• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Wademekum Spis powszechny Korespondencja v
1 2 3 4 5 6 Dalej »
Listy do Mistrza Gry

Listy do Mistrza Gry
a guy who knows a guy
Ojciec Wirgiliusz uczył dzieci swoje,
a miał ich wszystkich sto dwadzieścia troje
Niemal zawsze towarzyszy mu nakrycie głowy: któryś z jego kapeluszy. Zmysł modowy ma raczej mierny i kiczowaty, ale lubi eksperymenty. Widać w jego kreacjach silną inspirację retro westernami, twoim starym na rybach ze szwagrem, ale też mugolską modą lat 70. Nie da się ukryć, że przekroczył pięćdziesiątkę, więc nie próbuje udawać, że tak nie jest. Ma charakterystyczną przerwę między jedynkami, niebieskie oczy, 186 centymetrów wzrostu i barczystą sylwetkę. Zarost na ogół maksymalnie kilkudniowy, choć zdarza się, że zapuści okresowo jasną brodę przetykaną siwymi włosami. Włosów na głowie od lat nie stwierdzono.

Woody Tarpaulin
#101
01.10.2025, 12:18  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 02.10.2025, 11:53 przez Eutierria.)  
Adresat: Godryk Longbottom
Dzień nadania: 22/09/72, wieczór
Sposób nadania: moja sowa Józek
Kontekst: Moja reakcja na tę informację.
Mistrz gry: -


Tato,
wiesz, nigdy nie przestałem odwiedzać grobu mamy. A ona mnie nigdy nie odwiedziła. Mama była mądra, zawsze wiedziała, jak się zachować. Derwin za to nawet po śmierci ma w głowie, wyobraź sobie, jedno: wszystko byle mnie udręczyć, mimo że i jemu stawiam świeczki. Tak, zawsze on donosił ci na mnie, to dziś ja ci donoszę na niego, że nie śpi wcale tak słodko, jak udaje.
Próbował zaciągnąć mnie na Mabon. Ciężko mu odmówić, przynajmniej teraz. Byłbym prawie przyszedł. Usłyszałem wszystkich tak radosnych w sadzie, otrząsnąłem się i zawróciłem. Derwin mówił o rodzinie. Gdybym wrócił znikąd, to byłoby tylko o mnie i o tobie, nie o rodzinie. Ta dziura po mnie dawno się zabliźniła, wszyscy przywykli do braku. Nie będę tego rwał przy nich, nie zasługują na to, żeby w święta im siłą rozdrapywać stare rany. Tym byłoby usadzenie mnie znikąd pomiędzy wami i udawanie, że nigdy nic się nie wydarzyło.
Chcę, żebyś wiedział, że nigdy nie zszedłem na drogę czarnoksięstwa ani nie przyłożyłem świadomie ręki do niczego czarnomagicznego. Chcę też, żebyś wiedział, że w tej wojnie jesteśmy po tej samej stronie. Zawsze jestem po stronie słabych, tak jak ty zawsze jesteś po stronie prawa. Dziś to ta sama strona. I mam szczerą nadzieję, tato, że nie doczekasz czasów, gdy twoje prawo będzie po stronie Voldemorta.
Ja wiem, że mam ojca i wiem, jaki on jest. Jeśli masz syna, to wiesz, jaki on jest.
Może i Derwin miał rację. Powinniśmy to jednak pierw rozwiązać pomiędzy sobą, wtedy może spełnimy jego życzenie i kolejnego Mabon ja zjem ostatni kawałek ciasta, który ty odłożyłeś sobie na później. Nie będę dziś robił z rodziny bufora pomiędzy naszą nierozwiązaną niezgodą usadzoną przy jednym stole. W przeszłości nie wyszło to nikomu na dobre. Dziś też nie wyjdzie. Nigdy nie wyjdzie.
Na grobach jestem co drugi wtorek przed świtem, gdybyś kiedyś chciał do mnie dołączyć.

C.

PS: Cieszę się, że przetrwałeś Noc. Wesołego Mabon.

Na ten moment bez odpowiedzi Mistrza. Na przyszłość - kiedy dokonujesz interakcji z konkretnym mistrzem, to otaguj go w temacie, żeby inni nie nadrabiali wątku i nie zastanawiali się, o co chodzi. @Woody Tarpaulin


piw0 to moje paliwo
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#102
03.10.2025, 11:05  ✶  
Adresat: Harper Moody
Dzień nadania: 6.09.1972, późne popołudnie
Sposób nadania: Sowa Victorii
Kontekst: Kontakt z szefową po rozmowie z opiekunką ogrodu Maida Vale po tej sesji // Czarne Róże + widma
Mistrz gry: @Eutierria


06.09.1972, Londyn

Szanowna Pani Moody,

nie wiem czy dotarły już do Pani słuchy o tym, co dzisiejszej nocy wydarzyło się w ogrodzie Maida Vale, którym opiekuje się się moja rodzina. Dla pewności: dosłownie z dnia na dzień w całym ogrodzie wyrosły czarne róże, jakby rosły tam od zawsze. Na prośbę mojej rodziny, badałam dzisiaj to dziwne zjawisko i jest ono w swojej naturze podobne do tego, co działo się od czasu Beltane na terenie całej Anglii – jakby żywioły wyrywały się spod kontroli. Nie odnotowaliśmy póki co żadnej agresji ze strony róż, jak to było w przypadku sadu Abottów, ale niczego nie można w tym momencie wykluczyć.

Nie pisałabym tego jednak, gdyby nie fakt, że gdy szukałam informacji o tym dziwacznym zdarzeniu, dowiedziałam się, że to wszystko już kiedyś, dawno temu, miało miejsce. Poprzednio czarne róże pojawiły się także na Polanie Ognisk, a z ogrodu rodziny zostały poprzednio wycięte.

Biorąc pod uwagę, że chyba wszystkie dziwne rzeczy, jakie uderzają Anglię od maja, mają swoje źródło właśnie w Kniei Godryka (i mam tutaj na myśli również siebie), a Departament Tajemnic nie kwapi się do dzielenia informacjami, proszę o zgodę na wejście do Kniei. Chciałabym na własne oczy zobaczyć to, co się tam dzieje, czy historia się nie powtarza i co DT tak zazdrośnie strzeże. Gdyby była taka możliwość, proszę również o zgodę na pracę z tamtejszym zespołem, być może ktoś, kto był w Limbo, bardziej im się przyda, niż sucha teoria.


Z wyrazami szacunku,
Victoria E. Lestrange
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#103
Wczoraj, 10:49  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 11 godzin(y) temu przez Baba Jaga.)  
Adresat: Redakcja Proroka Niedzielnego
Dzień nadania: Wieczór 01.10.1972 roku
Sposób nadania: Sowa
Kontekst: Ten artykuł: https://secretsoflondon.pl/showthread.php?tid=5234
Zadanie Mistrza Gry.
List nie wymaga odpowiedzi. Wedle woli MG wyrażam zgodę na publikację w ramach listów do redakcji lub też nie.
Mistrz gry: Baba Jaga


Szanowni Państwo,


czytając felieton dotyczący rodziny Longbottom, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że autorka popadła w pułapkę utożsamiania filantropii z wyłącznie materialną działalnością gospodarczą. Owszem, inwestowanie w przedsiębiorstwa i tworzenie miejsc pracy to działania istotne, ale redukowanie społecznego oddziaływania ludzi bogatych jedynie do ekonomicznych kalkulacji ignoruje subtelniejsze formy wpływu i odpowiedzialności. W świecie magii, gdzie dysproporcje społeczne bywają ogromne, świadomość istnienia przykładnych jednostek gotowych poświęcić czas i reputację dla dobra innych ma znaczenie niebagatelne.


Trudno nie odnieść wrażenia, że autorka artykułu wpadła w klasyczną pułapkę wyobraźni moralnej rodem z wątpliwych powieści sensacyjnych o nacechowaniu klasistowskim, w której każdy czarodziej półkrwi jest z definicji winny wszelkich rodzinnych nieszczęść, a każdy wyraz dobroci jest podejrzanym spektaklem.


Pozwólmy sobie jednak przyjrzeć się faktom i wyróżnić prawdziwą absurdalność argumentacji.


[a]Godryk Longbottom i jego zamiłowanie do Srebrnych Różdżek zostało przedstawione jako przykład zaniedbania rodziny. Krytyka, że pan Longbottom "zapomniał o rodzinie", brzmi jednocześnie groteskowo wobec faktu, że jego drogocenny czas został poświęcony, m.in. kształceniu następnego pokolenia bohaterów zdolnych do ochrony społeczeństwa. Z dnia na dzień coraz bardziej skażonego czarną magią, warto dodać. To, że jego dzieci wybrały własne ścieżki, nie jest "rażącym zaniedbaniem", lecz naturalnym procesem rodzinnej autonomii i odpowiedzialności.


Co do "teatralnych" licytacji charytatywnych i kolacji z Erikiem Longbottomem oraz rzekomego "złego" prowadzenia się jego lub Brenny Longbottom: krytyka ta brzmi jak zazdrość ubrana w moralną retorykę. Jeśli okazjonalny gest dobroci, który ratuje życie, zdrowie lub edukację setek osób, jest nazywany "performansem", to może powinniśmy w ogóle zakazać wszelkich działań humanitarnych, które choć trochę się eksponują?


Nie, Szanowne Panie, filantropia nie polega na ukryciu wszystkiego w podziemiach, a utrzymywanie bliskich stosunków z czarodziejami z różnych warstw społecznych nie jest z gruntu "zdradzieckie". Krytyka inicjatyw społecznych, które rzekomo mają być jedynie "poklaskiem", brzmi wręcz groteskowo. Czy autorka oraz rzekoma ekspertka naprawdę sądzą, że społeczna korzyść płynąca z ułatwienia dostępu do edukacji, leczenia czy wsparcia najuboższych jest mniej wartościowa, bo towarzyszy jej gala lub medialny splendor?


Jeśli tak, najwyraźniej nie pojęły istoty wspólnoty, czemu nie sposób się dziwić, znając ich nazwiska, mające niewiele związku ze wspólnotowością - tą, której dobro winno być na pierwszym miejscu i to niezależnie od tego, czy jej członkowie pochodzą z rodów majętnych, czy nie - więcej zaś z izolacją społeczną i klasizmem.


Czy w oczach Szanownych Pań, każdy uśmiech w towarzystwie osób "brudnej krwi" to zdrada arystokratycznej misji? Czy za każdym zdjęciem i spotkaniem kryje się spisek? Wyraźnie, tak.


Pomijając te oczywiste fakty, warto zwrócić uwagę na retoryczną próbę sprowadzenia Longbottomów do roli "przechodniów na stołkach ministerialnych", którzy powinni wyruszyć w świat z własnym złotem i tworzyć biznesy. Jakie? Jakiekolwiek, które następnie zapewne zostałyby zmieszane z błotem, gdyż nie spełniałyby standardów Szanownych Pań.


Pozwólmy sobie jednak na odrobinę trzeźwego spojrzenia: kto, jeśli nie ludzie odważni, decyduje się codziennie stawiać czoła realnemu zagrożeniu dla społeczeństwa, ryzykując życie i zdrowie, mając świadomość, że nikt nie wręczy im nagrody za wysiłek, gdyż ich powołanie jest dla nich ważniejsze od pozycji zawodowej? Czy odwaga, moralność i oddanie społeczeństwu nie mają znaczenia, jeśli nie przynoszą natychmiastowego zysku? Czy poświęcenie w imię bezpieczeństwa publicznego jest mniej wartościowe od "wysokiej roli zawodowej" lub, o zgrozo, od bycia "prezesem" kolejnej spółki handlowej?


Niech będzie jasne: służba w Brygadzie Uderzeniowej czy Biurze Aurorów nie jest hobby dla szarych obywateli, nawet jeśli mogą oni dołączyć do tychże struktur, lecz zobowiązaniem wymagającym hartu ducha i dyscypliny. Cech, które felieton zdaje się bagatelizować, sugerując, że Longbottomowie "ukrywają się za cudzymi rozkazami". To nie tchórzostwo, to skuteczne wykonywanie funkcji publicznej w ramach złożonej instytucji, gdzie każdy krok podlega procedurom i odpowiedzialności kolegialnej.


Krytyka ich "ukrywania się" za cudzymi decyzjami wydaje się ignorować fakt, że nikt nie pracuje w próżni, a skuteczność instytucji opiera się na umiejętnym wypełnianiu powierzonych ról. Ich wybór nie jest oznaką tchórzostwa, lecz pragmatyzmu i poczucia obowiązku w ramach systemu.


Wreszcie, wisienka na torcie zgryzoty: Morpheus Longbottom. Plotki o jego życiu prywatnym nie mają najmniejszego znaczenia dla oceny jego kompetencji ani wpływu na całokształt zdrowia społeczeństwa, ale dla autorek stanowią doskonały punkt do moralnej wiwisekcji.


Pochodzenie partnerów, status krwi czy tradycja rodowa nie definiują wartości człowieka ani jego wkładu w społeczeństwo.


Szanowni Państwo, jeśli celem było wykazanie "zepsucia" i "frywolności", to gratuluję kreatywności. Jeśli jednak chodziło o rzetelną ocenę poświęcenia, odwagi i kompetencji, pozostaje tylko westchnąć nad iluzorycznym, zawężonym światem autorów i ich specjalistów, w którym wszystko czarne albo białe, a każdy Longbottom jest skazany na rolę performatywnego złoczyńcy oraz zdrajcy krwi.


Podsumowując: artykuł nie jest analizą, lecz fabularyzowaną fantasmagorią moralizatorską, w której każdy gest dobroci, każda publiczna obecność i każdy związek są od razu podejrzane. Longbottomowie zaś pokazują od dekad, że filantropia, odpowiedzialność społeczna i służba publiczna mogą przybierać różne formy.


"Niech się wstydzi ten, kto widzi" tanią sensację tam, gdzie realni ludzie wykonują realną pracę na rzecz realnego społeczeństwa, podejmując realne decyzje, a więc mając prawo do realnych wyborów, nawet jeśli nie spełniają one nierealnych standardów.


Podpisano: Locasta Bagshot

List bez odpowiedzi i reakcji mistrza gry - retcon. Jeżeli osoba, która go wysłała chce dowiedzieć się dlaczego, proszę o prywatny kontakt.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 12 gości


Strony (11): « Wstecz 1 … 7 8 9 10 11


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa