• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Reszta świata i wszechświata v
1 2 Dalej »
[4.09 Delegacja Brytyjska] Czasami nić potrafi być bardzo długa

[4.09 Delegacja Brytyjska] Czasami nić potrafi być bardzo długa
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#1
24.03.2025, 15:22  ✶  

—04/09/1972—
Egipt, Kair
[Obrazek: 6fQU5Ay.png]



Przebywali w Egipcie od południa, drugiego września. Cała świta, która wyjechała z Londynu oswajała się z innym klimatem afrykańskiego kraju, a tylko część z osób była świadoma faktu, że zdecydowanie trudniej byłoby im, gdyby trafili do Kambodży, tak jak to było pomyślane w pierwotnym planie.

Finalnie Anthony - biorąc pod uwagę w głównej mierze wizje Morpheusa dotyczące nadchodzących straszliwych wydarzeń - postawił na sprawdzone rozwiązania i splendor egipskiej Ambasady, która niejako dla obu delegacji znajdowała się w połowie drogi. Wypracowane kanały komunikacyjne i teleportacyjne z pewnością przydadzą się medykom do wymiany kulturowej i oczywiście urzędnikom do ewentualnego zacieśniania współpracy, niemniej oni musieli tylko i wyłącznie zjawić się tu, w monumentalnym budynku osadzonym w parku Al-Ahzar, ukrytym przed mugolskimi oczyma ale będącym niewątpliwie magicznie napompowanym do granic możliwości centrum europejskiego świata w Kairze.

W godzinach popołudniowych rozległa sala balowa zaiskrzyła się setką lśniących, unoszących się w powietrzu świec. Przy prezydialnym stole w blasku reporterskich fleszów dokonało się coś, na co pracowało bardzo wielu ludzi uhonorowanych sowitymi premiami w swoim kraju. Umowa handlowa Anglia - Kambodża swoje ziarno miała w głupiutkim niespełnionym marzeniu o magii bezróżdżkowej, potem jednak krwią urzędników, lekarzy, farmaceutów i tłumaczy urosła do pięknego drzewa, które głęboko zapuściło korzenie w gospodarkę obu krajów. Umowa obejmowała głównie produkty medyczne i paramedyczne, zamienniki różnych składników eliksirów leczniczych, ale była otwarta na wiele więcej - w zależności od potrzeb rynku i angielskich obywateli. Anthony był obecnie bardziej zadowolony niż to okazywał - dostawca z Azji mógł uniezależnić ich od rynku Europejskiego, cokolwiek by się działo.

Po stronie Kambodżańskiej wystąpił sam Arcymag Saetann Sìerìekìet, wiekowy drobny mężczyzna, który zmarszczek miał więcej niż jego córka z którą przyjemność zwiedzania Londynu miało kilka osób z londyńskiej delegatury. Łysy azjata ubrany był w złocisto-srebrne, przepastne strojne szaty przewidziane na najznamienitsze spotkania, oddając szacunek tak drugiej stronie jak i gospodarzom szczytu.

Złożone autografy były tylko formalnością, tej jednak musiało stać się zadość. Fanfary podsumowały ostatnią kropkę nad i, gdy Shafiq dołożył swoje trzy podpisy - na dokumencie spisanym w języku angielskim i jego kopiach po francusku i witnamsku. Dyplomaci zaraz po tym akcie podnieśli się i pozwolili przy akompaniamencie muzyki dać się sfotografować zaproszonym dziennikarzom. Krótkie przemowy, uśmiechy, uściski dłoni, cały ceremoniał tak właściwy ludziom, tak potrzebny i niepotrzebny jednocześnie.

Zaraz potem rozpoczął się bankiet, a zaczarowane instrumenty wypełniły salę słodką ruchliwą melodią skrzypiec przy wtórze pozostałych instrumentów smyczkowej orkiestry.. W przeciwieństwie do muzyki, dania mieszały ze sobą obie kultury, większość rozmów przy stole zaś odbywała się w języku europejskiej dyplomacji czyli po Francusku.

Gdy oficjalny obiad dobiegł końca, zaproszono szanownych gości na parkiet, zaś stoły magicznie usunięto, zastępując je szwedzkim bufetem i słodkościami, na wypadek gdyby ktoś zgłodniał podczas tańców. Na sali przebywało około setki gości - poza delegaturami z obu krajów, byli też ambasadorzy stacjonujący na stałe w Egipcie (w tym oczywiście Michael Shafiq z małżonką), kilku ministrów egipskiego rządu, czy szukający okazji do intratnych transakcji oligarchowie oraz, z oczywistych względów, ich osoby towarzyszące. Przepych niekiedy górował nad dobrym smakiem, nie sposób było się jednak nudzić choćby przy samej obserwacji zebranych na sali balowej osób. Ochronę stanowili lokalni funkcjonariusze, między gośćmi krążyli ubrani w eleganckie białe stroje kelnerzy. Rozmowy toczące się nad głowami były pełne wystudiowanej galanterii, znać było, że mimo prób symetryzmu i uszanowania różnych kultur, dominował europejski styl organizacji tego typu spotkań.

Temat nie przewiduje trzymanej kolejki. Zostanie zamknięty i podsumowany 31.05
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#2
30.03.2025, 18:29  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 30.03.2025, 18:43 przez Morpheus Longbottom.)  

Morpheus stał na uboczu, unikając Anthony'ego i reszty członków swojej biologicznej i wybranej rodziny, w dłoniach pokrytych złotą mehdi, henną, która opisywała niebo, które dopiero wstawało nad Kairskim niebem. Wyliczył je, wyrysował i przedstawił artystce, przygotowującej go do przyjęcia, a ta usłużnie wyrysowała układ planetarny tego przyjęcia na wnętrzach jego dłoni. Głównie czarna szata, kojarzona główne z jego żałobnym uniformem Niewymownego została rozjaśniona jedynie kamizelką w bogaty, miętowo-złoto-niebieski motyw Paisley z Iranu, dziwnie ułożoną drugą warstwą granatu, geometrycznym okulusem, skupiającym się na broszy w kształcie złotego oka z szafirową źrenicą. Jego trzecie oko. 

Musiał odbić sobie fakt, że dwa dni wcześniej kazano mu założyć mugolski garnitur. Tak, nadal był na to zły. Wolałby już tradycyjne ubrania egipskich muzułmanów, bardziej podobne do magicznych szat.

Nadal trzymał w dłoniach kieliszek z szampanem, staroświecko rozszerzony, do połowy wypełniony bąbelkującym trunkiem z Francji, patrząc najpierw po gościach, rozpoznając zdecydowanie zbyt wiele twarzy na jego gust, a później po otoczeniu, palmach, jakby widział je po raz pierwszy. Na moment zacisnął usta, zęby i oczy, próbując odciąć się od zawodzenia instrumentów, rozmów, zapachów, które docierały do niego, wgryzały się w niego, jak wygłodniałe szakale w truchło ofiary. Zębiska przyszłych rozmów i teraźniejszych zanurzały się w nim. Głęboki wdech, nawet jeżeli wiązał się z zapachami orientalnych perfum przyprawowych gości z dalekich krain i piżmowych słodkości angielskich dygnitarzy. Długi wydech. Raz. Dwa. Trzy. Prawie zgniótł kryształ w dłoni.

Kolejna myśl, która się pojawiła w głowie, wiązała się z mityczną księżniczką, o której tyle spekulowały brukowce londyńskie. Tak, doskonały kierunek. Wiedział, że kobieta będzie jedną z tych osób, gaszących jego umysł, ale może niekoniecznie tak obleganą, jak Arcymag czy delegatura brytyjska. Taką miał nadzieję. Odnalazł ją spojrzeniem, odłożył alkohol. Skrył dłonie w połach szaty, jak mnich i skłonił się kobiecie.

— Wasza Królewska Wysokość, jeszcze nie mieliśmy przyjemności oficjalnie się poznać, jestem Morpheus Longbottom, Niewymowny w Departamencie Tajemnic Brytyjskiego Ministerstwa Magii — przedstawił się. Zastanawiał się, jak zadać pytania, jak ułożyć słowa, aby osiągnąć swój cel, gdy miało się do czynienia z kimś, kto równie dobrze mógł mieć sto pięćdziesiąt lat i widzieć go jako głupiutkiego podlotka.


[wdzianko]


And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#3
02.04.2025, 15:58  ✶  
Może był przy tym trochę za bardzo optymistyczny, ale dla Basiliusa dzisiejszy bankiet nie był jedynie powodem do celebracji podpisanej umowy handlowej z Kambodżą, ale i znakiem, że wszyscy chyba przeżyli tę zwariowaną podróż.

Bo przecież, skoro jutro już wracali, a dzisiejszy dzień chylił się już powoli ku końcowi, to chyba znaczyło że powody do zranienia się, czy innego poturbowany również powoli znikały, a on mógł się odstresować, nawet jeśli dalej nie planował pić dzisiaj żadnego alkoholu. Dlatego też Prewett przyszedł na bal, ubrany w elegancką, chociaż niezbyt wymyślną, magiczną szatę, w naprawdę dobrym nastroju i to jeszcze nawet wypoczęty i w tym momencie z uśmiechem na ustach, sięgnął po kawałek baklawy.

A potem zaczął myśleć o tym ile rzeczy może dzisiaj pójść jeszcze nie tak, zwłaszcza że przecież noc była młoda, a bankiet oferował nieograniczony dostęp do alkoholu. Bardzo powoli przegryzł baklawę. Już nie smakowała aż tak dobrze.

Ogólnie przez większość czasu Prewett ani nie trzymał się na boku, ani nie próbował był gwiazda tego spotkania, rozmawiając i żartując z niektórymi gości, zwłaszcza tymi, którzy również mieli jakieś wykształcenie medyczne. Co jakiś też czas rzucał ukradkowe spojrzenia na jego towarzyszy, próbując upewnić się, że nie umierali i jakim cudem jeden z nich wyglądał dobrze w mugolskich garniturach, ale jeszcze lepiej w magicznych szatach. Możliwe też, że w rozmowach dyskretnie próbował wybadać co inne osoby sądzą o samym Shafiqu bo Basilius... Z jednej strony był pod wrażeniem, że politykowi udało się załatwić coś, co rzeczywiście mogło pomóc ludziom zwłaszcza, że było to przecież naprawdę silnie związane z jego pracą. Z drugiej strony to dalej był Shafiq i nie ważne ile by dla Basiliusa nie zrobił, nie ważne ile razy nie uśmiechnął się uprzejmie w jego stronę, czy jak często pomagał sierotom, Prewett pozostawał nieufny. Dług wdzięczności...
Tego się nie da spłacić.

Hm... I to by było na tyle z braku nerwowych myśli. Chyba po prostu powinien wrócić do rozmów z innymi uzdrowicielami. Paradoksalnie dyskusje na temat dziwnym przypadków klątw, czy też wykrwawiania się pacjenta były dla niego obecnie znacznie przyjemniejsze, niż myśli o reszcie brytyjskiej delegacji, bo przynajmniej nie prowokowały kolejnych, dziwnych rozważań. Poszukał wzrokiem jednego ze swoim poprzednim rozmówców, ale na razie nigdzie go nie widział. Szkoda, że pole do rozmów z częścią gości miał ograniczone bo nie znał francuskiego.
Czarodziej
Less colours but still colorful
Średniego wzrostu (174 cm), lekko umięśniony. Włosy ma w kolorze ciemnego brązu, zazwyczaj schludnie ułożone, z opadającymi na oczy w barwie orzecha laskowego kosmykami. Nos ma lekko zadarty, na słońcu wychodzi mu te kilka piegów, zdobiących jego policzki.

Jessie Kelly
#4
12.04.2025, 10:35  ✶  

Widmo zdarzenia z poprzedniej nocy wciąż za nim podążało, ale starał się nie odpływać za często myślami. To były ich ostatnie godziny w Egipcie, jutro mieli wracać do Anglii i byłoby okropną stratą, gdyby ten czas spędził na rozmyślaniu o tym, co stracił. Poza tym nie był jedyną osobą, której Egipt coś zabrał.


Cały ten przepych niekiedy przyprawiał go o skurcz żołądka, ale znajomość języka, w którym odbywały się rozmowy, pozwalała mu się nieco rozluźnić, gdy mógł otworzyć usta i wymienić kilka zdań na tematy, w których faktycznie mógł się wypowiedzieć. Uśmiechał się, słuchał i potakiwał, co jakiś czas rozglądając się i szukając wzrokiem znajomej twarzy. Nie w jakimś konkretnym celu, a dla uspokojenia myśli.


Po oficjalnym obiedzie stoły usunięto, pod ścianami ustawiono szwedzki bufet, a goście ruszyli na parkiet. Jessie dołączył do nich, prosząc do tańca jedną z dziewcząt, z którą całkiem miło rozmawiało mu się przy stole. Dziewczyna wypiła chyba o jeden kieliszek szampana za dużo - nie zataczała się jeszcze, ale jej oczy błyszczały bardziej, niż wcześniej, i śmiała się nawet wtedy, gdy żadne z nich nie powiedziało nic śmiesznego, ale była przy tym niezwykle urocza. W końcu zjawił się jej brat, który również uczestniczył w ich wcześniejszych rozmowach, oboje zniknęli i Jessie podejrzewał, że dziewczyna została albo niedługo zostanie odprowadzona do pokoju, gdzie będzie mogła odpocząć.


Zatańczył jeszcze z dwiema dziewczynami, nim odłączył się od gości na parkiecie, wziął ze stołu kieliszek z sokiem i usunął się na bok, by "podeprzeć ścianę". Pobawił się chwilę, a kto wie, kiedy następnym razem będzie miał okazję uczestniczyć w takiej delegacji, więc chciał jeszcze nacieszyć oczy widokami.


Evil Prince
The devil doesn't bargain, he'll only do you harm again
Średniego wzrostu (metr siedemdziesiąt osiem) chłopak o ciemnych włosach i orzechowych oczach. Zawsze uśmiechnięty, choć pod uśmiechem skrywa swoje prawdziwe intencje, które nie są tak miłe.

Theo Kelly
#5
15.04.2025, 20:01  ✶  
Jak i dwa dni wcześniej Theo ubrany był w czarny garnitur, dopasowany do niego krawat również tego samego koloru i jedynym odejściem od czerni byłą jego śnieżnobiała koszula (biedaczyna chyba nie zabrał większej ilości szykownych strojów, albo po prostu nie dbał o różnorodność). Zadbał nawet o to, żeby ułożyć swoje włosy, a nie zostawić je w klasycznym nieładzie jak nazywał styl swojej fryzury w dni, kiedy nie chciało mu się choćby za pomocą czarów układać włosów na głowie.

Dzisiejsze przyjęcie różniło się nieco od tego poprzedniego. Wątpił, żeby musiał robić z siebie durnia także i tutaj, chociaż nie wykluczał takiej możliwości, kiedy w jednym pomieszczeniu znajdowali się Anthony i Morpheus to spodziewać należało się wszystkiego. Nie było tu jeszcze Jonathana i Charlotte, wówczas byłoby to już nieuchronne. Westchnął kiedy stoīł zniknęły i zaczęła się ta bardziej przyjęci owa część. Nie mógł jak ostatni gbur odmówić tańców, dlatego dał się porwać na parkiet i zatańczył kilkukrotnie z jakimiś całkowicie przypadkowymi kobietami. Egipt był męczący, ten wieczny upał, ogrom wydarzeń, które się tu działy. To wcale nie były takie "wakacje" jak mu to przedstawiono przed przyjazdem tutaj.

Dlatego kiedy wreszcie udało mu się uwolnić z parkietu, policzki miał pokryte różowymi rumieńcami, wcale nie z zawstydzenia, wręcz przeciwnie. Ale za to złapał lekką zadyszką. Potrzebował się czegoś napić i zdecydowanie poczuć powiew powietrza na twarzy. Choć dobrze wiedział, że to nie będzie angielskie orzeźwiające powietrze a suche i gorące powietrze Egiptu.

hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#6
17.04.2025, 23:30  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 17.04.2025, 23:31 przez Atreus Bulstrode.)  
Głupio było się do tego przyznać, ale mu się trochę nudziło. Impreza była wielka i znacząco, z odpowiednią sumą pieniędzy, jaka została wydana by dopiąć wszystko na ostatni guzik, ale to nie było to samo niż huczące kasyna i migające światełka. Obecność zagranicznych dygnitarzy wymagała też, żeby zachowywać się jak najlepiej, żeby przypadkiem nikt nie posłał w jego stronę krzywego spojrzenia, albo gorzej - takiego pełnego zawodu.

Dlatego też odbębnił swoją powinność, zachowując się wręcz znakomicie kiedy odbywała się najbardziej formalna część dzisiejszego wieczora. Potem odbębnił parę tańców na parkiecie, obowiązkowo zapraszając żonę Michaela - bo babcia by mu nie wybaczyła, że tak olał małżonkę jej brata, a potem zakręcił również Jacqueline i to więcej jak raz. Dodatkowo, ani razu nie próbował o nic założyć się z Basiliusem, tym bardziej że ten był chyba zajęty wymienianiem się historyjkami z innymi uzdrowicielami.

W końcu też Bulstrode ruszył w kierunku szwedzkiego stołu, zamierzając sięgnąć po coś do picia. Te wszystkie hulanki sprawiły, że poczuł się nieco spragniony i los tak chciał, że spotkali się u celu z Kellym, który właśnie też zszedł z parkietu. Auror zmierzył chłopaka spojrzeniem, odrobinę może zirytowanym, bo Theo posiadał jedną, dość nieprzyjemną dla starszego mężczyzny umiejętność - był oklumentą. Od nadmiernej ilości emocji Atreusa bardziej drażnił chyba tylko ich brak. Czuł się, jakby ktoś odjął mu jeden ze zmysłów, w gruncie rzeczy ten najważniejszy.

- Założę się - zaczął, łapiąc za jeden z kieliszków. Cholera, o co on mógł się z tym gówniarzem założyć? To było właśnie najgorsze, że chyba o nic. -  Że gdyby mieli tutaj na podorędziu basen, to już połowa z tych dygnitarzy by w nim pływała, dając popis jak ty, nie sądzisz? - upił łyk, przyglądając się uważnie chłopakowi i próbując spojrzeć na jego aurę.

percepcja na aurę Theo ◉◉◉◉○
Rzut PO 1d100 - 12
Akcja nieudana


Czarodziejska legenda
O! from what power hast thou this powerful might,
With insufficiency my heart to sway?
Przed dwoma tysiącami lat niewielkie irlandzkie miasteczko Waterford spłynęło krwią okrutnego męża i bezdusznego ojca kobiety, która zbyt wiele wycierpiała z ich rąk. Upiorzyca gnana nienawiścią i pragnieniem zemsty, przez lata dotkliwie karała wiarołomnych kochanków i mężów, aż zasnęła w swym rodzinnym grobowcu. Mieszkańcy co roku w rocznicę jej zgonu kładą na ciężkiej marmurowej płycie krypty rytualny kamień, który ma zapewnić im bezpieczeństwo. Ze szczątkowych zapisków etnologów i lokalnych pieśni, można wywnioskować, że kobieta była użytkowniczką magii. Czy znajdzie się śmiałek, który zdecyduje się zdjąć kamień i pocałunkiem obudzić bladolicą śniącą o ustach czerwonych jak krew?

Dearg Dur
#7
17.08.2025, 00:03  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 17.08.2025, 00:04 przez Dearg Dur.)  

Morpheus


Poszum rozmów jak poszum strumyka, wszystko minie, wszystko minie, nawet ten deszcz, ten szelest przesypujących się myśli i słów, pozbawionych znaczenia i sensu. Nici rozsypanej przyszłości i przeszłości, splecione ciasno w węźle wygryzającym drogi pośród mózgowych splotów, gwarantujące niemałą migrenę jeśli się przesadzi, jeśli nie uchwyci tej jednej złotej nici...

... przeznaczenia.

Kroki szły same, choć kierowane wolą, choć kierowane jedynym słusznym kursem. Leciwa dama o przyjemnej, niebywale pomarszczonej aparycji, była ubrana w obszerny, bogato tkany pomarańczowy sampot. Jej siwe włosy ciasno splecione ukryte były pod złocistą makutą świadczące o jej pozycji w magicznej społeczności tego azjatyckiego kraju. Jej uśmiech pozostał jednak taki sam jak wtedy, gdy nosiła prostą kwiaciastą suknię i foliową siatkę z londyńskimi pamiątkami.
- Ach Ty musisz być Profetom o którym tyle mówił Ântôni! Dobrze widzieć. Nawet tu. - twarz przypominająca zasuszone na słońcu jabłko rozszerzyła się, wprawiając bruzdy w ruch i przekształcając oblicze nie do poznania. Oczy kobiety pozostały jednak bystre. Bardzo bystre. Ześlizgnęły się po obliczu Morpheusa i jego stroju, a potem znów przeszła transformację. Tym razem jednak grymas bezsprzecznie wyrażał smutek.
- Bardzo mi przykro Chúa tể của những giấc mmơ... Bardzo mi przykro... - pokiwała głową smętnie, spoglądając na własną filiżankę białej herbaty. A potem nagle wyprostowała się dumnie i uśmiechnęła. Na pół minuty nim podszedł do nich fotograf i bez słowa uprzedzenia zrobił pamiątkowe zdjęcie.

Basilius i Jessie


Wsłuchiwanie się w tłum było relatywnie trudnym zadaniem dla Prewetta, głównie z tego powodu, że tłum dysponował wielością języków, gdy on operował tylko jednym. Jak na złość Ci anglojęzyczni goście usadawiali się nieco dalej, istna wieża babel panująca w hotelu Ambasada nie sprzyjała. Chociaż... fregment rozmowy wpadł mu do ucha.
[+]Basilius
Czy Ty też byłaś przekonana moja droga, że środkowy syn Michaela jest szeregowym urzędnikiem w Ministerstwie? Michael tak rzadko o nim mówił, a jeśli już to...
... niedługo potem jednak obok niego pojawił się Jasper, który jakimś cudem znalazł się w delegacji, chociaż patrząc po nazwisku, łatwo było domyślić się klucza doboru młodych asystentów. Zdawał się... podobnie zagubiony, choć oczywiście to spotkanie sprzyjało - raczej nie powinni zgubić się między tłumaczeniami. Podsłuchana para odeszła po drinki, a Jessie znał też francuski, więc można było go nakłonić do pewnej współpracy, o ile plan na spędzenie wieczoru pozostał ten sam. Tymczasem Jasper mimo swojego poczucia komfortu dotyczącego stanu niewiasty z którą miał okazję tańczyć wcześniej, teraz zwątpił. Szkliste spojrzenie? Napady śmiechu? A przecież widział, że dziewcze piło wcześniej tylko wodę, wśród zapachu perfum brakło też woni szampana gdy jej twarz znajdowała się bliżej. Ich "nadworny" lekarz był jednak w zasięgu ręki, by móc ten przypadek skonsultować. Dla spokojności sumienia.


Theo i Atreus


Theo był zmachany, chociaż czuł wewnętrznie, że gdyby chciał, to może jeszcze i dałby rade drugie tyle zatańczyć. Pot nie lał się strugą z jego czoła, a tylko zaczerwienione policzki zdradzały wysiłek fizyczny podjęty w próbie obtańcowania wszystkich panien, a przynajmniej wszystkich tych ładnych, które wpadły mu w ręce. Próba podejrzenia jego aury skończyła się fiaskiem znaim jeszcze się zaczęła albowiem..
- Oh Atreusie, tak się cieszę, że możemy zamienić słowo! - elegancka jejmościna, Anabelle Shafiq, pani ambasadorowa, postanowiła wylewnie powitać Bulstroda, choć od kilku dni widywali się regularnie. - Mój ulubiony wnuczku chrześniaku, nawet nie wiesz jakie szczęście sprawiło mi zobaczenie Ciebie na liście angielskiej delegatury. - Atreus wiedział to, albowiem Anabelle powtarzała mu to każdeg dnia od momentu przyjazdu. - Czyż Jaqueline nie sprawiła się pięknie z bankietem? Straszliwie nasz syn zaniedbał ten aspekt, musiałyśmy cały wczorajszy dzień ratować pożar za pożarem! A przecież pokazać twarz to wszystko w tym zawodzie, myślałam, że czegokolwiek się w tym departamencie nauczył, ale niestety... Ale powiedz jak tam Twoje awanse? Czy w planie szykuje się stołek szefa biura? Thomas byłby z Ciebie taki dumny... - przywołała imię zmarłego syna, którego przez 10 lat przywoływać nie można było z łatwością. Z taką samą łatwością ignorowała obecność Theodora, tym przynajmniej nie przekręcając jego imienia.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Atreus Bulstrode (301), Morpheus Longbottom (352), Anthony Shafiq (568), Basilius Prewett (384), Jessie Kelly (271), Dearg Dur (649), Theo Kelly (236)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa