• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Reszta świata i wszechświata v
1 2 Dalej »
[Jesień 72, 4.10 Jonathan & Anthony] so much I want to say

[Jesień 72, 4.10 Jonathan & Anthony] so much I want to say
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#11
07.10.2025, 11:14  ✶  
Anthony wiedział swoje. Jego poczucie winy wiedziało swoje, ale przecież nie zamierzał - szczególnie nie w tak wrażliwej chwili - kłócić się o to z przyjacielem, który próbował w słowach niosących komfort załagodzić sytuację. Był w tym kwintesencją Jonathana, prawie zawsze spokojny, prawie zawsze stonowany, prawie zawsze szukający miękkiej drogi. Prawie. Były powody, dla których Anthony sumiennie od miesiąca pojawiał się w biurze, a słowa dotyczące jego lekkiego ducha i ignorowania spraw ważnych na rzecz własnych kaprysów, nawet wyzbyte gniewu niosły gorzką prawdę o tym jak bardzo okrzepł w swoim życiu, stracił cel, stracił sterowność i dopiero kryzys, głęboki kryzys, powoli pozwolił mu go odnaleźć.

I uścisk silnych ramion, o których marzył latami, jak koło ratunkowe osadzało go w rzeczywistości, w której rysy na nadkruszonym ego zaczęły wypełniać się złotem. Niemal czuł, jak ciekły metal przemierza jego skórę, uzupełniając braki wyrządzone wojną i własnymi nieudolnymi poszukiwaniami odpowiedzi, jaki to ma wszystko sens.

Nie potrzebował wyjaśnień dotyczących poufnych informacji z założenia tajnej organizacji. Wszystko, co miało już zostać otworzone, zostało, a on teraz, emocjonalnie wyciszony, stonowany, czuł wagę tego stwierdzenia. Na zaufanie trzeba było zapracować, ale, jak przecież mówił mu Morpheus, to nie było tylko ich tajemnice. Zaufanie też trzeba było pielęgnować, relacji doglądać, nawet tych najstarszych, najbardziej pewnych.

Atmosfera w pokoju zdawała się biegunowo odległa od wczorajszych wyznań. Lżejsza. Bardziej miękka, wręcz pluszowa. Ciepła. Nie walczyli o życie przed momentem, a wspólnie przejęli kontrole, zamiast ledwie dychającego ogniska w palenisku, mieli już nagrzany pokój, zamiast skrzypiącego wniebogłosy łóżka — leżący w spokoju materac. Migotliwe światło ognia zostało zamienione na przyjemne, ciepłe światło żarówki przy wspomnianym materacu. Dla Anthony’ego jednak jedynym źródłem ciepła dziś i kiedykolwiek mógł być tylko Jonathan, jego kołdrą, opoką, bezpiecznym schronieniem.

Jeden z nas daje podstawy, a drugi kreuje resztę. A potem ten pierwszy znowu dodaje coś od siebie i tak w kółko. Raz to jestem ja, drugi raz ty.

Słowa odbijały mu się w czaszce, kiedy w końcu rozluźnił zmęczone ciało, pozwolił kręgosłupowi giętko dostosować się do obejmującego go mężczyzny. Ułożył na jego plecach swoje płaskie, otwarte dłonie i łagodnie zaczął zataczać uspokajające kręgi, by tak jak Jonathan zaopiekował się nim słowami, tak on mógł zrewanżować mu się gestem.

– Tak. Chcę. Bo wiesz… – zawahał się i on, czując jak twarz mu płonie, ale szczęśliwie pozostawała ukryta w miękkich jedwabiach piżamy gryfona, który okazał się o wiele, o wiele mądrzejszy od niego. W wielu kwestiach.
– Myślę, że… myślę… –spróbował znowu, ale jeszcze szybciej mu się załamał głos. Jak mogło być to trudne? Wykopać z głębi piwnicy świadomości zdanie tak pieczołowicie ukrywane przed wszystkimi, włączając w to jego samego. Nikt nie mógł wiedzieć, nikt nigdy. Ale trwała wojna. “Nigdy” mogło przyjść stanowczo za szybko, a martwe ciało nie miało szans uśmiechnąć się i pochylić nad głupimi uczuciami, które czasem przesłaniają rozsądek. A co jeśli zmieniłby zdanie? A co jeśli już to się stało? Był w nim strach, był wielki strach od zawsze, ale teraz ten strach zmienił się, roztopiony w bezpiecznych okopach gryfońskiego uścisku, szepcząc, że jutro może zwyczajnie nie nadejść. Wziął oddech, skupiając się na słodkiej woni śliwkowych olejków, nie bacząc, czy bardziej mu to miesza w głowie, czy wręcz przeciwnie, klaruje drogę, by w końcu wyszeptać na granicy słyszalności:
– Kocham Cię.
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#12
07.10.2025, 12:19  ✶  
Jonathan odetchnął cicho wdychając ciepły zapach, który otaczał. Anthony wieczorem pachniał... jak Anthony. Ciepła, uspokajająca korzenna woń, która skrywała w sobie jednocześnie słodycz wanilii i element zaskoczenia w postaci owocowych nut. Zapach, którego nie dało się opisać jednym prostym słowem, a gdy już używało się ich więcej do człowieka docierało, że żadna z wypowiedzianych głosek, nie oddaje w pełni esencji tego doświadczeniem, które można było zrozumieć jedynie czystymi emocjami.

Jonathan nie miał pojęcia jak mogli pachnieć mityczni królewscy dostojnicy, ale zakładał, że zapewne właśnie tak.

Przycisnął go do siebie jeszcze mocniej czując jak dłonie Anthony'ego zataczają kręgi po jego plecach. Jeszcze wczoraj bał się, że nigdy więcej nie będzie mógł go objąć. Dzisiaj dotyk przechodził wszystko to czego się spodziewał.

Tak. Chcę. Bo wiesz…
Myślę, że… myślę…


Jonathan znalazł się w dziwnym zawieszeniu pomiędzy pragnieniem, aby padły te słowa, a dziwną nerwowością, bo co jeśli właśnie padną? A co jeśli jednak nie padną? Serce waliło mu jak oszalałe.

Serce dopiero zaczeło walić mu jak oszalałe, gdy usłyszał koniec zdania.

Kocham cię.

Kiedyś powiedział mu, aby był jego Horacym, a on będzie jego Hamletem. Wtedy Shafiq zasugerował, aby po prostu byli swoim Jonathanem i Tonym. I teraz gdy o tym myślał, to Anthony miał rację, bo chociaż na całym świecie istniało tak wiele romantycznych opowieści, to Jonathan był pewny, że żadna z nich nie odzwierciedlała ich historii, a żaden monolog miłosny, nie ważne ile razy reinterpretowany na nowo, nie oddawał chociaż grama emocji, które przez niego przepływały.

Na Merlina, nawet barwy emocji bladły przy tym zadaniu.

Odsunął się delikatnie, przenosząc dłonie na ramiona drugiego mężczyzny, tak aby mógł mu patrzeć w oczy.

Tyle lat patrzenia w stalowe tęczówki. Tyle chwil, które kiedyś wydawały mu się tak niepozorne, a teraz jedynie utwierdzały go w uczuciu. Myślał, że zauroczenie minęło, a ono tylko postanowiło schować się na jakiś czas, by ponownie wyjść na zewnątrz przemienione w coś znacznie silniejszego.
– To dobrze – powiedział, a jego ciemne oczy błyszczały tak jak jeszcze nigdy. — Bo myślę, że ja ciebie też.

I aby Anthony nawet nie próbował poddać w wątpliwość jego deklaracji, usta Jonathana podpisały się pod nią należycie na wargach ukochanego Krukona.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#13
07.10.2025, 13:22  ✶  
Mogło się zdarzyć tak wiele, a umysł Anthony’ego z rozmyślną precyzją podsuwał mu te najczarniejsze scenariusze. Przez ten cały czas był dość uczciwy w wielu różnych tezach i stwierdzeniach posyłanych ku dumnemu Selwynowi, ale nawet we Francji w której - zgodnie ze słowami tego drugiego - podeptał mu duszę, nawet wtedy powiedział mu prawdę: nie był w stanie poradzić sobie bez niego.

Czy więc wyrzucone w struchlałej ciszy wyznanie, czy rozwinięcie o te dwa kluczowe słowa porannej prośby wypowiedzianej w amoku spełniania się niemożliwego, czy zniszczyło by to wszystko jakąkolwiek szansę na odbudowę łączącej ich więzi? Czy uczyniłoby ten proces niemożliwym, ze względu na niezręczność, na poczucie winy, na blokady, mury, odosobnienia, na ból wywołany niemożliwą przecież wzajemnością… Pragnienie ciała to jedno przecież, ale pragnienie serca…

W tych wszystkich lękach Jonathan mógł przejrzeć się, gdy uniósł twarz Anthony’ego do swojej, zmuszając go do kontaktu wzrokowego, zmuszając do utonięciu w pełni w tym jednym kluczowym punkcie, gdzie wirująca moneta miała opaść, wskazując ostateczny wynik. 

I były to gesty potrzebne i niezbędne, by Anthony miał szansę dostrzec te gwiazdy we wpatrzonych weń ślepiach, iskry, kotłujące się pod ciepłym spojrzeniem marzenia. Widział to wszystko, usłyszał słowa, oniemiały, otumaniony miłością, którą po tylu latach pozwolił sobie po prostu czuć i adresować tak dosadnie, tak wprost ku mężczyźnie, do którego wzdychał, za którym tęsknił przez całe niemal swoje życie.

I chciał wątpić, chciał się upewniać, chciał dopytać, czy się nie przesłyszał, ale nie mógł bo Jonathan, znając go aż za dobrze, złożył na nim pieczęć, osobisty podpis pod własną deklaracją. Jonathan sprawił, że w końcu przestała istnieć jakakolwiek przeszłość, z oczu też pogubili nadchodzące dni. Liczyło się znów, tak bardzo słodkie przerwane poranne teraz.

– Kocham Cię – powtórzył nieco głośniej, nieco pewniej, gdy choć na moment przerwali pocałunek, łapiąc chaotyczny oddech. – Uwielbiam… – wypłynęła kolejna czułostka, dłonie trzymane przed momentem grzecznie na plecach, już całkiem niegrzecznie włamały się pod koszulę. Czemu właściwie Jonathan ją założył? Powaga minionych przeprosin płynnie przerodziła się w ulgę wyjaśnionych spraw, przełamana wątpliwość pierzchła przed rozpełzającą się po całym ciele euforią. – Szaleję za Tobą – Pocałunki ślizgały się w chaosie, po coraz bardziej zuchwale odsłoniętej skórze, ale zawsze wracały do słodkich warg, do oszałamiającej wzajemności, która nie miała prawa mieć miejsca. Nagle te wszystkie komplementy, dramatyczne, artystyczne metafory, które nawet w gniewie przychodziły Selwynowi tak łatwo w jego kontekście… Nagle poczuł się w obowiązku, w palącej potrzebie w końcu wyartykułować swój zachwyt, zawsze z konieczności tonowany, ukryty za zaciśniętym uśmiechem powiedzenia niemożliwego. – Jesteś najwspanialszym człowiekiem, najszlachetniejszym… – Udało się sięgnąć, po nieco dłuższe zdanie, ostatecznie Anthony nie chciał przedstawiać się w świetle nieokrzesanego. Zwłaszcza, że o tej sferze jego życia akurat z Jonathanem rozmawiał tyle, co nic. Ciche westchnienie wysmyknęło mu się z piersi, gdy w końcu pozbył go koszuli. Tyle razy mógł przecież widzieć go, również nago przy okazji łazienkowych spotkań czwórki przyjaciół w podziemiach littlhangletońskiej rezydencji. Ale teraz, tak… teraz w końcu mógł go otwarcie komplementować. Z wrażenia zaschło mu w gardle. – Jesteś taki piękny… Cudownie było zobaczyć Cię znów jak miałeś piętnaście lat, ale och… jesteś jak wino Jonathan, nie znam piękniejszej osoby od Ciebie.
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#14
07.10.2025, 17:35  ✶  
I jak można było uważać, że życie nie jest piękne, kiedy jednego dnia ogarnia cię chłód na myśl o widmie utraconej przyjaźni, a drugiego ciepło, gdy pocałunek z tym przyjacielem przemienia się w kolejny i kolejny?

Słowa Anthony'ego rozpieszczały go nie gorzej, niż pocałunki, którymi był obsypywany.

Z piersi Jonathana wydarł się cichy pomruk aprobaty dla tych komplementów z odrobiną irytacji, bo nie mógł się zdecydować na którym odsłoniętym fragmencie skóry skupić się najpierw.

Oczywiście naturalnym było, że dostawał wiele komplementów, a jednak cokolwiek mówił Anthony było w tej chwili tysiąckroć piękniejsze, niż gdyby komplementowała go cała Anglia jednocześnie.

Bo Anthony był inny.
Anthony znał go na tyle długo i szczerze by zachwycać się nim nie tylko w ten powierzchowny sposób, którym zachwycali się nim wszyscy inni. Anthony był najjaśniejszym punktem całej Anglii. I też powinien o tym wiedzieć.

Gdy Tony zatrzymał się na chwilę po tym jak pozbawił go góry od piżamy, Jonathan wykorzystał tę chwilę rozproszenia, aby naprzeć na Shafiqa I doprowadzić ich do odwróconej pozycji z rana.
– Stawiasz mnie w naprawdę ciężkiej sytuacji mój drogi – oznajmił, składając pocałunki na jego szyi. – Bo skoro ty obdarowujesz mnie takimi epitetami, to dla ciebie muszę wymyślić słowa które znaczy więcej niż naj.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#15
07.10.2025, 18:47  ✶  
Nie był pewien na ile deklaracje Jonathana są efektem chwilowego entuzjazmu, na ile realnych pragnień, woli eksploracji i smakowania ciała, które działało tak samo jak jego. Był za to pewien, że uważałby się za najszczęśliwszego mężczyznę na świecie, nawet jeśli maksymalnym przyzwoleniem Jonathana na obcowanie ze sobą były pocałunki w pełnym ubraniu.

Tymczasem, ubrań było między nimi coraz mniej... Zmiana ułożenia przebiegła naturalnie i bezproblemowo, a Anthony przyjął na siebie ciężar swojego byłego przyjaciela z pomrukiem aprobaty. Byłego… czy tak powinien o nim myśleć? Dawno wyciszona i zastygła magma właśnie z impetem rozbijała czarne skorupy, ukazując przelewającą i wypalającą przestrzeń wrzącą lawę. Kochanek. Takie nieadekwatne. Zbyt płytkie. Nie oddające pokładów łączącej ich już przecież zażyłości. Nie oddające wzajemnego uzależnienia. Nie oddające współdzielonej miłości, której całkiem jednoznaczne deklaracje padły przed momentem.

Partner.

Brzmiało adekwatnie. Wielowymiarowo. Brzmiało tak, jakby nic się nie zmieniło, choć przecież zmieniło się wszystko.

Jonathan mówił, ale znaczenie tych słów powoli przestawało dochodzić do jego umysłu, choć znał przecież wszystkie języki, jakimi Selwyn mógłby się posługiwać. Tracił lepką pajęczą sieć kontroli, ale nie czuł wobec tego zagrożenia. Wiedział w czyich rękach teraz złożył swoje życie i och czyż mógł kiedykolwiek rozmościć się w bardziej zadbanych i miękkich dłoniach?

Jego własne z kolei zatonęły znów w ciemnych kosmykach przyciskając zaborczo głowę mężczyzny, do wrażliwej skóry.
– Nie mów mi Jonathan. Pokaż mi – usłyszał swój własny głos, niski, gardłowy ciężarem pożądania. Zacisnął palce mocniej, wyprężył się pod nim, by poczuć wzajemne ciążenie ku sobie.

To się dzieje naprawdę. To nie jest sen.

Anthony wpił się na powrót w jego usta, szukając w nich ucieczki i knebla na najbliższe rozedrgane chwile.  Dotyk musiał być słowem i wyznaniem, gdy spletli się w końcu w zaciszu poddasza na szczycie schroniska przetkanym chwiejnym oddechem jak tańczącym blaskiem świecy. Wszelka myśl i dowcip uleciały bezpowrotnie, a zdolność opowieści o miłości uczuciach i tęsknocie nie miały innej drogi nad ukochanie i zacałowanie - zgodnie z resztą z jego wcześniejszą prośbą, wyartykułowaną rychło w czas, gdy było to jeszcze możliwe.

A gdy leżeli w końcu w milczeniu, owinięci ciasno białą pościelą, Anthony pozwolił sobie na ostatnią refleksję tego dnia, trochę by zamknąć go klamrą, skoro rozpoczęli ten właśnie dzień, od tej właśnie myśli.

– Wiesz – zaczął cicho, lecz bez nieśmiałości. Nie teraz, gdy nie mieli przed sobą nic już do ukrycia. Ani uczuć, ani słów, w końcu, po tylu latach. – Miałeś rano absolutną rację – Przymknął oczy i pozwolił fantazji o wspólnym życiu po powrocie płynąć. Dziś nie chciał się martwić. Dziś nie musiał się już martwić o nic. – Myśl o tym, że nasze uczucia wykraczają daleko poza przyjaźń, – parafrazował miękko, opierając zmęczony policzek na szerokim barku – jawi mi się jako piękny pomysł. Wyjątkowo piękny...

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Anthony Shafiq (4094), Jonathan Selwyn (1983)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa