06.10.2025, 20:46 ✶
Ogień. Dym. Śmierć.
Czuła je wszędzie. W płonącym mieszkaniu, podczas lotu na miotle z nieznajomą, a nawet tutaj, w kamienicy należącej do Vakela. Od żniwa Spalonej Nocy nie dało się uciec.
Doświadczenia ostatnich paru godzin sprawiły, że Lana kompletnie odcięła się od rzeczywistości. Zdawała się na nic nie reagować, jej wzrok był nieobecny. Nie odezwała się ani do swojej wybawicielki (której imienia nie zdążyła poznać) ani do Peregrinusa, który otworzył drzwi Praw Czasu. Nie zwróciła uwagi na opłakany stan budynku. Nie zarejestrowała nawet, kiedy (i przez kogo) została zaprowadzona do jednej z wielu gościnnych sypialni w domu kuzyna.
Większość czasu spędziła siedząc w fotelu i wpatrując się w przestrzeń. Zasadnym byłoby sprawdzić, czy pozostali członkowie jej rodziny nie ucierpieli w pożarze. W tej chwili nie miała jednak na to sił. Nie po... Stop. Zacisnęła powieki, pod którymi zaczęły gromadzić się łzy. Wciąż nie dopuszczała do siebie myśli o tym, co zaszło w jej domu. O tym, jaki los spotkał jej matkę. Konfrontacja z rzeczywistością była zbyt bolesna.
Nie mogła stwierdzić jak długo już przebywała w Prawach Czasu – nie, żeby miało to teraz jakiekolwiek znaczenie. Przez ściany dochodziły do niej głosy ludzi, lecz nie zamierzała się w nie wsłuchiwać. Pragnęła odizolować się od wszystkiego, co działo się dookoła. Siedziała więc w ciszy, przerywanej czasami odgłosami kaszlu. Najwyraźniej dym wdychany dzisiejszej nocy zaszkodził jej płucom. Najchętniej zignorowałaby również te objawy, ponieważ przywoływały one obrazy płonącego mieszkania. Nie mogła jednak zignorować bólu w klatce piersiowej, nawet jeśli zdrowie nie miało już dla niej żadnego znaczenia.
W pewnym momencie usłyszała przyśpieszone kroki i jakiś głos mówiący "Uzdrowiciel tu jest!". Nie miała pojęcia dlaczego, ale te słowa ją pobudziły. Kierowana jakimś instynktem wstała i skierowała się w stronę głównego wejścia. Drzwi do kamienicy zostały zupełnie zniszczone przez ogień, więc mogłaby obserwować zbliżającego się uzdrowiciela zanim ten jeszcze przekroczył próg. Mogłaby, lecz zamiast tego stała pośród zgliszczy przedpokoju z pustym wzrokiem. W obecnym stanie przypomniała bardziej pozbawiona życia rzeźbę niż czarownicę.
Czuła je wszędzie. W płonącym mieszkaniu, podczas lotu na miotle z nieznajomą, a nawet tutaj, w kamienicy należącej do Vakela. Od żniwa Spalonej Nocy nie dało się uciec.
Doświadczenia ostatnich paru godzin sprawiły, że Lana kompletnie odcięła się od rzeczywistości. Zdawała się na nic nie reagować, jej wzrok był nieobecny. Nie odezwała się ani do swojej wybawicielki (której imienia nie zdążyła poznać) ani do Peregrinusa, który otworzył drzwi Praw Czasu. Nie zwróciła uwagi na opłakany stan budynku. Nie zarejestrowała nawet, kiedy (i przez kogo) została zaprowadzona do jednej z wielu gościnnych sypialni w domu kuzyna.
Większość czasu spędziła siedząc w fotelu i wpatrując się w przestrzeń. Zasadnym byłoby sprawdzić, czy pozostali członkowie jej rodziny nie ucierpieli w pożarze. W tej chwili nie miała jednak na to sił. Nie po... Stop. Zacisnęła powieki, pod którymi zaczęły gromadzić się łzy. Wciąż nie dopuszczała do siebie myśli o tym, co zaszło w jej domu. O tym, jaki los spotkał jej matkę. Konfrontacja z rzeczywistością była zbyt bolesna.
Nie mogła stwierdzić jak długo już przebywała w Prawach Czasu – nie, żeby miało to teraz jakiekolwiek znaczenie. Przez ściany dochodziły do niej głosy ludzi, lecz nie zamierzała się w nie wsłuchiwać. Pragnęła odizolować się od wszystkiego, co działo się dookoła. Siedziała więc w ciszy, przerywanej czasami odgłosami kaszlu. Najwyraźniej dym wdychany dzisiejszej nocy zaszkodził jej płucom. Najchętniej zignorowałaby również te objawy, ponieważ przywoływały one obrazy płonącego mieszkania. Nie mogła jednak zignorować bólu w klatce piersiowej, nawet jeśli zdrowie nie miało już dla niej żadnego znaczenia.
W pewnym momencie usłyszała przyśpieszone kroki i jakiś głos mówiący "Uzdrowiciel tu jest!". Nie miała pojęcia dlaczego, ale te słowa ją pobudziły. Kierowana jakimś instynktem wstała i skierowała się w stronę głównego wejścia. Drzwi do kamienicy zostały zupełnie zniszczone przez ogień, więc mogłaby obserwować zbliżającego się uzdrowiciela zanim ten jeszcze przekroczył próg. Mogłaby, lecz zamiast tego stała pośród zgliszczy przedpokoju z pustym wzrokiem. W obecnym stanie przypomniała bardziej pozbawiona życia rzeźbę niż czarownicę.
She was like a star,
nothing but a beautiful echo of death.
nothing but a beautiful echo of death.