25.08.2025, 19:18 ✶
Dla Lyssy te trzy romanse, które zdawały się tak Peregrinusa przytłaczać, to było nic. Wszystko dlatego, ze w szkole była zwyczajnie popularna - była ładna, utalentowana, obyta i miała zdecydowanie zbyt dużo szczęścia, bo jej dziwactwa wynikające z choroby można było uznać za ekscentryczne, a nie kategorycznie odpychające ludzi. Była królową szkolnych korytarzy, chociaż może do tego brakowało jej jakiegoś okrutnego zacięcia, jakie przypisywano zwykle tego typu postaciom w książkach.
- Kto? - dziewczyna zmarszczyła brwi, jakby pierwszy raz w życiu słyszała to imię. Bo jeszcze się taki nie urodził, a szczególnie był nim Trelawney, przed którym przyznałaby się z miejsca że tak, chodziło właśnie o tego konkretnego delikwenta. Fakt, że Peregrinus mógł go tak na jednym wydechu przywołać i z miejsca skojarzyć, wcale szczerości nie sprzyjał. Musiała więc udawać że nie wie o kogo chodzi i wychodziło jej to bardzo, bardzo dobrze. - Jeśli ktoś w pewnym wieku nie interesuje się sam, żeby je sobie wstawić, to raczej nic mu już nie pomoże i ma zdecydowanie zbyt wiele problemów, żeby naprawiała je za niego kobieta. Nie jestem cudotwórcą, Peregrinusie - uśmiechnęła się, ale w ten charakterystyczny sposób kogoś, kto próbował przykryć tym w nieudolny sposób obrzydzenie.
Oczywiście, że to wszystko przeżywała szczerze, ale najgorsze nawet nie było to, że w te miłostki wpadała, a to że to nie ona łamała serca tylko że jej łamano. To w ogóle nie powinno tak wyglądać, bo może i miała naście lat i porywała się odrobinę momentami z motyką na słońce, ale uważała że los powinien być po jej stronie. To wszyscy inni powinni być nieszczęśliwi, a nie ona.
Kiedy Peregrin postawił karty i zapytał, czy chciała na nie spojrzeć, westchnęła boleściwie. Poruszyła się, ale cały proces przemieszczania się był okropnie długi i rozlazły, bo zamiast wstać, zsunęła się dramatycznie na podłogę z kanapy, dopiero potem pionizując się - ale i to robiła krok po kroku, jakby żywot dociskał ją niemożliwie do ziemi. W końcu jednak znalazła się przy jasnowidzu, ciężko zasiadając na krześle przy blacie gdzie rozstawił karty i oparła brodę o dłonie, unosząc na twarz mężczyzny spojrzenie piwnych oczu.
- Kto? - dziewczyna zmarszczyła brwi, jakby pierwszy raz w życiu słyszała to imię. Bo jeszcze się taki nie urodził, a szczególnie był nim Trelawney, przed którym przyznałaby się z miejsca że tak, chodziło właśnie o tego konkretnego delikwenta. Fakt, że Peregrinus mógł go tak na jednym wydechu przywołać i z miejsca skojarzyć, wcale szczerości nie sprzyjał. Musiała więc udawać że nie wie o kogo chodzi i wychodziło jej to bardzo, bardzo dobrze. - Jeśli ktoś w pewnym wieku nie interesuje się sam, żeby je sobie wstawić, to raczej nic mu już nie pomoże i ma zdecydowanie zbyt wiele problemów, żeby naprawiała je za niego kobieta. Nie jestem cudotwórcą, Peregrinusie - uśmiechnęła się, ale w ten charakterystyczny sposób kogoś, kto próbował przykryć tym w nieudolny sposób obrzydzenie.
Oczywiście, że to wszystko przeżywała szczerze, ale najgorsze nawet nie było to, że w te miłostki wpadała, a to że to nie ona łamała serca tylko że jej łamano. To w ogóle nie powinno tak wyglądać, bo może i miała naście lat i porywała się odrobinę momentami z motyką na słońce, ale uważała że los powinien być po jej stronie. To wszyscy inni powinni być nieszczęśliwi, a nie ona.
Kiedy Peregrin postawił karty i zapytał, czy chciała na nie spojrzeć, westchnęła boleściwie. Poruszyła się, ale cały proces przemieszczania się był okropnie długi i rozlazły, bo zamiast wstać, zsunęła się dramatycznie na podłogę z kanapy, dopiero potem pionizując się - ale i to robiła krok po kroku, jakby żywot dociskał ją niemożliwie do ziemi. W końcu jednak znalazła się przy jasnowidzu, ciężko zasiadając na krześle przy blacie gdzie rozstawił karty i oparła brodę o dłonie, unosząc na twarz mężczyzny spojrzenie piwnych oczu.
la douleur exquise
Or was he fated from the start
to live for just one fleeting instant,
within the purlieus of your heart.
Or was he fated from the start
to live for just one fleeting instant,
within the purlieus of your heart.