10.09.2025, 23:02 ✶
—19/09/1972—
Anglia, Londyn
Mona Rowle & Anthony Shafiq
![[Obrazek: c2Ljm5m.png]](https://secretsoflondon.pl/imgproxy.php?id=c2Ljm5m.png)
Look in thy glass and tell the face thou viewest,
Now is the time that face should form another,
Whose fresh repair if now thou not renewest,
Thou dost beguile the world, unbless some mother.
![[Obrazek: c2Ljm5m.png]](https://secretsoflondon.pl/imgproxy.php?id=c2Ljm5m.png)
Look in thy glass and tell the face thou viewest,
Now is the time that face should form another,
Whose fresh repair if now thou not renewest,
Thou dost beguile the world, unbless some mother.
Obudził się o świcie.
Poszedł do łaziienki.
Kichnął.
Uderzenie o lustro nie pozostawiło żadnego śladu, większego niż zadraśnięcie na i tak już popękanej męskiej dumie.
Początkowo nie zdał sobie nawet sprawy z tego co się stało. Co prawda co chwila rozbijał się o meble, przyzwyczajony do toru przemieszczania się, który teraz był niemal identyczny.
Niemal.
Lewa to prawa, prawa to lewa. Alicjo jak daleko jesteś w stanie zajść, gdy świat jest skąpany w poświacie paradoksów, paroksyzmów zrodzonych w konwulsjach umierającego świata? Jak?
Wyszedł z domu, nie przejmując się za bardzo ciszą w mieszkaniu w którym powinno być o wiele więcej osób. Świat zdawał się być mu w podobny sposób czarny i biały, pozbawiony smaku, niechętny jego obecności. To uczucie, podskórny marazm, odrętwienie zmysłów - zaprowadziły go chóralnie na chodnik i wtedy przejrzał na oczy.
To znaczy. Nie do końca przejrzał. Wtedy zobaczył ją.
To że zaniedbał młodziutką Rowle, nie podlegało wątpliwości.
Momentalnie wyrzuty sumienia zacisnęły się żelazną obręczą na wypełnionym pustką żołądku. Już miał podejść, już podnosił rękę, już miał powiedzieć cokolwiek, głowa w panice układały słowa przeprosin, które byłyby szczere, a jednocześnie nie sprawiłyby że rozpoznawalny z pierwszych stron gazet urzędnik zapadłby się w psychicznej katatonii na środku ulicy.
Jej wzrok jednak nakłonił go do tego, żeby się rozejrzeć. Żeby zobaczyć to co umykało mu przez cały ten czas.
Nie byli w Londynie. Nie byli w swoim Londynie.
Krew niemal mu zamarła gdy zdał sobie sprawę z tego gdzie wylądował.
Lustrzane królestwo. Czy to było w ogóle możliwe? Napisy jasno wskazywały, że kierunki w tej równoległej rzeczywistości podlegały prawom odbicia.
W kilku sprężystych krokach dotarł do Mony i położył dłonie na jej ramionach, w stalowych oczach zalśniła troska. Nim zdążył cokolwiek powiedzieć, przyciągnął dziewczę do siebie. Może to wystarczy na przeprosiny? Może zapomni mu to, że zdawało się on o niej od czasu spalonej zapomniał? Ale... tyle się działo. Tyle słów przelewało przez jego otumanioną insomnią głowę... Somnia, insomnia... zabawne, a szukał jakiegoś dobrego dla siebie pseudonimu.
Nie było mu jednak teraz do śmiechu, nie było ani trochę, a głód o którym jeszcze sobie nie przypomniał, skutecznie mieszał mu w głowie sprawiając tylko, że wszystko jeszcze bardziej zdawało się przerażające Odpychające. Surrealistyczne.
- Musimy jak najszybciej znaleźć wyjście. Wiem co zrobić w Kairze, ale tutaj... wątpię aby gdzieś znajdował się targ. - wymamrotał w jej loki, bojąc się, że nie zrozumie powagi sytuacji, w swojej ciekawskiej i upartej naturze, będzie chciała tracić ich cenny czas na eksplorację tego dziwaczngo miejsca, łudząco podobnego do afrykańskiej klątwy, którą padł ofiarą z Jasperem ledwie przed chwilą.
Poszedł do łaziienki.
Kichnął.
Uderzenie o lustro nie pozostawiło żadnego śladu, większego niż zadraśnięcie na i tak już popękanej męskiej dumie.
Początkowo nie zdał sobie nawet sprawy z tego co się stało. Co prawda co chwila rozbijał się o meble, przyzwyczajony do toru przemieszczania się, który teraz był niemal identyczny.
Niemal.
Lewa to prawa, prawa to lewa. Alicjo jak daleko jesteś w stanie zajść, gdy świat jest skąpany w poświacie paradoksów, paroksyzmów zrodzonych w konwulsjach umierającego świata? Jak?
Wyszedł z domu, nie przejmując się za bardzo ciszą w mieszkaniu w którym powinno być o wiele więcej osób. Świat zdawał się być mu w podobny sposób czarny i biały, pozbawiony smaku, niechętny jego obecności. To uczucie, podskórny marazm, odrętwienie zmysłów - zaprowadziły go chóralnie na chodnik i wtedy przejrzał na oczy.
To znaczy. Nie do końca przejrzał. Wtedy zobaczył ją.
To że zaniedbał młodziutką Rowle, nie podlegało wątpliwości.
Momentalnie wyrzuty sumienia zacisnęły się żelazną obręczą na wypełnionym pustką żołądku. Już miał podejść, już podnosił rękę, już miał powiedzieć cokolwiek, głowa w panice układały słowa przeprosin, które byłyby szczere, a jednocześnie nie sprawiłyby że rozpoznawalny z pierwszych stron gazet urzędnik zapadłby się w psychicznej katatonii na środku ulicy.
Jej wzrok jednak nakłonił go do tego, żeby się rozejrzeć. Żeby zobaczyć to co umykało mu przez cały ten czas.
Nie byli w Londynie. Nie byli w swoim Londynie.
Krew niemal mu zamarła gdy zdał sobie sprawę z tego gdzie wylądował.
Lustrzane królestwo. Czy to było w ogóle możliwe? Napisy jasno wskazywały, że kierunki w tej równoległej rzeczywistości podlegały prawom odbicia.
W kilku sprężystych krokach dotarł do Mony i położył dłonie na jej ramionach, w stalowych oczach zalśniła troska. Nim zdążył cokolwiek powiedzieć, przyciągnął dziewczę do siebie. Może to wystarczy na przeprosiny? Może zapomni mu to, że zdawało się on o niej od czasu spalonej zapomniał? Ale... tyle się działo. Tyle słów przelewało przez jego otumanioną insomnią głowę... Somnia, insomnia... zabawne, a szukał jakiegoś dobrego dla siebie pseudonimu.
Nie było mu jednak teraz do śmiechu, nie było ani trochę, a głód o którym jeszcze sobie nie przypomniał, skutecznie mieszał mu w głowie sprawiając tylko, że wszystko jeszcze bardziej zdawało się przerażające Odpychające. Surrealistyczne.
- Musimy jak najszybciej znaleźć wyjście. Wiem co zrobić w Kairze, ale tutaj... wątpię aby gdzieś znajdował się targ. - wymamrotał w jej loki, bojąc się, że nie zrozumie powagi sytuacji, w swojej ciekawskiej i upartej naturze, będzie chciała tracić ich cenny czas na eksplorację tego dziwaczngo miejsca, łudząco podobnego do afrykańskiej klątwy, którą padł ofiarą z Jasperem ledwie przed chwilą.