• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Śmiertelnego Nokturnu Biały Wiwern [18 kwietnia 1972] Nie żyjesz za to, że nie jesteś martwy | Fergus & Sauriel

[18 kwietnia 1972] Nie żyjesz za to, że nie jesteś martwy | Fergus & Sauriel
"Toby"
There's a starman waiting in the sky
He'd like to come and meet us
Fergus jest dość wysoki, bo mierzy metr osiemdziesiąt wzrostu, a do tego dość chudy. Patrząc na niego, ma się wrażenie, że może się złamać na pół. Ma długie, wiecznie rozczochrane włosy, które związuje, kiedy musi się skupić lub nad czymś pracuje i brązowe oczy w odcieniu czekolady. Zazwyczaj jest dosyć nerwowy i intensywnie gestykuluje, kiedy mówi. Jest leworęczny.

Fergus Ollivander
#21
04.01.2023, 18:03  ✶  
Łatwo było zapomnieć, dlatego też Fergusowi wypadało to z głowy. Nie widział na co dzień lwów, tygrysów czy panter, właściwie to nigdy nie miał okazji ujrzenia ich na żywo, a jedynie na fotografiach i ilustracjach, czasami obrazach umiejscowionych w różnych miejscach czarodziejskiego świata. Koty, z którymi miał do czynienia, były przyjemne w obyciu i rozleniwione, czasami potrafiły podrapać. No i był Sauriel, dachowiec, którego ciężko było wyczuć, a mimo to zdołał go oswoić. Kiedy i w jaki sposób, nie mógł tego wiedzieć. Tak wyszło; proces, który dokonał się sam i zachował swoje efekty po dziś dzień. Tylko że kiedy coś oswajasz, musisz być za to odpowiedzialny, troszczyć się i dbać, a Fergus swoje obowiązki zrzucił z barków w chwili, gdy jego umysł uznał śmierć Rookwooda. To, że wciąż stąpał po tej ziemi zmieniało postać rzeczy, ale chyba odbierało mu prawo posiadania jakiegokolwiek wpływu na jego życie.
- Czasami tak – przyznał szczerze, nie spuszczając wzroku z Sauriela. – Ciężko wyczuć, czy zamierzasz skoczyć mi do gardła, czy na mnie nabeczeć. Zresztą chimera to też kot, skoro tak się przy tym upierasz, przynajmniej częściowo.
Starał się zapomnieć o tym, że składała się też z węża. Całkowicie wyrzucił ten fakt z głowy, darując sobie łuski i syczenie, na myśl o których mógłby się tylko wzdrygnąć i zblednąć. Dlaczego tyle groźnych, magicznych stworzeń miało z nimi tak wiele wspólnego? Gorgony, bazyliszki, chimery, nawet smoki. Ciekawe, czy gdyby postawić tę pierwszą przed legendarnym, przerośniętym wężem Slytherina, nawzajem przemieniliby się w kamień? Byłby to marmur, czy zwykły żwir, który rozsypałby się z dotykiem palca? Gdyby miał wybór, chyba wolałby się przeformować w złoto, ale znalezienie Midasa graniczyło z większym cudem, niż starcie z Meduzą.
- Po prostu nie lubisz się dzielić – prychnął, śmiejąc się pod nosem. Czy nie o to właśnie chodziło w terytorialności? Ze wszystkich zwierząt na świecie… Hm, Fergus nie wiedziałby, co dla siebie wybrać. Nic mu tak do końca nie pasowało, nawet jego forma patronusa, choć pewnie ktoś mądrzejszy by powiedział, że to ucieleśnienie jego duszy. Mędrcy lubili wymyślać całe historie i mitologie, by coś prostego w działaniu stało się skomplikowane. Tak się łatwiej kierowało ludźmi.
Chciał widzieć w tym zmęczonym życiem Saurielu swojego dawnego przyjaciela i czasami nawet docierały do niego przebłyski. Podświadomość podpowiadała mu jednak, że nie powinien tak łatwo ufać zmysłom, choć wszystkie gesty, mimika twarzy, nawet słowa i wspomnienia się zgadzały. Kogoś zdrowo pogrzało, gdy pisał w podręczniku, że wampir zyskiwał nową osobowość, stając się krwiożerczą bestią. Nie zyskiwał, po prostu zdawał się odczuwać wszystko zupełnie inaczej, jakby bardziej. Tak przynajmniej na ten moment widział to Ollivander. Odczuwał wrażenie, że zaczynał ufać bardziej Rookwoodowi niż swojemu własnemu osądowi, skoro miał totalny mętlik w głowie, podburzony do tego alkoholem, nawet jeśli niewielką jego ilością.
Czuł, jak brunet się spina, mając ochotę zabrać dłoń i odsunąć się, ale utrzymał kontakt, zarówno ten, jak i wzrokowy. I chyba to pomogło, przynajmniej na moment.
Z jego ust wydobyło się parsknięcie, które chyba miało być śmiechem, ale wkradło się w to coś, co go wzbraniało. Rzeczywiście, Sauriel obiecał mu oddać. A nie miał ochoty stracić kilku zębów w momencie, gdy jedynie planował przewietrzyć głowę, a skończyć pod Wiwerną z dawnym przyjacielem. Mimo to zsunął się trochę ze swojego krzesła, kopiąc w nogę tego, na którym siedział Rookwood. Nie wierzył w to, że uda mu się je przewrócić, nie miał tyle siły. Co najwyżej trochę przesunąć, ewentualnie tylko zirytować drugiego mężczyznę. Nie uderzył go, walnął w przedmiot, głupie rozwiązanie, które miało sens tylko w jego głowie i chyba zbytnio nadinterpretował.
Ze wszystkich określeń Sauriela piękny irytowało go najbardziej. Nie chciał być piękny, to oznaczało bycie słabym.
- Nie wiem – odpowiedział szybko, upijając kolejny łyk ze szklanki. Dawało mu to chwilę do namysłu. – Pojebany? Owszem. Charyzmatyczny? Chciałbyś. To, że dużo gadasz, nie oznacza jeszcze charyzmy – mówił dalej, chyba tylko po to, żeby go zirytować, bo akurat tej ostatniej cechy Rookwoodowi odmówić się nie dało. – Chamski? W każdym calu. Ale wiesz, o co mi chodziło tak naprawdę, Sauriel? Czemu jesteś taki… wyzywający? Konfrontacyjny? Nie wiem, jak to ująć.
Wzruszył ramionami, żałując, że w ogóle poruszył ten temat. Czemu tak bardzo zaczepiasz, jakbyś szukał pretekstu, żeby ktoś z tobą skończył, co, Sauriel?
Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#22
05.01.2023, 10:39  ✶  
Fergus Ollivander.
Gdyby Sauriel został zapytany kim jest Fergus Ollivander odpowiedziałby: na pewno nie twórcą różdżek. Lecz gdyby dostał zadanie, by opisać Fergusa, nie wiedziałby, co powiedzieć. To znaczy, wiedziałby. Powiedziałby: Fergus jest człowiekiem. Brzmi banalnie, co? Właśnie dlatego by tych słów nie wypowiedział. W jego głowie były sakramentem. Skaryfikacją najważniejszej części tego świata, tej ziemi. Ale osoby, które stąpały po tym świecie niekoniecznie wiedziały, jak cennym darem zostały obdarzone. I jak wiele niektórzy by oddali, żeby znów móc oddychać i cieszyć się ciepłem słońca. Tak to już było, że najbardziej tęsknisz za tym, czego mieć nie możesz. Że doceniasz to, co straciłeś, dopiero po samej stracie. Sauriel też docenił o wiele mocniej Fergusa, kiedy go przy nim nie było. Odpowiedzialność i wina nie były tutaj jego - Fergus nie miał żadnego wpływu na podjętą decyzję. Może mógł zrobić więcej? W końcu ludzkie to, by szukać swoich błędów i uczyć się na nich. Gdyby zacząć grzebać faktycznie mógł się zacząć zadręczać wątpliwościami i pytaniami. Dobrze zrobiłem, że go uśmierciłem? Dobrze zrobiłem, że nie próbowałem szukać bardziej? Ponoć dla chcącego nic trudnego. Ale Sauriel wiedział, że tutaj nie było nic lepiej do zrobienia i być może musiał to udowodnić temu mężczyźnie. Z tym, że jeszcze nie zdawał sobie sprawy, co dzieje się w głowie Pięknego.
Więc? Jak opisałby Fergusa? Tak, żeby ktoś inny był w stanie zrozumieć, jak na niego spoglądał i co o nim myślał? Nie wiedział. Nie było odpowiednich słów do tego opisu, język wydawał się zbyt ubogi. Może musiałby nauczyć się elfickiego z dzieł Tolkiena, który był ponoć tak bogatym językiem. A może wystarczyło usiąść i... napisać o nim piosenkę. Ułożyć palce na strunach i pozwolić, żeby ten opis był najdokładniejszym opisem o świecie.
By opowiedzieć całą historię Fergusa Ollivandera.
- Też mi to przyszło do głowy. - Prychnął, uspokojony i... w lepszym humorze. Uspokojony po swoim krótkim wybuchu jego gestem i na nowo rozweselony poczuciem humoru towarzysza. Tego, który starał się ignorować strach, a Sauriel starał się ignorować, że on się boi. W takim układzie ignorancji tworzyło się kółeczko wzajemnego uwielbienia, dzięki któremu można było pić z myślą, że przecież nic złego się nie wydarzy. A picie w spokoju to bardzo ważny element człowieczeństwa. - Jesteśmy kwita. Znam cię tyle lat, a nigdy nie wiem, czym zaraz pierdolniesz. - Jakie dziwne pytanie znowu wpadnie mu do głowy? Co znowu wymyśli? Albo kogo będzie chciał bić i wymachiwać swoimi piąstkami? Był uroczy, absolutnie uroczy, ale Sauriel jeszcze nie miał na tyle złośliwego nastroju, żeby mu to powiedzieć. Tak, złośliwość była tu potrzebna. I nadstawienie policzka, żeby Fergus mógł odreagować, że go "obrażają".
- Ooo, powiedział święty Mikołaj. - Pomachała nawet głową na boki w swoim pfyfaniu na to, że "nie lubi się dzielić". Nie lubił? Chyba się nad tym nie zastanawiał. Jeśli nie lubił się dzielić to skąd poczucie, że rozdał wszystko, co miał? - Oddaj swojego ostatniego winyla, jeśli ty się lubisz dzielić. - Pewnie, że tego nie oczekiwał, po prostu go zaczepiał. Tak, całkowicie w starym stylu. I teraz to nawet Sauriel pomyślał, że rzeczywiście jest jak dawniej. Nawet jeśli nie mogą wrócić do tamtych lat i tak wiele się zmieniło, to wychodziło nagle, że na powrót mieli siebie. A może to było jedno spotkanie z bardzo niewielu, jakich przyjdzie im doświadczyć w przyszłości..?
Zamiast się gniewać, posłał w kierunku Fergusa rasowego smirka, za ten tekst, że "nie jest charyzmatyczny". Albo raczej sugestię. Sauriel uwielbiał wyolbrzymiać swoje wady i rzucać nimi ludziom w twarz, ale co do niektórych rzeczy był na tyle pewny siebie, że aż arogancki. Zdawał sobie sprawę od wielu lat, jak oddziałuje na ludzi i nie strugał głupa, że jest inaczej. Że tego nie zauważa. W końcu był naprawdę bystrym i uważnym obserwatorem.
- Moją filozofią życia jest to, że mogę umrzeć w każdej chwili. To, że jeszcze nie umarłem, tworzy moją tragedię. - Wciąż się uśmiechają uniósł szklanicę whisky, dopił i polał im kolejną. Kiedy jesteś już martwy niewiele rzeczy cię interesuje, którymi przejmują się żywi. Nie obchodzi cię przetrwanie. Nie jest ci nigdy za zimno czy za ciepło. Nie musisz kupować jedzenia czy dbać o dostęp do wody. Nie obchodzi cię światło - hej, jesteś kreaturą nocy. Nie martwisz się o to, czy złapiesz grypę ani tym, czy przypadkowa Avada Kedavra powali cię na mrocznej uliczce. Więc tak - charakter naprawdę się zmieniał po zwampirzeniu, choć ta zmiana zależała od tego, kim byłeś, nim cię zmienili. Sauriel był kiedyś mocno wrażliwym gościem. I chyba tylko to sprawiło, że nie zamienił się w bestię, a bestie i potwora w sobie widział. - Jest UKONTENTOWANY tym spotkaniem. Więc Fergus - za nas. I żeby ci przyszłość w dzieci obrodziła i żebym mógł być ich chrzestnym. - Były głupie i głupsze toasty oraz te, które miały powkurwiać.
Dobrze wiemy, jakim toastem był ten.
Whisky polała się w sporych ilościach. Na tyle sporych, że Fergus niedomagał i w końcu zległ słodziutko na ramieniu Sauriela, jak taki słodki, pluszowy miś. Tylko zbyt kościsty, żeby go tulić. Sauriel odprowadził go (zaniósł) do jego domu, cucąc go po drodze, żeby ten chociaż był w stanie dotrzeć do własnego łóżka.
A potem, jak Edward Elric, obserwował go przez okno jak spał.

Koniec sesji


[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Fergus Ollivander (7060), Sauriel Rookwood (9530)


Strony (3): « Wstecz 1 2 3


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa