• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
1 2 3 4 5 … 9 Dalej »
[Spalona Noc,8 IX, Morpheus, Hannibal & Guinevere] When does a candle become a blaze?

[Spalona Noc,8 IX, Morpheus, Hannibal & Guinevere] When does a candle become a blaze?
lover, not a fighter
175 cm wzrostu (na scenie wydawał się wyższy!) Pełna emocji twarz. Ciemne oczy i włosy, które zwykle pozostają w nieładzie. Goli się na gładko. Szczupły, ale umięśniony - zawodowy tancerz. Strój modny wśród mugolskiej młodzieży, czasami zgoła ekstrawagancki.

Hannibal Selwyn
#11
18.06.2025, 16:46  ✶  
Hannibal właśnie dowiedział się, co jest na drugim miejscu jego prywatnej listy rzeczy, których nie chciał nigdy oglądać tryskających krwią. Nie miał jednak czasu kontemplować tej wiedzy, trącony w nogę przez oglądającą się na niego Ginny. Wepchnął różdżkę do kieszeni i kiwnął głową, nawet trochę wdzięczny za zadanie, które pozwoliło mu odwrócić się od efektów swojej żałosnej porażki.

Za jego plecami ktoś z głuchym łupnięciem poślizgnął się na krwi. Hannibal szczycił się tym, że mało co jest w stanie wywołać jego rumieniec, ale teraz poczuł na policzkach uderzenie gorąca.

Posłusznie przyklęknął obok rannej, koncentrując się na jej twarzy i unikając patrzenia na zranioną nogę. Zarzucił sobie jej ramiona na szyję.
- Proszę mocno trzymać! - rozkazał i dla wzmocnienia przekazu przycisnął je przez chwilę. Następnie podłożył ręce pod plecy i kolana kobiety i - ze stęknięciem, bo jednak pani zamiast wesprzeć się na nim, zwisła, jak worek kartofli - dźwignął się z chodnika. Skrzywił się, czując, jak przyciskany do piersi ciężar ociera się o poparzone miejsca, ale ruszył w stronę wskazaną przez Guinevere. Uspokajanie pacjentki pozostawił uzdrowicielce, tylko raz karcąc łagodnie tę pierwszą, kiedy próbowała się zwinąć w paroksyzmie bólu, niemal wytrącając go z równowagi. Trzymał ją jednak w żelaznym uścisku i udało mu się nawet w miarę łagodnie opuścić kobietę we wskazanym przez Ginny miejscu.

Ignorował krzyki paniki dokoła. Odwrócił się, żeby sprawdzić, czy może coś jeszcze zrobić i zobaczył, jak Morpheus pomaga drugiej ofierze wybuchu. Stąpali chwiejnie, z trudem łapiąc równowagę na śliskim od posoki gruncie. Hannibal przewrócił oczami. Ja chrzanię, przecież każdy się może pomylić!

Mógłby spróbować jeszcze raz, spłukać tę przeklętą ciecz, może zgasić pożar - ale myśl o kolejnej potencjalnej porażce paraliżowała go. Zamiast tego zwrócił się z powrotem do kobiet obok siebie.

- Co mogę zrobić, żeby pomóc? Tylko błagam, nie każ mi wyciągać różdżki!
Róża Pustyni
Wszystkie przyzwoite przepowiednie są do rymu.
Ginevra rzuca się w oczy. To szczupła i dość wysoka kobieta, sięgająca 177 cm. Ma owalną twarz, opaloną skórę i jasnobrązowe oczy; włosy długie do pasa, ciemnobrązowe, proste i grube. Ubiera się raczej schludnie niż byle jak. Jej usta często zdobi psotliwy uśmieszek. Mówi z akcentem, słychać, że nie jest z Anglii.

Guinevere McGonagall
#12
20.06.2025, 14:50  ✶  

W takich wypadkach liczył się czas, bo to z nim się ścigano i on był największym przeciwnikiem. To, że piekarnia wybuchła właściwie na ich oczach było tak nieszczęściem, jak i szczęściem dla ofiar, które mogły dostać pomoc najszybciej jak tylko się dało. Być może jeszcze większym szczęściem była obecność wykwalifikowanego magimedyka, który udał się do Londynu, wiedząc dokładnie, co może tutaj zastać – ze swoimi zapasami medycznymi, których nie zdążyła jeszcze uszczuplić, ale noc była jeszcze młoda i kto wie, co przyniesie później…

Było nerwowo i była spięta, ale liczyła na to, że im szybciej zajmie się ranną kobietą, tym lepiej dla niej. Magia potrafiła odtworzyć złamane kości, a nawet ich brak, magimedycy potrafili przyszyć urwane kończyny tak, by te działały, potrafili pozbyć się wielu blizn – no wiedziała że i z hakiem w nodze sobie poradzi, problem było tylko to, że był to środek ulicy. Ale było już ciemno i chociaż ogień i inne światła rozświetlały ten mrok, to widoczność wcale nie była dobra – i to również miało swoje dobre i złe strony. Koci wzrok bardzo się tutaj przydawał.

Zebrała swoje rzeczy, gdy Hannibal wziął na ręce tę biedną kobietę i ruszyła za nimi, pokazując dokładnie, gdzie ją ułożyć. Sama uklęknęła na kamieniu, ściągnęła pasek swojej skrzynki z narzędziami i medycznymi specyfikami, i otworzyła ją, szukając fiolek eliksirów, które będą jej teraz potrzebne. Znieczulający, uzupełniający krew… Podłożyła złożoną chustę pod głowę kobiety i z wprawą odkorkowała fiolki, chcąc podać rannej.

– Proszę zamknąć oczy – poleciła jeszcze, i zaczęła sobie przygotowywać bandaże i inne narzędzia, by zaraz nie musieć ich szukać, akurat czekając, aż podane jej specyfiki zaczną działać.

– Możesz pilnować, żeby nikt na nas nie wpadł, albo żeby nie podchodzili i mi nie przeszkadzali – powiedziała jeszcze do Hannibala, obawiając się, że co ciekawsi będą się chcieli tutaj kręcić, a było to niewskazane. W normalnych warunkach byłaby przynajmniej w jakimś pomieszczeniu, gdzie można zapewnić prywatność ofierze i uzdrowicielowi, ale to nie był luksus, na który było ich teraz stać. Nie w taką noc, nie w takich warunkach.

Robiła więc co mogła, by z pierwszej kolejności wyciągnąć hak i nie naruszyć bardziej wszystkich tkanek i innych w nodze kobiety. Potem, by zaatakować krwawienie, wspomagając się eliksirami, które miała jeszcze ze sobą dostępne. Później… Cóż, musiała zszyć jej te rany.


// Przewagi: Animagia, Chimera, Leczenie
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#13
20.06.2025, 23:54  ✶  

Morpheus, w emocjach, nie mógł powstrzymać skrzywienia na widok operacji, jakie wykonywała na swojej polowej pacjentce Ginny. Może były to zbyt wrażliwe zmysły, wystawiane na próbę, ale miał wrażenie, że dźwięk metalu wyciąganego z mięsa w nodze był słyszalny na całej ulicy, mokry, mlaszczący, dziwny. Zdecydowanie nienaturalny. I krew, ta świeża barwa, taka żywa, a jednocześnie odbierająca życie. Zaczął patrzeć gdzieś indziej, zwłaszcza, jak poczuł, że poparzona koleżanka bardziej uwiesza się na nim i wydaje z siebie mocno niepokojące odgłosy.

— Może przesuniemy się, lepiej, żeby nie...

Raczej nie był to promień trzeciego oka, ale kto wie, bo Morpheus ledwie zdążył popchnąć kobietę bliżej muru, a ta już się o niego opierała, oddając zawartość żołądka z daleka od otwartej rany swojej współpracownicy. Jeśli była jedna rzecz na świecie, którą kochali bogowie, była to tragedia, z płonącymi skrzydłami i bohaterami, którzy upadają na kolana. Może właśnie dlatego nikt już nie odpowiadał na jego modlitwy. Niczym oglądający pchli cyrk, bogowie zasiadali w przeklętych chmurach płonącego Londynu; w końcu prastare rzeczy mają przedziwne pragnienia.

Pilnował kobiety i, tak samo jak Hannibal, przerywał strumień ludzi, tych, którzy zamiast uciekać, zatrzymywali się i gapili, jak sroka w gnat. W tym przypadku całkiem dosłownie, bo mógł się założyć o swoją ulubioną talię kart, że tam gdzieś było widać biel kości pomiędzy krwią i mięśniami. O tym też nie chciał myśleć, ale zgodnie z zasadami natrętnych wyobrażeń, właśnie to utkwiło mu w mózgu.

— Ma się pani gdzie teleportować? — zapytał, gdy przestała wymiotować, a ona pokręciła głową. — Pójdziemy do Nory Nory, tam zorganizujemy pomoc, żeby mogła się pani transportować do św. Munga, dobrze? Koleżanka później dołączy...

Zasalutował Ginnie i Hannibalowi dłonią. Morpheus znał się dość dobrze na sztuce ucieczki, tego wymagała jego praca i wiedział doskonale, że wszelkie urazy powodują znaczące podwyższenie ryzyka rozszczepienia podczas teleportacji, nie zamierzał więc pozostawić nerwowej kobiety samej sobie. Jeszcze wpadłaby na jakiś kretyński pomysł.

— Proszę się nie dać zabić, do zobaczenia po drugiej stronie Końca Świata — uśmiechnął się smutno do dwójki tymczasowych kompanów niedoli i poprowadził młódkę do przybytku należącego do najsłodszej czarownicy Wielkiej Brytanii, aby podzielić się informacjami, dowiedzieć czegokolwiek o kimkolwiek.

Czuł, jak przerażenie wnika mu ciemnymi palcami pod skórę, nawet jeżeli ukrywał je w pozornej nonszalancji.


Postać opuszcza sesję


And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
lover, not a fighter
175 cm wzrostu (na scenie wydawał się wyższy!) Pełna emocji twarz. Ciemne oczy i włosy, które zwykle pozostają w nieładzie. Goli się na gładko. Szczupły, ale umięśniony - zawodowy tancerz. Strój modny wśród mugolskiej młodzieży, czasami zgoła ekstrawagancki.

Hannibal Selwyn
#14
21.06.2025, 11:48  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 29.06.2025, 00:00 przez Hannibal Selwyn.)  
Pilnować, żeby nikt nie przeszkadzał - tyle mógł zrobić. Wstał. Odwrócił wzrok od makabrycznej akcji ratunkowej odbywającej się u jego stóp. Faktycznie, jakichś dwóch przechodniów już zatrzymało się, widząc, co się dzieje, a trzecia kobieta właśnie się zbliżała, ewidentnie mając ochotę do nich dołączyć.
- Proszę się rozejść, uzdrowicielka potrzebuje spokoju, a poszkodowana powietrza! - przybrał swój najbardziej autorytatywny ton, próbując pozbyć się gapiów.

Charyzma - próba skłonienia gapiów żeby sobie poszli
Rzut Z 1d100 - 24
Akcja nieudana

- Hej, to on! To ty wyczarowałeś tę sikawkę krwi! - jakiś kolejny młody czarodziej z kolczykiem w nosie i irokezem, patrzył na Hannibala, jak dziecko na choinkę w Yule - To było zajebiste, metal as fuck! - zachwycał się, a Hannibal miał ochotę zakląć albo się rozpłakać, albo po prostu wskoczyć w te płomienie. Jakaś czarownica w średnim wieku patrzyła na niego surowo.
- To jest ten młody Selwyn? Zawsze wiedziałam, że zachowuje się pan wysoce niestosownie!
- Dokładnie! Już nigdy nie puszczę córki na pana przedstawienie!
Wokół zaczął gromadzić się niewielki tłumek, a Hannibal przez chwilę poczuł się osaczony. Postąpił krok w tył, całkowicie przypadkiem oddalając się od Ginny I jej pacjentki, dostrzegł je kątem oka i nagle spłynęła na niego inspiracją.

- Szanowni państwo, to nie tak! Wszystko mogę wytłumaczyć! - wyjąkał, udając zakłopotanego, co tylko dolało oliwy do ognia świętego oburzenia kobiet.
- Ten bananowy dzieciak ma w dupie to, że ludzie tracą dobytek życia!
- Jak nie chcesz tracić dobytku, to trzeba było zostać z mugolami, gdzie twoje miejsce, szlamo!

Gapie kłócili się między sobą, ktoś stanął w obronie Hannibala-skandalisty, a ktoś inny głośno obrażał wszystkich czarodziejów czystej krwi do siódmego pokolenia wstecz. Sam aktor niepostrzeżenie odsunął się jeszcze trochę, odciągając rozgorączkowaną grupkę od pracującej uzdrowicielki.
- Bananowy dzieciak? Do teatru przyjęto mnie ze względu na talent! - zawołał z emfazą.

Wyczekał chwili, gdy awantura zdawała się kręcić sama i, trochę obawiając się, że może dojść do rękoczynów, ukradkiem wysunął się spomiędzy ludzi. Być może nie był to spokój, jaki powinien panować na sali operacyjnej, ale przynajmniej w powstałej pyskówce nikt już nie zwracał uwagi na Guinevere.


Odgrywam: Popularny, Występy
Róża Pustyni
Wszystkie przyzwoite przepowiednie są do rymu.
Ginevra rzuca się w oczy. To szczupła i dość wysoka kobieta, sięgająca 177 cm. Ma owalną twarz, opaloną skórę i jasnobrązowe oczy; włosy długie do pasa, ciemnobrązowe, proste i grube. Ubiera się raczej schludnie niż byle jak. Jej usta często zdobi psotliwy uśmieszek. Mówi z akcentem, słychać, że nie jest z Anglii.

Guinevere McGonagall
#15
21.06.2025, 14:20  ✶  

Doskonale wiedziała jak to wszystko wygląda. Sama była przyzwyczajona, to nie pierwsza noga, którą ratowała, a w prawdę mówiąc, w ciągu ostatniego tygodnia to już druga, ale dla normalnych ludzi to nie mógł być przyjemny widok. Na kursach magimedycznych, gdy grupa pierwszy raz była dopuszczona do operacji na człowieku, nie raz i nie dwa jeden z drugim mdleli, albo zbierało się na wymioty i to było absolutnie normalne, właśnie dlatego poprosiła Hannibala, by odciągnął od nich ludzi, bo spodziewała się właśnie, że części zrobi się niedobrze, ktoś może zemdleć i upaść, rozbić sobie głowę i nowe nieszczęście gotowe. Gdyby miała więcej czasu… gdyby wszystko wokół nie płonęło, to ta sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej. Musiała jednak działać na tym, co miała.

Gdzieś na peryferiach świadomości zarejestrowała, że Morpheus odprowadził na bok drugą z rannych w wybuchu kobiet, że było jej niedobrze. Kątem oka dostrzegła jego pożegnanie i potem wypowiedziane słowa, na które zdobyła się jedynie na kiwnięcie głową, w pełni skupiona na kobiecie, która drżała z nerwów. Posłusznie jednak leżała z zamkniętymi oczami, nawet położyła sobie przedramiona na twarzy, byle tylko nie otworzyć powiek.

Słyszała też tę grupkę gapiów, która się zaczynała zbierać, na szczęście, cokolwiek Hannibal zrobił, ci skupili się zaraz na nim, a nie na rannej kobiecie i uzdrowicielce, która robiła co mogła, by uratować jej życie i nogę, dokładnie w tej kolejności.

Nawet nie potrafiła powiedzieć, kiedy zostały względnie same, a McGonagall starała się pracować najszybciej jak umiała. Po wszystkim podała kobiecie jeszcze jeden eliksir, na wzmocnienie, a później pomogła jej wstać, uczulając, by na razie oszczędzała nogę, zanim się wszystko zagoi. Powiedziała jej, że powinna przez kilka dni leżeć i tak dalej… Na szczęście za chwilę znalazł się ktoś, mieszkający tu po sąsiedzku z piekarnią, kto kojarzył panią Evangeline i zobowiązał się ją zabrać do Munga, do koleżanki, gdzie transport obiecał tamtej Morpheus.

Ginny miała nadzieję, że zostawia kobietę w dobrych rękach. Sama obróciła się kilka razy, nie mogąc nigdzie znaleźć Hannibala, a ostatecznie… ruszyła przed siebie.

Widząc skalę zniszczeń i ofiar – miała tu jeszcze trochę do zrobienia.


Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Guinevere McGonagall (2241), Morpheus Longbottom (2016), Hannibal Selwyn (1821)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa