• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
1 2 3 4 5 … 9 Dalej »
Jesień 1972, 9 września - Spalona Noc // Faza Tokio Drift

Jesień 1972, 9 września - Spalona Noc // Faza Tokio Drift
Czarodziejska legenda
O! from what power hast thou this powerful might,
With insufficiency my heart to sway?
Przed dwoma tysiącami lat niewielkie irlandzkie miasteczko Waterford spłynęło krwią okrutnego męża i bezdusznego ojca kobiety, która zbyt wiele wycierpiała z ich rąk. Upiorzyca gnana nienawiścią i pragnieniem zemsty, przez lata dotkliwie karała wiarołomnych kochanków i mężów, aż zasnęła w swym rodzinnym grobowcu. Mieszkańcy co roku w rocznicę jej zgonu kładą na ciężkiej marmurowej płycie krypty rytualny kamień, który ma zapewnić im bezpieczeństwo. Ze szczątkowych zapisków etnologów i lokalnych pieśni, można wywnioskować, że kobieta była użytkowniczką magii. Czy znajdzie się śmiałek, który zdecyduje się zdjąć kamień i pocałunkiem obudzić bladolicą śniącą o ustach czerwonych jak krew?

Dearg Dur
#11
24.06.2025, 14:17  ✶  
Krew wrzała w czarownicy, wściekłość mieszała się z odrętwieniem marzącego o odrobinie snu umysłu. To nie było już zależne od niej, ciało miało swoje ograniczenia i akurat dziś w chwili próby postanowiło jej zastrajkować kolejny raz...

Szła gnana swoim porywczym charakterem i zdecydowała się cisnąć za siebie kulę ognia. Zaklęcie ani myślało opuścić jej kapryśną różdżkę, pozostawiając w ustach wiedźmy suchy posmak porażki. Co więcej: gwałtowny ruch celowania w budynek zachwiał ciałem i sprowadził ją do parteru - noga natrafiła na wyrwę w bruku i Bellatrix wywróciła się tak niefortunnie, że bardzo boleśnie słutkła sobie biodro, zdarła skórę z łokcia, przy okazji brudząc i dziurawiąc śmierciożerczą szatę w miejscach zderzenia z podłożem.

Ktoś musiał ucierpieć przez to, że się zdenerwowała i wyglądało na to, że była to ona sama.

Mistrz Gry opuszcza sesje
your new trauma
unbothered. moisturized. happy. on diagon alley, killing innocent people. focused. flourishing.
Ścigany przez prawo, lecz nie każdy czarodziej od razu skojarzy jego twarz. Błękit intrygująco pięknych oczu, tak jasny jak wiosenne niebo, zdaje się skrywać pod sobą coś innego - ciemność, jakiej nie da się uchwycić słowami. Jego postura, choć nie wykazuje nadmiernego umięśnienia, emanuje przekonaniem o własnej wyższości. Niezbyt wysoki (mierzy 175 centymetrów wzrostu), ale z pewnym nieuchwytnym urokiem, nosi ze sobą aurę tajemniczości, której źródło ukryte jest w zakamarkach przeżartej melancholią duszy. To, co sprawia, że spojrzenia przylgną do niego jak dźwięki do ciszy, to nie tylko atrakcyjność zewnętrzna, ale coś w nim, co przyciąga i odpycha jednocześnie. Nie jest stary, ale jego oblicze nosi na sobie wyraźny ciężar czasu.

Umbriel Degenhardt
#12
24.06.2025, 15:58  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.06.2025, 15:59 przez Umbriel Degenhardt.)  
Sytuacja, której był świadkiem, wprawiła Degenhardta w głęboką konsternację. Black faktycznie zachowywała się jak idiotka, muzyk jednak skłamałby gdyby powiedział, że ta noc obyła się bez potknięć z jego strony. Co więc sprawiało, że ona dostała w twarz, a on po tej nocy dostanie wypłatę? Patriarchat nieodłącznie kojarzył mu się z mugolami – jego znamiona nie sięgały świata czarodziejów, w którym to kobiety były zdolne do zajęcia dokładnie tych pozycji, jakie chciały. Słabość? Nie miał Bellatrix za słabą. Miał ją za zbyt młodą, żeby w ogóle oceniać jej zdolności magiczne głębiej niż „potrafi dobrze czarować jak na to, że wygląda, jakby dopiero co skończyła tę ich szkołę w Szkocji”, bo w tej szkole w Szkocji nikt ich z jego wiedzy walki nie uczył. Zajęcia obrony przed ciemnymi siłami, jedyny przedmiot, jaki mógłby uznać za ofensywny, usiany był teoretyzowaniem, a nie tak jak w Durmstrangu – budowaniem siły charakteru.

Ocenił więc, że Black nieszczególnie dobrze radziła sobie ze stresem (ciężko było wyobrazić sobie większy obciach niż upadek po próbie zrujnowania jakiegoś budynku), a Louvain... to też był stres, czy zwyczajnie zły człowiek na złym miejscu? Bo Degenhardtowi wydawało się, że dla Bellatrix to nie będzie lekcja, po której się ugnie – wręcz przeciwnie – będzie spoglądała na osobę ponad nim z większym oddaniem i pogardą dla każdego, kto zechciał sprzeciwić się Jego słowu i ukarać Jego wykonawców. W tej drabince inny Śmierciożerca nie znaczył wiele... Wybiegał myślami bardzo daleko, ale to przez to, że się sam jako młodzieniec odpalił jak lont od pojedynczej iskry buntu. Znał to uczucie. Jak każdy człowiek przekładał je na to, co widział wokół. Widział świat przez filtr doświadczeń, które go ukształtowały.

– A co to w ogóle jest? – Zadał nieco niezręczne pytanie jak na scenę sprzed chwili, ale zakopanie tego sześć stóp pod ziemią przynajmniej do zebrania wydawało mu się najlepszą opcją. – Było. – Poprawił się, kiedy dotarło do niego, że zamyślił się na kompletnie inny temat, a meritum tego wszystkiego stanowiła fiolka tocząca się teraz chuj wie gdzie, chociaż miała zapewne w jakiś sposób zadziałać na korzyść ataku. – W dokach to ja co najwyżej słuchałem szant, a nie skupiałem się na tym, co oni mają w tych flaszkach. – I szczerze mówiąc, zakładał tutaj oczywistą oczywistość, że polewali mu rum, tylko po drugim kieliszku przestał czuć smak.

Nie oczekiwał odpowiedzi teraz, właściwie to nie oczekiwał jej wcale. Na rękę mu była zmiana tematu, lub próba zaatakowania przebywających gdzieś w tle pracowników Ministerstwa. W ogóle by go nie poruszyło gdyby wątek Smoczej Oliwy zapadł się pod ziemię tak jak i ona sama, a wizyta Bellatrix w Docklands miała być nieśmiesznym żartem. Nie będzie przecież ganiał z różdżką swoje multi... Znaczy ekhm, będzie musiał po Emberfall solidnie odpocząć.

W każdym razie – kiedy Black robiła z siebie idiotkę, upadając na cztery litery, on skinął głową do Louvaina na znak, że owszem – był gotów podjęcia się kolejnego ataku. Prawdę mówiąc, nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Nazwanie Bellatrix idiotką we własnej głowie nagle okazało się głębokim błędem, bo prawdziwymi idiotami byli oni – ludzie, do których wystarczyło krzyknąć, aby popełnili karygodny, mogący kosztować ich wiele błąd. Ale z błędami bywało różnie – niektóre wciąż dało się naprawić, o niektórych dało się zapomnieć. Oni te sceny mieli zapamiętać na wieczność. Szaleństwo miało zapukać do ich drzwi i nie odchodzić tak długo, aż nie wpuszczą go do środka.

Już po chwili mogli poczuć w swojej głowie swędzenie.

I ta upiorna myśl – kolejny paskudny urok Degenhardta rozchodzący się po głowie jak zaraza. Z tym budynkiem już nic nie dało się zrobić. Uwięzieni tam ludzie byli skazani na śmierć, a im pozostało patrzeć. Patrzeć i nasłuchiwać krzyków i błagań o pomoc. Nie da się im pomóc, ten gruz jest niczym forteca nie do ruszenia... Trzask pękających desek, jęków i szlochów układał się rytm mający dudnić im w głowie jeszcze przez godziny, dni, miesiące... Niech wspomnienie tego błędu wiąże się z melodią, którą będą szaleńczo wystukiwać głową o ścianę w izolatce Lecznicy Dusz. Tam, gdzie jest ich miejsce, kiedy tylko Isobell będzie wolna.

Rzut 1d100+10 - 89 +10 = 99

Rzut na uroki ◉◉◉◉○ + 10 za odpowiednią przewagę - tworzenie dzieł sztuki (z dopasowaną do tego przewagą - muzyka). 31- słaby sukces, 41 - sukces.

I udało się. Już po chwili nucili niemal idealną melodię katastrofy, a on odwrócił się i ruszył w kierunku poszkodowanej Black.


they should be
t e r r i f i e d
of me
evil twink
Sup ladies? My name's Slim Shady
I'm the lead singer of Kromlech
Zimna cera i jeszcze chłodniejsze spojrzenie. Kruczoczarne włosy i onyksowe tęczówki bardzo wyraźnie kontrastują ze skórą bladą jak kreda. Buta oraz wyższość wylewa się z każdego gestu i słowa. Mierzy 187 centymetrów o szczupłej sylwetce, która coś jeszcze pamięta ze sportowych czasów. W godzinach pracy zawsze ubrany elegancko, zaczesany, a swoje tatuaże ukrywa pod zaklęciami transmutacji. Po godzinach najczęściej nosi się w skórzanych kurtkach i ciężkich butach.

Louvain Lestrange
#13
01.07.2025, 14:06  ✶  

To nie był odpowiedni czas na pozwalanie sobie na takie błędy. Słabe zaklęcia, lub takie które nawet nie trafiały do celu można było zrozumieć i pominąć, każdemu może się zdarzyć. Gdyby to była tylko jedna płonąca kula mniej, nikomu nie zrobiłoby to różnicy. Jednak na zmarnowanie tak istotnego składnika jakim była ta pieprzona Smocza Oliwa nie mógł nie mógł zareagować milczeniem. Czarny Pan nagradzał za wybitność, ale również karał za nielojalność i partactwo. Louvain nim nie był, więc ograniczył się do niewielkiej, choć nagłej reprymendy. Właściwie to Bellatrix niemalże od początku operacji nie potrafiła się pokazać ze swojej skutecznej strony, której do tej pory tej przypisywał. Skąd te nagłe pasmo porażek, które finalnie kosztowało go całą fiolkę destrukcji? Mógł tylko snuć domysły.

Próba zmanipulowania pracownikami ministerstwa okazała się być bardzo skuteczne. Nie protestowali w żaden sposób, zaniechali dotychczasowe działania o momentalnie zaczęli robić to co im paniczyk Lestrange nakazał. Aż miło było patrzeć jak w końcu ktoś go słucha i przy okazji robi swoją robotę tak jak należy. Drzwi zasypano, a w oknach nie było widać już płomieni zza zasłoną gruzu. Ktokolwiek teraz zdecydowałby się na ucieczkę musiałby skakać z wyższych pięter co groziłoby poważnym uszczerbkiem na zdrowiu. A kiedy jednostka do błyskawicznego reagowania wykonała swoją robotę, nie była już właściwie potrzebna. I w tym momencie idealnie pojawił się Briell z kolejnym bardzo udanym urokiem. Dostrzegł nagle pojawiający się obłęd w ich oczach. Drenaż psychiczny jaki im zafundował Degenerat aż przyprawiał o gęsią skórkę. Co doświadczenie to jednak doświadczenie. Zorientował się, że Black nie dołączyła do nich, więc rozejrzał się dookoła. To co zauważył jedynie upewniło go w przekonaniu, że w całą trójkę powinni być bardziej ostrożni, bo faktycznie może powinąć się im noga w najmniej przewidywalnym czasie.

Po wszystkim zszedł z głównej alejki gdzieś w cień, aby na nowo wejść w śmierciożercze szaty. Puścił Briella przodem w kierunku Bellatrix, sam jednak nie zamierzał tak gorączkowo nadchodzić jej z pomocą. Szczególnie, że napięcie między nimi wciąż było. Zamiast tego skupił się jeszcze na tym podpalonym budynku. Szkoda żeby spłonął tak samotnie, skora temperatura wewnątrz tylko rosła. Postanowił, że pomoże płomieniom przedostać się dalej. W tym celu machnął różdżką, chcąc oderwać kawałek płonącego dachu budynku i przenieść go na sąsiedni budynek, aby ogień zajął się też i nim. Do tego posłużył się zaklęciem translokacji. Po tej pojedynczej próbie ruszył w kierunku swojej grupy, mając jedynie nadzieje, że Trixi nie uszkodziła się w żaden poważny sposób.

 

translokacja, odrywam i przenoszę część płonącego dachu z jednego budynku na kolejny zamiarem podpalenia go
Rzut Z 1d100 - 11
Akcja nieudana


Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Umbriel Degenhardt (1631), Eutierria (7), Pan Losu (4), Louvain Lestrange (1259), Bellatrix Black (752), Paracelsus (696), Dearg Dur (133)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa