• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie Hogsmeade [07.04.1972 Cmentarz] Pachnące Chryzantemy w blasku zniczy | Cathal x Cynthia

[07.04.1972 Cmentarz] Pachnące Chryzantemy w blasku zniczy | Cathal x Cynthia
Czarodziej
“It was hotter than rage, and sharper than fear, and cut deeper than helplessness, all because I couldn’t get to you.”
Mieniące się srebrem, długie pasma włosów opadają Cynthii prosto na ramiona i ciągną się za połowę pleców, spod wachlarza czarnych rzęs spoglądają stalowoniebieskie, chłodne tęczówki. Jest średniego wzrostu o dość drobnej, smukłej budowie ciała. Wydaje się krucha i delikatna, głównie przez bladość skóry, pozbawiona siły fizycznej. Doskonale dostosowuje sposób mówienia oraz gesty pod towarzystwo, w którym aktualnie przebywa, sprawnie manipuluje za pomocą wyglądu. Jest niewinnie śliczna, a jednocześnie przeraźliwie kojarzy się z zimą.

Cynthia Flint
#11
17.05.2023, 21:17  ✶  
- Nie mogę się z Tobą zgodzić. Zawsze jest wybór, nie zawsze po prostu taki, jaki jesteśmy w stanie zaakceptować. - odpowiedziała ze spokojem, posyłając mu krótkie spojrzenie błękitnych tęczówek. To był jeden z trudniejszych tematów, zwłaszcza wśród znaczącej socjety magicznej. Niekiedy młodzi przedstawiciele rodów "nie mieli" zupełnie wyboru, a raczej nie byli w stanie poradzić sobie z myślą o płynących z tego, co mogli zrobić, konsekwencjach. Wydziedziczenie, odcięcie od rodziny, niekiedy nawet wizja śmierci, gdy któreś nazwiska przesadnie dbały o dobre imie. Trudno było właściwie oceniać to ogół, była to kwestia niewątpliwie indywidualna.
Syn miał jednak zawsze lepiej niż córka. Cynthia zdawała sobie sprawę, że gdy ojcu strzeli coś do głowy, będzie mogła ze swoją wolnością, jak i poniekąd karierą po prostu się pożegnać. Nie był to czas, którego wyczekiwała.
Jego pytanie zbiło nieco blondynkę z tropu, jednak jej twarz — a przynajmniej taką miała nadzieję — tego nie zdradzała. Wydała z siebie ciche mruknięcie zastanowienia, chociaż w gruncie rzeczy nie umiała zdecydować, co chciała mu powiedzieć. Kiedyś przecież faktycznie była zupełnie inna, bardziej prawdziwa. A potem zmarła ich matka przed ich oczami. Był okres, że obwiniała się, że nie mogła jej uratować i wtedy chyba pierwszy raz pomyślała o tym, że mogłaby ludzi ratować. Z biegiem lat zmieniło się jednak wszystko, na czele z samą Cynthią. - Prawdopodobnie? Pytasz mnie o naprawdę zamierzchłe czasy, mój Drogi. Ty zawsze chciałeś być archeologiem?
Odbiła pytanie, nie mogąc się powstrzymać. O dziwo rozmowy z Shafiqiem były proste i płynne, nie musiała specjalnie się zastanawiać nad słowami lub też podtrzymywać w ten nużący sposób konwersacji, jak to często miało miejsce. Jego kolejne słowa sprawiły, że kąciki ust drgnęły odrobinę ku górze. Czuła, że powie coś w tym stylu, ale postrzegała to zupełnie inaczej i obecnie, tkwiła tam z zupełnie innych powodów. W obecności trupów było łatwiej niż z ludźmi, widmo śmierci przestało wzbudzać przerażenie, a każda nieoczywista śmierć była zagadką. Lubiła zagadki, mogła poczuć, chociaż odrobinę dreszczy i adrenaliny, poczuć coś więcej. - Można i w ten sposób na to spojrzeć, jeśli się uprzeć. - przytaknęła mu jedynie, pozwalając sobie na subtelne wzruszenie ramion. Przesunęła palcami po włosach, wzrokiem wędrując gdzieś w przestrzeń. - Myślisz, że mógłbyś mnie kiedyś zabrać na taki seans? Jestem bardzo zaintrygowana tym tematem. Oczywiście nie chciałabym sprawiać kłopotu, a do tego mogłabym się odwdzięczyć.
Byłoby to przeżycie intensywne i ciekawe, odkryłaby coś nowego, być może nawet serce zabiłoby jej odrobinę mocniej, wywołując delikatny róż na policzkach.
- Całe szczęście, że udało Ci się od nich uciec. - stwierdziła, kierując różdżką w stronę jednego z długich pnączy. Roślina była zdrowa i silna, musiało być jej tu dobrze. Nie było nic złego w tym, że zatonęło się w jakieś czynności, nawet jeśli niosła ryzyko — owszem, nie było to mądre, ale jednocześnie, kto tak nie postępował? Jej wargi na kilka sekund rozchyliły się, jakby wyobrażała sobie sidła, o których wspominał. Całą dżunglę z diabelskich pnączy, gotowych do zaduszenia swojej ofiary. - Nie wszystkie tajemnice można po prostu odkryć.
Czasem po prostu los, świat, życie i wszystko dookoła rzucały takie kłody pod nogi, że należało się wycofać i czekać na lepszy moment lub zostawić coś w spokoju. Było to jednak trudne i irytujące, na pewno dla Flintówny. Na wzmiankę o krewnych jedynie przytaknęła, całkiem usatysfakcjonowana jakąkolwiek odpowiedzią, bo Cathal nie wyglądał, jakby chciał o tym mówić.
Palec przesunął po wyrytym motylu, a jej twarz na ułamek sekundy złagodniała, jakby doceniła płynący w tym kunszt i talent. - Pszczoły to nietypowy wybór.
Chyba nie poznała nikogo, kto wspomniał kiedykolwiek o lubieniu pszczół. Ludzie wybierali motyle, świetliki lub czasem ćmy, jeśli się ich pytało. Mimowolnie odwróciła twarz w jego kierunku, odchylając nieco głowę do tyłu i zlustrowała ją powolnie wzrokiem, jakby szukała tam jakiejś odpowiedzi, na zadanie sobie wewnętrznie pytanie. Złapała jego spojrzenie, zaciskając palce na różdżce, której koniec uwieńczało światło. - Być może. - rzuciła najpierw cicho i krótko, a potem dalej z odrobiną niebezpiecznego błysku w oczach. - Przewidujesz nagrodę za znalezienie brakujących motyli wśród sideł?
Wydawało się, że dzieląca ich odległość zmniejszyła się, a wzrok kobiety na chwilę przemknął z jego oczu na usta, zaraz jednak uśmiechnęła się jedynie, mijając go i rozpoczynając poszukiwania kluczy, które otwierały dalsze przejście. Nie miała pojęcia, jak daleko sięgał grobowiec, ale noc była jeszcze młoda, a wino odpowiednio schłodzone, czekające na lepszy moment. Jej spojrzenie uważnie przyglądało się kształtom, które rozświetlało lumos.
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#12
19.05.2023, 11:10  ✶  
- Gdybyś przeszła się po egipskich slumsach, mogłabyś zmienić zdanie – odparł Cathal. – Choć może to zależeć od tego, co definiujesz jako „wybór”. Być może rozumiemy go inaczej.
Dla niego na przykład biedak, który mógł wybrać samobójstwo, powolną śmierć głodową, próbując utrzymać się na powierzchni albo chwilę życia i gwałtowny, nagły zgon na skutek pójścia ścieżką przestępczą, de facto żadnego wyboru nie posiadał.
Obserwował ją uważnie i choć jej twarz faktycznie niewiele zdradziła – mała aktoreczka, naprawdę mogłaby zrobić furorę na deskach teatru Selwynów – to już to mruknięcie, „prawdopodobnie” oraz szybka zmiana tematu, co nieco mówiły.
- Nie – przyznał. Może byłoby inaczej, gdyby jego ojciec żył, ale jako kilkuletni chłopiec czy nawet nastolatek wcale nie wyobrażał sobie siebie w pradawnych grobowcach. Pomysł na zajęcie się tym na stałe przyszedł właściwie w okolicach szóstej klasy Hogwartu. – Chciałem zajmować się starożytnymi runami, a w pewnym momencie połączenie archeologii i ich zdało mi się naturalne. Wiele zrobiło w tym i to, że byłem spokrewniony z Shafiqami. Poza tym… to pozwala podróżować, a stawianie zabezpieczeń na dłuższą metę prawdopodobnie by mnie znudziło.
Podróżowanie, można powiedzieć, miał we krwi. Zresztą nie chodziło tylko o nie, a pewną odmianę. Pracując w zabezpieczeniach, robiłby to samo wciąż i wciąż. Archeologia, nawet jeżeli czasem żmudna, stawiała więcej wyzwań.
- Już myślisz o kolejnym spotkaniu? – spytał zaczepienie, ot po to, by odrobinę ją sprowokować, co zresztą robili przecież nawzajem właściwie podczas całej, ostatniej rozmowy. – Jeżeli Jamil się zgodzi, być może uda się to zorganizować. Raczej większości przywołań będzie dokonywać na zabezpieczonym już terenie. Ale to na razie pieśń przyszłości. Musimy znaleźć odpowiednie przedmioty… albo ciało i zdecydować, czy jest warte przywołania.
Duchy ludzi, którzy zginęli w wiosce podczas katastrofy, mogły być nieocenionym źródłem informacji. Problem polegał jednak na znalezieniu punktu zaczepienia, wybraniu właściwego ducha oraz skłonieniu go do współpracy.
– Naprawdę nietypowy? Też zapylają kwiaty, jak motyle. Ale są od motyli dużo mniej kruche. Potrafią bronić siebie i ula i to nad wyraz skutecznie. Jednocześnie robią to tylko wtedy, gdy absolutnie muszą, bo taka obrona kosztuje je życie – odparł Cathal, ale nawet nie był zdziwiony, że uznała ten wybór za nietypowy. Jego umysł nie zawsze pracował „normalnie” i jego ścieżki skojarzeniowe mogły być dziwaczne dla wielu ludzi. Zorientował się, że tak wygląda sytuacja, gdy miał jakieś czternaście lat i dawno się z tym pogodził.
Pierwszy motyl, ten, którego „schwytał” Cathal był widoczny na pierwszy rzut, a sądząc po tym, że Shafiq od razu wyciągnął ku niemu różdżkę, już wchodząc tu wiedział, gdzie go odnajdzie. Teraz mężczyzna uparcie obserwował Cynthię, nie rozglądając się, by nie udzielić jej przypadkiem „podpowiedzi” odnośnie ukrycia dwóch pozostałych motyli.
W świetle lumos dostrzegła w końcu ledwo widoczny błysk. Wyglądało na to, że wnęka, w której skrywał się motyl, została gęsto porośnięta jakąś rośliną, lubiącą mrok – na szczęście nie wyglądała na diabelskie sidła, a dość zwykłe, nieruchome pnącza. To za nimi trzepotał się jeden z trzech motyli, potrzebnych do otwarcia drzwi. Trzeci z kolei znajdował się we wnęce bardzo wysoko położonej – niemal pod samym sufitem – i by ją dostrzec, trzeba było zadrzeć głowę… oraz rzecz jasna wymyślić jakiś sposób, aby skłonić motyla do zejścia stamtąd. Czarownica najwyraźniej bardzo starannie zabezpieczyła swój grobowiec. Runy na wejściu, skarby i pułapki w pierwszej komorze, a w drugiej z jednej strony „oczywiste” przejście porośnięte diabelskimi sidłami, i takie, którego położenie ciężko było od razu odgadnąć, wymagające rozwiązania drobnej zagadki, aby przejść dalej…
– A co miałoby być tą nagrodą, panno Flint? Randka z duchem? – spytał z odrobiną rozbawienia, kiedy zajmowała się szukaniem. Sam przesunął nieco swoją różdżkę, by upewnić się, że jej blask pada na diabelskie sidła, i żadne pnącze nie spróbuje sięgnąć ku niej ukradkiem.
Czarodziej
“It was hotter than rage, and sharper than fear, and cut deeper than helplessness, all because I couldn’t get to you.”
Mieniące się srebrem, długie pasma włosów opadają Cynthii prosto na ramiona i ciągną się za połowę pleców, spod wachlarza czarnych rzęs spoglądają stalowoniebieskie, chłodne tęczówki. Jest średniego wzrostu o dość drobnej, smukłej budowie ciała. Wydaje się krucha i delikatna, głównie przez bladość skóry, pozbawiona siły fizycznej. Doskonale dostosowuje sposób mówienia oraz gesty pod towarzystwo, w którym aktualnie przebywa, sprawnie manipuluje za pomocą wyglądu. Jest niewinnie śliczna, a jednocześnie przeraźliwie kojarzy się z zimą.

Cynthia Flint
#13
21.05.2023, 21:59  ✶  
- Być może. Człowiek zwykle nie wierzy, dopóki nie zobaczy na własne oczy. - mógł mieć rację, mogłaby zmienić zdanie i zmienić swoje podejście do kwestii wyborów w życiu oraz tego, na co miałyby wpływ lub nie. Może nawet przestałaby sądzić, że ludzie są zwykle słabi i zbyt łatwo się poddają, nie umiejąc wyciągnąć wniosków ze swoich działań lub swoich porażek. Na pewno nie spoglądała na to z tak szerokiej perspektywy, co on, bo zwyczajnie, nigdy nie była takich skrajnych wyborów świadkiem. Ojciec zwykle trzymał ją dość mocno pod kloszem i do tego krótko, nie chcąc, aby coś Cynthię popsuło.
Nigdy nie była dobra w uzewnętrznianiu się, nawet gdyby chciała, to zwyczajnie nie potrafiła. Kwestie związane z matką oraz uzdrawianiem były dla niej w jakiś sposób tak intymne i prywatne, że nawet Castiel nie miał o tym pojęcia. Wierzyła przecież, że wypowiadanie takich rzeczy na głos, zdradzanie swoich słabości, oddawało komuś kontrolę, a ona uwielbiała trzymać ją w dłoniach. Wiedziała jednak, że Cathal był na tyle inteligentnym i bystrym mężczyzną, że coś na pewno zdążył już na jej temat wywnioskować, dostrzegając drobne rzeczy pomiędzy przysłowiowymi wierszami.
Wbiła w niego spojrzenie, gdy mówił. Jego twarz malowała się dość łagodnie w półmroku starego grobowca. - Prawdopodobnie tak. Kojarzysz mi się z wolnym duchem, jeśli miałabym się nad tym zastanowić. Gdybyś miał wybrać swoje ulubione miejsce ze wszystkich, w których byłeś, gdzie by to było?
Ona sama nie miała zbyt wielu okazji do podróży i wciąż były miejsca, które chętnie by odwiedziła, jednak na razie priorytetem była jej kariera. Pracę przy trupach też można było nazwać odrobinę monotonną, ale wciąż była na etapie fascynacji, mając nadzieję, że zostanie tak jak najdłużej. Na jego słowa wargi nieco jej drgnęły w zadziornym, może nawet figlarnym uśmiechu. - Jeszcze uwierzę, że Ty nie myślisz.
Spędzała z nim ostatnio naprawdę sporo czasu, a wciąż znajdowała nowe rzeczy i nowe elementy Shafiqowej układanki. Odbijanie piłeczki też było elementem badania gruntu. - Mam więc nadzieję, że jeśli takowe znajdziesz, będziesz o mnie pamiętał. Doświadczenia z Tobą nowych rzeczy bywa uzależniające, tylko nie zdecydowałam jeszcze, czy bezpieczne.
Odpowiedziała jeszcze z delikatnym wzruszeniem ramion, co wprawiło jasne pasma włosów w ruch. Nim odwróciła błękitne tęczówki od jego twarzy, pozwoliła sobie po niej raz jeszcze przesunąć, tak dla zaczepki, może odrobiny prowokacji oraz flirtu.
Nie miała w sumie pojęcia, jak wiele przygotować wymagał taki seans oraz jakie mógł nieść ze sobą dla Jamila konsekwencję. Czy duchy mogły go opętać? Była pewna, że jeśli dojdzie do ich kolejnego spotkania przy takowym wydarzeniu, będzie miała dla blondyna kilka przygotowanych pytań.
- Pszczoły są dość szlachetne, a ludzi takich niewiele zostało. Nie wspominając już o wychodzeniu poza schemat myślenia narzuconego przez społeczeństwo, którego zdaniem lepiej być kruchym oraz pięknym motylem, który w umyśle zostanie dłużej, niż taka pszczółka. Ten wybór dobrze o Tobie świadczy. - wyjaśniła swój punkt widzenia, odrobinę chyba zaskoczona słowotokiem, w który wpadła. Łatwo pozwiązywała takie rzeczy, a do tego w Nowym Orleanie owady były dobrymi składnikami eliksirów, maści lub innych środków, które przygotowywały wiedźmy. Sporo się na ten temat nasłuchała. Przez myśl jej przeszło również, że te żólto-czarne maleństwa były też bardzo pracowite, zupełnie jak stojący obo Archeolog. Nie było nic złego w jego "nienormalnym" myśleniu, wręcz przeciwnie. Nie czułaby się dobrze w towarzystwie kogoś, kto nie umiał wnieść sobą powiewu świeżości.
Z uniesioną różdżką przesuwała spojrzeniem po pomieszczeniu krypty, próbując dostrzec brakujące motyle. Trochę tak, jak przy sekcjach — skupiona i milcząca, tylko tego gruntu w przeciwieństwie do ludzkiego ciała nie znała zupełnie. Pnącza gęsto obrosły ściany, niektóre mamiły wzrok ruchem i zmianą położenia. Cathal na pewno wiedział, gdzie były, ale to miała być jej nagroda, której na dobrą sprawę jeszcze nie wymyśliła. Nie lubiła też się poddawać, nawet jeśli zlokalizowanie owadów zajmie jej więcej czasu, niż pierwotnie zakładała. Błękitne tęczówki pierwszego wypatrzyły względnie szybko przez nagły błysk. Nie chciała tu niczego podpalać, więc świecąc sobie za pomocą lumos, wysunęła dłonie i palcami odgarnęła chłodne pnącza, uwalniając chyba rozradowanego z tego faktu robaczka, który dość szybko znalazł drogę do swojego miejsca, gdzie zastygł w bezruchu. Problemem był drugi. Zwilżyła usta, wydając z siebie mruknięcie zastanowienia na jego słowa, a po pomieszczeniu rozległ się stukot obcasów. - Niech mnie Pan czymś zaskoczy, Panie Shafiq. Jest Pan w tym zaskakująco utalentowany. - przechodząc obok, posłała mu niewinne, dziewczęce spojrzenie oraz uśmiech, widocznie zachęcona jego rozbawieniem. Randka z duchem i tak już była w planach, musiał być bardziej kreatywny, a ona wciąż musiała znaleźć drugiego motyla. - Prawie jak w archeologii. Bez podpowiedzi, znajdę go. - dodała jeszcze, zatrzymując się i raz jeszcze rozglądając dookoła, próbowała znaleźć odpowiednie miejsce, które mogłoby być miejscem ukrycia trzeciego klucza. Dostarczyła krewnym zabawy ta czarownica, naprawdę. W końcu Cynthia spojrzała w górę, dostrzegając błysk po minucie lub dwóch. Jak mogłaby go zachęcić, żeby tu przyleciał? Accio? A może wspiąć się po tych pnączach i złapać go w rękę? To drugie nie wydawało się dobrym pomysłem, zważywszy na jej brak doświadczenia w tego typu ćwiczeniach. Oparła dłoń na biodrze, gdy stanęła obok niego, odwracając wzrok i mierząc go wzrokiem, jakby oceniała jego wzrost.
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#14
22.05.2023, 22:19  ✶  
- Wtedy to już nie wiara. To wiedza – skwitował Cathal krótko.
Po prawdzie nie domagał się od niej uzewnętrzniania się. Sam też z pewnością nie miałby na nie ochoty. Znali się za słabo i chyba w charakterze żadnego z nich nie leżało zwierzanie się ot tak. Zapamiętywał jednak każde słowo, to wypowiedziane i niewypowiedziane, gest, grymas i wyciągnął z nich wnioski. Shafiq zresztą nie miał dużego wyboru, pamiętał wszak wszystko, ale w tym konkretnym przypadku właściwie chciał pamiętać - chciał rozwikłać zagadkę, jaką była Cynthia Flint, przekonać się, co konkretnie kryje się za ładną buzią i sztucznym uśmiechem, prezentowanym na balowej sali. Czy będą to kolejne zagadki, interesujące rozwiązanie sekretu, czy może banalna odpowiedź?
- Prawdopodobnie to, do którego akurat mam się udać – odparł po chwili zastanowienia. Nie potrafił wskazać jednej lokacji, do której byłby szczególnie przywiązany albo wydawałaby mu się bardziej fascynująca niż inne. Wybiegał za to myślami do przodu, a to, czego jeszcze dobrze nie znał, zawsze było bardziej intrygujące niż to, czego nauczył się już na pamięć.
Przekrzywił lekko głowę i też uśmiechnął się, ledwo zauważalnie, kiedy wspomniała, że nie uwierzy, że on o tym nie myśli.
- Może w tym przypadku skupiam się tylko na chwili obecnej? – odpowiedział pytaniem. – I o nie, ten wybór na pewno nie świadczy o mojej szlachetności. Do niej jest mi bardzo daleko. Raczej o… pragmatyzmie? A może o tym, że lubię, to co użyteczne?
Sam nie był pewien. Wcześniej nawet tego nie analizował, rzucił to bez żadnego namysłu, chociaż sam przecież lubił analizować takie drobnostki, by budować z nich większy obraz – przynajmniej w przypadku ludzi, którzy w jakiś sposób go zainteresowali.
Jednego jednak był pewien. Tu nie chodziło o szlachetność. Jeżeli miał w sobie jej choć odrobinę, była to marna resztka. Naturalnie skłaniał się ku innej stronie, a ojczym, szepty w głowie i poglądy matki dość skutecznie pozbawiły go szlachetnych odruchów. To, że pozostała w nim choć odrobina przyzwoitości, było chyba wyłącznie zasługą Hogwartu. Prędzej właśnie o tym, w jaki sposób patrzył na życie, a dla niego mocno liczyło się to, co w jakiś sposób było użyteczne. Kruchość i piękno szybko przemijały.
Uśmiechnął się ponownie, dość przelotnie, kiedy Cynthia znalazła pierwszego, zaklętego owada. Błyszczący motyl zatańczył wokół różdżki, rozświetlonej lumos, a potem zastygł w przeznaczonym do tego miejscu.
- Czy to wyzwanie, panno Flint? Będę musiał się bardzo postarać, nie tak łatwo zaproponować coś bardziej interesującego od oglądania przeklętych posągów oraz grobowców. Może tym razem po prostu powinienem zabrać cię na kawę, tak dla kontrastu? – zakpił. Wyłapał jej spojrzenie (a oceniając jego wzrost mogła stwierdzić, że zaiste był wysoki, bo niedużo mu brakowało do dwóch metrów), ale nic nie powiedział i nie wykonał żadnego ruchu, aby pomóc jej z motylem wiszącym tam wysoko. Wszak sama mówiła, aby jej nie podpowiadać przy próbach rozwikłania tej zagadki, a Cathal już i tak to zrobił na początku, pokazując, gdzie znajdują się prawdziwe drzwi i co jest fragmentem klucza.
Czarodziej
“It was hotter than rage, and sharper than fear, and cut deeper than helplessness, all because I couldn’t get to you.”
Mieniące się srebrem, długie pasma włosów opadają Cynthii prosto na ramiona i ciągną się za połowę pleców, spod wachlarza czarnych rzęs spoglądają stalowoniebieskie, chłodne tęczówki. Jest średniego wzrostu o dość drobnej, smukłej budowie ciała. Wydaje się krucha i delikatna, głównie przez bladość skóry, pozbawiona siły fizycznej. Doskonale dostosowuje sposób mówienia oraz gesty pod towarzystwo, w którym aktualnie przebywa, sprawnie manipuluje za pomocą wyglądu. Jest niewinnie śliczna, a jednocześnie przeraźliwie kojarzy się z zimą.

Cynthia Flint
#15
23.05.2023, 22:49  ✶  
Posłała mu tylko spojrzenie, nie odpowiadając już na słowa związane z wiarą lub też wiedzą, nieco dłużej zatrzymując wzrok na jego twarzy. Obydwoje nie byli ludźmi łatwymi w obyciu, mieli swoje tajemnice, zachowania, których nie pokazywali szerszej widowni. Podobnie jak Cathal Cynthię, ona również go analizowała i starała się zapamiętać, jak najwięcej. Z perspektywy czasu kłamstwem byłoby stwierdzenie, że go w jakiś sposób nie lubiła. Może przez kreatywność ich spotkań, może przez sposób, w jaki jej odpowiadał i fakt, że nie dawał się złapać, jak przeciętny człowiek na kilka kokieteryjnych sztuczek. Pod względem pracy byli podobni, tutaj nie mogła też się do niczego przyczepić. Przyglądając się jednak mężczyźnie przez myśl jej przeszło, czy będzie on w stanie znaleźć to, czego właściwie szukał w swoim życiu. Zamierzał zawsze pędzić i podróżować? Miał w ogóle miejsce, które mógł nazwać domem, czy wciąż pozostawało to zagadką? Nie zapytałaby go jednak wprost.
- Lubisz dostarczać sobie nowych bodźców, co? - odpowiedziała tylko, właściwie niezaskoczona odpowiedzią, bo obstawiała przy Egipicie lub takiej, w której jeszcze nie był, pełnej tajemnic przeszłości, duchów do wywołania i skarbów do odkrycia. Gdyby ją zapytał o jej ulubioną sekcję lub najciekawszy przypadek śmierci, to chyba też obrałaby taką drogę, wybierając tą, której jeszcze nie robiła. Trzeba jednak przyznać, że ostatnie morderstwa rytualne na mokradłach oraz kobiety ze sprawy z Lestrangem były warte podium.
Przeszła kilka kroków, przesuwając palcami po swoich ramionach, wsłuchując się w echo dookoła nich, a także w szmer wywoływany ruchem pnączy, które tylko czaiły się do tego, aby ich przydusić, powstrzymać przed dalszą wędrówką. Był godnym przeciwnikiem, trudnym, unikał zastawionych przez nią pomiędzy wierszami pułapek.
- O wszystkim po trochu najwidoczniej, pszczółko. - stwierdzila jedynie, nie czując się na miejscu do oceniania tego, jakim był lub też nie byl człowiekiem. Poza pracowitością ciętą ripostą i inteligencją wciąż miał mnóstwo nieodkrytych kart, a oni spędzili razem zbyt mało czasu, aby mogła próbować je odwrócić. Było warto? Miał pod maską coś, co odebrałoby jej mowę i zafascynowało na tyle, aby chciała drążyć z powodu innego, niż jej gra? Jego twarz zdawała się pogrążyć w zamyśleniu, jakby na kilka dłuższych sekund myśli odpłynęły gdzieś, gdzie nikt poza nim nie ma dostępu. Nie miała pojęcia o szeptach, o poglądach jego matki, a tym bardziej o tym, do której ze stron się skłaniał. Komentarz o motylach sprawił jednak, że podejście Shafiqa do owej ulotności było oczywiste.
Milczała chwilę po jego słowach, opuszczając różdżkę nieco niżej. - A może ja powinnam Cię zabrać do prosektorium i nauczyć podstawy przy pracy ze zwłokami? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, nie komentując jednak wyzwania lub też słów o posągach. Czy ich relacja nie była ciągłym wyzwaniem? Jej ton był dość spokojny i łagodny, zupełnie jakby kpina nie zrobiła na niej wrażenia.
Owszem, był wysoki, ale Cynthia była uparta i doszła do wniosku, że znajdzie inny sposób. Zaczęła więc od Accio, chcąc przywołać do siebie nietypowy kluczyk, a jeśli to by nie podziałało, mogła skorzystać z Lumos Maxima, jeśli rosnące wysoko pnącza były diabelskimi. Nadal była przekonana, że Incendio nie będzie dobrym rozwiązaniem na to, aby motyl do nich wrócił.
Gdy ostatecznie udało się dotrzeć stworzeniu na miejsce, uśmiechnęła się subtelnie i przyglądała się uruchomionemu mechanizmowi, stając grzecznie obok Cathala. Z czystej przekory, a może raczej przez wspominanie o wzywaniach, jej chłodne palce zacisnęły się w ułamku sekund na jego dłoni i płynnym ruchem pociągnęła go za sobą, kierując się widocznie do dalszej części grobowca. W przeciwieństwie do niej miał ciepłą dłoń. - Gdybyś jednak miał ochotę na wino szybciej, to mów. - rzuciła jedynie, nawiązując chyba do panującej tu drobnej duchoty i zapachu stęchlizny.
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#16
24.05.2023, 18:00  ✶  
Cathal w gruncie rzeczy nie uważał, że szuka czegokolwiek. Po prostu żył, dokładnie tak, jak chciał. Do niewielu rzeczy musiał się zmuszać, mało co go krępowało, a widział też dostatecznie wiele, by zdawać sobie sprawę, że to tylko po części jego zasługa – w dużej mierze wynikało to z uprzywilejowania, ale i tego kaprysu losu, który pozbawił go całej najbliższej rodziny. Bodaj najbardziej irytującym obowiązkiem, którego nie mógł w pełni uniknąć, choć bardzo by chciał, były niekiedy spotkania biznesowe, bo jego prace potrzebowały inwestorów.
Nawet ta wycieczka, dla większości angielskich dżentelmenów byłaby zapewne szaleństwem, może jedynym takim na parę lat czy nawet w życiu. On z kolei był przyzwyczajony do realizacji swoich kaprysów.
- Nie lubię się nudzić – odparł. Nuda była czymś, co – był pewien – bardzo szybko zdołałoby doprowadzić go do szaleństwa. Jeszcze szybciej niż diabelskie podszepty Slytherina. Zamknięty w rutynie, przeżywając wciąż i wciąż od nowa to, co w jego umyśle było wiecznie żywe, nie widziałby sensu w takiej egzystencji.
– Pszczółko? – powtórzył. Nie był oburzony, raczej chyba trochę rozbawiony, bo nawet jeżeli lubił pszczoły, zdecydowanie nie sądził, że jest do nich podobny.
Choćby dlatego, że one w ostatecznym rozrachunku pracowały dla większego dobra i ul liczył się bardziej niż one same. Shafiq miał zdecydowanie inne podejście do życia.
Accio okazało się nieskuteczne: motyl musiał sam chcieć opuścić dotychczasową kryjówkę. Lumos Maxima wypełniło jednak salę światłem i sprawiło, że ten wreszcie sfrunął z góry, by zacząć kręcić się wokół różdżki Cynthii.
– Obawiam się, że twoi szefowie nie byliby zachwyceni, że ktoś zmasakrował im zwłoki. Zawsze interesowały mnie raczej… starsze kości. W tkankach i mięśniach nie dopatrzę się historii.
Potrafił wiele powiedzieć na podstawie widoku szkieletu czy mumii. Ale była to wiedza historyka, nie medyka. Nie wiedział wiele o anatomii, a już na pewno nie miał pojęcia, w jaki sposób przeprowadzić sekcję. W rękach wielokrotnie miał dłuto, ale nie używał go na ludzkich tkankach, a skalpela nigdy nie tknął.
– Czyżbyś miała ochotę zawrócić? – spytał przekornie, nie protestując, gdy chwyciła go za dłoń. – Właściwie to już główna sala. Istnieje kilka pobocznych, ale naszą przebiegłą czarownicę… pochowano tutaj – poinformował, kiedy Flint umieściła trzeciego motyla na miejscu. Coś kliknęło, zazgrzytało, a ściana rozpadła się na dwoje, ukazując kolejny korytarz, rozwidlający się w trzy strony. Cathal bez wahania ruszył jednak do tego najbardziej niepozornego przejścia, z boku. W świetle różdżek oboje mogli dostrzec znaki, na ziemi i ścianach – była to runiczna bariera, przerwana jednak bardzo dawno temu, bo teraz nic się nie stało, gdy ją przekroczyli. Za to poza nią znajdowała się sala. W samym centrum znajdował się sarkofag, pod ścianami były skrzynie – niektóre otwarte, a były i takie, z których spoglądały… oczy? – ale chyba najbardziej interesującą rzeczą był wielki obraz, zajmujący niemal całą ścianę naprzeciwko wejścia.
– Trwały przylepiec i chyba parę innych zaklęć – poinformował Cathal. Rama była bogato zdobiona, pewnie cenna, nie bez powodu więc jej stąd nie zabrano, chociaż ktoś wydłubał z niej chyba jakieś klejnoty. Prawdopodobnie był to portret, bo w tej chwili widać było na niej tylko dom gdzieś w górnej części. Osoba, która została na nim uwieczniona, gdzieś „sobie poszła”.
Czarodziej
“It was hotter than rage, and sharper than fear, and cut deeper than helplessness, all because I couldn’t get to you.”
Mieniące się srebrem, długie pasma włosów opadają Cynthii prosto na ramiona i ciągną się za połowę pleców, spod wachlarza czarnych rzęs spoglądają stalowoniebieskie, chłodne tęczówki. Jest średniego wzrostu o dość drobnej, smukłej budowie ciała. Wydaje się krucha i delikatna, głównie przez bladość skóry, pozbawiona siły fizycznej. Doskonale dostosowuje sposób mówienia oraz gesty pod towarzystwo, w którym aktualnie przebywa, sprawnie manipuluje za pomocą wyglądu. Jest niewinnie śliczna, a jednocześnie przeraźliwie kojarzy się z zimą.

Cynthia Flint
#17
27.05.2023, 14:34  ✶  
Ona chyba nie umiała wyobrazić sobie życia bez szukania, bez jakiegoś celu. Takiego, w którym mogłaby z zainteresowaniem i jakąś swobodą przeżywać każdy dzień na tyle, aby promienie wyglądające zza chmur słońca wywoływały beztroski uśmiech. Cathal umiał żyć bez ciągłej kontroli, co było znacznie zdrowszym sposobem na upływający czas, niż to, jak funkcjonowała ona. Wciąż był tajemnicą, niewiele na herbatkach o nim wiedziano, poza ogólnymi informacjami i chociaż Cynthia nawet próbowała cokolwiek z czarodziejskiej socjety wyciągnąć, ta jak zwykle była bezużyteczna. To, że był wysoki i inteligentny, to dawno już wiedziała. A nie mogła przecież ot tak zapytać, byłoby to wbrew zasadom ich gry.
Pewne jednak było, że Pan Shafiq uwielbiał wychodzić poza schematy, decydując się na miejsca oraz przebieg spotkań, których większość uprzywilejowanych członków rodów nie tknęłaby kijem. Dlatego też był znacznie ciekawszy. Grobowiec był dla niej doskonałą rozrywką, sposobem na poczucie odrobiny adrenaliny oraz ciepła, które często w swoich maskach zwyczajnie zatracała.
- Ciężko nie zauważyć. I również tego, że wybierasz nietuzinkowe metody zaspokojenia potrzeby odczuwania adrenaliny oraz dostarczania sobie bodźców. To interesujące. - odpowiedziała zgodnie z tym, co chodziło jej po głowie. Może był człowiekiem trochę uzależnionym od przygód i atrakcji dnia codziennego? Znów jawili się tutaj, jak przeciwieństwa, bo ona najbezpieczniej czuła się w schemacie oraz rutynie, bo nawet jeśli przypadki śmierci były różne, zwłoki wciąż pozostawały zwłokami.
Przytaknęła na powtórzenie przez niego swojego nowego przezwiska, które mu nadała. Nie musiał wyznawać zasad życia pszczół, aby być nazywany w ten sposób, Cynthie po prostu przez ten właśnie nietuzinkowy wybór pięknego robaczka tak się ubzdurało, nawet jeśli granatowa koszula podkreślałaby lepiej błękit jego oczu, niż żółta lub żółtoczarna.
Nigdy nie była człowiekiem, który się poddawał, więc nawet jeśli Accio nie wyszło, na próżno było szukać na jej buzi jakiegokolwiek zniechęcenia, zwłaszcza gdy w grę wchodziła jakaś nagroda. Te zawsze motywowały najlepiej do działania.
- Pewnie nie, ale moi szefowie nie musieliby wiedzieć. Na nocnych sekcjach zawsze jestem sama, nie licząc starego strażnika, którego łatwo przekupić pudełkiem wielosmakowych pączków. Rozumiem jednak Twoje argumenty. Propozycja jednak nie ma terminu ważności, gdybyś kiedyś chciał jednak spróbować.
Mówiąc, wzruszyła nawet delikatnie ramionami, aby wiedział, że nie była to zobowiązująca propozycja, a jedynie pomysł na dostarczenie mu bodźców. A była przekonana, że trzymanie w dłoniach ludzkiego serca mogło podekscytować, doskonale pamiętała swój pierwszy raz podczas zajęć, zdając sobie wtedy sprawę, jak kruchy i delikatny jest mięsień odpowiedzialny za życie.
- Wyglądam na damę, która chciałaby zawrócić w obawie przed zobaczeniem trumny? - odparła zadziornie, posyłając mu krótkie spojrzenie, następnie jednak spoglądając przed siebie, żeby przypadkiem się nie wywrócić, chociaż była przekonana, że trzymanie Cathala w ten sposób było doskonałą asekuracją. Nie protestował, więc splotła te dłonie pewniej i swobodniej, jakby było to czymś naturalnym.
Przyglądała się z zainteresowaniem korytarzowi, który mijali i pozostałością bariery, przez chwilę posyłając mu pytające spojrzenie, czy to aby nie on stał za rozbrojeniem tego zabezpieczenia, ale żadne słowo nie uciekło spomiędzy jej ust, uśmiechnęła się jedynie pod nosem. Doskonale wiedział, gdzie iść, bo sarkofag bardzo szybko przykuł jej uwagę. Skrzynie z oczami były niepokojące, uniosła na jedną z nich brew, jednak ostatecznie, zatrzymała się dopiero przy sarkofagu. Omiotła go spojrzeniem, wolną dłonią — bo nie zapowiadało się na to, że blondyna puści, przesunęła po jego powierzchni. - Myślisz, że można go otworzyć? - zapytała zaciekawiona, zastawiając się, w jakim stanie były kości czarownicy i może, od czego umarła? Może kryły jakąś zagadkę? Ruchem głowy zgarnęła jasne pasma na plecy, ciągnąc go zaraz jednak pod ramę z pustym obrazem, złotą i pełną dziurek po wyjętych klejnotach. To był doprawdy smutny widok. - Co sądziłeś o tych obrazach w Hogwarcie, które szeptały na każdy Twój krok na korytarzu, a potem rozpowiadały niedorzeczne plotki o uczniach w schowkach?
Zapytała całkiem poważnie, bo ona sama podchodziła do takich magicznych dzieł z nieufnością i dystansem.
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#18
28.05.2023, 12:12  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 28.05.2023, 12:12 przez Cathal Shafiq.)  
- Patrząc na mój zawód i rodzinę, są chyba bardzo typowe. Shafiqowie słyną z tego, że lubią znajdować się w zaklętych ruinach w różnych zakątkach świata – stwierdził. – Bardziej nietypowe wydaje mi się… polowanie na smoki? Albo obrywanie tłuczkami dwadzieścia stóp nad ziemią.
Bardzo nie lubił nudy. Z drugiej strony – chociaż większość czarodziejów pracowała w sklepach, w Ministerstwie Magii, czy wytwarzając jakieś produkty – mieli i w swoim świecie osoby zajmujące się smokami, grające w niebezpieczny sport, chwytające czarnoksiężników… Cathalowi nie wydawało się, by jego zainteresowania były akurat tymi najbardziej niebezpiecznymi czy niezwykłymi.
- Poza tym muszę przyznać, że często moja praca to przerzucanie papierów albo ślęczenie nad starą tabliczką i próba odszyfrowania przez miesiąc napisów, jakie na niej umieszczono – dorzucił uczciwie. Wprawdzie praca magicznego archeologa była dużo bardziej ekscytująca niż mugolskiego, bo czekały na nich magiczne pułapki i magiczne znaleziska, ale zanim zszedł do jakichś podziemi czy wszedł do tajemniczych ruin, zwykle najpierw czekały go tygodnie przygotowywań raczej nudnej natury.
Obrzucił ją przeciągłym spojrzeniem, gdy spytała, czy wygląda na damę, która chciałaby zawrócić w obawie przed zobaczeniem trumny. Wiedział, że nie – wszak pracowała tam, gdzie pracowała, a do szkieletu ciągnęła go niemalże z prędkością światła. Ale pytała nie o to, jak jest, a o pozory…
- Na pierwszy rzut oka? – spytał, a w jego głosie zabrzmiał cień rozbawienia. – Tak, chyba właśnie tego bym się spodziewał.
Wszak przy dwóch okazjach widział Cynthię wystrojoną na bal, bardzo uprzejmą, uważającą, by nie powiedzieć czegoś nie tak, z fałszywym uśmiechem przylepionym do twarzy. Była w dodatku szczupła, sprawiała wrażenie delikatnej, a i prezentowała się jak typowa, angielska dama – dbająca o wygląd, dobre maniery i zapewne albo pracująca na jakimś spokojnym stanowisku w Ministerstwie albo dbająca o dom. Kojarzyła się mu trochę z młodziutką Narcyzą Black, która mignęła Cathalowi raz przy jednej okazji, i która, była pewien, nigdy nie zeszłaby do brudnego grobowca, pełnego starych szczątków, pleśni oraz pułapek.
– Tak. Są na nim pieczęcie, ale już nieaktywne. Ktoś pewnie sprawdzał, czy nie zabrała bogactw dosłownie do grobu – powiedział Shafiq, wskazując na znaki wyryte na płycie. Sarkofag był dobrze zabezpieczony, ale wiele wieków temu, a położenie w pobliżu czarodziejskiej wioski sprawiało, że nieuchronnie grobowiec stał się miejscem „pielgrzymek” szabrowników. Cathal po prawdzie był trochę ciekawy, jak długo pułapki, bariery runiczne oraz diabelskie sidła dawały radę ochraniać to miejsce przed złodziejami. Pięćdziesiąt lat? Dwieście? – Jeśli masz ochotę, pewnie zwykłe zaklęcie przesuwające płytę wystarczy.
Przeniósł spojrzenie na stary, pusty obraz. Przez chwilę milczał – moment zawieszenia, kiedy przetwarzał te wszystkie wspomnienia związane z zamkowymi portretami.
– Zwykle mi nie przeszkadzały. Ale jeden pewnego dnia zdjąłem ze ściany Pokoju Wspólnego Ślizgonów i schowałem pod podłogą w schowku woźnego. Ciekawe, gdy go znaleźli. Musiałem rzucić na niego zaklęcie wyciszające, bo bardzo się wydzierał.
Czarodziej
“It was hotter than rage, and sharper than fear, and cut deeper than helplessness, all because I couldn’t get to you.”
Mieniące się srebrem, długie pasma włosów opadają Cynthii prosto na ramiona i ciągną się za połowę pleców, spod wachlarza czarnych rzęs spoglądają stalowoniebieskie, chłodne tęczówki. Jest średniego wzrostu o dość drobnej, smukłej budowie ciała. Wydaje się krucha i delikatna, głównie przez bladość skóry, pozbawiona siły fizycznej. Doskonale dostosowuje sposób mówienia oraz gesty pod towarzystwo, w którym aktualnie przebywa, sprawnie manipuluje za pomocą wyglądu. Jest niewinnie śliczna, a jednocześnie przeraźliwie kojarzy się z zimą.

Cynthia Flint
#19
28.05.2023, 20:54  ✶  
Gdy mówił, wbijała w niego spojrzenie, chociaż półmrok spowodowany trzymaniem różdżki niżej sprawiał, że nie mogła dokładnie dostrzec wyrazu jego oczu. Znała nazwiska większych rodów, miała o nich jakieś strzępki podstawowych informacji, czasem pozyskiwała więcej, gdy było jej to akurat potrzebne, ale nie zagłębiała się w szczegóły.
- Fenomenu obrywania tłuczkami, ogólnie przebywania na miotle nie zrozumiem nigdy. Przebywanie w zaklętych ruinach na krańcu świata brzmi znacznie lepiej. - przyznała zgodnie z prawdą, bo te przynajmniej znajdowały się na ziemi lub pod ziemią. Cynthia miała olbrzymi lęk wysokości, jedyne miejsce, które tolerowała to maszty na statkach i bocianie gniazda, bo przebywała na nich od małego. Wszelkie wieżowce, wysoko usytuowane mieszkania czy nawet wyższe mosty, mogły wywołać u niej zawroty głowy lub atak paniki. Nie mówiła jednak o tym głośno, była to duża słabość do wykorzystania, gdyby ewentualnie ktoś zechciał jej zaszkodzić. Gdyby się lepiej temu przyjrzeć, jego zainteresowania były znacznie mniej popularna i rzadziej spotykane, niż kariery w Quidditchu, biurze aurorskim czy nawet w Mungu.
- I daje Ci to te same emocje, które dają zaklęte korytarze i stare grobowce? - była autentycznie ciekawa, czy w tak mozolnej pracy, jaką było odczytywanie starożytnej tabliczki, znajdował też iskrę niezwykłości, która dostarczałaby mu adrenaliny. Na pewno przynosiło satysfakcję, gdy się udało, ale sam proces musiał być monotonny, niekiedy wręcz usypiający, a to do blondyna jej zupełnie nie pasowało.
Zapytała, chociaż znała odpowiedź. Jak mogłaby nie wyglądać, skoro dbała o prezencję i zachowywanie pozorów? Była faktycznie, na pierwszy rzut oka dość krucha i drobna, wielu posądzało ją o olbrzymie pokłady nieśmiałości.
- A jednak umiałam Cię zaskoczyć. - wzruszyła z odrobiną kokieterii ramionami, zerkając na niego z ładnym, dziewczęcym uśmiechem, jakby jego słowa odebrała niczym najwyższy z komplementów. Znaczyło to, że maski miała dopracowane. - Dzięki temu, że dostarczam Ci niespodziewanych zwrotów akcji, to się nie nudzisz. Pewnie dlatego spotykamy się poza salami bankietowymi, Panie Shafiq.
Puściła mu nawet oczko, lustrując wzrokiem jego twarz, nieco dłużej zatrzymując spojrzenie na ustach, jakby celowo go prowokowała i sprawdzała, czy zdoła wywołać u niego jakikolwiek odcień różu na policzkach, zawstydzenie. Nie był przecież człowiekiem nieśmiałym, zupełnie, jak ona Cynthia i to w tym wszystkim też stanowiło atrakcję. W tej ich małej grze.
Porównanie do Narcyzy Black wydawało się dobrym komplement, wszak miała nienaganną opinię na salonach, do której poniekąd dążyła z nudy również Flintówna. Ludzie ładni i popularni mieli też w życiu łatwiej, towarzystwo szło im na rękę i wiele puszczało płazem, przymykając oko. Bo przecież zawsze byli nienaganni, nie zrobiliby niczego zakazanego. Jej ojciec też tak myślał, nie mając świadomości, że pałętała się po śmierdzącym stęchliznom grobowcu, mając przy sobie butelkę wina i bezwstydnie nawiązując kontakt fizyczny z Panem Archeologiem. Nie byłby chyba zachwycony, była przecież córeczką tatusia, nawet jeśli to Castiel był przyszłą głową rodu, o ile wróci z tego swojego, pożal się Merlinie jachtu.
Milczała chwilę, zastanawiając się, czy właściwie chciała zakłócać spokój Ślizgonki, aby zaspokoić swój mały kaprys. Jej wzrok przesuwał się po płycie, palce nieco poruszyły zaciskaną w nich różdżką, ale ostatecznie westchnęła, skupiając się na obrazie oraz na mężczyźnie. - Skupię się dziś na swoim żywym towarzystwie, to miła odmiana. Zwłaszcza gdy takowe ma dla mnie nagrodę, za motyle.
Zdecydowała, a gdy znaleźli się pod ramą, przesunęła po dziurach wzrokiem. Ciekawe, jakie wybrała kamienie? Ślizgoni mieli słabość do zieleni, która po tylu latach mieszkania w przepełnionym tym kolorem dormitorium, kojarzyła się z elegancją i wysoką pozycją społeczną. Była znacznie bezpieczniejszym kolorem, niż żółć czy czerwień, bo błękitne kamienie były nawet ładne.
Zaśmiała się z nutą niedowierzania na jego słowa, obracając się tak, że stała teraz na wprost niego, wbijając spojrzenie w jego twarz, po której przesuwała badawczo wzrokiem.
- Nie podejrzewałabym Cię o takie akty łobuzerstwa w latach szkolnych. Który to był portret, że zasłużył na tak brutalne potraktowanie? - zupełnie nie mogła sobie go wyobrazić, jak zdejmował obraz i chował go w schowku woźnego z premedytacją, a potem jeszcze faktu, że chyba nikt tego nie zauważył — bo nie przypominała sobie związanych z tym opowieści. Może mieszkaniec portretu był na tyle irytujący, że nikt za nim nie tęsknił, a wręcz czuli ulgę przez jego nieobecność? Cynthia uśmiechnęła się pod nosem subtelnie, kręcąc głową z nutą rozbawienia. - Mamy tu jeszcze coś do obejrzenia lub zrobienia, czy idziemy na wino?
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#20
29.05.2023, 12:01  ✶  
- Też nigdy nie przepadałem za miotłami.
Cathal nie miał lęku wysokości, za to był po prostu za wysoki i za mocno zbudowany na miotły. Wprawdzie pałkarze i obrońcy zwykle byli dość krzepcy, ale jego postura uniemożliwiała wręcz szybkie latanie i zwrotność. W Hogwarcie jeszcze mógł brać udział w lekcjach, zanim wystrzelił w górę, ale i tak nigdy nie czuł się na miotle zbyt pewnie.
Musiał chwilę zastanowić się nad odpowiedzią. Bo pierwsza, która się nasuwała, brzmiałaby „i tak, i nie”. Błądzenie po podziemnych korytarzach nie było przecież tym samym, co sprawdzanie po raz setny, czy na pewno nie pomylił żadnego znaku, gdy w namiocie robiło się coraz duszniej, a piasek wciskał wszędzie, gdzie tylko mógł. Co nie oznaczało, że któraś część jego pracy nie była dla niego satysfakcjonująca.
- Te same? Nie. Kiedy zostajesz przez przypadek uwięziony w komnacie nagrobnej, próbujesz odszyfrować zagadkę, by wyjść, wiedząc, że jeżeli coś pomylisz, prawdopodobnie wszyscy zginiecie, a twój kolega nagle uaktywnia pułapkę i wokół pojawiają się skorpiony, to nie są te same emocje, co spędzenie trzech tygodni na próbach zrozumienia, czy na tablicy wyryto pieśń dla umarłego, czy jakąś instrukcję. Co nie znaczy, że to drugie ma dla mnie mniejsze znaczenie.
Lubił runy, pieczętowanie i odkrywanie tajemnic. Odszyfrowanie słów, które napisał ktoś dziesięć tysięcy lat temu wcale nie było mniej ekscytujące niż wejście do starożytnej komnaty.
Oczywiście jednak, przy tym pierwszym rzadziej grozi ci śmierć. Chyba że Jamil akurat postawił tabliczkę z runami w jakiejś grze hazardowej.
Gdy wspomniała, że umiała go zaskoczyć, skupił na niej spojrzenie. Próżno było szukać na jego twarzy rumieńca czy choćby cienia zakłopotania. Czy coś mogło zawstydzić tego człowieka? Być może, ale na póki co Cynthia na pewno nie miała żadnych wskazówek, co do tego, co mogło by to być. Flirt zdecydowanie go nie peszył, podobnie jak prowokacje. Jeżeli już, to raczej go trochę zaskakiwało, że Cynthia, nie znając go dobrze, pozwalała sobie na całkiem sporo.
- Panno Flint, gdybyś tego nie umiała, na pewno by nas tutaj nie było – zapewnił z cieniem rozbawienia w głosie. To właśnie przecież fakt, że był zaciekawiony, ile w jej zachowaniu jest gry, a ile prawdy, sprawił, że przyciągnęła jego uwagę na dłużej niż pięć minut. Kontrast stroju, wychowania, wypowiedzi i zgody na nocną wędrówkę gdzieś po lasach, to zainteresowanie utrzymał. Uroda? Cynthia była bardzo ładna, owszem. Cathal nie był hipokrytą, by twierdzić, że to nie ma znaczenia. Ale widywał już wiele ładnych kobiet, w świecie czarów eliksiry i zioła dawały mnóstwo możliwości.
– Portret flecisty, grającego dla węży. Jak odkryłem, miał dość paskudną tendencję, przekazywania niektórych naszych rozmów jednemu z naszych nauczycieli. Wrócił na miejsce, gdy byłaś uczennicą? – spytał, z pewnym zaciekawieniem. Chociaż prawdą było, że Shafiqa irytowały nie tyle ploteczki, przekazywane nauczycielowi, bo on sam pilnował, aby przy portretach uważać na słowa, ile wieczne posykiwania węży oraz to, że flecista chełpił się tym, że potrafi mówić ich językiem (nie umiał, jak szepnął Cathalowi kiedyś Slytherin). – Jest tu jeszcze parę ukrytych salek, ale nic specjalnego ciekawego… a z kolei zejście na dolny poziom wymagałoby od nas wejścia do wody po pas, więc możemy się zbierać. Gdy byłem tu ostatnio, przysiągłbym, że ktoś mignął mi na tym portrecie. Ale może było to tylko złudzenie – dorzucił jeszcze, spoglądając na pustą ramę. Kto wie, może był to portret czarownicy, ale gościła tu rzadko, więcej czasu spędzając na innym obrazie? Lub celowo nie pokazywała się, gdy ktoś wchodził do środka?
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Cynthia Flint (7756), Cathal Shafiq (5353)


Strony (3): « Wstecz 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa