Jak to jak patrzył.
- No... tak – mogła tylko machnąć rękoma do przodu, jakby chcąc pokazać na niego, ale nie zrobiła zbyt dużego ruchu, bo Sauriel faktycznie był blisko. Na wyciągniecie ramion – ale jego ramion, bo Victoria to akurat była od niego dużo mniejsza. Sięgała mu gdzieś… Gdzieś do szyi. - Jak to jest normalnie, to ja nazywam się Merlin! – nie znał jej też od tej strony, tej znacznie bardziej emocjonalnej i nerwowej niż pokazywała. Bo zwykle naprawdę trudno ją było wyprowadzić z równowagi, dużo sobie przetwarzała, rozkładała na czynniki pierwsze… Ale były takie momenty, że nie do końca nad sobą panowała. Jak wtedy, gdy dała mu w twarz za naprawdę świński tekst. I jak teraz, kiedy nieco, ale tylko nieco podniosła na niego głos, mocno zirytowana i zdenerwowana całą sytuacją. Jego zachowaniem, błotoryjami, eksplodującym stworem i tym wspomnieniem, co to nie mogła sobie do końca przypomnieć o co chodziło. Ach, no i tym narastającym bólem głowy.
W tym wszystkim zapomniała, że są w salonie. I że w każdej chwili może tutaj wejść jej matka i zobaczyć sobie tę scenkę rodzajową. Albo Strzałka – skrzatka na pewno gdzieś siedziała i wszystko słyszała. Albo jej ojciec. On tez mógł w każdej chwili wrócić z pracy i zastać… to. Zmarszczyła tylko brwi, kiedy Sauriel wyrzucił z siebie resztę rzeczy, które miał do powiedzenia. I zapiekło ją do żywego oskarżenie, że to jej jakieś tam działania – że nie może przestać o niej myśleć, że go do niej ciągnie. A jeszcze bardziej zabolało ją jak powiedział, że go to wkurwia. I nawet nie była w stanie tego ukryć. Tego, że właśnie ją swoimi słowami zranił.
- Ja w coś pogrywam, tak? Ja? Gdybym ci podała amortencję, to byś się nawet nie połapał jak i kiedy, a przede wszystkim nie przychodziłbyś teraz do mnie z tekstem, że cię to WKURWIA – to ostatnie wręcz mu wykrzyczała. - A ja przynajmniej wiedziałam co jest grane! – ją też to wkurwiało, ale na zupełnie innym poziomie. A przede wszystkim – nie przyszło jej nawet do głowy, żeby przychodzić do Sauriela i się na nim wyzywać za to, że coś czuje. Ale tknęło ją to, co powiedział na sam koniec. Co prawda potrzebowała odetchnąć nim się odezwała dalej, ale to nie tak, że miała klapy na oczach i nie docierało do niej co mówi. - Czułeś, że mi coś groziło? Ciekawe. W takim razie w tym faktycznie jesteśmy kwita. Bo wyobraź sobie, że ja takie rzeczy czuję w stosunku do ciebie każdej pierdolonej nocy! Cokolwiek tam, do cholery robisz! KAŻDEJ. NOCY. OD. TYGODNIA – na końcu języka miała „i dobrze ci tak teraz”. Ależ ją kusiło mu tak powiedzieć!