• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[2.06.1972] Kiedy narzeczona jest niewierna

[2.06.1972] Kiedy narzeczona jest niewierna
Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#11
03.09.2023, 22:17  ✶  

Nie, jej dotyk mu się z niczym negatywnym nie kojarzył, ponieważ ona nie kojarzyła mu się z negatywem. Wprowadziła coś pozytywnego i stałego do jego życia. Część przekonania, że wcale nie jest takie straszne - być wampirem. Był nim, miał w sobie zwierzę, które musiał karmić i na które musiał uważać, ale był też człowiekiem. Wydawałoby się, że naprawdę minęło sporo czasu odkąd się poznali. I ciągle się poznawali. Ciągle odkrywali kolejne kartki, a na kartkach zapisano kolejne sekrety i sekreciki. Czasem totalnie bzdurne i nieważkie. Czasami bardzo ciężkie. Powoli otwierali siebie wzajem. A było co otwierać. Puszka Pandory Sauriela przynajmniej była pełna syfu, który jeszcze miał się pokazać. I nie chciał go pokazywać. Najchętniej by ją wyrzucił. I tak biegł czas, a on... chciał uciec. Znów. Victoria dała mu siłę. Brenna Longbottom przyniosła mu nadzieję. Możliwości. Bał się jednak tego domina. Bał się ruszyć klocka, który poruszy całą ziemią. I ten sztorm nie ogarnie tylko jego.

- Wieem, wiem. - To nie było takie od niechcenia "wieem, odczep się", tylko faktyczne potwierdzenie, że zdawał sobie sprawę, że musiałby się sam nad tym zastanowić. Musiałby usiąść, poświęcić temu myśli... zająć się sobą samym! O zgrozo. Na razie więc szło to w odstawkę, bo miał zdecydowanie ważniejsze rzeczy do zastanawiania się. Na przykład - jak zapeklować ogórki.

Z kim Laurent flirtował? Były dwa typy kobiet - te, które robiły z tego żart, jak Cynthia, kiedy rzucał jej tanie teksty na podryw oraz te obce. Małą grupę stanowiły jeszcze osoby, z którymi nie utrzymywał stałego kontaktu i czasami spotykał się pogadać. I wiedział, że dana kobieta nie narobi mu problemów, bo nie spoglądała na niego jak na faceta do wzięcia. Z różnych powodów. Sauriel naprawdę nie zamierzał się użerać z jakimiś nawiedzonymi babami. Umówmy się - nie miał cierpliwości. A nie lubił podnosić ręki na niewiasty. Niektóre jednak były tak upierdliwe, że... lepiej nie kończyć.

- Uf... wygrana na loterii. - Odetchnąć nie mógł, ale dźwięk z siebie wydał. Spojrzał na torebkę Victorii, ale teraz już wiedział, co z żabą, nie musiał tego kontrolować. Zaaa to teraz stawało się istotne coś innego. Sesja spirytystyczna. Namawiał ją, żeeby szukała pomocy w związku z tymi wspomnieniami i widać - szukała. Plus chciała się z nim spotkać i to szybko, pilnie. Co też go trochę zaskoczyło, bo Victoria nie była nim. Nie oznajmiała "elo byndem za godzine" i za godzinę była. W końcu ona lubiła mieć zaplanowany czas i przestrzeń. - Musimy nawet. - Zgodził się, nawet darując sobie jakieś żarciki. Nie lubił poważnych gadek-szmatek, ale akurat to musiał wiedzieć. Chciał wiedzieć. Musiał mieć pewność, że Victoria była bezpieczna, że to nie wariował jej mózg. Miał nadzieję usłyszeć od niej jakieś odpowiedzi - jakiekolwiek. - No kurwa przecież, że nie o żabach. Chociaż żaba była wczoraj. - Też zauważył, ale to tak na marginesie! Tymczasem wyleciała ze wspomnieniem. Usiadł naprzeciwko niej. - Wszystko okej, Różyczko? Nic ci się nie stało? - Z biegiem czasu można było w zasadzie zaobserwować, że Sauriel stawał się coraz bardziej czuły, dbały, że zaczynały się do niej bardziej delikatnie obnosić, że nawet mniej klął w jej towarzystwie. Oswajała go. A on coraz bardziej ją lubił. I tak coraz bardziej i bardziej, i bardziej... Działała magia, która nie miała niczego wspólnego z Beltane. Ale Sauriel nie miał o tym bladego pojęcia.

Bo niestety - był debilem.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#12
03.09.2023, 23:15  ✶  

Starała się wnieść do jego życia trochę światła i pozytywu. Opowiedział jej co działo się za zamkniętymi drzwiami, że nikogo tak właściwie nie obchodził jego stan, czy mu źle, czy go coś boli… Ją obchodziło. Była też na siebie zła, że w ferworze tego co się działo przez ostatni miesiąc, nie znalazła czasu, by trochę poeksperymentować i może znaleźć coś, to ułatwi mu w pewnych aspektach życie. Będzie dla niego jakimś tam ratunkiem w gorszych momentach… Miała to ciągle w głowie, nie zapomniała o tym. Nawet zaczęła sobie robić jakieś notatki, by co lepsze pomysły jej nie umknęły, gdy już będzie miała na to wszystko czas.

Nawet już mu mówiła, ze kogoś poszuka. Udała się nawet do kowenu, by tam porozmawiać z kimś, kto nieco bardziej się na tym zna. Ta sesja, która miała miejsce wczoraj, wyszła jednak zupełnie przypadkowo, w końcu nie wiedziała, że Laurent potrafi takie rzeczy. I to on jej to zaproponował. Reszta potoczyła się bardzo szybko.

– Hm… Nie fizycznie – no fizycznie nic jej nie było. Uśmiechnęła się do niego jednak, lubiła, kiedy tak do niej mówił. Chociaż do żadnej róży podobna nie była. – To nie był jakiś długi seans, był jakiś problem utrzymać połączenie, nie znam się na tym. W każdym razie… dusza babci jest w Limbo – a to już coś, jakiś konkret. – I udało się z nią skontaktować. Była nawet chętna do rozmowy – dodała i złożyła ręce, splatając ze sobą palce. Miała nadzieję, że Sauriel nie będzie tak stał i sobie gdzieś usiądzie, w końcu było tu sporo miejsca. – Wygląda też na to, że to co mam w głowie to… to faktycznie są jej wspomnienia. Zadałam jej kilka pytań odnosząc się do tego co widziałam i co ty też widziałeś, no i… To było jej. To naprawdę ona – Victoria nerwowo wplotła dłoń we włosy. Sauriel był bystry, była pewna, że połapie w mig to, do czego sami doszli po zobaczeniu wspólnie jednego ze wspomnień. – Pytałam ją czy nie wie co mi jest. Twierdzi, że nie umarłam, że żyję, tylko straciłam swoją energię i trzeba było ją czymś zastąpić – to też było coś, jakaś dobra wiadomość: nie była trupem. Ale trochę jakby nim była. – Wygląda też na to, że babcia ma luki pamięci. Tak jakby… To co ja mam w głowie… Tak jakby jej to zabrałam – to przynajmniej sugerował Laurent, a ona nie miała powodu mu nie wierzyć. Na moment zamilkła i odetchnęła kilka razy nie patrząc teraz na Sauriela. – Sauriel… Ona naprawdę była wampirem. Czułam to. Ten głód. Krew. Strach drugiej osoby. Ekscytację. I ja… Ja prawie… Prawie rzuciłam się na człowieka. Gdyby nie stał wtedy spokojnie tylko uciekł, a widziałam, że się bał, bo zaczęłam się dziwnie zachowywać, to bym… to… – dopiero teraz spojrzała na Rookwooda. Teraz już wiedziała co musiał przeżywać. Czuła to każdą komórką swojego ciała. Naprawdę mu współczuła… I podziwiała jednocześnie. Że tak perfekcyjnie nad sobą panował. I to nie tak, że bała się teraz tego, co on mógłby jej zrobić, wiedząc to, co wiedziała, co czuła. Nie. Bała się tego, co sama mogła zrobić, nawet nie zgodnie ze swoją naturą: bo nadal była człowiekiem, nie wygłodniałym wampirem. A te wspomnienia… One robiły z nią co chciały.

Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#13
04.09.2023, 13:26  ✶  

Usiadł. Tak, żeby móc na nią spoglądać, na krańcu łóżka, wpatrując się teraz w nią z pełnym skupieniem. Śmiechy-hihy, bzdury-bzdurami, ale kwestia tego, co się z nią działo po Beltane była priorytetowa. Sauriel, pan niedowiarek, nie był gotów od razu przytakiwać, że to naprawdę jej babcia, że to nie jest jakieś... chuj wie co, że po prostu coś jej nie poplątało zmysłów. Podchodził do tego bardzo sceptycznie, jak zresztą do całego tematu. Nie podobał mu się, szczególnie, że zmieniał Victorii życie i kobieta sama już nie wiedziała, co się z nią dzieje. Jak miała wiedzieć? On sam nie mógł jej pomóc - mógł co najwyżej doradzić, pomyśleć, gdzie mogłaby jeszcze pójść. Ale znajomym w swoim świecie również niekoniecznie ufał, żeby ją tam wysyłać. Nawet jeśli niektórzy mieli różne możliwości. Różne dziwne możliwości.

- Aha. - To było po prostu przytaknięcie, bo nadal słuchał uważnie. Trochę się skrzywił, bo kwestia wywoływania duchów i gadania z nimi to mu się kojarzyło jak te szmatławce, które lubił czytać i czasami się nimi ekscytował. Bo pisali tam debilizmy. Tak i z tymi naciągaczami, co niby udają, że rozmawiają z twoim krewnym, a tak naprawdę zrobili wywiad o tobie i tym krewnym i karmili cię bzdurami. Niektórym to przynosiło ulgę, więc może nie wolno było mówić, że to płacenie za nic. To było płacenie za dobre kłamstwo. Sauriela to zwyczajnie wkurwiało. Ale Victoria nie była osobą, która poszłaby do naciągacza, więc... wierzył jej. Przychodziło mu to z trudem, ale ufał, że wiedziała, co mówi i wiedziała, co się wydarzyło. - No, byłaś całkiem normalna jak Królowa Lodu odprawiła swoje mambo-dżambo. - Zyskała na kolorach, znowu była ciepła. Co prawda nie miał okazji pocieszyć się z nią tą chwilą, ale to nie z wyboru. To jest - mógłby skorzystać z zastępstwa Cynthi... ale co on złego zrobił, żeby żreć takie paskudztwo? Właściwie to co mówiła było bardzo pokrzepiające. Znaczyło tyle, że Victoria Lestrange nie zwariowała. Że to nie żadna wielka klątwa, która miesza w jej mózgu i tworzy jakieś bzdurne obrazki, tylko to, co widziała, działo się naprawdę. Tylko w innym życiu, w innym czasie. Innych miejscach. Zrobił taką więc minę - aprobującą i pokiwał kilka razy głową w zrozumieniu. Przyswajanie tych informacji było toporne i dość trudne, ale nie były złe. O zgrozo, łatwiej byłoby mu przyswoić, że to jednak jakiś dziwny czar, a nie wspomnienia babci, które ona pochłonęła, więc babcia ich nie miała i... ja pierdole.exe. Sauriel nie miał łatwości w przyswajaniu takich nierealnych, abstrakcyjnych nowin i nie potrafił sobie tego wyobrażać. Pewnie by teraz musiał dłuugo to układać w głowie, ale Victoria nie skończyła, oj nie. Prawdziwie pikantne wiadomości miały dopiero wypłynąć z jej ust.

- Łoooh... - Wyszczerzył kły w uśmiechu, chociaż pewnie nie powinien był wcale się uśmiechać. Ale to było ekscytujące. Same wspomnienie o tym - nic nie mógł na to poradzić. - Spokojnie, maleńka. Było minęło. - Chociaż nie to właściwie chciał powiedzieć. Bo chciał powiedzieć, że mogła go ugryźć. Przekonałaby się wtedy, jakie to słodkie i wspaniałe uczucie. - Nic się nie stało, więc nie musisz się biczować. - Bo pewnie to robiła, zamartwiała się, że o nieee, mogłam go ugryźć. Ale nie ugryzła. Mleko się nie rozlało. A nawet jakby się rozlało no to... no dobra, wtedy nie było aż takie trudno, wtedy by sobie radzili z konsekwencjami.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#14
04.09.2023, 17:12  ✶  

Może faktycznie trudno było uwierzyć w to wszystko osobie będącej z boku. Ale o tym co dokładnie widziała we wspomnieniu wiedział tylko Sauriel, bo również tego doświadczył. A jej pytania dotyczyły bezpośrednio tego wspomnienia. Nikt się nie mógł do tego przygotować zawczasu. Ufała też Laurentowi, bo dlaczego miał jej ten seans proponować, a później ściemniać? Zresztą tego, że pociekła mu krew z nosa nie miał jak udawać. A odpowiedzi na tamte pytania… też raczej nie. Tym bardziej że przynajmniej jednym go zaskoczyła.

- Tak no… Spina się to wszystko ze sobą. To co ona mówiła, i co przekazała babcia – to co mówili wszyscy, którzy jakkolwiek znali się na temacie. - Tylko… co dalej. Jedno to wiedzieć – czy czuła ulgę, że jednak nie była trupem? Prawdę mówiąc nie robiło jej to różnicy. Bo co to niby dla niej w tym momencie zmieniało? - A drugie odkręcić. Ale jestem pewna, że to możliwe. Wyobraź sobie, że babcia nawet mnie upomniała, że już sama powinnam wiedzieć, że absolutnie wszystko jest możliwe, bo jestem tego chodzącym przykładem.

Ale to był tylko wierzchołek góry lodowej. Prawdziwe "sensacje" miały być krok dalej.

Nie musiała się przekonywać jakie to uczucie. Ona wiedziała jakie ono jest. Czuła je całą sobą, każdą cząsteczką jestestwa, zupełnie jakby to kiedyś robiła – a nie robiła. Nie musiała. Wystarczyło, że jej babcia… że ona… i teraz Victoria – człowiek, nie wampir, wiedziała dokładnie czym jest łaknienie krwi i nienasycony głód. Czym jest ekscytacja z polowania, wyczuwanie strachu. Krew na języku. Trzepoczące życie w ramionach… Patrzyła na Sauriela w skupieniu. Na jego uśmiech, kły… czuła wtedy jakby je miała. Ale nie były prawdziwe. Mogła prawdziwie spojrzeć mu w oczy i powiedzieć, że rozumie co przeżywa. Co odczuwa.

- Wiem już jak to jest – to nie była tylko opowieść o tym. To było pełne odczuwanie, jakby to ona była na miejscu swojej babki. Bo przez chwilę nią była. Przez moment to ona była tym wampirem, chociaż teraz już widziała pewną granicę między sobą a Elisabeth. - Już wszystko rozumiem – dodała ciszej. - Ale co jeśli znowu mi się coś pomiesza? – do tej pory się tak nie działo, ale przecież nie mogła tego wykluczyć.

Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#15
05.09.2023, 16:52  ✶  

- Może wystarczy przekopać rzeczy twojej babki. - Wzruszył ramionami. - I wypytać... od czyjejkolwiek strony jest to babcia. - Bo nie był tego pewien. Ale wypytać o nią. Przejść się jej śladami, tym, co robiła, jej myślami. Być może miała jakieś dzienniki, albo korzystała z konkretnych książek więcej niż z innych? Kto miał odkryć sekrety tej kobiety, jeśli nie właśnie Victoria? Z jej ogromnym talentem do ściągania zaklęć ze wszystkiego wszem i wobec tym bardziej. W świecie czarodziei nie wszystko było takie proste, jak chciało się, żeby było. Zwykła książka potrafiła w sobie chować zdecydowanie za dużo sekretów, jeśli tylko potrafiłeś je odnaleźć. Znałeś szyfr, zaklęcie, albo odpowiednią metodę do zdjęcia tego czaru. - Cyna się chyba zna na rzeczy. Rozumie temat. Razem możecie coś ten tego... pokminić. - I znów nie to, że sam nie chciał pomóc. Ale ta sprawa go kompletnie przerastała. Co najwyżej mógł próbować podrzucić jakieś pomysły, gdyyby coś mu do łba wpadło. Jak teraz zresztą. Chociaż może już Victoria przekopywała się przez wszystkie rzeczy babki?

Nie życzył jej tego, żeby się przekonała, jak to jest, dlatego ten uśmiech był nie na miejscu. Był też odruchowy, a nie zrobiony dla złośliwości czy... czegokolwiek innego. Dla człowieka mogło się to wydawać straszne. Zresztą dla niego też było jeszcze te dwa lata temu. A teraz to było zwyczajnie ekscytujące. Obawiał się czasem jedynie tego, że straci nad sobą panowanie przy kimś, przy kim tracić go nie chciał. Że się posunie za daleko, wymsknie mu się całkowicie ta bestia z uwięzi. Weźmie, co chciała brać, a co nie należało do niej. Tylko ile? Czy wystarczająco mało, żeby nie uszkodzić zdrowia? Żeby taka Victoria, na przykład, nadal była bezpieczna po tym diabelskim akcie? Odkrył, że ciągłe dumanie nad tym nie ma sensu. Trzeba sobie samemu zaufać, skoro wiedział, na co go stać i skoro widział, ile mógł wytrzymać a ile nie. Wyrósł już z niezdrowego głodzenia się, które niczego nie załatwiało, a tylko pogarszało sprawę. Gdyby w tamtym momencie trafił na taką Victorię i Cynthie z tym tematem to pewnie też by to inaczej wyglądało. Na kogoś, kto by mu pomógł i dał możliwości, żeby nie musieć sięgać do szyi człowieka. Ale tak to już było, że wiele rzeczy wyglądałoby inaczej, gdyby zamiast samemu walczyć na tej wojence mielibyśmy wsparcie.

- Szkoda, że musiałaś zrozumieć. - Nie chciał, żeby miała wątpliwości co do tego, co o tym myśli, nawet jeśli się w pierwszym momencie wyszczerzył. - No co no... skąd mamy wiedzieć? Chuj wie, co się stanie następnym razem jak cię strzeli wspomnienie babci. Nie da się na to przygotować. A skoro tak to nie ma co się martwić, nie sądzisz? - Drżenie przed całkowicie nieznanym... to było naturalne. To też potrafił rozumieć, że człowiek bał się nieznanego. Sam w końcu różnie reagował na sytuacje, w jakich był stawiany. Ale na to się nie dało przygotować i jak na razie nie wyglądało na to, żeby mogli sobie z tym poradzić. - Słuchaj... masz teraz nadzieję, nie? Skoro sama babka ci powiedziała, że to się da naprawić, to musisz po prostu szukać. Viki, jesteś zajebiście mądra. Dasz radę. - Wyciągnął dłoń, żeby oprzeć ją na jej twarzy.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#16
05.09.2023, 19:44  ✶  

– To matka mojej matki – wyjaśniła mu. Wypytywanie Isabellę o babkę było obarczone pewnym ryzykiem… Tego, że będzie pytać czemu się tym dokładnie interesuje. Zacznie węszyć. A kobiety miały jakąś burzliwą przeszłość, widziała to we wspomnieniach. Plus… Chyba nikogo nie zdziwi, że Isabella miała z kimś napięte stosunki. Ze swoją matką, o ile Victoria wiedziała, również. – Elisabeth. Mam po niej drugie imię – zdawała sobie sprawę, że i babka i matka to kobiety o wyjątkowo trudnym charakterze, wybuchowym wręcz. Ich wspólne życie nie mogło być proste. Sama Victoria… Bardziej wdała się w ojca i swój pazur chowała na specjalne okazje, które by go wymagały. Miała zdecydowanie łagodniejsze i spokojniejsze usposobienie niż inne kobiety w jej rodzinie. – Mogę coś poszukać, ale to nie będzie takie proste przez Isabellę – jeśli ostały się jakieś pamiętniki… to pewnie Isabella je miała. Albo może zostały schowane przez kogoś od Parkinsonów? Tak czy siak najbardziej oczywisty trop prowadził do Isabelli. Tylko co to przekopanie rzeczy babki da? Ostatecznie ona i jej koledzy, którzy też trafili do Limbo, byli jedynym udokumentowanym przypadkiem. W tych rzeczach babki mogłaby znaleźć inne rzeczy.

– Cyna? Tak. To chyba najpewniejsza osoba w tym wszystkim – taka, do której mogłaby się z tym problemem udać rzecz jasna. Może ona coś wymyśli. Miała zdecydowanie większą wiedzę na temat nekromancji niż sama Victoria, która też coś tam wiedziała, choć się tym nie chwaliła.

Wiedziała na co się pisze, trwając przy Saurielu a nie biorąc nóg za pas. Wczoraj przekonała się o tym bardziej niż wcześniej. Ale może właśnie tym bardziej powinna poszukać czegoś… By ułatwić mu życie. Jeśli nie jakiś substytut jedzenia, bo nie wiadomo kiedy by się przydało, to jakiś miejscowy specyfik znieczulający dla osoby, z której miałby pić krew? By… Nie bolało? By i on nie musiał się bać, że czyni komuś krzywdę? Już kiedyś o tym rozmawiali, chociaż bardzo bardzo luźno. Ale Victoria ciągle pamiętała i była zła, że nie miała czasu nad tym podumać więcej.

– Wolałabym, żeby już więcej nic się nie pojawiało. Miałam dwa tygodnie spokoju, już myślałam, że się uspokoiło… - ale to nie była taka prosta sprawa. Najwyraźniej nie było na to żadnej sensownej reguły, bo chyba jednak nie było to związane z silnymi emocjami. Pomyślałaby tak, gdyby nie to wspomnienie „odblokowane” w areszcie. Była wtedy bardzo spokojna – i psuło to całą narrację. Bezpieczniej było chyba założyć, że są to całkowicie losowe momenty. – Nie chciałabym kogoś skrzywdzić… Nie chciałabym znowu zrobić czegoś głupiego. A co jeśli będę sama? I nie będzie nikogo, kto mógłby mnie zatrzymać? – co by było, gdyby wpadła na Nokturn całkiem sama? Albo wczoraj… Co gdyby Laurent jednak się wystraszył?

– Nadzieję… - wręcz przechyliła trochę głowę, wtulając się w wyciągniętą do jej twarzy dłoń. Czy miała nadzieję? Prawdę mówiąc… to aż tak sobie tym głowy nie zaprzątała, swoim stanem. Znaczy nie to, by o tym nie myślała, po prostu co innego kołatało jej się po głowie. To wspomnienie i… I słowa babci… Ale nie te wzmiankujące o jej stanie. – Wiesz, babcia powiedziała mi coś jeszcze – na moment przymknęła oczy. Chłodny dotyk Sauriela był przyjemny, pewnie głownie dlatego, że nie odczuwała tego chłodu jakoś bardziej niż to, co czuła ciągle. – Ona faktycznie była wampirem. A potem przestała nim być. I była całkiem pewna, że można to odwrócić, jak zresztą wszystko, mój stan też – teraz z perspektywy czasu… Victoria uważała, że odpowiedź babci była jednocześnie wielce mówiąca, jak też całkiem wymijająca. Jakby faktycznie… pamiętała zamysł, ale nie samo wykonanie. – I ja też jestem tego pewna. Wiem co widziałam i czułam. I pamiętam jej pogrzeb. Ona zmarła ze starości, a nie dlatego, że wyszła na słońce, albo że ktoś jej roztrzaskał głowę – otworzyła oczy, spoglądając na Sauriela.

Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#17
05.09.2023, 23:17  ✶  

Skrzywił się paskudnie, jak chyba zawsze, kiedy słyszał o matce Victorii. Każda komórka jego ciała mówiła mu, że nie lubi tej kobiety, a jej tolerowanie to po prostu konieczność, żeby jakoś żyć na pseudo-ugodzie. Co było najbardziej szokujące to to, że za to Isabella tolerowała jego. I wręcz była zadowolona z tego, że się z jej córką spotyka. Pojebane, ze wszystkich stron to było absolutnie pojebane. Pokazywało, jak bardzo w piździe miała własną córkę i jak nie obchodziło ją to, z kim się wiąże, z jaką osobą, po prostu miała się związać i to zaakceptować. A skoro się spotykali to w jej główce wszystko grało - znaczy, że się dogadywali, że nie będą robili problemów. Sauriel chciał problemy robić. Chciał się z tego uwolnić i żyć na swoich zasadach, zgodnie ze swoimi potrzebami. Nie chciał, żeby nic go nie łączyło z Victorią, czuł się przecież jej tak blisko. Ale to nie były nawet prawdziwe zaręczyny. Nie jego pierścionek, nie on chciał włożyć go na jej palec. Był zresztą pieprzonym trupem. Nikomu by się nie oświadczył. Okej, było coś dobrego z tego - poznali się. Może gdyby nie to nie spotkaliby się nigdy, albo minęli obojętnie. Byli z dwóch różnych światów, a jednak światów przecinających się i sobie niezwykle bliskich. Niemal po sąsiedzku, chciałoby się powiedzieć. To, że to była matka jej matki (taka to babcia właśnie) w jego mniemaniu utrudniało bardzo dużo. Ta kobieta sama była BRUDNA, jej matka pewnie była jeszcze brudniejsza - tak by to wynikało z tych wspomnień, co miała Victoria. Interesy na Nocturnie i duże pieniądze tam zostawione? Ha! Niezłe sobie. Doskonale wiedział, jakie rzeczy się na tym Nocturnie działy.

- Jak już tyle o tym wiesz, to powiedz jej. Twojej matce. Może niekoniecznie, że od razu POCHŁONĘŁAŚ wspomnienia. Tylko wiesz, jakiś kit jej bliski prawdy wciśnij. Że spotkałaś po prostu babkę i ci opowiedziała jakieś tam pierdy, zrobiłaś seans z jej duchem i ci właśnie sprzedała to, że masz szansę się wyleczyć z tego, w jakim stanie jesteś. Tylko musisz poszukać dokładniejszych odpowiedzi, bo był problem z utrzymaniem kontaktu z nią. - Tak, Sauriel kłamać nie lubił. Ale też kłamstwo było czasami konieczne do uzyskania odpowiedzi na pytania, które mogły zmienić życie. W tym wypadku tak było. Nie czyniło to kłamstwa dobrym, ale stanowiło pewne wytłumaczenie, czemu warto w ogóle się nim posłużyć.

- Jasne, no jasne, Różyczko... ale to co wolisz chyba nie ma tu znaczenia. - A nawet na pewno. Nikt jej nie pytał o zdanie, kiedy była wpychana do Limbo, nikt nie pytał jej o zdanie, kiedy babcia ją złapała i chciała przetrzymać. Swoje tylko zdanie wykazała wskakując w ten przeklęty ogień. Było do przewidzenia, że nic dobrego stać się nie może. Racjonalność ludzi była czasami bardzo ciężka do wyceny. Debilizm - tak uważał Sauriel. Ale w tamtej chwili, gdy Victoria tam stała, rządziły się całkowicie inne prawa niż takie z siedzenia na tym łóżku. I dla niego ludzie, którzy wtedy otaczali Victorię, nic w zasadzie nie znaczyli. - Misiek... musisz żyć. Zajmij się tym, spróbuj temu zaradzić. Ale musisz żyć. Głowienie się nad tym nic nie da. Więc rób swoje, próbuj coś z tym zrobić i w razie co - ja ci pomogę. Ja no i Cyna, ta suka z BUMu... pies. Chodzi mi, że pies, nie że suka, że jest... nie próbuję jej obrazić. - W zasadzie to ją w sumie obraził, ale niecelowo. Dlatego to PRZEJĘZYCZENIE szybko naprawił! Brenna wydawała się naprawdę dobrą osobą. Victoria jej strasznie ufała. Już samo to czyniło ją spoko laską. - Łoh. Pierwsza wiedźma, która całkowicie wskrzesiła zmarłego. Najs. - Sauriel nie wydawał się szczęśliwy, zszokowany, poruszony. W zasadzie to w ogóle nie wydawało się, jakby zrobiło to na nim większe wrażenie. Bo nie zrobiło. Zrobiło wtedy, kiedy się nad tym zastanawiali. Ale teraz było już trochę po przemyśleniach i to nie napawało optymizmem. Było raczej jak zakazany owoc. A Sauriel by go zjadł. Dlatego to nie było bezpieczne. Ale tak naprawdę po prostu w to nadal nie wierzył. Rozumiał, co do niego mówiła, nie to, że podważał jeej słowa, po prostu to do niego nie docierało. - No i co? Wiadomo, jak?



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#18
06.09.2023, 08:19  ✶  

Ze wszech miar… to nie było proste. Ta ich relacja. Wydawała się taką być, w końcu co tu było skomplikowanego – mieli robić to, co chcieli rodzice, a oni najwyraźniej mieli na to wszystko jakiś plan. Tylko już gdyby ich wymazać, to widać było te skomplikowane, oplatające ich nici. Tak, to był wampir. Ich wspólne życie nie mogło być normalne, ale z drugiej strony czarodzieje byli tak różni i tak dziwaczni, że wśród nich trudno było znaleźć kogoś wiodącego to życie "normalnie". I przy staraniu z obu stron… cóż, jakiś poziom normalności można było osiągnąć. Tak, to nie oni sami się zaręczyli, tylko ich do tego zmuszono w ten czy inny sposób. Ale do przywiązania czy innych uczuć… nikt ich przecież już nie zmuszał. No prawie. Było jeszcze to dziwne coś, które pozwalało wyczuć ich wzajemne zagrożenie… i że względem drugiej osoby robią coś, co niekoniecznie… niekoniecznie im się podobało. Tylko że to, że Sauriel był wampirem, zupełnie Victorii nie przeszkadzało. Ot, taki był po prostu fakt. Tak, potrzebowała trochę czasu, żeby tę myśl przeprocesować, przetrawić. I nadal jeszcze nie potrafiła określić jak czuje się z tym, że nie będą mogli mieć dzieci. Bo nigdy nie zastanawiała się nad tym, czy sama by je chciała. Wbijano jej do głowy, że taki jest jej obowiązek, i takie są wobec niej oczekiwania… ale najwyraźniej się to zmieniło. A ona została z poczuciem, że sama nie wie tyle rzeczy o sobie samej.

- No może… poszukam jeszcze sama na własną rękę – nie chciała angażować w to matki. Chociaż może źle ją oceniała. Ostatecznie atakiem we śnie na córkę się przejęła i nie zostawiła sprawy samej sobie.

Misiek. Ależ to było do bólu słodkie, aż się do Sauriela uśmiechnęła, już całkowicie abstrahując od słów jakie powiedział później. Martwił się, widziała to. Zależało mu, czuła to. Mógł być nieokrzesanym gburem i rzucać te swoje świńskie żarty, ale w jakiś sposób była mi bliska i nie chciał, by stało jej się coś złego. I… to chyba było najbardziej czułe określenie, jakie do niej powiedział. Nie była tylko pewna na ile świadome.

- Przecież cały czas się tym zajmuję – cały miesiąc. Biblioteka, lekarze, Departament Tajemnic, kowen, seans… Szukała odpowiedzi gdzie mogła. Tylko pora była się pogodzić z tym, że mogła tych odpowiedzi nie znaleźć, bo zwyczajnie ich nie było, a to co się dowiedziała to już chyba wszystko ile mogła. Chyba będzie musiała się spotkać z pozostałą trójką… - Mmm, ale obraziłeś – dodała i uniosła wyżej brwi, odrobinę rozbawiona, że Sauriel tak się pogubił w swoich słowach że musiał dodać, że wcale nie próbuje jej obrazić. - Ma na imię Brenna – dodała dla przypomnienia. - Wiem. Dziękuję… myślę że najpewniejszym kierunkiem jest Cynthia. Ona studiowała w Ameryce, tam nie mają takiego zaściankowego podejścia do nekromancji – najłatwiej było wrzucić cały dział magii do wora o nazwie "zakazane", nie przejmując się tym, że istniały zaklęcia i metody niosące mnóstwo dobrego. Jak Patronus.

Uniosła rękę, by złapać za dłoń, którą Sauriel trzymał na jej policzku, a do której ona się przytuliła. Nie po to, by ją ściągnąć, a przytrzymać w miejscu. Ich kontakt fizyczny… prawie nigdy nie był tak bliski jak teraz. Tak, Sauriel nie wydawał się być nadmiernie podekscytowany czy zdziwiony… ale nie spodziewała się, że będzie. Po pierwsze już o tym rozmawiali, pierwsze emocje wylały się tam, teraz ledwie potwierdzała tę dość śmiałą myśl, która wtedy w niej zakiełkowała. Zastanawiała się, czy mu powiedzieć… ale nie było sensu tego ukrywać, bo Sauriel widział jej wspomnienie. Czuł je na własnej skórze. I nie był głupi, wręcz przeciwnie. Prędzej czy później pokojarzylby fakty i utwierdziłby w tym, może byłby zły, że nic sama nie powiedziała.

- Zapytałam o to, nawet dwa razy. Odpowiedź babci nie była zbyt długa, Laurent miał mało czasu i ona to chyba wyczuwała. Dla mnie to brzmiało jak zamysł, nie jak pełne rozwiązanie, może tego też dokładnie nie pamietała… – może to też jej zabrała. - Ale powiem ci co powiedziała. "Jesteśmy głodni, bo przestaliśmy żyć, musimy żywić się tymi, którzy żyją, żeby wciąż być na tym świecie, musimy kraść. Jeżeli ukradniemy wystarczająco, wrócimy do egzystencji, w której nie czujemy wiecznego głodu".

Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#19
06.09.2023, 14:51  ✶  

Te poszukiwania przynajmniej do czegoś zmierzały. Victoria nie błądziła cały miesiąc po omacku wszem i wobec, ale co rusz odkrywały się malutkie płachty sekreciku. I tak to sobie... wędrowało. Powoli. Czas przetapiał się przez palce i wszystko wskazywało na to, że różne dziwne konsekwencje może mieć to, że te wspomnienia czasem Victorie nawiedzały. Kiedy sobie przypominasz o tym, jak to twoja babka się zakochała to pal licho. Kiedy nagle przeżywasz jej własny głód i chcesz się wgryźć w czyjeś gardło to już jest kiepsko. A skrzywdzenie kogoś bliskiego pozostawiało bruzdę w głowie. Przytłaczającą bruzdę. Możesz kogoś niechcący popchnąć i jeśli upadnie tak, że coś mu się stanie to będziesz miał wyrzuty chyba zawsze jak będziesz na tę osobę patrzeć i jej bliznę. A jak komuś bliskiemu się rzucisz do gardła? Można sobie tylko wyobrażać. Sauriel sam tego nie przeżył. I nie zamierzał przeżywać.

- Ale zamienia się w psa. - Wybronił się z tego faux pas, jakie popełnił. Pamiętał jej imię bardzo dobrze. Skłonność do nazywania osób pewnymi ksywkami była jednak silniejsza i machinalna. Nad misiaczkiem się nie zastanowił, to było machinalne. Miał przed sobą uroczą i biedną istotkę, którą chciał trochę pocieszyć, a słowo "misiaczek" było urocze. I kojarzyło mu się z super mięciutkimi przytulankami, które nic tylko brać pod pachę w łóżku. Tak, Sauriel był tą osobą, która mogła się owijać wokół miękkiego misia i był wtedy przeszczęśliwy. Kiwnął głową tylko na znak, że się zgadza. Chyba najlepszy kierunek to ukłon w stronę osób, które nekromancją się interesują. Takich normalnych osób, nie popierdoleńców.

Cofnął w końcu swoją dłoń, zamyślając się nad tym, co usłyszał. Przekaz wydawałby się oczywisty, gdyby nie to, że gdyby, GDYBY było to tak zupełnie proste to już niejeden wampir do życia by wrócił. O ile by chciał, ale takich, co chcieli nie brakowało. Brak seksu, światła dnia - niektórzy zimnokrwiści dostawali absolutnego pierdolca żyjąc pod blaskiem księżyca. Nic dziwnego. Nie dało się w tym stanie funkcjonować normalnie. To tylko była kwestia czasu, kiedy upadek cię pochłonie. Zgadzałoby się to z tym, co powiedziała sama Victoria - że to był kierunek, ale nie gotowe rozwiązanie. Tylko... czy Sauriel w ogóle chciał to rozważać?

Skrzywił się i wstał z łóżka, przechodząc na drugą stronę pokoju, ale nie po to, żeby się zatrzymać, tylko żeby zrobić po nim kolejne kroki. I kolejne. I kolejne. Przesuwał dłonią po swojej szczęce, poirytowany. Chciał? Interesowało go to? Co by to znaczyło? Jak byłoby niebezpieczne? Miało sens? Ile trzeba tego życia "ukraść" i jak wielka była cena? Kurwa, chuj mnie to obchodzi... Jeśli chciałby - zarżnąłby tyle ludzi ile potrzeba. Tylko... chcesz? Nie podobało mu się to. Chyba wolałby tego nie słyszeć. W ogóle zapomnieć o temacie. I o tym dziwnym temacie z tym całym bajkowym Limbo też. To wszystko nagle było frustrujące. I wydawałoby się, że nie ma się teraz czym przejmować, skoro nie ma rozwiązania, ale właśnie to był najlepszy moment, żeby o tym pomyśleć. Bo skoro to było możliwe to była kwestia wyłącznie znalezienia rozwiązania. Sęk w tym, że jak już rozwiązanie masz... to czemu by z niego nie skorzystać? I wtedy co? Stać się, w sumie, słabszą wersją siebie? Kim by wtedy był? Tym samym sobą? Jakoś mu się nie wydawało.

- Nie jestem przekonany. Jest dobrze tak, jak jest. - Cóż, Sauriel nie był osobą, która lubiła zmiany. Nawet jeśli miałyby być one dla niego samego lepsze. A to wydawało się nieść całą tonę konsekwencji i grozy, zamieszania, które wywróciłoby jego życie znów do góry nogami. Choć to było coś, co brzmiało bardzo kusząco. Jak coś, do czego naprawdę tęskniło serce.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#20
06.09.2023, 17:28  ✶  

Nawet nie liczyła na to, że wszystko związane z jej obecnym stanem rozwiąże się w miesiąc. Że to będzie takie proste i szybkie. Przygotowywała się na całe miesiące… jeśli nie lata – gdy po pierwszych tygodniach trafiła tylko i wyłącznie na ślepe zaułki. Nie było sensu się oszukiwać. Stali się sensacją przecież nie bez powodu: weszli do Limbo i z niego wrócili. Dostęp do niego mieli tylko nieliczni i to nie w taki sposób, jak oni… który człowiek mógł się "pochwalić" takim osiągnięciem?

- W żadnego psa. To najprawdziwszy wilk – poprawiła go spokojnie. Może taki mieszczuch jak Sauriel, który guzik znał się na roślinach, równie mało wyznawał się na zwierzętach? W końcu pies i wilk to były dwie zupełnie różne sprawy. Z Brenny był żaden pies; chyba że właśnie obraźliwie nawiązać do jej zawodu. Sauriel wybronił się więc bardzo kiepsko – wręcz podwójnie ją obraził. Ale Victoria już wiedziała, że niecelowo, więc jakiś uśmieszek błąkał się jej po ustach. Wręcz musiała je zacisnąć, żeby nie było widać jaka jest ubawiona.

Nie trzymała go mocno, więc dłoń mógł cofnąć bez oporów. Przez moment nic się nie działo, jakby Sauriel dostał jakiegoś zwarcia na wieść o tym, co usłyszała od babci. A potem wstał. I zaczął… nerwowo krążyć po jej pokoju, zupełnie tak, jak i ona miała w zwyczaju, kiedy bardzo bardzo intensywnie nad czymś myślała i jednocześnie zaczynała się denerwować w pewnym sensie. Nie przerywała mu tego. Po prostu wodziła za nim wzrokiem w zupełnej ciszy, pozwalając, by spokojnie potentegował sobie w głowie te wieści – chociaż była pewna, że to ciągle będzie za mało czasu. Ona sama ciągle tego sobie wszystkiego nie ułożyła, a miała na to cały dzień. A on? To mogło zupełnie wywrócić do góry nogami jego życie, światopogląd…

- Sauriel – powiedziała miękko. - Nie musisz podejmować decyzji teraz. Tym bardziej, że to jest takie mgliste… – ale było możliwe, o tym była przekonana. Czy było trudne? Co robiło z daną osobą? Jej babcia potrafiła się o nią dalej martwić… Patrzyła na niego przez moment w ciszy. Nie zamierzała go do niczego zmuszać, namawiać. Wolność polegała na tym, że mógł podjąć decyzję całkowicie sam, nikt nie musiał tego robić za niego – w przeciwieństwie do tego, co już miało miejsce. - Ale gdybyś się zdecydował – przerwała ciszę po chwili. Mówiła miękko, cicho, jej głos stworzony był do szeptu, barwa jej głosu nie była przesadnie wysoka. - To pamiętaj, że tym razem nie będziesz z tym sam.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Victoria Lestrange (6107), Sauriel Rookwood (6671)


Strony (3): « Wstecz 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa