• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6
[1 maja 1972] Dom Victorii | Cisza przed burzą - Zaręczyny

[1 maja 1972] Dom Victorii | Cisza przed burzą - Zaręczyny
Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#11
19.01.2023, 11:05  ✶  

Jak to zazwyczaj z Rookwoodem bywało, ze wszystkich odpowiednich i nieodpowiednich rzeczy do powiedzenia, wybierał te bardziej dziwne. Przede wszystkim zaś - mało poważne. To było już oczywiste po tych kilku miesiącach, że tak jak ludzie nie lubili sytuacji stresujących czy poważnych, tak Sauriel unikał ich za prawie każdą cenę. Albo przechodząc nad nimi dalej i udając, że tej kłody na drodze nie zauważył, albo zamieniając ją w rzeźbę konika na biegunach, żeby stała się nie poważną przeszkodą, a zabawnym dodatkiem. Tutaj było to samo. Niby chciał coś powiedzieć, porozmawiać, skoro już siedział obok Victorii, ale nie potrafił. Jego umysł teraz był w ogóle blank space - bo już nawet nie wyobrażał sobie wszystkich tych dramatycznych scen. Chyba oczywiste, że w każdej lała się krew. Co jednak było źle zrozumiane przez Victorię to to, że zżerał go stres samymi zaręczynami. Nie. To była formalność, ale chodziło o to, w jakiej formie ta formalność została wydana. Że teraz siedział tutaj z osobą, która była jego największym koszmarem życiowym i drugą, która wcale mu nie ustępowała. Różniło ich po prostu to, że do ojca był przywiązany syndromem sztokholmskim i chciał zdobyć jego uznanie, a Joseph po prostu go przerażał.

Apropo Josepha to mężczyzna miał twarz zwróconą ku toczącym się rozmową. Słuchał, ale poza jakimiś pojedynczymi zdaniami się nie udzielał. Nie wyglądał przy tym na wykluczonego, czy niezdolnego się do tych rozmów włączyć. Badał. Obserwował. Rodzinę, z którą jego rodzina, rodzina Rookwoodów, została połączona. Lecz kiedy usłyszał zwrot w jego kierunku od strony pięknej narzeczonej Sauriela, odwrócił twarz w jej kierunku, unosząc z lekkim zainteresowaniem brwi.

- Nie wątpię. - Odparł z uśmiechem. - Sauriel jest dla mnie jak syn. Nie mógłbym inaczej. - Wyjaśnił uprzejmie swój powód wizyty tutaj, a raczej - swoją motywację, by się tutaj pojawić. - Pojawienie się takiego kwitnącego kwiatu w domie Rookwoodów na pewno go rozjaśni. Jestem pewien, że Sauriel o ciebie zadba. - Nie dało się tego odczytać w pełni przyjaźnie. Spojrzenie Josepha, jego uśmiech, coś w jego tonie - wszystko w człowieku mówiło, że to wcale nie było przyjazne powitanie. To była zapowiedź czegoś nieuniknionego, co cieszyć i radować mogło tylko jedną stronę. A kiedy się wiedziało, że ma się przed sobą wampira - stawało się to oczywiste.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#12
19.01.2023, 13:00  ✶  
Może i było dziwne to, co powiedział, ale prawdę mówiąc to Victorii mimo wszystko zrobiło się trochę cieplej na sercu, że Sauriel nadal pamiętał tamto spotkanie i co mu o sobie choć trochę opowiedziała. Że lubi zupełnie nie wykwintne kotlety schabowe, no kto to widział? Dzisiaj jednak nie mieli co na to liczyć. A Saurielowi i tak pewnie było wszystko jedno – była ciekawa za to, czy będzie chociaż próbował zachować pozory. Teraz już wiedziała że wampiry mogą jeść, więc spodziewała się, że każdy tutaj założy sobie coś na talerz.
To jedno zdanie, które wypowiedział Joseph było dla niej odpowiedzią. Jak syn, tak? To, co było wcześniej tylko malutkim przypuszczeniem, teraz graniczyło dla niej już niemal z pewnością: oto obok niej siedział jego stwórca. Victorię mimowolnie nawiedziło pytanie jak to w ogóle się stało, jak do tego doszło i przede wszystkim – jaką mają relację? Póki co nie bardzo wiedziała co myśleć o tym mężczyźnie, gdzie go zaklasyfikować, oczywiście prócz tego że czuła pewną niezręczność siedząc obok. Ale starała się nie dać tego po sobie poznać. W takich momentach oklumencja zdawała się być zbawieniem.
Nieco uniosła wyżej brwi – kwitnący kwiat w domie Rookwoodów? Chyba nie nawiązywał po prostu do jej płci, bo przecież była tam jeszcze Anna. No i mieli tam piękny ogród, pielęgnowany przez żonę Eryka. Ale żeby nazywać ją kwitnącym kwiatem? W jakiś sposób zabrzmiało to kpiąco.
- Nie wątpię – teraz ona odpowiedziała wampirowi w podobny sposób, że tak, nie wątpi, że Sauriel o nią zadba. Czy naprawdę? Nie wiedziała. Nie miała pojęcia. Czy on w ogóle będzie chciał o nią zadbać? Czy nie będzie dla niego tylko kulą u nogi? Każdy przecież miał jakieś potrzeby. Czy Sauriel już sobie odpowiedział na pytanie kim chciałby żeby ona dla niego była? A kim ona chciała by on był dla niej?
Mężem, oczywiście. Chciała by był jej mężem nie tylko na papierku, skoro już mieli taką a nie inną sytuację.
Na stole pojawiło się jedzenie – niechybnie skrzacia magia, a pani domu życzyła wszystkim smacznego. Nie, oczywiście że nie było schabowego.
Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#13
19.01.2023, 13:17  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.01.2023, 13:41 przez Sauriel Rookwood.)  

Joseph lubił gry różnego rodzaju, ale co się dziwić? Przecież był wampirem. Przecież był stary. Ten, kto wiedział, jak stary, automatycznie rozumiał, dlaczego zwichrowany umysł jegomościa był... właśnie zwichrowany. I mimo tego, że wyglądał jak człowiek, to zdecydowanie we wnętrzu bardzo dużo mu do człowieczeństwa brakowało. To była Bestia. I nie należało o tym zapominać. Sauriel pamiętał zawsze. Gdyby jego serce biło, to nawet teraz zaczęłoby uderzać szybciej, a krew jeszcze szybciej płynęłaby przez jego ciało. Jego żyły wcale się nie rozszerzały, a jednak wystarczyła odrobina zainteresowania, żeby ten krawat jeszcze bardziej go uciskał. Pułapka. To był chyba też dobry moment, żeby na przykład odpyskować jakkolwiek wampirowi i chociażby uświadomić mu, żeby na Victorię zębów nie ostrzył. Ale nie zrobił tego. Wolał siedzieć cicho i tylko przez moment na nich spoglądał, a potem odwrócił wzrok. Całkowite tchórzostwo? Ależ owszem, były w tym całe kilogramy strachu! Na przykład o to, że Joseph pomyśli, że naprawdę Victorię lubi. Ale w końcu tak pomyśli. Pewnie już tak myślał. Próby bronienia siebie czy świata dookoła w jego głowie tylko utrudnianie życie. Łatwiej było się poddać.

Spodobała mu się ta odpowiedź, więc uśmiech na starszej twarzy stał się odrobinę szerszy.

- Rozchmurz się odrobinę, dziecko. W końcu podano do stołu. - Sauriel obrócił wzrok w kierunku Josepha, który wzniósł w małym toaście między nimi lampkę wina, nim znów skupił się na rozmowie. Wyłapał interesujący go temat - dołączył. Sauriel zastanowił się, co wampir miał na myśli. To, że rzeczywiście przypłynęło jedzenie na stół, czy może to, że Victoria została z nim zaręczona. Odbierał całkiem wyraźne wrażenie, że jednak to drugie.

- Uważaj na siebie na Beltane, co? - Odezwał się, kiedy nałożył sobie trochę jedzenia i tak - zachowywał pozory. Jadł. Wszystko było pyszne i w ogóle... a i tak podchodził do tego cierpiętniczo. Ale przynajmniej w tej chwili było dobre. - Powinnaś iść na miłosną wróżbę. Ciekawe, co by ci powiedzieli. - Kiedy ta atmosfera i dyskusje tam wrzały to czarnowłosy odrobinkę się ośmielił na tyle, żeby rzeczywiście nawiązać z Victorią kontakt. Zresztą siedzenie w całkowitej ciszy, kiedy już myśli do jego głowy wróciły, było w tym momencie jeszcze gorsze. I uciążliwe.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#14
19.01.2023, 18:25  ✶  
Nie wiedziała jeszcze jak mocno rypnięty był ten stary wampir. Nie wiedziała jak stary, nie wiedziała jak bardzo znudzony. Póki co wolała grać bardzo ostrożnie, nie powiedzieć czegoś, co można użyć przeciwko niej… to chyba było automatyczne, życie aurora i takie tam. Nie wiedziała, jaki to miało wpływ na Sauriela, jak bardzo się bał i stresował – i że to właśnie było tego źródło, a nie zaręczyny. Dla niego to była formalność, dla niej… tylko częściowo. Teraz jednak, kiedy siedziała tu i prawie nikt się nią nie interesował, jakoś łatwiej było oddychać. I to wino… ono też za chwilę mogło podziałać rozluźniająco, chociaż wiedziała, że nie powinna za dużo pić. Przed nią był tak naprawdę jeszcze długi dzień – bo to będzie długa noc. Bardzo długa – a nie wiedziała nawet połowy. Nie wiedziała nawet, że to był dobry moment, żeby Sauriel nakreślił jakieś granice i faktycznie się nią zaopiekował. Czy to by coś zmieniło, gdyby wiedziała? Może. Ale siedziała tu jak zwykle nie wiedząc - a jej tarczą było tylko tyle ile sama zdołała wywnioskować i jej własna ostrożność. Nawet nie wiedziała, że jej narzeczony chce ją chronić przed tym, żeby Joseph nie wiedział, że ją lubi. Zresztą jaki to miało sens… przecież nie wrócą na poprzednią ścieżkę wojenną, prawda?
- Słucham? - nie lubiła, gdy ktoś traktował ją w pewien sposób protekcjonalnie jak jakieś dziecko, które należy pouczać. W końcu już dawno skończyła Hogwart. I nie była nachmurzona, choć można to było tak odebrać. Można było odebrać różne rzeczy, kiedy używała oklumencji i nie chciała dać po sobie poznać jak jest wzburzona. - W takim razie smacznego - uśmiechnęła się lekko i odwróciła od wampira, zajmując już teraz własnym talerzem. Na którym nie wylądowało za dużo bo naprawdę miała wrażenie że nie zje zbyt wiele. A przecież powinna.
- Raczej będę tam po to, żeby inni nie musieli na siebie uważać - ledwo skubnęła to, co miala na talerzu widelcem, kiedy odwróciła do Sauriela głowę. Nie spodziewała się, że powie do niej coś podobnego, więc nawet… nawet uśmiechnęła się do niego z czymś na wzór wdzięczności, że w ogóle o tym wspomniał. To było miłe. Chociaż nie wiedziała czy szczere. - Nie wiem czy będę miała na to czas - w końcu… szła tam do pracy, a nie na zabawę, chociaż patrząc na dzień i na pierścionek na jej palcu… to chyba jej się należało chociaż pięć minut? Może Mavelle przymknie oko… - A ty nie chcesz pójść? Nawet na chwilę? - sam, bez niej. Nie proponowała mi znajomych bo to nie było tego typu święto… czy coś.
Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#15
19.01.2023, 18:44  ✶  

Niby tak. Niby była po to, żeby inni musieli na siebie uważać. I to właśnie dlatego chciał, żeby na siebie uważała. Ostatnio było zbyt spokojnie i jeśli Beltane nie przyniesie ze sobą krwi... na pewno przyniesie. Sauriel widział, co się dzieje - a właśnie rozpoczęła się cisza przed burzą. Wśród stukających sztućców i atmosfery napięcia, chociaż osoby przy stole wcale napięte się nie wydawały. Co najwyżej on wypadał ponuro. Na tyle, żeby Joseph zwrócił mu uwagę, chociaż... może rzeczywiście mówił to do Victorii? Nie był teraz tego pewien. Jej "słucha" skutecznie skupiło na niej uwagę obu panów na krótki moment.

- Na pewno na chwilę zerknę. - Żeby... poszwędać się, jak to miał w zwyczaju. Albo raczej żeby być gotowym, kiedy nastanie odpowiedni czas. Kiedyś skręcałoby go z tego powodu, a teraz nawet czuł drobną ekscytację. Spychał ją w dół, bo przecież wiedział, że nie była dobra. Jednak istniała. - Wypatruj burd to może mnie zaaresztujesz. W kajdankach jeszcze nie byłem. - Spojrzał na nią z ukosa i na jego twarzy pojawił się ten charakterystyczny smirk.

Wydawało mu się to niezwykle przyziemne, że w dzień zaręczyn, w samo Beltane, Victoria potem wybierała się do pracy. Wyskakiwała z kiecki, wciągała spodnie i heja! Pilnować takich, jak Sauriel, żeby podbili tylko jedno oko, a nie dziesięć. Bo od pierwszego się tylko zaczyna, to była zasada każdej imprezy. Niekoniecznie musiała się odnosić do piwa. Sam nie był pewien, czy to dobrze, że nie idą razem, czy niedobrze. W zasadzie to pomyślał, że mógłby z nią Beltane odwiedzić. Nie chodziło o żadne zakochanie czy coś w ten deseń, ale czuł, że by się dobrze bawili. Tak po prostu.

- Nie miałem okazji ci powiedzieć, ale spotkałem w knajpie Nory, może ją kojarzysz, świeci jak psu jajca na Pokątnej, starego przyjaciela. Tego od różdżek, z Hogwartu. Pamiętasz? - Konkretniej: tego od naprawiania różdżek. A czy pamiętała to nie był wcale pewien. No bo co kogo obchodzą jakieś takie historyjki? Z takiego założenia wychodził. Dlatego poczekał na jej odpowiedź. - Szkoda chłopaka. Zawsze marzył o wielkim świecie, a skończył tam, gdzie najbardziej nie lubił. Robiąc te różdżki u Ollivanderów.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#16
19.01.2023, 20:28  ✶  
Trudno było jej powiedzieć do kogo ten wampir w ogóle mówi. Założyła, że do niej, bo to ona go zagadała, więc dla czego miałaby pomyśleć, że jednak do Sauriela? A skoro do niej – to jej się to nie podobało. Typ sobie wiele pozwalał, choć podobno był tylko *przyjacielem rodziny*. Victoria wiedziała, że będzie misiała się nad tym pochylić… Prędzej czy później będzie to dotyczyć również ją.
Na chwilę zerknie… To dobrze. Szkoda jednak, że nie będą tam mogli pójść razem. Tak… symbolicznie. By jednak spędzić w tym dniu trochę czasu razem i życzyć sobie czegoś miłego na przyszłość. Chciałaby. Choćby dlatego, że faktycznie się dzisiaj zaręczyli, a pomimo tego – ona czuła się w pewien sposób samotna. Przecież nie tak powinien wyglądać ten dzień – w ogóle zaręczyn, a nie wspominając już o zaręczynach w Beltane. I czuła się trochę winna – znowu. Że jej praca pokrzyżowała plany. Gdyby tylko wiedziała… Ale nie wiedziała. Uśmiechnęła się pod nosem, kiedy powiedział o tych kajdankach.
- Wystarczy tylko słowo – szepnęła do niego, lekko tylko się nachylając, ale zaraz wróciła skupieniem do swojego talerza, w którym pogrzebała widelcem i z westchnięciem wcisnęła sobie kawałek mięsa do buzi.
Wyjątkowo pechowo trafiło. Ze wszystkich dni… akurat dzisiaj i to padło akurat na nią. Mogła odmówić, oczywiście. Może nawet powinna… Powinna ten dzień poświęcić sobie. Swojej przyszłej rodzinie. Jednak zamiast tego miała jakieś niejasne poczucie, że mimo wszystko dobrze, gdyby poszła. Bo może się przydać. Ona też czuła nosem tę burzę, powietrze pachniało wtedy inaczej, ozonem. A ta cisza była… zastanawiajaca.
Victoria zmarszczyła brwi, kiedy próbowała skojarzyć o czym mówi Sauriel. Nie o znajomym – tę część pamiętała doskonale, tylko tę o knajpie. Pokątna, świeci się jak… To nie ta różowa kawiarnia? Co u licha robił tam Sauriel? To chyba nie przez tę poduszeczkę, którą mu podarowała…?
- Pamiętam. Pamiętam jak o nim mówiłeś. Fergus, tak? Tylko nie sądziłam, że gustujesz w różowych kawiarenkach – nie bardzo rozumiała co go tam zagnało. Bo chyba nie pączki? Przecież mówił, że od jedzenia chce mu się rzygać. - Nigdy tam nie byłam – dodała też zaraz, bo kojarzyć to jedno. Ale bywać…? Jakoś…Niebyłookazji. - Szkoda, choć z tego co mówiłeś, to wywnioskowałam, że ma talent – no bo… Naprawiać zepsute różdżki przecież nie było tak łatwo. Nie było takich czarów, które mogłyby w tym pomóc – albo ona takich nie znała. Więc szkoda, że jego talent nie schodził się razem z jego marzeniami.
Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#17
19.01.2023, 20:44  ✶  

- Co? Że tak łatwo zakuwasz chętnych? - I znów - to były żarty, a przecież smutne. Bogowie, Sauriel wpadłby w panikę, gdyby założono mu kajdanki. Gdyby miał przed sobą wizję więzienia, a tym bardziej - Azkabanu. Tak, były rzeczy gorsze niż śmierć, a jednak ludzie starali się przy tym życiu trzymać za wszelką cenę. I jakoś w tym Azkabanie żyli, a niektórzy mieli nadal nadzieję na coś lepszego. I na ucieczkę. Jednak nie to było smutne. Temat wracał jak bumerang, bo chcąc nie chcąc ich życie nie miało szansy być normalne. O ile bierzemy normalność przez sito tego, co naturalnie się dzieje między małżeństwem. Nawet jeśli nie będzie to normalne, to będą dla siebie mężem i żoną. Jeśli nie to Beltane, to następne... prawda?

- Nie gustuję. - Nawet się uśmiechnął pod nosem i - uwaga - też pomyślał od razu o różowej poduszce. Tak, spoczywała godnie w jego szafie, a na niej korona. I czasami była wyciągana do wielkiego tulanda i przewalania się z nią po kanapie i łóżku, kiedy najlepszym zajęciem było liczenie palców i słuchanie muzyki do tego. - A może już gustuję po tej różowej poduszce. - Gwałtownie zmienił mu się gust i przeszedł wewnętrzną przemianę, teraz będzie lekkim motylkiem skaczącym po kwiatkach. Żeby nie powiedzieć, że z kwiatka na kwiatek bo to mogłoby dwuznacznie zabrzmieć. - Właścicielka, Nora. Znamy się jeszcze z Hogwartu. Nie za dobrze, ale zawsze ją lubiłem. Jest taka... miła. - Ugh, podobno najgorsze co można powiedzieć o człowieku to to, że ktoś jest MIŁY. Ale do Nory pasowało to jak ulał. Była złotą kobietą. Czarne oczy przesunęły się po towarzystwie. Przeszło mu przez głowę: czy ktoś słucha? Czy o tym w ogóle można tu mówić? Bo nie bardzo powinien. Gdyby się ojciec dowiedział to by mu skórę złoił. - Grywam u niej czasem skandaliczne, mugolskie piosenki na gitarze. - Wyszeptał właściwie Victorii na ucho. Tak, w sekrecie. - Zabiorę cię. Aktualnie jest to moja ulubiona knajpka. Głównie przez właścicielkę. Polubisz ją. - Tak mu się przynajmniej wydawało, albo taką miał nadzieję. W każdym razie tak pomyślał. - Robi świetne babeczki. Podobno. - Pokiwał chwilę na boki głową mówić to "podobno". Bo nie wiedział, za to słyszał, jak zachwalali jej wyroby. - I ma gadającego kota. A ty chyba lubisz gadające koty. - Smirk, smirk.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#18
19.01.2023, 22:48  ✶  
Leciutko pokręciła głową – nie było sensu ciągnąć tego żartu z kajdankami przy stole z rodziną. W każdej chwili faktycznie ktoś mógłby ich podsłuchać. Nie zakułaby go bez powodu w kajdany, to na pewno. A gdyby ją poprosił… to zależy. Faktycznie temat wracał, ale Victoria o tym nie myślała. Jeszcze nie. Za krótko się znali, a po prostu kogoś lubić to za mało, by myśleć o sprawach normalnych dla małżeństwa – może też dlatego, że wydawało jej się to wszystko oczywiste i nie było o czym gadać...? Ależ było. Było. W końcu pisane im było nieszczęście, smutek… Wiedziała, że dzieci z tego nie będzie, tak. Jakoś… starała się z tym pogodzić. Przetłumaczyć sobie, że może tak będzie lepiej. Ale jakoś nie docierało do niej, że w to małżeństwo wpisana będzie frustracja seksualna. Jakoś w ogóle tej sfery sobie nie wyobrażała, nie poukładała jeszcze w głowie. Błąd. A będą dla siebie mężem i żoną – z nieskonsumowanym małżeństwem. I jeśli nie to Beltane, to następne nie będzie tak symboliczne.
Nie była pewna, co ją bardziej zaskoczyło. To, że rozmawiają przyciszonymi głosami jak złodzieje na własnych zaręczynach, czy że Sauriel zaczął jej opowiadać o swoich znajomcyh. O Fergusie już słyszała, ale o tej Norze, którą zawsze lubił – nie. Przez moment nawet zaczęła się zastanawiać, czy w tym nie było czegoś więcej, jakiegoś drugiego dna, czy nie próbował jej powiedzieć, że jej obecność zamknęła drogę jakiejś relacji. No bo… jeszcze nie słyszała, by Sauriel mówił o innych w ten sposób. Nie bardzo wiedziała, w którym miejscu się teraz umiejscowić, czy jako ta zła, która wszystko psuła, czy jako ta druga, czy jeszcze gdzieś indziej. A może nie musiała się zupełnie nigdzie umiejscawiać? Zwłaszcza po tym, co powiedział później, prosto w jej ucho. Uniosła wyżej brwi no bo – mugolskie? Miała o mugolach zdanie jakie miała; może nie radykalne, ale też nie pozytywne. Poczuła też, że Anna zerkała na nich kątem oka… może zdziwiona, że ze sobą rozmawiają zamiast wgapiać się bez słowa w swoje talerze? Może nawet tym w głębi duszy ucieszona?
Więc teraz Sauriel miał swoją ulubioną knajpkę, bo była tam miła właścicielka, którą zawsze lubił. Naprawdę nie wiedziała jak ma to rozczytać, ani jak… Dlaczego w ogóle nad tym myślała? Przecież gdyby to było coś negatywnego, to nie rozmawialiby o tym dzisiaj, w dniu zaręczyn, nie? Gdyby to było coś złego, to nie chciałby jej tam zabrać, prawda? Dlatego spróbowała się uśmiechnąć. Stres robił swoje, jej emocje znowu wymknęły się spod kontroli, wylewając się jak taka rzeka, która napiera na tamę, a ta zaczęła przeciekać. Tutaj też coś przeciekało, więc kobieta skupiła się bardziej, by dołożyć kolejny mur na tej wodzie.
Przecież to brzmiało tak, jakby chciał, żeby polubiła jego znajomych.
- Bardzo bym chciała – to akurat prawda, że chciała poznać jego znajomych. Nie żeby całe życie żyć obok siebie.- Oooch, kotek? – na to wyraźnie się ożywiła. Uwielbiała kota, zawsze chciała mieć swojego… cóż. - Przekonałeś mnie. To kiedy idziemy? – to był trochę żart, ale tylko trochę. Bo gadający kot brzmiał jak marzenie.
To może chociaż jeśli nie będą mogli mieć dzieci, to chociaż adoptują kota?
Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#19
19.01.2023, 22:58  ✶  

Nie wiedział, o czym mówić. Więc zaczął mówić o pierwszym, co mu przyszło do głowy. I to było faktycznie nagłe, bo zazwyczaj unikał rozmawiania ogólnie o innych ludziach. Dzielił te sfery swojego życia jako osobne i nie mieszał jednego z drugim. To tak jakbyś zrobił sobie kilka drinków i potem, co? Zamiast pić je osobno to zlewasz je do jednego wiadra? Hell no! Więc tak - były osobno. A jednak teraz je pomieszał. Nie, nie zlał do wiadra, to byłaby profanacja. Delikatnie zestawił. Moment, zestawił? Chodziło mu po głowie, żeby przedstawić Norze Victorię. I kiedy był tam ostatni raz pomyślał, że by jej się to miejsce może spodobało. Że była tam... po prostu inna atmosfera. Taka, w której się nie dusiłeś i dawała takie złudne wrażenie, że można być sobą. Przekraczał próg tamtego miejsca i czuł się nieco tak, jakby zostawiał całe życie za tymi drzwiami. Tym nie mniej - chciał jej o tym powiedzieć. Tylko jakoś nie było okazji, teraz zaś ta okazja sama mu się pchała. Był to na pewno lepszy temat niż temat z kajdankami.

- Tylko, hm... - No właśnie. ZNAJOMI. To tak dumnie brzmiało, prawda? A przecież to był zlepek porozbijanych ludzi. Jak tak się zastanawiał to nie był pewien, czy... czy... czy co w zasadzie? No bo to, że chciał ją tam zaprowadzić to wiedział. - nie zrozum mnie źle, z Norą mamy bardziej relacje biznesowe i gadam z nią w przerwach od grania. W sensie to nie jest jakaś wielka... znajomość. - Nakreślił to, żeby też nie pomyślała, że to jakaś przyjaciółka faktycznie z lat Hogwartu czy bogowie wiedzą co jeszcze. Nie. Norka była po prostu dla wszystkich turbo miła, jedna z tych osób do rany przyłóż. I jednocześnie była zdecydowanie zbyt naiwna. A z Fergusem to teraz w ogóle stało się absolutnie pojebane. Ale to nie było istotne, bo to nie do Fergusa chciał ją zaprowadzić, tylko właśnie do Nory. Nory Nory. Gez, jak to teraz przedstawił sobie w myślach to brzmiało komicznie. - Heh... wiedziałem. - Jego uśmiech się pogłębił, bo to było w zasadzie całkiem urocze. Jak zareagowała na wieść o kocie. - Jak będziesz miała wolne... i guess. - No bo, czemu nie? Victoria wzbudzała w nim naprawdę pozytywne uczucia. Była już jedną z tych osób, którym chciał sprawiać przyjemność, bo jakoś tak... ogrzewał się od tego ciepła. A mimo tego, jak sprawnie chowała stres, to cieszyć się potrafiła niezwykle wdzięcznie.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#20
20.01.2023, 00:33  ✶  
To była część jego życia – ci jego znajomi. A oddzielając tę część od innych części, odcinał pewną część siebie. Stawiał mur, który trudno było przekroczyć, nie pozwalał, by ktoś się do niego zbliżył, poznał, może pomógł mu dźwigać ciężar, który nosił na barkach – a który był zdecydowanie cięższy niż ten, który nosił przeciętny obywatel magicznej społeczności. Victoria chciała być częścią tego jej życia, bo już i tak została w nie wsadzona siłą – ale o tym już było więcej niż jedno zdanie. Ich znajomość była na takim etapie, że tak naprawdę to mogli ją dowolnie kształtować i wyrzeźbić coś, co najpewniej będzie odpowiadało tak jednemu jak i drugiemu. Więc tak, chciała poznać jego znajomych. Chciała też, by poznał tych jej – o ile sam będzie chciał i będzie taka możliwość. Jakoś musieli sobie poradzić z tym… związkiem. Narzeczeństwem. Czymś tam.
- Och… myślałam… - urwała. Myślała wiele rzeczy. Wiele niekoniecznie pozytywnych rzeczy, które robiły w jej głowie małe zamieszanie. Tak jakby… bała się czego? Swojej pozycji, swojego miejsca? O swoje przyszłe małżeństwo? - Że znacie się lepiej – zakończyła dyplomatycznie. Bo pomyślała znacznie więcej, ale co miała mówić, skoro to była jej nadinterpretacja, a poza tym, na litość boską, siedzieli przy stole z rodziną świętując ich zaręczyny. Mówił o relacjach biznesowych… Chodziło o to granie, tak? Wiedziała, że to lubił… Więc to chyba dobrze? Ale akurat różowa kawiarnia… i mugolskie piosenki. Zupełnie nie wiedziała co ma o tym sobie myśleć.
- Pewnie dadzą nam wolne po Beltane. W zamian za tą dodatkową służbę i to jeszcze w czasie święta – o ile nie posypie się coś na samym sabacie – a w końcu wysyłali ich tam nie dlatego, żeby się nie nudzili. A dlatego, że działy się rzeczy i jednocześnie czuć było w powietrzu napięcie. Więc teoretycznie będzie miała wolne. W praktyce… jak się coś pokiełbasi, to pewnie nie zobaczy wolnego przez następny tydzień albo i dwa, bo w końcu będą musieli odpocząć.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Victoria Lestrange (6284), Sauriel Rookwood (7123)


Strony (3): « Wstecz 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa