Dłonią wygładziła bladoróżową, zwiewną suknię zdobioną wyszywanymi na srebro i róż kwiatami. Na szyi miała eksponowany przez upięte włosy naszyjnik, który otrzymała; drobny ukłon w stronę swojego towarzysza. Początkowo całą swoją uwagę skupiła na bracie - był jej główną motywacją, by zjawić się tutaj u boku kuzyna. Patrzył na nią, wiedziała, że patrzył, zawsze to robił. Utrzymywała swoją mimikę w tym samym wyrazie, równie neutralnym jak w momencie, gdy tutaj przyszła. Ta forma sztuki była inna od tej, którą sobie upodobał. Mniej oczywista. Nuta szaleństwa, jakie od zawsze gdzieś w nim drzemało, napięcia, może nawet grozy, ale przede wszystkim kpiny; bawił się. Publicznością, efektem, jaki wywierał, a mimo to czuła, jak po jej kręgosłupie wspina się coś mniej przyjemnego, coś, czego nie potrafiła rozgryźć. Coś skierowanego prosto w nią. A może tylko sobie dopowiadała. Nie była artystą jak brat, pomimo prób podążania za nim w młodości. Nieświadomie zacisnęła dłoń na sukni, by zaraz ją rozluźnić, nim ktokolwiek zwróciłby na to uwagę. Nienawidziła, kiedy coś jej umykało. Zniknął, nim w ogóle zdążyłaby unieść dłonie w sztywnym oklasku, choć i tak dołączyła do tych, które rozbrzmiały.
Kolejny występ starała się zignorować, jednak koniec końców jej spojrzenie wylądowała na wykonawczyni, na jej twarzy, zamkniętych oczach i tym, jak kobieta tonęła w muzyce. Jednak to po niej wyszła istotniejsza osoba. Ponownie skupiła swoją uwagę, tym razem na kuzynce. Była piękna, piękniejsza, niż zazwyczaj, nawet jeśli jej twarz była w większości skryta za włosami. Zatracona w melodii, ważniejszej, niż sam występ, choć może tylko sprawiała takie pozory. Nie miała pojęcia dlaczego i po raz kolejny pozostała z uczuciem, jakoby coś jej umknęło. Szybko jednak zrzuciła to na brak głębszego obeznania w świecie sztuki, a przynajmniej tak głębokiego, jakim najwyraźniej cechowała się jej rodzina. Jej brew lekko drgnęła na słowa Oleandra, którymi uraczył publiczność, nim zasiadł przed fortepianem. Pozwoliła samej sobie odetchnąć, na czas jego występu, choć ten starał się przyciągnąć jej uwagę za wszelką cenę.
Prawdziwie jednak odetchnęła na koniec, gdy młoda Avery wystąpiła na scenę. Najwyraźniej jednak i ona nie zamierzała dać publiczności odetchnąć, zaś kiedy jej słowa wywołały tak burzliwą reakcję z namiotu, wargi Calanthe drgnęły w nieznacznym rozbawieniu, nim dołączyła do oklasków.