14.01.2023, 22:57 ✶
– Pff. No chyba nie. Nie będę ich robić sama, bo co to za zabawa – po co miałaby dla siebie układać domek z kart? Co jeszcze miałaby robić i kto by to niby skontrolował? O nie, to w ogóle nie wchodziło w grę. No i tak, powiedziała to: dla niej to też była zabawa, chociaż przegrała zakład i liczyła się z tym właściwie od początku. Więc jeśli Sauriel choć przez chwilę myślał, że to dla niej jakąś kara… no to nie. To nie była żadna kara. Było ok – do czasu. Jedyne dobre co z tego wyszło to to, że Victoria sądziła, że już nie będzie straszył dla żartu jej biednej skrzatki.
Chyba nie sądził, że ona żadnych oczekiwań nie ma? Miała. Tak jak uważała, że on miał jakieś wobec niej, tylko to trzeba było zakomunikować. Po prostu to jeszcze nie był ten etap, żeby o tym rozmawiać, ale zakładać, że oczekiwań nie ma czy że ich nie będzie było całkiem głupio. Mógł więc tego nie lubić, ale niestety życie już takie było, że nie zawsze wszystko było tak, jak się lubi. A w tym akurat wypadku oboje musieli coś poświęcić, dlatego Victoria nie zamierzała tego tak odpuścić. Kiedyś może tak, kiedy uzna, że to wszystko po prostu nie ma sensu – ale to byłaby ostateczność i początek końca, a oni byli w takim punkcie że ledwo widzieli początek…
– Mam rozumieć, że jak ci się w ciągu dnia raz popsuje nastrój, to już tak ciągniesz naburmuszony do końca i reset następuje kolejnego poranka, tak? – no popsuły się nastroje, ale wszystko było do naprawy. Ona chciała coś z tym zrobić dopóki nie natrafiła na ścianę, za którą krył się ktoś, kto ewidentnie nie miał nawet w planach się postarać. I tak to się właśnie kręciło: że Victoria uważała, że albo Sauriel utrudnia, albo mu nie zależy. – Co? Po co – mruknęła, ale odwróciła się i wyciągnęła z szuflady to co chciał. Pergamin, pióro i kałamarz.
Chyba nie sądził, że ona żadnych oczekiwań nie ma? Miała. Tak jak uważała, że on miał jakieś wobec niej, tylko to trzeba było zakomunikować. Po prostu to jeszcze nie był ten etap, żeby o tym rozmawiać, ale zakładać, że oczekiwań nie ma czy że ich nie będzie było całkiem głupio. Mógł więc tego nie lubić, ale niestety życie już takie było, że nie zawsze wszystko było tak, jak się lubi. A w tym akurat wypadku oboje musieli coś poświęcić, dlatego Victoria nie zamierzała tego tak odpuścić. Kiedyś może tak, kiedy uzna, że to wszystko po prostu nie ma sensu – ale to byłaby ostateczność i początek końca, a oni byli w takim punkcie że ledwo widzieli początek…
– Mam rozumieć, że jak ci się w ciągu dnia raz popsuje nastrój, to już tak ciągniesz naburmuszony do końca i reset następuje kolejnego poranka, tak? – no popsuły się nastroje, ale wszystko było do naprawy. Ona chciała coś z tym zrobić dopóki nie natrafiła na ścianę, za którą krył się ktoś, kto ewidentnie nie miał nawet w planach się postarać. I tak to się właśnie kręciło: że Victoria uważała, że albo Sauriel utrudnia, albo mu nie zależy. – Co? Po co – mruknęła, ale odwróciła się i wyciągnęła z szuflady to co chciał. Pergamin, pióro i kałamarz.