Człowiek składał się z masek, a maski tworzyły człowieka. Te zaś dopasowywały się do ludzi i środowiska, w jakim dojrzewasz, w jakim przebywasz i w jakim jeszcze możesz być. Bo człowiek się dostosowuje - i to wspólna cecha dla czarodziei jak i mugoli. Dlatego właśnie znajomi i przyjaciele byli częścią twojego życia, a trzymanie ich za murami, jak zwierząt w zoo, sprawiało tylko, że ostatecznie - wybierasz samotność. Bo jeśli nie ma takich ludzi, którzy towarzyszyliby ci na co dzień, zostaje ci tylko towarzystwo własnego cienia i ścian. Ściany zaś nie potrafiły gadać. Sauriel nie był na tyle głupi, żeby przy zastanowieniu się tego nie zauważyć i nie wiedzieć, do czego go to doprowadziło. Tylko że kiedy trzymasz wszystkich na odpowiedni dystans inne postępowanie było abstrakcyjne. Jeśli pozwalałby tym światom, tym ludziom, do siebie przenikać, to przecież poznaliby go lepiej, bo od innych stron. Nie byłby już porozrzucaną w różnych kątach układanką, tylko złożonymi w jednym miejscu puzzlami. Wystarczyło mu już tylko ułożyć ramkę. Dystans - to chciał zachować do ludzi. Żeby wszystkim żyło się lepiej. A jemu? Tak sobie to tłumaczył - że jemu będzie lepiej. Nie, nie tłumaczył. Wmawiał to sobie. A jak pewien bardzo brzydki pan powiedział: kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą.
Uniósł brwi, patrząc na kobietę. Przez moment i jego oczy błądziły po towarzystwie. Czasami na nich zerkali, czasem na nich patrzyli i to po prostu było naturalne. Przecież nie wgapiasz się ciągle w jedną osobę. Trochę poczucia bezpieczeństwa dawało mu to, że nikt ich nie obserwował, że właśnie nie było wgapiania się i pilnowania. Mogli przyciszonym głosem prowadzić swoją rozmowę. Bo o tej Norze Nory to mówił naprawdę przyciszonym głosem. Jego rodzina nie była muzyczna, tam chuja się znali czy gra coś mugolskiego czy czarodziejskiego. Weź ich jednak uświadom i już byłby raban.
- Z Fergusem znaliśmy się lepiej. Przyjaźniliśmy się w Hogwarcie. Ale potem zerwałem z nim kontakt, więc teraz jest jak jest. - Wzruszył ledwo zauważalnie ramionami. - Nie wiem co sobie pomyślałaś o Norze, ale nie ma żadnego romansu. - Jej mina, jej ton głosu. Pomyślała o czymś takim? O zgrozo, nawet nie wiedział, że było gorzej! Że ona pomyślała, że on jest...
- To się... jakoś tam umówimy. Po Beltane, jak będziesz wiedziała, kiedy czas jest. - Proste. A że z umawianiem się nie było problemów, w sensie komunikacyjnych, to i tutaj raczej ich nie będzie.
![[Obrazek: klt4M5W.gif]](https://secretsoflondon.pl/imgproxy.php?id=klt4M5W.gif)
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.