• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6
[1 maja 1972] Dom Victorii | Cisza przed burzą - Zaręczyny

[1 maja 1972] Dom Victorii | Cisza przed burzą - Zaręczyny
Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#21
20.01.2023, 14:32  ✶  

Człowiek składał się z masek, a maski tworzyły człowieka. Te zaś dopasowywały się do ludzi i środowiska, w jakim dojrzewasz, w jakim przebywasz i w jakim jeszcze możesz być. Bo człowiek się dostosowuje - i to wspólna cecha dla czarodziei jak i mugoli. Dlatego właśnie znajomi i przyjaciele byli częścią twojego życia, a trzymanie ich za murami, jak zwierząt w zoo, sprawiało tylko, że ostatecznie - wybierasz samotność. Bo jeśli nie ma takich ludzi, którzy towarzyszyliby ci na co dzień, zostaje ci tylko towarzystwo własnego cienia i ścian. Ściany zaś nie potrafiły gadać. Sauriel nie był na tyle głupi, żeby przy zastanowieniu się tego nie zauważyć i nie wiedzieć, do czego go to doprowadziło. Tylko że kiedy trzymasz wszystkich na odpowiedni dystans inne postępowanie było abstrakcyjne. Jeśli pozwalałby tym światom, tym ludziom, do siebie przenikać, to przecież poznaliby go lepiej, bo od innych stron. Nie byłby już porozrzucaną w różnych kątach układanką, tylko złożonymi w jednym miejscu puzzlami. Wystarczyło mu już tylko ułożyć ramkę. Dystans - to chciał zachować do ludzi. Żeby wszystkim żyło się lepiej. A jemu? Tak sobie to tłumaczył - że jemu będzie lepiej. Nie, nie tłumaczył. Wmawiał to sobie. A jak pewien bardzo brzydki pan powiedział: kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą.

Uniósł brwi, patrząc na kobietę. Przez moment i jego oczy błądziły po towarzystwie. Czasami na nich zerkali, czasem na nich patrzyli i to po prostu było naturalne. Przecież nie wgapiasz się ciągle w jedną osobę. Trochę poczucia bezpieczeństwa dawało mu to, że nikt ich nie obserwował, że właśnie nie było wgapiania się i pilnowania. Mogli przyciszonym głosem prowadzić swoją rozmowę. Bo o tej Norze Nory to mówił naprawdę przyciszonym głosem. Jego rodzina nie była muzyczna, tam chuja się znali czy gra coś mugolskiego czy czarodziejskiego. Weź ich jednak uświadom i już byłby raban.

- Z Fergusem znaliśmy się lepiej. Przyjaźniliśmy się w Hogwarcie. Ale potem zerwałem z nim kontakt, więc teraz jest jak jest. - Wzruszył ledwo zauważalnie ramionami. - Nie wiem co sobie pomyślałaś o Norze, ale nie ma żadnego romansu. - Jej mina, jej ton głosu. Pomyślała o czymś takim? O zgrozo, nawet nie wiedział, że było gorzej! Że ona pomyślała, że on jest...

- To się... jakoś tam umówimy. Po Beltane, jak będziesz wiedziała, kiedy czas jest. - Proste. A że z umawianiem się nie było problemów, w sensie komunikacyjnych, to i tutaj raczej ich nie będzie.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#22
20.01.2023, 16:26  ✶  
O to właśnie chodziło – o ten dystans. Victoria jeszcze była na etapie prób jego pokonania. Zbliżenia się na tyle ile się dało do osoby, która od kilkunastu minut była już oficjalnie jej narzeczonym. Jeden był tego plus, tego dzisiejszego narzeczeństwa – nie będą już stawali przed wątpliwościami i niezręcznością tego, jak mają siebie wzajemnie przedstawiać i jak o sobie myśleć, bo do tego momentu to było takie niby tak, ale w sumie jeszcze nie. Ten głupi stan zawieszenia. Ale dobrze to ich rodziny rozegrały – bo mieli czas nawiązać jakąś tam relację i teraz przynajmniej byli w stanie ze sobą rozmawiać a nie patrzeć tępo przed siebie. Victoria mogła tylko dziękować, że akurat z Saurielem się dogadała. Że go polubiła. Że nie był takim skończonym dupkiem, na jakiego się na początku kreował – no i że kłamał. Bo wtedy, kiedy twierdził, że jest miły, to wcale miły nie był. Ale do tego potrzeba było szerszej perspektywy.
To, że rozmawiali, sprawiło, że przynajmniej trochę mniej bawiła się swoim jedzeniem na talerzu i coś tam poskubała. Nieco więcej niż zjadłby wróbelek. Nawet wyłapała uniesiony w ich stronę kieliszek i złapała też swój, szturchając łokciem Sauriela, by i on wziął do ręki kieliszek by wznieść jakiś tam toast. Łatwo się było domyślić jaki. A później nachyliła się do Sauriela mocniej, żeby w ogóle usłyszeć co do niej mówi niemalże szeptem.
- Czemu? – czemu zerwali kontakt. To jest… oczywiście o ile chciał mówić. A już i tak powiedział dużo. - Właśnie to sobie pomyślałam – mogła dalej robić uniki, ale właściwie czemu? Więc przyznała mu co pomyślała, a raczej mała część tego co sobie pomyślała. Chyba lepiej było takie rzeczy ustalić teraz, żeby później nie było zdziwienia… i niepotrzebnej złości. Nie tak? Miała wystarczająco dużo dramatów w życiu, biorąc pod uwagę to, że to jej drugi narzeczony i że jest wampirem, żeby jeszcze znosić jakieś zazdrości, romanse na boku i przyprawianie rogów – tyle że tym razem jej. - Sposób w jaki mówiłeś dawał do myślenia – wytłumaczyła się i uśmiechnęła się do Sauriela. Skoro mówił, że nie, to nie.
- Jasne. Dostaniesz sowę – tak było chyba najłatwiej się umówić mimo wszystko.
Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#23
20.01.2023, 16:56  ✶  

Starała się i jej to nawet wychodziło. Bo jakby nie patrzeć - dystansował się od niej coraz mniej. Poddawał się temu z poczuciem, że i tak nie ma tutaj żadnych szans na wygraną. Nie miał pojęcia, do czego ich to doprowadzi i jakie będą tego skutki. Miał tylko nadzieję, że nie przyniesie jej nieszczęścia tak, jak wszystkim innym. Prawda była w końcu też taka, że owszem - był samotny. Powoli wyłaził z powrotem do świata, gdy nabrał pewności, że kontroluje swój głód, a chociaż samotność lubił, to każdy miał na nią jakieś ograniczenie. Człowiek to w końcu było zwierzę stadne, stworzone do tego, żeby znajomości zawierać, żeby się kontaktować. Czasem myślał o sobie w tych kategoriach - człowiek. Myślenie nie tak łatwo zmienić, dlatego to hasło pozostawało w głowie. Coraz częściej jednak zaraz po tym haśle, takim wywołanym automatycznie, pojawiało się słowo "wampir". Tak czy siak faktem było na pewno to, że kłamał. Niezaprzeczalnie. Chociażby dlatego, że wcale nie był taki zły, jak się malował.

Szturchnięty zareagował i podniósł zaraz głowę, żeby unieść kieliszek za toast.

- Chcą cię upić do pracy. - Jakby była pijana to już nie mogłaby iść i pełnić funkcji. To znaczy niby mogłaby, ale Sauriel wiedział, że na to paragrafy akurat są. Był całkiem niezły z prawem obcykany, chociaż niekoniecznie ze wszystkim. Praca po pijaku nie była dobrze widziana i jasne, nie działo się nic strasznego, ale można było sobie napytać kłopotów w robocie. Victorii akurat by o to nie posądzał, że będzie taką rebel woman i pójdzie najebana aurorzyć. To ostatnie, co by o niej pomyślał. Nawet jeśli udowodniła mu, że wcale nie jest znowu taką sztywniarą, na jaką ona się kreowała. I tak oto te dwa przeciwieństwa spotkały się gdzieś pośrodku, kiedy iskry już przestały się sypać wokół.

- Zostałem zamieniony w wampira. - To nie tylko to, ale jedna z przyczyn. Ta główna. Bo gdyby nie to, to kontakt nadal by utrzymywał, tylko pewnie mniejszy. A może i nawet nie? Może naprawdę potrzebowałby towarzystwa? Tak czy siak odpowiedział, a jak na siebie to rzeczywiście dużo już wypeplał. Prawdę mówiąc to schodził z niego teraz stres i kiedy człowiek robił się taki zmęczony i trochę odczuwał ulgi, to jakoś tak był bardziej skłonny do opowiadania. Do otwierania się. A to nie była żadna tajemnica ani sekret. To znaczy przed jego rodziną była. W końcu Śmierciożercy chcieli zaatakować Ollivanderów...

- Uspokoję cię, moje serce należało i należy do mojej gitary. A teraz to i tak... - I tak... cóż, można kochać, ale platonicznie. Nie to, że kochać nie potrafił. Tylko miłość bez zbliżenia fizycznego nie była prosta. Uśmiechnął się lekko na jej powiedzenie, że chodziło o sposób, w jaki o niej mówił. - Bo to naprawdę dobra kobieta. Ale to wszystko. - Skinął jeszcze głową na potwierdzenie o tej sowie.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#24
20.01.2023, 19:07  ✶  
Widziała go w akcji, ale nie myślała o nim w kategorii bestii czy potwora. To już było, ale wymagało powtórzenia: gdyby tak o nim myślała, to jak mogłaby myśleć o jakiejś wspólnej przyszłości? O wspólnym domu – bo tak to będzie przecież wyglądać, że ona zostanie zabrana do domu męża i nie podlegało to nawet pod dyskusję. Więc myślała o nim jak o człowieku z dopiskiem "wampir". Nic złego. Nic strasznego. Nic przed czym należałoby uciekać w popłochu. Przecież mógł normalnie żyć, prawda? Mógł jeść, mógł rozmawiać, mógł nawiązywać relacje, mógł… ach. Było coś, czego nie mógł, ale tego nie wiedziała. Jakoś to nie było coś co pisali w podręcznikach. Że był pewien malutki problem jeśli chodziło o uciechy cielesne, a te wszystkie historie o kochankach wampirów można było sobie wsadzić w bajeczki. Znaczy… dla chcącego nic trudnego, nie? W sypialni można było robić w końcu wiele rzeczy związanych z cielesnością i intymnością. Ale była taka jedna konkretna, której wampir nie mógł.
Aż dziw mógł brać, że żaden krwiopijca nie wymyślił jak to obejść.
- Mogą chcieć – odparła kiedy już wypiła toast i odstawiła kieliszek. Tego akurat nie mówiła szeptem. - Trochę wina jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Zdąży wyparować zanim zacznę patrol – miała jeszcze trochę czasu. Zdąży zjeść ten obiad, chwilkę posiedzieć. Ale brała pod uwagę, że goście jeszcze zostaną, kiedy ona pójdzie się przebrać do pracy. I dobrze Sauriel myślał, akurat pod tym względem była sztywniarą i nie zamierzała iść wstawiona do pracy. Jeszcze TAKIEJ. Bo jedno to siedzieć za biurkiem, a drugie to być jako zabezpieczenie przed czarnomagicznymi wypadkami.
Kiwnęła głową, no bo zrozumiałe. Całkowicie. Że zamiana w wampira mogła przekreślić wiele znajomości i w ogóle… uporanie się samemu we własnej głowie z czymś takim… trzeba to było samemu najpierw uporządkować, zdecydowanie. To była kolejna rzecz, która chciała wiedzieć – kiedy to się w ogóle stało. Bo przez kogo to była niemal pewna.
Nie zrozumiała tego tak, jak zapewne chciał to powiedzieć. Miał gitarę – swoją jedyną miłość, a teraz to i tak… już się zaręczył z kobietą, której nawet nie kochał – tak to zrozumiała. Jakby nie chciał robić innym kobietom nadziei, no bo tutaj będzie małżeństwo, którego nie tyle nie przeskoczy, co najwyraźniej nie chciał przeskakiwać. Jakkolwiek byłó to uspokajające, bo to znaczyło, że nie było żadnego dramatu przynajmniej w tej konkretnej sytuacji. No bo co by zrobiła, jakby się okazała być jakąś trzecią stroną trójkąta? Ni uciec, ni się z tego wyplątać i jeszcze żyj z tym… NIe, jakoś… Nie.
- W porządku. Tyle mi wystarczy –  uśmiechnęła się znowu lekko i ponownie zmusiła się, żeby coś zjeść. Powinna. Bo kto wie kiedy będzie okazja znów? Po chwili nachyliła się do Sauriela by teraz to jemu powiedzieć coś na ucho: - Nie powiedziałam im ciągle, że wiem – o nim. Że jest wampirem.
Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#25
20.01.2023, 23:53  ✶  

Widział to, że o nim tak nie myślała. Albo raczej - czuł. A przynajmniej teraz, kiedy tu siedzieli, bo po tamtej akcji to właściwie ciągle w niej się tego dopatrywał. Ciężko było to wyjaśnić, ale strach był jak napęd. Napęd do polowań. Człowiek owładnięty strachem... cóż, wiedział, że kto jak kto, ale ona potrafiła panować nad swoją mimiką, potrafiła spychać na dół emocje i zachowywać spokój. Nie uważał natomiast, żeby była wielką manipulatorką, która tylko udawała, że głaska go z włosem, a w międzyczasie robiła to tylko po to, żeby tygrys się nie zbudził i nie zrobił jej krzywdy. Widział w niej bardzo dużo autentyczności i człowieczeństwa, nawet pomimo tego, jak sprawnie posługiwała się oklumencją.

- Nie przepadam za winem. - Pomieszał trunkiem w lampce. Widział w niej krew. Ciemną krew, która powinna barwić brzegi i gęstnieć. Ale to nie dlatego za nim nie przepadał, bo chcąc nie chcąc - to czyniło go kuszącym. Mógł sobie mówić jedno, a jak przychodziło co do czego, to modlił się do tej czerwieni pompowanej przez serce jak do Afrodyty. Po prostu nie pasował mu do końca smak.

Nie o wszystkim dało się przeczytać w podręczniku. Na pewno nie wszystko przekaże ci książka z tego, co możesz doświadczyć. I o tym mówił ostatnim razem, kiedy byli w restauracji i nawiązała się chyba pierwsza normalniejsza rozmowa między nimi. Przeczytać w książce o wampirze to jedno. Doświadczyć siły jego polowania - drugie. Wampiry nie różniły się aż tak mocno od ludzi pod względem możliwości. Po prostu kiedy masz setki lat na rozwój siłą rzeczy jesteś... masz większe możliwości. Chyba że przetryndałeś je na balowanie wieczorami, wtedy twoja sprawa. O czym być może pisano w tylko niewielu to to, że jednak pewne czynności życiowe zanikały. Płuca, serce, krew. Cóż. Ciało miało zupełnie inne potrzeby - i inne przyjemności.

Pokiwał głową na potwierdzenie, że zanotował. Że wystarczy. Prawdę mówiąc co miał dopowiedzieć? Mógłby się rozwodzić nad tematem i problemami z nimi związanymi, ale jak nagle go atakował taki temat, który wzbudzał za dużo emocji to i tak robił unik. Choć... jak widać, byliśmy coraz bliżej celu zaufania i wzajemnego odkrywania kart przed sobą. Na pewno ten stół nie był takim, przy którym jakiekolwiek wylewności były mile widziane.

- Serio? - Spojrzał na nią z krzywym uśmieszkiem na ustach i uniesionymi brwiami. Cicho nawet parsknął pod nosem. Niby nie powinien się z tego śmiać, bo przecież nie powinno być tu do śmiechu. To było tragiczne. Przecież mieli inteligentną córkę. - Bardziej mnie śmieszy, że oni ci nie powiedzieli. Nie kuś mnie, Mała, bo mam ochotę wywołać tu małą rozróbę. - Nad tym stołem. Czarne oczy przesunęły się na Isabelle. Właśnie rozprawiali na jakiś temat związanych z dwudziestoleciem międzywojennym. Nawet nadstawił ucha. Miał ochotę powiedzieć wprost o wampiryzmie, bo po co ta szopka? Tak, miał w sobie jeszcze wolę walki. Była już słaba, małym płomykiem, dogasającym. Ale była w nim też złośliwość. Po prostu. Jak to przy kotach bywa, kiedy coś im się nie podoba i muszą zamanifestować swoją frustrację i niezadowolenie. Frustrację spowodowaną tym, że się ich nie słucha. Nie rozumie.

- Saurielu. - Eryk spojrzał na syna, co może nie doprowadziło Sauriela już w tym momencie ochłonięcia do natychmiastowego stawania na baczność, ale odpowiedział na spojrzenie. - Wspomóż nas swoją wiedzą. Rozmawialiśmy o... - Bez problemu Sauriel wszedł w rozmowę. Nawet jeśli go nie cieszyła, albo był paskudnym dupkiem, to mimo wszystko był wychowany w domu czystej krwi. I jak to w takich rodzinach bywa - nad manierami się tu pracowało. Ale tak, przez moment włączył się w dyskusję na temat historyczno-społeczny dotyczący wspomnianego okresu.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#26
21.01.2023, 14:08  ✶  
Zamiast się dopatrywać i zastanawiać – mógł się ją po prostu zapytać. Ile by mu to myśli oszczędziło niepotrzebnych! A i Victoria wiedziałaby wtedy, że to jest w pewien sposób dla niego ważne, że w ogóle myśli o tym, jak może być odbierany przez tą drugą osobę. Nie że każdą, nie. Ale tą jedna konkretną. Wtedy tym bardziej widzisz w drugiej osobie… człowieka. Nie wiedziała jak to u niego działa tak naprawdę – nigdy o tym nie rozmawiali. Co go pobudza, strach czy jakiś konkretny magnetyzm, a może po prostu na przykład blondynki, a ona nie była w jego typie? Czy może było to zupełnie coś innego. Bo że nad sobą panował no to widziała, ale też nie wiedziała czy kosztuje go to dużo, czy jednak jest proste. Czy jego instynkt w dzień jest bardziej przytłumiony niż w nocy? Czy alkohol wpływa na niego tak jak na normalnych ludzi, którzy później łapią gastrofazę – czy on również? Było dużo kwestii, które interesowały ją dlatego, że po prostu lubiła wiedzieć. Bo lubiła poznawać. Bo wiedza to była prawdziwa władza. Więc może jednak łatwo było się domyślić, dlaczego z Rookwoodem chcieli zeswatać akurat tę konkretnie panienkę Lestrange, która nawet nie była z głównej linii. Ale za to miała w sobie krew Parkinsonów, do których należała największa, najbogatsza i najwspanialsza biblioteka Maeve, w której… leżało tyle wiedzy…
- Wiem, wolisz whisky – tyle już o nim wiedziała, bo zawsze jak gdzieś razem wychodzili, to prosił właśnie o whisky. Victoria gustowała w lżejszych alkoholach ale i to czasami zdarzało jej się wypić.
Owszem, było tragiczne, ale Victoria była cierpliwa. To była dla niej pewnego rodzaju gra. Sprawdzenie na ile jej rodzina chce nią pogrywać. Jak długo będą to ciągnąć. Kiwnęła za to do niego głową, że tak – serio. A potem pokręciła głową i znowu się do niego nachyliła.
- Nie rób. Chcę sprawdzić kiedy mi powiedzą – dlatego byłoby miło, jakby i on nie zachowywał się tak oczywiście-wampirzo – czego rzecz jasna nie robił, ale mógłby. Choćby dlatego, że miał ochotę na rozróbę. Ale, ach. Naprawdę? Nawet w ten dzień, który może nie był spełnieniem ich marzeń, ale mógłby pozostać miły, a nie jawić się kolejną goryczą we wspomnieniach?
Uśmiechnęła się pod nosem, kiedy poprosili go o pomoc – rzeczywiście to było całkiem niesamowite, że choć kreował się na tłuka, to miał całkiem rozległą wiedzę na różne tematy. Sama skorzystała z tego, że był teraz zajęty rozmową z resztą i powróciła do modlenia się nad talerzem. Brzuch ją trochę bolał, ale to z tego lekkiego, niepotrzebnego stresu. I pierścionek uwierał ją w palec – zupełnie odzwyczaiła się od noszenia czegoś na palcu. Czasami więc odruchowo przesuwała go kciukiem, żeby zaraz go poprawić.
Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#27
21.01.2023, 15:16  ✶  

Jego zamiłowanie do whisky nie było żadną tajemnicą, a było wręcz wszem i wobec oczywiste. Wystarczyło tylko trochę posiedzieć. A czy Victoria wino lubiła? I znów - wystarczyłoby zapytać. Przecież to było takie proste. Przecież tak wiele komunikacyjnie między nimi by to ułatwiło! Tak. Ułatwiłoby. Większa komunikacja ogólnie bardzo wiele ułatwiała. Tymczasem zamiast pytać na głos, Sauriel zadawał pytania w swojej głowie. Uwaga, szok - nie działało. Mentalnie nie przychodziła odpowiedź zwrotna. Jak to się stało - ja nie wiem. Żarty żartami, ale nie przychodziło mu to naturalnie, tak wypytywać o wszystko i dociekać. Głównie dlatego, że sam nie lubił, kiedy na niego siadali i dopytywali. Tylko że, hej, przecież pytanie o wino było całkowicie normalnym pytaniem, prawda? Mógłby je zadać i świat by przez to nie spłonął. Zamiast tego patrzył jak dziubie w talerzu. Określenie "dziubie" było idealnym określeniem. Coś tam niby jadła, ale chyba bardziej udawała, że je. To nawet on normalnie zjadł. Mniej więcej. Nie była głodna? Kolejne pytanie. Była zdenerwowana, żołądek jej ściskało? Pamiętał ciągle to uczucie. Tyle niewypowiedzianych pytań i tyle milczenia między nimi, które można było przerwać i całkiem mądrze rozdysponować. Lecz nie. Zastanawiał się i pozwolił samemu sobie na to, żeby zastanawiać się dalej. Chociaż...

- Zjedz więcej, potem nie wiadomo, kiedy coś przekąsisz. - Zamiast pytania pojawiło się... coś. Nie nakaz, nie prośba. Stwierdzenie? Coś koło tego. Ona to na pewno wiedziała, był pewien. Chciał jedynie zakomunikować, że ma na uwadze jej dobro, nie się tutaj wymądrzać, czy ją pouczać. Mogło to tak zostać odebrane.

Potem na moment został wciągnął się w dyskusję, która gładko przechodziła z jednego wątku do drugiego. Nie próbował się z niej wymiksować, a w końcu i pytania zostały skierowane do milczącej Victorii. Jupitery zwrócił na nią Joseph. Kto by się spodziewał. A co sądzi, a jak uważa, a który z autorów według ciebie... Bla, bla, bla. Sauriel czasami przyglądał się dekoracjom, które nawiązywały tu do samego Beltane. Nie były walące po oczach, ale widać było kobiecą rękę przyłożoną do tego spotkania i obiadu. Do tych zaręczyn, które swoją drogą - no były drętwe. Lepiej nie było ich niszczyć, prawda? Kłótnią przy stole, którą czarnowłosy chętnie by sprowokował. Nie zrobił tego. Trochę dla siebie, trochę dla niej. Tak, nadal zostało w nim coś z tamtych dni - troska, chociażby ta minimalna, o ludzi, których lubił. Co by dała afera oprócz popsucia wszystkim humoru? Oprócz tego, że taki był cel afery, żeby go popsuć. Natomiast szkoda było dzisiaj na to energii. Niech będzie, jak jest - nie idealnie, ale nadal znośnie. Tym łatwiej, kiedy dyskusja zaczęła się na dobre, chociaż chwilami Sauriel się pocił z napięcia. To znaczy - pociłby się, gdyby mógł. Na całe szczęście ten kryzy związany z emocjami go nie dotyczył. Heh, jakiż wielki POZYTYW bycia wampirem...

Wyznacznikiem spotkania było tak naprawdę to, że Victoria musiała zbierać się do pracy. Po obiedzie, rzecz jasna, była chwila przerwy, jedni usiedli w salonie, Sauriel zaproponował wyjście na zewnątrz - musiał się napalić. A następnie jeszcze zaserwowano deser. Humorki rodziny, a nawet obu rodzin, definitywnie się poprawiły. Kobiety porozmawiały o dekoracjach na Beltane i pojawiały się zapewnienia, że zapewne się tam pojawią, chociażby na chwilę. Warto było w końcu uczcić xx lecie małżeństwa tym "Wspaniałym" świętem. Po deserze zaś przyszło się zbierać. Sauriel najpierw do swojego domu, żeby wyskoczyć z tego garnituru, którego nie znosił, a Victoria - na patrol.


Koniec sesji


[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Victoria Lestrange (6284), Sauriel Rookwood (7123)


Strony (3): « Wstecz 1 2 3


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa