• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 … 3 4 5 6 7 … 10 Dalej »
[26 sierpnia 1972] Jeden wieczór pod Londynem - stół do ruletki

[26 sierpnia 1972] Jeden wieczór pod Londynem - stół do ruletki
Dama z gramofonem
Lorka, Lorka, pamiętasz lato ze snów,
gdy pisałaś "tak mi źle" ?
Prędzej ją usłyszysz niż dostrzeżesz. Jej przybycie zwiastuje stukot obcasów i szelest ciągnącej się po posadzce szaty. Ma 149 cm wzrostu (już w kilkucentymetrowych szpilkach - bez nich: +/- 144 cm!), ile waży to jej słodka tajemnica. Włosy ciemnobrązowe, po rozpuszczeniu sięgające jej do pasa. Ma trudne do ujarzmienia loki. Oczy w nienaturalnym, kobaltowym kolorze. Urodę ma bardzo klasyczną, pachnie drogimi perfumami o zapachu jaśminu. Nie wygląda jakby ubierała się w sekcji dziecięcej u Madame Malkin. Jej ubrania są dopasowane, pasują zazwyczaj do okazji i miejsca. Jeśli jakimś cudem nosi szaty z krótkim rękawem na wewnętrznej stronie jej lewego ramienia można zobaczyć mały magiczny tatuaż przedstawiający koronę. Zapytana o to macha ręką tłumacząc "ot błędy młodości" Ułożona, kulturalna, chociaż pierwsza dzień dobry na ulicy nie powie.

Lorien Mulciber
#31
23.07.2024, 19:45  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.07.2024, 19:47 przez Lorien Mulciber.)  
Ostatnią rundę wydawała się być zupełnie nieobecna. Pochłonięta własnymi myślami, skupiła się tylko i wyłącznie na kręcącej się kulce. Czarne, czerwone, czarne, czerwone, czar… Czarne. Dwójka.
Szkoda.
Choć przewidywalne. Niepisana zasada mówiła jasno - dom zawsze wygrywa.
Uchyliła delikatnie powieki, biorąc niezauważalnie kilka głębszych oddechów. Musiała uciszyć głupią melancholię i Matka tylko wiedziała, że nawet najlepsze wino na to nie zaradzi. A jednak go upiła. Spokojnie, z uwagą, analizując każdy aromat.
Och do puli kasyna? Cóż za wyjątkowa dobroć.- przemknęło jej przez myśl, ale nie odezwała się ani słowem. Niestety dla pracowników hojność nie leżała specjalnie w Lorienowej naturze, więc ona swoje żetony przyjęła. Musiała mieć co przegrać w następnych grach prawda?

A więc jednak to rzeczywiście była ostatnia runda. Może to i lepiej? Krótka rozgrzewka przed głównym daniem. O ile ktokolwiek przy pokerowych stołach miał jeszcze pieniądze. No nic. To był problem dla Lorien z bardzo niedalekiej przyszłości - znaleźć wśród przyjaciół kogoś kto nie dał się ograć. Na razie musiała załatwić jeszcze jedną sprawę.
Przesypała swoje żetony do torebki uznając, że nie będzie chodzić przez cały wieczór z tacką. Zdawało się, że gdy tylko Agnes opuściła pomieszczenie, Lorien przestała kompletnie udawać, że wygrana miała jakiekolwiek znaczenie. Nie miała. Niektórych emocji nie dało się tak po prostu odzyskać. Niektórych wspomnień pozbyć.

- Sophie.- Powiedziała, starając się zachować tą łagodną nutę. Przechyliła się delikatnie przez stół, spoglądając na pasierbicę.- Chciałabym… Chcielibyśmy…?- Spojrzała kątem oka na Richarda, oczekując jakiejkolwiek reakcji.- z tobą sekundkę porozmawiać.- Nic w jej głosie nie świadczyło o tym, żeby Lorien była zła. Albo nawet podirytowana. Najwyraźniej jednak była nieco zmęczona ostrzałem niewygodnych pytań, bo jej chęć opuszczenia pomieszczenia była oczywista.
Skinęła głową Camille, gdy ta postanowiła udać się po więcej żetonów. No cóż. Nie było większego sensu tu dłużej zostawać, zwłaszcza, że gospodyni sama poleciła im się stawić za parę minut w salonie. Niespodzianki Agnes miały to do siebie, że… mogły być wszystkim. Nieodłączny element każdego wieczorku.

- Miło panią poznać panno Urlett.- Nawet nie próbowała łamać sobie języka na tym skandynawskim nazwisku. Włoski akcent, język angielski i obco brzmiące twarde słowa nigdy nie były dobrym połączeniem.- Celine.- Skinęła delikatnie głową ni to na pożegnanie niż oficjalne powitanie.- Przepraszam was drogie panie na chwilę.
Obeszła stolik, kierując się w stronę wyjścia. Po drodze minęła jeszcze Sophie i ostrożnie położyła dziewczynie dłoń na ramieniu.
- Proszę, nie każ na siebie czekać, mia angela.- Szepnęła cicho, odgarniając jej kosmyk włosów za ucho. Posłała jej jeden z tych słabych, mówiących “wszystko jest okej” uśmiechów i wyszła nie czekając na żadnego ze swoich członków rodziny.

Postać opuszcza sesję
Porządny Ochroniarz
Nigdy nie wiesz, kiedy śmierć zapuka do twych drzwi.
183cm wzrostu. Brązowe oczy i włosy, u których można dostrzec siwe kosmyki. Często widnieje u niego zarost. Ogolony gładko jest tylko wtedy, kiedy brat każe mu się "ogarnąć". Ubiera się zawsze odpowiednio do sytuacji.

Richard Mulciber
#32
23.07.2024, 21:36  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.07.2024, 09:56 przez Richard Mulciber.)  

Agnes wychwalała Matthiasa. Aż rzygać się chciało, jeżeli mówiąc o skarbie, wciąż do niego nawiązywała. Richard spojrzał w kierunku Sophie i jej towarzysza. Pochłonięci byli rozmową między sobą. Nie na długo. Matthias zostawił Sophie samą, w większości obcym towarzystwie, udając się samotnie dokupić żetony. Odprowadził go wzrokiem i aż kusiło go podpowiedzieć bratanicy, aby poszła za nim. Bo jak to tak, że ją zostawia samą? Widział, że dziewczyna nie umiała się jakoś w tym towarzystwie odnaleźć. Zwłaszcza, że poruszano tutaj tematy niezbyt przyjemne dla ich rodziny. Tutaj trzeba było umieć rozmawiać.

Powiedziałby coś w tym temacie, ale powstrzymał się. Postanawiając delektować się łykiem tutejszego whisky, które pierw powąchał, jakby badał węchem jego jakość. Z ciekawości. W ten sposób zapełnił sobie usta, aby nie ponieść się kolejnej niepotrzebnej wymianie zdań.

Nazwisko Urlett Reykjavík, nie było mu obce. Choć samej kobiety nie znał, to jednak w Skandynawii, owe nazwisko mogło się gdzieś przewinąć, zasłyszeć. Nie musiało to oczywiście odnosić się do jej rodziny, ale kto wie. Ludzie, czarodzieje często emigrują do różnych krajów. Jak on sam.

Obserwując grających, miał dziwne wrażenie, że ta wprawiona w ruch ruletka ich hipnotyzuje. Gapią się, szukając w tym wrzuconej kulki, nie zdając sobie sprawy z tego, że to może działać magicznie do straty pieniędzy czy też do zawrotów głowy. Raz spojrzał i miał dość. Nie patrzył dłużej, jak tylko, kiedy ją wprowadzono w ruch i w momencie zatrzymania. Na głos krupiera. Interesował go może tylko wynik.

Tak jak zapowiedziała wcześniej Pani Gospodarz, ta runda była w tym momencie ostatnią. Wewnętrznie Richard poczuł ulgę, że wyjdą z tego pomieszczenia. Obserwował osoby opuszczające pomieszczenie, tłumaczące tym, że idą dokupić żetony. Przynajmniej niektórzy. Zostali prawie sami. Spojrzał na Lorien, która zwróciła się do niego, po czym spojrzenie przeniósł na córkę brata. Matthias nie wrócił po wiewióreczkę. Zgodził się z Lorien, że powinni w sumie porozmawiać.

Wyciągnął wolną rękę w stronę Sophie, jakby chciał, aby podeszła do niego, czy ogólnie do nich. Nie będzie stała tutaj sama.

- Chodź Słoneczko. Nie będziesz tutaj sama.
Zachęcał od siebie w trosce o jej bezpieczeństwo, żeby nie czuła się tutaj zbyt obco. Zaraz po Lorien, jakby chciał bardziej zachęcić do towarzyszenia im.
"Z nami nie zginiesz." – dopowiedział sobie w myślach. Może powinno lepiej brzmieć, że z nimi się nie zgubi. Na jedno wychodzi.

Jeżeli Sophie zgodziła się im towarzyszyć, aż nie znajdą zaginionego w akcji Matthiasa, Richard skierował się z "córką" do wyjścia, kiedy Lorien zrobiła to przed nimi. Przepuścił pierw córkę i jeżeli w pomieszczeniu były ostatnie kobiety, przepuścił je również przodem, a sam jako ostatni wyszedł z pomieszczenia, aby dołączyć do Sophie i Lorien.


Postacie opuszczają sesję
Richard Mulciber, Sophie Mulciber
Widmo
Mierząca około 160 cm blondynka, o czarnych oczach oraz ustach które praktycznie zawsze podkreśla czerwienią. Dba o swoją prezencje, zawsze stara się starannie dobierać stroje, fryzury, makijaż. Celine roztacza wokół siebie wyrazistą, ale i przyjemną woń, w której mieszają się ze sobą frezja, konwalia, wanilia, nuty drzewne i czarna porzeczka.

Celine Delacour
#33
24.07.2024, 08:11  ✶  

Mulciber? Najwyraźniej przez ostatnie miesiące sporo jej umknęło. Pochłonięta pracą, nie miała wiele czasu dla siebie. Nie pojawiała się zbyt często na przyjęciach. Mniej widywała się ze znajomymi.  Tak to niestety wyglądało, kiedy człowiek decydował się na taką ścieżkę kariery. Miała ona swoje plusy, ale i minusy. Celine jednak była daleko od tego, żeby na cokolwiek narzekać. Przynajmniej w chwili obecnej. Zdarzało się bowiem, że miała gorsze momenty. Chwile słabości.

- Oh, w takim razie gratuluje. – odpowiedziała, posyłając parze uśmiech.

I pomyśleć, że jeszcze chwilę wcześniej, przy stole mówiono o problemach, przez jakie państwo Mulciber musieli przejść. O tym jednak blondynka nie wiedziała. Tak samo, jak i nie wiedziała o tym, że Lorien niekoniecznie dopisywał humor; że trochę ją to wytrąciło. To, czyli ta nieco wcześniejsza rozmowa z Agnes. A także propozycja spotkania z magipsychiatrą.

Okazało się, że moment, który wybrała na przedstawienie Urlett pozostałym, niekoniecznie był najlepszy. Agnes zaplanowała przerwę. Oczekiwała też, że bratanica ponownie zasiądzie do fortepianu. Nie to, żeby Celine to przeszkadzało. Jedyne co, to czuła się ciut niekomfortowo musząc ponownie przeprosić swoją towarzyszkę. Zostawić ją samą. Chociaż może niekoniecznie?

- Widzisz Urlett, nie ma tutaj dla mnie nawet chwili przerwy. – zagadnęła do niej. Mulciberowie właśnie wychodzili. Wyszedł wcześniej Matthias. Wyszła również Camille. Pomieszczenie opuściła Agnes. Ich dwóch nic więcej tutaj nie trzymało. Bo przecież nie krupier. – Dołączmy do pozostałych. - zdecydowała, pozwalając sobie na kolejny łyk alkoholu. Wina.

Następnie ruszyła w kierunku wyjścia z pomieszczenia. Planowała tym razem pozostawić kobietę w towarzystwie kuzynki. Poprosić Camille, aby miała ją na oku. O tym jednak nie wspomniała na głos. Nie chciała, żeby Urlett poczuła się czymś na kształt… problemu? Byłoby to mało przyjemne. Wolała tego uniknąć. Cóż. Trochę empatii w sobie miała. Nie o każdym można było coś takiego powiedzieć.

Postać opuszcza sesję
Modliszka
Pająki przypominają nam, że możemy swobodnie tworzyć, niszczyć i odtwarzać. Ostrożnie tkają sieć, a następnie czekają, aż ofiara do nich podejdzie.
175 cm szczupłej kobiety. Bardzo jasne włosy i cera zdradzają pochodzenie. Wyłupiaste, złociste oczy oraz szeroki uśmiech sugerują, że coś z nią nie tak. Nosi proste koszule, długie spódnice i szaty bez zbędnych zdobień, zawsze zwężone w nadgarstkach — dla wygody.

Urlett Reykjavík
#34
25.07.2024, 16:04  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.07.2024, 16:11 przez Urlett Reykjavík.)  

Jej spojrzenie skakało po wszystkich przedstawianych i przedstawiających się osób. Celine zapowiadała niewielkie grono, ale jak to w życiu bywa — na przyjęciach przepływ ludności jest wzmożony. Dlatego oprócz rodziny, Urlett poznała także wiele innych nowych twarzy.

Twarze. Wraz z imionami zostawały wyryte w pamięci Urlett, zupełnie jak gdyby robiła im zdjęcia i podpisywała każde z nich. Agnes Delacour. Camille. Matthias. Lorien Crouch. Nie, Mulciber. I Robert Mulciber.

Uśmiech opadał na każdego, kto odpowiedział na jej zamaszyste słowa powitania. Zatrzymał się dłużej na Agnes, która obiecała jej chwilę czasu w bliżej nieokreślonej przyszłości. Urlett to zapamięta i być może wykorzysta okazję. Również do tego, by należycie się przywitać. Nowa koleżanka nie popełniła żadnego nietaktu przedstawiając Urlett tak, jak to zrobiła, ale czarownica wolałaby w pełni zaafiszować się swoim pochodzeniem przed Agnes.

— Nic dziwnego, jesteś wartościową osobą — odpowiedziała Celine, gdy zostały same. Niezwykle hojny komplement był w zamyśle Urlett bardzo pragmatyczny, ale przecież tylko ona patrzyła na to w ten sposób. Dla niej posiadanie różnych konkretnych zdolności wiązało się z odpowiedzialnością używania ich dla dobra ogółu. To zaś nie wynikało z altruizmu, lecz przekonania czarownicy, że istnienie nie ma sensu, ale skoro już jesteśmy, to żyjmy miło i przyjaźnie.

Po chwili i Celine opuściła pomieszczenie. Urlett zamknęła na moment oczy. Potrzebowała chwili, by przetrawić ogrom nowych informacji. Liczby, które padały w tle, ale tak łatwo wyłapywały je uszy naukowca.

To nieistotne, to nieistotne — powtarzała sobie. Wydech. Niemy świst. Niczym wąż.

W końcu także Urlett dołączyła do reszty towarzystwa.


Postać opuszcza sesję
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Bard Beedle (9584), Celine Delacour (647), Richard Mulciber (2278), Lorien Mulciber (3232), Sophie Mulciber (877), Urlett Reykjavík (541)


Strony (4): « Wstecz 1 2 3 4


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa