• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna Dziurawy Kocioł [22.07.1972] Widowisko randkowe

[22.07.1972] Widowisko randkowe
Porządny Ochroniarz
Nigdy nie wiesz, kiedy śmierć zapuka do twych drzwi.
183cm wzrostu. Brązowe oczy i włosy, u których można dostrzec siwe kosmyki. Często widnieje u niego zarost. Ogolony gładko jest tylko wtedy, kiedy brat każe mu się "ogarnąć". Ubiera się zawsze odpowiednio do sytuacji.

Richard Mulciber
#41
23.05.2024, 15:25  ✶  
- Uznałem, że pomogę Wam z zamówieniem.
Odpowiedział synowi, żeby nie przejmował się jego obecnością. Choć sam mówił wcześniej, że weźmie piwo dla siebie i brata, nie powinno być to dla młodego zdziwieniem. Charles i Lorien nie wspomnieli, że i dla nich wezmą. Kobieta mówiła tylko o sobie, porywając mu syna.

Richard naprawdę chciałby być dumny ze swoich synów, którzy nie przynoszą mu wstydu, umieją się zachować w każdej sytuacji, w każdym miejscu. Być przyładem dla młodszego rodzeństwa i kuzynostwa. Uczył ich tego, co sam został nauczony. O pewnych sprawach wolał jednak przypominać. Dlatego i teraz wspomniał o tym, od kogo przykładu brać nie powinien.

W oczekiwaniu na piwo, Charles rzucił interesującym pytaniem, w którym Lorien szukała pomocy u szwagra. Niestety, Richard nie chciał się do tego odnosić, gdyż nie do niego było ono skierowane. I być może był przekonany, że tylko potwierdzi lub zaprzeczy. Krótko. Ale nie spodziewał się, że jego osobę wciągnie w ten śmieszny żart.

Kiedy Lorien myślała, Richard skupił się na opłaceniu swojego piwa i odebraniu dwóch kufli. O wstążkach najwyraźniej zapomniał, w momencie kiedy usłyszał wyjaśnienie Lorien, na to interesujące pytanie zadane przez jego syna. Automatycznie spojrzał na nią z takim ”Co kurwa?”. Wzrok skierował na syna, który uśmiechnięty od ucha do ucha, czekał widocznie na jego reakcję. To ją otrzymają.

- Najlepsze, że nie zauważyła różnicy. Dopiero podczas ślubu, kiedy usłyszała imię Roberta a nie moje.
Odgryzł się jej żartem, z uśmiechem patrząc na nią cwanie z takim "masz co chciałaś”. Spojrzał także na syna, skoro chciał poznać jego reakcję. Zostawił ich następnie i skierował się w drodze powrotnej do stolika, gdzie czekał na nich Robert.

Postawił piwo i mimo zakomunikowania, że to Lorien z Charlesem zamówili piwo, kobieta wyskoczyła mu znikąd ze swoim wyjaśnieniem. ”Cholerny karzeł.” – pomyślał, jak tylko ją usłyszał. Pokręcił głową, niczego po sobie nie zdradzając i zajął swoje miejsce obok brata. Zdążył zapalić, a Charles jeszcze nie wracał.

- Powinien iść za nami. Chyba, że coś go zatrzymało.
Odpowiedział na pytanie brata. Przekonany był, że syn po dokonaniu zapłaty, ruszył za nimi. Chyba nie pogubił się znów w pieniężnej matematyce? Obejrzał raz jeszcze, ale wtedy podeszła do nich ochrona. ”O jakich wstążkach pierdoli?”
- Wstążki?
Może nie doczytał regulaminu, zasad, jeżeli jakiekolwiek były. Lecz spojrzenie jego powędrowało z brata, ochroniarza aż do Lorien. Jej rękę. Ona miała.
- Wzięłaś moją?
Zapytał jej. Miał ręce zajęte, może zgarnęła? Nawet nie zarejestrował, że barman coś jeszcze dawał obok piwa. Zagadali go żartami.
Jeżeli Lorien wzięła jego wstążkę , to odebrał od niej, jeśli uprzejmie postawiła mu ją wręczyć. A jeżeli nie miała, to powinien mieć jego syn. Tylko gdzie on się kurwa podział?
Roberta już nie zatrzymywał, skoro udał się ogarnąć swoją wstążkę osobiście.

Odnosząc się do wystroju lokalu, w którym najpewniej emanowała dekoracja "walentynkowa", Richard nie zwracał na to szczególnej uwagi. Udając, jakby tego nie widział. Nie był to także jego gust. Nie znosił przesłodzenia kolorystycznego jak i zapachowego. Pamiętał swoje spotkania z jedną z klientek. Dlatego zapalił papierosa, aby amortencja tytoniu go nieco uspokoiła i pozwoliła skupić na najważniejszym. Nie tylko scenie, rodzinie ale i otoczeniu.

Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#42
23.05.2024, 21:27  ✶  

Oczywiście że musiała coś spieprzyć - w tym przypadku spieprzyła fakt, że gdyby zostawiła wszystko w rękach losu i obcego chłopaka, to przecież nic by się nie stało. Ale nie, musiała próbować naprawić sytuację, którą - oczywiście - pogorszyła. Nie mogło być inaczej, bywała przecież okropnie niezdarna, ale przecież chciała dobrze, tak? Liczyły się chęci. Tak przynajmniej mówiła jej mama i tak samo uważała ona sama. Naprawdę nie była osobą, która się na chama przepychała i chciała wylewać na obcych typów alkohol.
- Przepraszam, naprawdę nie chciałam - powiedziała już ciszej, czerwieniąc się jak dorodny pomidor. Barman, który stał za ladą, tylko przewrócił na zaistniałe wydarzenie oczami, bo przecież po pierwsze: znał Olivię i wiedział jaka potrafiła być, a po drugie: w pubach to normalne, że alkohol lał się strumieniami nie tylko do kufli, ale i po podłodze, gdy komuś coś nie wyszło. Ktoś z obsługi machnął ręką, jakby nic się nie stało, ale wyglądało to tak, jakby mieli zamiar posprzątać? Czy może ona miała to zrobić? Ach, cholera jasna, co się robiło w takich sytuacjach?

Nie, najpierw powinna pomóc mężczyźnie się osuszyć. I pewnie to by zrobiła, bo jej dłoń już sięgała po różdżkę, gdy zza jej pleców wyrósł jak grzyb po deszczu ktoś inny. Olivia odwróciła się w kierunku Roberta.
- Nie, nie - to moja wina. Popchnęłam go i rozlałam piwo, niechcący. Przepraszam... Charles, tak? - tutaj odwróciła głowę w kierunku Charlesa i posłała mu przepraszający uśmiech. Wyglądała tak, jakby ktoś ją trzepnął gazetą prosto w łeb. - Odkupię, słowo.
Zanim jednak zaczęła gmerać po kieszeniach w poszukiwaniu pieniędzy, podała stojące na blacie kontuaru wściekle różowe serwetki z nadrukowanymi serduszkami młodszemu Mulciberowi.
- Pewnie będziesz chciał się wysuszyć zaklęciem, ale... Kapie z ciebie - czerwień na powrót powróciła na jej policzki, gdy zorientowała się, jak duża część piwa wylądowała na nogawce chłopaka. Kurwa mać, wyglądał, jakby się poszczał. Olivia chrząknęła, odwracając wzrok i to wcale nie dyskretnie, jakby chciała dać znać Charlesowi, że pierwsze co powinien zrobić, to ogarnąć obszar przy rozporku, bo ktoś mógł sobie coś pomyśleć.
- Miał prawo się zdenerwować, też bym była zła - dodała w kierunku Roberta, mu również posyłając przepraszający uśmiech. Tak, zdecydowanie była starsza od Charlesa, na dodatek z twarzy podobna do nikogo znanego. Aczkolwiek starszy Mulciber, jako że pracował w Ministerstwie Magii, mógł dostrzec dość spore podobieństwo do Magnusa Quirke, pracownika Departamentu Kontroli Nad Magicznymi Stworzeniami. Wiekowo byli do siebie zbliżeni, mogli minąć się na korytarzach - ale nie musieli, zwłaszcza że Magnus niespecjalnie się wychylał, zajmując się głównie swoją pracą. Z drugiej jednak strony piegowaty nos i policzki, a także rude włosy mogły przywodzić na myśl Weasleyów. Ot, zagadka, ale na pewno nie był to nikt ciekawy.
- Dwa piwa poproszę - powiedziała, sięgając do kieszeni spodni po monety. Niech chłopak się wytrze, ona weźmie piwo i pójdzie za nim, żeby mu ewentualnie pomóc. Ewentualnie poczeka gdzieś w kącie, żeby nikt mu tam nie napluł, bo czasy były jakie były i po świecie chodziło pełno chamów i prostaków, którzy zapewne uznaliby to za doskonały dowcip.
Dama z gramofonem
Lorka, Lorka, pamiętasz lato ze snów,
gdy pisałaś "tak mi źle" ?
Prędzej ją usłyszysz niż dostrzeżesz. Jej przybycie zwiastuje stukot obcasów i szelest ciągnącej się po posadzce szaty. Ma 149 cm wzrostu (już w kilkucentymetrowych szpilkach - bez nich: +/- 144 cm!), ile waży to jej słodka tajemnica. Włosy ciemnobrązowe, po rozpuszczeniu sięgające jej do pasa. Ma trudne do ujarzmienia loki. Oczy w nienaturalnym, kobaltowym kolorze. Urodę ma bardzo klasyczną, pachnie drogimi perfumami o zapachu jaśminu. Nie wygląda jakby ubierała się w sekcji dziecięcej u Madame Malkin. Jej ubrania są dopasowane, pasują zazwyczaj do okazji i miejsca. Jeśli jakimś cudem nosi szaty z krótkim rękawem na wewnętrznej stronie jej lewego ramienia można zobaczyć mały magiczny tatuaż przedstawiający koronę. Zapytana o to macha ręką tłumacząc "ot błędy młodości" Ułożona, kulturalna, chociaż pierwsza dzień dobry na ulicy nie powie.

Lorien Mulciber
#43
24.05.2024, 15:30  ✶  
Jeśli gdzieś wisiał regulamin - Lorien go czytała. Zgodnie ze starą prawniczą zasadą “nieznajomość prawa z reguły nie zabija, ale cholernie szkodzi”.
Nie zaprzątała sobie natomiast głowy upewnieniem się, że dwóch (trzech, jeśli liczyć Roberta, ale on był w pełni usprawiedliwiony) dorosłych facetów przeczyta sporej wielkości pergamin przy barze. Fakt, powinna była wziąć jedną dla Roberta – nie pomyślała, zbyt zaskoczona pytaniami Charles’a.

Zresztą sama też się o wstążkę u barmana nie upraszała. Dostała ją razem z lampką wina. Więc prawdopodobnie w ich przypadku było dokładnie tak samo.
Z racji tego, że pytanie zostało skierowane tak naprawdę do Richarda uznała, że to on powinien się tłumaczyć. Jej mały zakres odpowiedzialności zaczynał się i kończył na kieliszku wypełnionym czerwonym winem.
Rzuciła tylko współczujące spojrzenie ochroniarzowi i kiedy Robert był zajęty marudzeniem na poziom obsługi, podniosła po prostu nieznacznie do góry rękę, na której pobrzękiwało kilka złotych bransoletek, a wśród nich ta nieszczęsny złoty „bilet”, aby nie robić ochroniarzowi więcej problemów.
Taka z niej porządna czarownica.
Nieszczególnie miała ochotę na dokładanie czegoś od siebie, bo i po co?

- Wzięłaś moją?
Odwróciła wzrok od sceny, na której wodzirejka radośnie tłumaczyła numerologiczne niuanse kandydatek. Pokręciła tylko przecząco głową w odpowiedzi na pytanie. Na jej twarzy pojawił się cwany uśmieszek.
- Trzeba było nie uciekać sprzed ołtarza to może bym miała.- Odparła z przekąsem. Przyłożyła dramatycznie dłoń do czoła. Wyjątkowo ją najwyraźniej bawił ten żart, ale ostatecznie dodała nieco poważniejszym tonem: - Charles musi mieć wasze bilety. Trochę wiary w chłopaka. Zresztą…- Westchnęła cicho, wracając do oglądania widowiska rozgrywającego się na scenie.-… zawsze możesz zamówić drugie.- Na trzeźwo się tego nie dało oglądać, to jasne. Wszystko wręcz ociekało cukierkową, lepką słodyczą. Ach, ta miłość.
Ale może tak się teraz bawi młodzież? Może rzeczywiście byli już za starzy, żeby zrozumieć ten cały „fun” z randek w ciemno. Upiła łyk wina. I znów odstawiła lampkę odpowiednio daleko na stole.
- Wiesz… - Powiedziała, korzystając z faktu, że nadal są sami przy stole. Niemożliwe, Lorien podtrzymywała rozmowę ze swoim szwagrem!-… Naprawdę sądziłam, że po wyskoku z cytrynówką Sophie nas niczym już nie zaskoczy. A jednak.
Widmo
every human has a spark of divine nature, and sin does not separate us from it
Jeden z bogów-duchów (loa) w panteonie religii voodoo. Strażnik granicy między światem żywych i umarłych, "opiekun rozdroży", umożliwia kontakt z duchami zmarłych i innymi istotami duchowymi. Symbol Legby veve przypomina stylizowany klucz. Po śmierci pomaga duchom zmarłych odnaleźć drogę do zaświatów, gdzie spotkają się z loa.

Papa Legba
#44
25.05.2024, 19:26  ✶  
ROZPOCZĘŁA SIĘ KOLEJNA RUNDA
Our Lady of Sorrows
and you don't seem the lying kind
a shame that I can read your mind
and all the things that I read there
candlelit smile that we both share
Spowita nimbem wyższości i aureolą sięgających za pas srebrzystoblond włosów, Lorraine wygląda dokładnie tak, jak powinien wyglądać Malfoy z krwi i kości. A jednak... Coś hipnotyzującego jest w jej czystym, wysokim głosie, w sposobie, w jaki intonuje słowa. W pełnych gracji ruchach, które cechuje elegancka precyzja profesjonalnej pianistki. Coś w przenikliwym spojrzeniu jasnoniebieskich oczu, skrytych pod ciężkimi od niewyspania powiekami. Przedziwny czar półwili, który wyróżnia Lorraine z tłumu mimo raczej przeciętnej postury (1,67 m), długo nie pozwalając ludziom zapomnieć o jej uśmiechu. Wygląda na istotę słabą, wątłego zdrowia. W przeszłości, Lorraine zmagała się z zaburzeniami odżywania, przez co teraz cechuje ją nienaturalna wręcz kruchość. Chorobliwie chuda, kości zdają się niemal przebijać delikatną, bladą skórę. Uwagę zwracają zwłaszcza wydelikacone dłonie o długich, smukłych palcach, w których często obraca w zamyśleniu srebrny pierścionek z emblematem rodu Malfoy. Obyta towarzysko, zawsze wie jednak, co powiedzieć i jak się zachować. Bez względu na okoliczności dba o zachowanie nienagannej postawy. Ubiera się skromnie, w otrzymane w spadku po bogatszych kuzynkach, klasyczne, mocno zabudowane suknie, na których wprawne oko dostrzec może ślady poprawek krawieckich. Nie da się ukryć, że jako młoda, atrakcyjna kobieta, przyciąga wzrok, nosi się jednak konserwatywnie, nigdy nie odsłaniając zbyt wiele ciała. Najczęściej spowita jest od stóp do głów w biel, która przydaje jej bladej skórze świetlistości, choć chętnie stroi się także w odcienie zieleni i błękitu. Zawsze otula ją mgiełka ciężkich perfum, których słodka, dusząca woń przywodzi na myśl palony cukier.

Lorraine Malfoy
#45
25.05.2024, 19:57  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 07.07.2025, 22:24 przez Lorraine Malfoy.)  
Skrzywiła się lekko na dźwięk słowa "matka". To miano zawsze wywoływało w niej skonfliktowane uczucia, ale od czasu Lithy wywoływało ból niemalże fizyczny. Czuła zdradzieckie kłucie w piersi, gdzieś głęboko, między żebrami, rozlewające się tępo na resztę ciała. Wspomnienie Mirandy - jedynej kobiety, którą nazywała "matką", bo ta prawdziwa zabiła się, ledwo wydała ją na świat - wciąż tak żywe w jej umyśle, nałożyło się na obraz Matki-bogini, którą nie bez powodu wolała wzywać imieniem "Pani Księżyca". Lorraine przeżywała silny kryzys wiary, a mężczyźni, z którymi siedziała przy tym stoliku, dobitnie jej o tym przypominali: nieobecny Murtagh, ponieważ pochodził z Macmillanów, i był obecny tamtej pamiętnej nocy w Stonehedge, a mrugający do niej Atreus - przypominał o tym zimnem swojej dłoni, zimnem, przed którym nie ocalili go jej bogowie.

Powstrzymała się przed poniżającą chęcią wytłumaczenia mu się ze swojego zachowania. Przed spytaniem, tonem zaprawionym słodyczą: jesteś zazdrosny? Przed zapewnieniem: przecież wiesz, że tylko ciebie nazywam "słodkim chłopcem" I głaszczę po główce. Może kiedyś by tak powiedziała, ale nie dzisiaj. Och, Atreusek potrafił być taki przenikliwy i taki bezmyślny zarazem.

Murtagh nie jest pierwszym mężczyzną, dla którego jestem tym, kim on chce, żebym dla niego była. Nic nie powiedziała na komentarz Bulstrode'a. Patrzyła tylko na niego, rozważając chłodno, czy gdyby wypowiedziała na głos tę myśl, wyszedłby bez słowa, obrażony, odpowiedziałby inną retortą, czy kazał jej po prostu iść do diabła.

Uśmiechnęła się lekko.

Cóż, nie chciała zostać tego wieczoru sama, więc po prostu zamilkła. Jak zawsze.

Zresztą, kiedy niebezpieczeństwo, że Murtagh coś nieopatrznie palnie w rozmowie z Atreusem minęło, Lorraine dostrzegła humor w całej tej sytuacji. Tak, wysyłam go za karę do kąta, kiedy wraca z polowań na mugole, pomyślała, rozbawiona, w pewien pokraczny sposób, układam jego porozrzucane zabaweczki w Rose Noire - bo przecież sam nie umie zaprowadzić porządku pośród kurew, które zatrudniam jako informatorki - i sprawdzam ortografię w wierszach, które wysyła Dianie.
Taka apropriacja kulturowa jej mommy issues była czasem naprawdę nie do zniesienia. Choć może sama się na nią zgodziła, kiedy pozwoliła się nazywać "matką chrzestną Nokturnu".

- Dobrze, że na moją jeszcze odpisujesz. - przewróciła tylko oczami, i na chwilę przeniosła wzrok na scenę, na którą okazjonalnie zerkała, bardziej zainteresowana jednak tym, co chce jej powiedzieć siedzący obok Atreus, niż romantycznymi podbojami kolejnego uczestnika widowiska randkowego. Słuchała jednym uchem tego, co działo się dookoła, łowiła spojrzeniem znajome twarze, sama siedziała jednak tak, że Atreus przesłaniał jej drobną postać: w ten sposób mogła bezkarnie oddać się obserwacji.

- A ty co, jego alfons? - spytała słodko Lorraine, przenosząc spojrzenie z powrotem na twarz mężczyzny. Kiedy znów uśmiechnęła się do Atreusa, w jej oczach błysnęła przekora. - Bogaty jest chociaż? - zakpiła najpierw, kiedy chwalił, jaki to wspaniały kawaler rozchwytywany był właśnie przez zdesperowane cizie z widowiska randkowego. Słysząc jednak, że jest to ktoś, kogo powinna poznać, zdziwiła się teatralnie. - Powinnam? - spytała, a w jej głosie przebrzmiało powątpiewanie podszyte nadętą wyniosłością dobrze urodzonej panny.

Już ona dobrze wiedziała, do czego zmierzał ten atreusowy żart.

- Niech zgadnę. Matthew to mafiozo z Nokturnu incognito. "Miejskie uroki", w których gustuje, to terroryzowanie ulic nędzy, wyciąganie haraczy i rabowanie kasyn. "Ta jedyna" - to była do tej pory różdżka, zawsze u boku i w pełnej gotowości. Napisał coś o gwiazdach, bo słyszał, jak mówią o nim, że "jest spod ciemnej gwiazdy", zaś róże, którymi usłana jest jego droga pochodzą z wiązanek pogrzebowych wręczanych rodzinom ofiar. Mam znaleźć informacje na jego temat i ocenić, czy warto go posadzić przed Wizengamotem... - Odchyliła się nieco na krześle, bo do tej pory mówiła cicho, nachylona w stronę Atreusa. Prychnęła, rozbawiona. - ...Bo ty, oczywiście, jesteś tutaj służbowo. - Ostatni raz ścisnęła jego dłoń, uśmiechając się krótko - trochę psotnie, trochę z przekąsem - i cofnęła rękę.

Upiła nieco drinka. Alkohol zaszumiał jej w głowie. Zachichotała.

- Chyba, że po prostu naszło cię na figle, i namówiłeś Maeve, żeby przemieniła się w faceta, coby zniszczyć jakiemuś biedakowi życie.

Masz takie wyrafinowane poczucie humoru, kochanie.


Yes, I am a master
Little love caster
sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#46
26.05.2024, 11:58  ✶  
Charlie, wyrażaj się.

Czy to było największe zmartwienie ojca? Wuja...?! Charlie obrócił się tylko na moment, by dostrzec tego drugiego. Zmełł w ustach kolejne przekleństwo, nie chcąc grabić sobie u Roberta. Z drugiej strony, przy kobiecie również nie należało się zachowywać w ten sposób.

Nie miał pojęcia o wstążkach i również takiej nie nosił, nie przejmował się tym jednak, gdy nie wiedział, jak długo zabawi w towarzystwie, skoro ociekał piwem. Uniósł spojrzenie na Olivię, której siłą rzeczy jeszcze nie kojarzył. Daleki był od oceniania jej urody, gdy przy pierwszym spotkaniu zaprezentowała mu się z zupełnie innej strony!

- ...nic się nie stało, panienko. - Odpowiedział jej w końcu, dalej walcząc z narastającą złością. Ta jednak powoli ulatywała, chłodzona przez zimny, mokry dotyk przemoczonych ubrań. - Charles. Charles Mulciber. - Podkreślił. - Nie potrzeba, panienko, kupię... kupię sobie piwo. Dziękuję. - Przyjął od niej serwetki, zupełnie nie zdając sobie sprawy z tego, jak wyglądają jego spodnie! Najpierw skupił się na rękawie. Uch, skóra zostanie tak nieprzyjemnie klejąca, nawet po użyciu zaklęcia suszącego! - Poradzę sobie, wuju. - Powiedział do Roberta, spodziewając się, że ten będzie chciał go niańczyć. - Wraca wuj do stolika, za chwilę się zacznie. - Popędził, bo przecież nie byli tu po to, by podziwiać plamę na podłodze.

Charlie nie potrzebował różdżki, by poradzić sobie ze szkłem na podłodze - magia bezróżdżkowa miała mnóstwo zalet. Szybkie reparo miało sprawić, że pokal na powrót stanie się jednym, zaklęcie suszące zaś poradziło sobie z mokrą plamą. Nikt już nie pośliźnie się i nie pokaleczy.

- Panienko... - Jęknął, gdy Olivia zamówiła jednak to piwo. - Proszę się nie kłopotać.
Porządny Czarodziej
To zostanie między nami.
Tylko nami.
Mierzący 183 cm wzrostu, mężczyzna o ciemnych, acz wyraźnie posiwiałych włosach. Posiadacz oczu o kolorze brązowym, w których czasem da się dostrzec nieco zieleni. Robert jest zawsze gładko ogolony. Zadbany. Ubrany adekwatnie do sytuacji.

Robert Mulciber
#47
27.05.2024, 17:36  ✶  

Robert spojrzenie miał sceptyczne. Nie wyglądało na to, aby słowa wypowiedziane przez Olivie zdołały go przekonać. Zarazem nie zdecydował się jednak swoich wątpliwości wyrazić na głos. Ograniczył się wyłącznie do westchnięcia. Wyglądało to trochę tak jakby miał powiedzieć tym samym: w zasadzie to nie mój problem. Bo chociaż tutaj podszedł, to Charles Mulciber rzeczywiście jego problemem nie był. Nie był jego synem, a jedynie bratankiem. I całe szczęście.

- Nad nerwami trzeba panować. - zdecydował się zareagować dopiero na ostatnie słowa Olivii. I w sumie byłoby to na tyle z jego strony. Zapomniał nawet, że miał zapytać o te nieszczęsne wstążki. Upewnić się, że chłopak takową posiadał. - W porządku. Będę z Twoim ojcem. - zwrócił się do Charliego.

I z tymi właśnie słowy pożegnał się z tą dwójką, wracając wreszcie w kierunku miejsca, w którym czekali na niego Richard i Lorien. Zapewne wypatrywali również Charliego, ale tutaj mógł wszystko wyjaśnić. Najwyraźniej dzieciak jakoś nieszczególnie śpieszył się do spędzania tego wieczoru w towarzystwie trupiarni. Ewentualnie emerytów i rencistów. Zwał jak zwał. Przecież nie będą go tutaj siłą trzymać.

A i, tak po prawdzie, to przyjemniej było spędzić ten czas z dorosłymi ludźmi.

Prawdziwie dorosłymi, a nie takimi, którzy za dorosłych jedynie się uważali.

Dotarcie do właściwego stolika zajęło mu chwilę. Musiał minąć pierw większą grupę czarodziejów, którzy nie mieli tyle szczęścia. Wyglądało na to, iż najbliższe godziny spędzą na stojąco. Albo komuś stolik podkradną. Musiał wyminąć też kilka stolików, pomiędzy którymi nie zawsze dało się łatwo przecisnąć. Czasami zdawało się brakować miejsca.

- Dużo mnie ominęło? - nie miał możliwości usłyszeć, o czym Lorien i Richard rozmawiali. Nie bardzo też skupiał się na scenie. Na tym, co właśnie się na niej działo. Kiedy dotarł do stolika, tym razem mając już złotą wstążkę zawiązaną wokół nadgarstka, pierw postawił na nim szklankę whisky, następnie odsunął sobie krzesło i usiadł. Wrócił tym samym bufor bezpieczeństwa. - Czy... - w tym momencie jego uwagę skupił odczytywany właśnie na scenie list. Nie ten, który napisał osobiście, ale wyglądało na to, że zdążył na właściwą część przedstawienia. Kiwnął głową w kierunku Lorien i Richarda, dając im zarazem znać, żeby chwilowo skupili się na widowisku. To był ten moment, na który czekał. Ten moment, na który starał się odpowiednio przygotować. - sza... - odezwał się, na wszelki wypadek. Gdyby wcześniejszego znaku jednak nie zrozumieli.

Pozwolił sobie nawet na to, żeby na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.

Nie dało się mieć w tym przypadku większych wątpliwości. Wszystkie znaki na niebie i na ziemi wskazywały na to, że Robert Mulciber był z siebie cholernie zadowolony.

Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#48
27.05.2024, 18:16  ✶  

Olivia uniosła lekko brew, gdy Robert postanowił się wypowiedzieć. "Nad nerwami trzeba panować"... No tak - łatwiej powiedzieć, niż zrobić, prawda? Na jej szczęście starszy z Mulciberów odszedł, więc nawet miała szansę, żeby ugryźć się w jęzor i nie palnąć niczego niestosownego.
- To nic takiego, nabroiłam to naprawię - machnęła ręką jeszcze zanim odebrała piwa, bo to by dopiero było - wylałaby kolejne. Kupa śmiechu, naprawdę. Ale tym razem obyło się bez kolejnej kompromitacji, na jej szczęście. - Uroczy sposób na spędzanie czasu z rodziną, tak swoją drogą.
Zagadnęła, podając barmanowi nadgarstek, by ten mógł zawiązać na nim wstążkę. Zerknęła na Charliego i uśmiechnęła się przyjaźnie, chociaż wciąż resztki czerwieni gdzieś migotały na jej policzkach.
- Charles Mulciber... - powtórzyła jego imię i nazwisko tonem, jakby doskonale wiedziała, kim jest. A prawda była taka, że tyle co kojarzyło nazwisko i chyba nie powinno jej się dobrze kojarzyć? Coś dzwoniło, ale nie wiadomo w którym kościele, więc rudowłosa po prostu zbyła to wzruszeniem ramion. Najwyraźniej to nie było nic ważnego, inaczej by pamiętała (akurat). Ważne że to nie był jeden z tych dupków ze Slytherinu, którzy jej zaleźli za skórę w Hogwarcie. Do dzisiaj pamiętała cholernego Lestrange'a. - Jestem Olivia. Podałabym nazwisko, ale obawiam się, że nie dość, że jest dziwne, to jeszcze nic ci nie powie.
W przeciwieństwie do chłopaka Olivia nie miała żadnych problemów z tym, żeby przejść od razu na Ty i walić prosto z mostu. Nie wychowała się na salonach, pewnie nawet nie wiedziała, że powinna mu paniować czy tam paniczykować.
- Czy może po prostu przyszliście się napić, a nie wiedzieliście, że czeka tutaj... Tak ŚLICZNY wystrój? - pąs zniknął całkowicie, a na ustach kobiety wymalował się nieco złośliwy, kpiący uśmieszek, bo chociaż i była kobietą i lubiła serduszka i kwiatki, to jednak uważała, że do Kotła to pasowało jak pięść do nosa. Wyciągnąwszy z kieszeni paczkę papierosów, podsunęła ją chłopakowi z niemym pytaniem, czy pali. Te były magiczne, bezwonne, więc w razie czego żadne z nich nie będzie śmierdzieć dymem. Fajna sprawa.
sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#49
27.05.2024, 21:10  ✶  
Charles nad sobą panował. Przecież nie rzucił się na kobietę z łapami, nie zamierzał jej ani strofować, ani atakować, ani nawet wyklinać. To tylko piwo, tylko płyn, który po wysuszeniu będzie się kleił i zostawi na ubraniach nieprzyjemny zapach, jakby Charlie pił co najmniej od środy. Westchnął ciężko. Teraz tego nie naprawi.

Poczekał, aż Robert odejdzie.

- Nie miałem pojęcia, że będzie tutaj... tak. - Przyznał wprost, choć niezbyt elokwentnie. - Miałem nadzieję, że mój brat też tu będzie, i więcej młodych osób. Kiedy usłyszałem o widowisku randkowym, nie tego się spodziewałem. - Mruczał, dalej wycierając swój rękaw. Na spodnie przyjdzie jeszcze czas. Pozbywszy się nadmiaru płynu, mógł wysuszyć koszulę zaklęciem osuszającym. Nie potrzebował do tego różdżki. Prawdę mówiąc, w ogóle nie zabrał jej z domu. - Miło mi cię poznać, panienko Olivio, chociaż to dość osobliwa okoliczność. Proszę mi uwierzyć, panienki nazwisko nie byłoby dziwniejsze, niż wszystkie inne. Wychowałem się w Norwegii, angielskie nazwiska są dla mnie niecodzienne. - Wyjaśnił od razu. Pilnował się, by jego skandynawski akcent nie przebijał się w wypowiedzi. Matka, a następnie ojciec dbali o to, by potrafił wysławiać się bez niepotrzebnych naleciałości z innych języków.

Kolejne zaklęcie pozbyło się wilgoci z nogawki, choć Charles dalej miał wrażenie, że nieprzyjemne mokre zimno dalej drażni jego pachwinę.

- Rodzina nie ostrzegła mnie przed serduszkami. - Uśmiechnął się półgębkiem. - I dziękuję, panienko, nie palę. Wystarczy mi to. - Uniósł kufel w niemym toaście i upił mały łyk. - Pomoże uporać się z wszechogarniającą miłością.
Porządny Ochroniarz
Nigdy nie wiesz, kiedy śmierć zapuka do twych drzwi.
183cm wzrostu. Brązowe oczy i włosy, u których można dostrzec siwe kosmyki. Często widnieje u niego zarost. Ogolony gładko jest tylko wtedy, kiedy brat każe mu się "ogarnąć". Ubiera się zawsze odpowiednio do sytuacji.

Richard Mulciber
#50
28.05.2024, 09:35  ✶  

Uniósł brew u górze, kiedy usłyszał zaczepną odpowiedź Lorien, pragnąca kontynuować ich romantyczną gadkę przed ladą barową. Która była iście żartem ciągnącym aż do tego stolika. Nie bacząc na to, czy Robert ich słyszał.

- Jeżeli barem nazywasz ołtarz…
Odgryzł się żartem, ale przyjął do wiadomości informację, że Charles powinien mieć jego wstążkę. Zwrócił się do ochroniarza z wyjaśnieniami, ignorując kolejne słowa Lorien o rzekomym zakupie kolejnego piwa. Niech zapomni. Kto to potem wypije? Albo, czy ona chce, żeby schlał się i popadł w kolejny nałóg? Wystarczy, że palenia nie jest wstanie rzucić.
- Miałem zajęte ręce, syn mi przyniesie.
Wytłumaczył się ochroniarzowi, a ten postanowił im zaufać i oddalił się. Nim Richard usiadł na swoim miejscu, obejrzał się po sali, ale że było zbyt dużo przebywających osób, nie odnalazł najpierwszy rzut oka Roberta i Charlesa. Usiadł na swoim krześle, wsadzając papierosa do ust i poprawiając marynarkę.
- Trudno nadążyć nad jej tokiem myślenia i planowania. Gorzej, że robi wszystko za plecami Roberta.
Odpowiedział Lorien, wyjmując papierosa z ust, następnie znów włożył aby się zaciągnąć. Skupił uwagę na scenę.

Prowadząca przeszła do kolejnego etapu jakim było odczytywanie listów. Tutaj brew Richarda uniosła się ku górze w zainteresowaniu. Odczytano list od brata jednej z kandydatek. Następnej od kuzyna. W tym zaś momencie, do stolika wrócił Robert. Lecz sam, bez Charlesa, za którym Richard się obejrzał. Słysząc wyjaśnienia, co się odstawiało przy barze z jego synem, westchnął.

- Nie. Czytają listy od najbliższych.
Wyjaśnił bratu, gdzie akurat w tym momencie, jako ostatniej kandydatki, odczytano ten od ojca. Jasno opisywał ich znajomą członkinię rodziny – Sophie. Robert próbował się w jakiśkolwiek sposób wysłowić, zwrócić na siebie uwagę? Richard spojrzał na niego i dostrzegł to charakterystyczne zadowolenie.
- Widzę, że postarałeś się.
Pochwalił brata? Najwyraźniej, posyłając lekki uśmiech.
- Skup się na chłopaku. Ma znajomy głos.
Zalecił. Przez maski na twarzach, nie sposób było rozpoznać kandydatów wypowiadających się, ale ten jeden dawał wrażenie, że jest im kimś znajomym? Zwłaszcza, jeżeli często miało się z nim styczność. Choć nie padło żadne znane im jego imię, to czy siedział tutaj pod przykrywką?

W pewnym momencie Richard nie tyle co patrzył na scenę, ale skupił swoje myśli na młodszym synu, który ociągał się z powrotem do ich stolika.
”- Charles. Jeżeli wracasz do stolika. Przynieś moją wstążkę, powinna nadal leżeć na ladzie. To jest bilet wstępy inaczej ochrona nas wygodni.” – posłał Charlesowi telepatyczną wiadomość korzystając z Fali. Licząc na to, że syn odbierze jego prośbę. Nie będzie się cofał i kombinował przy barze, skoro jego syn nadal tam podobno przebywał i nie opuścił lokalu.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (1944), Erik Longbottom (3086), Atreus Bulstrode (2212), Heather Wood (2502), Robert Mulciber (6104), Murtagh Macmillan (328), Papa Legba (962), Lorraine Malfoy (3791), Olivia Quirke (4023), Richard Mulciber (4170), Lorien Mulciber (4645), Charles Mulciber (2907)


Strony (11): « Wstecz 1 … 3 4 5 6 7 … 11 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa