28.09.2024, 22:36 ✶
Nocną porą w okno sypialni Lorraine zastukał gołąb, niosąc w dziobie zakrwawiony, przewiązany niedbale wstążką pergamin. Zabezpieczony zwykłym zaklęciem ochronnym. Pismo było niedbałe, a papier przesiąknięty nie tylko czerwonymi plamami, ale i bezbarwnymi - cuchnął wódką, tuszem i wódką.
Ty kurwo babilońska,
Moja słodka, Delilah.
Nachylam się nad listem do Ciebie i zapytać muszę- Czym Ci zawiniłem? Jaka jest moja wina?
Czyż żeś wiedziała oferując mnie czego ode mnie zażąda? Jak robactwo potraktuje, co całowania stóp mu niegodne? Jak rzemieślnika zwykłego?
Czyż żeś wiedziała jakie krzywdy mi uczyni, gdy sprzedać mnie chciałaś za złote galeony? Czy wzrok ci odebrał ich słodki blask? Prawdę przesłonił o człowieku, który w pogardzie miał nie tylko mnie ale i dar od samej Matki otrzymany?
Czyż żeś zapomniała, żeś jest córą swego Ojca i zbyć z ramion jarzmo oddania się boskiej Sztuce tak nieudolnie próbowałaś?
Strzeż się , strzeż o dziecię wił, gdy diabły bogactwem Cię kuszą. Splugawione one i mniej warte od szkła stłuczonego co po bruku Nokturnu się wala.
Wiedz, że nie przyjąłem zapłaty. I przestrzegam Cię przed jej przyjęciem w moim imieniu. Gdy się dowiem, żeś to uczyniła moją wolę podważając - każdy jeden knut okupiony będzie Twą krwią, a wiedz, że droższa mi ona nad skarby świata.
Wolę z głodu skonać jak nędzarz na progu domu Twojego, niż przyjąć choć grosz od tego króla błaznów. Wykrwawić się z ran, które przyszło mi nosić jako i męczennicy noszą. Lecz wiedz, że zdrada Twa boleśniejszą jest od nich, w duszę samą godzi, marność ciała omijając.
Ps. Nie martw się. Wykonałem powierzone zadanie. Może się cieszyć tym nowobogackim, żałosnym neoklasycyzmem. Tak długo aż nie postanowi wymienić jednego beżu na drugi – czyli pewnie za jakieś kolejne sto lat.
08.06, Londyn
Ty kurwo babilońska,
Moja słodka, Delilah.
Nachylam się nad listem do Ciebie i zapytać muszę- Czym Ci zawiniłem? Jaka jest moja wina?
Czyż żeś wiedziała oferując mnie czego ode mnie zażąda? Jak robactwo potraktuje, co całowania stóp mu niegodne? Jak rzemieślnika zwykłego?
Czyż żeś wiedziała jakie krzywdy mi uczyni, gdy sprzedać mnie chciałaś za złote galeony? Czy wzrok ci odebrał ich słodki blask? Prawdę przesłonił o człowieku, który w pogardzie miał nie tylko mnie ale i dar od samej Matki otrzymany?
Czyż żeś zapomniała, żeś jest córą swego Ojca i zbyć z ramion jarzmo oddania się boskiej Sztuce tak nieudolnie próbowałaś?
Strzeż się , strzeż o dziecię wił, gdy diabły bogactwem Cię kuszą. Splugawione one i mniej warte od szkła stłuczonego co po bruku Nokturnu się wala.
Wiedz, że nie przyjąłem zapłaty. I przestrzegam Cię przed jej przyjęciem w moim imieniu. Gdy się dowiem, żeś to uczyniła moją wolę podważając - każdy jeden knut okupiony będzie Twą krwią, a wiedz, że droższa mi ona nad skarby świata.
Wolę z głodu skonać jak nędzarz na progu domu Twojego, niż przyjąć choć grosz od tego króla błaznów. Wykrwawić się z ran, które przyszło mi nosić jako i męczennicy noszą. Lecz wiedz, że zdrada Twa boleśniejszą jest od nich, w duszę samą godzi, marność ciała omijając.
Baldwin M.
Ps. Nie martw się. Wykonałem powierzone zadanie. Może się cieszyć tym nowobogackim, żałosnym neoklasycyzmem. Tak długo aż nie postanowi wymienić jednego beżu na drugi – czyli pewnie za jakieś kolejne sto lat.