• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
05.07 Hrabstwo Kent – Pustynna Róża [Magiczne Towarzystwo Herbologiczne]

05.07 Hrabstwo Kent – Pustynna Róża [Magiczne Towarzystwo Herbologiczne]
Czarodziejska legenda
O! from what power hast thou this powerful might,
With insufficiency my heart to sway?
Przed dwoma tysiącami lat niewielkie irlandzkie miasteczko Waterford spłynęło krwią okrutnego męża i bezdusznego ojca kobiety, która zbyt wiele wycierpiała z ich rąk. Upiorzyca gnana nienawiścią i pragnieniem zemsty, przez lata dotkliwie karała wiarołomnych kochanków i mężów, aż zasnęła w swym rodzinnym grobowcu. Mieszkańcy co roku w rocznicę jej zgonu kładą na ciężkiej marmurowej płycie krypty rytualny kamień, który ma zapewnić im bezpieczeństwo. Ze szczątkowych zapisków etnologów i lokalnych pieśni, można wywnioskować, że kobieta była użytkowniczką magii. Czy znajdzie się śmiałek, który zdecyduje się zdjąć kamień i pocałunkiem obudzić bladolicą śniącą o ustach czerwonych jak krew?

Dearg Dur
#1
04.10.2024, 11:22  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.01.2025, 11:53 przez Dearg Dur.)  
05.07.72

Hrabstwo Kent
Siedziba Magicznego Towarzystwa Herbologicznego
[Obrazek: s5lmxQm.png]

Wezwani na to spotkanie zostali wybitni specjaliści, wszak sprawa była wybitna. Oto odkryto nowy gatunek rośliny, choć trzeba było przyznać, że w obliczu anomalii, które nawiedziły Anglię latem, było ich całkiem sporo. Niemniej ta była największa, najokazalsza i Mirabella Abbott wprost emanowała ekscytacją z drobnego, naznaczonego wiekiem ciała.
– Moi drodzy, moi drodzy już za moment wejdziemy do sali, z oczywistych względów okaz był zabezpieczony przed postronnymi – niemalże ćwierkała drobiąc pospiesznie po kamiennej posadzce wielkiego holu, z którego na przestrzał można było widzieć kolejne kondygnacje przeszklonej siedziby towarzystwa. Choć w większości sal niczym w palmiarniach utrzymywane były magią odpowiednie warunki dla poszczególnych roślin, imitujące często warunki oryginalnego habitatu, Mirabella była tradycjonalistką jeśli chodziło o uczestnictwo słońca w procesie wzrostu. Ściany pokrywał bluszcz, z balustrad zwisały zadbane i bujne paprocie mieniące się fluorescencyjnym magicznym kwieciem. Pod ścianami stały magicznie zabezpieczone przed wilgocią regały uginające się od woluminów poświęconych florze. Schody i kolejne sale prowadziły do pomniejszych szklarni podzielonych przez wzgląd na temperaturę, niezbędne stężenie pary czy magii w powietrzu. Członkowie organizacji wiedzieli, że w podziemiach znajdują się laboratoria badawcze oraz przestrzenie dedykowane grzybom i dna basenów dedykowanych roślinom mórz i oceanów.

Szefowa towarzystwa prowadziła ich jednak gdzie indziej, pozostali bowiem na parterze. Sięgając po różdżkę zatrzymała się przed pokrytą zielenią ścianą i sprawnym ruchem poprosiła rośliny o rozsunięcie się. Po zdjęciu zabezpieczeń z drzwi imitujących fragment ściany, wkroczyli do jednego z pokojów specjalnych, służących przechowywaniu roślin niebezpiecznych, czy wręcz śmiertelnych. Taką celę otrzymała również przerośnięta Róża Pustyni, jak pieszczotliwie nazywała ją Mirabella.

W owalnym, przeszklonym pomieszczeniu o rozmiarach ponad dwudziestu metrów stała na środku, utrzymywana magią kształtowaniem, przezroczysta wysoka na dwa metry tuba wypełniona ziemią. Gdzieniegdzie widać było jasnobeżowe grube jak ramie pędy przylegające do transparentnej powierzchni, próżno było szukać zieleni liści właściwych europejskim mandragorom. Ponadto - co istotne - niesamowicie w tym pomieszczeniu śmierdziało, co nie było wcale normą dla całego budynku, ani herbologicznych badaczy. Odór nie przywodził na myśl zgnilizny, był raczej suchy, dymny, nieco żywiczny, nieprzyjemnie wżerający się w nozdrza, przywodzący na myśl pustynną entropię.

Przy wejściu ponadto stało niewielkie biurko z przygotowanym pergaminem i piórami do zapisywania obserwacji, wodą w srebrnym dzbanki i siedem jednakowych pozbawionych ozdób szklanek.
– No dobrze dobrze, jesteśmy w komplecie czy tak? Panna i pan Greengrassowie, panna Figg, pan Lupin, pan Urquart. Dobrze. Z pewnością znają państwo pannę Lestrange, która aspiruje do zostania oficjalnie już członkiem naszego towarzystwa, a tu powitajmy wszyscy razem pana Jonathana Selwyna, który nie tylko w swojej życzliwości udostępnił nam okaz, ale także właśnie on odkrył ją w ubiegłym miesiącu i był świadkiem części jej właściwości. – jej ton w oczywisty sposób przeszedł w czystą zazdrość wobec tej fantastycznej możliwości, zazdrość która przekładała się trochę na niechęć wobec Selwyna. Każdy kto znał szefową towarzystwa wiedział, jak nisko uważa ludzi, którzy nie dysponują choć podstawową wiedzą na temat roślin (czyli tak na prawdę bardzo zaawansowaną). Stający po jej prawej stronie Urquart z kolei utkwił swoje ciemne oczy w Victorii.


Wszyscy Członkowie otrzymali wstępne informacje dotyczące okazu, bez szczegółowych okoliczności znalezienia rośliny, mieliście jednak szansę przygotować się do spotkania. W następnej turze możecie rzucić 2x na Wiedzę Przyrodniczą lub Wiedzę o Świecie (w zależności od kontekstu na którym Wam zależy), aby zyskać pakiet dodatkowych informacji. 

Victoria, jako Kandydatka nie zostałaś uprzedzona co też będziesz takiego oglądać - pani Abbott zaprosiła Cię na rozmowę, która nieoczekiwanie przerodziła się w uczestnictwo w tym wydarzeniu. W następnej turze możesz rzucić tylko 1x na Wiedzę Przyrodniczą lub Wiedzę o Świecie.

Dla lepszej immersji zachęcam do niepodglądania informacji dla postaci, które będą umieszczane w zakończeniach podsumowań tury w zależności od wyników rzutów.

Proszę o umieszczanie na początku posta informacji z kim postać rozmawia i co robi, pogrubianie dialogów oraz podkreślanie najważniejszych czynności postaci.

Proszę przed rzutem dopisywać na jaką umiejętność wykonywany jest rzut wraz z rzymską cyfrą określającą jej poziom, ewentualną przewagą lub zawadą i krótkim opisem czego dotyczy (Np. Percepcja III, zawada krótkowidz, oglądam przez magiczną szybę pędy). W zależności od przewag i zawad, mogę prosić o edytowanie posta i dopisanie dodatkowego rzutu lub wziąć pod uwagę tylko jeden.

W przypadku jakichkolwiek pytań, w tym doprecyzowania opisów, okoliczności, wiedzy i możliwości posiadanych przez Wasze postaci, zachęcam do używania technicznego kanału na discordowym serwerze gry.

Tura czterodniowa obejmuje maksymalnie dwa post. Odpisy do poniedziałku 23:59. W przypadku szybszego kompletu odpisów istnieje możliwość, że podsumowanie pojawi się szybciej.


[+]Jonathan
Od wejścia czujesz smród, ale jest to inny smród niż ten, który panował w magazynie. Nie ma odoru zgnilizny i jest też zdecydowanie mniej intensywny.
[+]Victoria
Twoje doświadczenie aurorskie i podróżnicze rozpala od wejścia zmysły na czerwono. Czujesz swąd afrykańskiej nekromancji.
[+]Członkowie Towarzystwa
Lekko przygarbiony wychudły Urquart jest waszym nadambitnym kolegą, zwanym żartobliwie Cieniem, bo nie opuszcza pani Abbott na krok, ostrząc sobie niewątpliwie zęby na jej stanowisko. To on namówił ją na podwyższenie składki członkowskiej, oraz zwiększenie liczby godzin pracy biedniejszej części roślinnej społeczności i szczegółowe rozliczanie ich z tych prac. To on trzyma łapę na złocie Towarzystwa i wiele osób ma wrażenie, że bardziej zależy mu na tym metalu właśnie, a nie badanych i uprawianych okazach. Pani Abbott zdaje się jednak być na to całkowicie ślepa.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#2
04.10.2024, 12:23  ✶  

Norka lubiła te aktywności związane z Towarzystwem Herbologicznym. Odciągały ją od codzienności, dzięki temu czuła, że ma w życiu jakąś pasję. Normalnie przecież ciągle siedziała w garach, więc to była naprawdę wspaniała odmiana, a do tego mogła spotkać wielu znajomych czarodziejów i czarodziejki no i ciocię - nie spoufalała się jednak za bardzo z Mirabellą, bo nie do końca wypadało tak przy wszystkich.

Przyniosła ze sobą wielki półmisek drobnych tarteletek, które były ozdobione bardzo skrupulatnie wyrysowanymi lukrem roślinami. Jej słodycze to były istne dzieła sztuki, oczywiście, że musiała ze sobą przynieść prowiant, uwielbiała karmić ludzi.

Nie wyglądała specjalnie inaczej niż zazwyczaj. Miała na sobie krótką sukienkę, która ledwo zasłaniała jej tyłek, w kolorze, a jakże różowym - jej ulubionym, do tego buty na niebotycznie wysokich obcasach, przez swój niski wzrost niemalże zawsze chodziła w szpilkach. Włosy za to wyjątkowo związała sobie na czubku głowy w przeuroczego ananasa. Na pierwszy rzut oka mało kto pewnie brał ją na poważnie przez to, jak się prezentowała, ale taki już miała styl bycia, najważniejsze, że w głowie było wszystko po kolei poukładane.

Oczywiście przywitała się ze wszystkimi znajomymi, których tutaj zauważyła. Humor od razu jej się poprawił, kiedy zobaczyła z kim przyjdzie jej współpracować, był tu Ambroise - najlepszy przyjaciel jej brata, w sumie teraz i jej kumpel, jego siostra (tę kojarzyła tylko z widzenia), Cameron z którym przeżyła sporo podczas Beltane, Jonathan znany jej z Zakonu Feniksa, Victoria, którą kojarzyła jako narzeczoną Sauriela, opowiadał o niej same miłe rzeczy, jedyne nie do końca pasował jej ten Urquart, wydawał się być strasznie przebiegły i coś w nim nie pasowało pannie Figg.

Dreptała szybkim tempem za ciotką, miała lekki problem, żeby je utrzymać, bo po pierwsze miała krótkie nogi, po drugie wysokie buty nie ułatwiały truchtania, a po trzecie Nora Figg nie należała do osób, które radziły sobie z jakimkolwiek ruchem. Dotarła więc do miejsca docelowego mocno zziajana. Próbowała jednak robić dobrą minę do złej gry, przecież będzie żyć.

Weszła do środka wraz z resztą, wzięła do ręki przygotowane materiały, ale w końcu ją zobaczyła. Była niesamowita wpatrywała się w Róże Pustyni z ogromną fascynacją, wcale nie przeszkadzało jej to, że wokół unosił się nieprzyjemny zapach. Oczywiście przed pojawieniem się tutaj przewertowała sporo swoich książek zielarskich, aby się czegoś dowiedzieć.



Rzut PO 1d100 - 18
Akcja nieudana

Rzut PO 1d100 - 94
Sukces!


korzystam z wiedzy o przyrodzie Nyan
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#3
04.10.2024, 16:44  ✶  

Kochała rośliny, kochała kwiaty i otaczała się z nimi w codziennym życiu, a jednak do Towarzystwa Herbologicznego nie należała. Czemu? Zapytana nie potrafiłaby odpowiedzieć na to pytanie, bo nie miało to najmniejszego sensu. Przecież to ona zajmowała się przydomowym ogródkiem w rodzinnej rezydencji w Dolinie Godryka, a po tym, gdy po Beltane został doszczętnie zniszczony, musiała się przyłożyć jeszcze bardziej. I chyba od jakiegoś czasu brakowało jej takiego dodatkowego zajęcia, czegoś, co odciągnie myśli od smutków, Zimnych i innych tego typu… Ostatnie tygodnie nie były dla niej łaskawe i może właśnie dlatego to popchnęło ją, by zacząć się interesować tematem wstąpienia do Towarzystwa. Nie sądziła jednak, że pani Mirabella Abbott zaprosi ją do siebie tak nagle – jakież więc szczęście, że tego dnia miała wolne ze względu na pracę w weekend… Ani nie spodziewała się, że będzie mogła zobaczyć coś tak osobliwego.

Stawiła się w siedzibie klubu punktualnie, prezentując się schludnie jak zwykle: miała na sobie zapewne drogą, prawie czarną, choć wpadającą w ciemnozielone tony, codzienną suknię z długimi rękawami, na której wyszyte były roślinne motywy, choć by je dostrzec, trzeba było się przyjrzeć. Buty na lekkim obcasie ledwo wystawały spod dołu sukni, a prawie czarne włosy opadały jej miękko na ramiona. Jedyną biżuterią, jaką miała, był pierścionek zdobiący jej serdeczny palec lewej ręki.

Z ciekawością rozejrzała się po zebranych, uśmiechnęła się lekko i krótko – stojąc bardziej z boku, gdyż nie chciała wywoływać w nikim dyskomfortu zimnem, jakim ziała jej obecność, choć znając życie w końcu będzie musiała się do kogoś zbliżyć… Kiedy szli za panią Abbott, mimo wszystko starała się trzymać kawałek z tyłu. Z ciekawością rozglądała się po budynku, jego wystroju i roślinom, jakie były widoczne.

Ale chyba nie do końca gotowa była na to, co mieli zobaczyć w pomieszczeniu, do którego ich zaprowadzono. Victoria zdziwiła się wyraźnie, z uwagą obserwując roślinę znajdującą się w przezroczystej tubie. Na moment wstrzymała oddech, ale zaraz zaczęła miarowo, płytko oddychać, choć trochę starając się nie chłonąc tego dziwacznego zapachu. Tym bardziej, że w tym zapachu było coś jeszcze. Coś, co postawiło jej zmysły w gotowości.

Kiwnęła głową do zebranych i leciutko pomachała ręką trzymaną przy brzuchu, kiedy Mirabella dotarła do jej nazwiska i znowu uśmiechnęła się lekko. Tak, miała pieniądze, które pewnie przysłużyłyby się Towarzystwu, ale przede wszystkim była żywo zainteresowana roślinami i ciągle się przyuczała, w czasie wolnym, starając pogłębić tę wiedzę.

Odpowiedziała Urquartowi na ciemne spojrzenie w nią skierowane, równie ciemnym, choć być może pytającym, nim całą swoją uwagę skupiła ponownie na dziwacznej roślinie, próbując zrozumieć, na co właściwie patrzy. Wiedziała, co czuje i absolutnie jej się to nie podobało, lecz nim rzuci osądem, chciała spróbować… zrozumieć.


Wiedza o przyrodzie III
Rzut Z 1d100 - 21
Akcja nieudana
Doktor Dom
Ain't no chariots of fire
Come to take me home

I'm lost in the woods and I wander alone
Wysoki, mierzący 193 cm. Dobrze zbudowany, umięśniony. Opalony, wręcz spieczony słońcem od prac na zewnątrz. Kawał czarodzieja. W granicach 100 kg. Wieloletni sportowiec, obecnie również pracujący w znacznym stopniu fizycznie, co widać na pierwszy rzut oka. Długowłosy, zielonooki blondyn. Ma falowane, gęste włosy w kolorze ciepłego jasnego blondu - poprzetykane pasmami rozjaśnionymi od częstego pobytu na słońcu i kilkoma pierwszymi kosmykami bieli. W kącikach oczu ma siateczkę zmarszczek, czoło również pokrywają pierwsze, jeszcze niezbyt głębokie linie. Roztacza wokół siebie zapach ziołowego dymu: ciężki, ale słodkawy, trochę kadzidłowy. Nosi się elegancko, klasycznie, choć nieczęsto sięga po magiczne szaty. W większości są to ubrania szyte na miarę. Preferuje proste, ale dopasowane spodnie i koszule z dobrych materiałów, skórzane buty. Czasami golfy albo płaszcze dostosowane do pogody. Wybiera ciemne kolory. Sięga głównie po zielenie, brązy i czerń, ale bez niebieskich podtonów (również w kierunku bardzo ciemnej zieleni albo kawowego brązu). Często sięga po skórzane rękawiczki. Na palcu niemal stale nosi złoty sygnet. Na lewym nadgarstku ma zegarek na skórzanym pasku, na prawym rzemykową bransoletę z przywieszką. Zazwyczaj mówi bez akcentu, nie unosi głosu. Raczej stawia na wizualny autorytet i chłodne, poważne, nieco kpiące spojrzenie.

Ambroise Greengrass
#4
04.10.2024, 18:33  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 04.10.2024, 18:43 przez Ambroise Greengrass.)  
Nowe odkrycia zawsze były świetną okazją do zwołania spotkania Towarzystwa a on naturalnie pojawiał się niemal na każdym. Na palcach jednej ręki można było policzyć te dni, kiedy nie był obecny na spotkaniu, na które go zaproszono. Chcąc się pojawić, potrafił przewrócić grafik do góry nogami, choć w tym konkretnym przypadku wcale nie musiał tego na szczęście robić.
Stawił się idealnie na chwilę przed czasem, wymienił niezbędne uprzejmości z pozostałymi znanymi mu osobami. Jednych potraktował ciepłej i bardziej spoufalenie niż drugich, bo niewątpliwie ucieszył go widok zarówno Nory jak i Roselyn. W końcu obie traktował już niemalże jak własną rodzinę, choć tylko jedna z nich była faktycznie jego rodzoną siostrą.
Z Jonathanem również przywitał się całkiem ochoczo, choć niewątpliwie, kiedy nachylił się, żeby poklepać go po ramieniu (mieli w końcu całkiem towarzyską relację jako Mulciberowie po kądzieli) szepnął coś o milczącym zdrajcy, bo spodziewałby się, że kuzyn coś mu przedtem napomknie o swoim odkryciu, szczególnie że czasami ochoczo dyskutowali o podejściu Ministerstwa do magicznego handlu między innymi roślinami.
Zaraz potem wyprostował się i chłodniej powitał resztę osób, kulturalnie kiwając głową, zanim nie ruszyli za panią Abbott. Przez cały czas trzymał się z tyłu pozwalając staruszce i Norze na tych jej absurdalnych szpilkach narzucać tempo, którym szedł. Jednej nie wyprzedzał z wiadomej przyczyny. Drugiej zaś z kultury i z tego, że co rusz obdarzał ją nieco rozbawionym spojrzeniem, bo ten truchcik nie mógł się bez tego obyć.
Wchodząc do pomieszczenia nie zapiał z zachwytu ani nie skrzywił się na nietypowy zapach. Zamiast tego od razu skierował wzrok w stronę rośliny marszcząc brwi. To był jedyny wyraz jego zainteresowania. Zaraz przeniósł wzrok w kierunku Abbott i wsłuchał się w jej słowa.
Na dźwięk swojego nazwiska ponownie skłonił się w kierunku pozostałych uczestników, a gdy kobieta zakończyła wypowiedź i wydało się to naturalną koleją rzeczy wyposażył się w jeden zestaw do notowania spostrzeżeń. Tym bardziej, że w pierwszej chwili i tak stanął w pobliżu stołu. Co prawda miał również własny pergamin i swoje pióro, ale stwierdził, że te zapewniane przez Towarzystwo będą bardziej odpowiednie na taką okazję.
Następnie rozejrzał się po pomieszczeniu, żeby nie blokować ewentualnego przejścia i w naturalny sposób wybrał swoje wstępne miejsce. Wystarczyło przyjrzeć się osobom w pomieszczeniu.
Urquart nie wzbudzał w nim sympatii, szczególnie w takim wydaniu, w jakim zaprezentował się tego dnia. Było w nim coś, co od samego początku zniechęcało Greengrassa napawając go wstrętem do Cienia Abbott. Nie chodziło wyłącznie o trzymanie łapsk na finansach Towarzystwa, choć to samo w sobie mogłoby wystarczyć, żeby Ambroise uznał go za mendowatego. Sam nie wyrażał zbyt wielkiego entuzjazmu do tego, by stale podwyższać składki na coś, co w gruncie rzeczy miało być miejscem dla prawdziwych pasjonatów a nie zamożnych dupków bawiących się w herbologię. Zgadza się - jako zamożny dupek nie przepadał za innymi zamożnymi dupkami.
Hipokryzja? Być może, ale zielarstwo było dla niego jedną z nielicznych pasji, które był skłonny dzielić z naprawdę różnymi ludźmi. Nie do granic przesady, ale nie miał nic przeciwko odrobinie świeżej ambitnej krwi pośród starzejącego się grona zanim będzie ich można określić jako nudnych, starych tetryków i zdziwaczałe na punkcie roślin stare baby. Uczynienie z nich elity, do której ciężko było się wkupić mogło zabić to stowarzyszenie prędzej niż opary z jakiejkolwiek niezmiernie interesującej rośliny.
Przystając w dogodnym do obserwacji miejscu mimowolnie przesunął się w kierunku ofiary niepokojąco wężowego spojrzenia Urquarta. Nie stanął tuż obok Victorii, żeby dać jej przestrzeń, której ewidentnie poszukiwała, ale tak, żeby znaleźć się w zasięgu wzroku nielubianego członka stowarzyszenia i dać mu do zrozumienia, że dostrzegał to, jak mężczyzna wpatrywał się w kandydatkę do towarzystwa.
Na ten moment niemal zignorował chłód bijący od kobiety. Nie wymienił z nią uśmiechu ani spojrzenia, jedynie skinął głową na wejściu. Zaznaczając swoją obecność jako potencjalny sojusznik panny Lestrange skierował wzrok w kierunku najbardziej interesującego eksponatu w pomieszczeniu, starając się dostrzec jak najwięcej.

Nie zdecydował się odezwać ze swoimi spostrzeżeniami, jedynie kumulował wnioski do dyskusji, jaka miała się rozpocząć.

Wiedza o przyrodzie IV
Rzut PO 1d100 - 51
Sukces!

Rzut PO 1d100 - 41
Sukces!
Czarodziej
Każde drzewo, to okruch wieczności.
Szczupła, wysoka dziewczyna (175 cm) o długich ciemnych włosach i dużych, niebieskich oczach. Na pierwszy rzut oka miła i dobrze wychowana, z nienagannymi manierami i pięknym, przyjemnym uśmiechem.

Roselyn Greengrass
#5
05.10.2024, 18:21  ✶  
Roselyn chętnie uczestniczyła w tych spotkaniach, nawet jeżeli ostatnio nie było ich dużo. Cieszyła się, że teraz i tym razem Ambroise postanowił się zjawić, bo chociaż nawykła do notowania wszystkiego niemalże na każdym spotkaniu stowarzyszenia, to nie była pewna czy jej wiedza może konkurować z wiedzą Mirabelli Abbott. W końcu obie zajmowały się zupełnie czymś innym i chociaż Rose była pewna swoich umiejętności, to w niektórych przypadkach (nielicznych, warto zaznaczyć) uginała karku pod ciężarem doświadczenia innych osób. Abbott należała właśnie do takich osób, dlatego gdy tylko przeszła do pomieszczenia, jej usta rozciągnęły się w lekkim uśmiechu. Ciekawy, nieznany okaz... Była pewna, że to ma coś wspólnego z anomaliami, sama zauważyła to, co działo się w Dolinie. I bardzo jej się to nie podobało - podejrzewała, że to co działo się z drzewkiem wiggenowym, które wyhodowała, mogło mieć związek z nadmiernym wzrostem roślin na tych terenach. Nie zdążyła jeszcze podzielić się swoimi wątpliwościami z bratem i teraz nie mogła tego zrobić, by nie odciągać go od tego, co najważniejsze, lecz rzuciła Ambroise spojrzenie, które sugerowało że muszą potem porozmawiać. Zmarszczyła jeszcze nosek, by brat widział, że czuje nietypowy zapach, który panował w pomieszczeniu. Zerknęła gdzieś na wysokość jego pachy. Czyżby sugerowała, że odór może pochodzić od niego? Czy on się w ogóle zdążył umyć?

Wyciągnęła maleńki notatnik i magiczne wieczne pióro, ciesząc się że je nabyła i nie musiała martwić się o plamy atramentu na kartkach czy własnych palcach. Nie chciała pominąć absolutnie nic. Uśmiech kobiety lekko zbladł, gdy dostrzegła Urquarta. Nie lubiła go, był jak rzep na psim ogonie, nie dało się swobodnie rozmawiać z Mirabellą, gdy on kręcił się w pobliżu. I jeszcze trzymał łapę na składkowych pieniądzach. Ciekawe, czy zdążył już je przepić? Bo jakoś efektów zwiększonych kosztów do tej pory nie zauważyła. Wzrok Roselyn podążył najpierw w stronę Victorii, którą kojarzyła z gazet. Słynna aurorka, która była w Limbo. Ciekawe, czy udało im się rozwiązać ten lodowaty problem? Ciekawiło ją, czy kobieta wie, że Urquart pewnie już rozmyślać jak wydoić ją z każdego sykla i galeona, który posiadała w swojej skrytce. Potem przyszedł czas na Selwyna. W niebieskich oczach Roselyn błysnęła zazdrość, lecz była to zazdrość całkowicie normalna, bardziej motywująca do tego, żeby potem go zaczepić, niż żeby pójść za nim do ciemnego zaułka i wydusić wszystkie informacje, które mógł posiąść na temat tej rośliny. A potem spojrzała na okaz, który mieli przed sobą. Zastanawiała się, czy uda jej się wyłapać jakieś podobieństwo do jakiegokolwiek roślinnego okazu, który miała okazję widzieć na żywo lub też w jednym z miliona atlasów, które przeglądała na przestrzeni lat. A może była podobna do okazów, które mieli u siebie w laboratorium Thomasa Greengrassa?

Wiedza o przyrodzie IV
Rzut PO 1d100 - 10
Akcja nieudana

Rzut PO 1d100 - 76
Sukces!
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#6
06.10.2024, 01:37  ✶  
Jonathan nigdy nie sądził, że wiedza o roślinach będzie mu szalenie potrzebna w życiu, dopóki jedna taka szkaradna mandragora nie postanowiła zaatakować jego i jego pracowników. To znaczy... Dalej nie uważał, że była mu ta wiedza szalenie potrzebna w życiu, bo jak widać do tego typu spraw dało się znaleźć odpowiednich ludzi, ale nie zamierzał mówić tego na głos. Nie przy Mirabelli Abbott.
Z każdym przywitał się serdecznie, a jeszcze cieplejsze uśmiechy posłał Norze, Victorii i starszemu z Greengrassów (na którego uwagę jedynie zaśmiał się cicho), a potem grzecznie ruszył za resztą, idąc raczej na przedzie grupy, zachowując się tak, jakby, ubrany w garnitur urzędnika, który pewnie nigdy nie grzebał w ziemi, i tak czuł się idealnie na swoim miejscu.
Widok okazu sprawił, że gdyby nie to że trzymał swój firmowy uśmiech, to niewątpliwie by się skrzywił na wspomnienie swojego pierwszego spotkania z tą maszkarą. Ale przynajmniej nie śmierdziało zgnilizną, a sam odór był znacznie mniej intensywny. Czyżby zabezpieczenia blokowały go częściowo? A może roślina śmierdziała tym gorzej, im bardziej była rozbudzona? Ciekawe, czy dalej miała jego złoty kaganiec?
– Ależ, pani Abbott, ja tylko skromnie napotkałem ten okaz na swojej drodze, tak by teraz prawdziwi specjaliści mogli się nad nim pochylić – odpowiedział w duchu tak naprawdę czując, jak słowa o tym, że to on odkrył tę roślinę, miłe dokarmiały jego ego. Jak cudownie, że był jedynym z pracowników OMSHMu tutaj. Zaraz jednak rozejrzał się po otoczeniu, jak i trzymanych przez wszystkich przedmiotach, a pewna niepokojąca myśl przemknęła mu przez głowę. – Jeśli mogę się spytać? Ile państwo wiedzą o całym zajściu i tym jak... Nasza róża się zachowywała?
Nieoceniony Stażysta
god gives his silliest battles to his most tragic of clowns
zdezorientowane spojrzenie; ciemnobrązowe oczy; ciemnobrązowe włosy w wiecznym nieładzie; cienkie usta; przeciętny wzrost 174 cm; dobrze zbudowany, jednak wynika to raczej z diety i ciągłego latania z jednego zakątka szpitala św. Munga w drugi niźli intensywnym ćwiczeniom fizycznym; wada wymowy (jąkanie się) objawiające się w sytuacjach stresowych

Cameron Lupin
#7
07.10.2024, 20:50  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 11.10.2024, 22:47 przez Cameron Lupin.)  
Trzymam się Nory Figg, a potem przechodzę bliżej tuby, kiedy lądujemy już w sali.

Ostatnie tygodnie nie były dla Camerona zbyt łaskawe. Większość maja spędził, doglądając swojej narzeczonej, która została ranna podczas Beltane i musiała odbyć intensywną rekonwalescencję w Szpitalu św. Munga, a potem... Cóż, nie za bardzo miał czas na zabawę. Między innymi dlatego powoli dojrzewał do decyzji o tym, aby wycofać się z działalności klubu podróżniczego. I tak niezbyt przepadał za tymi spotkaniami, chociaż potrafiły nieco poszerzyć jego wiedzę o świecie.

Ciągłe dyżury w szpitalu i problemy ze znalezieniem czasu wolnego mogły sugerować, że podobny los czekało także jego członkostwo w klubie herbologicznym. Do tego jednak Lupin nie chciał dopuścić. Zielarstwo było jednym z nielicznych hobby, którymi mógł się zajmować w ramach rozwoju swoich umiejętności przydatnych w pracy. Bądź co bądź, eliksiry były jego konikiem, a opieka nad roślinami pozwalała na pozyskanie całkiem bogatej oferty wyjątkowych składników! Może dlatego tak bardzo zaciekawiły go doniesienia o egzotycznej mandragorze pozyskanej przez stowarzyszenie?

Z początku sądził, że tylko on został poproszony o ekspertyzę w tej sprawie, jednak po przybyciu do kwatery głównej klubu dosyć szybko został wyprowadzony z błędu. Grupa nie była ogromna, ale była... sporawa. Jak grupa stażystów, która dotrwała do wieczornych zajęć i zdecydowała się nie ulotnić przed jednym z najnudniejszych wykładów. Dosyć szybko zwrócił uwagę na to, że większość osób była mu tu jednak obca. Znał Norę Figg, kojarzył także Ambrożego, który również pracował w szpitalu, ale reszta? Kompletna pustka.

— Najpierw jakaś dzika magia wyrzuciła nas w środku Kniei Godryka, a teraz spotykamy się ponownie przez jakąś dziwną mandragorę — napomknął w kierunku panny Figg, próbując za nią nadążyć i nie potknąć się przy okazji o własne nogi. Chociaż od wydarzeń na Beltane minął już dobry kawałek czasu, tak dalej pamiętał, jak wielkim wsparciem w lesie okazała się kobieta. Gdyby nie ona nigdy nie udałoby im się wrócić na Polanę Ognisk! — Śmiesznie, że w obu przypadkach połączyła nas natura.

Lepsze to niż atak cholernych Śmierciożerców, dodał w myślach, zaciskając zaraz usta, gdy doszli do odpowiedniej sali, a przewodnicząca rozpoczęła swą przemowę, przedstawiając ich wszystkich sobie nawzajem. Wzrok Camerona momentalnie powędrował w stronę wypełnionej ziemią szklanej tuby. Poprawił torbę, którą miał przewieszoną przez ramię i wyciągnął z kieszonki mały notatnik i ołówek. Zbliżył się do tuby (za pozwoleniem liderki grupy) przyglądając się pędom, które zdawały się badać granice swojego więzienia. Chęć stałego rozrostu? Być może.

Gdyby jeszcze tak nie śmierdziało, pomyślał, żałując, że nie zabrał ze sobą żadnej dodatkowej maseczki. Merlinie, tutaj po prostu capiło. Jak w oborze. Albo innej farmie. Mugolskiej, oczywiście, bo jak dobrze było wszystkim wiadomo, czarodzieje potrafiliby zamaskować tego rodzaju zapaszki paroma sprytnymi zaklęciami. Szkoda, że tutaj o tym nie pomyślano. Z drugiej strony, był to teren badań, więc powinni wziąć pod uwagę także i takie czynniki...

(Wiedza przyrodnicza IV) Zestaw dodatkowych informacji na temat mandragory x2
Rzut PO 1d100 - 65
Sukces!

Rzut PO 1d100 - 10
Akcja nieudana
Czarodziejska legenda
O! from what power hast thou this powerful might,
With insufficiency my heart to sway?
Przed dwoma tysiącami lat niewielkie irlandzkie miasteczko Waterford spłynęło krwią okrutnego męża i bezdusznego ojca kobiety, która zbyt wiele wycierpiała z ich rąk. Upiorzyca gnana nienawiścią i pragnieniem zemsty, przez lata dotkliwie karała wiarołomnych kochanków i mężów, aż zasnęła w swym rodzinnym grobowcu. Mieszkańcy co roku w rocznicę jej zgonu kładą na ciężkiej marmurowej płycie krypty rytualny kamień, który ma zapewnić im bezpieczeństwo. Ze szczątkowych zapisków etnologów i lokalnych pieśni, można wywnioskować, że kobieta była użytkowniczką magii. Czy znajdzie się śmiałek, który zdecyduje się zdjąć kamień i pocałunkiem obudzić bladolicą śniącą o ustach czerwonych jak krew?

Dearg Dur
#8
07.10.2024, 22:01  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.01.2025, 11:54 przez Dearg Dur.)  
Pani Abbott oczywiście pozwalała wziąć notesy, podejść do tuby. Jak przystało na grupę naukowców miała bardzo swobodne podejście do tego jak badania były przeprowadzone, tak długo jak ich skrupulatnie opisane wyniki nie dociążały półek znajdujących się w głównym holu.

– Och, wiemy wystarczająco dużo – zbyła pytanie Jonathana z lekceważeniem przypudrowanym kokieterią – Cóż też takiego mogło się tam wydarzyć, każdy z nas przynajmniej raz w życiu był spetryfikowany, to normalne w tym zawodzie. Wszystko czego potrzebujemy, jest tu przed nami i zaraz ta piękność odsłoni wszystko co ma do zaoferowania. – uśmiechnęła się szeroko unosząc różdżkę i bez problemu kształtując na swojej głowie parę zielonych nauszników, a potem kierując swoją różdżkę w stronę tuby, nie zamierzając najwidoczniej uprzedzić Lupina ani kogokolwiek więcej o swoich planach. Ot, tradycyjny żart magiogrodnika. Jej Cień, Urquat, momentalnie oderwał się od wymiany spojrzeń z Victorią i już teraz Ambroise'm by wydobyć swoją hebanową różdżkę i stworzyć bliźniacze nauszniki na swojej głowie.

Tura trwa do 11.10 (piątek), godz. 23:59

Informacje zawarte w spoilerach uzależnione są zarówno od poziomu statystyki oraz wyniku rzutu. Informacje są dla Waszych postaci: możecie oczywiście umieszczać je w narracji, ale twórcza rozmowa i burza mózgów jest w tej sesji jak najbardziej mile widziana! Dla immersji, tradycyjnie, zachęcam do zapoznawania się tylko ze swoim pakietem informacji.

Mechanika:
  • Obowiązują dwie kości Akcji na turę (2x rzut na jedną Akcję dla zwiększenia szansy lub po 1x na dwie Akcje). Gracz może zdecydować, że nie wykonuje żadnego rzutu
  • Przewagi i Zawady zmniejszają lub zwiększają szansę powodzenia, dodając jedną kość do wybranej Akcji. W przypadku Przewagi Mistrz Gry będzie brał najwyższy wynik, w przypadku Zawady - najniższy. O wykorzystaniu Przewagi/Zawady należy zdecydować przed wykonaniem rzutu. Mistrz Gry może po opublikowaniu posta poprosić o dopisanie Zawady i dodatkowej kości do wskazanej Akcji.
  • Jeśli postać będzie miała szansę obronić się przed Atakiem, Mistrz Gry poprosi o 1x rzut na wskazaną statystykę. Obrona nie wlicza się do puli Akcji. Efekt konfrontacji (bez względu na powodzenie lub porażkę Obrony) opisuje Mistrz Gry.
  • W trakcie sesji mogą pojawić się dodatkowe mechaniki każdorazowo opisane w nocie od Mistrza Gry na końcu podsumowania.
  • Mistrz Gry bierze pod uwagę poziom zaawansowania w wybranej cesze, przypisany poziomowi zakres sukcesu oraz wynik liczbowy.

[+]Nora
Pustynne Mandragory są zdecydowanie mniejsze i od progu nie możesz zrozumieć, czemu ta tuba jest taka wielka. Jej właściwości są podobne do Europejskiej odmiany - krzyk czasowo petryfikuje, choć w zależności od zgromadzonych soków w bulwie, niekiedy wystarczy tylko zatkać sobie uszy, gdy przy dorodnych osobnikach niezbędny może się okazać specjalistyczny sprzęt szczelnie zasłaniający uszy. Roślina zawsze uspokaja się w ziemi - działa na nią zarówno mrok jak i ciężar.
Pustynne mandragory nie mają normalnych liści naciowych, przypominają one raczej miękko zakończone liście aloesu, które układają się w kształt róży. Kwiatoliście obumierają i rozsypują się w pył, wraz z podziałem bulwy na dwa bliźniacze twory. Proces ten jest jednak bardzo długi: rozmnażanie pustynnej mandragory zachodzi co 8 do 10 lat i nie da się go przyspieszyć. Jeśli hodowca odpowiednio szybko nie usunie jednej z róż z piasku, druga wchłania ją i ponownie zaczyna kwitnąć.
Roślina nie ma dodatkowych form obrony poza petryfikującym krzykiem. Długi i gruby korzeń, który ogląda Cameron przez transparentną tubę wydaje Ci się kompletnie nie pasować do wyobrażenia bulwy, która na rycinach była przedstawiona jako zbita i porośnięta nielicznym szorstkim włosem. Ponadto rośliny te pachną pustynnym piaskiem i cynamonem, wyciąg z nich używany jest przez nomadów jako afrodyzjak.
[+]Roselyn
Pustynne Mandragory są zdecydowanie mniejsze i od progu nie możesz zrozumieć, czemu ta tuba jest taka wielka. Jej właściwości są podobne do Europejskiej odmiany - krzyk czasowo petryfikuje, choć w zależności od zgromadzonych soków w bulwie, niekiedy wystarczy tylko zatkać sobie uszy, gdy przy dorodnych osobnikach niezbędny może się okazać specjalistyczny sprzęt szczelnie zasłaniający uszy. Roślina zawsze uspokaja się w ziemi - działa na nią zarówno mrok jak i ciężar.
Pustynne mandragory nie mają normalnych liści naciowych, przypominają one raczej miękko zakończone liście aloesu, które układają się w kształt róży. Widziałaś miniaturowy, to znaczy w oryginalnych rozmiarach egzemplarz tego kwiatu. Bulwa jest przypominającą niemowlę zwartą masą obrośniętą gdzieniegdzie korzenną szczeciną, pozbawiona długich pnączy. Wiesz, że w pomieszczeniu panuje idealna wilgotność i temperatura, żeby okaz zakwitł. Wiesz również, że w pracowni Greengrassa nie panował taki smród. Kwiat pachniał pustynną diuną o lekkim cynamonowym podbiciu.
[+]Cameron
Pustynne Mandragory są zdecydowanie mniejsze i od progu nie możesz zrozumieć, czemu ta tuba jest taka wielka. Jej właściwości są podobne do Europejskiej odmiany - krzyk czasowo petryfikuje, choć w zależności od zgromadzonych soków w bulwie, niekiedy wystarczy tylko zatkać sobie uszy, gdy przy dorodnych osobnikach niezbędny może się okazać specjalistyczny sprzęt zasłaniający uszy. Roślina zawsze uspokaja się w ziemi - działa na nią zarówno mrok jak i ciężar.
Pustynne mandragory nie mają normalnych liści naciowych, przypominają one raczej miękko zakończone liście aloesu, które układają się w kształt róży. Jesteś blisko słoja i choć przyglądasz się korzeniom, to widzisz też, że powierzchnia ziemi jest pozbawiona jakiegokolwiek listowia. Wątpisz aby pani Abbot trzymała roślinę w złych warunkach, czemu więc nie puściła liści, skoro tkwi tu od... jakiegoś czasu? Jeśli chcesz wnikliwie przyjrzeć się korzeniom, potrzebny będzie sukces w rzucie na Percepcję
[+]Ambroise
Pustynne Mandragory są zdecydowanie mniejsze i od progu nie możesz zrozumieć, czemu ta tuba jest taka wielka. Jej właściwości są podobne do Europejskiej odmiany - krzyk czasowo petryfikuje, choć w zależności od zgromadzonych soków w bulwie, niekiedy wystarczy tylko zatkać sobie uszy, gdy przy dorodnych osobnikach niezbędny może się okazać specjalistyczny sprzęt zasłaniający uszy. Roślina zawsze uspokaja się w ziemi - działa na nią zarówno mrok jak i ciężar.
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#9
08.10.2024, 18:42  ✶  
– Zaraz, zaraz. Proszę poczekać – zaprotestował Jonathan, samemu szybko próbując stanąć pomiędzy czarownicą, a tubą, ręką dotykając swojej różdżki na wypadek gdyby jednak nie zdążył. Cóż też takiego mogło się tam wydarzyć... Czyli chyba jednak nie znali do końca wszystkich informacji na temat całego zdarzenia. – Ta maszka... To znaczy ta mandragora nie tylko petryfikuje. Potrafi gryźć o czym przekonały się inne rośliny, które były wraz z nią przechowywane, jej witki potrafią bardzo mocno chwycić, nie wspominając już o toksynie w nich, które sparaliżowały jedną z moich pracownic! Z całym szacunkiem, ale nie jestem pewny, czy zwykłe nauszniki wystarczą w przypadku czegoś co spróbuje nas zjeść, a przy okazji zaatakować na wiele różnych sposobów.
Możliwe, że właśnie robił z siebie idiotę, a w pomieszczeniu znajdował się jeszcze jakiś system zabezpieczenia, o którym mu nie wspomniano, ale jednak wolał upewnić się, czy aby na pewno wszyscy rozumieli niebezpieczeństwo, bo wolał nie musieć potem ponownie  wzywać Munga. Poza tym już raz bohatersko pokonał roślinnego stwora i nie chciał teraz zepsuć sobie tamtego triumfu, gdyby jednak okazało się, że tym razem to nie on wygra.
Czarodziej
Każde drzewo, to okruch wieczności.
Szczupła, wysoka dziewczyna (175 cm) o długich ciemnych włosach i dużych, niebieskich oczach. Na pierwszy rzut oka miła i dobrze wychowana, z nienagannymi manierami i pięknym, przyjemnym uśmiechem.

Roselyn Greengrass
#10
09.10.2024, 10:55  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 09.10.2024, 12:10 przez Roselyn Greengrass.)  
Roselyn przyglądała się tubie, jednocześnie słuchając tego, co mówiła Mirabella. Skwapliwie notowała wszystko, co zaobserwowała do tej pory. Ten tu okaz był większy, niż klasyczna odmiana pustynnej mandragory. W sumie troszkę przypominała tę odmianę europejską, ale gdyby to była ta konkretna odmiana, to Abbott by ich tu nie zawołała. Dlatego podkreśliła trzykrotnie znak zapytania, umieszczony tuż obok słowa odmiana. Po chwili wahania dopisała także zapach. A potem coś ją tknęło. Spojrzała najpierw na tubę, a potem na swój notatnik. A następnie na Mirabellę, na której głowie pojawiły się nauszniki. Jej wstrętny cień zrobił dokładnie to samo, a więc szykowali się do wyjęcia okazu z tuby. Gdy to sobie uświadomiła, kropelka potu pojawiła się na jej skroni. Jasna cholera. Już sięgała po swoją różdżkę w pośpiechu, gdy Jonathan stanął pomiędzy kobietą a tubą. Greengrass zmarszczyła brwi i naprędce dopisała kolejne informacje.

Petryfikuje, gryzie, ma witki które chwytają, mają toksynę paraliżującą. Zamknęła notatnik z cichym trzaskiem.
- Ma pan ze sobą osoby, które są mistrzami jeśli chodzi o herbologię. Zapewniam, że pani Abbott wie wszystko na temat tej dziwnej odmiany Mandragory - odezwała się miękko, chociaż w jej tonie słychać było cień niezadowolenia, spowodowany tym, że Selwyn tak bezczelnie przerwał przedstawienie. Roselyn chwyciła za swoją różdżkę i wyczarowała szczelne nauszniki dla siebie, bo podejrzewała że Mirabella po złośliwości uwolni roślinę z tuby. Może gdyby się nie odezwał, może gdyby zrobił to inaczej...
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Nora Figg (3773), Cameron Lupin (2141), Victoria Lestrange (5388), Roselyn Greengrass (3551), Jonathan Selwyn (2875), Ambroise Greengrass (9061), Dearg Dur (7039)


Strony (8): 1 2 3 4 5 … 8 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa