• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
1 2 3 4 5 … 9 Dalej »
[09.09.72] We got too close to the flame

[09.09.72] We got too close to the flame
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#21
29.05.2025, 15:40  ✶  

Morpheus podziękował Tessie za herbatę, w którą przez chwilę się intensywnie wpatrywał, po czym stwierdził, że najlepszą opcją, zgodnie z naukami szwagierki, będzie zapalić. Wyjął więc paczkę papierosów, otrzepał ją z popiołu, który się znalazł z niewiadomych przyczyn na pudełku. Wywrócił oczami (gdyby mógł, całą trójką, pozostał jednak przy dwóch fizycznych), gdy jego ukochany brat wyklinał jego wizje. Chciałby już nic nie widzieć, albo lepiej, jak jest taki mądry, sam niech przewiduje kolejne ruchy Czarnego Pana z bąbelków na moczu po kolejnym ciągu alkoholowym. Na pewno mu wyjdzie. Nie sądził jednak, że okropne słowa, które roiły mu się w głowie, były odpowiednie w tym momencie, więc uniósł tylko środkowy palec w stronę brata, szukając zapalniczki po kieszeniach.

Otworzył ją, pstryknął, ujrzał iskrę i zamarł. Ręka zaczęła mu się trząść, zapalniczka z niej wypadła, a on zamarł. Morpheus był dogłębnie stworzony z ognia, tak wiele jego energii miał w swoim kosmogramie, a w tym momencie przez sam pomysł dotknięcia ognia, przybliżenia go do twarzy, sprawił, że pod warstwą sadzy, która się nie chciała domyć, widać było nagłą bladość. Nawet nie podniósł zapalniczki i odsunął od siebie papierosy.

Dołączył swoje zapisane już po angielsku notatki o Horyzontalnej z tymi od Woody'iego.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#22
29.05.2025, 19:44  ✶  
Skrzywił się na wspomnienie o Anthonym. Już otwierał usta, aby skontrować jako argument Jonathana, jednak koniec końców ograniczył się tylko do głębokiego westchnienia. Nie miał siły się o to wykłócać. Przynajmniej połowa (jak miał nadzieję) tutaj zebranych nie miała pojęcia o tym, co go łączyło z Shafiqiem. Większość z nich nie rozumiała pewnie nawet tego, jak bardzo mu zależało, żeby zapewnić bezpieczeństwo chociaż jednej osobie ze swojego otoczenia. Jak bardzo chciał wznieść nieprzenikniony mur, który będzie w stanie wytrzymać niepokoje społeczne, klątwy i wszelkiego rodzaju katastrofy. Bo komu mógłby teraz pomóc?

Nie mógł już tego zrobić Brennie. Nie mógł już tego zrobić dla Nory. Obie zostały włączone do Zakonu Feniksa już na wczesnym etapie jego powstawania. Rodzice i Godryk… Cóż, w obecnej sytuacji niezbyt dało się ich chronić. Nie, kiedy wszyscy nosili nazwisko Longbottom. Mabel? Może bezpośrednio dalej była powiązana z masą członków organizacji, ale była też jego chrześnicą. O tyle o ile mógł, zadbał o jej bezpieczeństwo finansowe na przyszłość. Na wszelki wypadek. Gdyby coś się stało. Nie ulegało jednak wątpliwości, że dziecko było względnie bezpieczne. Kto by próbował zrobić krzywdę dziecku, skoro inni sami pakowali się Śmierciożercom pod różdżkę?

I oczywiście próbujemy wepchnąć tam także Anthony'ego, pomyślał przelotnie, wypuszczając powoli powietrze przez usta. Czyż nie wspominał na ostatnim zebraniu, że jako osoby będące trzonem Zakonu Feniksa powinni być bardziej rozważni? Dobrze by było otrzymać pomoc z zewnątrz, rozszerzyć wpływy, ale wpychanie wszystkich najbliższych w ramiona niebezpieczeństwa wydawało się po prostu niesprawiedliwe. Nawet jeśli oni sami chętnie by w nie wskoczyli. Czasem trzeba zapewnić ochronę innym, nawet jeśli tego nie chcą, skomentował bezgłośnie. Czy on miał tutaj w ogóle jakieś prawo głosu? Czy ktokolwiek przyznałby mu rację? Oczywiście, że nie. Byli przecież bandą samobójców i straceńców o złotych sercach.

— Zawsze możemy nagiąć nieco bieg wydarzeń i spróbować przywrócić Fortinbrasa Malfoya na jego dawne stanowisko — wyrzucił z siebie po chwili Erik, uśmiechając się na wpół z rozbawieniem na wpół z obłąkaniem wypisanym na twarzy. — Wprawdzie idąc po stereotypach, jest całkiem prawdopodobnym znajomym V...

Umilkł nagle, czując dreszcze przebiegające mu po plecach. Czy to, aby nie przyniesie im pecha? Jeszcze niedawno nie miałby problemów z wypowiedzeniem tego imienia na głos, ale teraz? Po Beltane, która okazało się jedynie preludium do Londynu? Skoro w pyle pożarowym buszowały Widma, to co jeszcze mogło teraz wisieć nad miastem? Może lepiej było dmuchać na zimne.

— Sami-Wiecie-Kogo — kontynuował po krótkim chrząknięciu. — Ale przynajmniej wiedzielibyśmy, czego możemy się po nim spodziewać. Wprawdzie jakbym miał wybierać kogoś z Malfoyów na to stanowisko to prędzej wskazałbym na obecnego Kanclerza Skarbu, ale lepszy byłby taki Minister niż ktoś kompletnie nam nieznany. A może gadam już od rzeczy, bo nie ma dla nas żadnej nadziei?

Rozejrzał się wymownie na prawo i lewo, milknąc na jakiś czas. Może faktycznie zatracił nieco ducha walki? Może był to efekt stresu wynikającego z całonocnego trwania na posterunku na wypadek kolejnego wypadu celem ratowania niewinnych ludzi? A może dostrzegał jak pasywne były ich dotychczasowe działania i obawiał się, że już było za późno na jakikolwiek sensowny kontratak. Kto wie, może skończy się tak jak ostatnio? Dojdźcie do siebie, zaopiekujcie się swoimi bliskimi, pomyślcie na tym, co będzie dalej, pomyślał Erik, przypominając sobie słowa Dumbledore'a na zebraniu po ataku na Polanie Ognisk. Po śmierci Derwina.

— Ta kobieta jest jakoś z nami powiązana? Albo barman? — spytał Jonathana, gdy ten podjął temat tajemniczej czarownicy. — Zabijanie sów nie wydaje się jakoś szczególnie dziwne. Ewidentnie próbowano ukrócić komunikację ze światem zewnętrznym, żeby opóźnić dotarcie posiłków. A zapiski brzmią... mętnie.

Nie dyskredytował pomysłu mężczyzny; po prostu bez znajomości całego kontekstu trudno mu było stwierdzić, czy udzielenie pomocy kobiecie może im w tym przypadku jakkolwiek pomóc. Zawsze mogło się okazać, że mają do czynienia z wariatką albo obłąkaną czarownicą, która w zapiskach umieściła przepis na szarlotkę albo inny przysmak. Z drugiej strony mogło to być coś, co faktycznie mogłoby pomóc im. Lub komukolwiek. Merlin jeden wiedział, że Londyn będzie potrzebował w najbliższym czasie ogromnej pomocy.

— Też brzmi dobrze. Dziadek Godryk zawsze się odnajdywał w takich sytuacjach. Lata prowadzenia Klubu Pojedynków mogłyby się wreszcie na coś zdać. Tylko, czy jesteście gotowi na potencjalne konsekwencje? W stu procentach? — spojrzał powątpiewająco na Morfeusza i Woody'ego. — Komuś ze sztabu wyborczego dziadka mogłoby przyjść do głowy, że nowa partnerka z dobrego domu mogłaby nieco ocieplić jego wizerunek pośród zagorzałych konserwatystów. — Przekrzywił głowę, żeby móc zerknąć na siostrę, aby zaraz wrócić spojrzeniem do stryjków. — Nie wiem, czy z Brenną jesteśmy gotowi na nową babcię. A wy na macochę.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#23
30.05.2025, 08:32  ✶  
Naprawdę starała się wszystkich wysłuchać: uważnie i bez przerywania, ale jak Matkę kochała: ciężko było. Ciężko było jej się skupić na tym spotkaniu, bo było tu pełno osób, których widzieć kiedyś zapewne nie powinna. Kilka osób, które kojarzyła. Kilka osób wysoko postawionych. To był dla Olivii ogrom informacji, ale to nie to sprawiało, że była rozkojarzona.
- Bren... Muszę już iść, spotkamy się później - powiedziała cicho, potrząsając głową. Nie mogła tu zostać ani chwili dłużej - musiała znaleźć Tristana. Spojrzała jeszcze na Millie i poklepała Thomasa po ramieniu, żeby się tam trzymał z tymi ranami. - Zbyt długo nie miałam wiadomości od Tristana, a więcej nie wiem - tyle co wam powiedziałam.

Wstała, chociaż powoli - widać było, że ciało zaczyna odmawiać jej posłuszeństwa. Ale nie mogła inaczej, ba: była tak zdenerwowana o życie swojego chłopaka (który aktualnie spoczywał pod gruzami, o czym jeszcze nie wiedziała, i walczył o życie), że zrobiła coś, co tylko nieliczni wiedzieli, ile mogło ją to kosztować: deportowała się stąd prosto do dzielnicy mugolskiej. Z jej żołądkiem było to poświęcenie - to dopiero musiała być miłość.

Postać opuszcza sesję
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#24
30.05.2025, 17:45  ✶  

Czasem miał wrażenie, że prowadzi dialog z własnym cieniem, który potakiwał mu z opóźnieniem, jakby potrzebował chwili, by zrozumieć słowa. Coraz trudniej było mu odróżnić, co naprawdę się dzieje, a co tylko wyobraził, próbując zatuszować strach. Czuł, że jego myśli stają się okrężne, że powracają do tych samych miejsc, jakby chciały go tam zaciągnąć na zawsze. Były momenty, kiedy szczerze wierzył, że czas się zagiął, że krąży w zamkniętej pętli wydarzeń, które już kiedyś widział, może w snach, może w życiu, a może w jakiejś wersji siebie, która nigdy nie doszła do głosu. I tylko jedno pytanie nie dawało mu spokoju: czy to, co się w nim budzi, to obłęd, czy może prawdziwa natura, dotąd uwięziona pod tonami rozsądku?

— Panna Quirke ma rację, należy sprawdzić co z naszymi bliższymi i dalszymi znajomymi. Rozlokować wszystkich po mieszkaniach — w końcu podjął jakąś bardziej rozwleczoną wypowiedź Morpheus. — Na razie polityczne teoretyzowanie nic nam nie da. Musimy się umyć, zaleczyć obrażenia i zrobić pełen rachunek strat, dowiemy się, co planuje Ministerstwo, jakie są nastroje społeczne. Mam trzy propozycje, po pierwsze, aby ktoś z naszych mundurowych przejął kobietę i córkę z Fontanny, powołując się na Jonathana. Po drugie każdy przygotuje jakieś długotrwałe rozwiązania, które można wdrożyć w naszą pracę, aby chaos tej nocy się nie powtórzył, jak jakieś naprowadzacze, ułatwienia w kontakcie, hasła rozpoznawcze, aby wiedzieć, czy każdy z nas jest tym, za kogo się podaje, zasoby ratunkowe. Tej nocy wykonaliście kawał dobrej roboty, jestem z was dumny. Po trzecie, spotkamy się przed Mabon. Zaplanujemy taktykę ochronną oraz rozpracujemy listę podejrzanych. To był pokaz ogromnej siły, podejrzewam, musimy więc liczyć się, że następny może być podobnie potężny lub jeszcze gorszy. Czy ktoś wie coś, co może stawiać w świetle podejrzeń jakieś konkretne jednostki? Wiemy o Borginach, ktoś jeszcze?

On sam wiedział tyle, że były miejsca, które nie spłonęły, których nie liznął nawet czar popiołów, a to prowadziło po nitce do kłębka. Znajdą tego parszywego Minotaura i odrąbią mu głowę. Gdy skończył mówić, napisał coś na skrawku papieru i przesunął w stronę Woody'iego. Na więcej nie starczyło mu już energii. Nogi go bolały i nadal kasłał, ciało drżało w zmęczeniu, braku snu. Od tamtej chwili czuł ciężar swoich ruchów bardziej niż zwykle, jakby każda komórka jego ciała uświadomiła sobie, że jest reliktem.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#25
01.06.2025, 01:11  ✶  
Jonathan zaczynał podejrzewać, że ten dym albo prowadził do pozbawienia kogoś zmysłów, albo wszyscy byli już po prostu szalenie zmęczeni.
– Fortinbras? – spytał, unosząc do góry jedną brew. – Fortinbras Malfoy na Ministra Magii? Może w takim razie od razu powiemy, że Voldemort wygrał konkurs na ten stołek, on będzie musiał ulec presji społeczeństwa i przyjść na oficjalny bankiet, a wtedy go złapiemy? – Jakiekolwiek rezerwy wobec wypowiadania tego imienia, zniknęły dla Jonathana gdzieś tak kiedy zobaczył swojego roztrzęsionego chrześniaka, stojącego przed płonącą kamienicą. – Zresztą zawsze jest nadzieja Eriku. I nie, nie wiemy kim jest ta kobieta i czy jest z nami powiazana, ale jednak uważam, że w naszym obowiązku jest zapewnienie jej ochrony. Skoro wiemy, że grozi jej i jej córce niebezpieczeństwo. Ktoś próbował ją przed czymś ostrzec, nie wyszło bo sowa została zabita. Ona sama została znaleziona w stanie odrętwienia. To chyba wystarczy, aby chcieć to sprawdzić i jej pomóc, nie sądzisz?

Na wysunięcie kandydatury Godryka już wcześniej skrzywił się dyskretnie i teraz niemal nie powtórzyl tego samego gestu, kiedy temat był kontynuowany. To nie tak, że nie szanował ojca starszych Longbottomów. Po prostu przez pewne sprawy nie za bardzo za nim przepadał.

Gdy natomiast odezwał się Morpheus, Jonathan zerknął z zaciekawieniem na przyjaciela i z dużym uznaniem pokiwał głową, nie tylko dla samych słów czarodzieja, ale też sposobunw jakim je wypowiadał, bo Selwyn musiał przyznać, że gdyby był jakimś przeciętnym szarym obywatelem, który nie wie nic o polityce to w tej chwili z chęcią powiesiłby sobie plakat poparcia dla Morpheusa przed domem.

– Dobrze mówisz – pokiwał głową i westchnął ciężko, myśląc o kimś kto miałby być Śmierciożercą. – Wiemy, czy czyjeś domy nie spłonęły i są w świetnym stanie? Jakby atak celowo je omijał? Pewnie musimy szukać w środowisku tych najbardziej konserwatywnych. – Zawahał się na moment, bo ze względu na sprawy prywatne nie był szczególnym fanem tego co miał zaraz powiedzieć. – Nie chcę absolutnie sugerować, że to cała rodzina, ale Mulciberowie mają raczej konserwatywne poglądy, a wszyscy chyba pamiętamy ich... Wzburzenie, gdy Leach został Ministrem. Nie wykluczałbym, że w środowisku takich konserw nie znalazłby się ktoś, kto miałby na tyle beznadziejne życie, że poszedłby o krok dalej. – Z drugiej strony nic nie było pewne, a jeśli zdecydują się oskarżyć wszystkie  konserwatywne rodziny czystej krwi o współpracę z Voldemortem, to nabawią się jedynie paranoi i niczego więcej. – W każdym razie, absolutnie nie sugeruję, abyście teraz ich wszystkich uznali za wrogów, ale pamiętacie tę fundację, która promowali na Lammas? Myślę, że spróbuję zaangażować mojego kuzyna w Wizengamocie w jakąs próbę audytu. Może warto zerknąć na co idą pieniądze i czy to naprawdę był zwrot serca w dobrą stronę.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#26
02.06.2025, 19:14  ✶  
– O tak Mulciberowie to straszne kurwy, a Aleksander jest największa z nich! – sarknęła Milles na znak poparcia dla tych podejrzeń, a Thomas mógł wyczuć jak emocje buzują nie tylko w jej głowie, ale też zbierają ciało na nieprzyjemne dreszcze. Moody kipiała gniewem bardzo dosłownie, szczególnie mając w pamięci nieudaną próbę ratowania tego czystokrwistego dupka z opresji. Nieudaną, bo finalnie nie był to Mulciber.

– Ja... ja bym chciała się upewnić, że mój kuzyn nie jest. – wspomnienie poprzedniego zebrania i posmak własnych rozterek powrócił, choć doprawiony był ulgą: wszak widziała go podczas pożarów na miejscu u Dolohovów. Byłoby jej jednak miło, gdyby mogła to finalnie potwierdzić. Najlepiej zaciągnięciem Peregrinusa do przyjaciół zakonu. – Znaczy dzisiaj przed północą jeszcze wpadłam do Praw Czasu i był tam. W ogóle w Prawach Czasu kręci się dużo i konserw i czystokrwistych klientów, mógłby być naszym informatorem, jeśli okaże się czysty, czy może nawet antyśmierćkowy. Zależy mi na tym, żeby go prześwietlić. – Pobudki miała racjonalne i te mniej racjonalne. Wolała mieć pewność. Chciała by kto inny dał jej gwarancje. Prześwietlony oznaczał bezpieczny. Z atestem.

– Pomyślałam też, że może Bletchley... Julian Bletchley by się nadał, już węszył za tym, co się dzieje w mieście i że ja czy Brenna coś więcej wiemy, ja nie chcę nic mówić, ale no Woody, może? Może z nim pogadasz czy coś? – zaproponowała, po czym gwałtownie wciągnęła powietrze gdy zdała sobie sprawę, że odbiegła od tematu. – Ale Mulcibera nie chcę sprawdzać, chuj mu w dupę. Z resztą... Morfina, Ty go przecież masz najbliższej bo Departament, sam im powiedz jaki to jest złamas.. – parsknęła i przysunęła się bliżej Thomasa, żeby sobie przypomnieć, że dobrze mieć obok siebie blisko osobę, która nie mówi Ci cały czas jaki jesteś chujowy.

– Hej jak tam? Chcesz więcej picia? Przynieść Ci, bo masz pusty kubek?– zapytała cicho oślepionego mężczyznę. Może nie miała trzeciego oka, ale teraz czuła się dość odpowiedzialna za bycie jego oczami tak w ogóle.
a guy who knows a guy
Ojciec Wirgiliusz uczył dzieci swoje,
a miał ich wszystkich sto dwadzieścia troje
Niemal zawsze towarzyszy mu nakrycie głowy: któryś z jego kapeluszy. Zmysł modowy ma raczej mierny i kiczowaty, ale lubi eksperymenty. Widać w jego kreacjach silną inspirację retro westernami, twoim starym na rybach ze szwagrem, ale też mugolską modą lat 70. Nie da się ukryć, że przekroczył pięćdziesiątkę, więc nie próbuje udawać, że tak nie jest. Ma charakterystyczną przerwę między jedynkami, niebieskie oczy, 186 centymetrów wzrostu i barczystą sylwetkę. Zarost na ogół maksymalnie kilkudniowy, choć zdarza się, że zapuści okresowo jasną brodę przetykaną siwymi włosami. Włosów na głowie od lat nie stwierdzono.

Woody Tarpaulin
#27
09.06.2025, 13:32  ✶  
Tak. Być może to Woody powinien zainteresować się dywinacjami. Czemu nie? Wróżenie z bąbelków moczu, jak najbardziej, jeszcze jak. Rejwachowa tarcza do rzutek również doskonale sprawdziłaby się jako system wróżbiarski w zastępstwie rzutu kością, w grubym szkle butelki rzeczywistość zakrzywiała się lepiej niż w szklanej kuli, a pijacki bełkot tajemniczością przekazu dorównywał bredzeniu wyroczni. Oczywiście, że Clemensik był doskonałym kandydatem.
Ujrzawszy wulgarny gest, jakim uraczył go jasnowidz, Woody pokazał, kto tu jest starszym bratem i zaniechał odpowiedzi na zaczepkę. Tego jeszcze brakowało, żeby go prowokował jakiś metafizyczny kloszard (innego określenia na połączenie tej morpheusowej brody i obdartego stroju nie znajdywał).
— Fortinbras Malfoy — stęknął wysokim głosem, gdy padła kolejna propozycja Erika. Następujące po niej słowa i insynuacje nie były wiele lepsze. Innego dnia Woody odpaliłby się zapewne i wpakował w tę dyskusję jak dzik w kartofle, lecz przy Spalonej Nocy takie dywagacje przyprawiały o ból głowy, toteż zarechotał jedynie krótko na podsumowanie wygłoszone przez Jonathana.
Otrzymawszy karteczkę od Morpheusa, wpatrywał się w nią chwilę tępo, jakby nie do końca wiedział, o co chodzi, odbeknął, pokręcił głową i syknął do brata cicho:
— To tak nie działa, cymbale — nie kłopocząc się odpisywaniem. Papierek zmiął i wcisnął do kieszeni.
Woody nie dołączył do zbiorowego piania w koncercie nazwisk godnych sprawdzenia, choć miał kilka swoich typów. Na żadnego nie miał przecież jednak niczego twardego, więc rozsądniej było nie siać zamętu — szczególnie w tych okolicznościach, gdy wszyscy byli wciąż w silnych emocjach i niezbyt zdolni do konstruktywnej dyskusji.
— Bletchley. Pepino. — Uśmiechnął się półgębkiem w odpowiedzi na sugestię Millie. — He, no mogę do niego zagadać. Czasem wciąż się gdzieś miniemy. Miałem go sprawdzonego od podszewki. Z dziesięć lat temu. Teraz już nie tak dogłębnie, ale… ale… zobaczymy, ile się zmienił.


piw0 to moje paliwo
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#28
14.06.2025, 10:43  ✶  
O jeden suchar za daleko? Być może, bo chwilę trwało nim zdołał się uspokoić po kaszlu, pierdolonej pamiątki z wyprawy do podziemnych jaskini będących kryjówką demona podszywającego się pod brata Geraldine. No ale to nie pierwsza i nie ostatni "pamiątka" jaką udało mu się zebrać. Odetchnął głęboko i z wdzięcznością przyjął szklankę z chyba herbatą, albo jakimś sokiem? Nie był pewien i może by w końcu się dowiedział gdyby nie słowa wypowiedziane przez jego zbawczynię.
Prychnął prosto w szklankę, aż mu nosem poszło - ponownie zaczął się krztusić. Zdecydowanie to była herbata - teraz czuł to dogłębnie.
- Kurwa nie jak piję - mruknął, kiedy przestał się dławić. - Poza tym wujek by mnie nie podrywał - dodał jeszcze, może i faktycznie nie łączyły ich więzy krwi, ale bycie podrywanym przez Morpheusa? Zdecydowanie nie było to coś co mieściło się w Thomasowej głowie.
- Nie, jest okej, spokojnie - jeszcze nie jestem obłożnie chory - odpowiedział Millie i trochę po omacku pod stołek poszukał jej dłoni, aby móc się na niej zacisnąć w upewniającym geście, ze faktycznie jest w porządku. Musiał im przekazać zanim zapomni, albo zanim wszyscy zaczną spierdalać, żeby nieść pomoc innym.
- Dobra, słuchajcie. Bo w Wiwernie... - tym razem odezwał się już głośniej co by go mogli usłyszeć wszyscy. - Nie wiem, to było popierdolone, ale z Dorą widzieliśmy jakąś związaną kobietę leżącą na podłodze jak barman szedł na zaplecze, ale jak wracał to już jej się dostrzec nie dało. Mówił coś o tym, że niedługo ucieka z tego kraju. Brzmi to podejrzanie, ale... Nie wiem, potrzeba kogoś ze sprawnymi oczami, żeby to zbadać, wtedy nie mogłem, były inne pilne sprawy - dodał nieco kulawo, ale to, ze zabrał tam Dorę było jasnym obrazem jak durny potrafił być. Na szczęście nic się nie stało i zdołał opanować swoje bohaterskie zapędy - bezpieczeństwo młodej czarodziejki jednak było najważniejszym priorytetem.
- Czeka nas jeszcze dużo pracy, ale najpierw porządnie odpocznijmy, wszyscy - nałożył nacisk na ostatnie słowo, dobrze wiedząc, że niektórzy (niewskazujący paluchami kto, bo nie widział gdzie siedzą) mogliby zamiast odpoczynku rzucić się w wir pracy i dalszego pomagania. Sam zaś czuł się wypruty z sił, dlatego przechylił się nieco na krześle w stronę jak miał nadzieję nadal siedziała Millie, aby móc się na niej nieco oprzeć. To był czas, aby też skorzystali z jego rady.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#29
16.06.2025, 10:02  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.06.2025, 20:30 przez Brenna Longbottom.)  
Wiele razy i już wcześniej tej nocy niczym refren piosenki powtarzała różne imiona, także to Morpheusa, pytając, czy ktoś tę osobę widział albo mówiąc, gdzie ta jest, bo wiedziała to sama. Wiele razy rzucała się komuś w ramiona, pełna ulgi, że był cały i względnie zdrowy, i poza Alkiem, z każdą brakującą osobą, która zapewne była tej nocy w Londynie, się już kontaktowała, a dwie sama odesłała do uzdrowicieli. A chociaż czuła się winna wielu rzeczy i wiedziała, że zawiodła w wielu sprawach, że powinna jakimś sposobem robić więcej niż robiła, nawet nie przyszło jej do głowy, by obwiniać się za to, że nie usiłowała przejmować władzy w Ministerstwie, już będącym stroną w tej wojnie. Interesowało ją raczej rozpracowywanie w nim ludzi, którzy mogli służyć tej drugiej stronie, jak Mallone. Nie znając się na polityce i nie mając żadnych umiejętności ani wiedzy, które mogłyby tam pomóc, nijak nie skomentowała tych dywagacji politycznych, zresztą nie uważała, że to czas na nie. Póki co skupiała się na potrzebach i na najbliższych planach, a tu do głowy przychodziły jej głównie sprawdzenie budynków, w których stało się coś dziwnego poza ogniem, notatek z Dziurawego Kotła, niesienie pomocy i szukanie zaczepek takich jak to jedno nazwisko: mogących doprowadzić ich do winnych. Bo musieli działać, to była jedyna rzecz, co do której miała pewność.
Obrzuciła Erika za to nieco zaskoczonym spojrzeniem, gdy wspomniał najpierw o Malfoyu, a potem o „Sam Wiesz Kim”.
– Wiecie co, tak sobie myślę, że chyba powinniśmy zacząć praktykować zadawanie pytań, na które tylko dana osoba zna odpowiedź – rzuciła, pozornie w oderwaniu od rozmowy.
Uśmiechnęła się na powitanie do Woody’ego: nie zwróciła uwagi na jego niecodzienny strój, zresztą widzieli się może kwadrans przed tym, jak skoczyła do Nory. Za Olivią spojrzała z pewnym zmartwieniem, rzucając jeszcze, że spróbuje znaleźć ją potem.
– Jeśli chodzi o Ministrów Magii, to przyznaję, że interesuje mnie głównie, co oznaczała wizja Morpheusa. W kwestii tego hipnotyzera, pytanie, czy ufasz mu na tyle, że jesteś pewna, że jeśli damy mu grzebać w naszych głowach, nie wyciągnie niczego... więcej? Mam mieszkanie, które przetrwało, jeśli trzeba by ją gdzieś zabrać. Zabierałam z niego rzeczy dla wujka Figga i jego podopiecznych, nie spłonęło, ale jest tam dziwna runa. – Za którego czasem podawał się Woody w ich kompanii, bo rzecz jasna właśnie o nim mówiła. - Inne lokacje… muszę je sprawdzić – powiedziała do Jonathana, odnośnie kobiety z Fontanny. Nie wiedziała, czy Księżycowy Staw ocalał, a co do Warowni… tu już miała więcej informacji, bo gdy z Woodym skoczyli po te rzeczy, zastali w jej mieszkaniu ojca. – Warownia… Warownia jakiś czas nikogo nie przyjmie – dodała, płaskim tonem: nie pozwoliła, żeby głos się jej załamał. Do samego końca miała nadzieję, że wizja była metaforą, ale w tym wypadku sprawdziła się co do joty. – Jeżeli chodzi o Juliana, to o nim myślałam, kwestia mniej zaufania, a bardziej tego, czy będzie chciał narazić rodzinę. Dziś… ich dom ucierpiał – powiedziała. Znała córki Bletchleya, jego żonę i spotkała go tej nocy: wiedziała, że Alice skończyła w szpitalu. Gdy szło o Prawa Czasu i Trelawneya wolała się nie wypowiadać: była uprzedzona do Vakela, nie podobało się jej to ani trochę, ale nie było to coś, przy czym zamierzała zabierać głos. - Plany na najbliższe dni już chyba mamy. Sprawdzić informacje z Fontanny i te ode mnie, sprawdzić budynki, zorganizować schronienie dla tych, którzy ucierpieli, jak najwięcej zasobów… A na najbliższe parę godzin… spróbować pomagać w mieście. I w Dolinie.
Długoterminowe własne też miała, a w cudze nie planowała się wtrącać.
Rzuciła szybkie spojrzenie Thomasowi, gdy wspomniał o związanej dziewczynie: to było coś, czego absolutnie się n i e spodziewała.
– Może Alek i Woody mogą pomóc z obserwacją tego barmana. – Jeśli planował opuścić Anglię, to miał do wyboru świstoklik albo port. Ten pierwszy pewnie nielegalny, więc tylko ktoś dobrze znający Nokturn mógł tutaj interweniować. Ten drugi… Brenna pożałowała, że nie mieli w Zakonie więcej animagów: zwłaszcza takich zamieniających się w ptaki. Obserwacja portu byłaby wtedy łatwiejsza.
Pochyliła się nad notatkami, które robiła podczas zebrania, by przejrzeć zebrane informacje, zapiski na temat lokali, które ocalały - chociaż Brenna zaiste miała wrażenie, że ich próby ocenienia, czy w takim mieszka śmierciożerca to jednak wróżenie z fusów. Budynek mógł ocaleć przypadkiem. Albo ktoś szybko go ugasił. Albo śmierciożercy celowo podpalili na przykład dachy swoich domów, by wyglądały na osmalone, ale wszystko ocalało. Jak na razie jedynym obiecującym tropem wydawało się jej pod tym względem nazwisko podane przez barmana - ten mężczyzna faktycznie mógł służyć Voldemortowi. Mieli i wizję Morpheusa na temat, o ironio, Malfoya, a ona swoją własną: jeden z gości Muzy, który znikł z oczu Brygadzie, w masce sępa, podebranej obsłudze - ale to nie było coś, o czym chciała teraz wspominać. Analizy listy gości z Muzy chwilowo musiały poczekać.
Kto rozmawiał z Malfoyem?
I kogo nikt przez chwilę nie widział?
– O Malfoyach – przypomniała, gdy Morpheus spytał, o kim jeszcze wiedzą, spoglądając przez moment nie na wuja, a prosto na brata. Ironizował. Na pewno ironizował. Erik czasem lubił opowiadać takie rzeczy, nie na poważnie. Chociaż przyglądała się jego minie długą chwilę, tak na wszelki wypadek, czy to na pewno mina Erika, a nie jakiegoś metamorfomaga udającego Erika. Bo przecież żaden metamorfomag nie mógł znać jego min lepiej niż ona, prawda? – Może nie czy noszą maski, ale ehem, której stronie się tam sprzyja, jak bardzo nie lubią… szlamolubnych i że czarna magia raczej nie jest im obca. Przynajmniej nasz potencjalny… Minister Magii..
Przynajmniej jeśli wierzyli wizjom Morpheusa, a ona mogła wątpić w wiele rzeczy, ale nie w jego przepowiednie. Skoro twierdził, że Malfoy chciał rzucić klątwę na Avery i widział go z blond włosami - a ktoś ukradł jej tego dnia włosy - sprawa zdawała się Brennie oczywista. A w końcu śmierciożerców nie importowano z Grenlandii: spora część musiała pochodzić z konserwatywnych rodów.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#30
22.06.2025, 21:17  ✶  

Nora była zmęczona, trzymała w dłoni kubek z herbatą. Skupiła się na słowach, które padały w eterze. Obserwowała wszystkich obecnych w jej cukierni, co chwila przenosiła spojrzenie na kolejne osoby, nie do końca chyba nadążała za tym, co działo się wokół niej, bo jej ciało odmawiało powoli posłuszeństwa. To nie była lekka noc, może nie walczyła z pożarem, jak większość członków Zakonu Feniksa na ulicach Londynu, jednak robiła co mogła, by zapewnić wszystkim potrzebującym azyl, którego potrzebowali. To również wymagało sporo siły, jakoś udało jej się przetrwać, nie było najgorzej. Cukiernia okazała się być bezpiecznym i wytrzymałym miejscem, ogień jej nie pochłonął - nie mogła narzekać.

Z tego, co mówili inni, mało osób miało tyle szczęścia. Nie chciała myśleć o tym ile osób straciło życia tej nocy, wolała się skupić na tych, których udało im się uratować.

Rozmowy o domniemanym nowym ministrze... Zamrugała kilka razy. To zdecydowanie nie leżało w szeregu jej zainteresowań, zresztą jakim cudem ich garstka miałaby przepchać swojego ministra, nie wydawało jej się to możliwe. Nie skomentowała tego jednak, nie miała w zwyczaju odzywać się niepotrzebnie. Zapewne wyrzuci z siebie wszystko wtedy, gdy znajdzie się w mniejszym gronie. Zakon się ostatnio rozrastał, nie znała aż tak dobrze jego wszystkich członków, nie wiedziała, na ile może sobie przy kim pozwolić.

- Tutaj było w miarę spokojnie, nie działo się wiele, pracownicy ministerstwa nie do końca radzili sobie z tym, co się działo, ale chyba nikt nie był przygotowany na taką klęskę. - Zaczęła mówić, raczej cicho, gdzieś ze swojego kąta.

- Ogień na pewno był magiczny, coś działo się w cukierni, mam wrażenie, że została przeklęta, jedna z kobiet obudziła się z śladami duszenia na szyi, więc to miejsce jest aktualnie nie do końca bezpieczne, ale zajmę się tym na dniach. Jeśli potrzebujemy pomocy, medyków, czy coś, mogę odezwać się do kilku bliskich mi osób, nie wtajemniczać ich oczywiście w nasze działania, ale myślę, że nie odmówią mi wsparcia. Zajmę się przygotowaniem eliksirów, maści, wszystkiego co może się przydać, z tego, co widziałam, to sklep Ollivanderów stoi, ale nie sądzę, żeby Fergus był śmierciożercą, znamy się od lat. - Tyle, co widziała, to powiedziała. Figgówna była zmęczona, zdecydowanie nie wiedziała, co jeszcze mogłaby powiedzieć, na co się przydać. Miała nadzieję, że jakoś uda im się wylizać rany i wrócić do normalności.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (2547), Erik Longbottom (2295), Nora Figg (721), Pan Losu (207), Olivia Quirke (899), Thomas Figg (858), Morpheus Longbottom (1527), Millie Moody (1541), Jonathan Selwyn (1245), Woody Tarpaulin (687), Quintessa Longbottom (353)


Strony (4): « Wstecz 1 2 3 4 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa