• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
[08.09.1972] Gra w wojnę

[08.09.1972] Gra w wojnę
à La Folie
And was it his destined part
Only one moment in his life

To be close to your heart?
Piwne oczy i brązowe włosy z miedzianym połyskiem, czasem z rozjaśnianymi pasmami lub po całości. Ma 165cm wzrostu, a sylwetkę szczupłą i chudą. Zawsze stara się prezentować, jakby była na właściwym miejscu. Zawsze zadbana, ładnie uczesana i ubrana. Wygląda na starszą niż jest w rzeczywistości, czy to przez zachowanie, ubiór czy ogólny wygląd - chce żeby brano ją na poważnie, jednak kiedy się rozluźni, podpatrzone u innych maniery łatwo znikają. Czasem kiedy mówi, słychać francuski akcent, który szczególnie wychodzi kiedy jest pod wpływem silnych emocji. Ciągnie się za nią zapach białego piżma, jaśminu i kwiatu bawełny.

Lyssa Dolohov
#1
21.04.2025, 00:06  ✶  
08.09.1972, Prawa Czasu
Początek Spalonej Nocy
Cassandra, Lyssa, Peregrinus

Spojrzała na rozłożony między nimi stosik kart i nadęła policzki, niezadowolona z takiego a nie innego obrotu spraw. Musieli sobie czymś zająć czas - a przez musieli rozumiała, że nudziło jej się, więc ktoś musiał ją zabawiać - dlatego zaproponowała grę w wojnę. Gra prosta, wręcz banalna i okrutnie ciężko było w nią przegrać. Gry karciane były też jedyną formą kart, które w ogóle chciała w tym domu dotykać, do tematyki wróżb i symboliki podchodząc jak przysłowiowy pies do jeża. Chociaż dla niej to nie tyle był brak doświadczenia i kiepskość techniki, co zwyczajna, wykształtowana przez lata zaniedbania antypatia. Karty były wszystkiemu winne, prawda? Tak było łatwiej myśleć niż nieustannie gryźć się i obarczać ojca, kiedy wydawało się jakby chciał jej dać wszystko.

Patrzyła więc na karty przez moment, jakby chciała je zamordować. A może w tym przypadku o wiele trafniejszą pogróżką byłoby proste spalenie. Oczy sypały iskry i prawie dało się wyczuć, jak zaraz któraś przeskoczy na kartoniki i wznieci płomienie gniewu, ale w ostatnim momencie Dolohov zmieniła swojego przeciwnika i jej wzrok trafił na znajdującego się po drugiej stronie stołu Peregrinusa.

Kolejny winny. Pewnie całą tę zabawę ukartował, bo przecież cała ta gra w karty to był jego pomysł! A przynajmniej właśnie się stał.

- OSZUKUJESZ! - huknęła niezadowolona, głosem wysokim i sprawnie zamieniającym typową melodyjność na nieprzyjemny ton, który miał na celu zagrać na nerwach. - Tak nie wolno! Trzecie oko do gier w karty się za-my-ka! - zamachała gwałtownie dłonią, podkreślając znaczenie swoich słów, nawet nie kryjąc się z kłębiącymi emocjami. Fakt, że była wciąż rozemocjonowaną nastolatką dała radę ukrywać niezwykle krótko i może te wybuchy i dramatyczność miała po ojcu, ale nauczyła się też jednego - w jego domu nie musiała ubierać aż tak ciasnego gorsetu dobrego wychowania, w który wciskała się kiedy wychodziła za drzwi. Ludzie na zewnątrz musieli myśleć że jest panną idealną. I nie chodziło aż tak bardzo o reputację ojca co o fakt, że Lyssa zwyczajnie myślała że jest lepsza.

Z pierwszych stron gazet
Przyszłość jest mglista, póki nie staje się teraźniejszością
Przeciętnego wzrostu (160 cm) szczupła brunetka o wielkich, niebiesko-szarych oczach. Porusza się z gracją, tak jakby od każdego jej kroku zależała jej reputacja. Odziana zawsze w najlepsze odzienia najznamienitszych projektantów czarodziejskich. Jej nadgarstki zdobią bransoletki z białego złota, a szyję naszyjniki z kamieni szlachetnych, najczęściej rubinów.

Cassandra Dolohov
#2
24.04.2025, 12:32  ✶  
Karty były wszystkiemu winne

Karty były winne prawdzie. Karty były winne odsłanianiu tego, co ukryte - były winne tego, że ludzie chcąc poznać swoją przyszłość błędnie interpretowali ich rozkład, a potem próbowali usilnie wpłynąć na bieg wydarzeń, pragnąc uniknąć konsekwencji swoich własnych zachowań. Próbowali zawrócić rzekę i zmienić jej bieg: lecz to było daremne. Czy ktokolwiek kiedykolwiek widział, by rzeka płynęła w górę, ku źródłu, od oceanu?

Życie było zawiłe i kręte tak jak sieć rzek - miało wiele odnóg, koryt i wiło się niczym wąż, podobnież sycząc, jeżeli tylko człowiek postanowił się wsłuchać w szum. Czasem ryczało jak wodospad, a czasem szemrało niczym strumyczek. Płynęło własnym tempem i nie dało się w żaden sposób na nie wpłynąć a wszyscy ci, którzy uważali, że jest to możliwe: byli głupcami.

Czarne, proste włosy przesłaniały bladą twarz, pogrążoną w nieobecności. Na twarzy Cassandry nie widać było skupienia, charakterystycznego dla osób, czytających książki - mimo że przecież jeden gruby, obciągnięty skórą tom dzierżyła w tej chwili w dłoniach. Kartki nie przewracały się jednak od blisko kilkunastu minut, chociaż półprzymknięte powieki sugerowały, że Dolohov była pogrążona w lekturze. A może po prostu odpłynęła myślami gdzieś daleko. Może z powrotem do Rosji? Do swojego drugiego domu, który zostawiła bez mrugnięcia okiem, gdy tylko jej mąż wyzionął ducha. Nie rozmawiała o nim - gdy ktoś pytał, nawet nie zmieniała tematu, tylko wpatrywała się w rozmówcę tak długo nieobecnym wzrokiem, że sam odpuszczał. Nie musiała mówić, że było jej ciężko: nie musiała kłamać, nie musiała szeptać półprawd. Wystarczyło milczeć tak, jak milczała teraz, przysłuchując się wymianie zdań, dochodzącej ze stolika obok. Gdy Lyssa wybuchła, Cassandra nawet nie drgnęła, tak jakby nie dotarł do niej krzyk dziewczyny. Zupełnie tak, jakby echo jej słów nie odbiło się od ścian i nie przedostało się przez kanaliki słuchowe wprost do jej mózgu. Dopiero po krótkiej chwili, gdy ostatnie słowa oskarżenia wybrzmiały dobitnie i donośnie, Dolohov uniosła głowę. Jej duże, szaro-niebieskie oczy przypominające srebrzyste jezioro o mroźnym, zimowym poranku, przesunęły się leniwie z twarzy Lyssy na Peregrinusa. Milczała, dając im przestrzeń do sprzeczek, do obrony - być może do sięgnięcia po przemoc, która przecież nie byłaby niczym nowym w jej życiu. Córka Vakela była tak kompletnie inna od niej samej. Jak ogień i woda. Jedna miotała iskry samym spojrzeniem, druga z kolei pochłaniała swoje ofiary jak jezioro pochłaniało śmiałków, którzy ośmielili się zanurzyć w nim wiedząc, że nie potrafią pływać. Czy ta woda i spokój byłby w stanie ugasić porywczość Lyssy? Nie zamierzała tego sprawdzać. Jej twarz pozostawała nieruchoma, chociaż teraz oczy skierowane były na sylwetkę Trelawneya. Niemalże odruchowo przesunęła opuszkami palców wzdłuż kartki papieru, by ująć jej skrawek i prawie bezszelestnie przewrócić na drugą stronę, nie patrząc na nią.
Badacz wróżbiarstwa
Hiding alone,
a prison is home
Nadchodzi spowity smrodem dymu papierosowego. Na pierwszy rzut wygląda porządnie, codzienna elegancja w neutralnych kolorach… niekiedy może nieco wymięta. To zależy, ile spał, a cienie pod zielononiebieskimi oczami odznaczające się na cerze bladej jak prześcieradło podpowiadają, że niewiele. Palce poznaczone tu i tam rozmazanym atramentem, ugina się pod ciężarem ulubionej skórzanej torby, w której jest… wszystko. Średniego wzrostu (179 cm) postać młodego mężczyzny koronuje imponująca burza czarnych loków, które niewątpliwie są jego największą ozdobą.

Peregrinus Trelawney
#3
24.04.2025, 21:55  ✶  
Gdy Lyssa pierwszy raz pojawiła się w Prawach Czasu, Peregrinus gotów był każdy jej lament, wybuch i kaprys traktować z najwyższą powagą. Wychodził początkowo z założenia, że jej zawodzenie coś znaczy i że jeśli zdoła jej jakoś pomóc, to dziewczyna przestanie. Od wiosny przebyli jednak drogę, która pokazała mu, że to tak nie działa. To absolutnie tak nie działa. Lamentowanie było jej hobby, smęcenie mu nad uchem jakąś sadystyczną rozrywką. Wytworzył się wręcz między nimi swoisty rytuał, w którym ona narzekała, a on stawiał się jej niemrawo przez chwilę tylko po to, żeby mogła lamentować to jedno słowo dłużej. To był bezpieczny obszar, na którym potrafił się już — jak sądził — poruszać. Więc mimo że to Lyssa podniosła teraz na niego głos, wcale nie ona wprawiła go w dyskomfort, lecz Cassandra, która nie dawała mu spokoju, nie wypowiadając przy tym ani słowa.
Poczuł na sobie jej spojrzenie, gdy zbierał karty ze stołu i składał je w równy stosik, kręcąc powoli głową z rezygnacją. Cassandra miała typowe spojrzenie wieszcza; jedno z tych, w których człowiek czuł się boleśnie widziany. Takie, przed którym nie dało się uciec, odwracając plecy. On sam był jedną z ostatnich osób, które mogłyby na nie narzekać, jako że również mógł się poszczycić przenikliwym okiem, ale… cóż, stawanie po drugiej stronie — w roli obserwowanego — nie było najprzyjemniejsze.
— Miej litość — mruknął do Lyssy. Wsparł się łokciem o ramię fotela i zakrył oczy dłonią, dusząc westchnięcie. Nie sposób powiedzieć, czy gest ten był bardziej wyrazem załamania nad oskarżeniem ze strony córki Vakela, czy namiastką ucieczki przed wzrokiem jego siostry. — Mógłbym to trzecie oko trzymać otwarte przez całą grę i niczego by to nie zmieniło. Poza tym… czy to nie ty tasowałaś?
To nie tak, że nigdy nie zdarzyło mu się oszukiwać w karty, ale nie z Lyssą i nie w wojnę, słowo honoru. Należało się jednak zapewne spodziewać, że dramatyczna kłótnia wokół rozgrywki wyda się bardziej emocjonującym elementem niż sama rozgrywka.
Po krótkiej chwili Peregrinus podniósł głowę i zwrócił spojrzenie wprost na Cassandrę, a aby nie wyszło to zbyt ofensywnie, załagodził je bladym uśmiechem.
— Być może wobec tego następnym razem potasuje niezależny sędzia.


źródło?
objawiono mi to we śnie
à La Folie
And was it his destined part
Only one moment in his life

To be close to your heart?
Piwne oczy i brązowe włosy z miedzianym połyskiem, czasem z rozjaśnianymi pasmami lub po całości. Ma 165cm wzrostu, a sylwetkę szczupłą i chudą. Zawsze stara się prezentować, jakby była na właściwym miejscu. Zawsze zadbana, ładnie uczesana i ubrana. Wygląda na starszą niż jest w rzeczywistości, czy to przez zachowanie, ubiór czy ogólny wygląd - chce żeby brano ją na poważnie, jednak kiedy się rozluźni, podpatrzone u innych maniery łatwo znikają. Czasem kiedy mówi, słychać francuski akcent, który szczególnie wychodzi kiedy jest pod wpływem silnych emocji. Ciągnie się za nią zapach białego piżma, jaśminu i kwiatu bawełny.

Lyssa Dolohov
#4
30.04.2025, 01:13  ✶  
Lyssę w gruncie rzeczy bolało, że prezentowała się w ten sposób. Że dla niektórych była rozkapryszoną, rozemocjonowaną dziewczyną, ale gdzieś po drodze przekonała samą siebie, że skoro już miało tak być to powinna wyglądać, jakby wcale tego nie żałowała. Emocje jednak nie zawsze chciały się jej poddawać i trzymać na wodzy, bo były wynikiem wszystkiego, co do niej napływało. Widziała, słyszała i czuła zbyt wiele, a świat był taki ogromny. Umysł pakował do oporu w siebie każdy detal i najmniejszą głupotę, gotując się od ilości posiadanych informacji. Ile można było dokładać do czegoś energii, zanim ze złączeń zacznie syczeć para, a całe naczynie spróbuje się rozpaść?

Chciała być grzeczna i ułożona. Chciała być damą, która zawsze wiedziała jak powinna się zachować i co powiedzieć. Udawało się jej to na tyle, na ile mogła, ale wszystko czego było za dużo wreszcie rozrywało ją od środka. Wstydziła się tego i nawet w tym momencie spąsowiała nieco, patrząc na wróżbitę spod zmarszczonych w niezadowoleniu brew, chociaż tę reakcję można było zrzucić właśnie na to - na złość i fanaberie rozpieszczonej pannicy. I dobrze.

Wciągnęła powietrze z oburzeniem, widząc jego reakcję. Nienawidziła go - bo widziała jak silna nić wiązała go z jej ojcem, ale z drugiej strony zwyczajnie lubiła, bo przecież Peregrinus wcale nie był kimś złym. Nie. W gruncie rzeczy był dobrym i opiekuńczym człowiekiem i gdyby nie fakt że skryte w niej dziecko konkurowało z nim o uwagę Vakela, to pewnie skończyłby w podobny sposób jak dużo mężczyzn w jej otoczeniu - zadurzyłaby się w nim.

- To że ja tasowałam nie ma nic do rzeczy. To nie poker, żebym liczyła karty - fuknęła złośliwie, krzywiąc się przy tym i zerkając na Cassandrę, ale jakoś tak z rozpędu, jakby przypomniała sobie o jej obecności tylko dlatego, że spojrzał na nią Trelawney. Cóż, trochę tak było, bo pani Dolohov siedziała głęboko w swoim własnym świecie, od dłuższej chwili patrząc się jak przygłupia w przestrzeń. Może była to cena za napisanie średniej jakości podręcznika do szkoły.

- Oh, no oczywiście - prychnęła znowu, kołysząc głową z przedrzeźniającą manierą. - Ale niech będzie. Cassandro, potasujesz nam karty?

Z pierwszych stron gazet
Przyszłość jest mglista, póki nie staje się teraźniejszością
Przeciętnego wzrostu (160 cm) szczupła brunetka o wielkich, niebiesko-szarych oczach. Porusza się z gracją, tak jakby od każdego jej kroku zależała jej reputacja. Odziana zawsze w najlepsze odzienia najznamienitszych projektantów czarodziejskich. Jej nadgarstki zdobią bransoletki z białego złota, a szyję naszyjniki z kamieni szlachetnych, najczęściej rubinów.

Cassandra Dolohov
#5
13.05.2025, 10:42  ✶  
Cassandra nie musiała wypowiadać żadnych słów, by wprowadzać ludzi w dyskomfort. Wiedziała to już od małego, gdy tylko nauczyła się stawiać pierwsze kroki. Gdyby miała siebie porównać do czegokolwiek, uznałaby że jest Obserwatorem. Cichym, milczącym wręcz, chłonącym zachowania i przekonania innych ludzi. Katalogującym wszystkie informacje, by potem móc je rozłożyć na czynniki pierwsze we własnym umyśle, i dopasować do tego, co pokażą jej karty. Nigdy nie była przesadnie rozmowna, chociaż ci, którzy ją znali, mogliby stwierdzić z całą pewnością, że od czasu powrotu z Rosji stała się jeszcze bardziej milcząca. Nie było to jednak milczenie natarczywe i oceniające. Było bardzo... neutralne. Co było chyba jeszcze gorsze, bo wszelkie intencje idące za tym milczeniem były ukryte.

Gdy Peregrinus zwrócił się do niej, próbując być może udobruchać Lyssę, uniosła na niego spojrzenie. Cassandra lekko przekrzywiła głowę, jakby nie do końca wiedziała, o kim teraz mówi mężczyzna. Niezależny sędzia? Karta Sędziego interpretowana była zwykle jako przedstawiająca osobę o dużym autorytecie. Poważną, godną zaufania i uczciwą. Logika, apodyktyczność i władza - rozprawy, diagnozy oraz... wyroki. Tajemnice i próby ich zamaskowania. Dolohov zamknęła cicho książkę.

Wszystko zależało od ułożenia karty. Czy była w pozycji normalnej, czy odwróconej?

- Karty bywają kapryśne niezależnie od tego, kto je tasuje - odezwała się w końcu, wstając z fotela. Wyciągnęła dłoń w kierunku tej dwójki, a jej wąskie usta rozciągnęły się w nieco nieobecnym uśmiechu. Ruchy, które wykonywała, były niemalże ślamazarne, ospałe, tak jakby każdym kawałkiem swojego ciała Cassandra walczyła o to, by pozostać w teraźniejszości i nie zgubić się w przyszłości. - Ale spróbujmy.
Głos kobiety był całkiem przyjemny do ucha. Cichy, ale nie na tyle by był zagłuszony przez trzaskający ogień w kominku czy podniesione, głośne oddechy spowodowane słowną sprzeczką tej dwójki. Przypominał raczej głos kogoś, kto dopiero wybudził się z bardzo przyjemnego snu i zamierzał wstać z doskonałym humorem.

Dłonie kobiety przykryły talię kart, a gdy te w końcu ułożyły się w równy stosik, zaczęły poruszać się z prędkością, której nikt nie dopasowałby do Cassandry Dolohov. Patrząc na to, że do tej pory poruszała się jak mimoza, to tasowanie kart w normalnym tempie wydawało się być jakąś mocą nadprzyrodzoną. Kolejno przed Peregrinusem i Lyssą piętrzyły się osobne stosiki, gotowe do kolejnej rundy. Dolohov wyprostowała się, przenosząc spojrzenie na okno. Zmarszczyła brwi w zastanowieniu, lecz nie odezwała się, nie będąc pewną, co dokładnie widzi za oknem. Był wrzesień, na śnieg było jeszcze za wcześnie, to nie była Rosja.
- W Anglii zawsze jest tak jasno o tej porze? - zagadnęła cicho, widząc krwistą łunę na niebie. Zachód słońca?
Badacz wróżbiarstwa
Hiding alone,
a prison is home
Nadchodzi spowity smrodem dymu papierosowego. Na pierwszy rzut wygląda porządnie, codzienna elegancja w neutralnych kolorach… niekiedy może nieco wymięta. To zależy, ile spał, a cienie pod zielononiebieskimi oczami odznaczające się na cerze bladej jak prześcieradło podpowiadają, że niewiele. Palce poznaczone tu i tam rozmazanym atramentem, ugina się pod ciężarem ulubionej skórzanej torby, w której jest… wszystko. Średniego wzrostu (179 cm) postać młodego mężczyzny koronuje imponująca burza czarnych loków, które niewątpliwie są jego największą ozdobą.

Peregrinus Trelawney
#6
23.06.2025, 13:37  ✶  
Peregrinus nigdy nie postrzegał siebie jako konkurencji dla Lyssy. Nie był nią, bo należeli do dwóch zupełnie różnych kategorii, które w jego głowie były stosownie odseparowane. Na początku wręcz starał się wycofywać z przestrzeni ojca i córki, aby dać im jak najwięcej miejsca na budowanie odzyskanej relacji. Honorował priorytet jej krwi nad swoją wieloletnią przyjaźń i umowę o pracę, nie próbował dziewczyny od Vakela ani razu odpychać. Niezależnie od tego jednakże faktem pozostawało, że to on spędzał z Vasilijem długie godziny dzień w dzień, a z każdym tym dniem ich nić stawała się intensywniejsza.
— Otóż ma to do rzeczy, że też nie mogłem oszukiwać. W jaki sposób? — podjął ostatnią nędzną próbę kontry.
Usłyszawszy, co ma im do powiedzenia zbliżająca się Cassandra, w duchu nie mógł powstrzymać cisnącej się myśli, że nie tylko karty bywają kapryśne, lecz i młode dziewczęta wybornie to opisuje — spojrzeć starczy na przykład tej tu nastoletniej Dolohówny. Nie zależało mu jednakże wcale a wcale na dalszym rozjuszaniu Lyssy. Może gdyby byli w bardziej zaufanym gronie, byłby coś w jej stronę uszczypliwego przebąknął, lecz obecność siostry Vakela skutecznie wpychała go w sztywną, pozbawioną swobody formę i nie pomagało, że znajdował się na znajomym bezpiecznym gruncie Praw Czasu.
Nie zdziwiła go wcale dynamika tasowania kart mimozowej wróżbitki. Bywało, że nadmierna powolność w przygotowywaniu tarota pozostawiała za mało miejsca, w które mógłby wślizgnąć się los, a to nie sprzyjało precyzji wróżby. Tym razem nie był to nawet tarot, a gra w wojnę, toteż Peregrinus nie śledził ruchów Cassandry ze szczególną uwagą. Myśli zajął w międzyczasie rzeczami dużo przyziemniejszymi — dolewką herbaty i dumaniem, czy nie wypadałoby zjeść niedługo jakiejś niewielkiej kolacji. Czy czekać dziś wieczorem na Vakela, czy wracać do siebie do domu?
W tym rozproszeniu myśli sam nie zauważył, że aura za oknem się stopniowo zmieniała. Dopiero uwaga kobiety go rozbudziła, podążył wzrokiem za spojrzeniem Cassandry i pokręcił odruchowo głową, marszcząc brwi. Wstał, bez słowa opuszczając zakątek karcianych rozrywek, aby rozchylić szerzej zasłony i lepiej przyglądnąć się burzy czarnego prochu tańczącego w odległej jeszcze ognistej poświacie.
— Wygląda, jakby gdzieś wybuchł pożar…? — Zamilkł na chwilę, bo choć pierwsze ognie były kawałek stąd, to szare wiry i chmury popiołów już krążyły gęsto nad Horyzontalną. Nie trzeba było mianować się wybitnym specjalistą od praw fizyki, aby wiedzieć, że coś jest nie w porządku. — Ten popiół... Ciekawe. — mruknął, bardziej do siebie niż do towarzyszek.
Wróżbita prześledził oczami najbliższe chmury popiołów, szukając w nich — być może nadaremnie — sensu czy symbolu. Wielkim wydarzeniom często towarzyszyły jednak omeny, a nie ma bardziej wymownego znaku niż anomalia tych rozmiarów.

nie wiem, czy to legalne wróżyć sobie z układu czarnomagicznego popiołu, ale pokusa była zbyt silna
Rzut Symbol 1d258 - 249
Zamek (małżeństwo dla pieniędzy)


Cokolwiek tam wypatrzył, zachował na razie dla siebie.


źródło?
objawiono mi to we śnie
à La Folie
And was it his destined part
Only one moment in his life

To be close to your heart?
Piwne oczy i brązowe włosy z miedzianym połyskiem, czasem z rozjaśnianymi pasmami lub po całości. Ma 165cm wzrostu, a sylwetkę szczupłą i chudą. Zawsze stara się prezentować, jakby była na właściwym miejscu. Zawsze zadbana, ładnie uczesana i ubrana. Wygląda na starszą niż jest w rzeczywistości, czy to przez zachowanie, ubiór czy ogólny wygląd - chce żeby brano ją na poważnie, jednak kiedy się rozluźni, podpatrzone u innych maniery łatwo znikają. Czasem kiedy mówi, słychać francuski akcent, który szczególnie wychodzi kiedy jest pod wpływem silnych emocji. Ciągnie się za nią zapach białego piżma, jaśminu i kwiatu bawełny.

Lyssa Dolohov
#7
18.07.2025, 05:02  ✶  
Cassandra ruszała się jak muchy w smole i mimo, że Lyssa zacisnęła na moment nieco mocniej usta, obserwując uważnie, nie powiedziała nic na ten temat, jak zwykle zatrzymując swoje przemyślenia dla siebie. Rozumiała, że kobieta przeżyła pewną tragedię i dziewczyna właśnie na to zrzucała winę za jej manieryzmy, ale były pewne granice i mogła się trochę powstrzymać, żeby nie psuć innym zabawy. To było jak posiadanie w domu ducha, albo jakiegoś rzuconego klątwą cienia, na którego wpadało się wchodząc do pokojów. Niby niepozorny, niezwracający na siebie uwagi, gdzieś na granicy oka, ale kiedy wreszcie zogniskowało się na nim spojrzenie - oczywiście niechcący - to serce biło trochę mocniej przez jumpscare.

Dobrze, że kiedy wzięła karty do ręki, zaczęła poruszać się normalnie, bo Lyssa gotowa była zasnąć przy tym stole, wspierając twarz na wewnętrznej stronie dłoni i czekając na zbawienie.

W końcu jednak zostały utworzone dla piękne stosiki kart, gotowe na jej niewątpliwe zwycięstwo nad Peregrinusem. Lyssa nawet pochwyciła swój, układając równiutko w rękach, cała z siebie zadowolona wróciwszy do ignorowania Cassandry, ale Trelawney wstał. Dziewczyna rozdziawiła usta, zaraz jednak rezolutnie je zamykając i posyłając za wróżbitą złowrogie, absurdalnie oburzone jego postępowaniem spojrzenie.
- Hej, tak się nie robi! - oznajmiła, bo ona już tutaj była cała gotowa wygrywać, a poprzez walkower to jej się absolutnie nie widziało. Nie obchodził jej w sumie żaden pożar, bo pewnie paliło się coś w oddali, ale skoro obydwoje już zwrócili uwagę na to co działo się za oknem, to ona też musiała. Podniosła się nadąsana. Obrzuciła sceptycznym spojrzeniem krajobraz i sypiący z nieba popiół.
- Kiedy wraca papa? - zapytała, zobojętniałym tonem, gotowa odwrócić się i wrócić do gry. - Będzie bardzo niezadowolony, jak na niego to napada. A myślałam, ze może zjemy dzisiaj razem kolację.

Z pierwszych stron gazet
Przyszłość jest mglista, póki nie staje się teraźniejszością
Przeciętnego wzrostu (160 cm) szczupła brunetka o wielkich, niebiesko-szarych oczach. Porusza się z gracją, tak jakby od każdego jej kroku zależała jej reputacja. Odziana zawsze w najlepsze odzienia najznamienitszych projektantów czarodziejskich. Jej nadgarstki zdobią bransoletki z białego złota, a szyję naszyjniki z kamieni szlachetnych, najczęściej rubinów.

Cassandra Dolohov
#8
18.08.2025, 14:02  ✶  
Pożar... Ruchy Cassandry powoli traciły na prędkości. Widziała pożar w swoich snach, lecz nie raz i nie dwa. Sen, który nawiedził ją kilka tygodni temu nie różnił się zbytnio od innych wizji, które miewała. Sny i wróżby można było interpretować na wiele różnych sposobów, a ona dopasowała to, co widziała podczas odpoczynku do tego, co się stało później. Dolohov powoli odłożyła potasowane karty na stolik. Jedną z kupek pochwyciła córka Vakela. Dziewczyna miała w sobie żar, który mógł spalić świat, nie dało się tego nie zauważyć.
- Ogień potrafi szybko się rozprzestrzeniać. Nawet w miejscu, w którym ciągle pada - u niej padał śnieg, tu padał deszcz. Dzisiaj jednak było sucho, a drewno nie było namoknięte, więc kusiło kolejne jęzory ognia do tego, by skosztować kolejnych drzazg.

Cassandra wstała i przesunęła się bliżej okna. Znalazła się bliżej Lyssy niż Peregrinusa, i to właśnie na jej ramieniu spoczęła dłoń wróżbitki.
- Popiół ciężko zmyć z ubrań i twarzy, Vasilij to wie. Wyczaruje kopułę nad sobą, która go ochroni - na jej ustach pojawił się po raz pierwszy uśmieszek, który wdychał życie w skorupę z ciała, którą do tej pory prezentowała. - Twój ojciec nie tylko jest wybitnym wróżbitą, Lysso, ale także jest czystszy niż woda w lodowcu.
Nie mówiła o jego sumieniu, oczywiście, a o tym, że Vakel był po prostu clean. Nie mogła rzucić kamieniem, bo sama miała swoje dziwactwa, ale z tej dwójki to akurat ona nie bała się przejść przez środek kałuży, nawet nie podnosząc odpowiednio wysoko sukienki.
- Lyssa ma rację, Peregrinusie. Musicie dokończyć partię - sama jednak nie ruszyła się z miejsca. Wpatrywała się w ogień, który płonął w (jeszcze) oddali.

Rzut na percepcję, czy zobaczy coś niepokojącego w płomieniach i scenerii za oknem
Rzut PO 1d100 - 71
Sukces!
Badacz wróżbiarstwa
Hiding alone,
a prison is home
Nadchodzi spowity smrodem dymu papierosowego. Na pierwszy rzut wygląda porządnie, codzienna elegancja w neutralnych kolorach… niekiedy może nieco wymięta. To zależy, ile spał, a cienie pod zielononiebieskimi oczami odznaczające się na cerze bladej jak prześcieradło podpowiadają, że niewiele. Palce poznaczone tu i tam rozmazanym atramentem, ugina się pod ciężarem ulubionej skórzanej torby, w której jest… wszystko. Średniego wzrostu (179 cm) postać młodego mężczyzny koronuje imponująca burza czarnych loków, które niewątpliwie są jego największą ozdobą.

Peregrinus Trelawney
#9
03.10.2025, 11:08  ✶  
Było więcej w symbolach ponad ich klasyczne podręcznikowe znaczenia, toteż można założyć, że zamek, który Peregrinus odnalazł wśród popielnych kształtów na niebie, wcale nie nawiązywał do przypisanego mu małżeństwa dla pieniędzy. Zamek ów od razu wróżbita utożsamił z Prawami Czasu — twierdzą, w której los zalecał obwarować się tej nocy. Popioły niestety milczały na razie o tym, czy ich forteca zostanie zdobyta.
Nie tylko dla Lyssy pierwszą myślą była nieobecność Vakela. Również Trelawney od razu wybiegł myślami w jego stronę. On również chciał znać odpowiedź na pytanie, kiedy pan domu wraca i — przede wszystkim — gdzie on u licha jest. Był to kolejny już raz, gdy Peregrin nie miał pojęcia o tym, jakimiż to ścieżkami podąża Vasilij. Zaczynał powoli akceptować, że nigdy nie uda mu się obserwować każdego kroku Dolohova; zapewne zresztą tak było lepiej, zdrowiej. Poza tymi momentami, gdy nad Londynem wisiała groza, a on gdzieś przepadał.
— Nie wiem, kiedy wraca — odparł, nie kryjąc swojej niewiedzy. — Nie martwiłbym się jednak nadto o to, czy się ubrudzi. Gdziekolwiek jest, może deportować się stamtąd w każdej chwili bez wpadania w zawieruchę. — O ile nie wybrał się w plener… lecz w jaki niby plener Vasilij Dolohov chadzałby tak późno wieczorem?
Peregrinus — w przeciwieństwie do Lyssy — nie rwał się do powrotu do gry pozostawionej na stole. Nie aby był zapalonym pasjonatem wyglądania przez okno, kojarzyło mu się to bowiem ze wścibstwem znudzonych staruch i marnotrawstwem czasu. Nie wystawał tam jednak teraz bynajmniej, aby szpiegować sąsiadów.
Pod presją dwóch kobiet nalegających na grę, wróżbita odwrócił się i, wyciągnąwszy różdżkę, dla świętego spokoju zaczarował pierwszą kartę ze stosu. Kartonik gładko obrócił się i wyłożył na stół, otwierając rundę, a tymczasem Trelawney wrócił do sondowania wzrokiem ulic.
— Dokończyć partię — mruknął zbulwersowany pod nosem, jakby usłyszał absurd. — To gra w wojnę. Może ciągnąć się godzinami, a sama, Cassandro, zauważyłaś, że ogień rozprzestrzenia się szybko. Te popioły nie są codziennym zjawiskiem. Nie powinniśmy tego ignorować.


źródło?
objawiono mi to we śnie
à La Folie
And was it his destined part
Only one moment in his life

To be close to your heart?
Piwne oczy i brązowe włosy z miedzianym połyskiem, czasem z rozjaśnianymi pasmami lub po całości. Ma 165cm wzrostu, a sylwetkę szczupłą i chudą. Zawsze stara się prezentować, jakby była na właściwym miejscu. Zawsze zadbana, ładnie uczesana i ubrana. Wygląda na starszą niż jest w rzeczywistości, czy to przez zachowanie, ubiór czy ogólny wygląd - chce żeby brano ją na poważnie, jednak kiedy się rozluźni, podpatrzone u innych maniery łatwo znikają. Czasem kiedy mówi, słychać francuski akcent, który szczególnie wychodzi kiedy jest pod wpływem silnych emocji. Ciągnie się za nią zapach białego piżma, jaśminu i kwiatu bawełny.

Lyssa Dolohov
#10
07.10.2025, 19:20  ✶  
Lyssa powiodła spojrzeniem wzdłuż dłoni Cassandry, która ta ułożyła na jej ramieniu. Odpowiedziała tym samym, delikatnym uśmiechem, jednak wewnątrz miała nieco wątpliwości. Vakel wydawał się wybitnym wróżbitą i jasnowidzem, według oczywiście opinii publicznej, ale Lyssa nie była pewna czy był także wybitnym czarodziejem. Widziała jak zmuszał miotłę do zamiatania, ale oprócz tego?

Nie to żeby nie wierzyła w swojego papę. Czasem tylko miała wątpliwości.

Lyssa ma rację było jak miód na jej uszy. Uśmiechnęła się, wyraźnie zadowolona, kiwając do Cassandry głową, no bo raz jej się udało powiedzieć coś mądrego, to trzeba było to docenić. Peregrinus jednak zdawał się nie podzielać tego całego entuzjazmu odnośnie gry, uciekając się do absurdalnych bezczelności, czyli czarowania kart.

Panna Dolohov odwróciła głowę i przez chwilę patrzyła, jak kartonik podrywa się ze stosu i sam wykłada, żeby kontynuować grę. I przez chwilę, bardzo krótką z resztą, taką jedynie jak uderzenie serca, które pchnęło dalej całe emocje, Lyssa zwyczajnie stała.
- Chyba sobie ŻARTUJESZ! - wrzasnęła, zaciskając gniewnie pięści i tupiąc nogą. Tego jeszcze nie grali, takiej bezczelności w sensie. - To jest oszustwo i potwarz. Co nas w ogóle obchodzi to co się dzieje za oknem?! Jesteśmy w PRAWACH CZASU, gdzie JASNOWIDZ ROŚNIE NA JASNOWIDZU, A POD NIM KOLEJNY JASNOWIDZ, CZY TURAJ NIE POWINNO BYĆ BEZPIECZNIE!? - w przeciwieństwie do państwa dorosłych, jej zdawało w ogóle nie interesować to, co działo się za oknem. Cóż, trochę tak było, głównie dlatego że Lyssa uważała Prawa Czasu za pewną niezdobytą twierdzę. Miejsce spokoju, ale też i bezpieczeństwa, gdzie można było się schować przed całym światem. Najwyraźniej oni mieli inne zdanie.

- Dobrze, NIE CHCESZ GRAĆ, TO NIE! - złapała za karty leżące na stole, tylko po to by otworzyć okno i wyrzucić je przez nie, wpuszczając jednocześnie do środka ciężkawy, zgryźliwy zapach unoszącej się w powietrzu spalenizny.



la douleur exquise
Or was he fated from the start
to live for just one fleeting instant,
within the purlieus of your heart.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Lyssa Dolohov (1596), Peregrinus Trelawney (1527), Cassandra Dolohov (1372)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa