- Ja nie chcę cię do końca martwić, ale nie rąbnąłem się na tych urodzinach w głowę tak, żeby mnie jeszcze obchodził jakiś jej bliźniak, albo jego narzeczona. Z resztą, narzeczona? Serio? To on miał jakąś narzeczoną? - w gruncie rzeczy to w ogóle się wtedy w głowę nie uderzył, bo zamiast brać radośnie udział w zorganizowanym polowaniu, to razem z Elaine wybrali bardziej pokojowe podejście do całej imprezy.
Poczuł, że bardzo chętnie by sobie teraz zapalił, ale jak na złość z każdą kolejną sekundą zapowiadało się coraz bardziej na to, że to już powoli czas żeby panna młoda przemknęła przed oblicze kapłana. Siedzenia były już niemal w całości zapełnione, a druhna i drużba stali na swoich miejscach.
- Wiesz, akurat w to że ty nosiłaś krzesła to ja jestem w stanie bardzo uwierzyć. Tak samo w to że dałaś się do tego szybko przekonać - uśmiechnął się do niej z pewną złośliwością, bo akurat poprosić ją o pomoc to była bułka z masłem. - Ale niech ci będzie, jeśli tylko się nadarzy jakaś okazja, to bardzo chętnie zapytam.
Chciał coś dodać jeszcze o jakimś zakładaniu się, ale czas na swobodne pogawędki przeminął jednoznacznie, kiedy przed Macmillanem pokazał się pan młody, a potem wreszcie i panna młoda, obleczona w białą suknię. Widzieć Geraldine w takiej odsłonie było co najmniej abstrakcyjne, ale inną myślą, która nagle zaatakowała myśli Atreusa, było wspomnienie rozmowy z Isobell. Sam nie był pewien czemu akurat teraz, jakby miało miał zmartwień i rozterek.