• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka Knieja Godryka v
1 2 Dalej »
1972, Wiosna, 2 maja - Knieja

1972, Wiosna, 2 maja - Knieja
constant vigilance
I have traveled far beyond the path of reason.
Wysoki na prawie dwa metry, brakuje mu pewnie mniej niż dziesięć centymetrów, ale ciężko to ocenić na oko. O krępej budowie ciała, z szeroką twarzą i wybitymi zębami. Skóra często pokryta bliznami. Krzywy nos, z pewnością kiedyś złamany. Włosy ciemne, oczy też. Nie należy do ludzi, którzy o siebie szczególnie dbają.

Alastor Moody
#1
02.07.2023, 22:33  ✶  
Rachunek Sumienia
Knieja Godryka po Beltane | 2 maja

Moody przespał się chwilę po tym wszystkim, na krześle w rogu lecznicy, po tym jak próbował pozbierać myśli. To nie był długi sen - ledwie kilkadziesiąt minut, po których uzdrowicielka podała mu coś, żeby wytrzymał w tej Kniei mimo zmęczenia. Normalnie od razu by to zakwestionował, bo niczego od nieznajomych nie pił przez postępującą paranoję, ale... Bał się bardziej tego, że jak im się nie da przywrócić do porządku, to go nie puszczą w Knieję. Jego ojciec już tam poszedł. Siostry w tłumie nie znalazł, ale powiedzieli mu, że żadna Zeneida do Kniei nie wyruszyła. Może więc wcale z niej nie wróciła, tak jak ojciec Longbottom? Nie wiedział. Nikt tutaj nic nie wiedział.

Kiedy wpisywał się na listę, spodziewał się ujrzenia obok wielu znajomych twarzy. Tych z korytarzy Ministerstwa, tych z Zakonu, niech i będą ci z klubu pojedynków, ale... na liście na pewno nie znajdował się brat Eden. Tak, brat Eden, bo wszystkich Malfoyów postrzegał przez jej pryzmat, z oczywistych względów. Nie chodziło nawet o to, jak kreatywnie urabiał ją ku temu, żeby zaczęła regularnie zdradzać z nim męża - samo partnerstwo w Biurze Aurorów wystarczyło mu do tego, żeby się nawet i Fortnibas stał nie „byłym ministrem”, ale „jej ojcem”, bo tak się układała jego hierarchia. No, ale tak już na serio: co tutaj do cholery robił kanclerz skarbu? Pomijając fakt, że jego rodziny by z taką akcją nie skojarzono nigdy, to jakoś dziwnie wyglądał w tym sweterku, trzymając kartę rejestracyjną wolontariusza. Człowiek od cyferek ryzykujący życiem w gęstej Kniei? Czyżby utknęła tam jego kochanka?

- Malfoy - podał mu rękę. Uścisnął ją pewnie. - Dobrali nas razem - chociaż nie do końca rozumiem czemu. - Masz wszystko? - Skinął głową w stronę jego plecaka. - Jeżeli ci to nie przeszkadza, to chcę ruszyć jak najszybciej, najlepiej już teraz.

Moody nie wyglądał dobrze, ale wyglądał pewnie. W takim rozumieniu, że był trochę obity tu i ówdzie, zresztą Malfoy sam widział, że facet znalazł się w ogniu tych wydarzeń i wynosił z Polany najpewniej zwłoki swojej współpracowniczki, ale jego twarz wyrażała spokój. Wciąż miał na sobie mundur, bo się nie miał jak i gdzie w coś przebrać. Brudny od piachu i krwi, osmolony, śmierdzący popiołem i kurzem, umył twarz i ręce, poza tym prezentował się niewyjściowo.

Naprawdę długo wahał się przed zadaniem mu tego pytania, ale nie zamierzał zastanawiać się nad tym przez następny dzień, a sowy nie miał jak stąd wysłać.

- A... twoje siostry były na sabacie? Wszystko z nimi w porządku?

Dopiero kiedy się nad nim pochylił, żeby to powiedzieć, można było wyczuć od niego woń alkoholu, który wypił wcześniej, na wypadek spotkania z drzewem. Jego ruchy nie wskazywały na to, żeby był mocno pijany. Może po prostu trochę wylało mu się na mundur.


fear is the mind-killer.
King with no crown
Stars, hide your fires
Let no light see my black and deep desires
Schludny, młody mężczyzna ze starannie ułożonymi blond włosami. Nie grzeszy wzrostem, będąc wysokim na 178 centymetrów, acz chodzi na tyle wyprostowany i z uniesioną głową, że może wydawać się górować nad rozmówcą. Pomaga mu w tym spojrzenie chłodnych, niebieskich oczu, na tyle skutych lodem, że nie sposób się przez niego przebić, aby dostrzec kryjącą się za nimi duszę. Zazwyczaj używa perfum z cedrowymi nutami przeplatającymi się z drzewem sandałowym. Dobiera ubrania starannie, zwłaszcza kolorystycznie. Nie ubiera się krzykliwie, acz odpowiednio do okazji; zawsze z idealnie wyprasowanym materiałem koszuli, dobrze dopiętą kamizelką. Charyzmą przyciąga do siebie innych, acz waży słowa w naturalnie ostrożnej manierze. Nie brak mu w głosie donośnych tonów, na marne można oczekiwać, że otworzy usta, aby krzyczeć, nawet te cicho wypowiedziane przez niego słowa potrafią być dobitniejsze niż cudzy krzyk. Stawia na niską intonację, uważając, że jest przyjemniejsza dla ucha i bardzo dobrze podkreśla angielski, wręcz krzyczący w swojej pretensjonalności o jego uprzywilejowanym urodzeniu, akcent.

Elliott Malfoy
#2
03.07.2023, 16:46  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 03.07.2023, 17:10 przez Elliott Malfoy.)  
Emocje wymykały mu się spod kontroli. Nie dbał o ich ukrycie tak mocno, jak powinien; jak był nauczony. Nie potrafił. Nie po raz pierwszy znalazł się w sytuacji, gdy stres i rozpacz przeważały każde inne odczucie, ale nigdy jeszcze nie popędzała ich troska. Przynajmniej nie taka o inne istnienia; o ich zdrowie, życie. Nieprzyjemność jakiej doświadczał brała się z wybudzonej z letargu i odkrytej z warstwy mułu empatii; nie rozumiał, co czuje, działał na trybie awaryjnym, ostatkami logiki przestawiając pionki na mapie myśli.
Agresja wzbudzona domniemanymi (i podpartymi każdymi, możliwymi do wyciagnięcia wnioskami) akcjami ojca nie wygasła. Elliott zdusił ją głęboko, dodał do każdej negatywnej emocji, którą wzbudzał w nim Fortinbras. Musiał do sprawy podejść metodycznie, nawet jeżeli w myślach błagał o znalezienie martwego ciała ojca pośród drzew kniei. Sprawiłoby to, że cała sytuacja stałaby się łatwiejsza, pozwoliłoby mu skupić się na ludziach, na których faktycznie mu zależało - Nicholasie, Eriku, Perseusie i poniekąd też Eden. Wspomnienie siostry w myślach wprawiało go w dyskomfort, wciąż nie był pewien na ile jego zmartwienie osobą aktualnej Pani Lestrange powinno wykraczać poza granice zdrowego rozsądku.
Mało spał, ale nie było to niczym niezwykłym. Bezsenność męczyła go również w spokojniejszych czasach. Jedyną różnicą były wyraźne wory pod oczyma, które w normalnych warunkach skrzętnie zakrywał. Blond włosy miał w zaskakującym nieładnie, a podwinięty w łokciach, kaszmirowy sweter miał na sobie ślady zagnieceń.
Z próby ułożenia sobie w głowie zaplątanych w mętliku emocji myśli wyrwał go głos Alastora. Zanim spojrzał mężczyźnie w oczy, do czego musiał unieść głowę, zmierzył wzrokiem jego ramiona i klatkę piersiową. Umorusany i przypalony mundur nie spotkał się z krytycznym spojrzeniem, nie tym razem. Uścisnął jego rękę w milczeniu, jedynie skinąwszy głową na przywitanie.
- Elliott - wtrącił od razu. Czułby się niesamowicie nie na miejscu wplatając w akcje ratunkowe czy pomocnicze tego typu pompatyczność murów ministerstwa.
Kojarzył mężczyznę nie tylko z pracy i szkoły, ale też przez siostrę bliźniaczkę. Wiedział z kim ma do czynienia, ale w ostatnich latach nieczęsto udawało im się zamieniać więcej niż dwa słowa.
Malfoyowi można było zarzucić wiele rzeczy - interesowność, uprzywilejowanie - ale był bardzo dobry w zapamiętywaniu twarzy, imion i nazwisk. Poniekąd na tym polegała duża część jego pracy, poza sprawdzaniem czy cyferki i ich sumy zgadzają się z rozporządzeniami.
Nie znał Moody’ego bardzo dobrze, ale dziwną konsternację wynikającą z dopasowania ich w pare mógł wyczuć. Zdawał sobie sprawę z ukradkowych spojrzeń, jakie rzucali mu inni ludzie. Nie był człowiekiem anonimowym, zdarzało mu się udzielać wywiadów czy znajdywać się na zdjęciach w gazetach. Sam jeszcze pare miesięcy temu wyśmiałby wizje samodzielnego pomagania w takich akcjach.
Z początku nie był pewien jak odbierać spokój bijący od Moody’ego, ale po chwili stwierdził, że woli to niż zbytnią energiczność czy zaangażowanie. Mieli się skupić na przeszukiwaniu lasu, a nie pogaduszkach czy ocenianiu jak nawet podsmalony i zakrwawiony mundur nie odbierał temu człowiekowi pewnego uroku. Malfoy postanowił nie brnąć w tę myśl, skupiając się na pytaniach Aurora.
- Tak mi się wydaje - odpowiedział z raczej nienaturalną dla siebie pokornością. Nie posiada ekspertyzy w wyprawach do lasu, zwlaszcza ratunkowych, więc wolał postawić na powściągliwość- Nie przeszkadza - dopowiedzial informatywnie. Nie miał nic więcej do zrobienia, był gotowy.
Kolejne pytanie odebrał jako podprogową ciekawość odnośnie tego, co robi tu ktoś taki jak on.
- Nie spodziewam się znaleźć ich pomiędzy drzewami, jeżeli o to pytasz. Eden zabrałem z sabatu i wróciliśmy do domu jak rozpętał się ten chaos. Eunice też jest bezpieczna.
Zapach alkoholu go nie odrzucił, ale spojrzał na Moody’ego z lekką konsternacją.
- Jesteś pewien, że po tym wszystkim dasz radę? - jego pytanie nie tyczyła się zapachu trunku, aczkolwiek ten spowodował, że Malfoy w ogóle się na nie zdecydował. Alastor nie wydawał się pijany, jego ruchy były pewne i wyważone, brakowało mu zamaszystych gestów upojenia.


“An immense pressure is on me
I cannot move without dislodging the weight of centuries”
♦♦♦
Z pierwszych stron gazet
I just wanted you to know
That baby, you the best
Wysoki mężczyzna, mający ok 183 cm wzrostu, niebieskie oczy i blond włosy. W towarzystwie przyjaciół i zaciszu własnego domu zapuszcza brodę, którą goli na poczet zdjęć do gazet i wydarzeń towarzyskich. Jowialny człowiek, który zazwyczaj uśmiecha się do wszystkich niezależnie od sytuacji.

Bertie Bott
#3
03.07.2023, 19:53  ✶  
Bertie stuknął w formularz zgłoszeniowy, stawiając ostatni podpis i oddając go właściwym osobom, które skierowały go dalej. Sam opuścił teren sabatu przed tym jak rozpętało się piekło. Siedział bezpiecznie w domu i popijał naleweczkę, kiedy nie tak daleko wzmagał się niszczycielski wiatr, a jego przyjaciele walczyli o życie. Kiedy przyszła do niego wichura, płosząc zwierzęta i bezlitośnie naruszając dach obory, nawet o nich nie myślał o czym zdał sobie sprawę dopiero gdy udało mu się opanować sytuację i co uświadomił sobie z dość dużym wstydem. Kiedy jednak w jego domu wszystko zdawało się być w porządku, obrał kurs ponownie na polanę, zastając tam obraz zniszczenia i rozpaczy. I tych, o których się martwił.
Z nieukrywanym zadowoleniem zbliżył się do Alastora, kiery wreszcie odnalazł go wzrokiem. Zmierzył go krytycznym spojrzeniem, uściskał serdecznie, ale nie powiedział też nic na temat tego jak okropnie wyglądał. Potem jego spojrzenie trafiło na Elliotta, do którego wyciągnął dłoń w serdecznym geście.
- Panie Malfoy - uśmiechnął się do niego lekko, aczkolwiek wyraźnie zmęczony rewelacjami dnia poprzedniego i nocy. Miał na sobie jakąś wymęczoną koszulkę z narzuconą na to jeansową kurtką. Kaloszki, w których zazwyczaj chodził po oborze, zastąpił porządnymi butami, które miały powstrzymać las przed ewentualnym skręceniem mu kostki.
Słysząc, że Moody wspomina o swojej siostrze, zmarszczył brwi wyraźnie zmartwiony tą informacją. Zaraz jednak uśmiechnął się do niego łagodnie.
- Na pewno nic jej nie jest i niedługo się znajdzie - rzucił pokrzepiająco, kładąc mu dłoń na ramieniu, dla dodania mu nieco więcej otuchy. Przez moment stał tak, aż w końcu zabrał dłoń i klasnął w ręce, zacierając je.
- To co... nie chcę nam przerywać pogawędki, ale las czeka, panowie - zachęcił ich do ruszenia dalej, samemu idąc pierwszemu.

!D6
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#4
03.07.2023, 19:53  ✶  

A więc zdecydowaliście się przemierzać Knieję...


Natrafiliście na coś dziwnego... Najpierw poczuliście chłód bijący z waszego wnętrza, a później doznaliście omamów słuchowych - cokolwiek znajdowało się w pobliżu, żerowało na waszym strachu.

Jeżeli posiadacie nekromancję na poziomie ◉◉◉◉○ lub więcej (a także jeżeli mieliście styczność z tymi istotami w przeszłości)
Zorientowaliście się, że dziwna istota skryta w cieniu żeruje na waszej energii witalnej, karmiąc się waszym strachem. Jeżeli uda wam się zaklęcie Patronusa, zjawa odejdzie.

Każdy inny przypadek
Czujecie się coraz słabiej, musicie stąd uciekać. Jeżeli posiadacie przewagę teleportacja, udany rzut na translokację pozwoli wam na ucieczkę na kilkanaście metrów w głąb lasu, skąd ucieczka jest już łatwa. Jeżeli nie, musicie wykonać rzut na aktywność fizyczną. Stopień trudności ucieczki wynosi 50, czyli na kości musicie wyrzucić 50 lub więcej oczek. Za każdą ocenę powyżej trolla, do wyniku rzutu doliczacie +10. Jeżeli nie uda wam się uciec w dwóch turach, wasza postać mdleje i zostaje odnaleziona przez inną ekipę ratunkową. Po tym zdarzeniu widocznie postarzała się o przynajmniej 3 lata.

Każda postać z zawadami dotyczącymi aktywności fizycznej, uników, otrzymuje karę -10 do rzutu.
constant vigilance
I have traveled far beyond the path of reason.
Wysoki na prawie dwa metry, brakuje mu pewnie mniej niż dziesięć centymetrów, ale ciężko to ocenić na oko. O krępej budowie ciała, z szeroką twarzą i wybitymi zębami. Skóra często pokryta bliznami. Krzywy nos, z pewnością kiedyś złamany. Włosy ciemne, oczy też. Nie należy do ludzi, którzy o siebie szczególnie dbają.

Alastor Moody
#5
05.07.2023, 00:14  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 05.07.2023, 00:15 przez Alastor Moody.)  
To pewnie było okropne w stosunku do Eunice. Jego twarz rozświetliła się momentalnie, kiedy tylko Malfoy wspomniał o pierwszej ze swoich sióstr, wydając się przy tym, o którą dokładnie mu chodziło, kiedy pytał o stan obu. Chciał się tą troską o obie trochę zakryć, ale mu to wyszło bez gracji w mimice. Był słaby w udawanie, a teraz było z tym jeszcze trudniej.

- Po części. Przespałem się chwilę i dali mi coś, żebym nie pękł. Jak będzie źle, to dam wam znać - odpowiedział mu szczerze, być może zbyt szczerze jak na okoliczności, w których się znaleźli. Nie chciał budować w nim poczucia zniechęcenia lub obaw, bo pracował już w cięższych warunkach i radził sobie dobrze, ale też nie mógł udawać niepokonanego, bo ostatecznie był tylko człowiekiem. Nijak się jego lata doświadczenia miały do losowych zdarzeń, jakie przed nimi czekały po wkroczeniu do Kniei.

Objął Bertiego jedną ręką, klepiąc go przy tym po plecach w geście powitania.

- Dzięki - spróbował się uśmiechnąć, ale wargi ani mu drgnęły, bo dobre myśli nie docierały do niego w obliczu potencjalnej utraty siostry. Zaśmieje się pewnie dopiero wtedy, kiedy ta wróci cała i zdrowa, a buzujący w nim stres opadnie całkowicie. Obadanie jego stroju zignorował. Liczył tutaj na odrobinę zrozumienia.

Ruszył za nim, oglądając się jeszcze za Malfoyem. Kiedy szli, preferował układ, w którym ich dwójka szła z przodu, a on znajdował się za nimi. W ten sposób przekroczyli granicę Kniei, która wciąż wydawała mu się być przerażająca, chociaż naprawdę mocno starał się stłumić to uczucie.

- Nie sądzę, żebyśmy mieli trafić tu na popleczników tego pojeba, ale obawiam się trochę spłoszonej dzikiej zwierzyny i - nie do końca wiedział, jak im o tym powiedzieć - różnych zdarzeń wykraczających poza moje pojęcie o rzeczywistości. Nie wiem, ile zdążyli wam przekazać, ale na Beltane wydarzyło się wiele rzeczy, których nie widzieliśmy nigdy wcześniej, a ta wichura nie wydawała się być ich bezpośrednim dziełem. Jeżeli poczujecie się dziwnie, to powiedzcie o tym głośno. - Moody nie uzupełnił tej historii opisem tego, co przeżyli z Harper, ukrywając się za wzniesieniem, bo w gruncie rzeczy nie do końca wiedział, jak to opisać. Nie widział żadnych postaci, żadnych sylwetek, po prostu odczuwał strach, a jego kuzynka zdawała się od tego dosłownie szaleć. Co to było? - To trochę bez sensu, ale chyba spotkaliśmy tam dementora? Chodzi mi o te istoty, które strzegą Azkabanu. - Tak... tak mu się przynajmniej wydawało. - Tak dużo pytań... Może to trochę tłumaczy, dlaczego nie chciałem siedzieć w miejscu.

Im dłużej szli, tym bardziej skupiony się wydawał. Alkohol, który wypił, przestał mieć wpływ na jego percepcję i wiedział już, że pytanie Malfoya nie było bezzasadne - nie był w pełni swoich możliwości fizycznych i będzie musiał zrezygnować z tej podróży szybciej, niż zakładał. Ta myśl wywołała zimny dreszcz na jego plecach. Ta myśl? A może ogół tego wszystkiego, co się tu działo? Był zmęczony, niemal płakał dzisiaj ze smutku i przerażenia, to wszystko go złamało i czuł się okropnie, trzymał się chyba tylko na słowo honoru. Gdyby ich tu jednak zaatakowali, to wiedział, że musiałby zmierzyć się z przeciwnikiem na poważnie. Musiałby użyć wszelkich możliwych środków, aby unieszkodliwić tych pajaców, choćby i miał się w tym zatracić kompletnie, choćby miał zgubić w tym siebie, ostatnią rzecz, która czyniła go kimś dobrym, musiał ich powstrzymać i-

Zatrzymał się.

- Też to czujecie?

Ten gigantyczny chłod, ten strach i... najgorsze z możliwych myśli nawiedziły jego głowę tak nagle, tak niespodziewanie... Tak samo zaczęło się to tam, z Harper. I chociaż nie znał przyczyny, widział to jak starsza Moody wyje ze strachu wniebogłosy i błaga o litość, więc...

- To musi być to, znowu - warknął głośno, ocierając z czoła pot ręką wolną od różdżki. - Musimy od tego uciec. Północ?

wiadomość pozafabularna
Wiem, że w tym poście jeszcze nie biegnę, bo głupio mi to było pisać, jak wy jeszcze nie uciekacie, ale rzucę kością coby nie przedłużać.

Rzut Z 1d100 - 22
Akcja nieudana

+30 dorime, czyli przebiłam próg 50, to w następnym poście opisze jak spierdoliłam poza zasięg


fear is the mind-killer.
King with no crown
Stars, hide your fires
Let no light see my black and deep desires
Schludny, młody mężczyzna ze starannie ułożonymi blond włosami. Nie grzeszy wzrostem, będąc wysokim na 178 centymetrów, acz chodzi na tyle wyprostowany i z uniesioną głową, że może wydawać się górować nad rozmówcą. Pomaga mu w tym spojrzenie chłodnych, niebieskich oczu, na tyle skutych lodem, że nie sposób się przez niego przebić, aby dostrzec kryjącą się za nimi duszę. Zazwyczaj używa perfum z cedrowymi nutami przeplatającymi się z drzewem sandałowym. Dobiera ubrania starannie, zwłaszcza kolorystycznie. Nie ubiera się krzykliwie, acz odpowiednio do okazji; zawsze z idealnie wyprasowanym materiałem koszuli, dobrze dopiętą kamizelką. Charyzmą przyciąga do siebie innych, acz waży słowa w naturalnie ostrożnej manierze. Nie brak mu w głosie donośnych tonów, na marne można oczekiwać, że otworzy usta, aby krzyczeć, nawet te cicho wypowiedziane przez niego słowa potrafią być dobitniejsze niż cudzy krzyk. Stawia na niską intonację, uważając, że jest przyjemniejsza dla ucha i bardzo dobrze podkreśla angielski, wręcz krzyczący w swojej pretensjonalności o jego uprzywilejowanym urodzeniu, akcent.

Elliott Malfoy
#6
09.07.2023, 12:38  ✶  
Był rozproszony i zmęczony, ale tak wyraźna emocja rysująca się na twarzy Alastora nie mogła mu umknąć. Rozumiał cudze uczucia, zwłaszcza gdy nie dotyczyły jego samego, o wiele lepiej niż te z którymi musiał zmagać się wewnątrz siebie. Nie pierwszy raz imię Eden wywoływało silne emocje; pomimo swojego wątpliwie przyjemnego sposobu bycia bliźniaczka Elliotta przyciągała wiele spojrzeń. Okoliczności nie sprzyjały myśleniu o przelotnych romansach, pozostawało więc pytanie czy to co rysowało się jasnymi barwami na twarzy Moody’ego jest odwzajemnione przez Panią Lestrange?
Nie powinien był, ale pozwolił kącikowi ust unieść się do góry. Na krótką sekundę, dość enigmatycznie, ale wystarczająco dobitnie, aby dać drugiemu mężczyźnie sygnał ,hej, widać po tobie’ (i bynajmniej nie chodziło tu o stopień upojenia czy zmęczenia).
- Panie Bott - przywitał się z nim lekkim skinieniem głowy.
- Nie, abym was do siebie zniechęcał, ale pewnie i tak odpadnę najszybciej - zwrócił się znów do Alastora i postawił w tym wypadku na szczerość o negatywnym zabarwieniu. Nie miał ani budowy, ni umiejętności czy doświadczenia na takie wyprawy. Wzruszył ramionami, widać było że podchodzi do tego zagadnienia bardziej logicznie niż jakkolwiek emocjonalnie. Po co miał się oszukiwać? - chyba że trafimy na coś, co będzie chciało z nami rozmawiać. Albo kogoś. Chociaż szczerze wątpię. - prawdopodobnie chciał być zabawny, chociaż jego twarz wyrażała raczej chęć cofnięcia wszystkich decyzji, jakie podjął w życiu przez presję ojca, aby móc w jakikolwiek sposób się przydać i to nie tylko, gdy znajomi nie wiedzą jak mają wypełnić deklaracje podatkowe.
Na wzmiankę o śmierciożercach spiął odrobinę ramiona. Żywo pulsujący strach o ojcowskich nieracjonalnych decyzjach wciąż wzbudzał w nim wewnętrzną irytację. Z ulgą zaczął iść w stronę Kniei słuchając dalszej wypowiedzi Moody’ego. Niektóre z tych rzeczy udało mu się usłyszeć już wcześniej, ale nie z tak personalnej perspektywy.
Dopiero co weszli pomiędzy drzewa, a czająca się wewnątrz niepewność i nieprzyjemne myśli poprzednich parunastu godzin wyszły na wierzch. Pomoc w przeszukiwaniu lasu nagle wydała się absolutnie irracjonalnym pomysłem, gdy uświadomił sobie, że znalazł się w sytuacji bez odwrotu. Przecież nie odwróci się teraz na pięcie i nie zostawi Alastora z Bottem samych. A może poradziliby sobie lepiej bez niego? Pewnie tylko będzie im przeszkadzał.
Usłyszał głos Moody’ego. Zamrugał. Nieprzyjemne myśli się nasiliły, z taką intensywnością, że odczuwany wewnętrzny chłód równie dobrze mógłby być wbijającymi się w klatkę piersiową ostrymi soplami lodu.
W natłoku kłębiących się negatywnych myśli wyłapał słowo ‚północ’ w wypowiedzi Alastora i tam właśnie zamierzał się udać.
Dopiero co zaczął, a już kręciło mu się w głowie. Zapowiadało się wspaniale, od razu pomyślał, że ojciec miał racje mówiąc, że nie dałby sobie rady w żadnej innej pracy niż za biurkiem.

wiadomość pozafabularna
Rzucam na pierwszą ucieczkę, mam +10 (jedna kropka w AF)
Rzut O 1d100 - 48
Slaby sukces...


“An immense pressure is on me
I cannot move without dislodging the weight of centuries”
♦♦♦
Z pierwszych stron gazet
I just wanted you to know
That baby, you the best
Wysoki mężczyzna, mający ok 183 cm wzrostu, niebieskie oczy i blond włosy. W towarzystwie przyjaciół i zaciszu własnego domu zapuszcza brodę, którą goli na poczet zdjęć do gazet i wydarzeń towarzyskich. Jowialny człowiek, który zazwyczaj uśmiecha się do wszystkich niezależnie od sytuacji.

Bertie Bott
#7
09.07.2023, 13:43  ✶  
- Każdy mówi co innego - westchnął cicho, w odpowiedzi na wywód Alastora. Był pewien, że gdzieś pośród tych zasłyszanych historii na temat tego, co dokładnie wydarzyło się na Beltane, było ziarno prawdy. Oczywistym jednak było, że ludzie wiele sobie dopowiadali: albo uzupełniali swoje relacje tym, co powiedzieli im inni, albo dopowiadali i uzasadniali to, czego nie rozumieli lub w pełni nie zdążyli zidentyfikować. To, czego Bertie był pewien, to tylko ta ogromna, nienaturalna wichura, która przetoczyła sie nie tylko nad polaną, ale i o wiele dalej, siejąc zniszczenie i strach. Kiedy już będą mieli odrobinę czasu, krótką chwilę oddechu, będzie musiał zapytać o to Alastora. Ale nie liczył na to, by taki moment nadarzył się dzisiaj, czy nawet jutro.
- Dementora? - powtórzył, czując jak nieprzyjemny dreszcz wspina mu się po kręgosłupie. - Co dementor dobiłby w Dolinie? - zaniepokoił się, spoglądając przez ramię najpierw na samego Moodiego, a potem i na Malfoya. Co prawda zdawał sobie sprawę z tego, że na jego pytanie ciężko było znaleźć odpowiedź, nawet aurorom, ale może się mylił?
Bertie przez pewien czas miał wrażenie, że to wzmianka o strażniku azkabanu, chillującego bombę podczas wichury Beltene, wprawiła go w tak nieprzyjemny nastrój. Im dłużej jednak przebierał mogami, tym bardziej zdawał sobie sprawę z tego, że dziwne uczucie kładące mu się na żoładku nie było wynikiem historii Alastora, a samego lasu. Cos w Knieji sprawiało, że było mu tak okropnie zimno, a kiedy odwrócił głowę za kolejnym, nieuchwytnym trzaskiem, jakimś pół szeptem, znowu zorientował się że nikogo tam nie było. Był tylko on, Malfoy i Moody.
Przystanął razem z nimi, czując jak bierze coraz to głębsze oddechy, aż wreszcie, kiedy padło magiczne słowo 'północ' rzucił się biegiem za towarzyszami.

Rzut N 1d100 - 22
Akcja nieudana
constant vigilance
I have traveled far beyond the path of reason.
Wysoki na prawie dwa metry, brakuje mu pewnie mniej niż dziesięć centymetrów, ale ciężko to ocenić na oko. O krępej budowie ciała, z szeroką twarzą i wybitymi zębami. Skóra często pokryta bliznami. Krzywy nos, z pewnością kiedyś złamany. Włosy ciemne, oczy też. Nie należy do ludzi, którzy o siebie szczególnie dbają.

Alastor Moody
#8
09.07.2023, 15:06  ✶  
Moody momentalnie się zaczerwienił. Był człowiekiem zbyt prostym, żeby nie dać się podpuszczać takim uśmiechom, w dodatku nie mógł darować sobie tego, jak łatwo było go rozgryźć. Trochę za łatwo, jak na aurora, ale... No nie będzie się tu teraz miotał, bo w gruncie rzeczy sympatia do Eden nie była czymś z czym się po tylu latach współpracy musiał kryć w jakiś karkołomny sposób, a i miał teraz gorsze problemy niż zabawa w zakochanego nastolatka. Jego bliscy byli gdzieś tam - głęboko w tej głuszy, czekali na jego pomoc - miał się przejmować tym, że Malfoy coś sobie pomyślał? Nawet gdyby zechciał się na tym skupić na dłużej niż wypadało przy tych okolicznościach, nie dane im to było - przyszło im za to znów zmierzyć się z tym panicznym lękiem.

Czy stali za tym dementorzy?

- Nie wiem co mieliby tu robić, nie wiem nawet czy to byli dementorzy, po prostu... To był taki strach i chłód nie do opisania. Nie poradziła sobie z nim nawet Harper - wyjaśnił im, kiedy byli jeszcze na początku podróży. - Kiedy się kryliśmy przed wiatrem, cokolwiek to było, uciekaliśmy tak przerażeni, że prawie stratowałem członka ekipy ratunkowej, bo myślałem, że to jakieś zwidy. Dlatego pewnie odrzucili tylu chętnych do poszukiwań rannych...

Panika, w którą wpadł, przypomniała mu jeszcze więcej scen z Polany Ognisk, ale nie miał już jak się nimi podzielić.

- Serce mi wali jak szalone - powiedział, zatrzymując się przy jakimś drzewie i patrząc w tył. Widział wyraźnie Malfoya, który dotrzymywał mu kroku. Nie był wcale taki powolny jak myślał, skoro wyprzedził w takim panicznym biegu Botta pracującego ciężko na swoim gospodarstwie. I chociaż taka myśl mu przez głowę przeszła, głośno tego nie skomentował. Zwłaszcza, że się zorientował, że Bott został w tyle. - Widzisz go gdziekolwiek? - Zapytał, oddychając ciężko po szybkim sprincie, do którego się zerwał przed chwilą. - Nie czuję już tego cholernego lęku, ale... - bał się o Botta. Zdania nie dokończył.


fear is the mind-killer.
Z pierwszych stron gazet
I just wanted you to know
That baby, you the best
Wysoki mężczyzna, mający ok 183 cm wzrostu, niebieskie oczy i blond włosy. W towarzystwie przyjaciół i zaciszu własnego domu zapuszcza brodę, którą goli na poczet zdjęć do gazet i wydarzeń towarzyskich. Jowialny człowiek, który zazwyczaj uśmiecha się do wszystkich niezależnie od sytuacji.

Bertie Bott
#9
10.07.2023, 15:21  ✶  
Bertie dzielnie rzucił się w ślad za Malfoyem i Alastorem, a przynajmniej próbował. Przez moment trzymał się za nimi; widział ich plecy jasno i wyraźnie, kiedy w panice próbował nie zostać w tyle. Szczęście jednak, o ile można było to tak nazwać, nie trwało długo, bo w pewnym momencie Bott poczuł, jak noga zapada mu się w jakiś ukryty przed oczyma dół, a on sam traci równowagę i leci w dół, prosto na pysk.
Syknął, nerwowo podnosząc się z ziemi, wciąż gnany tym dziwnym strachem, który sączył się z otoczenia gdzieś do jego wnętrza i wywoływało to nieznośne, nieprzyjemne zimno. Dłonie zaparły się o podłoże, kiedy podniósł się wreszcie, absolutnie nie kwapiąc się do strzepania wszystkiego tego, co właśnie znajdowało się na koszulce i kurtce, zwyczajnie znowu rzucając się do biegu.
Przed siebie, na wprost, byle dalej od tego, co tak zadziałało nie tylko na niego, ale też na Alastora. To chyba było w tym wszystkim dla niego najbardziej szokujące, że właśnie Moody też wysforował do przodu, poddając się gromadzącym w nim emocjom. Bertie miał tylko nadzieję, ze zarówno jego przyjaciel, jak i towarzyszący im Elliott, nie postanowili za którymś drzewem z kolei zrobić skrętu i że gdzieś mu się przez to nie zgubili.

Rzut N 1d100 - 67
Sukces!
King with no crown
Stars, hide your fires
Let no light see my black and deep desires
Schludny, młody mężczyzna ze starannie ułożonymi blond włosami. Nie grzeszy wzrostem, będąc wysokim na 178 centymetrów, acz chodzi na tyle wyprostowany i z uniesioną głową, że może wydawać się górować nad rozmówcą. Pomaga mu w tym spojrzenie chłodnych, niebieskich oczu, na tyle skutych lodem, że nie sposób się przez niego przebić, aby dostrzec kryjącą się za nimi duszę. Zazwyczaj używa perfum z cedrowymi nutami przeplatającymi się z drzewem sandałowym. Dobiera ubrania starannie, zwłaszcza kolorystycznie. Nie ubiera się krzykliwie, acz odpowiednio do okazji; zawsze z idealnie wyprasowanym materiałem koszuli, dobrze dopiętą kamizelką. Charyzmą przyciąga do siebie innych, acz waży słowa w naturalnie ostrożnej manierze. Nie brak mu w głosie donośnych tonów, na marne można oczekiwać, że otworzy usta, aby krzyczeć, nawet te cicho wypowiedziane przez niego słowa potrafią być dobitniejsze niż cudzy krzyk. Stawia na niską intonację, uważając, że jest przyjemniejsza dla ucha i bardzo dobrze podkreśla angielski, wręcz krzyczący w swojej pretensjonalności o jego uprzywilejowanym urodzeniu, akcent.

Elliott Malfoy
#10
11.07.2023, 13:47  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 11.07.2023, 13:51 przez Elliott Malfoy.)  
Wydawało mu się, że bieg nie miał niczego wspólnego z umiejętnościami. Poddał się bezgranicznej panice, którą wywoływał nieprzyjemny chłód i to jak towarzysząca mu energia wpłynęła na jego myśli. Po opowieściach Moody'ego i po zorientowaniu się, że odczuwany strach jest właśnie takim, jaki ten opisywał, adrenalina pozwoliła dotrzymać aurorowi kroku w sprincie.
Odetchnął głęboko, gdy przystanęli, a nieprzyjemny strach i zwątpienie odeszły. Serce biło mu bardzo szybko.
- Na pewno biegł zaraz za mną - odparł wciąż łapiąc oddech. Nie dodał już tego, że w pewnym momencie po prostu przestał na to zwracać uwagę, samemu chcąc wybiec z 'pola rażenia' tego nieprzyjemnego uczucia.
Wziął jeszcze jeden oddech i zerknął za siebie, próbując znaleźć Botta pomiędzy drzewami kniei.
- Jest. - zauważył ich na chwilę zagubionego towarzysza jak wynurzył się zza grubszego pnia drzewa.
- Wszystko w porządku? - dopytał Bertiego zanim ruszyli w dalszą podróż po kniei. Spojrzał też na Alastora, mimo że ten biegł przed nim mógł czuć się po tym incydencie gorzej, zwłaszcza po tym co przeżył wcześniej.

Spojrzał po obydwu mężczyznach i widząc, że żaden z nich nie doznał większych obrażeń, to znaczy - Alastor wciąż wyglądał tak samo umorusanie jak na początku, a Bertie był tak samo zmęczony. Elliott nawet nie chciał myśleć jak ogromne muszą być jego własne worki pod oczyma. Kaszmirowy sweter wydał się teraz okropnym wyborem na podróż do lasu, więc podwinął w nim rękawy.

- Wszyscy jesteśmy tylko tak samo poturbowani, jak byliśmy gdy weszliśmy do lasu, więc myślę, ze wszystko jest w porządku - dodał jeszcze, zanim postanowili pójść w jakimkolwiek innym kierunku, tylko nie tym, z którego właśnie przybiegli.

!E6


“An immense pressure is on me
I cannot move without dislodging the weight of centuries”
♦♦♦
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Alastor Moody (2096), Elliott Malfoy (1350), Pan Losu (262), Bertie Bott (1027)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa