• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Śmiertelnego Nokturnu Podziemne Ścieżki v
1 2 Dalej »
[15.06.1972r.] - Praca | Robert, Richard, Rodolphus

[15.06.1972r.] - Praca | Robert, Richard, Rodolphus
Porządny Ochroniarz
Nigdy nie wiesz, kiedy śmierć zapuka do twych drzwi.
183cm wzrostu. Brązowe oczy i włosy, u których można dostrzec siwe kosmyki. Często widnieje u niego zarost. Ogolony gładko jest tylko wtedy, kiedy brat każe mu się "ogarnąć". Ubiera się zawsze odpowiednio do sytuacji.

Richard Mulciber
#1
08.12.2023, 13:22  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 12.11.2024, 06:47 przez Baba Jaga.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Richard Mulciber - osiągnięcie Piszę, więc jestem
Sesja rozliczona w osiągnięciu Badacz Tajemnic przez Roberta Mulcibera.
Rozliczono - Rodolphus Lestrange - osiągnięcie Badacz Tajemnic I


15 czerwca 1972r.
Nocturn, Podziemne Ścieżki, Sklep Mulciberów



Przez ostatnie kilka dni, Robert niemal w ogóle nie wychodził z domu. Było to dla Richarda zrozumiałe. Zapewnił bratu bezpieczeństwo i w pierwszych dniach, po jego powrocie z miejsca sekty, nie chciał dopuszczać nikogo do rozmowy z nim. Chcąc, aby pierw doszedł do siebie. Chyba, że zadecydował inaczej.

Przez wzgląd na liczne wydarzenia w ostatnim miesiącu, gdzie wszystko zwaliło się na ich głowy, trzeba było w końcu uporządkować sprawy zawodowe. Richard zdecydował się ostatecznie, że przeprowadzi na dłuższy czas do Londynu, co jednak związałoby się z rezygnacją pracy w Norwegii. Nie był to łatwy wybór, ale nie chciał też zostawić Roberta z głównym problemem. Znaczyło to też, że musiałby poszukać pracy tutaj. Myślał, czy na nowo spróbować z pracą aurora w Brytyjskim Ministerstwie Magii, czy pociągnąć sklep rodzinny. Kompletnie w tym drugim się nie widział.

Dzisiejszego wieczora obaj z Robertem pojawili się w sklepie, po godzinach pracy, co było im w sumie na rękę, że nie było żadnego pracownika. Dawno tutaj nie był. Nie miał też czasu, aby się dobrze przyjrzeć temu miejscu, kiedy sprowadzał towary, zostawiał je w części magazynowej. Panował tutaj porządek. Część towarów była równo poukładana, część jednak była naruszana. Podszedł do jednego regału i poprawił. Było mu niewygodnie. Ktoś widocznie oglądał, ale nie kupił, źle odstawił. Zdarza się.

Robert czekał tutaj na kogoś, kto chciał z nim porozmawiać. Richard skorzystał z okazji, aby nie tylko bratu towarzyszyć, ale samemu zaznajomić się z sytuacją sklepu. Unikał tego interesu jak ognia, ale to do niego wracało. Już przy tym, jak zobaczył jedną teczkę z nim związaną w posiadłości. Tutaj powinni mieć tego więcej.

- Że chce Ci się to prowadzić…
Skomentował z westchnięciem, wsadzając ręce do kieszeni spodni, patrząc na to wszystko dookoła. Na ladę sklepową, kasę, regały. Co ojcu strzeliło do głowy aby iść w ten handel? Teraz spadło to na nich, jako chyba jedyny środek finansowy utrzymania się.
Richard na sobie miał ciemnoniebieską koszulę, rozpiętą pod szyją, z podwiniętymi rękawami, oraz czarne spodnie.
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#2
08.12.2023, 14:10  ✶  
Rodolphus stawił się tuż przed zapadnięciem zmroku w sklepie Mulciberów. Adres znał, był tu po raz pierwszy rok bądź dwa lata temu - miał jednak wrażenie, jakby od tego momentu minęła cała wieczność. Niespecjalnie przejmował się faktem, że musi iść ścieżkami Nokturnu, by dotrzeć do miejsca spotkania. Często tu bywał, choć z wiadomych względów starał się ograniczać swoją obecność w owianej złą sławą dzielnicy. Stanął przed drzwiami i zamknął oczy, próbując zebrać myśli. Nie podobał mu się fakt, że musi przekazać Robertowi niepotwierdzone plotki, ale chyba nie miał wyjścia. Rozmowa z Nicholasem uświadomiła mu, że nic o Tobie bez Ciebie miało drugie dno. Jeżeli miałby działać na własną rękę, sam, jak to odebrał Yaxley, niechybnie poniósłby porażkę. Część spraw musiało oczywiście zostać w jego rękach, by nie zdradzić tożsamości osoby, która plotkami się z nim podzieliła. Ale Robert musiał wiedzieć. Pewnie i by od razu się z nim skontaktował, ale nie był pewny, czy to dobry pomysł. W zasadzie to nadal tej pewności nie miał.

Nacisnął klamkę i wszedł do sklepu, w którym - jak zauważył z zadowoleniem - niewiele się zmieniło. Lubił i cenił porządek chyba tak samo jak Robert, który właśnie stał do niego tyłem i omiatał wnętrze wzrokiem. Zaskoczyło go to odrobinę, spodziewał się raczej pracownika, który zaprowadzi go na zaplecze, ale domyślał się, że Mulciber musiał pracowników odprawić. Bo w środku była tylko ich dwójka.
- Robercie - powiedział cicho, chociaż samo wejście do sklepu musiało zostać usłyszane przez mężczyznę. Rolph ściągnął czarne rękawiczki, by wepchnąć je do kieszeni cienkiego, czarnego płaszcza. Niezmiennie miał na sobie białą koszulę, czarną kamizelę i czarne spodnie. Nie ubierał się inaczej i gdyby nie fakt, że po twarzy Lestrange widać było upływ czasu na przestrzeni ostatnich lat, to ktoś mógłby pomyśleć, że mężczyzna w ogóle się nie zmienia. - Dziękuję, że zgodziłeś się spotkać. Sprawa może nie być tak poważna, jak myślę, ale uważam, że musisz o niej wiedzieć.
Porządny Ochroniarz
Nigdy nie wiesz, kiedy śmierć zapuka do twych drzwi.
183cm wzrostu. Brązowe oczy i włosy, u których można dostrzec siwe kosmyki. Często widnieje u niego zarost. Ogolony gładko jest tylko wtedy, kiedy brat każe mu się "ogarnąć". Ubiera się zawsze odpowiednio do sytuacji.

Richard Mulciber
#3
08.12.2023, 15:48  ✶  

W oczekiwaniu na przybycie Rodolphusa, Robert udał się do biura, aby przygotować dokumenty dla Richarda, oraz zając się swoimi sprawami ze sklepem związanymi, czy też innymi. W między czasie Richard pokręcił się trochę w głównej części lokalu, sprawdzając towar, czasem coś dopytując brata. Znajdując jeden z kartonów ze świecami, postanowił zbić sobie czas układaniem ich na jednym z regałów. Tak się złożyło, że do wejścia stał plecami, poprawiając ostatnie sztuki. Usłyszał wejście, wypowiedziane imię jego brata. Zerknął przez ramię, lustrując młodzieńca. "Więc to jest ten Rodolphus Lestrange?" - stwierdził w myślach. Wiedział, kto miał przyjść. Chłopak miał podobno coś ważnego do przekazania, dlatego Robert postanowił przyjąć go dzisiaj, ale nie w ich domu, lecz w sklepie. A skoro już na początek zwrócił się do niego imieniem jego brata, najwyraźniej nie miał pojęcia, iż Robert, miał bliźniaka. Mało kto o tym wiedział, skoro Richard przez lata mieszkał za granicą. Ciężko ich również rozróżnić. Ten sam wzrost, głos, rysy twarzy, kolor oczu i włosów. Poruszanie się i gesty. Richard sporo się natrudził wyuczając aktorstwa, udając swojego brata. Jedyne co mogło ich wyróżniać na pierwszy rzut oka, to ubiór. Nie zwykli ubierać się tak samo.
W chwili obecnej, Richard zdawał się chwilowo go ignorować, upewniając, że świece stoją idealnie w rzędzie. Ale zarejestrował jego obecność.

- Mów. Jaka to sprawa?
Zapytał, bez jakiejkolwiek reakcji, bez emocji, przenosząc na niego spojrzenie brązowych oczu. Nie wiedział o co może chodzić, czego może dotyczyć. A skoro miała miano poważnej, warto się dowiedzieć tego w tej chwili. Bez owijania w bawełnę. Robert był w pomieszczeniu niedaleko, będzie może słyszał rozmowę.
Żeby mieć pewność, że nikt więcej im nie wejdzie, Richard podszedł do drzwi i zamknął je. Dla bezpieczeństwa, będą mogli spokojnie porozmawiać. Tabliczka wisiała nadal z napisem "zamknięte".
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#4
08.12.2023, 16:08  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 09.01.2024, 09:39 przez Rodolphus Lestrange.)  
Zawahał się. Rodolphus zmrużył lekko oczy, spiął wyraźnie mięśnie. Coś mu w Robercie nie pasowało. Nie znał go zbyt dobrze, szczególnie na stopie prywatnej, lecz na tyle dobrze zdążył poznać jego... przyzwyczajenia, że rozmowa na środku sklepu, mimo że zamkniętego, w ogóle nie pasowała mu do tej postaci. Odruchowo sięgnął do biodra, lecz nie włożył ręki do kieszeni w poszukiwaniu różdżki. Sięgnął dalej, za swoje plecy, dołączając do tego drugą dłoń, by w efekcie spleść je za plecami i utkwić wzrok w Robercie. Lustrował jego sylwetkę, szukając odpowiedzi na pytania, które przechodziły mu teraz przez głowę.
- Zbyt ważna, by rozmawiać poza dobrze wyciszonym gabinetem - odpowiedział poważnie, nieznacznie unosząc głowę. Spojrzał na drzwi zaplecza, do którego zaprowadzono do ostatnim razem, lecz szybko powrócił wzrokiem do Mulcibera. - Jak pisałem w liście, nie zwykłem roznosić plotek, lecz zależy mi na jasnej i klarownej współpracy, bez kłamstw osób postronnych.
Odpowiedział dość enigmatycznie - chociaż Robert czytał jego list, to powinien połączyć fakty. A przynajmniej częściowo. Rodolphus rozluźnił się, nie dostrzegając niczego niepokojącego poza tym jednym elementem, który mu do Roberta nie pasował - mianowicie chodziło o to, że nigdy jeszcze nie rozmawiali w ten sposób, od razu (przecież zwykle kazał mu czekać, nawet jeśli sam się u niego zjawiał) i bez ulokowania się chociażby na krześle. Sam Rolph czuł się z tym niekomfortowo, lecz... Robert taki był. Może celowo go tu trzymał? Jakiś pokaz sił? Próba dominacji? Nie w jego stylu ale na ile go tak naprawdę znał?
- Nie wolałbyś rozmawiać z daleka od drzwi, pod którymi ktoś zawsze może podsłuchiwać? - to, że były zamknięte nie oznaczało, że zaraz ktoś im nie przerwie. Nie żeby sklep Mulciberów był specjalnie popularny, ale zawsze ktoś mógł zacząć szarpać za klamkę mimo wywieszki "zamknięte".
Porządny Ochroniarz
Nigdy nie wiesz, kiedy śmierć zapuka do twych drzwi.
183cm wzrostu. Brązowe oczy i włosy, u których można dostrzec siwe kosmyki. Często widnieje u niego zarost. Ogolony gładko jest tylko wtedy, kiedy brat każe mu się "ogarnąć". Ubiera się zawsze odpowiednio do sytuacji.

Richard Mulciber
#5
08.12.2023, 18:06  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 10.12.2023, 00:03 przez Richard Mulciber.)  

W liście pewnie nie było konkretów. Były może ogólniki, niepewności o jakie plotki chodzi? Być może Robert bardziej i szczegółowo ogarniał temat. Richard znał tylko podstawy, ramy otaczające tego czym zajmował się jego brat i gdzie należał. Jeżeli nie miał znać wnętrza problemów i projektów badań, nie mieszał się i nie dociekał. Miał swoje sprawy na głowie a bratu pomagał, kiedy tego potrzebował. Wtedy był wtajemniczany w sprawy na tyle, ile starszy bliźniak uważał, że może wiedzieć. Zdarzały się jednak sytuacje, w którym Richard nie mógł pozwolić na lekkomyślność Roberta. Jak w ostatnim czasie.

Mądry chłopak, to trzeba przyznać. Zwrócił uwagę, że temat jaki chce poruszyć, nie jest odpowiedni na omawianie w tym pomieszczeniu, blisko drzwi wyjściowych. Według Richarda, dobór pomieszczenia jest zależny od powagi sytuacji. I tu jednak okazuje się, że sprawa plotek może mieć większe dno? Nawet nie musiał czytać listu, jaki dostał Robert, żeby wiedzieć co tam było. Rodolphus streścił mu to w tej chwili. Zwracał mu uwagę, a sam klepał dalej. Co jeśli byłoby tak jak mówił, że ktoś za drzwiami zacznie próbować wejść, bo usłyszał słowo "plotka?". Tylko westchnąć z nierozwagi młodzieńca. Nie okazywał tych odruchów, pozostając wciąż tym, za kogo miał go Lestrange. A to, że Richard jako Robert w tej chwili, nie kazał mu czekać na odezwanie się lub poświęcenie swojej uwagi, mogło być przecież jednym z wyjątków, że znalazł dla niego czas. Sam prosił o spotkanie. Dostał pozwolenie.

Młodszy Mulciber zarejestrował jego rozglądanie się i spojrzenie w kierunku zaplecza. Jak go tam zabierze, to się jego zabawa skończy. Trudno. Zarejestrował także jego ruchy rąk, niczym czułe oko aurora, pewnie by się domyślał, że młody chce sięgnąć po różdżkę. Skojarzenie mogło być błędne. Skoro obie ręce Rodolphusa znalazły się za plecami. ”Robert… Z kim ty się zadajesz?” - zadał sobie to pytanie w myślach. Słuchając Lestrange’a dalej, poważniejąc na twarzy. W co znów jego brat się wpakował? Znów był nieostrożny? Czy może to jakiś fałszywy stek bzdur krąży gdzieś między czarodziejami? Uznał jednak, że to faktycznie sprawa zdecydowania ważna do wysłuchania go. Niekoniecznie podejmowania od razu działań. I może lepiej, aby jego brat przy tym był? W końcu to jego dotyczy.

- Przejdź do biura. Zaraz dołączę.
Krótko, odprawił Rodolphusa do biura tego sklepu, a było tylko jedno. Skoro zdawało się, że Rodolphus zna drogę, biorąc pod uwagę jego rozglądanie się, powinien trafić. Zdecydowanie sprawa jaką młody przedstawił w chaotyczny sposób, wymagała wyjaśnień w bardziej odpowiednim temu pomieszczeniu.
W między czasie, Mulciber wyjął różdżkę i rzucił zaklęcia zabezpieczające sklep jak i wyciszające. Z biurem zakładał, że Robert zrobi osobiście. Zgasił światła i udał się za Lestrange’m. Dla pewności, że jego brat zadaje się z odpowiednimi osobami, użył zdolności swojej rodowej umiejętności Nici Powiązań, aby sprawdzić ich powiązania. Między Rodolphusem a Robertem. Jeżeli chłopak jest oklumentą, to będzie mały problem. Nie zobaczy nic.
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#6
08.12.2023, 18:32  ✶  
Oczywiście, że nie było w liście konkretów. Może i Rodolphus był aroganckim egoistą i narcyzem, lecz nie był aż tak głupi, jak niektórzy mogli sądzić. Teraz również zachowywał należytą ostrożność, przeczuwając że coś było tutaj nie tak. Tylko nie potrafił sprecyzować co - wszystko na pierwszy rzut oka było w porządku, jeno nie pasowały mu naprawdę drobne szczegóły, do których był przyzwyczajony poprzez te kilka, kilkanaście spotkań. Dlatego mówił odrobinę naokoło, starając się jednak podrzucić Robertowi tyle informacji, ile było potrzebnych do tego, by usunęli się z głównej części sklepu. Naprawdę nie powinni tu o tym rozmawiać. W zasadzie nie były to absolutnie żadne konkrety, ale jednak na tyle logiczne wprowadzenie, że Mulciber uznał, że faktycznie lepiej będzie prowadzić rozmowę w gabinecie.

Dziwnym było to, że Robert puścił go jako pierwszego. Lestrange zmarszczył brwi w wyrazie głębokiego zamyślenia, gdy mężczyzna kazał mu przejść do biura. Miał tam być sam? W jego gabinecie? Czyżby jednak plotki były prawdziwe, a Robert zaczął być nieostrożny i lekkomyślny? W połączeniu z tym, co widział i czuł teraz przed sobą, to było naprawdę bardzo prawdopodobne. Ruszył jednak do drzwi, zatrzymując się na chwilę obok Roberta. Posłał mu krótkie spojrzenie. Otworzył usta, by coś powiedzieć, lecz w końcu je zamknął, nie wydobywając z siebie żadnego odgłosu. Dość już się nagadał, a jak sam mówił: to nie było odpowiednie miejsce na tego typu rozmowy. Zacznie od pytania czy wszystko w porządku, gdy przejdzie do gabinetu.

Nici powiązań były wyjątkowo logiczne i jasne, chociaż nie na pierwszy rzut oka. Nie było tam czerni, której można byłoby się spodziewać po Rodolphusie. Pajęcze nitki, niczym sieć, oplatały postać młodego czarodzieja, chwytającego klamkę. Lestrange, wbrew wszystkiemu co mówił i robił, odczuwał do Roberta sympatię, ale przede wszystkim - głęboki szacunek. Tak nie wyglądały nici powiązań osoby, która chciałaby zrobić Mulciberowi krzywdę. Rodolphus otworzył drzwi do gabinetu i przekroczył jego próg.
Porządny Czarodziej
To zostanie między nami.
Tylko nami.
Mierzący 183 cm wzrostu, mężczyzna o ciemnych, acz wyraźnie posiwiałych włosach. Posiadacz oczu o kolorze brązowym, w których czasem da się dostrzec nieco zieleni. Robert jest zawsze gładko ogolony. Zadbany. Ubrany adekwatnie do sytuacji.

Robert Mulciber
#7
08.12.2023, 19:23  ✶  

Prosząc o spotkanie, Rudolphus podał w swoim liście na tyle dużo informacji, aby Roberta autentycznie zainteresować tym, o czym chciał porozmawiać. Niezbyt często zdarzało się bowiem, aby po Londynie krążyły na jego temat jakieś plotki. Podobnie zresztą po reszcie kraju. Dbał o pozostawanie w cieniu. Od lat starał się nie wychylać. Pilnował każdego swojego kroku. Oczywiście pomimo tych środków ostrożności w dalszym ciągu przytrafiały mu się wpadki - jednej takiej konsekwencje poniósł w ostatnich dniach. Możliwe, iż przyjdzie mu się mierzyć z nimi do końca życia.

Był jednak świadom takiego ryzyka, kiedy zdecydował się na spotkanie z Nim.

Siedząc w swoim biurze, zajęty przeglądaniem znajdującym się na biurku papierów, był w stanie usłyszeć całkiem sporo z tego, co działo się w sklepie. Choć nie zdołał zarejestrować momentu, w którym Lestrange pojawił się na miejscu, do jego uszu dotarły strzępki mającej miejsce po tym rozmowy.

Tym samym był odpowiednio wcześniej przygotowany na spotkanie.

Znajdujące się w gabinecie, drewniane biurko, od strony wejścia jednolite, poza dwoma szufladami i jedną, niewielką szafeczką, posiadało trzy półki. Z jednej z nich, tej najwyższej, zdecydował się skorzystać. Ulokował na niej swoją różdżkę - tak aby znajdywała się na wyciągnięcie dłoni, ale zarazem - niewidoczna dla jego gościa. Jeden ruch powinien wystarczyć; powinien pozwolić na to, aby zająć się pewnymi problemami.

O ile te się pojawią.

Kiedy Rudolphus znalazł się w gabinecie, przywitał go siedząc za biurkiem. Wyprostowany. Świadomy jego obecności. Robert nie był pogrążony w lekturze, zajęty pracą. Nie. Tym razem był przygotowany i spoglądał właśnie w stronę drzwi.

Wyraz twarzy tradycyjnie nie ułatwiał jednak odczytania emocji.

- Długo jeszcze zamierzałeś się z nim bawić? - zamiast do Lestrange'a, słowa skierował do brata. Po prawdzie był trochę zawiedziony tym, że tyle czasu im na to zeszło. Nieco zdegustowany tym, że Rudolphus nie zorientował się w sytuacji. Może ocenił go zbyt pośpiesznie? Może popełnił w jego przypadku jakiś błąd? - Zauważyłeś coś niepokojącego? - dopytał jeszcze, uwagę przenosząc jednak z powrotem na młodego niewymownego. Ruchem głowy wskazał na fotel. Dzieciak mógł zająć swoje miejsce. Posadzić na nim cztery litery.

I czekać na moment, kiedy przejdą do rzeczy.

Czyli w sumie nic nowego.

Porządny Ochroniarz
Nigdy nie wiesz, kiedy śmierć zapuka do twych drzwi.
183cm wzrostu. Brązowe oczy i włosy, u których można dostrzec siwe kosmyki. Często widnieje u niego zarost. Ogolony gładko jest tylko wtedy, kiedy brat każe mu się "ogarnąć". Ubiera się zawsze odpowiednio do sytuacji.

Richard Mulciber
#8
09.12.2023, 00:43  ✶  

Niektórzy powiadają, że ludzie się zmieniają. Może tak samo było w przypadku Roberta? Może przez ostatnie spotkania z Rodolphusem, przeanalizował coś? Nic bardziej mylnego. Spostrzegawczość Lestrange’a była czymś wyjątkowym. Podobnie jak ostrożność, o czym omyłkowo można było zauważyć w jego poruszaniu kończynami. Był też jeden błąd. Chłopak dużo gadał. Richard wiedział, kiedy może przestać się z nim bawić. Dlatego nie kontynuując z nim rozmowy w nieodpowiednim pomieszczeniu, skierował go jako pierwszego do biura. Zaskoczenie? Mulciber musiał pozamykać główną część tego miejsca, zabezpieczyć zaklęciami i zgasić światła. Tam w gabinecie, zastanie osobę go oczekującą.
A skoro Lestrange się zatrzymywał, czując niepewność, zaskoczenie, które Richard uchwycił, dołączył do niego. Widział, że dotknął klamki, ale wciąż się wahał?

- Wejdź.
Zachęcił. Jeżeli będzie się ociągał, to sam mu te drzwi otworzy i wepchnie do środka. Rodolphus jednak osobiście przekroczył próg pomieszczenia. A wewnątrz gabinetu przy biurku, siedział oczekujący ich Robert.
- Właśnie skończyłem.
Krótko odpowiedział bratu, także nie okazując jakichkolwiek emocji. Zamknął za sobą drzwi, krzyżując ręce na klatce piersiowej, nadal trzymając różdżkę w lewej dłoni. Oparł się ramieniem o framugę, jakby chciał blokować wyjście. Nie jego wina, że ten młody był wygadany. Mógł krótko powiedzieć, że to sprawa pilna i wymaga rozmowy w ustronnym miejscu. Z jednej strony, uwierzył że rozmawia z Robertem. Co było też na plus. Co jednak, jeżeli wpadłby w taką pułapkę, kiedy stanąłby przed kimś, kto podawałby się za Mulcibera z użyciem eliksiru wielosokowego?
- Poza tym, że jest spostrzegawczy, czujny, wygadany to, nie. Czysty.
Odpowiedział na kolejne pytanie brata, bazując na swojej obserwacji jego zachowania, postawy i mowy. A także, odczytu nici powiązań. Szacunek? Sympatia? Kurde. Brat miał wielbiciela. Fana? Niesamowite. Nie wyczytał nic negatywnego. Więc może nie powinni się przejmować na zapas?
Na razie Richard pozostał w biurze. Jeżeli Robert da mu znać, że ma wyjść i zostawić ich samych. Zrobi to. Jeżeli wolałby, aby pozostał, zostanie.
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#9
09.12.2023, 09:32  ✶  
Nie spodziewał się tego, co zastanie w gabinecie. Przez kilka sekund, zdecydowanie zbyt długich, wyglądał na autentycznie zdziwionego. To był chyba pierwszy raz, gdy Rodolphus zrzucił tę maskę obojętności, za którą skrywał prawdziwego siebie, i pozwolił emocjom na ujście, czego efekt mógł teraz obserwować Robert. Uniesione brwi, szeroko otwarte oczy i wyraz zdumienia w tych dziwnych, jasnych ślepiach jasno sugerowały, że nawet w najśmielszych snach nie spodziewał się, że tych cholerników będzie dwóch.

Szybka kalkulacja pozwoliła Rolphowi na odzyskanie jasności umysłu. Eliksir wielosokowy? Ktoś z Potterów maczał w tym palce? Magiczna zmiana wyglądu? Powoli, ostrożnie Rodolphus przeniósł spojrzenie z siedzącego Roberta na stojącego Roberta. Wpatrywał się w niego uważnie, gdy zamykał drzwi, dokładnie widział różdżkę w jego dłoni. Mięśnie twarzy drgnęły, próbując przełamać siłę woli, by okazać grymas niezadowolenia. Ta emocja nie wybrzmiała jednak, lecz chwilowy skurcz na twarzy Lestrange był widoczny. Nie pokazał, co kryło się w środku. Na szczęście, bo nie wiedział kim lub czym jest osoba (?) z którą przed chwilą rozmawiał.

Bez słowa odwrócił się do Roberta i założył ręce na klatce piersiowej. To nie tak, że oczekiwał wyjaśnień - potrzebował sam najpierw ułożyć sobie w głowie tę sytuację i sklasyfikować, odpowiednio nazwać to, co zobaczył. Nie był w pozycji, by oczekiwać od Roberta czegokolwiek, acz sytuacja była na tyle niekomfortowa i dziwaczna, że nie obraziłby się, gdyby Mulciber mu powiedział, co właśnie zobaczył. Ale to tak, jakby liczyć na to, że świnie nagle zaczną latać. Usiadł więc na fotelu, założył nogę na nogę, a łokieć wsparł na podłokietniku. Uniósł dłoń do twarzy i przesunął palcami po ustach w zamyśleniu, krążąc wzrokiem od jednego mężczyzny do drugiego.

Milczał, ogniskując w końcu wzrok na siedzącym za biurkiem Robercie. Nie był typem człowieka, który zrobiłby teraz awanturę - jak kobieta, która poczuła się zdradzona. Nie, on to postrzegał inaczej. Lestrange uważał, że Mulciber w tej chwili mocno napiął linkę graniczną, igrał z ogniem w tej współpracy, poddając go tego typu testom. Dobrze powiedział wczoraj Nicholasowi - Robert mu nie ufał. Nie dotknęło go to jakoś specjalnie, zwłaszcza że jego podejrzenia się sprawdziły. Rolph westchnął cicho. Ta współpraca kosztowała go dużo, a teraz jeszcze wyprowadzili go z równowagi, najpewniej dla zabawy. W jego umyśle na chwilę pojawiła się myśl, że jednak nie powinien był tu przychodzić. Ale szybko ją stłamsił. Dobrze zrobił, podjął decyzję już wczoraj i nie zamierzał się wycofywać.

Ani mówić jako pierwszy.
Porządny Czarodziej
To zostanie między nami.
Tylko nami.
Mierzący 183 cm wzrostu, mężczyzna o ciemnych, acz wyraźnie posiwiałych włosach. Posiadacz oczu o kolorze brązowym, w których czasem da się dostrzec nieco zieleni. Robert jest zawsze gładko ogolony. Zadbany. Ubrany adekwatnie do sytuacji.

Robert Mulciber
#10
12.12.2023, 21:46  ✶  

Niewiele było osób, którym ufał. Niewiele było osób, które rzeczywiście do siebie dopuścił. Od zawsze ostrożny, w ostatnich dniach stał się nieco wręcz paranoiczny w tych kwestiach. Sprawy się skomplikowały. Musiał dać o bezpieczeństwo swoje i brata. Nie mógł być pewien tego, co przyniosą kolejne dni.

Jeden popełniony błąd kosztował go naprawdę dużo.

Skinął głową, dając bratu znać, że odnotował otrzymane informacje. Dobrze było mieć przy sobie kogoś, kto na tyle dobrze znał się na ludziach. Robert niestety tego talentu po ojcu nie odziedziczył. Bolesny cios dla Francisa, który obydwu synów ostatecznie uznał za swoją porażkę. Żaden z nich nie spełnił jego wygórowanych oczekiwań.

- Twój list był mało konkretny, aczkolwiek udało mi się pozyskać pewne informacje dotyczące sprawy, o której była w nim mowa. - zaczął, skupiając uwagę na Rudolphusie. Nie tracił czasu na żadne dzień dobry, miło Ciebie znów spotkać. Wyłożył kawę na ławę, dając mu do zrozumienia, że coś wiedział. Ile tego było? To już inna kwestia. Taka, którą nie chciał dzielić się na samym początku. Warto było zachować pewne asy w rękawie. Odpowiednie dawkowanie informacji było w cenie. Potrafiło zapewnić człowiekowi przewagę.

A ta, nawet niewielka, mogła okazać się czymś bezcennym. 

- Potrzebuje się wszystkiego dowiedzieć, od Ciebie, od początku. - kontynuował. Na razie była to zwykła rozmowa, ale nie wykluczał, że gdyby coś potoczyło się w niewłaściwym kierunku... że wtedy skorzystałby z innych metod. Sięgnął po inne możliwości. Nie bez powodu nie poprosił brata, aby opuścił gabinet, znalazł sobie inne zajęcie. Richard mógł się okazać przydatny. Zwłaszcza gdyby to wszystko miało nagle wymknąć się spod kontroli.

A takiego ryzyka wykluczyć się nie dało.

Wyjaśniwszy Rodolphusowi czego od niego oczekiwał, ponownie spojrzał na brata. Znali się długo. Potrafili czasem porozumieć się bez słów. W grę wchodziły konkretne gesty, sygnały. Zdarzało się, że trzeba było przekazać coś drugiej stronie w taki sposób, aby osoby trzecie tego nie usłyszały. Taką osobą był teraz Rodolphus. Niby określony jako nieszkodliwy, ale jednak... Roberta to nie satysfakcjonowało. Zamiast 100%, potrzebował pewności na 200%, albo nawet 300%.

Absolutnej. Nie do podważenia.

Tylko czy coś takiego było możliwe do uzyskania? Można było mieć w tym przypadku uzasadnione wątpliwości.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Richard Mulciber (6927), Rodolphus Lestrange (7133), Robert Mulciber (6223)


Strony (5): 1 2 3 4 5 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa