21.04.2025, 00:06 ✶
08.09.1972, Prawa Czasu
Początek Spalonej Nocy
Cassandra, Lyssa, Peregrinus
Początek Spalonej Nocy
Cassandra, Lyssa, Peregrinus
Spojrzała na rozłożony między nimi stosik kart i nadęła policzki, niezadowolona z takiego a nie innego obrotu spraw. Musieli sobie czymś zająć czas - a przez musieli rozumiała, że nudziło jej się, więc ktoś musiał ją zabawiać - dlatego zaproponowała grę w wojnę. Gra prosta, wręcz banalna i okrutnie ciężko było w nią przegrać. Gry karciane były też jedyną formą kart, które w ogóle chciała w tym domu dotykać, do tematyki wróżb i symboliki podchodząc jak przysłowiowy pies do jeża. Chociaż dla niej to nie tyle był brak doświadczenia i kiepskość techniki, co zwyczajna, wykształtowana przez lata zaniedbania antypatia. Karty były wszystkiemu winne, prawda? Tak było łatwiej myśleć niż nieustannie gryźć się i obarczać ojca, kiedy wydawało się jakby chciał jej dać wszystko.
Patrzyła więc na karty przez moment, jakby chciała je zamordować. A może w tym przypadku o wiele trafniejszą pogróżką byłoby proste spalenie. Oczy sypały iskry i prawie dało się wyczuć, jak zaraz któraś przeskoczy na kartoniki i wznieci płomienie gniewu, ale w ostatnim momencie Dolohov zmieniła swojego przeciwnika i jej wzrok trafił na znajdującego się po drugiej stronie stołu Peregrinusa.
Kolejny winny. Pewnie całą tę zabawę ukartował, bo przecież cała ta gra w karty to był jego pomysł! A przynajmniej właśnie się stał.
- OSZUKUJESZ! - huknęła niezadowolona, głosem wysokim i sprawnie zamieniającym typową melodyjność na nieprzyjemny ton, który miał na celu zagrać na nerwach. - Tak nie wolno! Trzecie oko do gier w karty się za-my-ka! - zamachała gwałtownie dłonią, podkreślając znaczenie swoich słów, nawet nie kryjąc się z kłębiącymi emocjami. Fakt, że była wciąż rozemocjonowaną nastolatką dała radę ukrywać niezwykle krótko i może te wybuchy i dramatyczność miała po ojcu, ale nauczyła się też jednego - w jego domu nie musiała ubierać aż tak ciasnego gorsetu dobrego wychowania, w który wciskała się kiedy wychodziła za drzwi. Ludzie na zewnątrz musieli myśleć że jest panną idealną. I nie chodziło aż tak bardzo o reputację ojca co o fakt, że Lyssa zwyczajnie myślała że jest lepsza.