• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 … 3 4 5 6 7 … 10 Dalej »
[Litha 1972] Krąg ognisk

[Litha 1972] Krąg ognisk
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#141
03.12.2023, 04:03  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 03.12.2023, 04:10 przez Dora Crawford.)  
Dora tak strasznie bała się, że po tym co wydarzyło się na ostatnim sabacie, kowen zaniecha wszelkich starań i Litha w ogóle sie nie odbędzie. Im cieplej się rodziło, tym większe miała w tym temacie zmartwienia, do tego stopnia, ze na pewnym etapie zaczęła zastanawiać się, czy nie zrobić coś na własną rękę. Jakiegoś małego gestu, tylko ze swoim udziałem, który odpowiednio upamiętniłby święto, a który niepotrzebnie nie zawracałby głowy innym. Kiedy jednak dowiedziała się, że święto jednak odbędzie się, była zwyczajnie szczęśliwa - nawet jeśli tym razem miało nie odbywać się w Dolinie Godryka, a Stonehenge.
Było coś przytłaczającego w wielkich kamieniach wznoszących się w okręgu. Stare, nadgryzione przez ząb czasu, zdawały się swoją monumentalnością dobitnie wyznaczać granicę, której zwykły człowiek nie powinien przekraczać. Wnętrze kręgu wydawało się uświęcone, nawet jeśli trawa po obu stronach kamieni była dokładnie tak samo soczyście zielona.
Jeszcze poprzedniego dnia wieczorem poprosiła Brennę o pomoc w zmienieniu jej wyglądu. Były to poprawki niewielkie, bo z nimi zawsze czuła się o wiele lepiej niż z takimi które całkowicie zacierały znajome szczegóły, jednak wystarczające by złe spojrzenia nie rozpoznały jej i nie napytała sobie biedy.
Nawet jeśli Beltane okazało się niezwykle brutalne, jeśli chodziło magię jakim obdarzyło plecione wtedy wianki, Crawley zdawała się tym niezbyt przejmować, bo jedną z pierwszych rzeczy jakie zrobiła pojawiając się na Polanie Ognisk, było stanięcie w kolejce po jeden dla siebie. Kiedy wreszcie znalazła się przy stoisku i został wręczony jej ten całkiem przypadkowy, ale jednocześnie przeznaczony tylko dla niej, z zadowoleniem wcisnęła go sobie na głowę i pognała dalej.

Liście paproci, które wylądowały na jej głowie, wprawiły ją w słodki nastrój. Nagle poczuła, że wszystkie troski zostają odsunięte na bok, a ona może cieszyć się wszystkim tym, co otaczało ją za wszystkich stron. Zapachami, kolorami, ciepłem letniego słońca i wypełniającą to miejsce atmosferą. Szkoda tylko, że w tym wszystkim wianek nie dodawał jej rozeznania w terenie, bo w swoich pełnych wesołości gonitwach wpadła na stojącą nieopodal ognisk Septimę. Przypadkiem całkiem, kiedy akurat próbowała uniknąć zderzenia z jakąś rodziną, która nie miała zamiaru ustąpić, a przez to szturchnęła wpatrującą się w ognie kobietę. Wzdrygnęła się, zaraz odwracając w jej stronę z wyrazem przepraszającym natychmiast malującym się w błękitnych oczach.
- Tak okropnie przepraszam. Chciałam zejść z drogi komuś innemu i nie zorientowałam się gdzie idę. Wszystko dobrze?

!wianki


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#142
03.12.2023, 04:04  ✶  

Paproć


Zaczynasz odczuwać oszałamiającą radość z chwilą wsunięcia na swe skronie wieńca z paproci. Nie możesz wyzbyć się wrażenia, że oto wszystko idzie po twojej myśli, świat stoi przed tobą otworem, a wszelkie dotychczasowe troski są jedynie mrzonką.
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#143
03.12.2023, 11:41  ✶  
Florence zawsze się martwiła – tak jak dziś była zmartwiona o brata. Ale jednocześnie to nie tak, że te zmartwienia spędzały jej sen z powiek. Była córką byłego aurora, siostrą dwóch aurorów, najlepszą przyjaciółką aurora, a zarazem córką kobiety, która wywodziła się z rodziny, nomen omen, mafijnej. Bulstrode pozostawała więc w tym całym zamieszaniu i chaosie pewna jak skała, troszcząca się o innych, ale też nie łamiąca sobie głowy niepotrzebnie – ot czasem szukającą w przyszłości drobnych wskazówek. I choć nie należała do tych, co czerpią z życia pełnymi garściami, szukają wrażeń czy robią coś z dziką radością… to praca w szpitalu i drobne przyjemności dawały jej spokojne zadowolenie.
Dokładnie takie, jakiego szukała.
– To nie będzie konieczne – stwierdziła Florence ze spokojem, bo och, Edward zalazł jej ostatnio za skórę, a ona zalazła za skórę jemu – wiedziała to doskonale. Ale nie miała zamiaru ani opowiadać o tym Vincentowi, ani prosić o niemożliwe mediacje, bo tak naprawdę ani trochę nie obchodziło ją, co myśli stary Prewett: on sam, niestety, interesował ją, ale głównie w tym kontekście, że mógł zrobić krzywdę Laurentowi. I, paradoksalnie, i Vincentowi, który wypełniał jego polecenia.
– Doprawdy… – mruknęła Florence na jego słowa, spoglądając na ogień, na widoczne w nich rydwany.
Zabawna sprawa, że ledwo co myślała, że jej jednej z rodziny nie ciągnie do dalekiego świata, a tymczasem to taką wróżbę przyniósł ogień: podróż.
– Dziecko? – stwierdziła, przenosząc z powrotem wzrok na Vincenta. – Zobaczyłeś konkretnie Aydayę i dziecko? Samo dziecko we wróżbiarstwie może mieć wiele różnych znaczeń. – A Florence większości z nich nie znała, bo skupiając się na medycynie, nie miała już po prostu przestrzeni na uzupełnienie talentu jasnowidza jeszcze techniką odczytywania symboli z dna fusów. – Płomienie wróżą mi, zdaje się, podróż. Co zabawne, matka nie tak dawno odwiedziła Las Vegas i wygrała podobno nieduży domek w Toskanii. Nie myślałam dotąd, żeby się tam wybrać, ale może powinnam go odwiedzić. Może też masz na to ochotę? – zapytała, po czym rozejrzała się po tłumie.
– Będę się powoli zbierać – zdecydowała, obracając w palcach różany wianek. – Zobaczę, czy moi bracia już wrócili z dzisiejszej służby.
Czy obaj nie weszli na mroczny statek i widmo i na nim nie umarli, pomyślała. Może nie zaszkodzi nawet zajrzeć do Ministerstwa, bo pewnie jeżeli tam byli, to nawet gdyby wrócili, wypuszczą ich najwcześniej niedługo przed zmierzchem…
– Chcesz jeszcze tutaj zostać? – spytała, zerkając na niego, by potem sama lub z nim, skierowała się do najbliższego punktu Fiuu.
Widmo

Leta Crouch
#144
03.12.2023, 15:12  ✶  
Coś tu było chyba nie tak. Miał żenić się Rookwood, ale się nie żenił, bo jego siostra wychodziła za Blacka. Eunice dopiero co była Black. Istniał tu jakiś wzór, tylko… hm…
  - Mariaż Rookwoodów z Malfoyami i jednocześnie z Blackami mógłby być dla was korzystny – zaczęła dość powoli, intensywnie myśląc nad zagadką – Przy czym, jeśli wybierać między rodzinami, to wydaje mi się, że nawet lepiej byłoby postawić na Malfoyów niż Blacków, chyba że coś się ostatnimi czasy zmieniło... – mówiła dalej, aż w końcu łypnęła dość podejrzliwie na Rookwoda. Nie dość, że z ukosa, to jeszcze i z dołu, bo co by tu o Lecie nie mówić – nie dało się ukryć, że wzrostem to nie grzeszyła żadną miarą.
  - Ale jeśli Vespera wychodzi za Blacka i uważasz, że to się kłóci z twoim małżeństwem… – pokręciła głową, przemilczając wnioski, jakie się nasuwały. Mogła, zapewne, się mylić, może ten ślub to była tylko wymówka niemająca racjonalnego podłoża, a może… może jednak miało to tak absurdalne kształty, jak się jej teraz wydawało.
  - A z ciebie, Cal, to byłaby panienka jak z obrazka – zaoponowała – Już to widzę, blond fryzura, gibka figura, nic, tylko się zachwycać – oczywiście że żartowała, jakżeby inaczej. Klątwa klątwą, ale może te włosy nie ułożyłyby się w misterne pukle, może nie zmieniłby się wręcz w eteryczną panieneczkę, gotową wręcz zemdleć z nadmiaru wrażeń, tylko w kogoś o bardziej masywnej sylwetce. Może. Może… - Tylko pewnie by trzeba było pójść na porządne zakupy, bo nie sądzę, żebyś miał w szafie odpowiednie ubrania. Jak myślisz, Ulyssesie, w jakich kolorach byłoby mu wtedy najlepiej…? – zagadnęła Rookwooda, oczyma wyobraźni już chyba widząc wycieczkę wzdłuż ulicy Pokątnej oraz coraz większy stos pakunków z zakupami dla Cathaliny. Czy jak by tam brzmiało żeńskie imię Shafiqa...
  - No wiesz co? – niby to się oburzyła – Ze mną to miałby święty spokój przecież, cały dom do dyspozycji, w którym pojawiam się z reguły raz na kilka miesięcy albo i lat, a ty tu… myślisz, że bym na śmierć zagadała czy co? – prychnęła i poprawiła wianek na czuprynie.
  - Nic się nie martw, nie zamierzam nikomu oddawać – oświadczyła jeszcze i rozejrzała się odruchowo. Że niby gdzie był ten cały ojciec Ulyssesa?
Tańcząca ze lwami
Did you think the lion was sleeping because he didn't roar?
Czarne niczym węgiel źrenice to pierwsze na co zwrócisz uwagę kiedy na nią spojrzysz. Później będzie uśmiech, zadziorny, zachęcający do dyskusji. Usta zawsze podkreślone czerwoną szminką, co wyróżnia się na tle jasnej cery, a zarazem idealnie pasuje do kasztanowych włosów Fiery. Jest filigranową kobietą, ma 160 cm wzrostu, chociaż na pierwszy rzut oka tego nie widać, gdyż ubrania, które nosi są zwiewne, więc nie do końca wiadomo, co się pod nimi kryje. Jej ruchy są szybkie, jakby ciągle się gdzieś spieszyła. Głos ma melodyjny, nieco wysoki, jednak nie denerwujący ucha. Możesz wyczuć w nim akcent, tylko ciężko określić jaki, na pewno angielski nie jest jej pierwszym językiem. Pachnie wiatrem, czasem sierścią zwierząt, jednak najbardziej wyczuwalny jest zapach goździków z cynamonem.

The Beast
#145
03.12.2023, 15:24  ✶  

Fiery była kleptomanką, nie potrafiła nad tym zapanować, to było silniejsze od niej. Od dawna miała problem z trzymaniem rąk przy sobie, szczególnie w tak wielkich skupiskach ludzi. Prosili się o to, żeby sprawdzić, czy nie mają nic ciekawego w kieszeniach. Bywały momenty, jak te, że sytuacja wymykała się jej spod kontroli. Co mogli jej za to zrobić? Nikogo nie zabiła, najwyżej ją zamkną i tak nie miała domu, więc co za różnica, może dostanie obiad za frajer, czy coś, więc w jej przypadku była to nie do końca taka przegrana sytuacja.

Flynn nie wypierdolił się na ziemię, dzięki interwencji tego zimnego faceta, który złapał ich w tym samym momencie. Prawdziwy z niego bohater, który pojawia się znienacka i ratuje księżniczki przed złymi potworami. Powinna mu podziękować, bo ten typ, którego próbowała okraść wyglądał, jakby za chwilę miała mu pęknąć żyłka na czole, czy innym miejscu. Pospinał się strasznie, czego nie dało się nie zauważyć.

Obserwowała brata, kiedy tak pięknie zaczarował watę cukrową w słonika. Ten to umiał zdziałać cuda, był z niego prawdziwy wirtuoz tworzenia zwierzątek z waty cukrowej. Dzieciakom chyba też się to spodobało, bo przestały piszczeć.

Słuchała wymiany słów aurorów, nie do końca wiedząc, gdzie ich zabiorą. Najwyraźniej zamierzał się nimi zaopiekować ten zimny typek, właściwie lepiej, wyglądał na bardziej przyjacielskiego. Spoglądała na Flynna przepraszająco, jak zawsze musiała ich wciągnąć w jakieś gówno przez swoją głupotę.

Nie oponowała, gdy Steward wyprowadził ich dalej, a kiedy zaczął zadawać pytania postanowiła przejść do swojego stałego punktu programu. Najprostszą opcją było udawanie, że nie rozumie, co do niej mówi. Wpatrywała się w niego z otwartą buzią, wzruszyła kilka razy bezradnie ramionami. - Ya ni panimaju. YA nashel etot koshelek i khotel vernut' yemu, no paren' podumal, chto ya pytayus' yego ograbit'. - Patrick najprawdopodobniej nie zrozumiał z tego praktycznie nic, Fiery sięgnęła do języka, który znała od maleńkości, tego, w którym mówiła do niej matka, żeby udać, że nie wie o co mu chodzi. Wierzyła w to, że Flynn doceni jej dalsze próby wyjścia z tego z twarzą.

Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#146
03.12.2023, 16:12  ✶  

Pytanie, które zadała jej Effie spowodowało, że na chwilę zatrzymała się w miejscu. Mimo swojego dosyć młodego wieku miała całkiem bogate życie uczuciowe. Już w czasie nauki w Hogwarcie ciągnęło ją do płci przeciwnej bardziej niż powinno, zabawne, że mimo tego iż nie była typową pięknością, lecz zdecydowanie chłopczycą to cieszyła się dosyć sporym zainteresowaniem. Jej charakter robił swoje. Nie miała pojęcia, jak skończyła większość z jej byłych chłopaków, Billy i cała reszta. Szczególnie też się jakoś nad tym nie zastanawiała. - Chyba nie Eff, chociaż nie mam pojęcia, nie wypytywałam większości z nich o to, czym się zajmują. - Relacje, które nawiązywała były w dużej mierze chwilowe, i nic konkretnego z nich nie wychodziło. Oczywiście, to się zmieniło i temat już jej nie dotyczył, jednak spojrzała na przyjaciółkę podejrzliwie. - Effie, czy jakiś typ spod ciemnej gwiazdy zawrócił ci w głowie? - Zadała to pytanie na pewno nie bez powodu, wolałaby, żeby znalazła sobie faceta, który będzie miał dobre serce i się nią zaopiekuje, a nie jakiegoś zbója. Znaczy, to nie tak, że zbój nie mógłby szczerze jej pokochać, tyle, że mógł źle skończyć, przez co ona mogłaby ucierpieć, a taka perspektywa się Wood nie podobała.

Kiedy wpatrywała się w tańczące płomienie dostrzegła obraz, który się w nich pojawił. Była to kobieta, z koroną na głowie i niemowlęciem w ręku. Nie miała zielonego pojęcia, co to oznacza, oby nie jakąś nastoletnią ciążę, bo przecież ona ledwie skończyła dwadzieścia lat. Poczuła jednak ulgę, która przyszła zupełnie znienacka, jakby wszystkie troski gdzieś zniknęły. Z rozmyślań wyrwał ją głos przyjaciółki. Przeniosła spojrzenie, żeby zobaczyć, gdzie właściwie zobaczyła Camerona, ale jej nie udało się go dostrzec. - Nie widzę go, musiał gdzieś zniknąć. - Mieli się tu spotkać, na pewno jeszcze znajdą się w tłumie.

Wtedy poczuła, że ktoś objął ją ramionami, nie tylko ją, ale i Effy, odskoczyła momentalnie. Po ostatnim sabacie była trochę przewrażliwiona, lepiej jej było nie straszyć. Zdziwienie namalowało się na jej twarzy, gdy zobaczyła, kto jest sprawcą tego zamieszania. Ile właściwie go nie widziała? Z dnia na dzień zniknął ze szkoły, od tego momentu nie miała pojęcia o tym, czy żyje. Mina jej zrzedła, nie wiedziała, czy się cieszy, że go widzi, czy czuje coś zupełnie innego. - Na szczęście nie będzie to twoje zmartwienie, Charles. - Ton jej głosu był raczej chłodny, przyglądała mu się dłuższą chwilę uważnie, mierzyła do wzrokiem od stóp do głów. Nie wyglądał najgorzej, żył, ciekawe, jak mu się wiodło gdy zniknął ze szkoły.

Nie było jej dane nad tym zbyt długo rozmyślać, bo kolejna osoba postanowiła ją zaskoczyć. Poczuła, że coś ląduje na jej głowie, następnie dotyk na swojej talii. Nie było jej dane zobaczyć, z czego był zrobiony, jednak, gdy Cameron wsunął jej wianek na głowę poczuła siłę, a magia, jakby zaczęła płynąć w jej żyłach. Miała wrażenie, że  kamienie wbirują. Może te wianki były zaklęte? Na jej twarzy pojawił się ogromny uśmiech, kiedy Cameron znalazł się obok. - Nigdy więcej patroli na sabacie. - Odpowiedziała mu jeszcze, chociaż wiedziała, że na pewno kiedyś będzie musiała pojawić się podczas świętowania jako funkcjonariusz.

- To jest Charles. - Dodała jeszcze wskazując na chłopaka, który znajdował się obok nich. Nie miała pojęcia, czy znali się z Hogwartu, wolała więc ich sobie przedstawić. - A to mój narzeczony Cameron. - Dodała Ruda, bo odkąd gazety zaczęły o nich tak pisać sama mówiła o Cameronie w ten sposób, mimo, że do zaręczyn nie doszło..

Wieszczka
Our hearts will share the same shelter, we share a place under the same sun
Splątana kaskada loków barwy świeżo ściętych łanów zboża okrywa całunem drobne ramiona, umykając końcami nad linią pasa, na ogół wieńczona przez barwne kokardy. Otula miękko dziecięcą, odrobinę pyzatą buzię upstrzoną siateczką piegów, której epicentrum są jasno-błękitne, przenikliwe tęczówki. Usta wykrojone, bladoróżowe, drgają nieustannie w przyjemnym dla oka uśmiechu. Chód ma energiczny i dziarski, głos chrypliwie melodyjny, ubiór klasycznie kobiecy, acz niewyzywający. Złote pantofelki wzbijają w przestrzeń migotliwy kurz, czyniąc ją kobietą wzrostu średniego, jednak o aparycji chuderlawej.

Effimery Trelawney
#147
03.12.2023, 17:22  ✶  

Była przecież tą efemeryczną nimfą, o włosach barwy łanów zboża, oczach przejętych błękitem i smukłej, niewysokiej sylwetce – bardziej jak mara oddychająca marzeniami, aniżeli faktycznie cielesna istota. Rzeczywistości dodawało jej jedynie usposobienie – w żaden sposób nienaznaczone tajemnicą, czysta krystalicznie i o wrażliwości zgoła większej niż cały masyw panien brylujących na bankietach. Ona przecież nie pojawiała się na salonach, a snobistyczna uwertura nijak się jej nie imała – była przecież schowana w cieniu wyższych rangą, otoczona ciepłem jedynie bliskich i jedynie o paru galeonach szeleszczących w kieszeni – żyła z Alastorem skromnie, żeby nie rzec biednie, jednak nigdy nie narzekała na swój los; kuzyn przyjął ją w końcu pod swoje ramiona, gdy jej rodzice wydali ostatnie tchnienie.

Kochała go w sposób zdrowy i rodzinny, jednak większą niż miłość, dzierżyła wdzięczność wobec niego i jego starań w zrozumieniu nastrojów i problemów życiowych młodego dziewczęcia, ledwie przekraczającego próg dwudziestu wiosen (a może i zim?).

Choć była rusałką o obliczu świeżym i wartościach niezachwianych, nie budziła nadmiernego zainteresowana płcią przeciwną. Raczej wycofana niż skłonna do podbojów – pocałunek z jej warg ściągnął dopiero Theodore na jednym z balów wiosennych, nakładając nań niemą obietnicę. I myślała o nim gorliwie i często; naiwna w całej okazałości, wierzyła we wszystkie teorie spiskowe, którymi ją karmił. Był jej pierwszą drobną miłostką i jego brak czynił w głowie niespokojnie.

– Nie. Nie wiem. To znaczy, chyba tak – wydukała na pytanie Heather.

Billy przecież zajął jej myśli tak, jakby należały do niego, a ona, miękka i kowalna, poddawała się tym myślom bez jakiegokolwiek zawahania. Kochliwa w swojej naturze, posiadała wiele miłości na przestrzeni lat; Alastor często powtarzał, że powinna rozsądniej lokować swoje uczucia – ona jednak nie potrafiła pohamować podrygów młodego, dziewczęcego serca, które recytowały każdy ruch, którego się podejmowała. W gruncie rzeczy na to właśnie czekała: aż pewien kawaler zdejmie z jej ust obietnicę, zaznaczy palec nicią obrączki i do którego będzie gotowa powiedzieć sakramentalne „tak”.

Wbiła wzrok w płomienie, analizując zastające ją kształty, w które formowały się języki ognia. Przez moment zawisła w próżni, zupełnie nieprzytomna, zahipnotyzowana tym, co zobaczyła. Uduchowiona i pełna mistycyzmu, wiedziała, iż jest to pewien omen, wobec którego przepowiednie były bezwzględne; kto wszakże mógłby sprzeciwić się losowi wypisanemu między gwiazdozbiorami?

Z letargu wyrwało ją ramiona oplatające ją i Heather; nie drgnęła nawet, jedynie przekrzywiła głowę, aby zobaczyć oblicze mężczyzny.

– Charlie! – rzuciła jowialnie, na usta wciągając urokliwy uśmiech, który zaznaczył się dołeczkami w pyzatych policzkach. Po chwili wywinęła się z jego uścisku, odwracając się ku niemu, zupełnie jakby chciała dostrzec różnice między jego personą w Hogwarcie a obecną. Na pewno zmężniał; nie był już chłopcem. – Ile się nie widzieliśmy? Chyba wieczność i jeszcze trochę – zaświergotała, nie odsuwając lepkiego wzroku z jego sylwetki.

– Och, Cami! Jak się miewasz? – zagaiła radośnie, oczy kierując na wianek, który znalazł się na czubku głowy Heather. – Też bym chciała wianek – rzekła, spoglądając rzeczowo na Charlesa.

Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#148
03.12.2023, 17:43  ✶  
Okej, nie zaśmiał się i nadal mocno go ściskał, ale to jeszcze nie był koniec świata. To znaczy - w pewnym sensie to był koniec świata - banda kompletnych wariatów jednym prostym trikiem znalazła się pomiędzy dwójką najważniejszych osób w działających przeciwko sobie organizacjach (!!), ale Edge przecież o tym nie wiedział. W jakimś alternatywnym, ale bliskim temu uniwersum, być może wiedziałby minimalnie więcej, ale po co pytać swoich chłopaków i dziewczyny o informacje strategiczne, jeżeli można było grać z nimi w bierki, nie mając pojęcia ile punktów dostanie się za następny ruch i zachwycać się szarością zachodu słońca? On sobie pomyślał: dobrze, to byli ludzie z Ministerstwa, nie wyglądało na to, aby się jakoś głęboko lubili. W dodatku Fiery miała to absolutne szczęście w nieszczęściu, że jej idiotyczny wybryk skończył się byciem objętą przez tego dobrego glinę. No, przynajmniej tak go wstępnie ocenił, kierując się kilkunastoma latami krycia się przed wymiarem sprawiedliwości, bo miał na koncie nieco gorsze wybryki niż chodzenie z odsłoniętym brzuchem i zastanawianie się, czy kuzynowi Patricka spodobałoby się, gdyby zrobił sobie kolczyk w pępku.

- Będziemy trzymać się za ręce? - Na tym spacerze rzecz jasna. Wciąż nie czuł się do końca swojo, bo się znał na mugolskim prawie i realiach życia aż za dobrze i wiedział, że gdyby to samo zrobił na ulicy jakiegoś Birmingham, to by go właśnie skuwali w kajdanki, ewentualnie obijali mu gębę.

Dał mu się pociągnąć, dopijając to piwo i patrząc na niego sugestywnie, jakby chciał doszukać się w tych ciemnych oczach odpowiedzi na dwa ważne pytania... Po pierwsze - jaki miały kolor, szło się tego domyślić po ich odcieniu? Po drugie - czy myślał o tym, że Flynn w jakimś pokrętnym rozumowaniu... pił szczyny? Ciekawe czy pan Rookwood przypomni sobie jego słowa, czując posmak piany na swych śmierciożerczych wargach.

- Ja jestem Mrs. Robinson, a tę kobietę na oczy widzę pierwszy raz. Może to zaginiona dziedziczka Dolohovów? - Mówił nerwowo. - Widziałem plakaty rozwieszone po Little Hangleto-

Beknął, zakrył usta dłonią.

- Sorka. To to piwo. Poza tym... to chyba była Dolina Godryka.

Flynn niezbyt to docenił. Ten guzik w kieszeni mu tak ciążył, mógłby jej go teraz pakować do ust drąc japę, że ma go połknąć, a zamiast tego musiał zastanawiać się, w jaki sposób wylegitymować się komuś, skoro nie nie posiadał dokumentów nawet w wersji podrobionej.

Odetchnął głęboko.

- Mam na imię Monty. - I spojrzał na niego tak ciepło, tak niewinnie, jak typowy człowiek chcący współpracować, bo widzi w tym najlepsze wyjście z beznadziejnej sytuacji. A to, co zacznie pleść, jeżeli to nie skończy się naganą od mamy to już inna sprawa.


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
Alexander Bell
And I can't let go when you still need saving.
Spokojny, uprzejmy, pomocny. Wysoki mężczyzna o atletycznej sylwetce, zazwyczaj ubrany w luźne, wielobarwne, bawełniane koszule. Miewa zarost na twarzy, zależny od stopnia zapracowania. Kiedy trzeba, potrafi zniewolić uśmiechem. Oczy i włosy brązowe.

The Overseer
#149
03.12.2023, 18:15  ✶  
- Ależ nie śmiałbym zostawić cię tutaj samej - stwierdziłem wręcz natychmiast po jej słowach. Jak najbardziej pamiętałem swą obietnicę, więc jeśli tylko będę miał ochotę polatać, to na tę przejażdżkę zabiorę również Paxton. Jakby nie patrzeć, chociaż przez część popołudnia byliśmy siebie uwiązani, więc mi to jak najbardziej odpowiadało i nie zamierzałem tego zmieniać pod żadnym pozorem. Trzeba było porządnie ten czas wykorzystać, więc kiedy tylko usłyszałem, że nic nie jadła po przygodach na statku, po tym małym kuksańcu z jej strony, pozwoliłem na objęcie jej w pasie i odprowadzenie w kierunku najlepiej pachnących stoiskach ze świeżym, cieplutkim jedzonkiem.
- Jak najbardziej, kiedy już zjemy, to możemy tam iść... - dodałem po drodze i zaraz coś tam pewnie smakowitego wybrałem, ale nie pozwoliłem jej zapłacić, chyba że się upierała, to każdy za swoje, bo przecież nie będę walczył o czyjeś prawo do płacenia, czyż nie? Oczywiście zaraz skończyłem w rękach z podwójną porcją, bo jedna to za mało. Nie warto by było poruszać żołądka dla jednej przypiekanej kanapki z warzywami.
- Za często się tym nie chwalę, bo to bardziej dla własnych prywatnych pobudek robię, ale... również wróżę. Głównie z kart - przyznałem się po chwili, kiedy przegryzłem pierwsze kęsy. Takim trochę cichszym głosem, zniżonym tonem, jak gdyby ktoś mógł to podłapać. - Ale zdecydowanie nie w celach zarobkowych ani dla show - stwierdziłem, wzruszając ramionami. Mógłbym to w sumie robić, ale raczej większe branie wśród mugoli miały wieszczki, jeszcze w średnim lub podeszłym wieku, a ja... cóż... może mógłbym przyciągnąć jakąś młodą, kobiecą publikę, ale... jakoś nie czułem tego. Może kiedyś w desperacji.
- Z ogniska niegdyś korzystałem... w ramach usługi, ale już nie pamiętam, co mi wywróżyło. Zobaczymy dziś, ale wpierw zjedz. Kiedy zjesz i dalej będziesz głodna, to kupimy jeszcze może coś na deser, hmmm? - zaproponowałem, bo jeśli było się głodnemu, a nie miało się ochoty jeść, bo stres czy zmęczenie dawało się we znaki, to zawsze można było dać sobie zastrzyku cukrem. Flynn zjadałby cukier tonami. Ja bym tak nie potrafił, bo uwielbiałem jeść wszystko, od mięsnych po takie warzywne przekąski, dania główne, wszystko. - A co do ukrytych zdolności... Czy panna Paxton jakieś posiada? Albo mroczne, głęboko skrywane tajemnice...? - zapytałem takim tajemnym tonem, jak gdybym serio jej tu zarzucał jakimś zaklęciem rozwiązującym język albo czymś innym, albo po prostu zapowiadał najnowszą sztuckę w cyrku, a wszystko to dla tego uśmiechu na tej z reguły smutnej, umęczonej buźce.
Niestety, nigdzie nie dojrzałem tych moich bejbiczków. Może gdybym nie był tak zaaferowany burczącym brzuchem Aveliny, może obejrzałbym się za siebie i zobaczył jakieś rozgardiasze. Albo i nie.
Pan z Ministerstwa Magii
Tak zawsze genialny
Idealny muszę być
Mierzy 176 cm wzrostu i waży 74 kg. Jest postawnej budowy, ani gruby, ani chudy. Włosy ma ciemnobrązowe, podobnie jak oczy, tylko te z kolei o nieco jaśniejszych tonach. Zwykle chodzi dumnie wyprostowany, z lekko uniesionym podbródkiem. Gestykulacja i dykcja typowa dla arystokraty. Wraz z początkiem lata zamienił brodę na rzecz gustownego wąsa.

Augustus Rookwood
#150
03.12.2023, 19:00  ✶  
Te wianki były super, tak - powtórzyłem sobie w myślach, poprawiając swój na głowie. Nieco znałem się na roślinach i ten mój od razu przypomniał mi czasy dzieciństwa, ucieczki do przydomowego ogródka czy na hogwardzkie błonia, ten czas spędzony w samotności, wśród książek o przygodach dzielnych czarodziei, wybitnych pojedynkarzy, niezłomnych i umiejętnych. Aż zapragnąłem na powrót się tam znaleźć, odetchnąć od tego dorosłego życia. Te dziecięce problemy teraz zdawały się być błachostkami, choć nie wszystkie... Miałem nadzieję, że moje dzieci będą miały mniej trosk w życiu. Starałem się robić wszystko, co w mojej mocy, by właśnie tak było, ale nie zawsze byłem w stanie, nie zawsze na czas, nie zawsze wystarczająco skupiony, nie zawsze tylko ich miałem w sercu. Avelina miała rację. Powinienem się skupić na rodzinie. Ona była najważniejsza. Kto wie? Może powinniśmy postarać się o jeszcze jedno dziecko. Beatrice co prawda była jeszcze mała, taka drobna i potrzebująca ciągłej opieki, ale Imogen znacznie bardziej promieniała, kiedy nosiła nasze dziecię pod sercem.
Szkoda tylko, że nowego dziecka nie mogliśmy zastąpić kawałkiem zielska. Na nią wianki nie działały i nie przynosiły żadnych cudów w jej humorze. Żadnych nostalgii ani wspomnień, choć może...? Jakaś nadzieja wciąż się we mnie tliła, choć nie na długo. Pewnie zastygłbym w przerażeniu na te spostrzeżenia, oskarżenia lecące ze strony Imogen, gdybym jej nie kłamał całe nasze małżeństwo, że ją kocham najbardziej na świecie. Bezduszne? Ależ oczywiście. Byłem zmęczony i cieszyłem się, że nie wydarłem się z tym, że nie wykrzyczałem jej tego prosto w twarz. Kochałem ją, ale czasami mnie wkurwiała niemożebnie. Najchętniej bym się ewakuował teraz daleko, ukrył przed nią i robił coś bardziej produktywnego.
- Nie uważasz, że to nie czas ani miejsce na podobne insynuacje? - zapytałem niepocieszony splotem zdarzeń, tym, że robi mi sceny w miejscu publicznym. Nie sądziłem, że będzie na tyle bezczelna i nietaktowna. I choć to mogłoby faktycznie oznaczać, w sensie ta niestabilność emocjonalna, że mogła być w ciąży, jakoś nie mieściło mi się to w głowie, nie chciałem w to uwierzyć, szczególnie że jeszcze chwilę temu sam o tym luźno myślałem. Luźno, a nie proroczo. To było wstrętne z jej strony. Od kiedy to uciekała się do manipulacji...?
- Nie będę się z tobą spierał wśród ludzi na temat tego, gdzie powinniśmy mieszkać. Będziesz siedzieć w Little Hangleton, czy ci się to podoba, czy nie. To nie podlega dyskusji. I lepiej nie kontynuuj rozmowy w tej chwili, bo jedyną wyprowadzkę jaką zobaczysz, to moją z naszej sypialni do gościnnej - odparłem na jej ucho. Minę miałem nietęgą, ale opamiętałem się, kiedy mój wzrok padł na pierwszą lepszą osobę nieopodal, zbyt blisko. Wciąż przebywaliśmy w pobliżu tej ogromnej kolejki za wiankami.
- Jestem zmęczony. Porozmawiamy jutro o twoich wymysłach - zaproponowałem, a właściwie uciąłem. Miałem taką nadzieję, że uciąłem. Nie chciałem robić tu dram, a przede wszystkim nie miałem siły na jakieś gierki, kłótnie. W kieszeni wciąż miałem perłę. Nie chciała się ode mnie odkleić. Nie rozumiałem, o co z nią chodziło. Towarzyszyła mi również podczas kąpieli, a wcale jej do garnituru nie wkładałem. Sama weszła. Magicznie.
Cóż, nieistotne. Na powrót się wyprostowałem i rozejrzałem za ojcem, po czym od razu ruszyłem w jego kierunku. Pod ramię szła ze mną małżonka, niezależnie od tego, czy jej się to podobało, czy też nie. Zajmę się dziećmi. Z Imogen porozmawiam jutro - taki właśnie był mój plan.

Z ciekawości rzucam na percepcję, ale mimo wszystko dostrzegam tatkę, bo widzę, że kradziejki sobie idą
Rzut N 1d100 - 71
Sukces!

Rzut N 1d100 - 16
Akcja nieudana
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Rowena Ravenclaw (3439), Bellatrix Black (3179), Pan Losu (3355), Cathal Shafiq (2172), Rodolphus Lestrange (3252), Felix Bell (2197), Perseus Black (2184), Garrick Ollivander (1124), Septima Ollivander (1460), The Little Fox (2342), Leon Bletchley (3770), Olivia Quirke (3146), Vespera Rookwood (2273), Lorraine Malfoy (2168), Laurence Selwyn (1299), Leta Crouch (1909), Ulysses Rookwood (2888), Leviathan Rowle (2539), Chester Rookwood (6440), The Beast (2512), Sarah Macmillan (2428), Florence Bulstrode (1555), Vincent Prewett (1670), Avelina Paxton (3074), Murtagh Macmillan (1528), Augustus Rookwood (2816), The Overseer (2457), The Edge (4021), Maeve Chang (772), Philip Nott (1727), Cain Bletchley (3618), Logan Nott (1069), Bard Beedle (6610), Loretta Lestrange (321), Patrick Steward (2033), Cameron Lupin (3502), Heather Wood (3478), Diana Mulciber (905), Danielle Longbottom (2513), Effimery Trelawney (1523), Lucky Luke (1577), Imogen Rookwood (2434), Dora Crawford (654), Esmé Rowle (2739), Geraldine Yaxley (1544), Nora Figg (1225), The Lightbringer (2213), The Tempest (416), Dagur Nordgersim (2259), Albert Rookwood (699), Hjalmar Nordgersim (1601), Sebastian Macmillan (1919), Alastor Moody (1120), Persephona Degenhardt (1163), Hades McKinnon (1333), Theon Travers (2493)


Strony (38): « Wstecz 1 … 13 14 15 16 17 … 38 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa