• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna Plac i stragany [Lato 1972] Święto Żniw - Kiermasz (Wątek główny)

[Lato 1972] Święto Żniw - Kiermasz (Wątek główny)
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#51
26.05.2024, 02:20  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 26.05.2024, 02:27 przez Erik Longbottom.)  
Południowe stragany - Wyroby Pani Zamfir

Podchodzę do Wyrobów Pani Zamfir i zeruje kieliszek jej magicznego napoju na letnie dni, po czym idę dalej.

Ku jego własnemu zdziwieniu, po opuszczeniu strefy gastronomicznej... Skierował się prosto do stoiska z dżemami i sokami z sezonowych owoców. Było to o tyle dziwne, że w gruncie rzeczy takich przekąsek Longbottomom niezbyt brakowało w Warowni. Malwa wykorzystywała każdą okazję, aby przysłużyć się rodzinie, której w nawyk weszło nadmierne pomaganie jej w domowych obowiązkach. Z racji tego, że mało kto z mieszkańców Warowni specjalizował się w sztuce robienia przetworów czy pędzeniu domowych alkoholi... Skrzatka wykorzystała okazję, gdy tylko się nadarzyła, toteż spiżarnia powoli zaczynała być przepełniona.

Chociaż i tak wypadałoby sprawdzić, co się tutaj kryje, pomyślał Erik. Bądź co bądź, nie był teraz na służbie, więc nie musiał przejmować się zbytnio piciem na służbie. W końcu Alastor Moody trwał na posterunku, a skoro Ali tego dnia pracował, to na pewno ochroni ich przed wszelkimi niebezpieczeństwami. Pokręcił nagle głową, odsuwając od siebie falę mrocznych myśli. To był tylko wewnętrzny żarcik. Za nic w świecie nie postawiłby Moody'ego w sytuacji, gdzie musiałby samotnie odpierać atak Śmierciożerców. Nawet napojony alkoholem Brygadzista mógł się na coś przydać.

— Przepraszam? — zagaił sprzedawczynię, wskazując palcem na butelkę alkoholu śliwkowego, wokół którego znajdowały się czyste kieliszki. — Po ile to?

Cena, chociaż w jego przypadku nie grała dużej roli, była stosunkowo niska, co nawet go ucieszyło. A biorąc pod uwagę brak ostrzeżeń dotyczących tego, że za nalewkę odpowiadały skrzacie dłonie, liczył, że efekt nie będzie tak intensywny, jak w przypadku trunków tworzonych w piwnicy Longbottomów przez Malwę. Nigdy więcej tego bimbru, obiecał sobie Longbottom, krzywiąc się na wspomnienia z nocnej popijawy z Norą i Morfeuszem. Totalna porażka. Może gdyby tamtej nocy został w domu i grał z Figg w jakieś gry planszowe, to wszystko potoczyłoby się inaczej...

Po zapłacaniu za kolejkę magicznego napoju Erik wypił cały kieliszek za jednym razem, aby po niedługim czasie przejść do kolejnego stoiska.

(Aktywność Fizyczna) Jak dobrze Erik sobie radzi z drinem od Ralisty Zamfir?
Rzut PO 1d100 - 54
Sukces!


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
The Healing Light
some superheroes
wear a white coat
Przystojny, wysoki (180 centymetrów wzrostu), trochę wychudzony uzdrowiciel o łagodnym usposobieniu. Nieśmiały, trochę za cichy, ale bardzo sympatyczny. Widać po nim od razu, że zdecydowanie za dużo czasu spędza w zaciszu swojej pracowni alchemicznej, ale pomimo kilku dziwactw wplecionych tu i ówdzie, wzbudza sympatię i szacunek. W pracy nosi szpitalny fartuch. Poza pracą również ubiera się w jasne kolory.

Cedric Lupin
#52
26.05.2024, 03:04  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 26.05.2024, 12:07 przez Cedric Lupin.)  
Podchodzę do stoiska Viorici, wdając się w rozmowę z nią, Cameronem oraz Heather.

Cedric naprawdę nie wiedział, co było gorsze: niesiedzenie w Mungu na samodzielnie zleconych sobie nadgodzinach, czy niesiedzenie w nim i spędzanie czasu wśród ludzi. Nie, żeby ludzi nie lubił, ale czasami czuł się trochę przytłoczony i strasznie niezręczny. Problem ten raczej nie występował, gdy chodziło o osoby, które już znał, ale w przypadku kompletnie obce jednostki — sytuacja się komplikowała. W pracy skupiał się na ich zdrowiu oraz swojej pracy, prywatnie nie do końca wiedział, o czym mogą rozmawiać. Nie miał zbyt wielu hobby, w sumie to żadnych. Zdążył się też przekonać, że ludzi raczej nieszczególnie interesuje dokładna relacja jego szpitalnych przygód.
Na swoje szczęście, rzadko kiedy był zmuszany do kontaktów towarzyskich w wolnym czasie. Odkrył niezwykle prostą, acz skuteczną taktykę, która ratowała go z praktycznie każdej sytuacji. Dodatkowe dyżury i nadgodziny, które zajmowały ogromną część jego kalendarza. Przesiadywał tutaj w praktycznie każdą imprezę czy święto, a wszystko za sprawą kolegów z pracy. Normalni ludzie tego typu dni woleli spędzać ze znajomymi, także bardzo chętnie korzystali z jego dobroduszności oraz faktu, że naprawdę ciężko było mu powiedzieć "nie". Ze Świętem Żniw miało być tak samo, ale w ostatniej chwili postanowił skorzystać z tego, że akurat miał wolne. Ciężko stwierdzić, kto był bardziej zdziwiony, on czy znajomy, który odmowę swojej oferty odebrał dość negatywnie. Lupin naprawdę nie chciał sprawiać mu przyjemności, po prostu zdążył się już zadeklarować do pomocy. Tak, znowu chodziło o Vior.
Kobieta pojawiła się w jego życiu dość nagle i wbrew jakiejkolwiek logice postanowiła w nim pozostać. Dalej nie potrafił tego zrozumieć, ale zaczynał się zastanawiać, czy w ogóle chce to robić. Bo po co? Normalnie lubił sobie dokładać, ale tym razem wynajdywanie powodów, dla których coś miałoby mu nie wyjść, było nad wyraz nieprzyjemne. Lubił spędzać z nią czas, nawet jeśli przy okazji będzie musiał użerać się z chmarą zupełnie obcych mu ludzi. Co może pójść nie tak?
Hm, możesz spotkać swojego brata.
Widok Camerona nieco go zaskoczył. Na tyle, że na chwilę się zatrzymał, czując nagły przypływ gorąca. Dlaczego? Ciężko stwierdzić, w końcu nie robił nic złego. Vior była jego koleżanką, spędzanie z nią czasu nie było niczym złym, a dzień wolny od Munga na pewno mu nie zaszkodzi. Wszystko było w porządku, ale jego uszy i tak nieco poczerwieniały, gdy został zauważony. Ostatecznie podszedł do stoiska, ale jego kroki były wyjątkowo wolne.
— Nie, nie umrzemy z pragnienia, przyniosłem lemoniadę — odparł łagodnie w stronę Vior, unosząc przy tym trzymany w dłoni dzban z napojem. —Świeżo zrobiony, z kostkami lodu. Mam nadzieję, że ujdzie — dodał jeszcze, po czym jego spojrzenie skierowało się w stronę Camerona i Heather.
— Hejka Cam — zaczął, zastanawiając się nad tym, co tak właściwie chce powiedzieć mu powiedzieć. W prawdziwe nie było nic złego, ale na samą myśl o tym, że młodszy brat zacząłby sobie dopowiadać jakieś rzeczy pomiędzy nim a Vior robiło mu się strasznie gorąco. — Akurat miałem wolny dzień i postanowiłem z niego skorzystać. Pomagam dzisiaj Vior. Och, właśnie! Vior, poznaj Camerona. To mój młodszy brat. Cameron, poznaj Vior. To moja... przyjaciółka — rzucił niemal na jednym wydechu, doskonale czując te zaczerwienione uszy. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że kogoś w tym wszystkim przegapił. — Heather, cudownie wyglądasz moja droga! Ileż my się nie widzieliśmy, zdecydowanie za długo. Jak tam się trzymasz? Mam nadzieję, że mój brat nie sprawia ci za dużo problemów. Jak wam się podoba biżuteria? Vior jest prawdziwym wirtuozem — Czuł, że jego głowa zaczyna się powoli uspokajać, co przyjął z cholerną ulgą. Naprawdę nie chciał się zbłaźnić, szczególnie przed Vior i Heather.
Porządny Czarodziej
To zostanie między nami.
Tylko nami.
Mierzący 183 cm wzrostu, mężczyzna o ciemnych, acz wyraźnie posiwiałych włosach. Posiadacz oczu o kolorze brązowym, w których czasem da się dostrzec nieco zieleni. Robert jest zawsze gładko ogolony. Zadbany. Ubrany adekwatnie do sytuacji.

Robert Mulciber
#53
26.05.2024, 08:59  ✶  
Strefa gastronomiczna - Słodkości Nory Figg
Nadal rozmawiam z Philipem

Przez chwilę zatrzymał spojrzenie na wacie cukrowej. Przysmaku przeznaczonym dla dzieci, zakupionym jednak przez dorosłego mężczyznę. Dziecko w skórze dorosłego, ponad 30-letniego mężczyzny? Powstrzymał się przed komentarzem, który w tym przypadku sam sunął się na usta. Udało mu się ugryźć w język. Rzucanie mniej lub bardziej uszczypliwych uwag, niekoniecznie było w jego interesie.

Całość okazała się jednak znacznie większym wyzwaniem, kiedy włosy Philipa nagle zmieniły swój naturalny kolor na czerń.

- Prawda, to już spory kawał czasu. - nadal starając się tego nie komentować (mowa ofc o wyraźnie widocznej szkodliwości waty cukrowej), przyznał kuzynowi racje, doskonale pamiętając ten konkretny bankiet. Nie było o to trudno, ponieważ niezbyt często pozwalał sobie znaleźć czas na tego rodzaju przyjęcia. W tym konkretnym przypadku, zdarzyło mu się jednak zjawić na miejscu razem z żoną. - Raczej nie jestem zainteresowany, podszedłem tylko przywitać się z Tobą. - zapytany musiał jednak obrzucić stoisko tym typowym dla siebie nieco krytycznym spojrzeniem. I nawet jeśli oferowane w tym miejscu słodkości wyglądały całkiem apetycznie, to nie dostrzegł niczego, co byłoby w stanie faktycznie go zainteresować. Przekonać do pozostawienia w tym miejscu choćby niewielkiej ilości pieniędzy. - Może też przez chwilę porozmawiać, o ile tylko miałbyś możliwość poświęcić mi tych kilka minut, Philipie? - nie zamierzał się narzucać, choć zarazem liczył na to, że Nott zgodzi się ten czas mu poświęcić i co za tym idzie, będą mogli się w danej kwestii dogadać. Dzięki temu pchnie wreszcie również i tę sprawę dalej. 

I pomyśleć, że kiedy w czerwcu wyciął ten numer Alexandrowi, bo nie dało się tego określić w inny sposób, to nie planował mu w tym wszystkim pomagać. Miała to być dla krewniaka nauczka. I może też pewne wyzwanie, któremu musiałby podołać sam.

Rozejrzał się po okolicy, starając się wypatrzyć nieco bardziej ustronne miejsce, albo przynajmniej takie, przy którym mogliby rozmawiać nieco swobodniej rozmawiać. Jego uwagę przyciągnęły w tym przypadku pobliskie stoliki. W oczy rzuciło się kilka wolnych. Może i nie był to szczyt marzeń, ale na pewno wygodniej byłoby porozmawiać przy jednym z nich, zamiast tutaj. W tym tłumie, kiedy najpewniej musieli zaczynać z wolna przeszkadzać ludziom, którzy próbowali się dostać do stoiska.

- Moglibyśmy usiąść na chwilę przy jednym ze stolików, postawię w zamian piwo kremowe? - zaoferował, kolejny raz pozwalając, żeby spojrzenie uczepiło się tych czarnych włosów. Aż się zganił w myślach z tego powodu! Jak tak dalej pójdzie, to jeszcze i przed komentarzem nie zdoła się skutecznie powstrzymać. - Akurat kilka jest wolnych, później może już nie być o to tak łatwo.

Ostatnie słowa Roberta, to taka oczywista oczywistość, bo przecież im dalej w las, tym więcej alkoholu idzie w ruch na tego typu wydarzeniach. A skoro idzie alkohol, to w ślad za nim również jedzenie. Ludzie muszą gdzieś posadzić tyłki, dzięki czemu większe zainteresowanie skupia się na strefie gastronomicznej. A że w pewnym momencie zamyka się również lwia część stoisk... całość powinna być zrozumiała.

sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#54
26.05.2024, 12:29  ✶  
Stoisko Świeczki i Kadzidła Rodziny Mulciber, rozmawia z Leonardem

- Mam nadzieję, że tata z wujem nie przyjdą...

Charlie wiedział, że nadzieje na pozostanie samemu na stoisku są płonne. Zarówno Robert, jak i Richard z pewnością odwiedzą ich w pewnym momencie, by sprawdzić, jak idzie sprzedaż, czy wszystko jest dopatrzone i czy przygotowania do warsztatów są kompletne. Będą mieli szczęście, jeśli szersza familia nie wpadnie powiedzieć "dzień dobry"! Tym bardziej, że zaraz obok wystawiła się Sophie, która potrzebowała więcej nadzoru.

Młody Mulciber przeciągnął się, unosząc w górę ramiona. Starał się prezentować dobrze - wybrał marynarkę z golfem pod nią, podążając za stylem wuja, bo chociaż było lato, w cieniu, siedząc w miejscu, mogło zrobić się zimno.

- Zastanawiam się, komu zaprezentować mój specjalny asortyment, Leo. - Zaśmiał się lekko. Nikomu z rodziny, prócz brata, nie mówił, nad czym pracował po godzinach i co zamierzał zaprezentować klientom, jeśli ktoś będzie zainteresowany. Był pewien, że ani wuj, ani ojciec nie aprobowaliby tego typu wyrobów, ale zamierzał spróbować mimo wszystko. A nuż nowocześni czarodzieje będą otwarci na tego typu... wynalazki? - Może jakiejś panience? - Zagadywał. Cały specjalny towar znajdował się w skrzyni, identycznej do tych, w których czekał zapas codziennych świeczek i kadzideł. Charlie był podekscytowany, ale też trochę przerażony. A co, jeśli się nie spodoba? Będzie musiał przetopić wosk i wyjaśnić się rodzinie, co właściwie zaszło...
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#55
26.05.2024, 15:12  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 26.05.2024, 15:12 przez Anthony Shafiq.)  
Południowe stragany, Château des Dragons

Uśmiechy, uśmieszki, uśmieszuszki, to wszystko miało swoje cieniowanie, kolory i posmaki mieniące się jak łuska opalookiego smoka, czy może raczej jego figury strzegącej degustatorów. Różnice były subtelne, pojawienie się Victorii dodało dwie zmarszczki w oprawie oczu, iskrę życzliwości wznieconą przez krzesiwo nostalgii i hubke czasu, jaki Shafiq poświęcił jej osobie przez lata, a nie okruchy niezobowiązujących interakcji na przyjęciach. A jednak zestawienie ich teraz razem, niczym wschodniego koła ying i yang, było interesującym doświadczeniem na poziomie choćby estetycznym. Fakt jak biegunowo podchodził do obu istnień również.

– Wuj... błagam Cię, nie postarzaj mnie bardziej niż coroczne laurki, których jedynym przeznaczeniem jest płynąć w dal pośród morskiego przestworu mojej przydomowej fontanny – zaśmiał się, pijąc wino ze swojego kilszka, choć może raczej mocząc usta, bo podobnie jak wrażliwe kubeczki smakowe Laurenta, tak i jego nie przepadały za rocznym winem, zbyt lekkim, zbyt niezobowiązującym. Komentarz białowłosego chłopca był więc tak uszczypliwy jak adekwatny, Anthony'emu nawet nie przyszło więc na myśl by skomentować jego nagłe odejście.

– Tylko cztery? – mimowolnie rozejrzał się po świętujących w poszukiwaniu kolejnych dwóch okazów. Nie chciał trwać przy swoim trunku cały czas, obiecał kilku osobom, że pojawi się gdzieś indziej, tymczasem czuł podskórnie, że pozostawianie afrykańskiej piękności o złotych nie do końca przyklejonych, a zupełnie naturalnych łuskach byłoby ryzykiem, na które nie chciał sobie pozwalać. Przechylił naczynie znowu, choć migotliwego płynu z niego nie ubywało ani odrobinę. – Jaka szkoda – skłamał gładko, skupiając się już w całości na ślicznej, choć nienaturalnie zimnej twarzyczce swojej krewniaczki. Serce bolało go od tej tragedii, choć bardziej niż smutek czuł wdzięczność za fakt, że ów chłód nie był ostateczny, a jej duch wciąż pozostawał pośród nich. Dopóki uśmiechała się, dopóki roztaczała swój czas  – dopóty była nadzieja.– Podejrzewam, że święto żniw sprzyjałoby wielu sercom na to, by otworzyć się na te osamotnione stworzenia.


viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#56
26.05.2024, 15:37  ✶  
Południowe stragany - Mulciber Moonshine

Rozglądam się po stoisku prowadzonym przez Sophie. Próbuję cytrynówki Mulciberów

Skoro skrzaci bimber mnie nie zabił, to już chyba nic mnie nie ruszy, pomyślał Erik, nie czując w sumie żadnych negatywnych efektów związanych ze spróbowaniem nalewki panny Zamfir. Trudno było mu stwierdzić, czy był to efekt ostatniego uodpornienia na domowe alkohole w ostatnim czasie, czy też przyczyna leżała, gdzie indziej. Może czarownica po prostu reklamowała swój napitek w ten sposób, gdzie tak naprawdę w środku było w rzeczywistości więcej samego soku niż alkoholu?

Cóż, Longbottom nie został przy stanowisku na tyle długo, aby się o tym przekonać, nie mówiąc nawet o zamówieniu następnej kolejki. Wolał nie spędzić całego festiwalu przy jednym straganie, podczas gdy przy każdym działo się coś ciekawego. Poza tym przy porannej herbacie z Anthonym obiecał mu pokątnie, że zawita i do jego stanowiska. Tam jednak planował zawitać dopiero pod sam koniec swojej wycieczki, co by nie skakać od jednej atrakcji do drugiej, nie mogąc skupić się na rozmowie z drugim czarodziejem. No i występy na scenie...

Lithę spędził na statku widmo, więc nie wiedział, czy w Stonehenge miały miejsce podobne rozrywki. Chciał zobaczyć, co takiego będzie się działo. Póki jednak na scenie nie zjawił się żaden zespół grajków czy prowadzący, detektyw Brygady Uderzeniowej mógł zająć się dalszą eksploracją stoisk. Tym razem zatrzymał się nieopodal skromnego stołu reklamującego się jako ''Mulciber Moonshine''. Zmarszczył lekko czoło, zastanawiając się, czy jest to jakaś jednorazowa akcja, czy to część rodu przebranżowiła się w ostatnim czasie.

Zgodnie z tradycją rozpoczętą przy stoisku Zamfirów i tym razem Erik zamówił jedną kolejkę alkoholu. Chociaż nie przepadał jakoś szczególnie za cytrynówką, tak w tym przypadku był skłonny spróbować. Bądź co bądź, nie wiadomo, kiedy mogła przydarzyć się kolejna sposobność, aby sprawdzić, w czym obecnie maczali palce Mulciberowie, czyż nie? A jeśli to był jedyny raz w tym roku, kiedy planowali otworzyć takowe stanowisko, to lepiej było korzystać, póki mieli otwarte.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#57
26.05.2024, 17:07  ✶  
południowe stragany - stoisko Viorici
Florence, Cameron, Heather, Cedric, Viorica


Z jednej strony kusiło go, żeby przewrócić kartki kalendarza i sprawdzić, jak tam się prezentuje Sebastian z Zachariaszem na czerwcowej stronie, ale sobie darował. Wahał się przez chwilę nad tą koszulką, ale kiedy Sebastian wspomniał o okazji, to jemu tym razem zaświeciły się oczy.
- To jak taka okazja, to poproszę - uśmiechnął się do kapłana wesoło, znowu wyciągając z kieszeni odpowiednią sumę pieniędzy.

- Wiesz, zawsze może zamieszkać z tobą, a nie ty z nim. Mamy pełno miejsca - wzruszył ramionami. Odbierając swoje zakupy i żegnając się z kapłanami krótkim do widzenia. Wiedział jak działał świat i że to żona zwykle wyprowadzała się z rodzinnego domu do posiadłości męża, jednak w przypadku Florence wybitnie mu to nie odpowiadało. Nawet jeśli czasem wydawał się niezbyt tym przejmować, to lubił mieć i Oriona i siostrę blisko. Nie chodziło o wygodę, a o zwykłe zżycie i fakt że ich obecność zwyczajnie była dla niego ważna. Jakaś jego strona, najpewniej ta absolutnie rozpieszczona przez matkę, uważała że przy odrobinie dobrych chęci i użyciu odpowiednich słów, nikt niemiałby nic przeciwko.

- Hmm, chyba nie. Chciałem sobie tylko pochodzić i pooglądać różne rzeczy - wzruszył ramionami, przez chwilę wodząc wzrokiem dookoła. - Możemy poszukać teraz tej biżuterii albo świec właśnie, jeśli je konkretnie chcesz. O, tam chyba jest to pierwsze - wyciągnął rękę, wskazując kierunek gdzie miał wrażenie, że wypatrzył stoisko Viorici. Potem klasnął w dłonie, zacierając je rozochocony. - Wiem, widziałem. I tym razem żadnego goblina - uśmiechnął się wyraźnie zadowolony. - Mawet dwa są, ale chyba jeszcze ich nie puścili. Musimy potem do nich podejść. Koniecznie - poprowadził ją we wcześniej wskazanym kierunku, dość szybko znajdując się przy straganie, który okupowali Cameron, Heather i Cedric. Na widok Rudej, skrzywił się lekko, ale szybko naprawił wyraz swojej twarzy, kiedy już stali z siostrą obok.
- Oo, Vior. Nie wiedziałem, że rozstawiasz takie rzeczy na sabacie - uśmiechnął się do kobiety wesoło. - Powiedz, które nie są wyciągnięte z kieszeni przypadkowych przechodniów, to może się nawet skuszę - zaśmiał się, uśmiechając do Zamfir nonszalancko i mrugając do niej porozumiewawczo. Do reszty, cóż - udał, że nie zwrócił uwagę na resztę obecnych, jakby zbyt zaabsorbowany nieoczekiwanym spotkaniem.
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#58
26.05.2024, 17:38  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 26.05.2024, 17:40 przez Florence Bulstrode.)  
Południowe stragany - stoisko Viorici
Rozmawiam z Atreusem, krótko witam Lupinów kupuję wisiorek.


– Mój drogi, bardzo lubię z wami mieszkać, ale pewnego dnia któryś z was przyprowadzi do domu narzeczoną i jestem więcej niż pewna, że będzie czuła się bardziej komfortowo bez mojego oceniającego spojrzenia – powiedziała Florence, spoglądając na niego z ukosa. Chyba po raz pierwszy wypowiedziała do któregoś z braci to, co sama myślała od dawna, i o czym nawet wspominała jakiś czas temu Geraldine: a były to myśli zgoła przeciwne do tych, jakie miał Atreus. Sprawiające, że już od dobrych dwóch lat odkładała pieniądze, a od zaręczyn z Elaine przykładała do tego większą wagę. By móc kupić coś dla siebie.
Wątpiła, by miała wyjść za mąż, ale nie mogła mieszkać z nimi wiecznie. Któregoś dnia któryś z nich zostanie dziedzicem, a Florence wiedziała, że po pierwsze, nie będzie sama dobrze się czuła, gdy inna kobieta zyska w domu większe prawo głosu niż ona, po drugie, że jeśli wybranka się jej nie spodoba, mogłaby zamienić życie dziewczyny w piekło. Nawet niechcący, starając się tego nie robić.
– Świece przydadzą się także do rytuału Lammas, to w końcu tradycja – dodała, zmierzając za nim do stanowiska z biżuterią.
O ile Viorica była po prostu twarzą, czasem widywaną na Horyzontalnej, a Heather osobą z pierwszych stron gazet, o tyle pozostałą dwójkę rozpoznała.
– Panie Lupin – powiedziała, mierząc stażystę spojrzeniem, nim przeniosła wzrok na jego starszego brata. – Witaj, Cedricku. Jestem absolutnie zszokowana. Ty i dzień wolnego w sabat? Zostanie ci chyba tylko jakieś trzydzieści dni urlopu. Jeszcze trochę i dowiem się, że wreszcie zacząłeś pobierać należną opłatę za nadgodziny.
Czy było w tych słowach potępienie?
Oczywiście, że tak, nie tego, że tu przyszedł i wziął to wolne, ale tego, że robił to tak rzadko. Florence była pracoholiczką, ale patrząc na Lupina czekała na dzień, w którym ten umrze z przemęczenia, bo zapomni wyjść z dyżuru i spędzi w szpitalu kilka dni z rzędu. Nie jedząc i nie pijąc.
– Ten wisiorek proszę – stwierdziła, wskazując od razu upatrzoną ozdobę i nie zastanawiając się długo.
Pan Egzorcysta
here lies the abyss,
the well of all souls

ciemnobrązowe oczy; rozszczep tęczówki prawego oka (źrenica w kształcie dziurki od klucza); czarne włosy; przeciętny wzrost 173 cm; zimne dłonie; często ubrany cieplej niż sugeruje pogoda; okulary do czytania; srebrny łańcuszek z sygnetem na szyi (w oczku znajduje się zasuszony kwiat z rodzinnego ogrodu); niespieszny chód; cichy, nieco niewyraźny głos

Sebastian Macmillan
#59
26.05.2024, 17:41  ✶  
Południowe stragany - stoisko kowenu

Rozmawiam z Atreusem i Florence, a gdy odchodzą, wdaję się w dyskusję z Geraldine.

Skinął głową na przyzwolenie, które padło z ust Atreusa i zaczął pakować odpowiednie produkty, co by Edward mógł nabić klientowi odpowiedni rabat, po czym przekazał Bulstrodowi jego świeczkę, życząc mu miłego sabatu.

— W takim razie będę modlił się za pani spokojny dyżur — obiecał jeszcze Florence na odchodne, gdy odebrała swoje zakupy i zaczęła oddalać się od niego ze swym bratem u boku. — Jak bogowie pozwolą tym razem nie zdarzy się tutaj żaden wypadek.

Trzeba będzie przekazać rzemieślniczkom, żeby przystopowały z zaklęciami personalizującymi, pomyślał przelotnie Sebastian. Czary te nie stanowiły jakichś wyżyn ich umiejętności magicznych, toteż liczył, że nie uznają tego za ujmę na honorze. Raczej mało kto potrzebował świec z imiennym grawerem. Zwłaszcza bez promocji. Macmillan może i byłby w stanie przekonać panią Bulstrode do tego, aby jednak zakupić parę sztuk, zwracając uwagę na ich naturalne właściwości, jednak... Chyba nie miał aż takiej siły przebicia.

Macmillan nie miał zbytnio możliwości pogrążyć się na dłuższą chwilę we własnych myślach, bo co rusz pojawiał się jakiś klient. Musiał przyznać, że nie spodziewał się takiego ruchu. Nieco bolało go to, że po tym, jak kowen został niejako ''odsunięty'' od organizacji Lammas, reszcie organizatorów udało się zagonić tutaj tak dużo czarodziejów i czarownic. Nagle okazywało się, że kowen jednak nie był niezastąpiony w kwestiach dotyczących zrzeszenia magicznej społeczności na czas obchodów. Aż go w sercu zakłuło na tę myśl.

— Panna Yaxley — Skinął kobiecie głową, gdy ta znalazła się po drugiej stronie lady. Cóż za przypadek, że wpadły do niego dwie osoby z wyprawy do Kniei. I to jedna po drugiej. Czyżby powinien się jeszcze szykować na młodego Prewetta? — Lepiej niż zakładaliśmy. Zasługa brata Greya, oczywiście. — Wskazał wymownie na swego asystenta. — Z... Księżycem? Rozumiem, że chodzi o koszulę?

Odsunął się na bok i sięgnął po różdżkę, celując w przykładowe wzory.

— W imię Pani Lsiężyca czy model Tylko Matka może mnie sądzić?. Mamy nadzieję, że Wiara, nadzieja, miłość też się dobrze sprzeda. — Prawie wzdrygnął się, gdy słowa te opuściły jego usta. Zachowywał się tak, jakby faktycznie był obyty z tym, co sprzedawał. Jakby był ekspertem. Brr. Zdecydowanie wolałby nie skończyć jako obwoźny sprzedawca kowenowych produktów. — A może święty obrazek na płótnie?
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#60
26.05.2024, 18:57  ✶  
Południowe stragany - stoiska cyrkowców

Skierował swoje kroki w stronę sceny, oglądając jeszcze na Victorię i Anthonyego, którzy pogrążeni byli w rozmowie. Mimo tego, że towarzystwo przyjaciółki było mu drogie to był chyba jeden z tych gorszych dni dla niego samego. Gorszych całych okresów, jakie miał ciągnących się od kilku dni, drylujących szczególnie mocno emocjonalnie. Rozglądał się nieco za znajomymi twarzami, nieco dał swoim oczom zagubić się między zabudowanymi straganami. To, że zostało to wszystko zorganizowane było cudownym przedsięwzięciem, które bardzo pochwalał, nawet jeśli sam nie przepadał za takimi wydarzeniami. Nie było takiego miejsca, w którym człowiek czuł się bardziej samotny, niż w tłumie? Było - własny dom. Chłodny i pusty, który tylko na kilka chwil można wypełnić dźwiękiem czyjegoś głosu czy śmiechu. To miejsce zaś wrzało od głosów i śmiechów, był przy tym pewien, że wiele z nich skierowałoby się ku niemu, gdyby tylko podszedł, zagadał, uśmiechnął się. Tylko że tutaj nie dało się wyciszyć wszystkiego wokół. Nie dało się nie chłonąć rzeczywistości wciskającej się do kącików oczu, jakby spojówki miały zostać wypalone światem, w którym kot to twoje najlepsze towarzystwo. Kot, pies, abraksan - wybierz sobie jedno z nich, albo w ogóle zabierz całą paczkę. Tak też będzie dobrze.

Chciał podejść do cyrku, sprawdzić, w jakich godzinach miały się odbyć te przedstawienia. Z tą kręcącą się jak wściekły szerszeń myślą, że chciałby zaśpiewać. Mankament był bardzo duży - zdecydowanie jego pojawienie się w cyrku nie pozostawiło dobrego pierwszego wrażenia... ale to, co ściskało jego żołądek nie było to wrażenie i wkurw Fleamonta, któremu na moment te nerwy zalały czerwienią rzeczywistość. Żołądek ściskała my myśl, że ten wizerunek był podtrzymywany. To, że w ogóle tutaj podszedł było spowodowane myślą, że przecież nie zrobiłby tego. Tą durną, wiecznie naiwną wiarą w ludzi. W ich sprawiedliwość, w to, że nie każda akcja tworzyła złą reakcję. Kto jak kto, ale Crow nie byłby obłudny? Ha! Kto jak kto, ale Crow właśnie obłudny był, prawda? Nie dopowiadał, pozwalał kłamstwu funkcjonować, a kiedy w końcu wyspowiadał się przed Alexandrem to rzecz okazała się nadal niejasna. Tak słodka obietnica o mariażu zamieniła się w struchlałość o przyszłość. Kogo wina? Ile w tym fałszu?

Piękna Diva, kocica w jego dłoniach, gubiła kolejne kłaki pod wpływem głaskania jej przez dłoń Laurenta monotonnym ruchem, kiedy blondyn zatrzymał się z ciekawością przed tymi stoiskami trupy cyrkowej, a konkretnie przed Alexandrem z jego kartami. Wróżbici otaczali go zewsząd - jeśli nie jasnowidzenie to zdolność przepowiedzenia przyszłości nawet z fusów kawy mnożyła możliwości, więc nie brakowało mu tego. Zawsze go to ciekawiło - możliwość zajrzenia w to, co będzie. Tak więc i ciekawość ta sprawiła, że przystanął przy tym miejscu. Iloraz tragedii zakręcił jego myślą przy Godricku Longbottomie, wuju Brenny, którego ciało, albo raczej jego resztki, odnalazł w lesie. Tym samym, po którym później węszyła Brenna czegoś szukając. Tragedia, bo kto myśli o zmarłych, kiedy ma przed oczami żywych?

- Wróży pan? - Zapytał śpiewnym głosem, podchodząc kawałek z tą bajeczną, magiczną kotką w ręku. Z nią w komplecie już musiał wyglądać jak typowy dzieciak bogatej rodziny, co zadziera nosa swoim statusem.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Eutierria (8658), Alastor Moody (2816), Viorica Zamfir (7443), Brenna Longbottom (9148), Erik Longbottom (10575), Geraldine Yaxley (3118), Atreus Bulstrode (6249), Thomas Hardwick (2133), Cedric Lupin (7459), Perseus Black (951), Nora Figg (2409), Florence Bulstrode (5777), The Tempest (2039), Heather Wood (4239), Ula Brzęczyszczykiewicz (1800), Dora Crawford (3062), Philip Nott (5347), Bard Beedle (4762), Robert Mulciber (6511), Cameron Lupin (5438), Lyssa Dolohov (6494), Victoria Lestrange (17455), Sauriel Rookwood (10901), Cathal Shafiq (1684), Celine Delacour (3597), Sebastian Macmillan (6935), Stanley Andrew Borgin (8416), Bertie Bott (3462), The Edge (17225), Peppa Potter (1867), Rabastan Lestrange (656), Augustus Rookwood (565), Laurent Prewett (20679), Guinevere McGonagall (2846), Christopher Rosier (238), Lorraine Malfoy (3818), Leon Bletchley (6029), Olivia Quirke (5691), The Overseer (764), Alexander Mulciber (4340), Ambrosia McKinnon (2310), Tristan Ward (5474), Hades McKinnon (2237), Richard Mulciber (13112), The Lightbringer (5951), Thomas Figg (2419), Morpheus Longbottom (3952), Penny Weasley (9069), Vera Travers (2351), Neil Enfer (6742), Millie Moody (5588), Isaac Bagshot (5045), Asena Greyback (344), Anthony Shafiq (13151), Mabel Figg (1777), Ralitsa Zamfir (845), Lorien Mulciber (11735), Sophie Mulciber (3252), Basilius Prewett (3999), Jonathan Selwyn (4962), Charles Mulciber (10107), Leonard Mulciber (4189), Charlotte Kelly (291), Jagoda Brodzki (1208), Jessie Kelly (204), Electra Prewett (1891)

Wątek zamknięty  Dodaj do kolejeczki 

Strony (88): « Wstecz 1 … 4 5 6 7 8 … 88 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa