• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna Plac i stragany [Lato 1972] Święto Żniw - Kiermasz (Wątek główny)

[Lato 1972] Święto Żniw - Kiermasz (Wątek główny)
Porządny Ochroniarz
Nigdy nie wiesz, kiedy śmierć zapuka do twych drzwi.
183cm wzrostu. Brązowe oczy i włosy, u których można dostrzec siwe kosmyki. Często widnieje u niego zarost. Ogolony gładko jest tylko wtedy, kiedy brat każe mu się "ogarnąć". Ubiera się zawsze odpowiednio do sytuacji.

Richard Mulciber
#171
30.05.2024, 20:39  ✶  
Stoisko Świeczki i kadzidła Rodziny Mulciber.

Gdyby Charles zachowywał się porządnie i zgodnie z umową zawartą z Robertem, sprzedawał otrzymany towar. Tradycyjne świeczki i kadzidełka, nie doszłoby do czegoś, czego takiego, czego wszyscy okoliczny byli świadkami.
Prezentując kompromitujący przedmiot, doprowadził do zamieszania, gdzie jeden członek ich rodziny, uderzył drugiego kompromitującą świeczką.

Mało tego, dziennikarz uzyskał w oczach Richarda negatywne opinie. I mógłby go zaliczyć do listy osób, możliwych do kasacji. Za pierdolenie na głos. Nie można zapomnieć o tym, co pierdolił ich kuzyn Alexander. Mocniej zacisnął palce na różdżce i gdyby nie kolejne słowa wyjaśnienia, pewnie rzuciłby w niego jakąś klątwą czy innym cruciatusem.

Powstrzymał się. Wydał polecenie synowi, aby się zwinął stąd i nie pokazywał mu na oczy. Swoje uwagi także przedstawił Robert. Richard dostrzegł, że obok pojawiła się już Lorien. Przynajmniej była na widoku i się nie zgubiła.

Słysząc Charlesa, jak nic sobie robi z jego polecenia a także Roberta, dalej sprzedając, przyjmując zamówienia. Wściekłość rosła. Już odpuścił sprawdzanie kartonów, kiedy do jego uszu doszedł słabnący głos brata.
Odwrócił w jego kierunku i zamarł na moment.

- Robert…
Teleportował bezpośrednio przy Robercie, łapiąc go pod ramię. ”Kurwa… golf.” – przeklął w myślach. Widział, że brat łapał powietrze. Klęknął przy nim wciąż będąc jego oparciem, kiedy ten opadał z sił, aby się nie przewrócił i nie zrobił dodatkowej krzywdy. Różdżką zrobił ostrożne nacięcie na swetrze, aby ułatwić mu oddychanie. Ale nie na tyle, żeby miało jakkolwiek odkryć jego cały kark.
- LEONARD!
Zawołał syna, gdyż był przecież uzdrowicielem. Niech, choć rzuci okiem co się dzieje z Robertem, bo on sam nie miał o tym pojęcia. Nie wiedział, czy ktokolwiek z okolicznych byłby wstanie ocenić sytuację.

Jedyną opcją było zabranie Roberta do domu. Mung odpadał definitywnie. Gdyby tylko miał jak skontaktować się ze Stanleyem czy pierdolonym Lestrange’m…

Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#172
30.05.2024, 20:44  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 01.06.2024, 17:40 przez Stanley Andrew Borgin.)  

Południowe stragany

Kłamać to trzeba było przede wszystkim umieć. Penny nie była najlepszym kłamcą, którego znał Stanley. Nie była nawet w top10 takich osób, a do osiągnięcia mistrzostwa, potrzebowała dobrych kilku lat praktyki, wszak szło jej całkiem średnio.

- Na pewno dobrze? - zapytał raz jeszcze, aby się upewnić. W zasadzie robił to chyba tylko i wyłącznie ze względu na swojego byłego partnera z Brygady - Może chce sobie pani zapalić? Papierosy w końcu pomagają się człowiekowi odstresować, otrzeźwieć... przewietrzyć umysł - wyjął paczkę papierosów, a w międzyczasie wymieniał pozytywy, które płynęły z sięgnięcia po buszka. Nie wspomniał oczywiście o najważniejszym - o tym wspaniałym poczuciu kiedy nikotyna docierała do organizmu, a ten przeżywał istną euforię. No coś wspaniałego.

- Nie ma też co się jednak złościć. Nie ma z tego wiele dobrego, a zwłaszcza jeżeli to nie byłoby coś wielkiego - kontynuował swoją narrację. Słyszał to co mówiła rudowłosa dziewczyna, której nie znał Matthew, może było coś na rzeczy i Aidan coś jednak przeskrobał? W końcu był z niego niezły rozrabiaka.

- Swoją drogą to Matthew - wyciągnął dłoń w kierunku damy w opałach, która można było chyba tak nazwać, ponieważ była czerwona na twarzy, zupełnie jak ogień - Naprawdę nie warto się denerwować przez jakichś ludzi. Na rzeczy na które przecież nie bardzo mamy wpływ... no chyba, że w tym wypadku można było coś zadziałać za wczasu... - wzruszył ramionami - A w taką pogodę jak ta, złość może spowodować tylko więcej szkód, niż pożytku - stwierdził, przyglądając się Penny uważnie - Może mógłbym jakoś pomóc? - zapytał, rozglądając się po okolicy jakby chciał prześledzić trasę z której przybyła rudowłosa, a tym samym odnaleźć sprawców takiego zachowania. Jako Stanley miałby to pewnie w całkowitym poważaniu ale Matthew już tego nie miał, więc musiał się poddać temu.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Z pierwszych stron gazet
I just wanted you to know
That baby, you the best
Wysoki mężczyzna, mający ok 183 cm wzrostu, niebieskie oczy i blond włosy. W towarzystwie przyjaciół i zaciszu własnego domu zapuszcza brodę, którą goli na poczet zdjęć do gazet i wydarzeń towarzyskich. Jowialny człowiek, który zazwyczaj uśmiecha się do wszystkich niezależnie od sytuacji.

Bertie Bott
#173
30.05.2024, 21:11  ✶  
Południowe stragany

Widział jak Alek, nawet jeśli początkowo stawiał opór, to pod wpływem słów powoli się łamał. Jeszcze chwila, jeszcze moment i już miałby go w garści - przez te wszystkie lata spędzone razem, Bertie z łatwością przyswajał sobie coraz to nowe techniki urabiania Moody'ego. Było to coraz cięższe, owszem, ale Bott nigdy się nie poddawał i trwał na straży Dobrej Zabawy. Przez tłum przebiły się jednak okrzyki, jeden za drugim, i oto Alastor odleciał od nich, biorąc sprawiedliwość w swoje ręce.

- Będziemy na Ciebie czekać. Lepiej się pośpiesz, bo wepchnę Millie do kociołka! - powiedział za Alastorem.

Westchnął, odprowadzając przyjaciela tęsknym spojrzeniem, zanim chwilę ciszy rozproszyła Millie i jej ulotny komentarz. Bertie uśmiechnął się, ale wciąż patrzył w miejsce, gdzie zniknął Alastor.
- Najpiękniejszy - odpowiedział jej, i ciężko było stwierdzić, czy tak jak ona mówił o jej bracie, czy może o samym mundurze. Ale w przeciwieństwie do niej, nie było w tym tonie żadnego zażenowania i skrępowania. Bertie był w stanie bez zająknięcia śpiewać peany na cześć Alastora, nie ważne czy inni uznaliby go za pomylonego czy skrzywionego. Bo przecież ich auror był najlepszy. Owszem, miał swoje wady, ale kto nie miał? Objął Millie ramieniem, na moment pochylając się do niej. - Jestem absolutnie pewien, że będziesz najlepszą aurorką, jaką tylko widział świat. A razem z Alastorem będziecie najwspanialszą parą łowców czarnoksiężników - uśmiechnął się do niej i poklepał po ramieniu, a potem wyprostował, cofając rękę.

- Napijemy się czegoś? Może wino?
Ruda Złośnica
Kto nie wie, dokąd zmierza, nigdy nigdzie nie dojdzie.
Długie, rozpuszczone, nieco niesforne włosy w kolorze rudym. Penny nigdy ich nie związuje. Twarz upstrzona licznymi piegami, na której zawsze widnieje uśmiech. Brązowe oczy. Sylwetka szczupła, a do tego około 165 cm wzrostu. Będąc blisko, można wyczuć delikatny, owocowo-kwiatowy zapach, w którym mieszają się ze sobą różne nuty - gruszka, irys, czarna porzeczka, kwiat pomarańczy...

Penny Weasley
#174
30.05.2024, 21:26  ✶  
Południowe stragany

Rzeczywiście nie była szczególnie dobrym kłamcą. Średnio jej to wychodziło - zwłaszcza w takich sytuacjach jak ta. Kiedy nerwy brały górę nad... wszystkim innym? Zarazem jednak nie uważała, aby była to jedna z tych umiejętności, które były jej w życiu niezbędne. Rzeczywiście do czegokolwiek potrzebne.

- Naprawdę. To bardzo miłe, ale nie ma się czym przejmować. - upierała się wciąż przy swoim. Nie chciała zamęczać obcego faceta swoimi problemami, nawet jeśli ten wydawał się miły i chętny do wysłuchania. Udzielenia jakiejś pomocy? - Nie pale. - dodała jeszcze, nieco zbyt długo zatrzymując jednak spojrzenie na wyciągniętej paczce papierosów. Zawsze ją odpychały. Uważała, że okropnie śmierdzą...

...Aidanowi jednak zdawały się pomagać.

Westchnęła ciężej. Gdyby był na jej miejscu, też by twierdził, że nie ma czym się złościć? Nie widział tego całego zdarzenia. Nie był świadkiem zajścia. Łatwo było mówić. Zarazem jednak nie sprzeczała się z nim. Zamiast tego powoli badała otoczenie. Obserwowała okolice.

- Penny. Od Penelope. - odpowiedziała, przenosząc spojrzenie na mężczyznę. W ogóle nie wydawał się jej znajomy. Zarazem jednak jakby nie był tak do końca obcy. Ale może chodziło o to, że z nią rozmawiał? Próbował uspokoić?

Niezbyt uważnie słuchała jego kolejnych słów, nawet jeśli starała się tego nie okazywać. Tu kiwnęła głową. Tu coś mruknęła pod nosem. Prawie jakby faktycznie nadążała za każdym kolejnym słowem. W rzeczywistości jednak uwagę skupiła na nim ponownie, kiedy zadał pytanie. O to czy może jej jakoś pomóc.

Możliwe, że nawet mógł. Był w stanie. 

- Wiesz co Matthew? Chyba jednak zapaliłabym tego papierosa. O ile to nadal aktualne. - przy tym nie poinformowała mężczyzny, że palić nie zdarzyło jej się nigdy wcześniej. Nawet nie była pewna od czego w tym przypadku należało zacząć. W jaki sposób się za to zabrać. Miała nadzieje, że jakoś samo pójdzie. Tak naturalnie? I jeśli tylko tego papierosa ponownie jej zaoferował, to tym razem jednego wyjęła z paczki.

à La Folie
And was it his destined part
Only one moment in his life

To be close to your heart?
Piwne oczy i brązowe włosy z miedzianym połyskiem, czasem z rozjaśnianymi pasmami lub po całości. Ma 165cm wzrostu, a sylwetkę szczupłą i chudą. Zawsze stara się prezentować, jakby była na właściwym miejscu. Zawsze zadbana, ładnie uczesana i ubrana. Wygląda na starszą niż jest w rzeczywistości, czy to przez zachowanie, ubiór czy ogólny wygląd - chce żeby brano ją na poważnie, jednak kiedy się rozluźni, podpatrzone u innych maniery łatwo znikają. Czasem kiedy mówi, słychać francuski akcent, który szczególnie wychodzi kiedy jest pod wpływem silnych emocji. Ciągnie się za nią zapach białego piżma, jaśminu i kwiatu bawełny.

Lyssa Dolohov
#175
30.05.2024, 22:01  ✶  
Południowe stragany - Mulciber Moonshine

Pili sobie na zdrowie, a ona im nie przeszkadzała, miziając swoją nową zdobycz za uchem, a kot, pomimo tego że wyglądał jak pieszczota mu się podobała, znosił ją z niezmienną miną pełną pogardy dla świata. Reakcja prawidłowa, biorąc pod uwagę co zaczynało się wydarzać na stoiskach nieopodal.

- Hm... czyli to takie... porywy serca? - zaryzykowała, spoglądając na morze butelek, które kuzynka miała w zapasie za ladą. Wyraźnie była to jakaś nowo odkryta pasja Sophie, a po zastanowieniu, Lyssa odpuściła krytykowanie tego pomysłu. Skoro ruda dobrze się bawiła, bo w sumie wyglądała na mocno zaangażowaną w swoje przedsięwzięcie, to kim ona była, żeby ją oceniać?

Potem natomiast pojawiła sie Lorien i zaczęła wyklinać ich przodków do piątego pokolenia. A nawet jeśli tego nie robiła, to tak właśnie w tym momencie brzmiała, kiedy krzyczała coś do nich po... włosku? Lyssa nie była lingwistką, ale miała wrażenie że to był akurat ten język, ale w przeciwieństwie do Sophie, w ogóle się tym nie przejęła.

- Dzień dobry - powiedziała, spoglądając na kobietę, na której chyba sytuacja nieopodal zrobiła nie lada wrażenie. Na jej kuzynce z resztą też. Lyssa niby się tam obejrzała, ale widok woskowych fallusów niekoniecznie ją gorszył, tak samo jak i tocząca się tam bójka. Zarówno jedna, jak i druga. Chociaż, równie dobrze mogła teraz zwyczajnie udawać niewzruszoną. - Lyssa Mulciber - przedstawiła się grzecznie Lorien, posyłając jej czarujący uśmiech, a następnie spojrzała na nalewaną cytrynówkę.

- Na ukojenie emocji - zarządziła, chwytając za szklankę i samej pociągając potężny łyk. - Mam tylko nadzieję, że to zamieszanie szybko przeminie. Głupio by było, gdyby na kolejnym sabacie były jakieś afery i ataki, szczególnie gdy specjalnie zmniejszyli format i przenieśli się do Londynu.

Rzut Emocje 1d25 - 8
Rośliny (Spokój)


la douleur exquise
Or was he fated from the start
to live for just one fleeting instant,
within the purlieus of your heart.
Widmo
An intelligent woman has millions of born enemies... all the stupid men.
Niska (160cm) brunetka o zielonych oczach, w których czają się tajemnicze ogniki. Gdy chodzi uśmiecha się delikatnie czerwonymi wargami niezależnie od pogody, prezentując fasadę przyjazną oraz przyjemnie do Ciebie nastawioną. W kącikach oczu widać pierwsze zmarszczki. Ubiór nienagannie dobrany, zawsze starannie wyprasowany okala eteryczną postawę. Przypomina spokojne, uśpione morze, trudno się po niej spodziewać burzy... Do czasu gdy nie przekroczy się cienkiej linii.

Vera Travers
#176
30.05.2024, 22:19  ✶  

Gastronomia z Sennym Władcą


Dla Very zaś wszelkie odchylenia od normalnego funkcjonowania czarodziejskiego umysłu są… aż nazbyt pociągające. Wywołują dreszcze wzdłuż kręgosłupa w ten dziwny, euforyczny sposób charakterystyczny dla naukowców wszelkiego kalibru. Nie powinno to zresztą nikogo dziwić - wpierw uskuteczniała praktykę lekarska, by od kilku lat skupiać się na mózgu w Departamencie Tajemnic. A ten jest narządem pełnym tajemnic, niespodzianek oraz mocy, z jakiej istnienia większość czarodziejów chodzących po tym padole łez nie zdawała sobie nawet sprawy.
Wydyma dolną wargę w wyrazie szczerego niezadowolenia, gdyż oszczerstwa padające z sennych ust uznaje za oburzające.
- Śmiesz w to wątpić? Mój drogi, doskonale przecież wiesz, że gdyby nie moje ogromne współczucie nie mógłby się teraz cieszyć moim towarzystwem. - Mówi słodko. Aż nazbyt słodko, gdyż słodycz jej słów skrywa pewną toksyczność charakterystyczną dla przyjacielskich przytyków. W potwierdzeniu swych słów na chwilę łapie policzek Sennego Władcy między kciuk i palec wskazujący w geście, jaki nie raz kierowała w stronę swoich bratanków. Podąża za przyjacielem, a gdy przychodzi zamówić alkohol Vera stawia na klasykę. Kieliszek ulubionego Primitivo, wprost z włoskiej Apullii. I choć próbowała wielu gatunków wina, to ten skradł jej serce. Zwłaszcza, gdy dało się wyczuć w nim przyjemną, jeżynową nutę.
- Twojego drinka czy modlitwy? - Dopytuje, po czym moczy karminowe usta w alkoholu. Modlitwa wydaje jej się czymś… nienaturalnym. Odległym. W pewien sposób dziwnym, gdyż analityczny umysł potrzebuje liczb oraz namacalnych dowodów. Namacalny zaś z pewnością był eliksir ognia i towarzysz, który sugestywnie unosi brew.
- Jeśli myśl ma moc kreacji, to czy nie każdy z nas w pewien sposób nie jest bogiem? Zwłaszcza my, osoby o magicznym talentach? W końcu nasze myśli kreują, pokazują magii dorgę oraz formę, jaką ma przybrać więc w imię twojej teorii ja również mogłabym być boginią. - Zielone oczy błyszczą niemym wyzwaniem, gdyż filozoficzne potyczki czarownica traktuje niczym rozgrzewkę. Niewielką potyczkę mającą wyrwać z letargu codzienności. Smukłe palce w zaczepnym geście przesuwają się po męskim przedramieniu. Niegdyś chciała być Persefoną, pełną młodości i uroku duszyczką balansującą na krawędzi życia i śmierci, teraz jednak widzi się bardziej w roli dziwnej hybrydy Ateny z Artemidą.
Na szczęście do pełni jest daleko…
Uśmiecha się do bratanicy swojego towarzysza, ta jednak szybko znika gdzieś w tłumie. A szkoda, ciekawi ją wielce, jaki Senny Władca jest w otoczeniu rodziny. I ona unosi kieliszek, w podniosłym nastroju dołączając się do wypowiadanej modlitwy, traktując to jako… doświadczenie. Dokładniej potwierdzenie bądź obalenie tezy, jaka padła.
- I przynieś nam chwałę oraz najlepsze losy z loterii. - Dodaje równie uroczyście, po czym moczy karminowe usta w ciemnym płynie. - Jak się teraz czujesz? Czy te słowa coś zmieniły w twojej percepcji świata? - Pyta. Na szczęście nie potrzebuje notesu, gdyż pamięć idealna, wzmocniona chorobą, zapamiętuje wszystko.
Ponoć da się wyjąć kobietę z laboratorium, lecz laboratorium z kobiety nie wyjdzie nigdy.
Czarodziej
Życie to sztuka, którą uprawia niewielu. Większość tylko wegetuje.
Wysoki brunet, mierzący 193 cm o zielonych oczach. Ubierający się jak zwyczajni mugole, nie rzucając się w oczy. Szczupły, z dobrze zbudowaną sylwetką.

Tristan Ward
#177
30.05.2024, 22:30  ✶  
Stoisko Magiczne Różności.
Z pomocą Olivii, obsługiwanie Leona i Laurenta.

”Poznać swoją przyszłość…” – te słowa odbiły się Tristanowi w głowie, niezbyt przyjemnie. Może wolałby nie poznawać jej. Nie chciał widzieć nieprzyjemnych zdarzeń, których zapewne nie będzie wstanie uniknąć. A może lepiej byłoby pomyśleć w drugą stronę? Czy można im zapobiec? Czy gdyby w przeszłości przełamał się i skorzystał z usług wróżbity, nie skończyłby jak dzisiaj za straganem, a stałby wśród Brygadzistów i Aurorów zabezpieczając teren wydarzenia?

Tristan pozwolił aby Olivia zajęła ich klienta, który jest przecież jej przyjacielem. Choć słuchał Ich wymiany zdań, gdzie zaczęła nawiązywać do feniksów. W między czasie podszedł do nich kolejny klient. Kolejna osoba, znana już nie tylko Olivii, ale i Leonowi. Tristan nie był tak bardzo obeznany w członkach rodzin czystokrwistych. Czy to możliwe, że znajomości Olivii pomagały zwrócić uwagę na to stoisko, że nawet i siebie mógł promować? Fakt, mieli słabą reklamę. Lecz to dlatego, że dopiero zaczynali stawiać pierwsze kroki.

Przejrzał swój asortyment przedmiotów i wyjął klamrę do paska od spodni z wizerunkiem Feniksa. Miał swoje charakterystycznie rozłożone skrzydła i wydłużony ogon. Drugim przedmiotem była broszka. Trzecim wisiorek. Czwartym, bransoleta wykonana w taki sposób, że skrzydła stanowiły obręcz niedomkniętą. Dzięki temu można było bez problemu samodzielnie dopasować objętość przedmiotu do nadgarstka.

Po tym, jak zaprezentował wspomniane przedmioty Leonowi, wyjął swój podręczny notes, ołówek i zapisał odpowiedź na pytanie Laurenta:

”To szkiełka ozdobne. Z użyciem eliksiru błyszcząco-oczyszczającym, mienią się pod słońcem jakby to był czerwony diament.”
Zapisaną treść, pokazał Laurentowi. Tutaj nie mógł użyć języka migowego. A jego głosu, nikt i tak nie usłyszy. Olivia była zajęta Leonem. Więc on musiał odsłużyć niejakiego Laurenta z kotem.
Dama z gramofonem
Lorka, Lorka, pamiętasz lato ze snów,
gdy pisałaś "tak mi źle" ?
Prędzej ją usłyszysz niż dostrzeżesz. Jej przybycie zwiastuje stukot obcasów i szelest ciągnącej się po posadzce szaty. Ma 149 cm wzrostu (już w kilkucentymetrowych szpilkach - bez nich: +/- 144 cm!), ile waży to jej słodka tajemnica. Włosy ciemnobrązowe, po rozpuszczeniu sięgające jej do pasa. Ma trudne do ujarzmienia loki. Oczy w nienaturalnym, kobaltowym kolorze. Urodę ma bardzo klasyczną, pachnie drogimi perfumami o zapachu jaśminu. Nie wygląda jakby ubierała się w sekcji dziecięcej u Madame Malkin. Jej ubrania są dopasowane, pasują zazwyczaj do okazji i miejsca. Jeśli jakimś cudem nosi szaty z krótkim rękawem na wewnętrznej stronie jej lewego ramienia można zobaczyć mały magiczny tatuaż przedstawiający koronę. Zapytana o to macha ręką tłumacząc "ot błędy młodości" Ułożona, kulturalna, chociaż pierwsza dzień dobry na ulicy nie powie.

Lorien Mulciber
#178
30.05.2024, 22:51  ✶  
Południowe stragany - Mulciber Moonshine

Prawda była taka, że w pierwszej chwili nawet drugiej panny przy stoisku nie zauważyła, w pełni skupiona na fakcie, że Sophie tu w ogóle była (o czym ruda nie raczyła w domu powiedzieć). A potem na rzeczach, które działy się na straganie obok (czego z kolei Lorien się kompletnie nie spodziewała - bo ile emocji może wzbudzić sprzedaż pieprzonych świeczek?)
Ale po prawdzie, Lorien wcale nie krzyczała. Fakt, brzmiała na ekstremalnie przejętą, ale taki już urok języka. Co do jej tyrady - uznała że nie ma sensu jej teraz tłumaczyć. Porozmawiają o tym w domu. Bardzo poważnie porozmawiają.
- Och. Dzień dobry.- Odpowiedziała, niemal z automatu odwzajemniając ten sam uroczy uśmiech. Brew jej lekko drgnęła słysząc nazwisko. Przynajmniej wszystko zostawało w rodzinie. Rzuciła Sophie spojrzenie w stylu “nie powiesz mi więcej kim jest ta panna Mulciber?”- Lorien… Lorien Mulciber.- Dodała wahając się przez moment czy nie poprzestać na samym imieniu.
Przeniosła spojrzenie na czerwoną jak maki na wiosnę pasierbicę i westchnęła cicho.
Odpowiedź była prosta: Nie, Sophie pod żadnym pozorem nie powinna była na to patrzeć. Po pierwsze - to nie były sprawy, którymi powinna interesować się dziewczyna w jej wieku, w dodatku niezamężna. Po drugie - cokolwiek się tam działo, na pewno już znalazło się pod całkowitą kontrolą. Po trzecie - Lorien nie znała odpowiedzi na najważniejsze pytanie - czy Robert wiedział, że cytrynówkowy interes dorobił się własnego stoiska.

Zanim jednak zadała to nurtujące ją pytanie, upiła trochę alkoholu ze szklanki. Skrzywiła się minimalnie - okej, bimber to jednak bimber. Smak przypominał jej mniej skomplikowane, radośniejsze czasy, kiedy spędzała więcej czasu w otoczeniu Prewettów. Szczególnie jedno radosne wspomnienie tkwiło w jej umyśle - gdy parę lat temu obstawiła wyjątkowo sporą kwotę na wyścigach na konia, który nie miał szansy wygrać - a jednak. Lorien wróciła do domu z wypchaną sakiewką, pijana od szampana i smaku zwycięstwa. Fakt, że następnego dnia kompletnie ten hajs roztrwoniła był zupełnie inną historią.
Nagle kwestia zgody ojca na całą tą ckliwą i tandetną szopkę stała się mniej ważna. Skoro pasierbica chciała staczać się na mroczną drogę handlu alkoholem, a niewątpliwie za niedługo - narkotykami i nierządem na Nokturnie - droga wolna. Magiczne właściwości alkoholu zrobiły swoje - a Lorien stała się radosna jak ptaszek o poranku.
Zignorowała nawet krzyk “LEONARD”, który dobiegł ze stoiska obok. Pewnie powinna tam była zajrzeć, ale - może później. Jak już przestaną się obijać świeczkami.
- Głupio by było, gdyby na kolejnym sabacie były jakieś afery i ataki?
- Ataki?- Zapytała Lyssy, podłapując temat. Ot z czystej, wrodzonej ciekawości czlowieka, który od miesięcy przebywał poza krajem. Ominęło ją Beltane. A to zawsze takie urocze święto… Bardzo aferogenne to fakt, ale żeby zaraz jakieś ataki miały się tam rozgrywać?
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#179
30.05.2024, 22:56  ✶  

Magiczne Różności - Stragany Południowe
Olivia rozmawia z Leonem, zwraca uwagę na Laurenta


Olivia pokręciła przecząco głową, jakby chciała powiedzieć nie. Nie, nie chciała poznawać swojej przyszłości. Zaglądanie w nią było niebezpieczne i tak naprawdę po prostu się tego bała. Podziwiała za to Leona za to, że ten nie bał się widzieć to, co ukryte.
- Leon, zawsze gdy mi wróżysz, proszę byś kłamał tak, by wyszło że będę żyła długo i szczęśliwie, wiesz jaka będzie moja odpowiedź - przypomniała mu, unosząc lekko brew. Nie rozumiała, czemu aż tak się przy tym upierał - doskonale wiedział, jaka będzie jej odpowiedź i to za każdym jednym razem, jak spyta. - Wybacz, że pomysł przyszedł dość późno i nie mieliśmy czasu na przygotowanie ulotek i rozrzucenie ich po całym Londynie.
Odpowiedziała nieco kąśliwie, opierając dłonie na biodrach. Uniosła nieco podbródek w wyzywającym geście, jakby chciała pokazać, że jeszcze jedno słowo, sugerujące że robią coś za mało albo nie do końca dobrze, i rozpęta tu kolejną wojnę na kształt tej goblińskiej. Na szczęście wszystkich tu zgromadzonych Leon postanowił uciąć temat i zająć się rozprawianiem o feniksach. Uśmiechnęła się więc triumfalnie, bo wiedziała, gdzie uderzyć. Bletchley kochał zwierzęta, fascynowały go: jeżeli ktoś chciał, żeby wróżbita przeskoczył do innego tematu, wystarczyło tylko rozpocząć ten wątek. Jej przyjaciel był naprawdę prosty w obsłudze.
- Słowa, których szukasz, to "dziękuję za komplement, Olivio, jesteś najlepsza" - dorzuciła jeszcze, ale drgnęła, gdy usłyszała swoje imię. Gdy usłyszała głos, którego po prawdzie nie spodziewała się usłyszeć właśnie tu. Obróciła się gwałtownie, a jej oczy rozszerzyły się w zaskoczeniu. - Laurent! Jak miło cię widzieć. Mam nadzieję, że dobrze się bawisz?
Na twarzy rudowłosej pojawił się pogodny, ciepły uśmiech, który niemal natychmiast zmienił się w rozczulony, gdy dostrzegła co też Prewett miał w rękach.
- Żartujesz? Kot? A co z Dumą? - w teorii koty i psy średnio się dogadywały, ale przecież Laurent z reguły wiedział, co robił, prawda? Olivia nachyliła się nieco, wpatrując w puchatą kulkę. Pominęła kwestię kamieni szlachetnych, bo widziała kątem oka, że Tristan już się tym zajął. Sama więc tylko puknęła Leona w ramię i głową wskazała na rzeczy, które Ward rozłożył na stoliku. Spojrzała też na niego tym wzrokiem, przypominający wzrok psa, który wpatruje się we właściciela, gdy ten akurat je kanapkę. - Mamy jeszcze eliksiry, jeśli chcesz. A te półki idealnie mógłbyś wykorzystać na herbaty w pięknych słoiczkach ze ślicznymi pokrywkami, nie uważasz?
Mrugnęła do Prewetta. Cholera, ciężko było jej utrzymać skupienie na dwóch osobach, ale był przecież jeszcze Tristan. Z ulgą oddałaby Laurenta właśnie jemu, Laurent był miły i do rany przyłóż, na pewno się dogadają. Nie to, żeby Leon był niemiły, ale cwaniak już wcześniej nadepnął jej na odcisk tym tekstem o małym ruchu, więc to na nim planowała się teraz skupić w całości.

@Tristan Ward @Leon Bletchley @Laurent Prewett
Słońce swojego ojca
*Biedna Sophie*
Sophie ma brązowo-zielone oczy, rude włosy i mnóstwo piegów! Jest dość wysoka, ponieważ mierzy sobie 170 cm. Ubiera się w sukienki, które zakrywają to, co każda szanująca się panna czystej krwi powinna zakrywać. Pachnie cytrusami.

Sophie Mulciber
#180
30.05.2024, 23:08  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 30.05.2024, 23:25 przez Sophie Mulciber.)  
Trzymając szklankę, starała się wypatrzeć, co robili wuj oraz jej ojciec. Stawała na palcach żeby lepiej widzieć, aż w końcu nie wytrzymała i wpełzła na stół, żeby na nim stanąć. Miała nadzieję, że nikt nie będzie zaglądał jej pod sukienkę!
- Kolejne krzyki, a Charlie dalej TO sprzedaje.- Mruknęła do dziewczyn. I właśnie wtedy zobaczyła swojego ojca, do którego deportował się wuj. Coś się działo! Wołają Leonarda!
- Och nie! TATO!!!- Krzyknęła, po czym zeskoczyła ze stołu i zaczęła przepychać się przez tłum. Dobiegła do taty, którego była przecież słońcem, ale nie miała pojęcia co robić, więc zostawiła wszystko w rękach wuja Richarda. Wiedziała natomiast jedno - to przez Charlesa! Przez Charlesa, i jego chujowe świeczki!
- Zobacz co zrobiłeś, ty kupo gumochłonowego gówna! To TWOJA wina!- Wrzasnęła na kuzyna ze łzami w oczach. Wyciągnęła różdżkę i jedyne czego teraz pragnęła, to żeby rozkwasić mu magią gębę! Wycelowała w jego nos. Chciała go złamać, i żeby siusiumajtek zalał się krwią!


Rzut PO 1d100 - 10
Akcja nieudana

Rzut PO 1d100 - 1
Krytyczna porazka


Rzucam na kształtowanie, żeby wytworzyć pęd powietrza, który uderzy kuzyna w nos i go złamie. Robię Sophie kp i dałam jej 3 kropki w kształtowanie na co bd miała dowód jak dodam jej kp!

@Eutierria


Edit: właśnie Dell mnie uświadomił, że 3 kropki to Z. Więc i tak źle zrobiłam. Jezu sorry XD
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Eutierria (8658), Alastor Moody (2816), Viorica Zamfir (7443), Brenna Longbottom (9148), Erik Longbottom (10575), Geraldine Yaxley (3118), Atreus Bulstrode (6249), Thomas Hardwick (2133), Cedric Lupin (7459), Perseus Black (951), Nora Figg (2409), Florence Bulstrode (5777), The Tempest (2039), Heather Wood (4239), Ula Brzęczyszczykiewicz (1800), Dora Crawford (3062), Philip Nott (5347), Bard Beedle (4762), Robert Mulciber (6511), Cameron Lupin (5438), Lyssa Dolohov (6494), Victoria Lestrange (17455), Sauriel Rookwood (10901), Cathal Shafiq (1684), Celine Delacour (3597), Sebastian Macmillan (6935), Stanley Andrew Borgin (8416), Bertie Bott (3462), The Edge (17225), Peppa Potter (1867), Rabastan Lestrange (656), Augustus Rookwood (565), Laurent Prewett (20679), Guinevere McGonagall (2846), Christopher Rosier (238), Lorraine Malfoy (3818), Leon Bletchley (6029), Olivia Quirke (5691), The Overseer (764), Alexander Mulciber (4340), Ambrosia McKinnon (2310), Tristan Ward (5474), Hades McKinnon (2237), Richard Mulciber (13112), The Lightbringer (5951), Thomas Figg (2419), Morpheus Longbottom (3952), Penny Weasley (9069), Vera Travers (2351), Neil Enfer (6742), Millie Moody (5588), Isaac Bagshot (5045), Asena Greyback (344), Anthony Shafiq (13151), Mabel Figg (1777), Ralitsa Zamfir (845), Lorien Mulciber (11735), Sophie Mulciber (3252), Basilius Prewett (3999), Jonathan Selwyn (4962), Charles Mulciber (10107), Leonard Mulciber (4189), Charlotte Kelly (291), Jagoda Brodzki (1208), Jessie Kelly (204), Electra Prewett (1891)

Wątek zamknięty  Dodaj do kolejeczki 

Strony (88): « Wstecz 1 … 16 17 18 19 20 … 88 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa