• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna Plac i stragany [Lato 1972] Święto Żniw - Kiermasz (Wątek główny)

[Lato 1972] Święto Żniw - Kiermasz (Wątek główny)
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#441
24.06.2024, 11:25  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.06.2024, 15:41 przez Geraldine Yaxley.)  
scena

- Wiem Erik, że kto jak kto, ale najpopularniejszy kawaler w Wielkiej Brytanii na pewno ma jakieś doświadczenie. - Wręczyła mu przy tym jeden z łuków. Sama właściwie wolała chyba kuszę, jednak podczas tego występu postawiła na łuki.

Nie chciała gasić entuzjazmu Longbottoma, ale łuk i rapier zdecydowanie nie były podobne w obsłudze, może będzie mu towarzyszyło szczęście nowicjusza? Kto wie. Nie mogła jednak zakładać, że to on wygra konkurencję, bo jeszcze ktoś by stwierdził, że wszystko było ukartowane i to ze względu na ich długoletnią znajomość.

Spoglądała na Anthony'ego kiedy wygłaszał swoje przemówienie, widać, że był dobrym mowcom, no ale właśnie w tym przypadku to nie do końca o to chodziło. Wepchnęła mu w dłonie drugi z łuków nie komentując zupełnie tych słów o bogini łowów, to trochę było dla niej za dużo, mruknęła jedynie pod nosem. MHM, żeby nie było, że zupełnie zignorowała jego słowa.

Najwyraźniej trójka panów się znała, coś czuła, że było w tym wszystkim coś więcej niż chęć spróbowania strzelania z łuku, mężczyźni byli dziwnymi stworzeniami i lubili konkurować i pokazywać swoją wyższość nad innymi.

Wręczyła Jonathanowi kolejny łuk. Nieco delikatniej niż zrobiła to w przypadku Shafiqa.

Ostatni łuk zostawiła dla siebie, różnił się on nieco od tych, które wręczyła mężczyznom, bo był to jej łuk, a Geraldine była leworęczna, więc w jej przypadku wyglądał on nieco inaczej. Sięgnęła po jedną ze strzał. - Trzeba naciągnąć cięciwę i wycelować, o tak. - Wystrzeliła w jedną z tarcz, trafiła oczywiście w sam środek, jak przystało na dumę ugrupowania Artemis. Robiła to od lat, mogłaby strzelać nawet z zamkniętymi oczami i trafić w sam środek.

- Każdy z was dostanie trzy strzały, to pyszne piwo trafi w wasze ręce, a dla zwycięzcy będzie nagroda specjalna
- Rzuciła jeszcze do mężczyzn.

Samej Yaxley wydawało się to być całkiem prostym zadaniem. - Przygotujcie się, każdy strzela do jednej z tarcz. - Gdy unieśli łuki, jeszcze przeszła za nimi, aby poprawić mężczyznom ułożenie rąk.

- Publiczność zachęcam do kibicowania swoim ulubieńcom. - Odwróciła się właściwie pierwszy raz do tego tłumu ludzi, który na nich spoglądał, dopiero teraz zauważyła, że było ich tutaj naprawdę wielu, dlatego też szybko wróciła wzrokiem do tarcz, żeby nie zacząć panikować.


wiadomość pozafabularna
Anthony, Erik, Jonathan - każdy z was ma 3 strzały, żeby nie było za nudno, rzucacie kośćmi, jeden strzał 2 kości--> percepcja + AF, więc wychodzi 6 rzutów
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#442
24.06.2024, 11:45  ✶  
Odchodzę powoli od koła fortuny z Atreusem w stronę strefy gastronomicznej

Florence odeszła nieco na bok, po czym uniosła lekko brwi, przypatrując się wygranym przedmiotom z miną trudną do zinterpretowania. W istocie była trochę zdziwiona tym, że okazały się dość cenne jak na koszt losu – ale też absolutnie… nie były czymś, czego by się spodziewała. O ile zresztą lusterko dwukierunkowe mogło być dla niej przydatne, to cała reszta… Eliksir wywołujący zamęt w głowie? Kto o zdrowych zmysłach oferuje takie rzeczy na sabacie? I ledwo tylko zbliżył się do niej po pewnym czasie brat, dość szybkim ruchem wrzuciła te fiolki do kieszeni, bo na Matkę Księżyca – nie wyobrażała sobie, co on mógłby zrobić, gdyby oblać go eliksirem sprawiającym, że działałeś bez namysłu. Postanowiłby się przespacerować po okolicznych dachach, skacząc z jednego na drugi, bo to doskonały sposób na ominięcie tłumu na dole? Zeskoczyć z miotły na lecący niżej latający dywan, którego właściciela akurat by ścigał? Zabrać brata na przechadzkę na skraju rzeki lawy? Ożenić się ukradkiem z najmniej odpowiednią osobą, za świadków biorąc dwa skrzaty domowe? A może po prostu obleje nim Oriona albo jakąś inną osobę, ciekaw, jak ta zacznie się zachowywać, gdy zacznie tracić kontrolę? Możliwości były nieskończone i Florence żadna z nich się nie podobała.
Biedna kobieta nie miała pojęcia, że on też wygrał taki eliksir.
– Mówiłam ci zawsze, żebyś ty nigdy nie grał z jasnowidzem, nie że jasnowidz nie powinien grać – odparła, mierząc go spojrzeniem i szukając obrażeń. Spytałaby, czy nic mu nie dolega, ale wiedziała doskonale, że odpowie, że nie. – Widzę, że zajęło ci to mniej czasu niż się spodziewałam. I oddam je tobie: jestem pewna, że znajdziesz dla nich lepsze zastosowanie.
Wręczyła mu po prostu parę trzewików, bez większego wahania, gdy o nie spytał. Może nie było to mądre w świetle jej obawy o przechadzce po dachach, ale miał rację. Florence nie zamierzała biegać po ścianach i sufitach, a być może aurorowi taki przedmiot przyda się bardziej niż uzdrowicielce.
- Chodźmy stąd, tłum do tego koła rośnie - dodała, ruszając powoli nieco na bok.
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#443
24.06.2024, 12:32  ✶  
Południowe stragany, Château des Dragons

– Najbardziej to się udało Shafiqowi wyjść na zdjęciu o tu, proszę. – kobieta wyciągnęła spod lady jedną z butelek wina, które rozlewane było również z beczek. Obróciła butelkę na drugą stronę, eksponując z wprawą hostessy, tylną obwolutę, na której znajdowało się ruchome zdjęcie Anthony'ego Shafiqa trzymał w objęciach małego smoka opalookiego. – Proszę bardzo, pan szef i sponsor dzisiejszej winiarskiej rozpusty. Polityk, filantrop, smokolub. Jeśli chciałbyś, żeby coś było sprowadzane do naszego pięknego kraju, to jest to osoba, do której powinieneś uderzać. – dokonawszy krótkiej prezentacji dostawiła drugą, bliźniaczą butelkę.

– Wino przy stoisku jest za darmo i oczywiście możesz brać ze sobą te kubeczuszki i nawet mnie się nie tłumaczyć. Ale możesz też wydać te dwa galeony i zabrać opalooki rocznik ze sobą do domu. – zaproponowała, bo może i nie chciało jej się tu siedzieć, ale cóż, zgodziła się, to nie będzie teraz kręcić nosem. Podobne rozbawienie wzbudziły w niej kolejne słowa Leona.

– Neah, zostane, zostanę, mam u szefa dług, więc ten jeden dzień spędzony tutaj, jest na prawdę małym piwem, czy może nie.. czekaj, tu, przy stanowisku nie mówimy o piwie, jest małym winem, dla mnie, do przełknięcia, rozumieszszsz? – zaszeleściła pod koniec, widać jednak było, że ta rozmowa przyniosła jej jakąś ulgę. W dłoniach obróciła kamyczki ofiarowane jej przez poprzednią klientkę, czujne czarne oczy rozejrzały się po okolicy, znów spokojnej, znów tłocznej ludźmi. – A Ty? Robisz w życiu to co kochasz? Znalazłeś sobie ssswoją ścieżkę?



wiadomość pozafabularna
Opis Tahiry
Postać prowadzi: Millie Moody

@Leon Bletchley
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#444
24.06.2024, 15:42  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.06.2024, 16:13 przez Erik Longbottom.)  
Scena
Biorę udział w pokazie Geraldine razem z Anthonym i Jonathanem.

Zacisnął wymownie usta w cienką linię po komentarzu, jakim uraczył go Jonathan, po czym otaksował obu mężczyzn od stóp do głów, jakby w ten sposób próbował ocenić, jak duże ''zagrożenie'' mogą faktycznie stanowić. Zawsze mu się wydawało, że współpracownikom Shafiqa, jak i jemu samemu, nie było zbyt po drodze z ćwiczeniami fizycznymi czy sportem. Czyżby miał się zaskoczyć?

— Cóż, w takim razie niech wygra najlepszy — rzucił niepewnie, bo nagle zaczął mieć wrażenie, że wcale nie jest jedynym pretendentem do kluczowego miejsca na podium.

A potem... A potem Anthony zaczął się modlić do greckiego bóstwa, a dosyć miła dla oka mina Erika nagle uległa zmianie, gdy zaczął się krzywić, jakby właśnie wypił wyjątkowo kwaśny sok z cytryny. Wiedział, że Morfeusz to robił, a teraz okazywało się, że z Shafiqiem było podobnie... Dobry Merlinie. Jeszcze trochę, a zacznie ich naśladować.

— A więc to jednak jest zaraźliwe — mruknął pod nosem.

Na tym etapie mógł już równie dobrze skazać siebie na podobny los. Lata dorastania w tym samym domostwie co Morfeusz i silna relacja z Anthonym... Te dwa czynniki wydawały się obecnie wystarczające, aby i on zaczął wznosić publiczne modły o błogosławieństwa do boga szczęścia, słońca czy jeszcze innego atrybutu, który mógł w danej chwili pomóc mu w osiągnięciu sukcesu. Westchnął przeciągle, darując sobie jakikolwiek głośniejszy komentarz skierowany do widowni czy też samej Geraldine.

Na szczęście panna Yaxley dosyć szybko przeszła do udzielenia im kluczowych instrukcji dotyczących strzelania z łuku. Chociaż Erik nie był zbytnio zaznajomiony z idealnymi technikami dotyczącymi korzystania z tej broni, tak wystarczyło, że popatrzy,ł jak robi to Geraldine i momentalnie uświadomił sobie, że... W ciągu tych kilku minut nie przyswoi sobie wystarczająco dużej wiedzy, aby jej dorównać. Och, zdecydowanie nie mógł tutaj polegać na własnej wiedzy praktycznej, a co najwyżej spostrzegawczości i sile własnych ramion, co by ni wypuścić strzały przed czasem.

Longbottom wziął kilka głębokich oddechów, po czym wystąpił do konkurencji jako pierwszy. Bądź co bądź, był pierwszą osobą, która podniosła rękę, więc i do niego należał ten... Zaszczyt. Eh, niech się dzieje wola nieba.

(Percepcja [z] + Aktywność Fizyczna [po]) Pierwszy strzał
Rzut Z 1d100 - 20
Akcja nieudana

Rzut PO 1d100 - 23
Akcja nieudana

(Percepcja [z] + Aktywność Fizyczna [po]) Drugi strzał
Rzut Z 1d100 - 35
Akcja nieudana

Rzut PO 1d100 - 1
Krytyczna porazka

(Percepcja [z] + Aktywność Fizyczna [po]) Trzeci strzał
Rzut Z 1d100 - 98
Sukces!

Rzut PO 1d100 - 100
Krytyczny sukces!


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#445
24.06.2024, 16:15  ✶  
Scena
Biorę udział w pokazie Geraldine razem z Erikiem i Jonathanem.

Zdecydowanie współpracownikom Shafiq'a, jak i jemu samemu nie było zbyt po drodze z ćwiczeniami fizycznymi i sportem, chyba żeby wziąć pod uwagę okazjonalnych współpracowników dochodzących, biorących udział od czasu do czasu w wyjazdach zagranicznych, bo Ci z ćwiczeniami fizycznymi i sportem mieli się całkiem nieźle. Jedyny minus, że w stresie występu publicznego nie ogarniali, że Anthony się nie modlił, a mówił do prowadzącej z klubu sportowego Artemis, odnosząc się do jej umiejętności, które chwilę później zaprezentowała z lekceważeniem trafiając w sam środek tarczy.

— Cóż, nie mam najmniejszych wątpliwości kto nim będzie — powiedział zdecydowanie ciszej w stronę naburmuszonego Erika, ale tyle razy ile widział go w tym stanie, to już mu na prawdę ta mina nie powinna robić zbyt wiele. I choć życzył mu w ten sposób powodzenia, zakładał, że pewnie nie zostanie zrozumiany, ale cóż... może chociaż intencja pozostanie. Westchnął ciężko i spojrzał na swój własny łuk. Teraz tylko musiał spacyfikować swój rozmemłany uśmiech, stanowczo za mocno zaróżowione uszy i skupić się, skupić na tej przeklętej tarczy. O ile zakładał tylko i gorąco kibicował Erikowi w dążeniu do zwycięstwa, o tyle też wiedział doskonale kto przegra wyścig po złote jabłko z temidowego ogrodu. Jakoś trzeba będzie dźwignąć tę porażkę. Skupiając się na zadaniu, wypuścił trzy strzały.

(Percepcja II + Aktywność Fizyczna I) Pierwszy strzał
Rzut N 1d100 - 85
Sukces!

Rzut O 1d100 - 54
Slaby sukces...

(Percepcja II + Aktywność Fizyczna I) Drugi strzał
Rzut N 1d100 - 44
Slaby sukces...

Rzut O 1d100 - 91
Sukces!

(Percepcja II + Aktywność Fizyczna I) Trzeci strzał
Rzut N 1d100 - 86
Sukces!

Rzut O 1d100 - 85
Sukces!
Porządny Czarodziej
To zostanie między nami.
Tylko nami.
Mierzący 183 cm wzrostu, mężczyzna o ciemnych, acz wyraźnie posiwiałych włosach. Posiadacz oczu o kolorze brązowym, w których czasem da się dostrzec nieco zieleni. Robert jest zawsze gładko ogolony. Zadbany. Ubrany adekwatnie do sytuacji.

Robert Mulciber
#446
24.06.2024, 17:35  ✶  
Stoisko Mulciberów

Kompletnie nie spodziewał się tego, co postanowi zrobić Lorien. W jaki sposób zareaguje na jego słowa. Na ten wątpliwy komplement, którym ją chwilę temu obdarzył. Gdyby nie to, że znajdywali się teraz pośród ludzi, najpewniej jakoś by na to zareagował. Coś powiedział. Być może zrobił. Okoliczności temu jednak nie sprzyjały. W chwili obecnej jedynym co mu pozostawało, było granie dalej. Kontynuowanie tej farsy.

- Nie szkodzi, kochanie. - jedną ręką przytrzymał ją bliżej siebie, nie pozwalając się odsunąć, drugą natomiast odpiął broszkę, którą wcześniej umieściła na jego ubraniu. - Poczekaj, mi już nie będzie potrzebna. - poinformował kobietę. Rękę, z pomocą której wcześniej przytrzymał żonę w miejscu, przy sobie, przeniósł teraz na beżową sukienkę. Przesunął palcami wzdłuż dekoltu, starając się wybrać najbardziej odpowiednie miejsce. - Tutaj będzie idealnie. - przypiął broszkę, umieszczając ją na ubraniu w taki sposób, żeby prawdopodobieństwo tego, iż zapięcie będzie wbijało się w ciało okazało się możliwie najbardziej wysokie. W końcu jak to się mawiało? Chcesz być piękna, musisz cierpieć. Albo jakoś podobnie.

Ledwie pozwolił Lorien na to, aby się odsunęła, jej miejsce zajęła Sophie. Wtulając się w ojca, sprawiła że temu aż zabrakło tchu. Powietrza. Minęła chwila, nim był w stanie odsunąć ją od siebie. Prawą ręką potargać jej włosy - jak dziecku. Bo w jego oczach Sophie wciąż była właśnie dzieckiem. Dużo brakowało jej do statusu dorosłej, młodej kobiety.

- Nie bądź niemądra, Wiewióreczko. - upomniał ją. - Nic mi nie jest. Nie musisz się o nic martwić i zachowywać w ten sposób. - wyraźnie zaakcentował ostatnią część wypowiedzi, tym samym starając się zwrócić uwagę córki na wiążący się właśnie z nią przekaz. Nie powinna tak się zachowywać, być tak wylewną, zwracać na nich wszystkich jeszcze większej uwagi. Powinna wiedzieć, że to było zwyczajnie nie na miejscu.

Odsuwając od siebie dziewczynę, skupił się wreszcie na tym, aby uzyskać odpowiedź na pytanie, które wcześniej jakimś cudem udało mu się zadać. Pierw wszystko pobieżnie wytłumaczył Richard. Kolejne informacje napłynęły ze strony samego Philipa oraz Leonarda. Zmarszczył brwi, starając się to wszystko poukładać sobie w głowie.

- Nasz krewny? - kontrolnie spojrzał na Leonarda, spojrzeniem odszukał też znajdującego się nieco dalej Richarda, towarzyszącego mu Charlesa. Czy coś mu umknęło? Bo nie, Robertowi nawet nie przeszło przez myśl, że Philip mógł mieć tu na myśli Alexandra. Choć jego obecność wcześniej zarejestrował, teraz kuzyn był tym elementem układanki, który zdawał się mu umykać.

Słysząc komentarz Lorien, uniósł ku górze brwi. Może nie widziała? Dla niego bowiem nie było tutaj mowy o żadnej obrazie. Na własne oczy widział przecież, czego dopuścił się Atreus. Co do reszty - tutaj już musiał zaufać pozostałym na słowo. Tylko czy miał podstawy do tego, aby Nottowi nie zaufać w tym przypadku? Zwłaszcza, że przecież sam doskonale wiedział, że Ministerstwo Magii było od kilku dobrych lat budowlą, którą w całości utrzymywały kolejne trytytki. Kwestią czasu pozostawało, kiedy cała ta konstrukcja wreszcie runie. A sufity zawalą się na głowy tych, którzy nie potrafili nad tym wszystkim zapanować.

Mulciber naprawdę nie mógł się tego doczekać.

- Jeśli zamierzasz to wszystko zgłosić i będziesz w związku z tym potrzebował czyiś zeznań, możesz liczyć na moją pomoc. - zadeklarował. Być może zbyt szybko. Być może było to nieprzemyślane. Aczkolwiek nie mógł nie skorzystać z okazji, żeby wbić szpilę tym, którzy uważali, że nad wszystkim panują. - Możemy się umówić na spotkanie. Lorien z pewnością chętnie tej historii wysłucha, kiedy już w nas wszystkich opadną emocje.

A jeśli wysłuchać tego nie zamierzała, to już on sam odpowiednio sobie z uroczą małżonką poradzi.

Lew Salonowy
Seeking to be whole
Driven by passion
Philip to mierzący 173 cm wzrostu wysportowany mężczyzna. Niebieskooki blondyn, którego znakiem szczególnym są dołeczki w policzkach i promienny uśmiech. Jego znakiem szczególnym są dołeczki w policzkach oraz promienny uśmiech. Przywiązuje dużą uwagę do swojego wizerunku, dopasowując swój ubiór do każdej sytuacji. Roztacza wokół siebie aurę niezachwianej pewności siebie.

Philip Nott
#447
24.06.2024, 20:15  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.06.2024, 20:23 przez Philip Nott.)  
Stoisko Świeczki i kadzidła Rodziny Mulciber

Skoro zdecydował się nakreślić mu przebieg zdarzeń, mówiąc przysłowiowe "a" to teraz musiał powiedzieć "b" i dokończyć swoją krótką opowieść. To, co Robert zrobi z uzyskanymi od niego informacjami, nie było jego sprawą. Bo nie zamierzał się wtrącać w sprawy jego rodziny.

— Alexander. — Sprostował swoje wcześniejsze słowa. W przypadku tego konkretnego Mulcibera to nazwanie go durniem to zbyt łagodne określenie. To nie był czas ani miejsce, aby mógł się wykazać się kreatywnością w wynajdywaniu lepszych określeń na tego czarodzieja.

— Pani Mulciber... jeśli pragnie pani wygłaszać dobre rady to może zacznie pani od udzielania ich pracownikom Departamentu Przestrzegania Prawa, aby nie dopuszczali się ataków na cywili. Bo niezależnie od tego, czy są służbowo, czy po cywilnemu, dokonywanie napaści z użyciem pięści lub innych przedmiotów niczym ich nie różni od przestępców, których starają się łapać. — Zwrócił się do żony Roberta nie mniej uprzejmym tonem, w którym pobrzmiewały chłodne nuty. Nie doszukał się w tym obrazy pracowników tego departamentu, którzy poprzez swoje nierozważne działania naprawdę godnie reprezentowali organ dbający o bezpieczeństwo wszystkich czarodziejów. Nie zamierzał doszukiwać się jakichkolwiek precedensów w tej całej sprawie - został napadnięty w biały dzień przez czarodzieja powiązanego z Biurem Aurorów - nie pozostawiało złudzeń, że jest ofiarą. Dla tego czynu nie zamierzał znaleźć żadnego usprawiedliwienia i nie zamierzał przejść nad sprawą do porządku dziennego.

— Zamierzam i tak, w takich sprawach zawsze przydaje się świadek. Twoja pomoc będzie nieoceniona. — Bez wahania przyjął pomoc swojego kuzyna, będącego naocznym świadkiem tego zdarzenia. Jego zdaniem wobec prawa powinni być wszyscy równi albo nawet równiejsi, jeśli wykonują zawód zaufania publicznego. — Dogodnym miejscem tego spotkania będzie mój dom, mieszkam niedaleko stąd. Oczywiście, mogę też złożyć ci wizytę. — Przez wzgląd na to, że Robert zdecydował się wesprzeć go w tej całej sprawie to był gotów dopasować się do niego w kwestii wyboru miejsca spotkania.



Before I'm back to my defenses
I delight in waiting here
To watch the whole thing escalate
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#448
24.06.2024, 21:01  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.06.2024, 21:01 przez Victoria Lestrange.)  
Loteria
Następnie idziemy w kierunku Château des Dragons

Victoria też całej swojej rodziny nie znała, chociaż matka bardzi jej kiedyś tłukła i musiała recytować kto jest dzieckiem kogo tak u Lestrange jak i u Parkinsonów. Kojarzyła imiona, ale nie zawsze potrafiła dopasować je do twrzy, o utrzymywaniu kontaktu nie wspominając. Tym niemniej Lyssę znała, ale to akurat z innego powodu: ulubioną kuzynką Victorii była Annaleigh. Annaleigh Dolohov, obecna żona Vakela Dolohowa. Siłą rzeczy musiała wiedzieć, że ten ma córkę, a oto była ona; co prawda od nie tak dawna była w Anglii, ale Victoria raz na jakiś czas odwiedzała kuzynkę (i siłą rzeczy jej męża), a ostatnim razem przyszła już nawet konkretnie do Vasilija. Poza tym to Mulciberów nie za bardzo znała – no tyle co wiedziała, że matka Sauriela jest z rodziny Mulciber, kojarzyła też Roberta Mulcibera (głównie przez to, że obiło jej się o uszy głośne odejście Mulciberów z Ministerstwa, ale też dlatego, że to podobno ojciec Stanleya), czy kogoś jeszcze…? Cóż, teraz kojarzyła też Charlesa i Leonarda, chociaż nie wiedziała nawet jak mają na imię.

– A nie próbowałeś? Zrobię ci kiedyś – to jest whisky z lodem… chociaż po prawdzie to Sauriel pewnie sam by się u niej obsłużył, zadziwiająco szybko wyniuchał gdzie trzyma w mieszkaniu alkohole.

– No tak, Lyssa – dokładnie ją miała na myśli, chociaż po prawdzie to mignęło jej na ulotce również imię Sophie Mulciber, która zajmowała się tamtymi cytrynówkami. Jakże ogromne byłoby jej zdziwienie, gdyby się dowiedziała, że to córka Roberta. – Tak, TE świeczki. To od niego je kupiłam i stąd to całe zamieszanie – czy to przez te świeczki został oddelegowany do drugiego straganu? W ramach kary? Cóż… Świeczki były obrzydliwe i Victoria normalnie by ich nie kupiła, ale Robert wystarczająco ją wkurwił, że musiała to zrobić na złość. – Ja go całkiem lubię, Vasilija w sensie. Dużo czasu spędzałam z Annaleigh, to jego żona – dużo to może dużo powiedziane, ale na wszystkich rodzinnych spędach spędzały ze sobą czas, mając wiele wspólnych tematów. Vakel… cóż, może faktycznie był nadęty, ale Victoria nie mogła mu odmówić wiedzy. – Ale nie wiem to dokładnie jest matką Lyssy – żeby nie było wątpliwości. Trop był taki, że wspomniała, że jest kuzynką właścicielki stoiska.

Sauriel nie musiał jej dwa razy namawiać, Victoria zakręciła kołem kilka razy i każdorazowo dziwiła się na to, co wylosowała – ale było to sto razy lepsze od cholernego stroju brygadzistki z zbyt krótką spódniczką i kajdanek z puszkiem.

– Daj spokój, mogłabym je sobie sama zrobić – roześmiała się, bo czego miałby się Sauriel bać? Jakby chciała, to już dawno ręka mogła jej się omsknąć przy robieniu mu drinka, ale tak się nigdy nie stało. Dużo bardziej zainteresowało ją to pióro, kapelusz albo para lusterek. Zrobiła miejsce czarnowłosemu i też mu pokazała kciuki do góry, z ciekawością patrząc na to, co jemu się wylosowało. Jak ten worek, zajebiście przydatny, świeca albo… eliksir ochrony przed ogniem. Akurat była pewna, że ten to mu się zdecydowanie przyda.

– Fajne ci się trafiło – powiedziała, kiedy już niespiesznie odchodzili od koła fortuny. – Ktoś się musiał na to nieźle wykosztować. To nie są tanie rzeczy, a patrz, ile było ludzi – choćby to veritaserum… Ten eliksir sam w sobie był szalenie drogi.

Dopiero gdy odeszli zauważyła, że zupełnym przypadkiem zbliżają się do stoiska winnicy Château des Dragons.

Nieoceniony Stażysta
god gives his silliest battles to his most tragic of clowns
zdezorientowane spojrzenie; ciemnobrązowe oczy; ciemnobrązowe włosy w wiecznym nieładzie; cienkie usta; przeciętny wzrost 174 cm; dobrze zbudowany, jednak wynika to raczej z diety i ciągłego latania z jednego zakątka szpitala św. Munga w drugi niźli intensywnym ćwiczeniom fizycznym; wada wymowy (jąkanie się) objawiające się w sytuacjach stresowych

Cameron Lupin
#449
24.06.2024, 21:17  ✶  
Południowe stragany - Strefa gastronomiczna (stoisko Nory)

Jem z Heather lody u Nory.

Gdyby nie to, że faktycznie nie najlepiej się czuł, to może nawet wdałby się z Heather w dyskusję na temat tego, czy obżeranie się przy złym samopoczuciu było czymś zdrowym. Chociaż w Szpitalu św. Munga prym wiodły zajęcia teoretyczno-praktyczne skupiające się na różnych technikach leczenia, tak zdarzało się, że poruszali temat diety. Zwłaszcza jeśli okazywało się, że pacjent był uczulony na składnik, który często występował w zwykłych posiłkach czy magicznych specyfikach, które stanowiły trzon wypisywanych przez uzdrowicieli recept.

Nie zrobił tego jednak, bo... W tym przypadku nawet on miał wrażenie, że napakowanie sobie żołądka czymś smacznym, może mu tylko pomóc. Może następnego dnia będzie to odchorowywał i zdychał z bólu pod kocem lub w łazience, ale dzisiaj... Dzisiaj kilka szpatułek lodów i zimna lemoniada mogły tylko poprawić mu nastrój. A kto potrzebował czegoś więcej w trakcie obchodów Lammas? Cameron wzdychał głęboko co jakiś czas, sącząc zakupiony napój, gdy Heather wybierała swoje lody.

— I co smakuje? To podobno najlep...

Urwał, gdy z gardła Heather wydobyło się zduszony chrumknięcie. Lupin zamknął na moment oczy, po czym rozchylił powieki, wbijając zdziwione spojrzenie w Rudą. Mieli w życiu różne odpały, ale żeby udawać wiejskie zwierzęta... To chyba im się nie zdarzyło. To jest, nie licząc tych kilku sytuacji, gdy ich śmiech przemieniał się w chrumknięcia, bo nie potrafili powstrzymać kolejnych chichotów. Cameron zacisnął usta, próbując się nie roześmiać, gdy obcy dźwięk ponownie zastąpił głos jego dziewczyny.

— Biednaś — stwierdził, ponownie wzdychając.

Nie miał jednak zamiaru zostawić swojej ukochanej w potrzebie i zagadał do Wendy, żeby nałożyła mu jedną gałkę lodów o tym samym smaku, jaki wybrała Ruda. Czego to się nie robi dla miłości, pomyślał przelotnie, odgryzając kawałek gałki, a kiedy spróbował się odezwać, spomiędzy jego ust wydobyło się tylko dzikie Oink!.
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#450
24.06.2024, 23:11  ✶  
Północne stragany

No i błąd. Co go pokusiło, aby zrezygnować z kolejnej kolejki gruszkówki? Dlaczego był tak miękką fają i postanowił odpuścić zamiast upić się do nieprzytomnego. Nawet jakby spotkał Brenne, to może i by się do niej uśmiechnął - tak chyba szczerze, bo dobrze było by ją zobaczyć po tak długim czasie, a i nawet mógłby się powstrzymać przed chęcią jej unicestwienia. I pomyśleć, że gruszkówka tak łagodziła człowieka - coś wspaniałego.

W takiej sytuacji nie pozostało nic innego jak oblizanie warg, aby po raz ostatni skosztować tego przysmaku. W tym momencie, Stanley, wpadł też na plan B. Zamiast wysyłać tam Sophie, mogli wysłać Maeve, która mogłaby się stać Penny na kilka godzin. Nic złego w tym przecież nie było, a dobrym to należało się dzielić czy coś takiego. Nie bardzo wiedział pod co mógłby to podpiąć, ale na brodę Merlina - Abbottowie nie powinni tego trzymać pod ladą!

- Konkurs? - zapytał, aby upewnić się, że dobrze usłyszał. Borgin miał dość wszelkiej maści konkursów. W końcu wziął udział w jednym pod koniec lipca. Nie z własnej woli, ale niektórych to nie obchodziło i musieli mu Przymulciberować. Bez dwóch zdań mógł powiedzieć, że Robert był wtedy w swoim żywiole. Zrobił aferę o nic, a powinien się był cieszyć, że jako rodzina wygrali te zawody! Ale nie - staruszek swoje...

- Tak szczerze to chyba nie jestem fanem konkursów - przyznał, robiąc pół kroku do tyłu w obronnym geście. Może trochę jakby był w gotowości do ucieczki?

- Ale stoiska brzmią jak świetny plan - rozpogodził się jednak całkiem szybko, uznając jej drugą propozycję za dużo trafniejszą - Powinniśmy jednak zacząć od loterii, bo skoro... - pochylił się odrobinę w kierunku Penny, a następnie ściszył głos, aby inni nie słyszeli - Mieliśmy okazję spróbować tej dobroci, to mamy wielkie szczęście - podkreślił, prostując się zaraz, aby nie wzbudzać niepotrzebnego zainteresowania wokół ich osób.

- W takim razie proponuję loterię, później stragany, a może... - uniósł palec do góry - Może na sam koniec ten cały konkurs. Czy to brzmi jak plan? - zapytał. Niby miał wybierać, ale chciał usłyszeć zdanie swojej towarzyszki. Trochę jak taka dwuosobowa rada, która podejmowała bardzo ważne sprawy odnośnie tego jak spędzą następne kilka czy kilkanaście minut.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Eutierria (8658), Alastor Moody (2816), Viorica Zamfir (7443), Brenna Longbottom (9148), Erik Longbottom (10575), Geraldine Yaxley (3118), Atreus Bulstrode (6249), Thomas Hardwick (2133), Cedric Lupin (7459), Perseus Black (951), Nora Figg (2409), Florence Bulstrode (5777), The Tempest (2039), Heather Wood (4239), Ula Brzęczyszczykiewicz (1800), Dora Crawford (3062), Philip Nott (5347), Bard Beedle (4762), Robert Mulciber (6511), Cameron Lupin (5438), Lyssa Dolohov (6494), Victoria Lestrange (17455), Sauriel Rookwood (10901), Cathal Shafiq (1684), Celine Delacour (3597), Sebastian Macmillan (6935), Stanley Andrew Borgin (8416), Bertie Bott (3462), The Edge (17225), Peppa Potter (1867), Rabastan Lestrange (656), Augustus Rookwood (565), Laurent Prewett (20679), Guinevere McGonagall (2846), Christopher Rosier (238), Lorraine Malfoy (3818), Leon Bletchley (6029), Olivia Quirke (5691), The Overseer (764), Alexander Mulciber (4340), Ambrosia McKinnon (2310), Tristan Ward (5474), Hades McKinnon (2237), Richard Mulciber (13112), The Lightbringer (5951), Thomas Figg (2419), Morpheus Longbottom (3952), Penny Weasley (9069), Vera Travers (2351), Neil Enfer (6742), Millie Moody (5588), Isaac Bagshot (5045), Asena Greyback (344), Anthony Shafiq (13151), Mabel Figg (1777), Ralitsa Zamfir (845), Lorien Mulciber (11735), Sophie Mulciber (3252), Basilius Prewett (3999), Jonathan Selwyn (4962), Charles Mulciber (10107), Leonard Mulciber (4189), Charlotte Kelly (291), Jagoda Brodzki (1208), Jessie Kelly (204), Electra Prewett (1891)

Wątek zamknięty  Dodaj do kolejeczki 

Strony (88): « Wstecz 1 … 43 44 45 46 47 … 88 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa