• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna Plac i stragany [Lato 1972] Święto Żniw - Kiermasz (Wątek główny)

[Lato 1972] Święto Żniw - Kiermasz (Wątek główny)
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#461
26.06.2024, 23:21  ✶  
Południowe stragany – Château des Dragons

To prawda, że Sauriel był toporny i oporny… Ale wystarczało mieć do niego odpowiednie podejście. Niczego mu nie kazać, tylko zasugerować, podrzucić myśl, do której nie przyznałby się, że nad nią dumał – ale siłą rzeczy rozmyślał nad wieloma rzeczami, bo inaczej nie miałby swojego zdania. Ciche sugestie, danie mu przestrzeni na podjęcie własnej decyzji iiiii… oto był przepis na „poradzenie” sobie z Saurielem. To wcale nie było nadmiernie trudne, wymagało za to odrobiny (no dobrze, całej wanny, a nie odrobiny… całego basenu!) cierpliwości. Tej Victoria wcale nie miała dla każdego, ale Sauriel… Cóż, był bardzo szczególnym przypadkiem. Z jakiegoś powodu się dogadali i stał się bliski jej sercu.

Victoria niecelowo starała sobie utrudnić życie… Ewidentnie były takie typy ludzi, którzy jej zwyczajnie pasowali. To nie tak, że miała w sobie jakąś misje i ochotę zmiany świata i zbawienia ludzkości, po prostu… potrafiła dostrzec w różnych ludziach coś, i to coś ją inspirowało. Sauriel też ją inspirował i to dość mocno, przecież gdyby nie on, to nigdy nie zasiadłaby do tego gigantycznego projektu związanego z wampirami. Ludzie, podobnie jak kwiaty, kwitną w swoim czasie i na swój indywidualny sposób – wierzyła, że i Sauriel miał jeszcze tak zakwitnąć.

– Nie wiem, niewielu ich znam. Ale jak mi jakiś stary typ robi scenę, a potem każe rozejść, bo on tak mówi, to nie zamierzam słuchać – mówiła, rzecz jasna, o ulubionym Mulciberze Sauriela. I kto tu miał kiepski gust do ludzi… Victoria tylko dlatego kupiła te świeczki z afrodyzjakiem, bo zrobiło jej się żal chłopaka; chciał utrzymać świeczki w tajemnicy, a jakiś dziennikarz zrobił z tego scenę, potem Atreus poprawił i ot – nieszczęście. – Nie jest spokrewniony ze mną. Jest mężem mojej kuzynki. Kuzynka akurat jest ze mną blisko spokrewniona – najbliżej jak może byś spokrewniona kuzynka rzecz jasna. Nie jak piąta woda po kisielu Sauriel na ten przykład, którego babcia pochodziła z rodziny Parkinson. – Ale widziałam się z nim niedawno kilka razy. Mamy poprawne stosunki ze sobą – jak mówiła – Victoria go lubiła, szanowała. Nie miała rzecz jasna pojęcia o jego nienawiści do Annaleigh, czy do niej, bo tak bardzo mu się kojarzyła z żoną.

Zbliżyli się do stoiska dość nieświadomie i Victoria spojrzała na obsługującą go kobietę zupełnie nieświadoma, że ta coś ma do jej własnego kota, który teraz siedział sobie zwinięty w koszyku, przykrytym od góry klapką tak, że miał święty spokój.

– Nie chcesz spróbować? Ja już dzisiaj piłam – zwróciła się do Sauriela. – Ja za wino dziękuję, Anthony mówił, że przyniesie mi inne roczniki – uśmiechnęła się do kobiety, czując jakieś… dziwne napięcie od niej promieniujące.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#462
27.06.2024, 10:52  ✶  
Z okolic widowni, gdzie oglądała występy, przechodzi do straganów, Mulciber Moonshine

Brenna należała do tego gatunku człowieka, który dość rzadko narzeka na jakiekolwiek występy, ale i tak częściej jej wzrok przesuwał się po tłumie niż wędrował ku scenie. Ostatnie dwa sabaty wyrobiły w niej przekonanie, że tym razem też może pójść coś bardzo nie tak - i dlatego że jej brat oraz Jonathan postanowili wziąć udział w konkursie łuczniczym zorientowała się dopiero, gdy już sięgnęli po łuki.
Brwi Brenny powędrowały w górę, bo chociaż ani trochę nie zdziwiło ją, że Selwyn wpakował się na scenę, to już to jak chętny był do tego jej brat, okazało się odrobinę zaskakujące. Oczywiście, umiał ładnie mówić - ona była dużo bardziej gadatliwa, ale on wciąż był lepszym mówcą - ale zawsze sprawiał wrażenie, jakby wypychając go w światła reflektorów straszliwie go karano.
Klaskała jednak uprzejmie, kiedy tą trzecią strzałą trafił, i równie uprzejmie nie wykazała żadnej reakcji, kiedy dwie pierwsze strzały chybiły – ostatecznie ich od małego uczono raczej walki mieczami czy szablami niż łukami. I od sceny odeszła dopiero, kiedy Jonathan zakończył swój występ, choć jeszcze przed wręczeniem nagród Shafiqowi.
Przesuwała wzrokiem po straganach, ale większość albo już odwiedziła, albo ich zawartość jej nie zainteresowała. Przystanęła jednak, dojrzawszy przy jednym ze straganów znajomą twarz. Niedoszły topielec najwyraźniej… handlował bimbrem?
– Cześć – rzuciła do Charlesa, uśmiechając się lekko. – Mulciberowie poszerzają interes? – zapytała, spoglądając na wystawione towary, wciąż kompletnie nieświadoma niedawnego zamieszania i tego, że właściwie to Charlie sprzedawał tutaj dopiero co świeczki… w nieco nietypowych kształtach, a przy alkoholach znalazł się przy okazji.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Ruda Złośnica
Kto nie wie, dokąd zmierza, nigdy nigdzie nie dojdzie.
Długie, rozpuszczone, nieco niesforne włosy w kolorze rudym. Penny nigdy ich nie związuje. Twarz upstrzona licznymi piegami, na której zawsze widnieje uśmiech. Brązowe oczy. Sylwetka szczupła, a do tego około 165 cm wzrostu. Będąc blisko, można wyczuć delikatny, owocowo-kwiatowy zapach, w którym mieszają się ze sobą różne nuty - gruszka, irys, czarna porzeczka, kwiat pomarańczy...

Penny Weasley
#463
27.06.2024, 14:31  ✶  
Opuszczamy północne stragany i idziemy wydać kasę na loterii

Kiwnęła głową.

- No konkurs. - powtórzyła, kompletnie nieświadoma tego, że z pewnych przyczyn Matthew mógł być negatywnie nastawiony do konkursów. A nawet niekoniecznie Matthew, co Stanley. A że Penny nie wiedziała, że Matthew tak naprawdę miał na imię Stanley... już może lepiej ten temat zostawmy. - Właśnie coś tam trwa na scenie.

I nawet w kierunku tej sceny ruda spojrzała. Akurat z tego miejsca mieli całkiem dobry widok na to, co działo się na scenie oraz w jej pobliżu. Rzecz jasna na tyle dobry, na ile dobry on mógł być, kiedy pod uwagę wziąć odległość i tłumy czarodziejów bawiących się podczas kiermaszu.

- Oh. - skomentowała jego wyzwanie. Czy w jej głosie wybrzmiał lekki zawód? Możliwe. Penny bowiem nigdy nie miała szczęścia do konkursów. Zwłaszcza, kiedy na takowe przyszło jej natrafić, kiedy przebywała w towarzystwie innych ludzi. Choćby Terry'ego, który miał prawdziwą wprawę w tym, żeby jakoś się od tego wykręcić. - Rozumiem. - dodała, widząc nietypową reakcje Matthew. Bardziej dlatego, że wydawało się to na miejscu, że tak powinno się powiedzieć, niż z racji na to, iż Penny faktycznie rozumiała.

Nie wtrącała się, pozwalając Matthew wybrać kolejną atrakcje. O ile można nazwać to w ten sposób. Oczy jej aż rozbłysły, kiedy ten zaproponował loterie. Bo i kto nigdy nie cieszył się trafiając na wygrany los, z którego wypadła jakaś kompletna pierdoła? Akurat miała przy sobie wystarczająco pieniędzy, żeby sprawdzić na ile dopisywało jej szczęście.

- Zdecydowanie. - odpowiedziała na pytanie, biorąc Matthew za rękę i ciągnąc w kierunku, gdzie znajdywały się loteryjne stoły. Mieli do przejścia spory kawał drogi, ale nie na tyle, żeby był to problem. Ot, z jednej części placu na drugą, przy okazji mijając scenę oraz strefę gastronomiczną.

Kiedy wreszcie udało im się dotrzeć do celu, znaleźli się na końcu, na ten moment raczej niewielkiej kolejki. Penny sięgnęła do swojej torebki, wyciągając z niej portfel. Była gotowa na to, żeby wydać wszystkie swoje zaskórniaki. Pieniądze, które odkładała na czarną godzinę, ale do tej godziny nigdy nie udało im się dotrwać.

- Poproszę... - zawahała się, kiedy wreszcie znaleźli się przed sprzedawcą. - ...trzy losy. - dokończyła, upewniwszy się, że na te losy ją zwyczajnie stać.  Nie chciała się przy tym nieprzyjemnie zaskoczyć.

Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#464
27.06.2024, 14:39  ✶  
Południowe stragany

Zgadza się, to był caaaały basen cierpliwości do wyciągnięcia. Basen, którego większość nie posiadała, a też i duża część mieć nie potrzebowała i nie chciała - popularniejszą wersją było schodzenie Rookwoodowi z drogi i nie plątanie się pod jego nogami, kiedy czegoś nie chciał, chciał, albo się wkurwiał, że inni mu ględzili. Na drugiej stronie medalu też i byli odważni, co podkurwiać go nieco lubili. Dziwne? Wcale nie. Każdy potrzebował odrobiny adrenaliny w swoim życiu, a jeszcze inni powiedzieliby, że kto się czubi ten się lubi. Sauriel nie utrzymywał "koleżeńskich" stosunków z ludźmi, którzy się go naprawdę bali. Cenił sobie to bardzo w załatwianiu spraw, ale nie kiedy chciał z kimś wymienić parę zdań. To i skłonności do ciągnięcia go za ogon, żeby trochę posyczał, nie były przy tym takie straszne.

- Kto tam scenę zrobił? - Nie załapał, że chodzi o starszego Mulcibera, chociaż w sumie to do niego pasowało - kiedy coś wymykało się z jego rąk i szło nie po myśli... tylko nie skojarzył tego z Robertem z prostego powodu - świeczki kutasowe i Robert? Nie. To kurwa ni chuja nie szło ze sobą w parze. A już że młody jakiś je zrobił - o, to było już prawdopodobne. Sauriel wiele rzeczy dramatyzował w związku z Victorią, bo miał dla niej super-zajebisty-plan, który wykluczał siebie jako głównego udziałowca. W tym planie miała zajebistego męża, dziecko i swój domek z ogrodem. I miała przyjaciół, którzy nie byli odjechani i nie wplątywali ją w jakieś dziwne schizmy. Nie, nawet nie chodzi o taką Brennę. Bardziej o taką Cynthię, która była ewidentnie nadprotekcyjna i jeszcze zajmowała się nekromancję, ha! Plus jak do tego dodać Staszka, poszukiwanego, któremu Victoria wybiela ząbki! W gruncie rzeczy jednak najważniejsze było to, żeby była szczęśliwa. - Ok. - Pokiwał mądrze głową, słuchając jej i gdzieś tam wiążąc te rodzinne koligacje. Sporo tych sław było w rodzinie Victorii. Sama mogłaby iść i zostać jakąś celebrytką.

Spojrzał na nieznajomą, czarnowłosą niewiastę. Było w tym coś... zwierzęcego. Pierwotność ludzkich instynktów czasami bywała zadziwiająca, ale przecież kłamstwem było powiedzenie że to, co kiedyś przysparzało go o smutek tak teraz powodowało tylko satysfakcję. Mięśnie napinające się pod tą jasną skórę z fioletowymi żyłami były w końcu mięśniami stworzonymi do polowań. Zaklinał się, że żadnej stworzonej sztucznie krwi ruszał nie będzie - najlepiej smakowała ta krew, która była przesiąknięta strachem. Adrenaliną w próbie ucieczki. Rookwood uśmiechnął się arogancko w kierunku kobiety.

- Nie. - Machnął ręką na kobietę, odganiając ją od siebie jak zbyt upierdliwą muchę. Ale to "nie" zabrzmiało przy tym bardzo twardo. Zaraz obrócił spojrzenie, które natychmiast złagodniało, na Victorię. - Nie lubię wina. To jak z tymi zjazdami rodzinnymi - ludu jest mało to co to za zjazd rodzinny, a jak już napakuje się ich po chuja to rozjebuje ci głowę. - Przesunął się z Victorią na bok, żeby nie robić tu przy stoisku sztucznego tłoku i zaczął się rozglądać wolno za tym stoiskiem od Mulciberów. - Wiesz co... chyba też sobie jakieś lokum zmajstruje. Już na ryj Skrzynka patrzyć nie mogę, rozkurwia mnie. Ale dostał po dupie ostatnio... - I chyba nie powinien o tym mówić? Zdecydowanie nie. - Odjebałbym sobie jakiś własny kącik. I żadna roślina by tam nie przeżyła, bo to by była piwnica. - Pierwsze co pomyślał, to że Victoria chciałaby go zalać roślinami, ale powiedział to żartobliwie, spoglądając na nią z uśmieszkiem.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#465
27.06.2024, 17:10  ✶  
Mulciber Moonshine

Powiedzieć, że Charlie był zdruzgotany, to jak nic powiedzieć. Sytuacja wymknęła się spod kontroli i czerwone od łez oczy świadczyły o tym, że młody Mulciber nie radzi sobie ze wstydem, jaki przyniósł rodzinie. Przynajmniej już się nie mazał jak mała dziewczynka, a tylko wzdychał boleśnie i pocierał i tak już zaczerwienioną twarz.

Chłopak usiadł obok Lyssy, wymuszając uśmiech w kierunku Victorii i jej partnera. Zresztą, nie nacieszył się ich towarzystwem, bo klienci odeszli podziwiać dalsze stragany, a Lyssa... Lyssa sprawiła, że Charlie poczuł się jeszcze gorzej. Co miało znaczyć to spojrzenie? I fakt, że natychmiast wstała z miejsca?

- Charles. Leonard jest tam. - Wskazał na brata, który doglądał jeszcze wuja. - Sophie zaraz obok. - Wyjaśnił, pogrążając się w swoich czarnych myślach.

Ojciec miał rację. Powinien zostać w Oslo, a jeśli naprawdę chciał przyjechać, powinien ostrzec, powiedzieć, co zaplanował. Dać im czas na przygotowanie na ten cały bałagan, który sobą prezentował!

Użalanie się nad sobą przerwał brat, który trzepnął go w ramię. Charlie nie spodziewał się ataku.

- Leo! - Zaprotestował, łapiąc się za ramię. - Przestań, bo będę mieć więcej problemów! I tak mam już dość, ojciec odeśle mnie do Norwegii, zobaczysz. - Wyjaśnił z miną obrażonego, ale winnego dziecka. Jeszcze raz potarł oczy, by odgonić resztki łez, gdy usłyszał znajomy głos.

Znajomi! To ostatnie, czego się tu spodziewał! Nie powinni widzieć go w takim stanie!

- Brenna? Co tu robisz? - Zapamiętał imię wybawczyni, lecz zdziwienie mogło wydać się nie na miejscu. - To... to stoisko naszej kuzynki. To mój brat, Leonard. - Przedstawił stojącego obok mężczyznę. - Kuzynka Sophie postanowiła robić alkohol... chcesz spróbować? - Wskazał na przygotowane próbki bimbru cytrynowego.
Poparzona
Nie prowadzę kursów wypowiadania mojego nazwiska.
Na pierwszy rzut oka — blizny po oparzeniach na twarzy. Na drugi — potężna niezręczność. Dopiero później możesz podziwiać nietypowy styl ubierania inspirowany mugolskim schyłkiem lat 60. 173cm || chuda, trochę mięśni || jasny blond || piwne

Ula Brzęczyszczykiewicz
#466
27.06.2024, 19:17  ✶  

Kupiłam więc świece, podziękowałam kapłanowi za pomoc i oddaliłam się. Nie chciałam rozglądać się po innych straganach. Na pewno oferowały mniej lub bardziej potrzebne, ale przepiękne przedmioty, na które łatwo poszłyby moje oszczędności. A przecież ich przeznaczenie było zupełnie inne. Chciałam otworzyć skrytkę w Banku Gringotta, żeby przechowywać tam pieniądze... i te lepsze dzieła. A także moje ulubione płyty oraz droższe niż zwykle ubrania. Których jeszcze muszę się dorobić. Podobno można trzymać w tym banku nie tylko pieniądze, a że nie posiadam faktycznie cennych dzieł sztuki, czy biżuterii, to będę składować takie fanty, jakie mam. Kto biednemu zabroni.

Zapewniony przez Lysandra dach nad głową spełniał wszystkie moje najważniejsze potrzeby. Miałam zapewnione jedzenie, ciepłe łóżko i poczucie bezpieczeństwa. Krewniak jest bezkonfliktowy, nie rzuca się w oczy, nie ma wrogów, mało kto go w ogóle zna, nie jest zamożny... absolutnie nie ma powodu, by ktokolwiek obrał za cel jego chatkę. Dlatego tak przyjemnie budzi mi się tam każdego dnia, spaceruje wokół domostwa, zacieśnia więzy ze zwierzętami... wiedząc, że raczej nie spotka ich ten sam los, co moje maleństwa. Byłam bardzo wdzięczna za to, co obecnie posiadałam. Dlatego zależało mi na wykonaniu rytuału ochronnego w domu Lysandra.

Rzuciłam ostatnie spojrzenie na festiwal i ruszyłam w stronę najbliższego kominka, by udać się do domu.


Postać opuszcza sesję


???
Mamusia
Никога не ги карай да те обичат, дете мое. Настоявай да те оставят. И знай, че този, който устои и остане, те обича истински.
Eteryczna pani w średnim wieku. Ciemne włosy i oczy, 165cm wzrostu, szczupła. Uśmiech na twarzy. Londyński akcent pomimo obcojęzycznego nazwiska.

Ralitsa Zamfir
#467
27.06.2024, 20:49  ✶  
Stoisko Pani Zamfir -> Loteria -> Stoisko Pani Zamfir

Uprzejmie obsługiwała klientów, zachęcając też niezainteresowanych pierwotnie przechodniów do spróbowania jej trunków. Im później się robiło, tym więcej osób chętnie przyjmowało kieliszek. Ralitsa opróżniła kilka butelek dla darmowych próbek, ale wpadło jej też trochę grosza za większe porcje, czy całe karafki. Na ten moment trudno stwierdzić, ile straciła lub też zarobiła na tym biznesie. Rachunków na bieżąco nie prowadziła. Spisała tylko swój inwentarz przed otwarciem stoiska, a po powrocie do domu zajmie się kolejnym przeliczeniem.

Spoglądała co jakiś czas na stoisko córki. Cieszyło się niesamowitym powodzeniem. Była dumna z Viorici. Córka odziedziczyła pracowitość i zapał po matce, ale szczęście i powodzenie najpewniej miała po ojcu. Wtedy przypomniało jej się coś. Kupon na loterię.


Gdy ruch przy stoisku na chwilę ustał, udała się w odpowiednie miejsce, by zobaczyć, cóż to za fant jej się przytrafi.


Z odebranym przedmiotem wróciła szybko do siebie i schowała obiekt w przestronnej kieszeni spódnicy. Podaruje go córce może dzisiaj wieczorem, a może jutro, jeśli powrót z festynu okaże się zbyt męczącym wyzwaniem.

Słońce swojego ojca
*Biedna Sophie*
Sophie ma brązowo-zielone oczy, rude włosy i mnóstwo piegów! Jest dość wysoka, ponieważ mierzy sobie 170 cm. Ubiera się w sukienki, które zakrywają to, co każda szanująca się panna czystej krwi powinna zakrywać. Pachnie cytrusami.

Sophie Mulciber
#468
28.06.2024, 22:35  ✶  
Świeczki i kadzidła rodziny Mulciber

Sophie spadł kamień z serca. Jej ojciec czuł się już dobrze, i najwyraźniej kuzyni nie powiedzieli nikomu, co się stało. Będzie musiała jakoś im się odpłacić, ale teraz nie będzie o tym myślała. Musi wziąć się w garść i wrócić do swojego stoiska.
- Tak...- Pozwoliła się odsunąć, i zrobiła lekko czerwona na nazwanie "Wiewióreczką". Wyczuła z tonu ojca, że lepiej będzie, jeśli nie będzie przeszkadzała.
- To ja wrócę do mojego stoiska...- Szepnęła, po czym spojrzała jeszcze na wuja Richarda, żeby upewnić się, że również był cały i zdrowy. Jego też nie chciała stracić.
- Przyjdźcie później do mojego stoiska, wujku.- Zwróciła się do Richarda, żeby nie przerywać ojcu rozmowy. Uśmiechnęła się słabo do macochy, po czym odwróciła na pięcie i skierował do swojego stoiska.

Stoisko Mulciber Moonshine

Kiedy szła, przez przypadek kopnęła jedną z Charlesowych Świeczek - których - imienia- nie wolno - wymawiać. Skrzywiła się i rozejrzała, czy nikt na nią nie patrzył. Świeczka była zapakowana, więc w nienaruszonym stanie. Podniosła ją, wydając z siebie krótkie: "ojć, bleee... tss..." po czym ruszyła biegiem w stronę kuzynów oraz gości którzy odwiedzili jej stosiko.
- Dzień dobry! Już jestem... witam! Witam panią na moim stoisku.- Zwróciła się do Brenny, trzymając w rękach chujoświeczke. Włosy miała w nieładzie, a sukienka trochę jej się przybrudziła od wcześniejszego upadku, ale pogoda ducha powoli do niej wracała.- Zaraz panią obsłużę, przepraszam! A to twoje, Charlie... - Oddała świeczkę kuzynowi z wyraźnym grymasem obrzydzenia malującym się na jej niewinnej twarzy. Stanęła bliżej Leonarda, mając nadzieję, że młodszy z kuzynów zagada klientkę jeszcze przez krótką chwilę. Musiała w ciągu kilku sekund sprowadzić się do porządki!
- Jak wyglądam? Jak moje włosy? Popraw mnie. - Szepnęła do Leo. Nie miała przy sobie lusterka, więc kuzyn był jej ostatnia deską ratunku! Biedna Sophie...
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#469
28.06.2024, 22:35  ✶  
Scena
Jestem na scenie z Ger, Anthonym i Jonathanem i obserwuję przyznanie Anthony'emu nagrody.

— Żartujesz? — sapnął, gdy Yaxley do niego zagadała. Wywrócił teatralnie oczami, odstawiając łuk na bok. — To przecież oczywiste, że się podłożyłem, żeby reszta miała szansę się trochę pobawić...

Tak sobie wmawiaj, Longbottom, mruknął do siebie bezgłośnie. Mógł rzucać samozwańczymi dowcipami, jednak nie dało się ukryć, że to nie tak miało iść. Powinno wyjść inaczej. Właśnie te słowa obijały się o ściany erikowego umysłu, gdy zdał sobie sprawę, że wypadł... Doprawdy fatalnie na tle swoich kontrkandydatów. Nawet ten ostatni strzał nie uratował zbytnio sytuacji. Bądź co bądź, to był tylko jeden pewny punkt. Westchnął cicho, zaciskając usta w wąską linię.

Jakby na to nie patrzeć, nie powinien aż tak odstawać od Anthony'ego i Jonathana. Dzięki niech będą Merlinowi, że Godryk Longbottom spędzał Lammas w rodzinnej Warowni i nie pokusił się o to, aby dołożyć parę sykli do organizacji tegorocznego kiermaszu. Jeszcze tylko delegacji Srebrnych Różdżek tu brakowało. Oczami wyobraźni widział jego minę. Pełną zawodu i dezaprobaty, ale też autentycznego zdziwienia takim, a nie innym obrotem spraw... I miałby w tym przypadku absolutną rację.

— Miło wiedzieć, że miałeś aż tak wielką wiarę w swoje umiejętności — napomknął przyciszonym głosem do Anthony'ego. Zerknął na przydzieloną mężczyźnie tarczę strzelniczą. — Na pewno nikt ci nie udziela dodatkowych lekcji poza naszymi treningami? Mógłbym przysiąc, że dostrzegam w tym rękę jakiegoś eksperta...

Kiedy Geraldine przeszła do przyznawania Shafiqowi nagrody, Erik przesunął się bliżej Jonathana, co by Anthony mógł mieć scenę dla siebie. Och, musiał czuć się jak ryba w wodzie. W końcu pławił się właśnie w atencji całkiem sporej ilości ludzi. Niedługo później Erik poszedł w ślad innych ludzi, klaszcząc mocno, co by uhonorować zwycięstwo czarodzieja.

— Daliśmy mu wygrać, prawda? — rzucił z półuśmiechem, zerkając kątem oka na Selwyna. — W końcu też powinien mieć coś z życia od czasu do czasu...


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Porządny Ochroniarz
Nigdy nie wiesz, kiedy śmierć zapuka do twych drzwi.
183cm wzrostu. Brązowe oczy i włosy, u których można dostrzec siwe kosmyki. Często widnieje u niego zarost. Ogolony gładko jest tylko wtedy, kiedy brat każe mu się "ogarnąć". Ubiera się zawsze odpowiednio do sytuacji.

Richard Mulciber
#470
28.06.2024, 23:38  ✶  
Powrót na stoisko - Świeczki i kadzidła Rodziny Mulciber

Charles najwyraźniej wiedział, gdzie popełnił błędy, być może gotów będąc wziąć odpowiedzialność i konsekwencje tego zdarzenia na siebie. Okaże się to podczas rozmowy w domu. Na razie Richard musiał uspokoić syna, dodać mu otuchy aby się pozbierał i nie mazgaił. Znajdowali się w miejscu publicznym. Podobnie widocznie było z Sophie, którą Robert uspokajał.

Lyssa postanowiła opuścić już zajmowane stanowisko, jakie było przypadkowe pilnowanie straganu Sophie. Richard nie dziwił się jej. Dostrzegł także, że zakręciła się przy "Mulciber Moonshine" Victora Lestrange a także Sauriel Rookwood. Nie przysłuchiwał się rozmowie, stojąc nieco dalej, ale obserwował, czy jego syn daje sobie radę. Saurielowi co najwyżej skinął głową w powitaniu.

Gdy Leonard dołączył do swojego brata, Richard zrozumiał, że najwyraźniej z Robertem jest lepiej i dopaliwszy papierosa, zdeptując go na ziemi pod butem, podszedł do brata, gdzie następowała wymiana zdań z Lorien i Philipem. Najwyraźniej rejestrując ich ostatnie zdania. Mijając się przy okazji z Sophie, zapraszającą go na swoje stoisko.

- Ogarnij się.
Rzekł krótko do bratanicy ze spokojem, dostrzegając, że była znów jakby w swoim żywiole i sprawna fizycznie. Przystanął jeszcze na moment, aby upewnić się, że bezpiecznie dotarła do swojego stoiska. Przy okazji zarejestrował, kto kolejny pojawił się przy stoisku rudzielca. Brenna Longbottom. Czy jego syn ją znał? Zmarszczył brwi, rejestrując w głowie tę scenę. To może być przydatne.

Zostawił to i ruszył, dołączając do rozmawiających przy stoisku rodzinnym. Brata, szwagierki i kuzyna. Jak zarejestrował, chyba umawiali się na spotkanie? Nie jego interes. Uwagę skupił na Robercie, upewniając się, że był już wystarczająco spokojny.

- Chłopcy z Sophie są przy jej stoisku.
Zakomunikował. Wzrok przenosząc zaraz na to ich rodzinne ze świeczkami. Chyba czas podjąć, co z tym zrobić. Jeżeli ma funkcjonować, ktoś musi podjąć się jego prowadzenia, jeżeli Charles został odsunięty.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Eutierria (8658), Alastor Moody (2816), Viorica Zamfir (7443), Brenna Longbottom (9148), Erik Longbottom (10575), Geraldine Yaxley (3118), Atreus Bulstrode (6249), Thomas Hardwick (2133), Cedric Lupin (7459), Perseus Black (951), Nora Figg (2409), Florence Bulstrode (5777), The Tempest (2039), Heather Wood (4239), Ula Brzęczyszczykiewicz (1800), Dora Crawford (3062), Philip Nott (5347), Bard Beedle (4762), Robert Mulciber (6511), Cameron Lupin (5438), Lyssa Dolohov (6494), Victoria Lestrange (17455), Sauriel Rookwood (10901), Cathal Shafiq (1684), Celine Delacour (3597), Sebastian Macmillan (6935), Stanley Andrew Borgin (8416), Bertie Bott (3462), The Edge (17225), Peppa Potter (1867), Rabastan Lestrange (656), Augustus Rookwood (565), Laurent Prewett (20679), Guinevere McGonagall (2846), Christopher Rosier (238), Lorraine Malfoy (3818), Leon Bletchley (6029), Olivia Quirke (5691), The Overseer (764), Alexander Mulciber (4340), Ambrosia McKinnon (2310), Tristan Ward (5474), Hades McKinnon (2237), Richard Mulciber (13112), The Lightbringer (5951), Thomas Figg (2419), Morpheus Longbottom (3952), Penny Weasley (9069), Vera Travers (2351), Neil Enfer (6742), Millie Moody (5588), Isaac Bagshot (5045), Asena Greyback (344), Anthony Shafiq (13151), Mabel Figg (1777), Ralitsa Zamfir (845), Lorien Mulciber (11735), Sophie Mulciber (3252), Basilius Prewett (3999), Jonathan Selwyn (4962), Charles Mulciber (10107), Leonard Mulciber (4189), Charlotte Kelly (291), Jagoda Brodzki (1208), Jessie Kelly (204), Electra Prewett (1891)

Wątek zamknięty  Dodaj do kolejeczki 

Strony (88): « Wstecz 1 … 45 46 47 48 49 … 88 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa