Przyjrzała się kotu uważniej. Czy on rzeczywiście tak ładnie patrzył na świat? Nie powiedziałaby, ale uznała, że nie ma co Lyssie sprawiać przykrości. Może sierściuch zyskiwał przy bliższym poznaniu?
Gdzieś już widziała taki równocześnie oceniający jak i błądzący za rozumem wyraz pyska. Ach, no tak. Podobieństwo do jej dalekiego krewnego i “kolegi po fachu” Septimusa było uderzające. Nie obrażając prążkowanego kota oczywiście.
- Z pewnością zasługuje na bardziej wytworne imię niż jakiś Gburek.- Stwierdziła, wciąż trzymając się w bezpiecznej odległości od stworzenia.
Może to kwestia wypitej wcześniej cytrynówki, ale Lyssa zdawała się być wyjągtkowo sympatyczną młodą damą.
Czy wypadało ciągnąć ze sobą dziecko (ile ta dziewczyna mogła mieć tak naprawdę lat? Nie wyglądała na uczennicę, a skoro już wcześniej raczyła się tak otwarcie cytrynówką raczej przekroczyła magiczną granicę pełnoletności) na kolejne stoisko z alkoholem? Może nie, ale od czegoś spacer trzeba było zacząć. Nie mówiąc o tym, że Lorien marzyła w tym momencie o towarzystwie kogoś kto nie spróbuje na każdym kroku testować jej cierpliwości jak robili to Mulciberowie.
Zbliżały się już do stoiska, gdy dostrzegła, że nie ma tam Shafiq’a tylko jakaś pracownica uwijająca się przy gromadce klientów. Wino Smoków miało swoją renomę w Wielkiej Brytanii. Choć miała niejasne podejrzenia, że większość czarownic przy stoisku wcale nie na alkohol miała aktualnie ochotę.
Gdzie on się podział?
Na niezadane pytanie dość szybko miała dostać zresztą odpowiedź, bo usłyszała znajomy głos dawno niewidzianego przyjaciela tuż za plecami. Mało brakowało, a zatrzymałaby się w miejscu wpadając na niego.
- Antonio, mio caro!- Uśmiechnęła się, zwalniając nieco kroku, by mógł je bez problemu dogonić. Tylko ze względu na Lyssę nie przeszła kompletnie na włoski, po którym w jej głosie pozostał tylko charakterystyczny akcent.- Nie będziemy ci zabierać wiele czasu. Z pewnością masz… - machnęła delikatnie ręką w stronę stoiska.-... Mnóstwo pracy dzisiaj.- Ale degustacji nie odmówiła. Nawet jeśli niechętnie musiała przyznać, że widok beczek nieco ją przeraził. Czy tak pijali jego wino wszyscy ci… (prostaczkowie) mniej fortunnie urodzeni czarodzieje? Na miejskich jarmarkach, w upale, mocząc usta w czymś niewątpliwie przeznaczonym dla mas?