• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna Plac i stragany [Lato 1972] Święto Żniw - Kiermasz (Wątek główny)

[Lato 1972] Święto Żniw - Kiermasz (Wątek główny)
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#781
17.08.2024, 15:43  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 17.08.2024, 15:43 przez Bard Beedle.)  
Południowe stragany, Château des Dragons

Winnica Anthony'ego Shafiqa niczym nie odbiegała standardom francuskich win, w końcu jej tereny były prezentem za rozwiązanie pewnego bardzo drażniącego i sporego problemu, od którego wyciszenia zależało życie i nieżycie jednej przemiłej gałęzi magicznej rodziny.

Wino, które polityk serwował ze swoich beczek nadawało się na jarmark nie tyle dlatego, że cała winnica cierpiała na brak przedniego trunku. Po prostu to konkretne wino dedykowane było angielskiej tłuszczy, która zachwyci się opalizującą lekko różowawą barwą, musującą słodyczą, a nie będzie wnikać w złożoność bukietu. Piwnice Domu Smoka skrywały wiele skarbów dla o wiele bardziej wysublimowanych gustów, ale tych przyjezdny nie będzie miał szansy spróbować. Nie kupując wino na jarmarku.

- Jesteś w Anglii, to musisz mówić po angielsku - mruknęła dziewczyna niepasująca do całości stoiska - białego, otoczonego lawendą. Sama przypominała raczej arabską piękność, która trafił tu przez przypadek. Jej czarne lokowane włosy mieniły się lekko złotem, czarne oczy czujnie obserwowały klienta, który nie wziął dla siebie kubka na spróbowanie, ani nie podstawił własnego kieliszka. Ale gdy tylko powiedział w czym rzecz, butelka rocznika 71 trafiła mu przed nos. Jeśli oczywiście za nią uczciwie zapłacił. A jako, że Tahira nie wiedziała, że jest on w jakikolwiek sposób klientem wyjątkowym, dostał edycję limitowaną - dedykowaną lammas właśnie.



wiadomość pozafabularna
Opis Tahiry
Postać prowadzi: Millie Moody
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#782
17.08.2024, 16:45  ✶  
Południowe Stragany
Stanowisko Pani Zamfir



Czy intencją można było obmyć przewiny czynu? Czy reakcja z ciała, niekoniecznie nawet dotykająca płatu czołowego wystarczała, jako dowód winy? Czy mały zapalny impuls mógł wystarczyć, aby przerwać nić sympatii, czy jednak tkana latami materia wzajemnych zależności nie poddawała się lekko kaprysom? —Ależ oczywiście— Powiedział tylko, zabierając rękę i oddając jej pełnię swobody, którą z resztą cały czas w jego odczuciu miała. Czy zakładała, że nie będzie chciał jej posłuchać? Cóż bardziej byłoby bolesne - zakładanie jego złej woli w roztoczeniu opiekuńczego skrzydła nad ukochaną przyjaciółką, czy świadomość tego, że sądziła, że chciałby zrobić cokolwiek wbrew jej woli?

Ostatecznie, pomimo własnej oceny sytuacji, nie zmuszał jej do podjęcia działań w sprawach ważkich, zobowiązujących nie na przechadzkę po śmiesznym jarmarku, a na całe życie. Czemu w tak mało istotnej sprawie miałby oponować?

Sam nie skorygował swojego kursu, dobwiszy do Wyrobów Pani Zamfir, która musiała być krewniaczką innej panny Zamfir, u której dziś już robił zakupy. Przeszła mu jednak ochota na rakiję, a chusty nie przyciągnęły wzroku w przeciwieństwie do zbiegowiska przy cytrynówce Czy to Guinevere'a? — zdołał pomyśleć, ale nie chciał podchodzić, wyczuwając atmosferę kolejnego skandalu. Zamiast tego wolał iść do kadzideł, przy których mocno się już obecnie przerzedziło. Poczekał jednak na decyzję pozostałych, w milczeniu czekając, bo kto wie, może Jonathan zaraz wypełni przestrzeń dźwiękową swoją opinią na temat wzorów chust lub jakości materiału. Musiał przyznać przed samym sobą, że w sumie na to czekał i dlatego nie odszedł od "Wyrobów" od razu.
 
Dama z gramofonem
Lorka, Lorka, pamiętasz lato ze snów,
gdy pisałaś "tak mi źle" ?
Prędzej ją usłyszysz niż dostrzeżesz. Jej przybycie zwiastuje stukot obcasów i szelest ciągnącej się po posadzce szaty. Ma 149 cm wzrostu (już w kilkucentymetrowych szpilkach - bez nich: +/- 144 cm!), ile waży to jej słodka tajemnica. Włosy ciemnobrązowe, po rozpuszczeniu sięgające jej do pasa. Ma trudne do ujarzmienia loki. Oczy w nienaturalnym, kobaltowym kolorze. Urodę ma bardzo klasyczną, pachnie drogimi perfumami o zapachu jaśminu. Nie wygląda jakby ubierała się w sekcji dziecięcej u Madame Malkin. Jej ubrania są dopasowane, pasują zazwyczaj do okazji i miejsca. Jeśli jakimś cudem nosi szaty z krótkim rękawem na wewnętrznej stronie jej lewego ramienia można zobaczyć mały magiczny tatuaż przedstawiający koronę. Zapytana o to macha ręką tłumacząc "ot błędy młodości" Ułożona, kulturalna, chociaż pierwsza dzień dobry na ulicy nie powie.

Lorien Mulciber
#783
17.08.2024, 19:49  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 17.08.2024, 19:56 przez Lorien Mulciber.)  
Stoisko pani Zamfir

Już w trakcie trwania swojej irracjonalnej złości Lorien zrozumiała, że popełniła błąd. Wyjątkowo bolesny i okrutny błąd, za który pewnie przyjdzie jej srogo zapłacić. A kiedy Anthony zabrał rękę, całą sobą musiała walczyć z odruchem odnalezienia jego ramienia z powrotem. Natychmiast schowała jednak różdżkę, starając się ukryć wyskok na tyle na ile była w stanie. Wepchnąć wszystko pod dywan.

Cokolwiek sprawiło, że poczuła się w tamtym momencie zagrożona tkwiło dużo głębiej i nie mieli nad tym żadnej kontroli.
Anthony - bo nie zdawał sobie sprawy przez to co jego przyjaciółka przeszła przez ostatnie miesiąca.
Lorien - bo nie potrafiła zwerbalizować swoich obaw przed zamknięciem i zniewoleniem. Spędziła zbyt wiele czasu, wyglądając zza ciężkich zasłon biblioteki w Szkocji na świat za oknem. Coś się z nią działo złego, a ona nie wiedziała co.
Więc w milczeniu tylko dołączyła do Anthony’ego w drodze do stoiska, nawet jeśli oznaczało to, że na jeden jego krok przypadały jej dwa.


Stoisko pani Zamfir było… chyba najbardziej klasycznym przykładem festynowego miejsca na świecie. I pod każdym względem można to było uznać za komplement. Przetwory, bibeloty, wszystko to smakowało jak odległe marzenia o sielsko-anielskiej wsi.
Uwagę pani Mulciber przyciągnęły jednak kolorowe powiewające na wietrze chusty. Ujęła w palce miękki materiał jednej z nich - czerwonej, w przeróżnej wielkości kwiaty.
Było w tym wszystkim coś… innego. Coś świeżego, zupełnie jakby przez moment ta skąpana w złocie i bogactwie kobieta pozwoliła myślom pobłądzić w świat opowieści. A może raczej wspomnień? Serce ścisnęło się boleśnie, gdy umysł podpowiedział, gdzie wcześniej widziała identyczną chustę.
Przepiękna dziewczyna, w barwnej spódnicy i kwiecistym szalu przerzuconym przez ramię, uśmiechała się do dwójki siedzących na błoniach dzieciaków z okładki starej książki z cygańskimi bajkami i legendami.
- Wiesz wyglądasz trochę jak ona. Macie takie same, te no… kliŋarike… Tylko ona ma takie migoczące.
- Co?
Mulciber wyrwał jej wtedy kilka włosów, próbując wyplątać jedną z kolorowych spinek wpiętych w gęste loki. Niedługo potem poprosiła na gwiazdkę od rodziców złote spinki, które nosiła aż do końca szkoły.

Kiedy świat przestał być tak prosty? Kiedy przestały ją cieszyć kolorowe szmatki, a nudę zamiast opowiastkami zaczęła zapijać cierpkim winem i grą va bank?

Uniosła kąciki ust w uśmiechu, który ciężko było porównać do czegokolwiek; przypasować do jakiegokolwiek znanego im uczucia. Jak pierwsi ludzie, którzy przetrwali potop i wreszcie mogli ze swojej Arki dostrzec piękne, błękitne niebo. Smutni, bo głębokie wody pogrzebały im przyjaciół i dobytek; szczęśliwi bo nastał właśnie nowy poranek.
- Nad brzegiem jeziora rosła lipka zielona. A na tej lipce, na tej zieloniutkiej - trzej ptaszkowie śpiewali.- Powiedziała szeptem, wpatrując się w kwiecisty wzór niczym w świętego Graala. Chyba tylko Anthony był w stanie ją teraz usłyszeć, choć czarownica się do niego nie zwracała. Przynajmniej nie w tej chwili. - Ale nie byli to ptaszkowie, tylko trzej braciszkowie. Co się spierali o jedną dziewczynę, och który ci ją dostanie?- Zawiesiła głos, szukając spojrzeniem Tej Konkretnej Najbliższej Sobie Osoby. Mi dispiace. Non lasciarmi pozostało niewypowiedziane.- Jeden mówił “tyś moja”, drugi mówił “jak Bóg da!”, a trzeci mówił “moja najmilejsza… Czemuś jest mi tak smutna?”- Zamilkła nawet na chwilę nie odwracając wzroku od oczu Anthony’ego.
Ale nie kontynuowała dalej krótkiej dziecinnej historyjki, a kiedy zorientowała się, że pozwoliła wraz z opowiastką umknąć zbyt wielu uczuciom, po prostu... się wycofała. Jak zawsze. Odkaszlnęła cicho, próbując zabić niezręczność, po czym pociągnęła lekko za chustę, żeby obsługująca stoisko pani Zamfir na pewno zobaczyła co Lorien trzyma w rękach.
- Poproszę tą!- Zawołała jeśli akurat nadarzyła się okazja do kupienia czegoś u kobiety.
Do jej głosu powróciła ta radosna nuta, choć każda z tam obecnych osób, która znała ją nieco lepiej mogła szybko zauważyć brak włoskiego akcentu. Nawet radość była podszyta kłamstwem.
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#784
18.08.2024, 02:33  ✶  
Południowe stragany

Edge związał swoje buty i poświęcił tej czynności naprawdę dużo niezbędnego czasu. Tak, mógł zrobić to szybko i na odpierdol, większość ludzi pewnie nie zdziwiłaby się, widząc go rozmemłanego, ale komuś, kto tak dużo się ruszał, skakał, kopał... to było zadziwiająco istotne, żeby mieć te sznurówki dobrze zawiązane. W pierwszej chwili nie zrozumiał więc, co Laurent robi. Założył, że przeszedł się gdzieś na bok, ale nigdzie się stąd przecież nie ruszy bez tego koszyka, a kiedy wreszcie zawiązał te sznurówki na kokardkę i zadarł głowę...

Co...?

Te słowa tak bardzo mu do Laurenta nie pasowały. Momentalnie jego obraz blondyna się załamał - bo z jednej strony warczenie na kogoś, kto rzucił w niego świeczką, było urocze, ale z drugiej - ten monolog, jaki został wypluty w kierunku Mulciberów stanowił zaprzeczenie wszelkich wartości, którymi Flynn się kierował. Zabrakło mu więc języka w gębie. Jak miałby zawtórować czemuś takiemu? A później odejść z nim z tego miejsca jak gdyby nigdy nic? To, co trajkotały te przygłupy, było zabawne i stojąc za Prewettem nie darował sobie wywrócenia oczami i wykonania ręką gestu, naprowadzającego ich na to, co o tym myślał - że bez sensu kłapali dziobami, bo on i tak wiedział swoje. Ich wysryw był najlepszym potwierdzeniem braku jakiejkolwiek pomyłki w stanowczym osądzie, nawet jeżeli miał swoje źródło w zwyczajnej zazdrości.

Milczałby, gdyby nie to, że Sophie postanowiła do nich podejść. On po prostu nie wytrzymał. Parsknął śmiechem, kiedy tak machała tymi wątłymi rączkami ewidentnie wyprana z energii, przy okazji kilka drobinek jego śliny poleciało prosto na jej piegowatą twarz. Mała ruda szmata będzie mu opowiadać, że wyroby ze sklepu znajdującego się na Ścieżkach są dostępne dla wszystkich.

- Fajna fundacja wyciągnięta z pizdy ty ruda małpo, szlamowaty plebs docenia. Oby te dzieciaki co kradną różdżki na ulicach wsadziły wam je wszystkie w dupę. - Drugie zdanie powiedział ciszej, mamrocząc nieco, bo strasznie dużo się tu pojawiło ludzi i uh, w dodatku ta Guinevere... Nie dało się ukryć, że opalona ślicznotka szybko wpadła mu w oko. Z ciekawością zmierzył ją spojrzeniem i nawet nieco pożałował wyglądania teraz jak siedem nieszczęść. Zagwizdałby pewnie na jej widok jak skończony wieśniak, ale gdyby spróbował, przegrałby z kretesem rzut na charyzmę i co najwyżej ją opluł. Zamiast tego wykonał rozkaz pana - zastosował się do tego idziemy wypowiedzianego słodkim, chociaż zdenerwowanym głosem i faktycznie podążył za nim bez choćby cienia sprzeciwu. Narobił mu pewnie strasznego obciachu, więc mógł przynajmniej nie protestować przy próbie ewakuacji.


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
Porządny Ochroniarz
Nigdy nie wiesz, kiedy śmierć zapuka do twych drzwi.
183cm wzrostu. Brązowe oczy i włosy, u których można dostrzec siwe kosmyki. Często widnieje u niego zarost. Ogolony gładko jest tylko wtedy, kiedy brat każe mu się "ogarnąć". Ubiera się zawsze odpowiednio do sytuacji.

Richard Mulciber
#785
18.08.2024, 12:16  ✶  
Świeczki i kadzidła Rodziny Mulciber

Obserwował sytuację, jaka miała miejsce w pobliżu, jak i przy samym stoisku bratanicy. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej, marszcząc brwi. Słyszał jak Charles zwrócił się do niego, ale najpewniej chcąc mu wskazać kierunek zamierzania przy Mulciber Moonshine. Niewiele można było usłyszeć z wymiany zdań. Może nieliczne zdania, wypowiadane dość głośno, jeżeli nie krzykiem. Richard zwracał uwagę na zachowania młodzieży jak i osoby wmieszane w ich rozmowę.

-  Nie widzę potrzeby, jeżeli do rękoczynów nie dojdzie. Leonard jej pomoże.
Odpowiedział na prośbę Charlesa, dostrzegając, że starszy z synów panował nad sytuacją. Tak wyglądała dorosłość. Richard w tym momencie zaufał starszemu synowi, że zapanuje nad tym, małym problemem, jaki tam wyniknął. Cokolwiek w tamtejszych słowach padło. Najpewniej obrażanie.
- Zdarzają się sytuacje, w których trzeba samemu umieć sobie radzić.
Zaznaczył. Uniósł nawet brew rejestrując zachowanie Sophie, w którym okazała środkowe palce, wobec niekulturalnego osobnika. Cokolwiek jej nawrzucał. Cokolwiek zrobił? Kobietom podobno tak nie przystoi. Czy ona tego uczyła się od jego córki, czy skądinąd? 
Obserwował, gdzie ów dwójka zmierzała opuszczając pobliże stoiska Sophie.
- Później z nimi porozmawiam.
Stwierdził. Jeżeli dwóch  panów, zmierzałoby do ich stoiska, Richard wolał pozostać, na wszelki wypadek. Jeżeli ich po prostu wyminą, oddają dosłownie, wtedy mógłby podjąć chęć dowiedzenia się co zaszło, albo wyśle do młodych Charlesa.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#786
18.08.2024, 12:40  ✶  
Południowe stragany

Stoisko Potterów

tltr: trochę siara w pseudociuchach bumowych podchodzi do kolejnej rozróby, więc odbijam na moment do Brenny


Ginny podobała się Millie, nie takiego towarzystwa spodziewała się zwiedzając poszczególne straganiki, ale też nie narzekała. Bertie też czynił honory udając wcielając się w jej brata, trzeba było tylko zmrużyć oczy, przekrzywić głowę i nie zwracać uwagi na promienny uśmiech, inny kolor włosów i zapewne ogólnie aurę wysyconą słodyczą zamiast nieustanną czujnością.

Przemieszczali się do alkoholu ale nie trzeba było być geniuszem percepcji, by zobaczyć, że dzieje się tam jakaś kolejna niezbyt przyjemna akcja. Millie zdała sobie sprawę z dwóch spraw - cały czas miała na sobie swój fancy strój przerobionego funkcjonariusza magipolicji, z resztą przed momentem występowała jako twarz bumu na scenie, meanwhile działy się tam rzeczy, w których może powinna zainterweniować. A... jakby nie było, tak na prawdę nie była na służbie.

Chwila zastanowienia z niewielkim dodatkiem rozpaczliwego rozglądania się po okolicy pozwoliła jej znaleźć rozwiązanie.

- Zaraz do Was wrócę Berciu, daj mi moment, pójdę się przywitać z Brenną - powiedziała delikatnie ciągnąc towarzysza za rękaw w dziecięcym geście i nie czekając na odpowiedź pomknęla do stoiska Potterów

- Bejbe! Czy to nie powinno być tak, że Ty robisz fancy szmancy występ na scenie, a ja komuś pomagam prowadzić kram? - zapytała Brennę z uśmiechem, wymijając ladę i obejmując przyjaciółkę. Widziały się ostatnio podczas odwiedzin Longbottomówny w lecznicy i Millie nie była pewna, czy dotarły do niej wieści o skróceniu pobytu w Lecznicy, o tym, że dziś mogła w końcu odetchnąć wolnością. Pomijając wszystko przyjemnie było się przytulić, to była niewątpliwie też doskonała możliwość by stojąc na palcach szepnąć do ucha obsługującej stanowisko:

- Pomożesz mi z tymi zielonymi włosami i tym pseudomundurem? Mogłabym to rozproszyć sama, ale ee... ręce mi się trzęsą po tym pierdolonym wykonie, troche się boje, że skończę goła w tłumie.
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#787
18.08.2024, 14:24  ✶  
Południowe stragany

Niektórym ludziom brakowało charakteru, żeby wypowiadać pewne słowa. To samo zdanie brzmiało inaczej i miało inną moc w różnych ustach. Byli ludzie pokroju Sebastiana Macmillana, którzy wypowiadali jedno proste zdanie, a jednak wzrok się na nich zatrzymywał. Pojawiał się w pomieszczeniu, a ty na niego od razu spoglądałeś. Byli ludzie pokroju Vakela Dolohova, którzy potrafili zaprzeć dech w piersi monologiem. Byli też ludzie tacy jak The Edge albo Leonard, którzy po prostu tego w sobie nie mieli. Ikry. Więcej jego uwagi skradła Sophie, ale to głównie przez fakt, że objawiła się teraz jak nawiedzona panienka, która sama lekarza potrzebuje. Najlepiej tego kuzyna. Brata? Rodziny? Nieistotne. Całe te powiązania były teraz bardzo nieistotne. Nie zamierzał z siebie wypluwać żadnego więcej zdania w ich kierunku, bo to było poniżej jego godności. Wdawanie się w dyskusje z ludźmi na... och? Nie na jego poziomie? Emocje były zabawną rzeczą. Bo Laurent stąd odejdzie i kiedy ochłonie to będzie żałował swojego wybuchu. Nie dlatego, że stanął w obronie Edga - to można było zrobić na milion różnych sposobów. A na pewno nie stosować kąśliwych zdań wycelowanych w jedne z najczulszych punktów naszego społeczeństwa. Nie, wcale nie uważał, ze ci ludzie nie byli na jego poziomie, a tym bardziej, że byli nienormalni. Do tych wniosków jednak było za wcześnie w emocjach na dotarcie. Więc była akcja i była jego reakcja. Złość, gniew, przelanie jego zdolności utrzymania poziomu, z którego wszyscy go znali. Ten wiecznie spokojny, kochany Laurent.

- Sportowe obrażanie mugoli i rzucanie w nich przedmiotami. Niektórzy by powiedzieli "nic wielkiego". - Powiedział to z niesmakiem do Ginny, kiedy się do niej obrócił. Do jej pięknych, kocich oczu, których miód chciało się spijać z kraniuszków jej palców. Och tak, dama BARDZO w typie Edga. Na tyle w jego typie, że nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak jasno. - Nie lubię, kiedy obraża się moich przyjaciół. - Zaakcentował to słowo dość nieświadomie, z kroplą pasji, która przecież w tej złości przez niego przemawiała. - A teraz przepraszam cię, Ginny. - Położył dłoń na jej przedramieniu - w ten całkowicie przyjazny sposób, który był tak uspokojeniem, jak i gestem przeprosin, że tak nieelegancko zostawia teraz damę. Musiał ją zostawić, bo krew w nim buzowała do stopnia, gdzie dodatkowa energia wpompowywana była w układ krwionośny. Zaraz jednak opadnie i będzie jeszcze gorzej, niż było. Chciał wtedy znaleźć się dalej stąd niż bliżej.

Spojrzał na Sophie z irytacją, że w ogóle jeszcze wypluwa z siebie monolog starając się udowodnić... sam nie wiedział co i komu. Sedno tej wypowiedzi zrozumie pewnie później, teraz ledwo chciał ją słuchać. Gdzieś przez myśl mu przemknęło, że Edge nie powinien się też odzywać w tym wszystkim i wyrzucać przekleństw, ale ten przebłysk zniknął.

- Dostępne dla wszystkich. - Rzucił z kpiną, uśmiechając się arogancko jednym kącikiem ust. - Oczywiście. - Objął Edga (chociaż wcale nie do końca chciał aż takich zbliżeń, bo Flynn był całkowicie brudny i śmierdzący) i obrócił się od nich, żeby odejść. Gdzieś. Gdziekolwiek. Na chwilę, albo dwie. Za te chwile (czy dwie) będzie mógł przepraszać za to, że coś powiedział, ale przepraszać za... co? Swoje zachowanie, sposób mówienia, pewnie za to, że się urodziłem - jak to Laurent potrafił. Zaraz. Za moment. Nie tu, nie teraz. Krok, drugi, trzeci. Laurent musiał puścić w końcu Edga, albo raczej jego ręka po prostu zsunęła się po jego plecach, jak trochę się uspokoił. Zwolnił, aż w końcu zatrzymał się, żeby przesunąć palce na policzek Edga, jakby ten mężczyzna był z porcelany, która może się rozbić przy byle mocniejszym nacisku. Nie mogła. I Prewett nawet wiedział, że nie przejęło go to, co się wydarzyło. Ewidentnie on sam przeżył to mocniej, niż ofiara tego wydarzenia. Spojrzał na swoją własną, białą koszulę, na której zostało trochę tej farby od otarcia jej o kark i włosy Edga, ale zaraz wrócił oczyma do niego.

- Trochę mnie poniosło. - Wydusił w końcu z siebie.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Czarodziejska legenda
Wilderness is not a luxury but a necessity of the human spirit.
Czarodzieje dążą do zatarcia granicy pomiędzy jaźnią i resztą natury, wchodząc tym samym na wyższe poziomy świadomości. Część z nich korzysta do tego z grzybów, a część przeżywa głębokie poczucie spokoju i połączenia podczas religijnych obrzędów i rytuałów. Ostatecznie jednak ciężko opisać najgłębsze wewnętrzne doświadczenia i uznaje się, że każdy z czarodziejów odczuwa je na swój sposób. Zjawisko to nazywane jest eutierrią.

Eutierria
#788
18.08.2024, 15:19  ✶  
Scena

Wszystko ma swój koniec i ten koniec spotyka również tegoroczne Lammas. Nie jest to jednak koniec ostateczny, lecz wstęp do niego - oto na scenę wychodzi niesamowita Eloise odziana w zwiewne, czarodziejskie szaty. Tłum fanek zaczyna piszczeć na wzór mugolskich hipisek, Pokątną zalewają pierwsze dźwięki granych przez kapelę melodii, a wokalistka rozpoczyna pierwszy wykon.

W tym tłumie, w tym wielkim skupisku ludzi zebranych pod sceną już po pierwszych sekundach rodzi się taka myśl, że jednak warto było się tutaj znaleźć. Na przekór wszystkiemu, warto było tu przyjść i posłuchać, w jaki sposób ta dziewczyna zdobyła swoją popularność - jej głos był tak intensywny i piękny jak bukiet wilgotnego, świeżo zebranego bzu i jaśminu, jednocześnie tak doskonały, jakby wyciąganie tak karkołomnych dźwięków nie stanowiło żadnego wyzwania - ot, bawiła się nim tak, jakby równe to było poziomem skomplikowania oddechowi. Gorące lato i zamieszki nie sprzyjały takim wypadom. Strach niejednokrotnie próbował zadeptać nadzieję kiełkującą w sercach, ale na ratunek jak zawsze przychodziła jedna, bardzo prosta rzecz - bycie człowiekiem. Skocz w czasie w dowolne miejsce, a tam znajdziesz ludzi chętnych do zabawy, doceniających radość i piękno. Wielu z nich zebrało się tu dziś i mogli teraz odetchnąć, myśląc jedno - warto było żyć.

Kiedy nad Pokątną zrobiło się ciemno, wiatr przegonił gęste chmury, odkrywając słabo widoczny, ale jednak odznaczający się na niebie księżyc.

Jest to ostatni przewidziany post mistrza gry na tym wydarzeniu. Dołączę do rozgrywki, jeżeli zostanę o to poproszona (należy do mnie napisać prywatnie lub w swoim dziale konsultacji) lub zauważę jakiś chaos, ale oto ostatnia scena, w jakiej mogą pisać wasze postacie - Eloise śpiewa swoje hity, ludzie podskakują, bujają się i tańczą, tłum gęstnieje i można się w nim ukryć, ale to nie jest ten duszący tłum - możecie wciąż bawić się pomiędzy straganami i zaliczać zadania.

Wątek zamknę wraz z rozliczeniem lata. Gdyby ktoś miał się spóźnić i bardzo chciał wylosować przedmiot, to najlepiej będzie odezwać się do mnie wcześniej. Zwracam też uwagę na to, że niektóre postacie odeszły od swoich straganów i pozostawiły tam postacie niezależne. Jeżeli czekacie na czyjąś interakcję, zapytajcie się, czy ta osoba prowadzi jeszcze stoisko.

Dziękuję wszystkim za udział i mam nadzieję, że było git. Pwease


there is mystery unfolding
constant vigilance
I have traveled far beyond the path of reason.
Wysoki na prawie dwa metry, brakuje mu pewnie mniej niż dziesięć centymetrów, ale ciężko to ocenić na oko. O krępej budowie ciała, z szeroką twarzą i wybitymi zębami. Skóra często pokryta bliznami. Krzywy nos, z pewnością kiedyś złamany. Włosy ciemne, oczy też. Nie należy do ludzi, którzy o siebie szczególnie dbają.

Alastor Moody
#789
18.08.2024, 16:36  ✶  
Południowe stragany

Świst teleportacji, odrobina dziwnego proszku przypominającego dym i... pojawili się. On i Alexander Mulciber, w bezpiecznym miejscu nieopodal loterii. Tak, zajęło im to absurdalną ilość czasu i tak, Moody był tym nieco rozzłoszczony, bo przez całą tę farsę nie obejrzał dokładnie występu swojej siostry, a ona dopiero co wyszła ze szpitala dla obłąkanych, ale no... to też nie było tak, że zawiódł ją pierwszy raz. Po prawie trzydziestu latach życia razem człowiek zaczynał się do tego przyzwyczajać (a przynajmniej taką sobie robił nadzieję).

- Nooo, jesteśmy - powiedział do Alexandra, cudem powstrzymując się od odkaszlnięcia dymem, już drugi raz. Spędzili sobie w Mungu, do którego przeteleportował ich dłuższy czas temu, wiele wspaniałych chwil razem z uzdrowicielką panikującą na widok opuchlizny. Alastor nigdy nie spotkał się w klinice z kimś aż tak niekompetentnym i chociaż zdawał sobie sprawę z tego, że Mulciberem powinien przejechać po chodniku jeszcze raz, żeby mu równo spuchło, a nie przykładać mu do gęby lód, to i tak pomógł jej w opatrzeniu mężczyzny i doprowadzeniu go do porządku. Oczywiście Mulciber dostał zalecenie, żeby wrócić do domu i odpocząć, ale Auror musiałby być kompletnym idiotą, żeby uwierzyć w brak powrotu na Lammas. Zrobili więc tak:

Posiedzieli tam w poczekalni i sporządzili raport, podczas czego Alexander pił kawę z automatu, a Moody częstował się kanapką dla personelu. Później, kiedy mieli się już pożegnać, pokręcił głową i odwiódł go od tego pomysłu.

Teleportuję cię obok tej loterii, nie rób tego sam. I nie zdziw się jak jutro dostaniesz list z BUMu, bo ja ten raport złożę, jak tylko wrócę do Biura.

- Dawaj - powiedział do niego, przy okazji wręczając mu swój bilecik na loterię. Przez swój miał na myśli, że znalazł go wcześniej na ziemi. - Jestem ciekaw czy warto było wybrać się tutaj ze wstrząśnieniem mózgu. Na początku rozważałem teleportowanie cię do sypialni dla bezdomnych dla żartu, ale ta dziewczyna musiała mieć najgorszy dzień w robocie, nie chciałem jej dobijać twoim powrotem, po tym, jak by cię tam zarazili świerzbem.

Nieudolna uzdrowicielka omal nie spaliła im obojgu włosów. Na szczęście ostatecznie ucierpiał tylko rękaw jego munduru, ale władze Departamentu i tak spisały jego odzież roboczą na straty w dniu, w którym podpisali z nim kontrakt, więc nie przejmował się tym wcale. Trochę go to wszystko rozbawiło, więc odłożywszy paranoję na bok, smród palonego materiału kojarzył mu się z odpoczynkiem przy grillu i smażonym boczkiem.


fear is the mind-killer.
sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#790
18.08.2024, 20:32  ✶  
Świeczki i Kadzidła Mulciberów

Charles obserwował rozwój wydarzeń. Leonard rzeczywiście wydawał się mieć wszystko pod kontrolą, ale nie zmieniało to faktu, że Sophie wciąż płakała. Kuzynka była najbliższą mu osobą, zaraz po bezpośredniej rodzinie, i nie czerpał żadnej przyjemności z patrzenia na jej zapłakaną twarz. A do tego miał wrażenie, że jedną z osób, które biorą udział w dyskusji, jest niejaki Laurent... zawstydził się na samo wspomnienie rozmowy, jaką z nim przeprowadził. Nie był jednak winien temu, że uległ magii mężczyzny! Nawet teraz, z odległości, czuł do niego ten dziwny, niesamowity pociąg, jakby stopy same chciały go poprowadzić w jego kierunku... a może po prostu chciał uciec od ojca.

- Nie musisz ciągle mi tego przypominać, tato. - Powiedział nieco zawstydzony, ale też zdenerwowany. - Nie jestem dzieckiem. Po prostu pomyślałem, że szybciej uspokoisz konflikt, bo Leo... to Leo. Wiesz przecież.

Leonard był osobą, która zawsze stawała po stronie rodziny, ale był też dość bezwzględny, a chwilami nawet brutalny. Charlie nie chciał, by brat napytał sobie biedy i znalazł wrogów tam, gdzie mieć ich nie musiał! Ingerencja ojca wydawała się najlepszym wyjściem.

- Od tego mamy siebie nawzajem, żeby sobie pomagać.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Eutierria (8658), Alastor Moody (2816), Viorica Zamfir (7443), Brenna Longbottom (9148), Erik Longbottom (10575), Geraldine Yaxley (3118), Atreus Bulstrode (6249), Thomas Hardwick (2133), Cedric Lupin (7459), Perseus Black (951), Nora Figg (2409), Florence Bulstrode (5777), The Tempest (2039), Heather Wood (4239), Ula Brzęczyszczykiewicz (1800), Dora Crawford (3062), Philip Nott (5347), Bard Beedle (4762), Robert Mulciber (6511), Cameron Lupin (5438), Lyssa Dolohov (6494), Victoria Lestrange (17455), Sauriel Rookwood (10901), Cathal Shafiq (1684), Celine Delacour (3597), Sebastian Macmillan (6935), Stanley Andrew Borgin (8416), Bertie Bott (3462), The Edge (17225), Peppa Potter (1867), Rabastan Lestrange (656), Augustus Rookwood (565), Laurent Prewett (20679), Guinevere McGonagall (2846), Christopher Rosier (238), Lorraine Malfoy (3818), Leon Bletchley (6029), Olivia Quirke (5691), The Overseer (764), Alexander Mulciber (4340), Ambrosia McKinnon (2310), Tristan Ward (5474), Hades McKinnon (2237), Richard Mulciber (13112), The Lightbringer (5951), Thomas Figg (2419), Morpheus Longbottom (3952), Penny Weasley (9069), Vera Travers (2351), Neil Enfer (6742), Millie Moody (5588), Isaac Bagshot (5045), Asena Greyback (344), Anthony Shafiq (13151), Mabel Figg (1777), Ralitsa Zamfir (845), Lorien Mulciber (11735), Sophie Mulciber (3252), Basilius Prewett (3999), Jonathan Selwyn (4962), Charles Mulciber (10107), Leonard Mulciber (4189), Charlotte Kelly (291), Jagoda Brodzki (1208), Jessie Kelly (204), Electra Prewett (1891)

Wątek zamknięty  Dodaj do kolejeczki 

Strony (88): « Wstecz 1 … 77 78 79 80 81 … 88 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa