Gdy już zapłacił za prezent dla matki, rozejrzał sie po okolicy zastanawiając się, czy czegoś jeszcze nie kupić. Miał jednak wrażenie, że wszystko co go mogło ich interesować już zobaczyli, a teraz i tak powinni powoli się zbierać, aby przygotować się, fizycznie i psychicznie, do spotkania z matką. I już miał się zgodzić z siostrą i powiedzieć, że wróci z nią, gdy jego wzrok padł na koło do loterii, które kusiło go już od samego początku kiermaszu. W oczach Prewetta mignął na chwilę ledwo zauważalny błysk ekscytacji. Zrobił zakupy, ogarnął poszkodowanych podczas tej bójki, nie zasłabł, a za kilka godzin czekała go rodzinna wizyta, której potencjalny przebieg mógł by wszystkim od przyjemnie spędzonego czasu, po ból głowy. Chyba zasłużył na nagrodę, zwłaszcza, że losy były tanie.
– Chwilę jeszcze tutaj się rozejrzę i zaraz też wrócę do domu – rzucił do siostry – Po drodze może jeszcze wejdę do jakiegoś sklepu i kupię ciastka – Aby Icarusowi nie było przykro, że w sumie to nic dla niego nie wzięli. – Następnie wcisnął jej zakupione dla matki prezenty, aby nie musieć ich targać i ruszył w kierunku loterii, a gdy wylosował już to co miał (nie powinien nikomu dolewać veritaserum do herbaty, nawet jak go ten ktoś bardzo wkurzy, prawda?) udał się wreszcie w stronę wyjścia z kiermaszu.