• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna Plac i stragany [Lato 1972] Święto Żniw - Kiermasz (Wątek główny)

[Lato 1972] Święto Żniw - Kiermasz (Wątek główny)
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#861
16.09.2024, 19:10  ✶  
Kadzidła i świece > Mulciber Moonshine

– Ależ tak. Był konkurs łuczniczy. Wasz wuj zdecydowanie potrafi na każdym kroku zaskakiwać. Nawet wręczono mu szarfę na scenie. – Tu w odpowiedzi na pytanie Leonarda wskazał ręką na scenę, na której jakiś czas temu wspólnie z Anthonym i Erikiem Longbottomem staneli do walki na łuki o balonik w kształcie dzika. O tym jednak już taktyczcznie nie wspomniał, zwłaszcza że zdziwił się na kolejne słowa młodego Mulcibera. – Naprawdę? Zawsze sądziłem, że Skandynawowie są podobnie mało wylewni co Brytyjczycy. Wygląda na to, że muszę jednak częściej podróżować i do tych rejonów Europy.
Zerknął na Charlesa, który dopowiedział kilka słów do wypowiedzi brata. Prawdę mówiąc jak tak teraz patrzył, to bracia Mulciber idealnie prezentowali połączenie kultury norweskiej i brytyjskiej. W końcu jeden z nich wyglądał jakby mógł grać w jakiejś sztuce postać wikinga, a drugi angielskiego arystokraty.
– No tak, ktoś w końcu musi go pilnować – powiedział, chociaż prawdę mówiąc on na przykład bardzo korzystał z tego faktu, że jakiś czas temu jego rodzice zdecydowali się na spędzenie drugiej połowy życia w Wenecji, a w Londynie pojawiali się jedynie okazjonalne.
Sam Selwyn nieco się zaskoczył, gdy zobaczył dość młodą dziewczynę obsługującą stoisko z alkoholem, ale oczywiście w żaden sposób nie próbował tego skomentować, a zamiast tego po prostu uśmiechnął się do czarownicy.
– Sophie, tak? Jonathan Selwyn, miło mi, twoja rodzina wydaje się być zachwycona twoimi trunkami.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#862
24.09.2024, 19:20  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.09.2024, 20:14 przez Anthony Shafiq.)  
Południowe Stragany
Mulciber Moonshine>Koło do losów


Powstrzymał się przed wywróceniem oczyma na fakt, że Jonathan znów przywołał ten konkurs, jakby chciał wychwalaniem Anthony'ego pod niebiosa zmyć własny blamaż. Czy trafił choć raz do celu? Czy jego atrybutem spośród jeźdźców nie był oprócz korony łuk? Wspominanie tego incydentu zdawało się też Anthony'emu coraz bardziej szydzeniem, choć to może kwaśna mina Erika, może pospieszne zejście ze sceny, rozstanie się w biegu. Może wciąż przemawiała przez niego niepewność ostatnich dni, niezrozumienie w jakim obecnie znajduje się układzie z tym, z którym na tej scenie występował. Może...

Nie było czasu na tak wzmożoną introspekcję, pewnie wieczorem zasiądzie przy kominku nad pamiętnikami, wyrzuci to wszystko z głowy i z serca, znajdzie odpocznienie dla rozszalałych uczuć, które zaiste przeszkadzały mu pracować! Gdy już zganił się w myślach odpowiedział gładko, chcąc mile połechtać braci:
– Ćwiczyłem potajemnie, zainspirowany Waszym entuzjazmem każdorazowo gdy Odyseusz jednym strzałem kładł pokotem wszystkich zalotników nadobnej Penelopy. Bardzo żałuję, że nie patrzyliście wtedy w kierunku sceny. Z pewnością jeszcze kiedyś będzie okazja – dodał polubownie, wiedząc że udusi Jonathana gołymi rękami jeśli ten kiedykolwiek zgłosi go do konkursu publicznego bez jego wyraźnej zgody na taki manewr.

Oto jednak byli już przy stoisku piegowatego rudzielca, który zapewne sprawiał, że kilka pokoleń Mulciberów przewracało się w grobach, skoro z taką łatwością można było pomylić kwiat podupadłej, wciąż jednak czystokrwistej familii z latoroślą Weasleay'ów. Młodzież zdawała się być mocno spięta podczas obsługi, nie wnikał w to za bardzo, być może od Lorien następnego dnia usłyszy co też dzieje się wewnątrz tej najmniejszej społecznej komórki. Wychylił kieliszek, nie dając po sobie znów poznać obaw, czy aby na pewno nie wpłynie to drastycznie na jego zachowanie. Ostatecznie był jednak obok Jonathan, który mógł go korygować, gdyby coś poszło bardzo nie tak...

Rzut Emocje 1d25 - 25
Papier (Skupienie)


Tymczasem z wielkim zaskoczeniem odkrył, że myśl mu się rozjaśniła, a myśli pod wpływem lekko umagicznionego bimbru doprawionego miodem i cytryną rozjaśniły się, roztaczając przed nim bynajmniej nie kołtuny zwątpień, ale prostą ścieżkę mknącą w kierunku słodkości Nory, gdzie powinna na nich czekać drobna sylwetka czarownicy, której winien poświęcić i dziś zdecydowanie więcej uwagi, po nieporozumieniu przy poprzednich straganach. Odetchnął i z uśmiechem pożegnał oba stanowiska Mulciberów, by ruszyć na powrót ku scenie. Jeszcze tylko zatrzymali się przy kole. Myśl biegła gładko.

– Masz jeszcze jakieś losy? To ostatnia szansa, chciałbym stąd na jakiś czas czmychnąć. Tłum męczy mnie. – przyznał szeroko się uśmiechając, jakby był zachwycony swoją obecnością tutaj. Plebs raczej nie wychwyciłby sensu bełkotu żabojadów, a on nie zamierzał być nieszczery wobec przyjaciela. Po chwili spojrzał na niego unosząc z lekkim rozbawieniem pojedynczą brew. – Z drugiej strony... jak za starych dobrych czasów, nie sądzisz druhu? To Tobie w sumie powinienem oddać balonika z dzikiem w imię tych wszystkich królików, którymi mnie obsypywałeś w wesołych miasteczkach. – Oh Jonathan tak uwielbiał się popisywać, tak uwielbiał zabiegać o to, by jego smutny, pobladły krukon się uśmiechnął, by chociaż spróbował zagrać w kule, albo prymitywnie jak idiota odpowiednio skalibrowaną leviosą uderzać w miernik. Kto wyżej, kto lepiej... jakież było to gryfońskie. Czy był jednak ktoś, kto wiedział lepiej co przywoła uśmiech na twarzy Shafiqa? Szczerze wątpił.
Czarodziej
Życie to sztuka, którą uprawia niewielu. Większość tylko wegetuje.
Wysoki brunet, mierzący 193 cm o zielonych oczach. Ubierający się jak zwyczajni mugole, nie rzucając się w oczy. Szczupły, z dobrze zbudowaną sylwetką.

Tristan Ward
#863
24.09.2024, 20:24  ✶  
Magiczne Różności

Pakował ostatnie swoje rzeczy, przysłuchując się rozmowie dziewczynom. Wdzięcznym będąc Olivii, że zgodziła się z jego decyzją o nie zgłaszaniu tego incydentu nigdzie. Nie chciał kolejnych problemów, nie wiedząc, na kogo trafi w Ministerstwie i czy otrzyma pomoc. Nie były to łatwe czasy dla niego. Próbował, ale już wiedział, że to nie jest robota dla niego. Może powinien odpuścić?
Poczekał aż Olivia i Lorraine załatwią formalności kupna i sprzedaży, aby móc także pożegnać się z Malfoyową. Przy okazji rozejrzał się za swoim notesem, który gdzieś powinien leżeć na ziemi, chyba że tamta dziewczyna, zabrała go ze sobą. Wtedy przepadł.

Z Olivią spakowali ostatnie rzeczy, dając znać organizacji, że stoisko zamykają. Tłumacząc to bardziej późną porą i częściowym skończeniem się asortymentu. Uwierzą, albo i nie. Skoro część eliksirów pozostawiła na ziemi swoje odbarwienie w wylanych substancjach.

Dzięki zaklęciom pomniejszającym, mogli bez problemu towar spakować w jedną torbę lub karton. A następnie, wrócić pierw do sklepu Olivii, aby tam zostawić to, co miała na sprzedaż, a następnie, udali się do niego.



Postacie opuszczają sesję

Tristan Ward & Olivia Quirke
Porządny Ochroniarz
Nigdy nie wiesz, kiedy śmierć zapuka do twych drzwi.
183cm wzrostu. Brązowe oczy i włosy, u których można dostrzec siwe kosmyki. Często widnieje u niego zarost. Ogolony gładko jest tylko wtedy, kiedy brat każe mu się "ogarnąć". Ubiera się zawsze odpowiednio do sytuacji.

Richard Mulciber
#864
24.09.2024, 21:11  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.09.2024, 21:13 przez Richard Mulciber.)  
Świeczki i kadzidła Rodziny Mulciber

- Nie widzę problemu.
Odparł krótko Anthony’emu w odpowiedzi na propozycję dotyczącą umówienia się na spotkanie przy herbacie lub butelce wina. Nawet posłał tej propozycji lekki uśmiech. Przywykł już nawet do tego, że Shafiq lubił dużo gadać. Szybko zaś zainteresował się sąsiednim stoiskiem jego bratanicy Sophie. Oferując swojemu towarzyszowi udanie się właśnie tam.

Nie odniósł się do dyskusji w sprawie strzelania z łuku, którego to podobno mistrzem był Anthony. Jedynie spojrzał na Shafiqa pytająco, czy to prawda, czy bardziej afiszowanie się na scenie umiejętnościami, aby utrzymać dobry wizerunek publiczny? Ocena może być różna. Jonathan właśnie wyjaśnił jego chłopcom, gdzie ów pokaz się odbył. Mulciber nie zwrócił na to uwagi, skupionym będąc na tutejszych sprawach.

"... nie mogliśmy zostawić go tu samego.” – Richard nie spodziewał się, że to usłyszy, akurat tutaj i nie sądził, aby mógł potrzebować pomocy czy wsparcia swoich chłopaków tutaj. Charles, zaskoczył go, choć tego Richard nie okazał po sobie. Choć wiedział, że młody wciąż podążał za nim. Aż do Londynu.
Słysząc odpowiedź Selwyna, na odpowiedź swojego syna, Richard spojrzał na Jonathana.
- Nie sądzę, abym potrzebował ochrony.
Odparł z uśmiechem, przenosząc wzrok na swoich chłopaków. Może teraz tak myślał. Ale młodość przecież wiecznie nie trwa. Nie był to jednak czas, aby nad tym się zastanawiać. Nie ukrywałby jednak po sobie tego, że spokojniejszy jest mając swoje dzieci w jednym mieście. Wiedząc co robią, gdzie pracują i jak sobie radzą. Czekał też na decyzję Scarlett.
- Vi ses Anthony.
Odpowiedział na pożegnanie Shafiqowi. Nie zatrzymywał ich, którzy postanowili poznać Sophie. Spróbować jej cytrynówki.

Rozejrzał się jeszcze po okolicy, próbując może jakimś cudem znaleźć małego karła imieniem Lorien, ale jej wzrost nie pozwalał na wychwycenie jej nawet w mniejszym tłumie. Tylko się bardziej zirytował. Westchnął i spojrzał na zegarek, stwierdzając, że jest chyba już wystarczająco późno. 

- Chłopcy, zwijamy stoisko.
Zakomunikował. Chciał już wracać, sprawdzić co z Robertem. Dzisiejszy jego atak, zaniepokoił go mocno. A że nie mógł odnaleźć Lorien, trudno. Może kiedyś się ten babsztyl odnajdzie. Chyba, że wróciła do kamienicy nic im nie mówiąc.

Pomógł w spakowaniu świec, kadzideł, skrzynki fundacyjnej i kasetki z pieniędzmi. Wszystkim co było na stoisku. Poinformowali także Sophie, że wracają i jeżeli zaplącze się u niej Lorien, niech przekaże wiadomość, że wrócili do kamienicy. 


Postacie opuszczają sesję

Richard Mulciber, Charles Mulciber, Leonard Mulciber
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#865
30.09.2024, 15:27  ✶  
Mulciber Moonshine –> Loteria

Jonathan może i był zdania, że młodzież powinna się bawić, a kontrowersyjne pomysły w czystokrwistych rodzinach sprawiały jedynie, że życie było ciekawsze, ale jednak widząc młodą czarownicę, która pewnie ledwie co ukończyła Hogwart, sprzedającą cytrynówkę, miał mieszane odczucia, bo czy ktoś tak młody powinien już na dzień dobry tak silnie łączyć swoje życie z alkoholem? Czyżby u Mulciberów już aż tak źle się działo?
Odegnął od siebie te myśli i chociaż nie spróbował trunku, to i tak zakupił jedną butelkę tak na później, a potem pożegnał się i ruszył za Anthonym.
– Chyba mogę zakręcić jeszcze kołem raz, czy dwa. Zastanawiam się... Mulciberowie pozwalają młodej dziewczynie z ich rodziny na sprzedawanie alkoholu? Hm, matka opowiadała, że jej ojciec kręcił nosem, by w ogóle piła jakiekolwiek mocniejsze trunki. – odpowiedział również po francusku, gdy już nieco odeszli, rozglądając się czy przypadkiem nagle nie pojawią się gdzieś jakieś niespodziewane atrakcje, ale wychodziło na to, że wszyscy powoli zaczynali się już zwijać, a oni sami powinni wkrótce opuścić to miejsce. – Nie ma co przedłużać naszej wizyty tutaj. I tak umówiłem się jeszcze z Charlotte i nie chcę kazać jej za długo na siebie czekać. Mam dziwne wrażenie, że już i tak jestem na jej celowniku bardziej, niż zwykle po tym jak przyprowadziłem do niej wnuka. – Chodziło o psa oczywiście. Na wzmiankę o starych dobrych czasach, oczy zabłysły mu jeszcze mocniej. – Byłbym zaszczycony, ale to nic mój drogi. Poradzę sobie w życiu bez tego balonika, a tamta mała dziewczynka chyba była przeszczęśliwa. A pamiętasz jak wygrałem nam tworzenie własnych pluszaków? Masz gdzieś jeszcze tę surykatkę, którą stworzyłem na twoje podobieństwo, czy zaginęła lata temu?
Gdy doszli do loterii oczywiście nie zwlekał ani chwili dłużej i dobrze wykorzystał swoje losy.
à La Folie
And was it his destined part
Only one moment in his life

To be close to your heart?
Piwne oczy i brązowe włosy z miedzianym połyskiem, czasem z rozjaśnianymi pasmami lub po całości. Ma 165cm wzrostu, a sylwetkę szczupłą i chudą. Zawsze stara się prezentować, jakby była na właściwym miejscu. Zawsze zadbana, ładnie uczesana i ubrana. Wygląda na starszą niż jest w rzeczywistości, czy to przez zachowanie, ubiór czy ogólny wygląd - chce żeby brano ją na poważnie, jednak kiedy się rozluźni, podpatrzone u innych maniery łatwo znikają. Czasem kiedy mówi, słychać francuski akcent, który szczególnie wychodzi kiedy jest pod wpływem silnych emocji. Ciągnie się za nią zapach białego piżma, jaśminu i kwiatu bawełny.

Lyssa Dolohov
#866
01.10.2024, 10:45  ✶  
stoisko potterów -> stoisko nory

Lyssa nie była taka przekonana, czy Smierciożercy nie mieli aż takiego wpływu na to co działo się za kulisami. Nie potrzebowała być nad wyraz sprytna żeby wiedzieć kto najgłośniej krzyczy o czystości krwi - oczywiście ci, w których żyłach krążyła. Ludzie poważni, szanowani, z rodzin o wieloletnich tradycjach i skostniałych przekonaniach. Te osoby już siedziały przy kole fortuny, próbując kręcić nim ostrożnie, a to co działo się w gazetach; napady, ataki, morderstwa... to była tylko zasłona dymna.

Lyssa nie miała o tym wszystkim większego zdania. Była czystokrwistą czarownicą z krwi i kości, jednak w jej domu nikt nie deklarował uwielbienia Grindenwaldowi czy Voldemortowi. Nikt nie klaskał głośno na ich wybryki, a ona miała to do siebie że potrafiła kopiować swoje przekonania od ludzi, na których najbardziej jej zależało. Teraz wciąż była niezapisaną kartą, którą łatwo byłoby przy odpowiednim podejściu zagospodarować i ustawić tam gdzie się chciało.

- Nie szkodzi. Osiemnastu lat braku kontaktu nie nadrobi się w jeden dzień - odpowiedziała kobiecie, uśmiechając się do niej lekko. I to też nie było tak, że jej zależało. Charles i Leonard byli jej absolutnie obojętni, a do Sophie zawsze mogła napisać.

Posłała Lorien jeszcze jeden uśmiech; taki o wiele bardziej porozumiewawczy i zadowolony, że w pewnym sensie trafiła w dziesiątkę ze swoją odpowiedzią. I tak wiedziała, że miała rację i nie potrzebowała od pani Mulciber chociaż odrobiny aprobaty, ale i tak było miło zobaczyć ten jej zawadiacki uśmieszek.

Pokręciła się jeszcze chwilę, oglądając ze znudzeniem wystawione produkty, ale wciąż trzymając się blisko Lorien i czekając na znak, a kiedy kobieta wreszcie się wyprostowała znad oglądanych wystawek, to było właśnie to. Umówili się na spotkanie przy słodkościach Nory, więc i w tamtą stronę udały się teraz kobiety, w czasie czego Lyssa postanowiła zagadać przyszywaną ciotkę, czy ta kiedykolwiek może była w Paryżu - ot, by zapchać ewentualną ciszę i nie wyjść na niegrzeczną.


la douleur exquise
Or was he fated from the start
to live for just one fleeting instant,
within the purlieus of your heart.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#867
03.10.2024, 18:44  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 03.10.2024, 18:45 przez Anthony Shafiq.)  
Południowe Stragany
Koło do losów> Słodkości Nory
– Ależ oczywiście, że mam – jego głos ociekał sarkazmem, jak pięknie w mowie ciała i tonie można było mówić czysta prawdę tak, że wszyscy myśleli, że żartujesz. – Tak jak Ty masz guźca, którego zrobiłem dla Ciebie. Miał takie same napuszone łapska z przodu, jak Ty kiedyś... Dobrze widzę, że znów trzeba było zwęzić garnitur? Zaniedbujesz się mój drogi, nie możesz tyle czasu siedzieć w biurze. – Lekka pogawędeczka przy kole, nie chciał o Mulciberach rozmawiać przy tak oczywistych świadkach jak kolejka ciągnąca się po fanty.
– Buty? Jak one działają? Są wygodne do biegania? – zainteresował się na moment, bo jemu wypadło zupełnie co innego. Nie żeby narzekał na portmonetkę, do przenoszenia ciężkiego złota i innych fantów. Zamierzał wszyć ją sobie w kieszeń ulubionej szaty.

– Nie oczekuj zbyt wiele mój drogi po rodzinie, której głową jest alkoholik i ćpun. Jestem bardzo zdziwiony, że Rick zdecydował się wrócić i wpuszczać w to swoje dzieci, których ambicją kiedyś była praca aurorska, a teraz... kręcą świeczki i polewają cytrynówkę. Jeszcze tylko muszę zorientować się gdzie też wywiało Scarlett. – westchnął ciężko, kciukiem mimowolnie obracając stalowy sygnet z celtyckim znakiem ochronnym. W końcu w roztargnieniu podniósł dłoń ku Jonathanowi i zapytał go stojąc u progu słodkości Nory:
– Sądzisz, że jak ktoś wybiera dla Ciebie tego typu biżuterie, to coś znaczy? – na moment, na ułamek sekundy szare oczy uciekły gdzieś w bok w niepewności we wrażliwości, której próżno było szukać u Anthony'ego w miejscach publicznych, a i w miejscach prywatnych takie momenty należały do rzadkości, jeśli ktoś stał obok. Nim jednak Jonathan zdążył odpowiedzieć, uwaga jego przełożonego skupiła się w całości na Lorien i Lysie, które były już w środku.

– Ach drogie panie, wybornie plan spełniony! To na co mamy ochotę. Polecam Wam szalenie cynamonki, oraz tartę pistacjową. Za watę podziękuję, widziałem jej efekty dzisiaj, a moje włosy i tak wymagają pilnej konsultacji Potterowej, nie chcę sobie dokładać. A więc? Na co się zdecydujecie? – zagadywał zaciekawiony, zapominając o stalowym pierścieniu, zapominając o wyliniałej surykatce ukrytej na dnie szafy, zapominając o dziwnej opowieści tkanej pośród barwnych chust. Jeden zawał w ciągu tego dnia w zupełności wystarczył.
Dama z gramofonem
Lorka, Lorka, pamiętasz lato ze snów,
gdy pisałaś "tak mi źle" ?
Prędzej ją usłyszysz niż dostrzeżesz. Jej przybycie zwiastuje stukot obcasów i szelest ciągnącej się po posadzce szaty. Ma 149 cm wzrostu (już w kilkucentymetrowych szpilkach - bez nich: +/- 144 cm!), ile waży to jej słodka tajemnica. Włosy ciemnobrązowe, po rozpuszczeniu sięgające jej do pasa. Ma trudne do ujarzmienia loki. Oczy w nienaturalnym, kobaltowym kolorze. Urodę ma bardzo klasyczną, pachnie drogimi perfumami o zapachu jaśminu. Nie wygląda jakby ubierała się w sekcji dziecięcej u Madame Malkin. Jej ubrania są dopasowane, pasują zazwyczaj do okazji i miejsca. Jeśli jakimś cudem nosi szaty z krótkim rękawem na wewnętrznej stronie jej lewego ramienia można zobaczyć mały magiczny tatuaż przedstawiający koronę. Zapytana o to macha ręką tłumacząc "ot błędy młodości" Ułożona, kulturalna, chociaż pierwsza dzień dobry na ulicy nie powie.

Lorien Mulciber
#868
04.10.2024, 21:03  ✶  
Słodkości Nory

Ileż można było się kręcić przy jednym stoisku? Zwłaszcza, że wszystko zdawało się już powoli zamykać. Nawet przez moment zastanawiała się czy nie pomóc pasierbicy się zbierać (jakoś miała przeczucie, że szwagier będzie absolutnie nieprzydatny).
Poradzi sobie.- Upomniała się w myślach, obierając z Lyssą kierunek w stronę słodkości. Już i tak wystarczająco młode Mulcibery dzisiaj namierzały. Nie ma co kusić losu i tam ponownie zaglądać. Po co się denerwować.
Z ulgą przyjęła zmianę tematu na opowieści o Paryżu. Francja była tak przepięknym miejscem…

W końcu dotarły i do Nory.
Ostatni przystanek. Ostatnia kawa zakupiona i wypita późnym wieczorem w imię zasady „nigdy nie jest za późno na kofeinę, a każdy kto twierdzi inaczej ma źle ustawiony zegar biologiczny.” Na espresso zawsze była odpowiednia pora, okazja i miejsce. Pomarudziła trochę nad temperaturą i kwasowością, ale cóż - takie jej prawo nadane przez włoskie korzenie!
Lorien zdążyła już zapomnieć o opowieściach, o pierścionku uparcie tkwiącym na palcu. Rodzinie, którą powinna się może nieco bardziej zainteresować. Poczuła lekki wyrzut sumienia, że pozwoliła Robertowi wrócić samemu.
Nie. Nie miał prawa jej tak potraktować.
Chciała tylko mu pomóc.

- Zbierajmy się już.- Westchnęła tylko cicho, odstawiając do posprzątania obsłudze pusty kubeczek i opatulając ramiona nieco ciaśniej czerwoną chustą.  Kiedy minął ten wieczór? Kolejny z tak z prędko uciekającego lata.
Lorien czuła jak słodko-gorzki czas przepływa jej między palcami. Jak wiele jeszcze ich zostało? Czy jakiekolwiek jeszcze im (jej) zostały? Przez moment wpatrywała się w Anthony’ego jakby chciała coś jeszcze dodać, ale ostatecznie ograniczyła się do krótkiego pożegnania. I przypomnienia, że się jutro widzą.
Jutro.
Jutro czekała ich poważniejsza rozmowa niż oboje mogli to sobie wyobrażać, ale dziś jeszcze mogli żyć w błogiej nieświadomości.
Zaproponowała jeszcze Lyssie odprowadzenie do domu. I tak miała po drodze, więc mogły sobie dokończyć rozmowę o pięknie Francji.
A potem po prostu opuścili kiermasz.

Dla Lyssy, Lorien, Anthony'ego i Jonathana
Postacie opuszczają sesję
entropy
What if I fall into the abyss?
What if I swing only just to miss?
Jest w niej pewna nerwowość, którą widać tak samo w gestach jak i odległym spojrzeniu zielonych oczu, pod którymi rozsiane zostały konstelacje piegów. Blond włosy ma zawsze ścięte przed ramiona. Jej drobną, niewielką (160cm) sylwetkę otacza zwykle ciężki zapach kadzideł, który wydaje się wżerać w każdy skrawek jej ciała i noszonych przez nią materiałów, ale kiedy komuś dane jest znaleźć się dostatecznie blisko, spod spodu przebija się pewna o wiele lżejsza nuta, przywodząca na myśl letnią noc, podczas której z łatwością można policzyć na niebie wszystkie gwiazdy.

Ambrosia McKinnon
#869
04.10.2024, 22:18  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 05.10.2024, 00:12 przez Ambrosia McKinnon.)  
stoisko kowenu -> wychodzę

- O właśnie, a dobrze że mówisz o tych świeczkach - uśmiechnęła się lekko, może z odrobiną zażenowania, bo zdążyła w tym wszystkim zapomnieć, że do rytuału gdzie należało zapalić świeczkę faktycznie potrzebowała, no, świeczki, a ostatnią zużyła parę dni temu. Niby mogła poprosić o to Persephonę, ale ta miała ostatnio bardzo dużo na głowie, no i Sebastian był pod ręką. - Dziękuję, bez ciebie musiałabym dopychać się na stoisko Mulciberów, a mam wrażenie że straszne tam obłożenie.

Przyjęła drobny prezent w postaci świeczek, a także swój modlitewnik i koszulkę, chowając je do torby z wdzięcznym uśmiechem.

- I definitywnie ci w nich do twarzy. W każdym razie... przemyślę sobie to, co mi powiedziałeś. Niby posługa w Kowenie nie wydaje się taka zła, ale... lubię swoje cztery kąty. Ale może to kwestia przyzwyczajenia. W każdym razie, miłego Lammas, kuzynie. Niech Matka ma cię w swojej opiece - posłała Sebastianowi jeszcze łagodny uśmiech i pożegnawszy się skinieniem głowy także z kapłanem który mu pomagał przy stoisku, oddaliła się w swoją stronę.

Postacie opuszczają sesję


she was a gentle
sort of horror
she who hunts alone
Enduring things is what you do best
Gritting your teeth and bearing them.
Stosunkowo wysoka [175] kobieta o szczupłej, nieco wychudłej sylwetce. Ma długie, brązowe włosy i zwykle nosi je rozpuszczone, a na świat patrzy dużymi, zielonymi oczami.

Asena Greyback
#870
05.10.2024, 01:29  ✶  
kupuję świeczkę i kręcę kołem, a potem adios

Okropnie jej nie pasowało, że w tym roku Lammas odbywało się w Londynie. Jakoś tak te rozstawione stragany na placu wydawały się nieco wrogie, z potencjałem na odbieranie klientów, nawet jeśli ci zachodzący do Rejwachu nie byli śmietanką towarzyską, która dodatkowo mogła poszczycić się bogobojnością. Ale przez to że stoiska zaśmiecały miejskie ulice to jakoś tak było bliżej. Większość osób, wracając z pracy albo chociażby przechodząc, mogło stwierdzić mimochodem żeby się przejść i skorzystać ze wszystkich dobrodziejstw rozstawionych dla klientów. Wypatrzyła całe trzy stoiska poświęcone tylko alkoholowi i już się skrzywiła, bo to jakby potwierdzało całe jej przekonanie, że kiermasz odbiera klientów ciężko pracującym ludziom. A dalej jeszcze stał przecież punkt z jedzeniem i tam na sto procent też serwowali picie, w tym alkohole.

Na całe szczęście, powtórzyła sobie, że nie ma na to wszystko czasu. Co miała zrobić to przebić się przez plac, zajrzeć jeszcze do spożywczego, a potem droga prosta do Rejwachu, poskarżyć się komukolwiek na niesprawiedliwości losu. I tłumy ludzi, przez które musiała się przecisnąć. I tak chyba nie było aż tak źle, bo niebo czerniało, zachęcając innych do powrotu do domu i dokończenia celebracji święta w prywatnym zaciszu.

Sena zatrzymała się gwałtownie, kiedy zobaczyła stoisko Kowenu, przypominając sobie że w Lammas powinno się obskoczyć jakiś rytuał. Niby nic specjalnego, niby niekoniecznie dla niej, ale bezpieczeństwa nigdy za wiele, szczególnie kiedy pracowało się na Nokturnie i nie było się w najlepszych stosunkach z własnym rodzicem, który był jaki był. Dlatego jeszcze kupiła parę zwykłych białych świec i ruszyła dalej.

Tylko po to by znowu się zatrzymać, bo coś odwróciło jej uwagę. Tym razem było to koło, którym można było sobie zakręcić i jak się miało szczęście to dostać coś fajnego. Skorzystała, bo czemu nie, płacąc tych parę monet za bon, a potem wprawiając loteryjną tarczę w ruch. Strzałka zaturkotała o graniczniki nagród, zatrzymała się i Greyback po odebraniu swojej nagrody zrobiła to, po co tu właściwie przyszła - przeszła przez plac, unikając dalszych rozpraszaczy i znikła w jednej z Londyńskich alejek.

Postać opuszcza sesję
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Eutierria (8658), Alastor Moody (2816), Viorica Zamfir (7443), Brenna Longbottom (9148), Erik Longbottom (10575), Geraldine Yaxley (3118), Atreus Bulstrode (6249), Thomas Hardwick (2133), Cedric Lupin (7459), Perseus Black (951), Nora Figg (2409), Florence Bulstrode (5777), The Tempest (2039), Heather Wood (4239), Ula Brzęczyszczykiewicz (1800), Dora Crawford (3062), Philip Nott (5347), Bard Beedle (4762), Robert Mulciber (6511), Cameron Lupin (5438), Lyssa Dolohov (6494), Victoria Lestrange (17455), Sauriel Rookwood (10901), Cathal Shafiq (1684), Celine Delacour (3597), Sebastian Macmillan (6935), Stanley Andrew Borgin (8416), Bertie Bott (3462), The Edge (17225), Peppa Potter (1867), Rabastan Lestrange (656), Augustus Rookwood (565), Laurent Prewett (20679), Guinevere McGonagall (2846), Christopher Rosier (238), Lorraine Malfoy (3818), Leon Bletchley (6029), Olivia Quirke (5691), The Overseer (764), Alexander Mulciber (4340), Ambrosia McKinnon (2310), Tristan Ward (5474), Hades McKinnon (2237), Richard Mulciber (13112), The Lightbringer (5951), Thomas Figg (2419), Morpheus Longbottom (3952), Penny Weasley (9069), Vera Travers (2351), Neil Enfer (6742), Millie Moody (5588), Isaac Bagshot (5045), Asena Greyback (344), Anthony Shafiq (13151), Mabel Figg (1777), Ralitsa Zamfir (845), Lorien Mulciber (11735), Sophie Mulciber (3252), Basilius Prewett (3999), Jonathan Selwyn (4962), Charles Mulciber (10107), Leonard Mulciber (4189), Charlotte Kelly (291), Jagoda Brodzki (1208), Jessie Kelly (204), Electra Prewett (1891)

Wątek zamknięty  Dodaj do kolejeczki 

Strony (88): « Wstecz 1 … 84 85 86 87 88 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa