Rozejrzał się po pomieszczeniu i chociaż nie dał tego po sobie poznać to w myślach nieco się skrzywił na ten widok. Było tu trochę... Chaosu. Ale przynajmniej jego koszula z peruwiańskiej wełny była cała, a reszta chyba poczyniła mimo wszystko jakieś sensowne badania. Zresztą, nie ma na świecie geniuszu bez odrobiny chaosu.
Selwyn jeszcze raz ogarnął wzrokiem salę, a potem skupił się na dalszej rozmowie gratulując przy okazji wszystkim szybkiej reakcji w obliczu zagrożenia.
– Powiem państwu, że gdyby nie moje zobowiązania i brak czasu, zacząłbym się zastanawiać, czy nie powinienem podjąć nowego hobby – dodał jeszcze z uśmiechem. Nie kłamał. Naprawdę myślalby o nowym hobby. Z tym, że nie byłoby to raczej zielarstwo. Po tych słowach jednak spojrzał na panią Abbott.
– Proszę pani, oczywiście ciężko mi jest samemu wyciągnąć tutaj jakieś wnioski, poza tymi chyba oczywistymi dla wszystkich, że nie mamy do czynienia ze zwyczajna pustynną mandragorą, nie jestem w końcu ekspertem. Chciałbym jednak zaoferować swoje wsparcie gdyby Towarzystwo potrzebowało jakiś informacji odnośnie pochodzenia okazu, chociaż jak sam powiedziałem, ze względu na okoliczności niezależne ode mnie, może nie być to takie łatwe. – Kraj. Chciałby zlokalizować kraj przesyłki, a także czym zajmowały się tamte upadłe firmy i czemu upadły, jak i czy były jakieś kontrowersje z nimi związane. Najlepiej czarnomagiczne.
Kusiło go jeszcze aby spytać się jak szybko te pokraki się rozmnażały w takim razie, aby nie wyszło zaraz, że mieli tutaj doczynienia z inwazyjnym gatunkiem agresywnego chwastu, ale wolał nie określać tym mianem obiektu badań, który najwyraźniej był dla kobiety szczególny.