• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka Knieja Godryka v
« Wstecz 1 2
[Wiosna 1972] Ogniska, wino i wianki - SABAT BELTANE

[Wiosna 1972] Ogniska, wino i wianki - SABAT BELTANE
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#81
13.03.2023, 21:44  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 13.03.2023, 21:47 przez Victoria Lestrange.)  

- Znam listę i trasę patroli, oczywiście – wyjaśniła Mavelle. - Widziałam, że zaszła jakaś zmiana w parach – bo znała poprzednie przedziały, tylko dlatego. Nie znała powodów. - No i to tyle? Zakładam, że przygotowaliście teren… - jasne, była rozkojarzona i zabiegana wczoraj i dzisiaj, ale była też bardzo skrupulatną osobą, była pewna, że nie pominęła niczego w zdawkowym liście, który postała.

Otworzyła szerzej oczy widząc błyszczącego, wręcz sparklącego, Patrika, i nawet uśmiechnęła się na to pod nosem.

- Póki co spokojnie, a wam? – zwróciła się do Stewarda, ale biorąc pod uwagę, że bawili się w przymierzanie pierścionków, no to… również. - Jak na moje to jest ciasto marchewkowe – przecież wszędzie poznałaby ten zapach! No i też musiała wtrącić swoje trzy knuty do tej rozmowy, która nie trwała wiele więcej, bo drugi patrol dostrzegł, jakieś zamieszanie z atramentowy stworem i… pobiegli się tym zająć.

Lestrange chętnie by to poobserwowała, ale wtedy usłyszała okrzyk swojej towarzyszki i spojrzała w tamtym kierunku. To tyle z zabawy, bo Victoria nie zdążyła nawet przymierzyć swojego pierścionka, który teraz wylądował bezpiecznie w kieszeni, tak jak nie zdążyła skomentować mieniących się przez chwilę kolorami włosów Mav. Po prostu ruszyła biegiem, z pewnym opóźnieniem, depcząc Bones po piętach (prawie dosłownie). Złodziejaszek okazał się jednak szybszy od jednej jak i od drugiej – i nic dziwnego, miał swój element zaskoczenia.


Rzut na aktywność fizyczną:
Rzut O 1d100 - 19
Akcja nieudana
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#82
13.03.2023, 21:51  ✶  
- To była ironia, Let – uświadomił ją Shafiq. – Tak, być może powinienem był ująć to jakoś w ten sposób: „jest bardzo, bardzo, bardzo magiczne” i wspomnieć coś o tym, że w noc Beltaine zasłony między światami będą tu bardzo, bardzo cienkie.
Po raz kolejny pojawiały się pewne kłopoty, bo Cathal założył, że pewne rzeczy są oczywiste. A niestety, okazywało się, że wcale takimi nie są.
- Masz rację – zgodził się o dziwo, kiedy Alethea wyraziła powątpiewanie, co do tego, czy Anwar chciałby sprawdzać, co wygra w losowaniu. A przyznawał rację komuś stosunkowo rzadko, jeśli ta opinia nie była zgodna z jego własną, ponieważ należał do ludzi cholernie upartych. – Pewnie nie miałby na to sykla, bo przegrałby w karty pięć minut wcześniej – dodał jednak zaraz, wyjaśniając, o co chodzi.
Obejrzał pudełeczko, wylosowane w maszynie, a potem zajrzał do środka. Nie założył pierścionka. Pierścionki ogólnie nie były w jego stylu, nie wspominając o różowych oczkach, wrzucił więc go tylko do kieszeni. Parsknął z pewnym rozbawieniem, kiedy Crouch spytała, czy chce wisiorek.
- Żartujesz? Przecież to nie ma nawet stu lat, jak może być godne zainteresowania – skwitował, bo przecież było oczywiste, że biżuteria jest cokolwiek warta tylko, jeśli powstała przynajmniej trzysta lat temu, nawet jeśli do jej stworzenia użyto najwspanialszych diamentów.
Poczekał jednak aż kobieta kupi, co sobie wypatrzyła. Potem ruszył dalej, choć chyba porzucił już nadzieję na znalezienie Jamila. Liczył, że po prostu będą mieli szczęście i nic się nie stanie.
Prawda?
- Chcesz herbaty? – spytał, przystając przy stanowisku Sarah Macmillan. Nie przywykł jeszcze z powrotem w pełni do angielskiego chłodu, więc napicie się jej wydało się mu całkiem niezłym pomysłem. Zatrzymał spojrzenie nieco dłużej na duchach.
Nie to, że te były dla niego jakąś nowością, ale chyba się nie spodziewał zastać ich przy stoliku z gargulkami.

!herbata korzenna
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#83
13.03.2023, 21:51  ✶  

Smak gorzki


Kiedy wziąłeś łyk gorącego napoju, od razu uderzyła w ciebie mnogość aromatów. Wyłapałeś spomiędzy nich między innymi silny, gorzki smak, od którego drapało cię w gardle. To herbata czarna, która zawiera dużą ilość kofeiny i garbników.
broom broom
Throw me to the wolves and
I'll return leading the pack

Mavelle Bones
#84
13.03.2023, 22:29  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 13.03.2023, 22:55 przez Mavelle Bones.)  
Pogoń nie należała do specjalnie długich, co dziwić nie powinno – może i dzieciak siłą rzecz był mniejszy i zwinniejszy, to jednak przeciwko sobie miał wyszkolonych dorosłych. W szczególności Mavelle – bo ta o swoją formę nieustannie dbała. Powolny brygadzista to martwy brygadzista, a osobiście nie planowała specjalnie szybko wybierać się na tamten świat.
  W zasadzie to wcale, choć z tyłu głowy i tak miała myśl, że raczej nie przyjdzie jej umrzeć we własnym łóżku.
  Pewną trudnością w całej tej pogoni był tłum, jednakże…

Rzut Z 1d100 - 50
Sukces!


...to nic, z czym doświadczona brygadzistka nie mogłaby sobie poradzić. Toteż koniec końców capnęła dzieciaka. I nawet nie miała zadyszki.
  - No i co mam teraz z tobą zrobić, hm? – rzuciła, zaciskając dość mocno palce na ramieniu złodziejaszka, żeby się przypadkiem nie wyrwał. W zasadzie to było dość oczywiste, „co ma teraz zrobić”, niemniej wstrzymała się chwilę i obejrzała przez ramię, sprawdzając, gdzie jest Victoria.
  Jak działanie w parach, to działanie w parach; nie planowała odstępywać od tej zasady.
  Przynajmniej nie w tej chwili.

166/723
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#85
13.03.2023, 22:53  ✶  
Miał pewne opory przed udaniem się na polanę na grzbiecie wierzchowca; w przeciwieństwie do przyjaciela wolał bowiem pozostawać w cieniu, obserwując wydarzenia z boku. Z drugiej jednak strony nie doszedł jeszcze w pełni do siebie po wydarzeniach sprzed dwóch tygodni, a nie mógł przecież opuścić Beltane — dla wnuka kowenu uczestnictwo w czarodziejskich świętach było nie tyle tradycją, co obowiązkiem. Poza tym, mógł w ten sposób bezwstydnie obejmować Elliotta w miejscu publicznym bez ryzyka wywołania skandalu - trzeba bowiem mieć spaczony umysł, aby doszukiwać się we wspólnej jeździe na jednym koniu czegoś innego niż przyjaźni, chęci zwrócenia na siebie uwagi i poczucia humoru.
Przez całą drogę wiercił się niespokojny, przerażony nieco wizją kolejnego upadku. Marchewka - prezent dla wierzchowca w zamian za przejażdżkę - którą bezmyślnie schował do kieszeni spodni uwierała go teraz nieprzyjemnie w udo i chyba wbijała się w plecy jego towarzysza. Nie śmiał jednak zwrócić na to uwagi, przez cały czas udając, że nie wie o co chodzi. No bo co jak okaże się, że koniom Elliotta nie wolno jeść zwykłych marchewek, tylko specjalistyczne magiczne kalarepy ściągane z Luksemburga? To bardzo w stylu Malfoyów.
— Najwyżej znajdę kogoś, kto je rozmasuje — prychnął urażony samym wspomnieniem o chorobie i jednocześnie niezadowolony faktem, że to najprawdopodobniej nie Elliott będzie tym, który przyniesie mu ukojenie w jego dyskomforcie. Nie zamierzał jednak pogrążać się w smutnych myślach i zgodnie z tradycją święta miłości i płodności zamierzał zakończyć ten wieczór w lesie albo na pastwisku w objęciach mniej lub bardziej znanej osoby.
Z wdzięcznością przyjął pomoc i wygładził swe czarne szaty; proste, a zarazem sprawiające wrażenie obrzydliwie drogich, tradycyjne, a jednocześnie nowoczesne.
— Och, Jamil. Jak dobrze cię widzieć! — uśmiechnął się do czarodzieja, nie będąc specjalnie zaskoczonym tym, że Elliott również zna kompana jego. Po tylu latach przyjaźni z Malfoyem dochodził do wniosku, że on chyba znał wszystkich w Wielkiej Brytanii.
Kiedy więc blondyn i ich wspólny znajomy zajęci byli konwersacją, Perseus dyskretnie nakarmił konia marchewką. W drugiej kieszeni miał jeszcze kilka rzodkiewek.


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#86
13.03.2023, 23:18  ✶  
W całym tym rozgardiaszu, w tym chaosie, w plątaninie myśli i zdarzeń, wśród przygód zakochanych, szaleńców i złodziei, w centrum stoisk, pomiędzy rozstawionymi stołami, znajdował się on - pospolity grajek z pomysłem i wizją występu, który miał przyciągnąć tak wiele uwagi, jak dalece tylko pozwalało Beltane. Zaraz wszyscy ruszą tłumnie w stronę ognisk i szykowanych majowych pali, a on miał tu zadanie do wykonania. Zadanie i to kurwa jakie.

Silly Cresswell, odziany w typowo mugolski skrój, dzierżąc w dłoniach gitarę, wskoczył na blat stołu, na którym swoje prace rozłożyła Ula Brzęczyszczykiewicz. Tak, walczyła teraz z jakimś kolesiem, a Brygadziści próbowali rozproszyć zaklęte obrazy. Silly natomiast jak gdyby nigdy nic przeszedł się po tym stole, żeby na końcu odbić się i wdrapać na dach stojącego blisko wozu. Zrzucił z głowy kapelusz, który wylądował na ziemi razem z karteczką „datki dla głodujących artystów” i jak nie brzdąknął, jak nie pociągnął za struny...

Rozpoczął śpiewanie swojej najnowszej pieśni.

Up to the mountains,
For a flower we'll climb,
Fearless heroes,
Pure of heart and mind.

The evil sorcerer,
Cast a curse upon the maiden fair,
We cannot waste a moment,
We must act and save her.

We journey to the mountains,
In search of the flower's power,
We will not falter,
For our hearts are pure and true.

Through peaks and valleys,
Rivers and streams we cross,
Unyielding and unafraid,
The brave adventurers march on.

With the flower in our hands,
We'll break the curse and set her free,
For we are fearless heroes,
Pure of heart and mind, you see.

Up to the mountains,
For a flower we'll climb,
Fearless heroes,
Pure of heart and mind.

I niech to będzie pieśń tej przygody, ale też pieśń wszystkich tych przygód, jakie przyniósł tu dzisiaj dzielnym zakonnikom ślepy los. Niech jego głos usłyszy cała Dolina Godryka!
Loverboy
Almost dead yesterday, maybe dead tomorrow, but alive, gloriously alive today.
Ciemne długie i niesfornie wywijające się włosy, gęste brwi i szeroki uśmiech. Charles to wysoki na 188 centymetrów młody mężczyzna. Nie wyróżnia się imponującą muskulaturą, ale nie jest też chuderlawy. Do życia ma tyle samo dystansu, co do siebie, więc bardzo często można usłyszeć jak się śmieje. Ciemne oczy to zwierciadła jego duszy, a te już nie tak często wyrażają pozytywne emocje. Ubiera się luźno, stawia na swetry, golfy, czasami nawet bluzy czy mugolskie (!) trampki. Przy pierwszym spotkaniu często wydaje się czarujący, momentami szarmancki. Rodzice próbowali wyuczyć go bardziej wyrafinowanego akcentu, ale Charlie do dzisiaj nie pozbył się pozostałości dewońskiego zaciągania, co uwydatnia się w momentach ekscytacji i upojenia alkoholowego.

Julien Fitzpatrick
#87
13.03.2023, 23:43  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 13.03.2023, 23:47 przez Julien Fitzpatrick.)  
Zaśmiał się tak, jakby Cameron powiedział mu, że jest najpiękniejszą dziewczyną w szkole, trochę filuternie, a trochę kokieteryjnie. Wyszło mu to tak naturalnie, że trudno było ten odgłos posądzać o fałszywość, co najwyżej prześmiewczość.
- O, właśnie będziesz miał okazję, bo Sarah wspominała coś o herbatkach z prądem, ale też że w tym roku zajmuje się stoiskami z duchami? Nie jestem pewien, co miała na myśli - wyznał.
- Wylosowaliśmy to samo!! Sistersss - zarżał zadowolony. Goblin rzucił im spojrzenie wykrzywiając usta, jakby mówił 'nienormalni ci czarodzieje, ze szmelcu się cieszą'.
- Nowy. Robiłem mu sztuczne oddychanie, uratowałem od niechybnej śmierci i tak dalej, wiesz jak jest - przewrócił oczyma teatralnie, jakby przydarzały mu się takie przygody codziennie. Do Theodore'a uśmiechnął się mniej zawadiacko, coby pokazać, że tylko się naigrywa.
- Heather by w tym zajebiście wyglądała - stwierdził bez ogródek i popatrzył na Camerona porozumiewawczo, jakby mieli dzielić tym spojrzeniem wizje rudej w kusym stroju.
Otworzył pudełko czekoladek i machnął nim chłopakom przed twarzą.
- Bierta, mamy pod dostatkiem - wyciągnął pare słodkości i wepchnął sobie do ust dwie na raz, nie myśląc o konsekwencjach.
- Wszystkiego po trochu, chce kupić pamiątkę - miał pełne usta- Odwiedzić stoisko znajomej, idziesz z nami? - zanim Lovegood odpowiedział, zadecydował za nich i pociągnął w stronę straganów. Nie widząc Macmillanówny przy żadnym w środku wydarzenia, zerknął w bok i wtedy spostrzegł kolorowe duszki.
- Sarah! - machnął ręką energicznie, zanim podeszli do kramu, tak że dwie czekoladki wypadły z opakowania. Musiał przyznać, że chciało mu się pić, więc zerknął na herbatę.
- To taka bardziej doprawiona, nie?

!herbata z prądem


I won't deny I've got in my mind now all the things we'd do
So I'll try to talk refined for fear that you find out how I'm imaginin' you
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#88
13.03.2023, 23:43  ✶  

Pikantna herbata


Po wzięciu łyka herbaty z prądem szybko pożałowałeś tej decyzji. Poczułeś, jak przez twoje ciało przechodzi dziwna energia, od której wszystkie twoje włosy stanęły do góry jak po uderzeniu pioruna. Jesteś naelektryzowany. Przez trzy posty każde zetknięcie z innym człowiekiem skutkuje delikatnym, niegroźnym porażeniem go. Posmak papryczek chilli będzie towarzyszył ci do końca wieczoru. Musisz przyznać, że czujesz się po tym wszystkim bardzo energicznie.
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#89
13.03.2023, 23:43  ✶  

- Możesz mieć rację, wiele osób dzisiaj wygląda nietypowo, nie rzucasz się w oczy Gio.- Jego pomysł wcale nie był taki głupi. Sama Yaxley również zamierzała tego dnia nie wyróżniać się ubiorem. Nie chciała zawracać na siebie uwagi, a jedynie dobrze bawić.

- Taki brak hasła może być też zaletą mój drogi! Kto wie kiedy i do czego możesz je wykorzystać.- Oczywiście pomyślała o jakimś złolu, z którym Urquart mógł sobie dzięki nim poradzić.

Geraldine pozwoliła sobie skosztować herbaty z prądem, gdy upiła kilka łyków wszystko się zmieniło. Spojrzała na Gio jakoś inaczej. Uderzył ją silny zapach wiatru, palonego drewna i lasu. Zrobiło się błogo, dawno nie czuła się tak przyjemnie. Urquart wydał się jej być okropnie interesujący. Miała ochotę złapać go za rękę i pobiec z nim do lasu, że też musiał akurat teraz zacząć grać w gargulki. No nic, pozostaje poczekać.

Mijała ich jakaś kobieta, która odezwała się do Gio, Geraldine spojrzała na nią dosyć nieprzyjemnie. Dlaczego w ogóle chciała się odezwać do jej Giovannniego? Jeszcze pomachała w jego stronę. - On jest tutaj ze mną.- Powiedziała nieprzyjemnym tonem do Danielle. Sama zaś mocniej złapała przyjaciela pod ramię.

- Oczywiście, będę Ci towarzyszyć w tej grze z ogromną przyjemnością najdroższy. - Wzrok miała nieobecny, wpatrywała się w niego jak zaczarowana. Kiedy usiadł, aby rozpocząć grę Geraldine położyła swoją prawą dłoń na ramieniu mężczyzny. - Jesteś najlepszy, na pewno uda Ci się ich pokonać..

Niestety jej towarzysz nie miał aż tyle szczęścia. Duchy wygrały te nierówne starcie. Gerry była rozczarowana. - Stare dziady, co nie mają co robić, tylko ciągle grają... - Nie podobało jej się to, że jej ukochany przegrał. Przeniosła spojrzenie na Sarę, która teraz próbowała zwabić Gio jakimiś darmowymi podarunkami. Nie podobało jej się to strasznie. Złapała przyjaciela za rękę, jakby chciała pokazać dziewczynie, że on jest zajęty. Musiała zaznaczyć swoje terytorium, nie będzie jej żadna dziewuszka podrywać wybranka.

Profesor G
Kilku panów w jednym ciele.
175cm. Przeciętna budowa ciała. Brązowe włosy. Piwne oczy. Zarost.

Giovanni Urquart
#90
14.03.2023, 00:18  ✶  

— Oh tak, wiecznie zamknięte kajdanki, niezbędnik każdej podróży — zaśmiał się. Ale oczywiście będzie nad tym pracował. Sam przedmiot nie zainteresowałby go bardziej, gdyby nie zagadka zamazanego hasła.

Spotkanie Danielle nie było zaskakujące. Na festynie roiło się od znajomych twarzy i spodziewał się wpaść na kogoś w ciągu najbliższych trzydziestu minut.

— Danielle! Pięknie dziś wyglądasz — przywitał się po koleżeńsku, co w obecnym stanie Ger mogło być jego wyrokiem śmierci. — Zdecydowanie nie mam szans na wygraną, nigdy nie byłem w tym dobry...

I już chciał udowodnić swojego braku umiejętności, gdy panna Yaxley zaserwowała nieoczekiwany obrót sytuacji.

— Ger?

Nie był pewien, czy się przesłyszał. Wokół tyle zamieszania. Geraldine na pewno nie nazwała go "najdroższym", prawda? Dziwne zachowanie przyjaciółki rozproszyło go zupełnie. Siorbiąc swoją herbatkę, która okazywała się bardziej gorzka z każdym łykiem, musiał znieść humory duchów. Uderzenie w stolik wytrąciło go kompletnie z równowagi. Podskoczył niemal jak stół do gry, a resztki herbaty wylały się z kubeczka.

Gdy wstał, nie był już tym samym człowiekiem.

Uśmieszek na jego twarzy pojawił się wraz z komplementem od Sary. To dopełniło czarę goryczy w umyśle Urquarta. Straciliśmy go.

— Nie ma problemu, ale skoro koleżaneczka proponuje rekompensatę, to co powie na coś, co zabije ten gorzkawy posmak herbaty? — zagaił kompletnie innym tonem, z którym tu przybył, i pochylił się w stronę panny Macmillan.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Silly Cresswell (5), Alastor Moody (847), Mavelle Bones (1207), Eunice Malfoy (1023), Theon Travers (1705), Brenna Longbottom (1560), Erik Longbottom (3686), Geraldine Yaxley (1529), Elliott Malfoy (1186), Atreus Bulstrode (1274), Perseus Black (790), Orion Bulstrode (862), Nora Figg (935), Florence Bulstrode (1037), Heather Wood (1086), Loretta Lestrange (1303), Giovanni Urquart (1129), Martin Crouch (1494), Ula Brzęczyszczykiewicz (1967), Trevor Yaxley (1661), Sarah Macmillan (1144), Philip Nott (2222), Patrick Steward (2026), Julien Fitzpatrick (1385), Stella Avery (2070), Bard Beedle (681), Cameron Lupin (1811), Tilly Toke (16), Castiel Flint (553), Cynthia Flint (2075), Daisy Lockhart (1374), Fergus Ollivander (250), Samuel Carrow (3263), Salem (604), Rowena Ravenclaw (2579), Lyssa Dolohov (771), Alanna Carrow (1111), Mackenzie Greengrass (527), Victoria Lestrange (1822), Sauriel Rookwood (1663), Theodore Lovegood (1632), Danielle Longbottom (3470), Pan Losu (6681), Avelina Paxton (1563), Cathal Shafiq (1460), Ulysses Rookwood (1404), Leta Crouch (1374), Jamil Anwar (912), Vespera Rookwood (813), Stanley Andrew Borgin (1808), Ornella Borgin (479), Louvain Lestrange (1108)

Wątek zamknięty  Dodaj do kolejeczki 

Strony (38): « Wstecz 1 … 7 8 9 10 11 … 38 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa