- Co razja, to racja, jebać te pale. - Zgodziła się z Cameronem. Heather miała do siebie wyrzuty sumienia, że naraziła Lupina na takie nieprzyjemne doświadczenia, czasem zbyt szybko działała, nie do końca przemyślała te zabawę i wyszło jak zawsze. No, ale trudno, nie będą przecież niepotrzebnie do tego wracać, skoro noc była młoda.
- Coś Ty, oni wyglądają jak goryle na tych palach, nie widać na ich twarzach zbyt dużej inteligencji... Nie to co Ty Kamiś. - Lupin składał ją do kupy wiele razy, zdecydowanie do takich rzeczy bardziej się nadawał niż do udowadniania, że jest samcem alfa.
Zauważyła rumieniec Camerona, on był taki uroczy i niewinny!
- Nie dotarłyśmy z Adą do jaj, z tego co mówisz to na szczęście. Oni kombinują, jak mogą, żeby utrudnić ludziom życie, wiesz, niby prosta zabawa, a przyjemność im sprawia, jak widzą, że innym się nie udaje, jebać te sabaty. - Skomentowała jeszcze.
- Ach, całus! - Jak mogła zapomnieć, o takiej istotnej sprawie. Wspięła się na palcach, żeby Cameron nie musiał się za bardzo schylać, może nie należał do tych najwyższych meżczyzn, jednak i tak brakowało jej trochę, aby dosięgnąć.
Zauważyła jeszcze, że wyciera zakrwawione ręce o koszulę, dopiero teraz dostrzegła, jak wiele go kosztowało to wspinanie się na pal.
Lubiła smak jego ust. Miała wrażenie, że jest wtedy wyjątkowo spokojna, własnie spokój przyniósł jej ten pocałunek, odwzajemniła go i pozwoliła, aby trwał dosyć długo. Kiedy już odkleiła się od Camerona postanowiła położyć się na trawie, zachęciła do tego samego przyjaciela. - Wiesz Kamiś, musisz dzisiaj uważać, jest spokojnie, ale ponoć, coś ma się wydarzyć.- Spoglądała na niego poważnym wzrokiem, nie było to do niej podobne. - Nie chcę, żeby cokolwiek Ci się stało, musisz wrócić do domu Słońce. - Nie wybaczyłaby sobie, gdyby coś mu się stało.