• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka Knieja Godryka v
« Wstecz 1 2
[Wiosna 1972] Wianki, ogniska i słupy majowe - SABAT BELTANE

[Wiosna 1972] Wianki, ogniska i słupy majowe - SABAT BELTANE
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#151
21.03.2023, 10:37  ✶  

- Co razja, to racja, jebać te pale. - Zgodziła się z Cameronem. Heather miała do siebie wyrzuty sumienia, że naraziła Lupina na takie nieprzyjemne doświadczenia, czasem zbyt szybko działała, nie do końca przemyślała te zabawę i wyszło jak zawsze. No, ale trudno, nie będą przecież niepotrzebnie do tego wracać, skoro noc była młoda.

- Coś Ty, oni wyglądają jak goryle na tych palach, nie widać na ich twarzach zbyt dużej inteligencji... Nie to co Ty Kamiś. - Lupin składał ją do kupy wiele razy, zdecydowanie do takich rzeczy bardziej się nadawał niż do udowadniania, że jest samcem alfa.

Zauważyła rumieniec Camerona, on był taki uroczy i niewinny!

- Nie dotarłyśmy z Adą do jaj, z tego co mówisz to na szczęście. Oni kombinują, jak mogą, żeby utrudnić ludziom życie, wiesz, niby prosta zabawa, a przyjemność im sprawia, jak widzą, że innym się nie udaje, jebać te sabaty. - Skomentowała jeszcze.

- Ach, całus! - Jak mogła zapomnieć, o takiej istotnej sprawie. Wspięła się na palcach, żeby Cameron nie musiał się za bardzo schylać, może nie należał do tych najwyższych meżczyzn, jednak i tak brakowało jej trochę, aby dosięgnąć.

Zauważyła jeszcze, że wyciera zakrwawione ręce o koszulę, dopiero teraz dostrzegła, jak wiele go kosztowało to wspinanie się na pal.

Lubiła smak jego ust. Miała wrażenie, że jest wtedy wyjątkowo spokojna, własnie spokój przyniósł jej ten pocałunek, odwzajemniła go i pozwoliła, aby trwał dosyć długo. Kiedy już odkleiła się od Camerona postanowiła położyć się na trawie, zachęciła do tego samego przyjaciela. - Wiesz Kamiś, musisz dzisiaj uważać, jest spokojnie, ale ponoć, coś ma się wydarzyć.- Spoglądała na niego poważnym wzrokiem, nie było to do niej podobne. - Nie chcę, żeby cokolwiek Ci się stało, musisz wrócić do domu Słońce. - Nie wybaczyłaby sobie, gdyby coś mu się stało.

Widmo
Około 175 centymetrów wzrostu. Jasnobrązowa czupryna, latem łatwo rozjaśniająca się od słońca. Młodzieńcza twarz, sprawiająca raczej przyjazne wrażenie. Dość szczupły, choć nie wymizerowany.

Darcy Lockhart
#152
21.03.2023, 12:06  ✶  
Dlaczego Darcy Lockhart włóczył się w okolicach stołów, przy których pleciono wianki?
Przypadkiem. Oczywiście, że znalazł się tam przypadkiem. To wcale nie tak, że miał nadzieję, że jakaś młoda, ładna blondynka, przypadkiem nie będzie miała komu dać wianka, zobaczy go i zrozumie, że Darcy jest najwspanialszym mężczyzną na świecie, z którym chce spędzić… nie, właściwie to nie resztę życia (był jeszcze na to trochę za młody, właściwie pewnie na samo słowo „małżeństwo” pozieleniałby na twarzy albo i zemdlał), ale Beltaine już jak najbardziej. Czysty przypadek! W końcu był tu służbowo. Z aparatem zawieszonym na szyi, robił wcześniej zdjęcia, a czasem wyciągał notatnik i zapisywał różne ciekawostki. Miał kilka dobrych ujęć – na przykład dziewczyn, wokół których latały motyle. Zrobił też z przyczajki fotografię swojej własnej siostry przy wiankach, bo przecież była bardzo piękna i wspaniała, więc będzie idealnie ilustrować dzisiejsze Beltaine. Także przechodził tędy służbowo.
To znaczy nie, przypadkiem…
- Cześć, Eunice! – przywitał się, kiedy ta go zawołała. I spłoszył straszliwie, gdy zorientował się, że chce wręczyć mu wianek. Wprawdzie była młoda, ładna i była blondynką. Ale była koleżanką, miała za sobą takie straszne rzeczy jak „małżeństwo” i „rozwód”, w dodatku istniała szansa, że zechcą go zabić Blackowie albo Malfoyowie…
Tyle że Darcy nie dał po sobie poznać tego spłoszenia. Bo mimo całego paskudztwa, jakie w sobie nosił, i mimo tego, że najbardziej na świecie kochał siebie (i zaraz potem Daisy), umiał być dobrym przyjacielem. Nigdy nie upokorzyłby koleżanki odmową, poza tym, trzeba przyznać: fakt, że Eunice, która była piękna, wykształcona, mądra (i bogata!) wybrała właśnie jego, mile łechtał jego ego. Mogła w końcu na pewno podejść do dowolnej osoby w tym tłumie!
- Oczywiście! To dla mnie zaszczyt – zapewnił.
Wziął wianek, oddał jej aparat i ruszył do pala…

…po czym mina mu zrzedła.
Jak, do licha, miał na to wejść?! Czy to w ogóle możliwe?!

!wspinamsieO
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#153
21.03.2023, 12:06  ✶  

Darcy Lockhart


Kiedy próbowałeś wspiąć się na słup, twoje ręce niedomagały. To było ciężkie. O wiele cięższe, niż mogłeś to sobie wyobrażać. Mężczyźni, którzy wspinali się równolegle z tobą, zdążyli już umieścić wianki na szczytach majowych pali, a tobie nie udało się znaleźć nawet w połowie jego długości. Wreszcie, po chwili pozbawionej oddechu, musiałeś się poddać. Zjechałeś w dół. Potrafiłeś spojrzeć w oczy swojej wybrance? Zawsze mogłeś spróbować jeszcze raz...
Lekkoduch
Wszystko jest możliwe, kiedy kłamiesz.

Theodore Lovegood
#154
21.03.2023, 12:08  ✶  
- To zaszczyt, Avelino. Ja zaś jestem Godryk Gryffindor, znany także jako Godryk Odważny, obrońca uciśnionych, czempion sprawiedliwości, wojownik dobrej sprawy – przedstawił się pod fałszywym imieniem. Miał dobry humor, między innymi dzięki temu, że dziewczyna pozytywnie zareagowała na jego zaczepkę, klimat Beltane niósł go. Zmyślanie i udawanie było dla niego źródłem dobrej zabawy i w tym przypadku nie robił tego w złej wierze.
- Z przyjemnością zaniosę ten dar na sam szczyt – powiedział bardzo oficjalnie i chwycił za wianek w delikatny sposób, jakby był to bardzo cenny i wartościowy przedmiot. By to zrobić, najpierw musiał wcisnąć pod pachę kuse przebranie brygadzistki, z którym się nie rozstawał od czasu, gdy je wylosował, a które gryzło się z tworzonym przez siebie w trakcie tej rozmowy wizerunkiem średniowiecznego legendarnego czarodzieja.
- Tylko nie odwracaj wzroku, bo wystarczy tylko moment nieuwagi, a możesz przegapić, jak się wspinam, taki będę szybki – zapewnił ją tonem wyrażającym całkowita pewność siebie. To były tylko pale, patrząc na nie z dołu, nie widział w wędrówce na górę wielkiej filozofii, był przekonany, że był w wystarczającej formie, by sobie poradzić. Podszedł do jednego z nich, obrócił się w stronę właścicielki posiadanego wianka, pokazał jej kciuk uniesiony w górę, a gdy przyszedł czas, wskoczył na pal i rozpoczął wspinaczkę.


!wspinamsieZ
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#155
21.03.2023, 12:08  ✶  

Theodore Lovegood


Wspięcie się na majowy pal nie było czymś prostym, ale tobie udało się obrać dobrą taktykę. Nie byłeś najszybszy z grupy mężczyzn, która wspinała się z tobą, ale zabrakło ci do tego dosłownie sekundy. Zeskoczyłeś na dół dość zgrabnie, mogąc być zadowolonym ze swojego wyniku. Czułeś nagły przypływ euforii. Udało się! Kobiety zatańczyły wokół słupa, ogień buchnął potężniej i wtedy zobaczyłeś oczy tej, która przekazała ci wianek. Oboje poczuliście się błogo. To było szczęście - czysta miłość tryskająca z obu ciał. Chcieliście być ze sobą blisko, tak blisko, jak tylko się da. Nogi mogły ponieść was do wspólnego tańca przy paleniskach, do skosztowania wspólnie któregoś z win i wyłożenia się na trawie lub... o ile oboje byliście na tyle otwarci, do wybrania się gdzieś pomiędzy drzewa, gdzie nikt nie zobaczy, jak oddajecie się temu uniesieniu.
Widmo
Około 175 centymetrów wzrostu. Jasnobrązowa czupryna, latem łatwo rozjaśniająca się od słońca. Młodzieńcza twarz, sprawiająca raczej przyjazne wrażenie. Dość szczupły, choć nie wymizerowany.

Darcy Lockhart
#156
21.03.2023, 12:19  ✶  
Ten pal był popsuty.
Tak, Darcy był tego pewien. Pal był popsuty, ten z lewej strony na pewno był lepszy, tylko dlatego Theodore zdołał wspiąć się bez żadnego problemu, a on zjechał haniebnie na ziemię. Nie chodziło o to, że od trzech lat prawie nie ćwiczył, bo albo siedział za ladą w księgarni ojca, sprzedając książki, albo siedział za własnym biurkiem (wspaniałym, pisarskim biurkiem, bo dom Lockhartów miał swoją własną magię) i pisał książki.
Policzki Lockharta poczerwieniały. Cieszył się, że jest ciemno. I że prawie wszyscy są pijani.
A potem…
…znów spróbował.

!wspinamsieO
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#157
21.03.2023, 12:19  ✶  

Darcy Lockhart


Kiedy próbowałeś wspiąć się na słup, twoje ręce niedomagały. To było ciężkie. O wiele cięższe, niż mogłeś to sobie wyobrażać. Mężczyźni, którzy wspinali się równolegle z tobą, zdążyli już umieścić wianki na szczytach majowych pali, a ty walczyłeś z samym sobą. Resztkami sił wrzuciłeś wianek na szczyt i zjechałeś w dół. Liczne drzazgi wbiły się w twoje obdarte teraz dłonie, ale czułeś nagły przypływ euforii. Udało się! Kobiety zatańczyły wokół słupa, ogień buchnął potężniej i wtedy zobaczyłeś oczy tej, która przekazała ci wianek. Oboje poczuliście się błogo. To było szczęście - czysta miłość tryskająca z obu ciał. Chcieliście być ze sobą blisko, tak blisko, jak tylko się da. Nogi mogły ponieść was do wspólnego tańca przy paleniskach, do skosztowania wspólnie któregoś z win i wyłożenia się na trawie lub... o ile oboje byliście na tyle otwarci, do wybrania się gdzieś pomiędzy drzewa, gdzie nikt nie zobaczy, jak oddajecie się temu uniesieniu.
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#158
21.03.2023, 12:34  ✶  
Florence bez protestów wzięła Patricka za rękę, odciągając na bok, niemal na skraj polany, tam, gdzie panował półmrok i miała pewność, że żadni krewni, znajomi ani współpracownicy Stewarda nie będą mogli zobaczyć jego zachowania – by jutro uniknął wszystkich niewygodnych pytań. Kiwała tylko głową, kiedy kontynuował swoją opowieść i początkowa konsternacja ustępowała innemu uczuciu: żalowi. Bo teraz to był wpływ amortencji, wyolbrzymiony, obsesyjny, ale Bulstrode zawsze przecież wiedziała, że właśnie czegoś takiego Patrick chciał z inną kobietą, a to go ominęło, przez to, jak splotły się jego losy. Jego ukochana robiła listę gości i jadła tort weselny z innym, a potem spoczęła w grobie.
Ale to nie oznaczało, że nigdy nie będzie miał szansy. Żałowała straszliwie teraz, że nie studiowała pilniej wróżbiarstwa. Że nie próbowała rozwijać jasnowidzenia, skupiając się zbyt mocno na uzdrowicielstwie i pracy w szpitalu, aby starczyło na to czasu. Że, być może, była pod tym względem zbyt mało utalentowana.
Że nie umie spojrzeć w przyszłość dostatecznie daleko, by znaleźć dla niego najlepszą ścieżkę i móc go ku niej popchnąć.
- Przechodzi? – spytała, kiedy jego ton się zmienił, w głos wkradło się zawahanie. Obróciła się ku niemu i obdarzyła uśmiechem, a potem wspięła się na palce, by ucałować jego policzek. – Oczywiście, że twoja. Zawsze będę twoją przyjaciółką.
Puściła jego dłoń i cofnęła się. Sytuacja mogła być dla niego niezręczna, ale Florence nie miała zamiaru domagać się wyjaśnień, wypytywać, robić wyrzutów ani przytyków. Może normalnie spytałaby, co się stało, by pójść poważnie porozmawiać z osobą odpowiedzialną za taki stan rzeczy… ale teraz miał patrol. I spodziewał się podczas niego problemów.
- Będę przy sadach w Dolinie, tak jak prosiłeś.
the kind one
don't confuse my kindness for weakness
Mierząca trochę poniżej 160 cm, o okrągłej buzi i dużych, ciemnoniebieskich oczach. Jej włosy sięgają za ramiona, są lekko kręcone o ładnym, ciemnobrązowym odcieniu - najczęściej spina je w taki sposób, by nie przeszkadzały jej w pracy, choć zdarza się i to nie rzadko), by były starannie ułożone; niezależnie od fryzury, we włosy ma wpiętą charakterystyczną, żółtą spinkę w kształcie motyla. Dani ubiera się raczej schudnie, w stonowane barwy, nie wyróżniając się w tej kwestii od reszty społeczeństwa czarodziejów. Mówi z silnym, brytyjskim akcentem. Jej uśmiech, wcześniej szeroki i beztroski, stał się delikatny oraz sporadyczny, a śmiech, głośny i zaraźliwy słychać znacznie rzadziej (najczęściej zarezerwowany jest dla bliskich jej sercu). Pachnie malinami i piwoniami, jednak jest to bardzo subtelny i delikatny zapach.

Danielle Longbottom
#159
21.03.2023, 12:59  ✶  

W przeciwieństwie do Samuela, Dani nieszczególnie obchodziło to, co wypada a co nie. Tym bardziej, że Beltane rządziło się swoimi prawami i nawet najbardziej konserwatywni czarodzieje wiedzieli, że tego dnia ich nie mają prawa wyrażać sprzeciwu wobec tak silnej magii. Całkowicie zatracona w tańcu, jej gesty i ruchy aż kipiały od nadmiaru emocji. W tym momencie nie istniało nic poza nią, Samuelem i muzyką. Co jakiś czas w naturalny i niewymuszony sposób pozwalała sobie na przysunięcie się bliżej Carrowa, by móc objąć go dłońmi za szyję.

- W takim razie powinniśmy częściej działać razem.- odpowiedziała, a kącik jej ust delikatnie uniósł się ku górze. Być może nieszczególnie wierzyła w los i przeznaczenie, jednak ani przez moment nie zwątpiła w Samuela. Doskonale wiedziała, że gdyby nie on, całe Beltane obchodziłaby z duszą na ramieniu, świadoma tego, co może wydarzyć się po zmierzchu. Obecność Samiego sprawiła, że wspomnienie tegorocznych obchodów zapisało się w jej pamięci jako coś niepowtarzalnego; i tego nikt, nawet Voldemort nie był w stanie jej odebrać.

- No wiesz co, Sami? A już miałam nadzieję, że będziesz pierwszy, któremu się uda. - oznajmiła z udawanym rozczarowaniem; szybko jednak roześmiała się, co tylko potwierdziło, że sobie żartuje. - A ja... - zaczęła, na moment zwalniając taniec, by przysunąć się bliżej i ponownie objąć go za szyję. -... dam Ci błyszczeć razem ze mną.

 

Spędzenie reszty nocy gdzieś w oddali, gdzie w ciszy, pod gołym niebem mogliby snuć plany dotyczące podróży, co jakiś czas popijając wino brzmiało jak idealne dopełnienie tego dnia. Na dobrą sprawę, to nawet nie musiało być wino, w myśl że Sami unikał alkoholu jak ognia - wystarczyłaby herbata. To jednak musiało poczekać.

Kiedy po raz kolejny obracała się wokół własnej osi, dostrzegła w tłumie czarodziejów charakterystyczną, kędzierzawą czuprynę, którą znała aż za dobrze. Zmarszczyła lekko brwi, lekkim ruchem podbródka wskazując Samowi rudowłosą czarownicę. Była upojona klimatem Beltane, ale nie na tyle, by mieć zwidy... prawda?

- Powiedz mi, że widzisz to co ja.- poprosiła Carrowa i nim ten zdążył zareagować, trzymając go za dłoń, pociągnęła w stronę Jacky. Kompletnie nie przeszkadzało jej, że dziewczyna jest w towarzystwie Borgina- niestety, w pewnych sprawach brakowało jej wyczucia. Posłała Stanleyowi szeroki uśmiech i bez absolutnie żadnego namysłu rzuciła się rudowłosej na szyję, bardzo mocno ją przytulając. Na przywitanie i rozmowę przyjdzie czas za chwilę.

constant vigilance
I have traveled far beyond the path of reason.
Wysoki na prawie dwa metry, brakuje mu pewnie mniej niż dziesięć centymetrów, ale ciężko to ocenić na oko. O krępej budowie ciała, z szeroką twarzą i wybitymi zębami. Skóra często pokryta bliznami. Krzywy nos, z pewnością kiedyś złamany. Włosy ciemne, oczy też. Nie należy do ludzi, którzy o siebie szczególnie dbają.

Alastor Moody
#160
21.03.2023, 13:15  ✶  
- No to zobacz - zaprezentował się jej w całej swojej okazałości - oto ja, prawdopodobnie jedyny człowiek zdolny do odwalenia takiego gówna.
Jego myśli objęły sobą ten wianek, który Bones miała na głowie, ale ponownie nic z tym nie zrobił. Jakkolwiek okrutne to nie było - granica, którą wytyczyła dla nich Mavelle kilka lat temu była po prostu wygodna. Mógł ją sobie oglądać szczęśliwą i spokojną, śmiać się z jej żartów i zaprosić ją na piwo, zamiast wysłuchiwać o tym, czego nie zrobił, a ona chciała, żeby to zrobił. Moody w oczach innych mógł uchodzić za kogoś, kto nie potrafił o siebie zadbać i była w tym oczywiście spora prawda, ale w swoich oczach widział to zupełnie inaczej - pozwalał sobie na niezależność, którą wcześniej ranił kobiety chcące tworzyć z nim coś trwałego. I nie wynikało to z braku sympatii. Wątpił kompletnie w to, że mógłby tak po prostu o kimś zapomnieć. Na pewno nie po tym, jak kogoś pokochał.
Wynikało to z tego, że wiedział o sobie jedno - nie zmieni się.
On już zawsze będzie znikać.
Nie do końca rozumiał to, dlaczego najwyraźniej wciąż zależało jej na nim w taki sposób, dlaczego to w nim szukała tej bliskości. Słysząc jej pytanie, wpierw zamarł. Ktoś mu kiedyś powiedział, że najpiękniejsze dziewczyny leciały na kompletnych dupków. Nagle to do niego dotarło. To on był tym dupkiem. I teraz w obliczu rychłej śmierci szukała oparcia w kimś, kto potrafił zranić ją jak nikt inny.
Na przykład: rozpinając płaszcz munduru i rzucając go na krzesło obok, usadzając ją na tym krześle i ściągając z jej głowy kwietną koronę, którą zamierzał umieścić na szczycie tego słupa tak szybko, żeby Mavelle nie zdążyła mrugnąć.

!wspinamsieZ


fear is the mind-killer.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Eutierria (491), Alastor Moody (1265), Mavelle Bones (1584), Eunice Malfoy (1138), Theon Travers (683), Eden Lestrange (907), Brenna Longbottom (2962), Erik Longbottom (1769), Geraldine Yaxley (620), Elliott Malfoy (2446), Atreus Bulstrode (3054), Perseus Black (2054), Nora Figg (1384), Florence Bulstrode (1914), Heather Wood (1507), William Lestrange (1114), Loretta Lestrange (794), Giovanni Urquart (619), Martin Crouch (517), Ula Brzęczyszczykiewicz (1649), Trevor Yaxley (693), Sarah Macmillan (1349), Philip Nott (1164), Patrick Steward (1391), Julien Fitzpatrick (787), Stella Avery (652), Cameron Lupin (2220), Cynthia Flint (1366), Darcy Lockhart (703), Daisy Lockhart (656), Samuel Carrow (1843), Rowena Ravenclaw (2779), Lyssa Dolohov (2325), Alanna Carrow (179), Mackenzie Greengrass (395), Victoria Lestrange (3352), Sauriel Rookwood (1998), Theodore Lovegood (1015), Danielle Longbottom (3223), Pan Losu (3143), Avelina Paxton (806), Cathal Shafiq (476), Ulysses Rookwood (561), Leta Crouch (734), Jamil Anwar (537), Vespera Rookwood (2478), Stanley Andrew Borgin (1443), Louvain Lestrange (825), Jackie Carrow (1367)


Strony (29): « Wstecz 1 … 14 15 16 17 18 … 29 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa