• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka Knieja Godryka v
« Wstecz 1 2
[Wiosna 1972] Wianki, ogniska i słupy majowe - SABAT BELTANE

[Wiosna 1972] Wianki, ogniska i słupy majowe - SABAT BELTANE
Obserwator
Nie możesz winić lustra za to, że odbicie ci się nie podoba.
Patrick ma ciemne włosy i ciemne oczy. Najczęściej na jego twarzy gości trzydniowy zarost. Jest wysoki, ale nie przesadnie (ok. 185 cm), raczej wysportowany. To ten typ, który rzadko można zobaczyć w garniturze, bo woli ubrania wygodne, które nie krępują jego ruchów. A poza tym garnitury wyróżniają się w tłumie a on lubi się z nim stapiać. Dużo się rusza. Chociaż w towarzystwie potrafi sporo mówić i często żartować, zdaje się, że równie dobrze odnajduje się w swoim własnym towarzystwie. Często można go zobaczyć szkicującego coś namiętnie. Wieczorami można go czasem spotkać w barach. Zawsze wtedy siedzi gdzieś w rogu.

Patrick Steward
#181
21.03.2023, 23:27  ✶  
Patrick uniósł brew do góry. I o to właśnie chodziło. Ostatecznie Florence była bodaj jedyną kobietą, która w takim momencie mogła go zrozumieć. Zrozumieć i sprawić, że całość stała się jakaś taka bardziej znośna.
Przewrócił oczami.
- To już? Już ze mną zerwałaś? – zapytał, ale w jego głosie czaiło się raczej rozbawienie niż faktyczna uraza. Kiwnął głową. To było tamto stanowisko. – Tak. Ale nie jestem pewien, że to akurat ona podała mi kubek z herbatą. Kręciło się tam mnóstwo ludzi. Mogłem się zwyczajnie pomylić. – I najpewniej właśnie się pomylił.
Zapatrzył się na wianek. Wreszcie, zamiast wziąć go do ręki, po prostu się pochylił by Florence założyła mu go na głowę. O tak, potrzebował dzisiaj dużo, dużo szczęścia.
- Hm… mam wrażenie, że wychodzisz gorzej na tym interesie niż ja – zażartował. – Ale, w takim razie, muszę jeszcze wleźć na pal. Zobaczymy, czy szczęście rzeczywiście jest dzisiaj po mojej stronie.
Sam nie był do końca tego taki pewien. Podszedł do pala, licząc na to, że tym razem, zamiast zrobienia sobie krzywdy (ponownie niemal na oczach Florence), uda mu się rzeczywiście na niego wejść. Może jeszcze pamiętał jak to się robiło?

!wspinamsieN
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#182
21.03.2023, 23:27  ✶  

Patrick Steward


Kiedy próbowałeś wspiąć się na słup, twoje ręce niedomagały. To było ciężkie. O wiele cięższe, niż mogłeś to sobie wyobrażać. Mężczyźni, którzy wspinali się równolegle z tobą, zdążyli już umieścić wianki na szczytach majowych pali, a ty walczyłeś z samym sobą. Resztkami sił wrzuciłeś wianek na szczyt i zjechałeś w dół. Czułeś nagły przypływ euforii. Udało się! Kobiety zatańczyły wokół słupa, ogień buchnął potężniej i wtedy zobaczyłeś oczy tej, która przekazała ci wianek. Oboje poczuliście się błogo. To było szczęście - czysta miłość tryskająca z obu ciał. Chcieliście być ze sobą blisko, tak blisko, jak tylko się da. Nogi mogły ponieść was do wspólnego tańca przy paleniskach, do skosztowania wspólnie któregoś z win i wyłożenia się na trawie lub... o ile oboje byliście na tyle otwarci, do wybrania się gdzieś pomiędzy drzewa, gdzie nikt nie zobaczy, jak oddajecie się temu uniesieniu.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#183
21.03.2023, 23:36  ✶  

Wdrapanie się na sam szczyt majowego pala miało być wyzwaniem. Na to wskazywały zrezygnowane twarze mężczyzn, którzy nie raz nie dwa, poddawali się w trakcie wyzwania, oddalając się z polany z podkulonym ogonem. Erik nie napotkał jednak dużych trudności, toteż z łatwością przegonił swoich konkurentów, nie poświęcając im większej uwagi.

Po wykonaniu zadania zeskoczył na ziemię. Ruszył w stronę towarzyszącej mu pary. Musiał przyznać, że był zadowolony z przedstawienia które dał. Było ono godne nie tylko członka rodu Longbottomów, ale też Brygadzisty. A to było ważne. Musieli w końcu świecić przykładem dla reszty społeczeństwa czarodziejów.

— Dziękuję, Elliocie. — Uśmiechnął się beztrosko, ściskając mocno jego rękę, gdy odbierał swoje ubranie. Wsunął ręce w rękawy marynarki, a pelerynę narzucił sobie luźno na plecy. — Gdyby nie wy, nawet bym nie pomyślał, żeby się wspinać. Robota i tak dalej. — Wzruszył ramionami, przenosząc swoją uwagę na Norę. — No chodź tu. Narobiłaś się równie mocno jak i ja. To też twoje zwycięstwo. I Elliotta też.

Skoro Figg wahała się z tym, czy go objąć, czy też nie, Erik chwycił ją w ramiona i uniósł na kilka centymetrów nad ziemią, śmiejąc się jej cicho do ucha. Cieszył się, że mimo wszystko znalazła sobie towarzystwo i nie spędzała tej nocy sama. Chociaż, jakby się tak nad tym zastanowić, to równie dobrze mogła spędzać ten czas z małą Mabel zamiast na festynie.

— To jest bardzo dobry pomysł, Panie Malfoy — Zarzucił nonszalancko rękę na jego ramię, a drugą na ramię Nory. Ruszyli do stanowiska z winami, gdzie Erik od razu upił spory łyk. — Nawet nie wiecie, jak się cieszę, że oboje tutaj jesteście. Chociaż... Wiecie, jak jest teraz sytuacja. Wszyscy są podenerwowani. Lepiej uważać.



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#184
21.03.2023, 23:38  ✶  
Od dawna nie plotła wianków na Beltaine, nie pamiętała więc dokładnie mocy, jaką ta ze sobą niosła. Zachowała wobec niej pewien spokój – co przyszło łatwiej przez wzgląd na stoicką naturę Florence i na to, jaką właśnie rozmowę odbyli, bo inaczej może i faktycznie magia święta pchnęłaby ją mu w ramiona.
Zamiast tego po prostu podeszła do Patricka. Najpierw – bo magia, nie magia, zawsze była przede wszystkim uzdrowicielką – ujęła go za dłonie, obracając wnętrzem do góry, by upewnić się, że nie były obdarte ani nie wbiły się w nie żadne drzazgi. A potem uniosła na niego wzrok, z bladym uśmiechem na ustach. Oczy Florence miały jasną barwę, i mogło się zdawać, że spojrzenie ma prawie zawsze zimne. Może i na takie wyglądało. Ale tak naprawdę patrzyła na niego z uczuciem, nie tylko tym zrodzonym z magii ognia i tańca kapłanek, ale powstałym przez całe lata, powoli, od pierwszych dni w Hogwarcie, bardzo wiele lat temu, kiedy wyjaśniała młodszym Krukonom, jak dostać się do Wielkiej Sali, przez wszystkie kolejne - w szkole i poza nią.
I modliła się do bogini, do Pani Księżyca, żeby tej nocy i każdej następnej, miała Patricka w opiece. By jeśli miłość i magia ogni w dniu Beltaine naprawdę miały jakąś moc, były dla niego tarczą.
- Życzę ci szczęścia, Patricku – mruknęła, obejmując go krótko i mocno.
Obserwator
Nie możesz winić lustra za to, że odbicie ci się nie podoba.
Patrick ma ciemne włosy i ciemne oczy. Najczęściej na jego twarzy gości trzydniowy zarost. Jest wysoki, ale nie przesadnie (ok. 185 cm), raczej wysportowany. To ten typ, który rzadko można zobaczyć w garniturze, bo woli ubrania wygodne, które nie krępują jego ruchów. A poza tym garnitury wyróżniają się w tłumie a on lubi się z nim stapiać. Dużo się rusza. Chociaż w towarzystwie potrafi sporo mówić i często żartować, zdaje się, że równie dobrze odnajduje się w swoim własnym towarzystwie. Często można go zobaczyć szkicującego coś namiętnie. Wieczorami można go czasem spotkać w barach. Zawsze wtedy siedzi gdzieś w rogu.

Patrick Steward
#185
22.03.2023, 00:08  ✶  
To był moment. Właściwa chwila. Losowość, która sprawiła, że udało mu się zarzucić wianek na pal. A przez kilka długich, wlokących sie w nieskończoność sekund już wątpił, że mu się uda. Patrick poczuł przypływ euforii. Chwilowo przestał zastanawiać się nad amortencją w herbacie i nad Voldemortem, który niedługo miał zaatakować.
Uśmiech znowu rozjaśnił jego twarz. I tym razem nie był on zakłopotany lub głupio rozanielony. Był szczery, upojony sukcesem, w którym sam nie wierzył. Ruszył na spotkanie nadchodzącej Florence. Zapatrzył się na swoją niedoszłą narzeczoną, uświadamiając sobie – może przez magię, może przez chwilę a może dlatego, że to po prostu była akurat ona i akurat w tym miejscu, że chyba będzie miał szczęście. Odwzajemnił jej uścisk. A nawet zrobił coś jeszcze, po prostu, przyciągnął ją do siebie, w geście który z każdej strony mógł być dowolnie odebrany, ale przede wszystkim oznaczał, że Steward jej ufał.
Pochylił się ku niej, a potem w przypływie chwili, złożył na czubku jej nosa krótki, lekki pocałunek.
- Zatańczysz ze mną? – poprosił. – Żeby było tak jak trzeba z tym szczęściem. – Ale tak naprawdę to nawet nie chodziło o rytuały szczęścia; tylko o to by jeszcze przez moment dać się ponieść Beltane.
broom broom
Throw me to the wolves and
I'll return leading the pack

Mavelle Bones
#186
22.03.2023, 00:21  ✶  
Zaśmiała się tylko, kręcąc głową. Tak, Moody był, jaki był, niemniej pomylenie dziecka z kaflem brzmiało zbyt absurdalnie, nawet jak na niego. Tyle że nie miała zamiaru go przekonywać. Tak samo jak i nie planowała wielu innych rzeczy.
  Rzeczy, które może mogłyby się wydarzyć w innym świecie. W takim, w którym by nie znikał bez słowa, nie ranił dogłębnie. I tak, obecny stan rzeczy był w pewnym sensie o wiele prostszy – bo odpadały wszelkie codzienne oczekiwania i wiążące się z tym zmartwienia. Bo łatwiej już było uśmiechnąć się do tylko przyjaciela, współpracownika, spędzić parę dłuższych chwil nad kuflem piwa niż ciągle się zastanawiać, czy kolacja nie będzie stygła nadaremno.
  Ale było Beltane.
  Być może ostatnie Beltane i naprawdę teraz nie miało znaczenia, czy Alek się zmienił – że się nigdy zapewne nie zmieni – bo cokolwiek miało się między nimi wydarzyć tej nocy, miało należeć do tylko tej nocy. Nie do jutra, o ile jakieś w ogóle nastąpi.
  Podobno lepiej żałować czegoś, co się zrobiło niż braku działania. A żałować nie zamierzała.
  Z błyszczącymi oczyma dała się posadzić na krześle, z którego oglądała zmagania Moody’ego, nie omieszkując mu w tym kibicować. Zupełnie jakby była młodszą wersją siebie, jakby granica wytyczona przez nią przestała istnieć.
  Obserwowała z zapartym wręcz tchem, żeby ostatecznie – gdy jej wybranek zwyciężył – wydać z siebie radosny okrzyk. Poderwała się na równe nogi i chyba tylko zapach płaszcza, jaki wciąż czuła, powstrzymał przed całkowitym porzuceniem zajmowanego miejsca.
  Po co kusić lepkie ręce?
  Ale gdy już powrócił, nie krępowała się, rzucając się mężczyźnie na szyję, zaciągając się przy tym znajomą wonią. Magia Beltane działała, z nieodmiennie zaskakującą siłą, choć… cichy głosik, gdzieś z tyłu głowy, pozostawał obecny. Jeszcze.
  - To było wspaniałe – niemalże szepnęła, muskając zaraz wargami policzek Alka – Odejdziemy na chwilę na bok czy…? – nie musiała raczej kończyć zdania; zew sabatu sam popychał w stronę tanecznych kręgów. Nawet Bones, która z zasady unikała pląsów, wydawała się nie mieć nic przeciwko dołączeniu do innych tancerzy, do wejśc tam, gdzie gęstwina zapachów wydawała się być teraz największa.
  I tak liczył się tylko ten jeden.
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#187
22.03.2023, 00:26  ✶  
Florence nie zdawała sobie w pełni sprawy z tego, że to był właściwie najgorszy moment na tańczenie: bo zaraz wszystko miało się posypać. A może jednak, właśnie dlatego, to był najlepszy moment? Wiedząc, pewnie zareagowałaby inaczej, może poszła szukać braci albo Eunice, ale w tej chwili uśmiechnęła się tylko na ten pocałunek prosto w czubek nosa, a potem wypuściła Patricka z objęć, choć tylko po to, by podać mu dłoń. Niemalże królewskim gestem.
Oczywiście, że nie mogła odmówić tańca. Magia Beltaine miała ją w swojej mocy i wzywała, aby pójść do ogni, dołączyć do szalejących tam par, choćby na chwilę. Była gotowa tańczyć choćby do utraty tchu, nawet jeżeli na co dzień zupełnie nie pasowało to do statecznej Florence Bulstrode i nawet jeśli ktoś ze szpitala widząc ją tutaj w takich okolicznościach miałby doznać szoku. A przecież i bez tego nie powiedziałaby „nie” Patrickowi, skoro chciał pozwolić sobie na ten taniec.
- Będziesz musiał prowadzić. Całkiem dobrze znam walca, ale w takich podskokach jak te tutaj nie jestem najlepsza – poinformowała go tylko, wraz z nim ruszając w stronę miejsca, gdzie trwały tańce. Pochwycić rytm, ruszyć zgodnie z muzyką, chociaż przez chwilę, zanim będzie musiała puścić jego dłoń i odejść samotnie między drzewa, ku oświetlonej ścieżce, wiodącej do Doliny Godryka.
Wścibska dziennikarka
Granica między fantazją, a rzeczywistością była u mnie zawsze beznadziejnie zamazana.
Daisy to ładna dziewczyna o rozmarzonych, zielonych oczach. Kiedy na kogoś patrzy, tej osobie może się wydawać, że nagle stała się całym światem dla młodziutkiej dziennikarki. Na tle innych czarownic wyróżnia się gęstymi, kręcącymi się rudo-brązowymi włosami. Chętnie nosi je zaplecione w kucyk. Nie jest ani przesadnie wysoka (mierzy ok. 165 cm wzrostu), ani krzepko zbudowana. Choć lubi ładnie wyglądać, ceni sobie wygodę. Zazwyczaj można ją spotkać albo z aparatem fotograficznym u szyi, albo z notatnikiem i piórem w ręku. Pojawia się na większości istotnych, publicznych uroczystości w Ministerstwie Magii.

Daisy Lockhart
#188
22.03.2023, 00:28  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.03.2023, 00:31 przez Daisy Lockhart.)  
Daisy dygnęła przed Martinem, gdy wręczył jej wykonany przez siebie wianek. Ona, oczywiście, też nie pchała się by wspiąć się na pal. Raz, że w porównaniu do Psui, za cholerę by tam nie wlazła. Dwa, że znajomość jej i Martina nie była tego rodzaju, by potrzebowała takich wyczynów. Ale – i było w tym pewnie sporo samouwielbienia – sądziła, że ładnie wyglądała z wiankiem na głowie i tymi motylkami fruwającymi dookoła niej.
- Dziękuję – odpowiedziała Crouchowi. – Ej, rozchmurz się trochę. I musisz wyczekiwać w „Proroku Codziennym” fotorelacji z dzisiejszego wydarzenia. Niektóre zdjęcia będą genialne.
Jak to, w którym Psuja znalazła się na szyczcie. I Darcy też się tam wspiął! Chwilę jeszcze dziennikarka chodziła po okolicy. Zrobiła zdjęcie Alastorowi Moody’emu, Phillipowi Nottowi (w końcu był znany) i smutnej Lyssie Mulciber. W chwili, w której zobaczyła, że jej brat towarzyszy Eunice, jej również pstryknęła zdjęcie.
- No to się będę już zbierać – powiedziała na koniec do Martina i wyciągnęła rękę, żeby ją uścisnął. – Dziękuję ci za spędzenie ze mną tego popołudnia i wieczoru. Było naprawdę fajnie. Obiecuję, że niedługo dostaniesz ode mnie kolejne zdjęcie.
A potem jeszcze raz dygnęła przed nim i razem z wiankiem oraz fruwającymi dookoła niej motylkami odeszła w stronę miejsca, gdzie można było się aportować.

wiadomość pozafabularna
Tak naprawdę uznajcie, że Daisy zrobiła zdjęcia większej ilości postaci - jeśli ktoś z was chce mieć uwieczniony jakiś konkretny moment niech daje znać a potem czeka na relację w "Proroku Codziennym".

Postać opuszcza sesję
the kind one
don't confuse my kindness for weakness
Mierząca trochę poniżej 160 cm, o okrągłej buzi i dużych, ciemnoniebieskich oczach. Jej włosy sięgają za ramiona, są lekko kręcone o ładnym, ciemnobrązowym odcieniu - najczęściej spina je w taki sposób, by nie przeszkadzały jej w pracy, choć zdarza się i to nie rzadko), by były starannie ułożone; niezależnie od fryzury, we włosy ma wpiętą charakterystyczną, żółtą spinkę w kształcie motyla. Dani ubiera się raczej schudnie, w stonowane barwy, nie wyróżniając się w tej kwestii od reszty społeczeństwa czarodziejów. Mówi z silnym, brytyjskim akcentem. Jej uśmiech, wcześniej szeroki i beztroski, stał się delikatny oraz sporadyczny, a śmiech, głośny i zaraźliwy słychać znacznie rzadziej (najczęściej zarezerwowany jest dla bliskich jej sercu). Pachnie malinami i piwoniami, jednak jest to bardzo subtelny i delikatny zapach.

Danielle Longbottom
#189
22.03.2023, 00:36  ✶  

Wraz z Jackie zaczęły zapewniać Samiego, że nic złego się nie dzieje, Stanley nie ma żadnych złych zamiarów w stosunku do panny Carrow i to, w jaki sposób się do niej zwraca to zwykłe, głupie nieporozumienie, które bardzo szybko są w stanie wyprostować. Niestety, ich wysiłki spełzły na niczym, o czym wiedziała w chwili, gdy odczytała emocje buzujące w Samim. A później wszystko potoczyło się zbyt szybko, żeby były w stanie zareagować.

Niczym w spowolnionym tempie, obserwowała jak pięść blondyna zaciska się i kieruje w stronę twarzy Stanleya z jednym, jasno określonym zamiarem - połamania mu nosa. Chciała zareagować - nawet puściła Jackie i ruszyła w stronę mężczyzn. Co zamierzała zrobić, ciężko stwierdzić, bo ona sama nie miała na to żadnego planu. Nie zdążyła nawet dobyć własnej różdżki, gdy Borgin wykonał sprawny unik, pięść śmignęła mu koło twarzy, a on sam bez większego problemu złapał Carrowa za kołnierz. Z boku ten gest wyglądał groźnie - na tyle, że poczuła gwałtowny wyrzut adrenaliny... i złości. W pierwszej chwili na Stanleya, za to że śmiał w taki sposób potraktować Samuela; w emocjach kompletnie nie myślała o tym, że Borgin w zasadzie się tylko bronił. Później na siebie, bo przecież podejście do rudowłosej to był wyłącznie jej pomysł - gdyby na taki nie wpadła, być może właśnie byłaby w objęciach Sama, pośród tańczących par i ogromnych palenisk. Na samym końcu jej irytacja przeniosła się na samego Carrowa. Jak mógł w taki sposób zakończyć ten wspaniały i wyjątkowy dzień?

Ufała pannie Carrow i jej umiejętnościom obłaskawiania dzikich bestii, dlatego wyjaśnienie Stanleyowi ten głupiej pomyłki zostawiła właśnie jej. Ona sama stanęła pomiędzy Borginem a Samem, z twarzą skierowaną w stronę blondyna. Schowała różdżkę - ta nie będzie jej potrzebna. Pomimo, że Carrow aż kipiał ze złości, wiedziała że nie zrobi nic w jej kierunku. Dlatego niczym ten mur stała pomiędzy mężczyznami, w obawie że groźba Stanleya może się ziścić.

- Sammy, przestań. - odezwała się; jej twarz była poważna i skupiona. Dopiero po chwili wymalowała na niej typowa dla Dani łagodność. - Proszę... to naprawdę nie jest potrzebne. To tylko głupie nieporozumienie, nie warto reagować tak nerwowo, nikt na pewno nie miał nic złego na myśli. Nie kończmy tego dnia w ten sposób. - dodała. W razie gdyby ten chciał ją ominąć, była gotowa na zatrzymanie go, choć ze swoją posturą i siłą jedyne co mogłaby zatrzymać to puffki.

constant vigilance
I have traveled far beyond the path of reason.
Wysoki na prawie dwa metry, brakuje mu pewnie mniej niż dziesięć centymetrów, ale ciężko to ocenić na oko. O krępej budowie ciała, z szeroką twarzą i wybitymi zębami. Skóra często pokryta bliznami. Krzywy nos, z pewnością kiedyś złamany. Włosy ciemne, oczy też. Nie należy do ludzi, którzy o siebie szczególnie dbają.

Alastor Moody
#190
22.03.2023, 01:18  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.03.2023, 01:56 przez Eutierria.)  
Znów to poczuł. Euforię przepływającą przez jego ciało, to niesamowite uczucie triumfu. I cieszył się, że nie musi tego w sobie blokować, a zamiast tego może się temu oddać i każdy krok stawiany w stronę Mavelle sprawiał, że na jego zwykle kamiennej twarzy błyszczało coraz więcej emocji. Jej pewnie znanych - byli sobie przecież bliscy - innym niekoniecznie, ale nie obchodzili go inni. Obchodziła go ona.

Żaden czar nie mógł podsycić bardziej tego, co już w nim tkwiło, ale mógł za to dodać do tych emocji szczyptę nierozwagi, która tchnęła go do zamknięcia jej w szczelnym objęciu jeszcze zanim zdołała dokończyć swoje pytanie.

- Wróć do domu cała.

W jego ustach nie brzmiało to jak prośba. To brzmiało jak rozkaz, jak coś, czego nie powinna nawet próbować podważyć.

- Mam jakieś... - nie puszczając jej lewą ręką, uniósł do góry prawą i sprawdził godzinę na zegarku - dziesięć minut przed powrotem na patrol. Możesz mi pokazać, czy nauczyłaś się jakiś nowych ruchów. - Zaniechał gryzącą go chęć zaproponowania jej czegoś o wiele mniej moralnego. Może jak przeżyją, to mu wybaczy i... nie, to było marzenie ściętej głowy. Była na to zbyt mądra. Parsknął do własnych myśli, chwycił za mundur przewieszony przez oparcie i pociągnął ją za rękę w stronę tańczących ludzi. Nie był w tym zły. Nigdy nie był. Nie dało się jednak nie zauważyć, że był o wiele lepszym tancerzem po większej ilości alkoholu, a i warunki mu nie sprzyjały - jego miejscem były te obskurne bary, gdzie przebywali ci, którzy nie lubili rzucać się w oczy.


fear is the mind-killer.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Eutierria (491), Alastor Moody (1265), Mavelle Bones (1584), Eunice Malfoy (1138), Theon Travers (683), Eden Lestrange (907), Brenna Longbottom (2962), Erik Longbottom (1769), Geraldine Yaxley (620), Elliott Malfoy (2446), Atreus Bulstrode (3054), Perseus Black (2054), Nora Figg (1384), Florence Bulstrode (1914), Heather Wood (1507), William Lestrange (1114), Loretta Lestrange (794), Giovanni Urquart (619), Martin Crouch (517), Ula Brzęczyszczykiewicz (1649), Trevor Yaxley (693), Sarah Macmillan (1349), Philip Nott (1164), Patrick Steward (1391), Julien Fitzpatrick (787), Stella Avery (652), Cameron Lupin (2220), Cynthia Flint (1366), Darcy Lockhart (703), Daisy Lockhart (656), Samuel Carrow (1843), Rowena Ravenclaw (2779), Lyssa Dolohov (2325), Alanna Carrow (179), Mackenzie Greengrass (395), Victoria Lestrange (3352), Sauriel Rookwood (1998), Theodore Lovegood (1015), Danielle Longbottom (3223), Pan Losu (3143), Avelina Paxton (806), Cathal Shafiq (476), Ulysses Rookwood (561), Leta Crouch (734), Jamil Anwar (537), Vespera Rookwood (2478), Stanley Andrew Borgin (1443), Louvain Lestrange (825), Jackie Carrow (1367)


Strony (29): « Wstecz 1 … 17 18 19 20 21 … 29 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa