- Bez przesady, nie bawimy się na tyle dobrze, że zagrażały nam konsekwencje dnia następnego - parsknął nieco lekceważąco, upijając łyk herbaty, która trafiła w jego ręce. Nie przepadał nigdy za malinami, a ich posmak był pierwszym, co pojawiło się na języku. Jak dla niego były zbyt intensywne w smaku jak na takie małe owoce. W pierwszej chwili więc pokręcił nosem, ale zaraz czar napoju rozlał się po ciele i kiedy podniósł na Brennę spojrzenie, był już zgubiony.
Zgubiony w jej oczach, oczywiście, bo te nagle wydały mu się piękniejsze niż mógł to sobie wyobrazić do tej pory. Jakim cudem nigdy wcześniej nie zwrócił na to uwagi? Jak mógł być tak beztroski, kiedy koło niego poruszała się istota tak idealna, w której spojrzeniu można było wręcz utonąć i przemierzać bezkresną galaktykę?
- Skoro już jesteśmy przy kajdankach - zaczął, upijając kolejny łyk, zanim podjął dalej. - Może zakujesz mnie w okowy swojej miłości? Tu i teraz. Razem. - chwycił ją za dłoń, czując jak do tej pory wstrzymywane emocje rozbłyskają mu jasną feerią barw pod powiekami. - Oh Brenno, jak mogłem być taki głupi. Tyle lat, mijać się z Tobą i dopiero teraz dostrzec, że są nam razem pisane rzeczy wielkie. Proszę, idźmy przez życie razem - rzucił kubkiem za siebie, by uwolnić rękę i móc drugą dłonią również zamknąć jej własną w uścisku.