• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka Knieja Godryka v
« Wstecz 1 2
[Wiosna 1972] Wianki, ogniska i słupy majowe - SABAT BELTANE

[Wiosna 1972] Wianki, ogniska i słupy majowe - SABAT BELTANE
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#211
22.03.2023, 19:58  ✶  
- Kto wie, może widmowidzenie tych kajdanek doprowadzi na jakiś trop związany z tym goblinem - wzruszył ramionami, żartując oczywiście. Nie wątpił, że była to nieco nietypowa prośba, ale prawdę powiedziawszy w żadnym stopniu nie konsumująca więcej czasu niż konieczność wysłania sowy do jakiegoś pociotka, który zrobiłby dla niego to samo.
- Bez przesady, nie bawimy się na tyle dobrze, że zagrażały nam konsekwencje dnia następnego - parsknął nieco lekceważąco, upijając łyk herbaty, która trafiła w jego ręce. Nie przepadał nigdy za malinami, a ich posmak był pierwszym, co pojawiło się na języku. Jak dla niego były zbyt intensywne w smaku jak na takie małe owoce. W pierwszej chwili więc pokręcił nosem, ale zaraz czar napoju rozlał się po ciele i kiedy podniósł na Brennę spojrzenie, był już zgubiony.
Zgubiony w jej oczach, oczywiście, bo te nagle wydały mu się piękniejsze niż mógł to sobie wyobrazić do tej pory. Jakim cudem nigdy wcześniej nie zwrócił na to uwagi? Jak mógł być tak beztroski, kiedy koło niego poruszała się istota tak idealna, w której spojrzeniu można było wręcz utonąć i przemierzać bezkresną galaktykę?
- Skoro już jesteśmy przy kajdankach - zaczął, upijając kolejny łyk, zanim podjął dalej. - Może zakujesz mnie w okowy swojej miłości? Tu i teraz. Razem. - chwycił ją za dłoń, czując jak do tej pory wstrzymywane emocje rozbłyskają mu jasną feerią barw pod powiekami. - Oh Brenno, jak mogłem być taki głupi. Tyle lat, mijać się z Tobą i dopiero teraz dostrzec, że są nam razem pisane rzeczy wielkie. Proszę, idźmy przez życie razem - rzucił kubkiem za siebie, by uwolnić rękę i móc drugą dłonią również zamknąć jej własną w uścisku.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#212
22.03.2023, 20:12  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.03.2023, 20:15 przez Brenna Longbottom.)  
- Jestem nie tylko widmowidzem, ale też czarnowidzem. Powiedzmy, że… zawsze próbuję być przygotowana na najgorsze – skwitowała Brenna.
A chwilę później Atreus albo oszalał pod wpływem magii Beltaine, albo uległ uprzedzeniom Prewettów i postanowił poważnie wkręcić Longbottomównę (ale chyba nie miałby jej za aż tak naiwną…? Wiedziała, że jego rodzina trochę ich wyśmiewa, ale żeby do tego stopnia?). Nie tylko złapał ją za rękę, co jeszcze nie było dla Brenny dziwne – regularnie ciągała za rękę członków rodziny, przyjaciół, a nawet przypadkowych współpracowników – ale też zaczął pleść wybitnie od rzeczy. Nie umiała rozsądzić, co dokładnie było tutaj na rzeczy, bo choć i ją samą na kilka chwil porwała moc ogni, to umysł teraz miała już niemal jasny, a amortencji w herbacie się nie spodziewała. Zwłaszcza, że jej własna była po prostu zwykłą herbatą, smakującą owocami, przywołującą słodko gorzkie wspomnienia z dzieciństwa.
Jej kubek też wylądował na ziemi, razem z częścią herbaty, gdy próbował złapać za drugą dłoń. Wywinęła ją, nim zdążył ją chwycić i uniosła, aby jej wierzch przyłożyć mu do czoła.
Może ktoś inny, zwłaszcza z rodu czystej krwi, byłby bardziej zakłopotany, zaskoczony albo wręcz przeciwnie, chciał skorzystać z okazji. Brennę w tej chwili interesowało głównie ustalenie, czy coś aż tak namieszało mu w głowie.
- Hm, gorączki nie ma – oceniła z zastanowieniem, cofając dłoń. Rytuał czystych myśli chyba nie mógł mieć takich ubocznych konsekwencji, prawda? Prawda…? – Atreus, robisz sobie żarty, czy aż tak mocno trzepnął cię czar kapłanek? Mam jakąś dopaść, żeby odprawiły egzorcyzmy albo coś takiego? - spytała, przy okazji oglądając się na stoisko z herbatami, bo zdaje się, że tam właśnie pracowały jakieś kapłanki.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
broom broom
Throw me to the wolves and
I'll return leading the pack

Mavelle Bones
#213
22.03.2023, 21:14  ✶  
W całej tej euforii nadal pozostawała łyżka dziegciu. Poddanie się magii Beltane tak po prostu i całkowicie było zbyt proste – zagrożenie przecież nie miało zniknąć tylko dlatego, że Moody’emu udało się po mistrzowsku zawiesić wianek na szczycie pala.
  - Wrócę. I ty też masz wrócić. – jutro, pojutrze, za tydzień, miesiąc, zawsze. To nie był czas na to, żeby znowu zniknąć – tym razem na zawsze. Tak jakby… takie obietnice miały sprawić, że Śmierć stanie się ślepa, nie zwróci uwagi na tych, co mieli wrócić.
  Zaklęcie bez różdżki; nie pierwszy raz użyte, ani na pewno nie po raz ostatni – bo przecież nie tylko oni składali takie przyrzeczenia.
  Tak prosto je złożyć. Tak prosto je złamać – choć nie z własnej woli.
  - Myślę, że jeśli nie skręcę kostki, to już będzie duży sukces – zaśmiała się, w końcu odstępując od mężczyzny. Gdyby nie magia Beltane – zapewne nie skusiłaby się na to. A odejście na bok…
  … było proste. Zniknięcie wśród drzew? Jeszcze prostsze.
  W końcu to Beltane, tak?
  Tyle że właśnie tego nie mogli zrobić – choćby z powodu zagrożenia, z którego większość nie zdawała sobie sprawy. Z tego miejsca łatwiej zareagować niż z ostępów... nie mówiąc już o wytyczonych granicach. Stąd też bez oporów dała się pociągnąć; do wprawnej tancerki było jej daleko, lecz to się teraz nie liczyło.
  Jedynie tu i teraz, bliskość, żywioł tętniący żyłach.
  Oni dwoje, razem, jak kiedyś.
  Nic jednak nie trwało wiecznie, więc w końcu wypadła z kręgu, ciągnąc za sobą Alka. Roześmiana, o oczach błyszczących jaśniej niż gwiazdy. Tęskniłam zamarło na wargach, więc zamiast tego rzuciła, sięgając po manierkę do wewnętrznej kieszeni:
  - Chcesz się napić? Czysta woda – bo alkohol, mimo wszystko, tego dnia nie był mądrą opcją.
King with no crown
Stars, hide your fires
Let no light see my black and deep desires
Schludny, młody mężczyzna ze starannie ułożonymi blond włosami. Nie grzeszy wzrostem, będąc wysokim na 178 centymetrów, acz chodzi na tyle wyprostowany i z uniesioną głową, że może wydawać się górować nad rozmówcą. Pomaga mu w tym spojrzenie chłodnych, niebieskich oczu, na tyle skutych lodem, że nie sposób się przez niego przebić, aby dostrzec kryjącą się za nimi duszę. Zazwyczaj używa perfum z cedrowymi nutami przeplatającymi się z drzewem sandałowym. Dobiera ubrania starannie, zwłaszcza kolorystycznie. Nie ubiera się krzykliwie, acz odpowiednio do okazji; zawsze z idealnie wyprasowanym materiałem koszuli, dobrze dopiętą kamizelką. Charyzmą przyciąga do siebie innych, acz waży słowa w naturalnie ostrożnej manierze. Nie brak mu w głosie donośnych tonów, na marne można oczekiwać, że otworzy usta, aby krzyczeć, nawet te cicho wypowiedziane przez niego słowa potrafią być dobitniejsze niż cudzy krzyk. Stawia na niską intonację, uważając, że jest przyjemniejsza dla ucha i bardzo dobrze podkreśla angielski, wręcz krzyczący w swojej pretensjonalności o jego uprzywilejowanym urodzeniu, akcent.

Elliott Malfoy
#214
22.03.2023, 22:00  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.03.2023, 22:04 przez Elliott Malfoy.)  
Ironicznie, on też poczuł się zazdrosny. Nie mógł wiedzieć, że w Norze kotłowała się ta sama emocja. U niego była spowodowana widokiem szczęśliwego objęcia, uniesienia w powietrze - on nigdy nie będzie mógł sobie pozwolić na taką wylewność w uczuciach do kogoś, kogo faktycznie kocha. Jego zazdrość nie była skierowana bezpośrednio w stronę Figg, a raczej w eter, wszechświat i jego niesprawiedliwość. W końcu wiedział, że ona i Erik są tylko przyjaciółmi.
Wino przyjął z ulgą i wypił je w paru szybkich łykach, zaraz dobierając kolejną porcję. Z alkoholem miał relację... cóż, charakterystyczną.
Słysząc swoich towarzyszy, automatycznie rozejrzał się w tłumie za znajomym odcieniem blond włosów. Wcześniej widział przy straganach Eunice, a przy słupach Eden, co było zaskoczeniem, ale stała obok męża, moze faktycznie starała się naprawić swoje małżeństwo? Cóż za dziwne czasy.
Słowa o czujności i o 'obecnej sytuacji' wychodzące od rozmówców nieco go zmartwiły, potrafił czytać między wierszami, a uniesienie, którym wypełnił go rytuał być może wciąż się tliło, ale chłodna i szorstka natura Elliotta bardzo szybko wzięła górę.
Erik nie należał do osób, które siałyby panikę ani powtarzały takie słowa bez pokrycia... przecież ojciec by im powiedział, gdyby na Beltane miało stać się coś złego, prawda? Chyba nie postradał zmysłów, jego zdrowy rozsądek był ostatnim, co Elliott w nim szanował.
- Jakby było zbyt niebezpiecznie, to nikt by tego wydarzenia nie zatwierdził - odparł, chociaż wyglądał jakby sam nie wierzył w swoje słowa, jakby probował się nimi pocieszyć.
Skupił spojrzenie na Longbottomie, jakby chciał się o coś zapytać, ale zaraz dołączył do nich Perseus z bardzo, ale to bardzo upojoną Vesperą Rookwood. Elliott uniosł brwi, przenosząc spojrzenie niebieskich oczu na tęczówki Blacka.
- Widzę, że jesteś niesamowicie podniecony cała tą sytuacją, skorzystaj więc i pognieć swoje własne szaty podwójnie, w naszym imieniu - uśmiechnął się zawadiacko i wyciągnął zza pazuchy piersiowkę wciskając ją Blackowi.
Jednocześnie spojrzał an Erika, bo przekazywanie sobie niezidentyfikowanych trunkow przy policjancie mogło się źle skonczyć. Przyłożył palec do ust, wciąż będąc w szampańskim nastroju, tak na wszelki wypadek jakby jednak chciał ich aresztować za posiadanie nielegalnych substancji.


“An immense pressure is on me
I cannot move without dislodging the weight of centuries”
♦♦♦
Nieoceniony Stażysta
god gives his silliest battles to his most tragic of clowns
zdezorientowane spojrzenie; ciemnobrązowe oczy; ciemnobrązowe włosy w wiecznym nieładzie; cienkie usta; przeciętny wzrost 174 cm; dobrze zbudowany, jednak wynika to raczej z diety i ciągłego latania z jednego zakątka szpitala św. Munga w drugi niźli intensywnym ćwiczeniom fizycznym; wada wymowy (jąkanie się) objawiające się w sytuacjach stresowych

Cameron Lupin
#215
22.03.2023, 23:07  ✶  

— No dokładnie! Pewnie pozwalają wygrać tym najbardziej świętoszkowatym, co przychodzą na każdy sabat, składają cześć Matce co wieczór i tak dalej! — Tak, to o to musiało chodzić! W końcu plebs nie mógł wygrać, kiedy na podium mogło pojawić się złote dziecko kowenu!

Uśmiechnął się uroczo, gdy Ruda się od niego oderwała. Nie trzeba go było długo namawiać do tego, aby dołączył do niej na trawie. Położył się na boku, podkulając lekko nogi dla wygody, spoglądając na dziewczynę, jakby była absolutnym cudem świata. Czy to resztki amortencji, niewchłonięte jeszcze przez organizm, dawały o sobie znać, podsycając jego uczucia?

Być może, jednak chłopak wiedział, że nie było w nich ani krzty sztuczności. Chciał być tutaj z nią. Życzyłby sobie, tylko żeby do tegorocznego Beltane doszło w innych okolicznościach, gdzie nie musieliby nieść na ramionach ciężaru wynikającego z majaczącego na horyzoncie konfliktu.

— A już myślałem, że będzie tak idealnie — wymamrotał, przewracając wymownie oczami. Wygiął głowę do tyłu, przez co strzyknęło mu coś w szyi. To wszystko od tego nadmiernego ruchu! Skrzywił się, a przez jego twarz przeszedł cień bólu. — Że mam sobie teraz iść? Po tym wszystkim, jak ci dałem całusa, wykazałem się odwagą... Wyczuwam spisek.

Ewidentnie siły wyższe chciały go odseparować od jego rudowłosej towarzyszki! Spojrzał na nią z troską. Tylko co takiego miałoby się wydarzyć? Na razie nie panował tu żaden chaos.

— P-powinienem gdzieś czekać... Na wszelki wypadek? Gdybyś potrzebowała jakiegoś wsparcia później? — Zmrużył oczy. Nie wysyłałaby go do domu tak znienacka bez żadnego powodu.

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#216
22.03.2023, 23:57  ✶  

To chyba oczywiste, że nie miał zamiaru pozwolić Norze świętować samej. Zwłaszcza że razem z Elliottem przygotowała dla niego taki piękny wianek, który teraz spoczywał na szczycie jednego z pali. Owszem, nie miałby nic przeciwko temu, aby porozmawiać chwilę z blondynem w cztery oczy, jednak wolał mierzyć siły na możliwości. A w tę noc nic nie było pewne. Oddalanie się od polany nie było dobrym pomysłem.

— To prawda, Noro. Zwłaszcza dzisiaj lepiej uważać na to, co się dzieje wokół i zadbać o swoje bezpieczeństwo. Brygadzistów jest wielu — skrzywił się na to niedopowiedzenie roku — ale nie widzimy wszystkiego. Lepiej wrócić wcześniej i się wyspać w spokoju. — Przeniósł spojrzenie na Elliotta, analizując uważnie jego słowa. — Przezorny zawsze ubezpieczony. Jako ktoś, kto obraca pieniędzmi, raczej o tym wiesz.

Czy faktycznie Ministerstwo by nie zatwierdziło tego przyjęcia, gdyby nie byli w stanie zapewnić, chociaż pozorów bezpieczeństwa? Jako osoba, która zaplanowała sporą część zabezpieczeń, wiedział, że w pewnych aspektach mogły się one wydawać... kruche. Chciał dodać coś więcej, dołączył do nich Perseusz w towarzystwie panny Rookwood.

Erik ukłonił się przed nią z szacunkiem, uśmiechając się zdawkowo, poprawiając przy okazji swoją szatę, a następnie podał rękę Blackowi. Ten plasował się już na liście jego bliższych znajomych, jednak wolał zachować, chociaż pozory profesjonalizmu podczas obchodów Beltane.

— Nie wiem, jak inni, ale ze mnie jest jeszcze młodzieniaszek, Percy — skomentował, unosząc kielich wina do ust.

Dopiero gdy przechylił naczynie, zorientował się, że to jest puste. Na jego twarzy zawitał wyraźny zawód. Jego wzrok momentalnie padł na piersiówkę, którą wymienili między sobą jego towarzysze. Zazdrościł im nieco, że przyszli z własnymi zapasami. Dostrzegł jednak gest Elliotta, na którym odpowiedział uniesionymi brwiami. Minimalny uśmiech na jego twarzy zdawał się mówić Macie u mnie dług.

Widmo
Wit Beyond Measure Is Man's Greatest Treasure.
Czarownica czystej krwi; jedna z czworga legendarnych założycieli Hogwartu. Posiadaczka słynnego diademu, obdarzającego niezwykłą mądrością.

Rowena Ravenclaw
#217
23.03.2023, 01:05  ✶  

Ingerencja MG


— Trevor —
Kobieta spuściła wzrok zarumieniona.
— Nie, wszystko w porządku... Chyba — odparła zmieszana nieco własną niezdarnością i śmiałością kiełkujących w niej pragnień. Owszem, była od niego znacznie młodsza, lecz zdawała się nie zwracać uwagi na różnicę wieku. Dla niej ważny był tylko wianek, a raczej to, aby znaleźć kogoś, kto w tym roku wreszcie zarzuci go na słup. Nie miała szczęścia w miłości.
— Naprawdę? Mógłby pan to zrobić? — jej oczy rozbłysły szczerą radością. Z uśmiechem na ustach podążyła za Trevorem pod jeden ze słupów i zaciskała kciuki, gdy mężczyzna wspinał się na górę.
A gdy Trevorowi udało się bezpiecznie zejść ze słupa, czarownica rzuciła się na jego szyję uradowana i złożyła na jego ustach spontaniczny, ale jakże delikatny pocałunek. Ach, ta magia Beltane! Wisząca w powietrzu radość obdzierała z pruderyjności. Prędko jednak odsunęła się od niego, zdając sobie sprawę z tego, co właśnie uczyniła.
— Jestem Imogen — wyrzuciła, zdając sobie sprawę z tego, że nawet nie zna imienia mężczyzny, którego poprosiła właśnie o  przysługę.

— Louvain, Philip, Cynthia & Loretta —
Zamieszanie, jakie wybuchło pomiędzy popularnymi czarodziejami zebrało sporą liczbę gapiów - niecodziennie bowiem dwóch paniczów z pierwszych stron gazet rzuca się w swoją stronę z pięściami. Gdzieś błysnął flesz; nie był to na szczęście fotoreporter szukający sensacji dla magicznych mediów, a podchmielony młodzieniec z aparatem. Być może uda wam się odzyskać klisze, zanim zdjęcie zostanie wywołane?
Zaraz też Louvain, któremu na szczęście nie udało się uderzyć Philipa, mógł poczuć drobną dziewczęcą dłoń zamykającą się wokół jego nadgarstka. Niska blondynka o dużych niebieskich oczach w mundurze Brygady Uderzeniowej patrzyła na niego z dezaprobatą wymalowaną na noszącej jeszcze ślady dziecinności twarzy.
— Przemoc nie jest rozwiązaniem — oświadczyła stanowczo, po czym przeniosła spojrzenie na Philipa — Zwłaszcza, gdy jest się osobami szeroko rozpoznawalnymi.
Puściła Louvaina i wygładziła marynarkę, a następnie niewinne splotła ze sobą dłonie.
— Nic paniom nie jest? — zwróciła się do Cynthii oraz Loretty.

Szeptucha


— Leta, Cathal & Jamil —
Również trójka archeologów miała okazję spotkać osobliwą wiedźmę w czerni. Zjawiła się znikąd, kładąc dłoń na ramieniu Jamila.
— Wasze losy są ze sobą splątane, ale nie w taki sposób, jak większości ludzi, o nie — zaczęła dość enigmatycznie, a dalej nic nie stawało się jasne — Jesteście jednym wielkim supłem. Okaże się to bardzo kłopotliwe, ale i sprzyjające. Wystrzegajcie się złotego owada. To samo nieszczęście.
Odeszła, zostawiając ich w stanie konsternacji.

— Patrick & Florence —
Najpierw ominęła ich bez słowa, lecz zaraz potem zawróciła i chwyciła mężczyznę za rękę. Florence, która również posiadała dar jasnowidzenia, dostrzec mogła, że tajemnicza kobieta wpadła w trans podobny do tego, w jaki sama panna Bulstrode przeżywała, gdy nachodziły ją wizje o przyszłości.
— Będziecie dzielić podobny los, lecz każde w inny sposób — oświadczyła — Niechaj Merlin ma was w opiece, przyjaciele ludzi. Was oraz istnienia, jakie przyjdzie wam ratować.
Puściła ich wolno i ruszyła w swoją stronę.

— Eunice —
Szeptucha nadeszła z naprzeciwka, jakby tylko czekała, aby wyjść jej na spotkanie. 
— Widzę po tobie, że poznałaś gorycz rozczarowania — powiedziała, zatrzymując się tuż przed czarownicą — Ale ty jeszcze zapłoniesz światłem tak jasnym, że wszyscy, którzy śmieli w ciebie zwątpić, odwrócić będą musieli wzrok przerażeni.
Wyminęła ją i poszła dalej.

— Vespera —
Podeszła do niej od tyłu i chwyciła ją za rękę, nieco odciągając od grupki czarodziejów przy stoisku z winem. Oczy płonęły jej dziko, lecz próżno było doszukiwać się w nich cienia złych intencji.
— Dzisiejsza noc zadecyduje o całym twoim życiu — rzekła, mierząc spojrzeniem jej sylwetkę — Nie musisz się niczego obawiać, w ogólnym rozrachunku sprawi ci to wielką radość. Jedyne, co musisz zrobić, to poddać się chwili.
Cofnęła się i rozdzieliło je kilkoro młodzieńców, którzy właśnie przechodzili obok. Zniknęła wraz z nimi.

prodigal daughter
I knew one day I'd have to watch powerful men burn the world down
I just didn't expect them to be
such losers
Wysoka na 175cm, jasnowłosa zjawa. Jest niezwykle szczupła, wręcz na granicy chorobliwości; lekko zapadnięte policzki ukrywa dobrze dobranym makijażem, którego nieodłączną częścią są usta pomalowane czerwoną szminką. Włosy ma proste i długie, sięgające lędźwi, zwykle nosi je rozpuszczone. Zawsze bardzo elegancko ubrana, najczęściej w stonowane barwy - nie jest zwolenniczką jaskrawych odcieni i mieszania kolorów. Nie lubi też przepychu; widać, że nie szczędzi pieniędzy na dobrej jakości ubiór, lecz nie obwiesza się biżuterią i tym podobnym. Porusza się bardzo zgrabnie, ale pewnie. Zawsze patrzy ludziom prosto w oczy podczas rozmowy, mając przy tym ciemne, przenikliwe spojrzenie. Zwykle mówi w bardzo spokojnym, niskim, nieco zachrypniętym tonie. Ma bardzo przejrzysty akcent, wyraźnie wymawia słowa, po sposobie mowy słychać, że to ktoś z dobrego domu, ktoś świetnie wykształcony.

Eden Lestrange
#218
23.03.2023, 01:18  ✶  
Ich dwójka może spierała się w wielu kwestiach, ale co do jednego byli najwyraźniej zgodni - Szeptucha do wora, a wór do jeziora.
Oczywiście staruszka umknęła za szybko, by małżonkowie zdążyli spojrzeć na siebie znacząco, kiwnąć głową, po czym w odwecie przepowiedzieć jej, że zaraz ktoś jej połamie kręgosłup, aby następnie faktycznie połamać jej ów kręgosłup. Niechybnie nie byłaby w stanie się posiąść z zachwytu, jak akuratna była ich przepowiednia. Poza tym ciężko się siada z przerwanym rdzeniem kręgowym.
- A potem się dziwisz, że nie lubię Paryża - odparła, unosząc jeden kącik ust w grymasie. Stolica tak bliskiej Williamowi Francji zawsze przypominała jej o wszelkim brudzie i ubóstwie, bez jakiegokolwiek ładu i składu. I jeszcze do tego ci żebracy - nie znosiła biednych ludzi.
Z jednej strony jakoś średnio miała ochotę kupić wytłumaczenie męża na temat igrania ze śmiercią, bo ani razu się nie zająknął po drodze i to zapaliło lampkę ostrzegawczą z tyłu głowy Eden. Niemniej przez ostatni rok mieli ze sobą tyle wspólnego, co piernik z wiatrakiem, więc równie dobrze mógłby się przebranżowić na hodowcę hipogryfów, a ona prawdopodobnie nie byłaby tego świadoma. Skorzystała więc z opcji domniemania niewinności oraz tego, że po prawdzie mało obchodziło ją, czy faktycznie igra ze śmiercią. Nie zdziwiłaby się, gdyby po nocach rozkopywał groby.
Dobór kwiatów absolutnie nie pasował do ich małżeństwa na pierwszy rzut oka, ale z drugiej strony do Eden dotarło, że mógł je dobrać pod siebie. Sama nie chciała dokładać nic do wianka, bo prawdę mówiąc, nie chciała pokazywać mu swoich intencji oraz tego, jakie naprawdę ma zdanie o ich związku. Nie było obecnie do końca złe, na pewno nie wybrałaby pelargonii, by zasygnalizować mu rozczarowanie, ale miała przed oczami zgoła inne, równie kontrowersyjne wybory.
- Dzieło sztuki - skomentowała, widząc plecionkę stworzoną przez Willa. - Nie mam w zwyczaju rzucać słów na wiatr, a więc wchodzę. Jakbym miała spaść, to mnie nie łap. Zawsze chciałam wiedzieć, jak to jest mieć złamany kręgosłup - oświadczyła pół żartem, pół serio, a następnie wzięła od męża wianek, przełożyła przezeń ramię i ruszyła, by wspiąć się na pal.
Ostatni raz jakąkolwiek realną aktywność fizyczną miała za czasów pracy w Biurze Aurorów. Czyli dawno temu i nieprawda. Niemniej cieszyła się, że jednak zmieniła zdanie tuż przed wyjściem i założyła spodnie.

!wspinamsieO


I was never as good as I always thought I was
— but I knew how to dress it up —
I was never satisfied, it never let me go
just dragged me by my hair and back on with the show

~♦~
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#219
23.03.2023, 01:18  ✶  

Eden Lestrange


Kiedy próbowałeś wspiąć się na słup, twoje ręce niedomagały. To było ciężkie. O wiele cięższe, niż mogłeś to sobie wyobrażać. Mężczyźni, którzy wspinali się równolegle z tobą, zdążyli już umieścić wianki na szczytach majowych pali, a tobie nie udało się znaleźć nawet w połowie jego długości. Wreszcie, po chwili pozbawionej oddechu, musiałeś się poddać. Zjechałeś w dół. Potrafiłeś spojrzeć w oczy swojej wybrance? Zawsze mogłeś spróbować jeszcze raz...
Widmo

Leta Crouch
#220
23.03.2023, 01:21  ✶  
- Dobra, dobra, w twoim przypadku pieniądze i zaufanie w jednym zdaniu pasują do siebie jak pięść do nosa – parsknęła cicho, kręcąc głową. Tak, Anwar był, jaki był i z dużą dozą nieufności podchodziła do wszelkich rewelacji w zakresie finansów Egipcjanina. Zwłaszcza że te rewelacje lubiły okazać się mocno wkurzonymi czarodziejami, co kończyło się…
  … cóż, w sposób, którego raczej wszyscy członkowie grupy woleliby uniknąć.
  W każdym razie, dość szybko wszelkie przyziemne myśli pierzchnęły, ustępując specyficznemu stanowi, jaki ogarnął Crouch. I nawet nieszczególnie miała coś przeciwko niemu, bo niby dlaczego? Było przyjemnie, upajająco, wspaniale.
  Tyle że to nie mogło jednak trwać wiecznie; oczywiście Cal musiał przeszkodzić! W pierwszym odruchu nawet chciała odwarknąć, żeby spierdalał, ale…
  … to ważne. Było w tym coś, co stanowiło praktycznie kubeł zimnej wody, wylanej na głowę i to na tyle skutecznie, że nawet nie protestowała, tylko pociągnęła Jamila. Cokolwiek się stało, nie zmieniało to faktu, iż tu naprawdę nie było bezpiecznie dla Egipcjanina.
  A Nell? Leta już miała się jej odgryźć, gdy nagle pojawiła się ona.
  - Co do... – zaczęła, marszcząc brwi. Złoty owad? Nieszczęście? BABO, SKARABEUSZ TO SYMBOL ODRODZENIA I ŚWIĘTE ZWIERZĘ, AMULET! Bo oczywiście, że pomyślała o złotych skarabeuszach z egipskich grobowców…
  - Chrzanić ją, znikamy stąd w cholerę – rzuciła i ruszyła poza tereny sabatu, upewniając się, że na pewno wszyscy zebrali dupy w troki i również mają zamiar stąd odejść.
  

Postać opuszcza sesję
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Eutierria (491), Alastor Moody (1265), Mavelle Bones (1584), Eunice Malfoy (1138), Theon Travers (683), Eden Lestrange (907), Brenna Longbottom (2962), Erik Longbottom (1769), Geraldine Yaxley (620), Elliott Malfoy (2446), Atreus Bulstrode (3054), Perseus Black (2054), Nora Figg (1384), Florence Bulstrode (1914), Heather Wood (1507), William Lestrange (1114), Loretta Lestrange (794), Giovanni Urquart (619), Martin Crouch (517), Ula Brzęczyszczykiewicz (1649), Trevor Yaxley (693), Sarah Macmillan (1349), Philip Nott (1164), Patrick Steward (1391), Julien Fitzpatrick (787), Stella Avery (652), Cameron Lupin (2220), Cynthia Flint (1366), Darcy Lockhart (703), Daisy Lockhart (656), Samuel Carrow (1843), Rowena Ravenclaw (2779), Lyssa Dolohov (2325), Alanna Carrow (179), Mackenzie Greengrass (395), Victoria Lestrange (3352), Sauriel Rookwood (1998), Theodore Lovegood (1015), Danielle Longbottom (3223), Pan Losu (3143), Avelina Paxton (806), Cathal Shafiq (476), Ulysses Rookwood (561), Leta Crouch (734), Jamil Anwar (537), Vespera Rookwood (2478), Stanley Andrew Borgin (1443), Louvain Lestrange (825), Jackie Carrow (1367)


Strony (29): « Wstecz 1 … 20 21 22 23 24 … 29 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa