23.07.2024, 00:20 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.08.2024, 21:12 przez Atreus Bulstrode.)
Na usuwanie królewny było już zdecydowanie za późno - królowa powinna te kwestie rozważać dawno, dawno temu, bo teraz panna była już na to duża.
Panujący nagle w sali spokój wydawał się wręcz niewłaściwy po tym, jak przed chwilą wszystko szalało. Atreus przebiegł jeszcze spojrzeniem po sali, upewniając się że nikomu nie przychodziło nic głupiego do głowy; Maeve właśnie skończyła przeszukiwać kieszenie Lucjusza, po to by po paru krokach podnieść z posadzki jakąś kanapkę i nią się zainteresować. Alastor dobiegł do sponiewieranej Millie, chichoczącej obłąkańczo, Erik pomógł wykaraskać się spod stołu starszemu Anthony'emu, a Samuel wreszcie pocałował swoją przyszłą małżonkę. W końcu Atreus spojrzał na Brennę, samemu chyba też zapominając, ze wciąż trzymali się za ręce.
- Cała przyjemność po mojej stronie - mruknął, zaglądając jej w oczy. Zdążyli już nie raz ustalić między sobą, że był draniem, a niektóre podejmowane przez niego decyzje bywały wątpliwe, ale w gruncie rzeczy nie był zły. Tak samo jak wiążące ich przeznaczenie takie nie było. Kiedyś Atreus myślał, że nić losu, która ich związała, była najgorszą rzeczą, która mu się w życiu przytrafiła. Ciągnęła ich do siebie, jakby wbrew ich woli, zakłócając naturalny rytm rzeczy, ale prawda była taka że wcale nie potrzeba było wiele, żeby ją zignorować. A mimo tego podążali za nią. Czasem do tego stopnia, że w komnatach Brenny czekała przecież Maddie, ich własne dziecko niespodzianka.
Atreus uśmiechnął się lekko, kiedy przez myśl przeszło mu, że może powinien iść za przykładem Sama, ale wtedy Jaskier wskoczył na stół i szarpnął za struny. Po hali potoczyła się melodia, ta sama która wcześniej rozbrzmiała na plaży w Devon.
Ta sama, która ucichła, kiedy otworzyli wreszcie oczy, leżąc na piasku. Przez chwilę Bulstrode zwyczajnie patrzył w rozgwieżdżone niebo, zastanawiając się co właściwie się stało. To musiał być sen, ale wydawał się tak żywy i prawdziwy. Dokładnie pamiętał twarze wszystkich, którzy przewinęli się przez niego - twarze ich rodziny, przyjaciół i znajomych. Ale nie ważne jak bardzo się nad tym zastanawiał, wracał do ostatniej rzeczy, którą miał przed oczami jeszcze w królewskim zamku.
Usiadł na piasku, wzrokiem odnajdując Brennę, a kiedy napotkał jej spojrzenie, zrobił to co miał wrażenie, że powinien zrobić już dawno. Pocałował ją.
Panujący nagle w sali spokój wydawał się wręcz niewłaściwy po tym, jak przed chwilą wszystko szalało. Atreus przebiegł jeszcze spojrzeniem po sali, upewniając się że nikomu nie przychodziło nic głupiego do głowy; Maeve właśnie skończyła przeszukiwać kieszenie Lucjusza, po to by po paru krokach podnieść z posadzki jakąś kanapkę i nią się zainteresować. Alastor dobiegł do sponiewieranej Millie, chichoczącej obłąkańczo, Erik pomógł wykaraskać się spod stołu starszemu Anthony'emu, a Samuel wreszcie pocałował swoją przyszłą małżonkę. W końcu Atreus spojrzał na Brennę, samemu chyba też zapominając, ze wciąż trzymali się za ręce.
- Cała przyjemność po mojej stronie - mruknął, zaglądając jej w oczy. Zdążyli już nie raz ustalić między sobą, że był draniem, a niektóre podejmowane przez niego decyzje bywały wątpliwe, ale w gruncie rzeczy nie był zły. Tak samo jak wiążące ich przeznaczenie takie nie było. Kiedyś Atreus myślał, że nić losu, która ich związała, była najgorszą rzeczą, która mu się w życiu przytrafiła. Ciągnęła ich do siebie, jakby wbrew ich woli, zakłócając naturalny rytm rzeczy, ale prawda była taka że wcale nie potrzeba było wiele, żeby ją zignorować. A mimo tego podążali za nią. Czasem do tego stopnia, że w komnatach Brenny czekała przecież Maddie, ich własne dziecko niespodzianka.
Atreus uśmiechnął się lekko, kiedy przez myśl przeszło mu, że może powinien iść za przykładem Sama, ale wtedy Jaskier wskoczył na stół i szarpnął za struny. Po hali potoczyła się melodia, ta sama która wcześniej rozbrzmiała na plaży w Devon.
Ta sama, która ucichła, kiedy otworzyli wreszcie oczy, leżąc na piasku. Przez chwilę Bulstrode zwyczajnie patrzył w rozgwieżdżone niebo, zastanawiając się co właściwie się stało. To musiał być sen, ale wydawał się tak żywy i prawdziwy. Dokładnie pamiętał twarze wszystkich, którzy przewinęli się przez niego - twarze ich rodziny, przyjaciół i znajomych. Ale nie ważne jak bardzo się nad tym zastanawiał, wracał do ostatniej rzeczy, którą miał przed oczami jeszcze w królewskim zamku.
Usiadł na piasku, wzrokiem odnajdując Brennę, a kiedy napotkał jej spojrzenie, zrobił to co miał wrażenie, że powinien zrobić już dawno. Pocałował ją.