-Nie, nie będzie. O to nie musisz się martwić - powiedział, ściągając swoją marynarkę, by okryć nią ramiona siostry.
Czy zdjęcie bariery oznaczało, że impreza dobiegała końca i goście mogli już równie dobrze wrócić do swoich domów? Jessie rozejrzał się, ale nie zauważył, by więcej, niż pojedyncze osoby, ulatniały się z wydarzenia. Na widok zbliżającego się do nich wuja trochę mu ulżyło - skoro Jonathan zdecydował się od niego oddalić, oznaczało to, że nic poważnego nie stało się Morpheusowi. Ale wciąż coś się stało.
-Czy wszystko z nim w porządku? Co tam się stało? - spytał, spoglądając na Morpheusa znad ramienia Jonathana. -Z tobą wszystko w porządku?
Jonathan nie wyglądał, jakby jemu coś dolegało, ale Jasper wolałby usłyszeć to z jego ust. Przytaknął na słowa wuja, bo chyba lepiej było trzymać się bliżej siebie, w razie, gdyby coś faktycznie miało się zdarzyć, niż rozdzielać się i potem zastanawiać się, kto gdzie jest i czy wszyscy są cali.
-Tak, mieliśmy właśnie do was iść - powiedział, zerkając na chwilę na siostrę.-Mhm… To może wy już do niego idźcie, a ja zaraz do was dołączę - powiedział i nie czekając na odpowiedź, podszedł do jednego ze stołów.
Za chwilę miał do nich wrócić, ale pomyślał, że może dobrze byłoby wziąć dla Morpheusa coś do picia. I, oczywiście, dla Rity.