Szampan był przyzwoity, wieczór zapowiadał się ładnie i miejsce organizacji wydarzenia sprawiało, że człowiek miał w głowie tylko pozytywne myśli. Najważniejsze, że nie było w zasięgu wzroku Pani Prewett wraz z szeregiem absztyfikantów i z tą swoją miną, że dawno powinna już mieć męża i przynajmniej trójkę dzieci, zamiast się włóczyć i spełniać ambicje. Więc nawet jeśli pierwotnie nie chciało się jej porzucać projektu kolejnego magicznego ustrojstwa, nad którym pracowała oraz analizy jednej ze starożytnych pułapek, tak teraz sytuacja się zmieniła. Może to też kwestia naprawdę dobrego szampana? W gruncie rzeczy i pomimo dziedzictwa Pandora była bardzo przyziemną i prostą dziewczyną. I na całe szczęście, nie miała problemu z nieśmiałością oraz z rozmowami z ludźmi, dzięki czemu nie będzie stała samotnie. Od razu zaczepiła znajdujące się nieopodal fontanny osoby, a w tym wyjątkowo uroczą dziewczynę. I nawet zjawił się Philip Nott, którego doskonale pamiętała z wydarzeń towarzyskich jej ojca oraz rejsu. Przeniosła na niego spojrzenie, obdarzając pogodnym uśmiechem.
- Witaj Philip! Nie spodziewałam się, że Cię tu spotkam, przyznam szczerze. Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko dobrze? - przyglądała mu się, mówiąc, niezbyt świadoma jego zażyłej znajomości z Laurentem, które niestety — zabrakło dzisiejszego wieczora wśród gości. A nadawałby się tu przecież doskonale. Na dźwięk głosu Weasley, skupiła na niej uwagę, uśmiech jej złagodniał, bo wydawała się jej naprawdę słodka i niewinna. Może przez ton głosu, może aparycję, a może poprzez wyraz oczu? Trudno stwierdzić. Zawsze miała słabość do ludzi, których uznawała za uroczych. Przekręciła głowę nieco na bok, burza brązowych włosów spłynęła na ramię, odsłaniając jedną część szyi.
- Penelope to też bardzo ładne imię. Miło mi Cię poznać. - przyznała z delikatnym wzruszeniem ramion, jakby kwestia przyzwoitości i subtelności imienia dziewczyny była najbardziej oczywistą na świecie. Zrobiła kolejny łyk z kieliszka, powstrzymując się o dopytanie powodu zdenerwowania, które wcześniej miała na twarzy — lub też może zawstydzenia? Ona sama była bardziej bezpośrednia niż większość mężczyzn z angielskiej socjety, więc perspektywa zostania onieśmielonym przez Philipa lub innego mężczyznę z otoczenia, jakoś nie wpadła jej do głowy. Pen też wyglądała na rezolutną, może odrobinę niezdarną, ale to jednak tylko dodawało jej uroku. Czuła na sobie spojrzenie młodszych dziewcząt i niczym na zawołanie, odwróciła twarz w ich stronę i uśmiechnęła się łagodnie.
- Philipie, zdaje się, że na dzisiejszym przyjęciu jest sporo fanek Twojej drużyny. Nie możesz ich zaniedbać. - zauważyła z nutą figlarności w głosie, nieco głośniej, zwyczajnie chcąc zasugerować tamtej gromadce, że mężczyzna ich nie zje i mogą podejść.
Jednak gdy nieco chwiejnie podszedł do nich mężczyzna, kłaniając się nisko i zachowując maniery, Pandora wyprostowała się nieco, mimowolnie robiąc pół kroku w stronę Penny. Zupełnie, jakby zamierzała ją przed czymś chronić. Taka już była jej natura, nie bez powodu dziadkowie lub matka wołali na nią küçük aslan, co oznaczało małego lwa.
- Dziękuje za komplement, widzę, że rezydencja Państwa Abbott nastraja Pana bardzo romantycznie. Czyżby parał się Pan poezją? Nie miałam chyba z Panem przyjemności...? - przyglądała mu się badawczo, próbując skojarzyć jego twarz z jakimś imieniem oraz nazwiskiem. Pandora znała mnóstwo ludzi, zarówno z Londynu, jak i z innych miejscowości Angielskich, głównie za sprawą przyjmowania zleceń, działań charytatywnych lub też bycia po prostu córką Edwarda Prewetta i siostrą Laurenta. Cóż, przynajmniej się nie wywalił. Zerknęła w stronę kobiety, która podeszła do Philipa i jej również kiwnęła na przywitanie głową z uśmiechem, wracając jednak uwagą do nietrzeźwego jegomościa, głównie z obawy o Penelope, bo przecież ona umiała sobie radzić. Instynkt rycerza ciężko było oszukać. Jak gdyby nigdy nic, znów dopiła z kieliszka. Całe szczęście, że nie było w okolicy pewnego Niedźwiedzia, który średnio reagował na tego typu zaczepki w jej kierunku — głównie przez element związany z alkoholem i budzący złe wspomnienia. Pandora co jakiś czas rozglądała się, witając z nowo przybyłymi gośćmi uśmiechem lub też kiwnięciem głowy. Panna Figg ze swoim przyjacielem, bodajże Shafiqiem, wyglądała zjawiskowo, a Longbottoma kojarzyła głównie za sprawą Brenny.