• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie Hogsmeade 27.08 – Sen Nocy Letniej [Towarzystwo MUZA]

27.08 – Sen Nocy Letniej [Towarzystwo MUZA]
Czarodziej
Your life is your canvas, and you are the masterpiece.
Metr osiemdziesiąt dwa, o czarnych włosach i oczach. Ma charakterystyczną szparę między jedynkami. Ubiera się w modne, ekstrawaganckie rzeczy. Jest głośny, wygadany i wszędzie go pełno.

Enzo Remington
#11
01.10.2024, 22:11  ✶  
Sen Nocy Letniej - czy czarodzieje w ogóle czytywali Szekspira?! Lorenz nie wiedział, nie zakładał też, że dowie się tej nocy, bo i nie miało to większego znaczenia. Komedia wielkiego dramatopisarza była tylko tłem dla tej pięknej rozrywki, jakiej miał dostarczyć im wieczór. Nie tylko występy były jednak ważne, bo i sam wystrój miał robić wrażenie i pan Remington postarał się, by tak właśnie było. Szansa, jaką dostał, nie mogła być zmarnowana! W Wielkiej Brytanii nie poznano się jeszcze na jego talencie krawieckim, ale to wydarzenie mogło wszystko zmienić. Piękna panienka Avery dała mu możliwości, musiał tylko łapać je w dłonie i czerpać, tworzyć, szaleć! Projekty zachwycały na papierze, zapierały dech, gdy wisiały na manekinach, ale gdy w końcu założyli je żywi ludzie... można było zupełnie stracić głowę! Złoto sypało się z każdej strony i sam Enzo nie zamierzał zostać w tyle. Do ciemnozielonego garnituru doskonale pasowały złote dodatki i chociaż nie był elfem jak mecenasi, zachował styl nawiązujący do natury. Wzór roślinności wytłoczony w materiale nadawał całości charakteru.

- Ach, Raphaela! - Westchnął, widząc pannę Avery zapowiadającą występujących. Sama w sobie była atrakcją! A w sukni spod jego rąk wyglądała jeszcze bardziej zjawiskowo i eterycznie. Na jej tle, nawet Eugenia Jenkins ginęła jak niewiele warta żabka w stawie. - Spójrz, Isaacu. - Zagadnął do kolegi siedzącego obok. - Czyż nie jest doskonała?

Rozmowa nie mogła potrwać, gdy na scenie pojawili się artyści. Zaczęło się od wiersza, lecz Enzo nigdy nie był fanem poezji jako takiej, gdy całkiem proste przekazy często zawoalowane były w niekończący się potok słów i metafor. Musiał jednak przyznać, że młodzik potrafił przekazać emocje, a i Enzo nie był na tyle brutalny, by nie nagrodzić go brawami, nawet jeśli zniknął ze sceny, nie czekając na reakcje tłumu. Muzyka była o wiele bliższa sercu Lorenza. Choć na pozór jeszcze mniej zrozumiała, to bez słów potrafiła przekazać wszystko. Wsłuchał się we wszystkie występy, najpierw słodkiej Rity (któż wiedział, że tak pięknie grała?), następnie pani Malfoy, której występ uświetniły tancerki w ślicznych kreacjach (a jakże!), wszystkich pomiędzy, a gdy zakończył Oleander... to w jakim stylu! Enzo czuł, jak serce bije mu w piersi, coraz szybciej z emocjami, które przekazał utwór!

Śliczna panna Avery nie pozwoliła mu odetchnąć. Sam jej widok i natchnione słowa sprawiały, że krew żywiej krążyła w ciele, zaś zupełnie nie spodziewał się, że wspomni również jego!

Nasłuchiwał, ale odpowiedziała mu cisza. Ta stałość sprawiała, że Enzo zaczynał... wątpić. Czy to przez status krwi nie był rozpoznawany jako artysta? Czy może jego wizja nie spodobała się zebranym? Sytuację uratowała królowa, a gdy dźwięk oklasków narastał, Remington podniósł się z miejsca, by skromnie ukłonić widowni w geście podziękowania, jak również pokazania, kim jest i gdzie go znaleźć.

To był tylko pierwszy z jego tryumfów. Londyn jeszcze usłyszy o kreacjach Lorenza Remingtona. Jedna pannica z namiotu artystów nie zachwieje jego pewności siebie.
Czarodziej
Less colours but still colorful
Średniego wzrostu (174 cm), lekko umięśniony. Włosy ma w kolorze ciemnego brązu, zazwyczaj schludnie ułożone, z opadającymi na oczy w barwie orzecha laskowego kosmykami. Nos ma lekko zadarty, na słońcu wychodzi mu te kilka piegów, zdobiących jego policzki.

Jessie Kelly
#12
01.10.2024, 23:17  ✶  

Gdyby nie fakt, że Rita miała pojawić się na scenie, z całą pewnością nie zainteresowałby się nawet takim wydarzeniem, jak Sen Nocy Letniej. Nie był artystą i z całą pewnością nie rozumiał sztuki tak, jak rozumieli ją artyści, ale towarzyszył tego wieczoru wujowi, by obejrzeć występ siostry.

Może trochę zazdrościł siostrze, że potrafiła wydobyć z fortepianu melodię, która nie brzmiała, jakby ktoś uderzał w klawisze na oślep metalowym prętem. Kiedy jednak rodzice załatwiali jego bliźniaczce naukę gry, on odmówił. Nie pamiętał już powodu, ale odmówił. I może teraz trochę tego żałował.

W opowieść Baldwina nie wsłuchiwał się zbyt uważnie. Miał przyjemną barwę głosu, to musiał niechętnie przyznać, ale poemat do niego nie trafiał. Wzdrygnął się, gdy Malfoy z trzaskiem zniknął ze sceny. I koniec.

Szeroki uśmiech i błysk w oczach zagościły na jego twarzy, gdy na scenie pojawiła się Rita. Z nieporównywalnie większą uwagą wsłuchiwał się w muzykę, którą prezentowała dla nich jego bliźniaczka. Jej opowieść. Jej marzenie. Czy mógł to nazwać jej Snem? I gdyby zamknął w tym momencie oczy, pozwalając słuchowi wyostrzyć się i muzyce dotrzeć w głębsze zakamarki jego umysłu, z całą pewnością poddałby się tej magii. Czuł, że melodia przeniosła go tam, gdzie była jego bliźniaczka, a jednocześnie miał wrażenie, że przenosił się do własnego Snu. Do własnego lasu, pełnego magii, z którego nie chciał się budzić. Pobudka jednak nie była tak zła, jak można było sobie wyobrazić, a i przyjemne mrowienie i wewnętrzny spokój pozostały w nim, nawet gdy melodia dobiegła końca i Rita opuściła scenę, na której tak pięknie jaśniała.

Występ Lorraine wywołał dziwne uczucia. Takie, których nie potrafił do końca opisać. Zmiany dynamiki melodii nie pozwalały mu skupić się na tych odczuciach, które próbował nazwać. Nie potrafił jednak skupić się na samej melodii, zaskakującej swoją gwałtownością i mamroczącą pomiędzy nutami grozą. Jessie nie zauważył, w którym momencie wstrzymał oddech. Wypuścił powietrze z płuc, gdy Lorraine zeszła ze sceny.

Występ Oleandra był chyba tym, czego najbardziej spodziewał się po takich wydarzeniach. Wciąż uważał występ swojej siostry za najlepszy, ale gra Oleandra była imponująca. Zapierająca dech w piersiach.

Przemowa młodziutkiej gospodyni dała mu czas na kilka uspokajających wdechów i uporządkowanie myśli, które zaraz znów skierowane zostały na inny tor, gdy młódka przedstawiała kreatora wspaniałych kreacji i dekoracji. Urodził się w rodzinie, w której to on otworzył magiczną linię. I omal nie parsknął ze śmiechu, słysząc to piękne ŻE CO PROSZĘ?!, gdyby nie zasłonił ust zwiniętą dłonią. Nie chciał zwrócić na siebie niepotrzebnej uwagi.

Dołączył do owacji, a jego wzrok skupiony był na jego siostrze.


ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#13
02.10.2024, 19:18  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 02.10.2024, 19:19 przez Morpheus Longbottom.)  

Oglądam występy i wyglądam oszałamiająco przyglądam się intencjom publiczności.


Morpheus oficjalnie przechodził kryzys tożsamości.

Chociaż loki nadal zaczesywał do tyłu, na jego policzkach pojawiła się broda, wyhodowana za pomocą czystego uporu i magii Potterów. Chciał zacząć ją zapuszczać już wcześniej, ale ostatecznie szyki popsuł mu wieczorek karciany u Anges, na który ogolił policzki. Wieczór Towarzystwa MUZA jednak przyozdobił go w spiczaste uszy, złoty wieniec laurowy i zarost. Ubrał się dość prosto, bo wizytowe spodnie i kaftan ze stójką raczej nie porywały, stanowiąc raczej klasyczny krój dla mężczyzny. To, czym wyróżniał się od garniturowego grona widzów, był płaszcz z lekkiego jedwabiu, ręcznie malowany w zaczarowną reprodukcję obrazu Róże Heliogabalusa, komponującą się w krajobraz i wystrój przyjęcia. Płatki nie poruszały się, nie było efektów ruchowych, poza jednym. Oczy postaci namalowanych na materiale poruszały się za widzem i w magiczny sposób podążały za nimi, obserwując.

Usiadł z brzegu, zakładając nogę na nogę i delikatnie wachlując się zaproszeniem w kopercie. Większość przemowy puścił mimo uszu, bo brzmiała tak samo, jak każda inne, opiewająca wykonawców, mówiąca o twórcach utworów i osiągnięciach. Zawsze to samo, zawsze te same oklaski, które również wykonywał.

Tak się wyłączył, że prawie nie zauważył, że mowa się zmieniła, ale się zmieniła. I to na jaką. Wytężył słuch i uśmiechnął się pod nosem. Szekspir. Mugolski Szekspir, czarodziej słowa, którego doceniali nawet czystokrwiści, zakrawając na absurdalne teorie rodowodowe, próbujące dorobić mu jeszcze jedną różdżkę, oprócz tej między nogami. Kojarzył ten monolog, który recytował z wdziękiem ładny chłopiec. Nawet był w jego typie, z tym tysiącletnim spojrzeniem i opadającymi kącikami oczu, nadającymi jego twarzy wyraz wiecznie znużonego mordercy. Słodki. Podobała mu się deklamacja, chociaż jego zdaniem mogła potrwać dłużej, aby mocniej budować napięcie. Niedosyt jednak jest doskonałą przyprawą. Morpheus zapisał sobie na zaproszeniu imię Baldwina, aby później z nim porozmawiać.

Rita jak zwykle była doskonała, chociaż mógł być stronniczy, jako że była jego prawie-siostrzenicą, po siostrze z innej matki i ojca. Oklaskiwał ją żywo, z lekkim wzruszeniem, widząc w jej gestach manieryzmy grania Antoniusza,, powłóczyste ruchy i ten sam romantyzm, gdy grała na strunach serca widowni. Wyśle jej później bukiet kwiatów. To też sobie zapisał.

Nagle obecność byłego Ministra Magii nie była aż tak zaskakująca, widząc kolejną Malfoyównę przy klawiszach. Chociaż już poprzedniego dnia miał przyjemność,  i tym razem pozwolił sobie płynąć uczuciom. I znów myślał o nim. Teraz chyba każdy występ płowowłosej nimfy będzie mu się kojarzył z tamtymi myślami, aż ściskało go serce.

Całość zamykał kolejny śliczny chłopiec. To wyglądało, jakby ktoś miał tutaj typ. Namiętność i miłość. Cudownie. Kolejne klawisze, kolejne dźwięki spod palców Oleandra, a on znów był nastolatkiem, zwłaszcza pod cieniem Hogwartu, który przeżywa swoją pierwszą miłość. Musiał się napić.

Ale bardziej go interesowało to, co myśli widownia, więc korzystając z półmroku, który jeszcze ich osnuwał, spojrzał na nicie intencji.



Percepcja (IV): Wykaz intencji, zwłaszcza na Fortiego.
Rzut PO 1d100 - 81
Sukces!


And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Czarodziejska legenda
O! from what power hast thou this powerful might,
With insufficiency my heart to sway?
Przed dwoma tysiącami lat niewielkie irlandzkie miasteczko Waterford spłynęło krwią okrutnego męża i bezdusznego ojca kobiety, która zbyt wiele wycierpiała z ich rąk. Upiorzyca gnana nienawiścią i pragnieniem zemsty, przez lata dotkliwie karała wiarołomnych kochanków i mężów, aż zasnęła w swym rodzinnym grobowcu. Mieszkańcy co roku w rocznicę jej zgonu kładą na ciężkiej marmurowej płycie krypty rytualny kamień, który ma zapewnić im bezpieczeństwo. Ze szczątkowych zapisków etnologów i lokalnych pieśni, można wywnioskować, że kobieta była użytkowniczką magii. Czy znajdzie się śmiałek, który zdecyduje się zdjąć kamień i pocałunkiem obudzić bladolicą śniącą o ustach czerwonych jak krew?

Dearg Dur
#14
03.10.2024, 09:19  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 03.10.2024, 09:28 przez Dearg Dur.)  

Camille


–Entendre? Non. Mais j'ai certainement eu l'occasion d'y goûter.– usłyszała w odpowiedzi Camille, gdy mężczyzna ujął jej dłoń i bezpruderyjnie ułożył ją tak, aby chłodne wargi znalazły się po wewnętrznej stronie nadgarstka tuż nad błękitnymi, pulsującymi muzyką liniami. Hrabia wyglądał inaczej niż za czasów, gdy spotykali się na francuskich przyjęciach i balach. Być może na poczet przedstawienia ogolił się dokładnie i wydłużył sobie włosy, odmładzając w ten sposób swój wizerunek. Jego szata była jasna i lśniąca, w pełnej kpinie do tradycyjnego wizerunku osób jego rodzaju. Kremowa tunika przetkana złotą nicią, zachwycała misternymi kwietnymi wzorami, dłonie eksponowane były szerokimi mankietami pociągniętymi satynowym wykończeniem, a koronkowy żabot spięty na jabłku adama mieniącą się broszą dopełniał wizerunku elfiej maskarady. Jego uszy też oczywiście były odpowiednio wydłużone, a głowę zdobił złocisty laur, na którego gałęziach ciążyły ciężkie rubinowe jagody.

Dla lepszej immersji zachęcam do niepodglądania informacji dla graczy, którzy mieli sukces w rzutach na Percepcję. Ponadto uczulam, że nawet jeśli dwie osoby patrzą na jednego npca mogą zobaczyć różne rzeczy, przez wzgląd m.in. na swoją relację z nim, doświadczenie zawodowe itd. Osoby, które jeszcze nie zadeklarowały podglądania innych gości cały czas mogą to zrobić. Przypominam, że tura trwa do końca czwartku tj. 3.10, godz. 23:59.
[+]Eden
Ostatnie miesiące były dla Twojego ojca najprawdopodobniej niezbyt łaskawe. Wychudł, zamilkł. Próżno było szukać jego agresywnych w tonie i wyrazie sądów politycznych, utyskiwania na upadek obyczajów, czy pogardliwych sapnięć, na wspomnienie ostatnich dwóch Ministrów Magii. Tak samo teraz, Fortinbras Malfoy był jak zawsze elegancki w towarzystwie, ale też dziwnie wycofany. Rzuciłaś w jego stronę okiem, gdy młodziutka Avery zaczęła swoją wielką, finalizującą koncert przemowę i gdy Twoje spojrzenie trafiło na jego pociągłą twarz dostrzegłaś, intensywność w jaką wpatrywał się w prowadzącą mimo ogólnie swobodnego ciała, oraz lekko, leciutko unoszący się kącik ust. Choć grymas nie sięgnął skoncentrowanych oczu, byłaś pewna, że nestor rodu się uśmiechał.
[+]Brenna
Mimo zaczepiającego Cię Atreusa udało Ci się złapać kilka momentów, by dyskretnie wysondować Ministrę Magii i jej kolegę. Twoje obycie na salonach oraz znajomość czystokrwistych rodzin nasunęła Ci myśl, że musi to być ledwie odrośnięty od ziemi Yaxley, który skończył Hogwart dwa, najwyżej trzy lata temu. Czy łączyły ich stosunki koleżeńskie? Ułożenie ciała, ukradkowe spojrzenia i szturchnięcia wyraźnie znudzonego dzieciaka sugerowałyby zdecydowanie bardziej intensywny układ między tą parą.
[+]Morpheus
W miłości i na wojnie... Podglądanie myśli byłego Ministra Magii było niebezpieczne i mogło skończyć się fiaskiem. Rozwarłeś trzecią powiekę i dotknąłeś lodowatej ściany otaczającej jego umysł. Czy to chwilowe rozproszenie? A może to Ty Morpheusie wciskający się z determinacją w głowy swoich przyjaciół oklumentów, wiedzialeś już jak znaleźć wyłom w tym murze, jak prześlizgnąć się przez magiczną barierę. Pani Losu zdecydowała być Ci dzisiaj łaskawą.

Ciemny gabinet wypełniony był papierosowym dymem przedzierzgniętym szelestem jasnych włosów - uciętego pukla - obracanego w patykowatych, pomarszczonych palcach. Druga dłoń odłożyła pióro i złożyła bilecik z zapisanym ledwie dwoma słowami, dokładając doń lok, szykując przesyłkę do wysyłki. Z za pleców przez kręgosłup przeszła Ci cicha melodia, która pojawiła się nagle. Która była tam od zawsze.
Mimowolny dreszcz przeszedł Cię, gdy powieka jaźni się zamknęła, a Ciebie otaczały finalne, nieco wymuszone oklaski. Wydawało się, że nikt nie zauważył Twojej chwilowej nieobecności.
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#15
03.10.2024, 13:52  ✶  

Camille drgnęła, gdy poczuła chłodne palce na swoim nadgarstku, a potem bezpardonowo przytknięte do nadgarstka usta. Nie miała pojęcia, dlaczego zgodziła się przyjść akurat z nim, ale nie mogłaby powiedzieć, że bycie adorowaną jej nie schlebiało. I chociaż wiedziała, że hrabia miał po prostu taki styl bycia, a to że jego usta dotykały jej skóry, nic nie znaczyło, to nie mogła nie przyznać przed samą sobą, że uwielbiała atencję, szczególnie wyrażaną w taki właśnie sposób.
- Très cher comte, vous m'embarrassez - odpowiedziała szeptem, a jakby na potwierdzenie tych słów na policzkach Delacour pojawił się delikatny rumieniec. Na tyle delikatny, by można go było uznać za muśnięcie różem, gdyby nie fakt, że jeszcze przed chwilą jej skóra miała inny odcień. - La musique du jeune Oleander me fait toujours m'interroger sur le sens de l'amour.
Westchnęła, nie zabierając swojej dłoni. Przeciwnie, rozluźniła się, a jej usta rozciągnęły się w nieco rozmarzonym uśmiechu. Intensywnie niebieskie oczy jednak nie mogły być dłużej skupione wyłącznie na mężczyźnie, nie w chwili, gdy wokół działo się aż tyle. Camille utkwiła wzrok w Ministrze Magii, którą widziała już wcześniej. Niespodziewany wybuch, słyszalny z namiotu, w połączeniu z płomienną przemową, powinien wywołać jakiś efekt, jakąś reakcję. Chciała zobaczyć, co na ten temat sądzi Eugenia. Mogła nie wyrażać swojej aprobaty lub dezaprobaty słownie, lecz mowa ciała potrafiła wiele zdradzić.

Percepcja I - Ministra Magii
Rzut O 1d100 - 39
Akcja nieudana
Dumbass bisexual
"Każdy problem ma rozwiązanie. Jeśli nie ma rozwiązania, to nie ma problemu."
Brązowe włosy, granatowe, błyszczące oczy, kapelusz i wieczny uśmiech na twarzy! Isaac ma 186 cm wzrostu, więc na randkę przygotuj szpilki:* Pachnie dymem, bursztynem oraz wanilią.

Isaac Bagshot
#16
03.10.2024, 15:18  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 03.10.2024, 15:55 przez Isaac Bagshot.)  
Baldwin

Isaac siedział wpatrzony w scenę, w napięciu nasłuchując każdego słowa, które wyrzucał z siebie Baldwin. Miał wrażenie, że nie tylko obserwuje przedstawienie, ale jest świadkiem czegoś znacznie większego - jakby duch historii przemawiał przez artystę. „Ozymandias” rozbrzmiewał w jego myślach jak echo przeszłych cywilizacji, które upadły pod ciężarem własnej pychy. Było w tym coś poruszającego. Coś, co wyrywało go z codzienności i przeniosło w inne czasy.
Gdy cisza rozciągnęła się po zakończeniu recytacji, poczuł dreszcz na karku. To była TA cisza - głęboka, bolesna, zmuszająca do refleksji. Jego serce przyspieszyło, a jednocześnie czuł, jakby czas stanął w miejscu. Uśmiechnął się lekko i dołączył do bijących brawo.
-Historia zawsze wraca, aby nas uczyć i ostrzegać.- Szepnął do Enzo.

Rita

Isaac był zaskoczony, gdy zobaczył Ritę w takiej odsłonie. Znał ją jako powściągliwą, zawsze profesjonalną i opanowaną. Tymczasem na scenie przy fortepianie, była zupełnie inna. Jej palce z gracją sunęły po klawiszach, jakby każdy dźwięk był naturalnym przedłużeniem jej samej. Nie było w tym ani krzty napięcia. Dziewczyna całkowicie oddała się swojej pasji, jakby świat wokół przestał istnieć.
Gdy zbliżała się do końca utworu, nie mógł się nie uśmiechnąć.
-To była prawdziwa ona… artystka w prawdziwym tego słowa znaczeniu.- Podzielił się przemyśleniami z Enzo.

Lorraine

Isaac nie mógł oderwać wzroku od Lorraine, gdy ta zasiadła przy fortepianie. Jej długie, srebrzyste włosy delikatnie spływały na ramiona, a cała postać zdawała się niemal eteryczna. Jak wiła… pomyślał. Miał jednak wrażenie, że jej piękno nie ograniczało się tylko do fizycznej powłoki. Promieniowało z niej jak blask księżyca.
Dzięki swojej wyostrzonej inteligencji emocjonalnej, rozpoznał w melodii którą grała coś głębszego, bardzo osobistego. Może to była miłość niespełniona, może miłość utracona - ale na pewno była to miłość, ukryta pod powłoką chłodnej elegancji. Kiedy utwór dobiegł końca, odczuł pewną pustkę, jakby dźwięki, które jeszcze chwilę temu wypełniały przestrzeń, nagle zniknęły, zabierając ze sobą historię, której autorka nie miała odwagi wypowiedzieć na głos.
-Piękna, prawda?- Dla niego każdy człowiek na swój sposób był piękny, ale dzisiaj Lorraine wyjątkowo go zachwyciła.

Oleander

Uczta dla uszu, ale również i dla oczu. Oleander wcale nie musiał mówić, o czym będzie jego utwór. Isaac już po pierwszych nutach zrozumiał, że ten utwór jest walką - pełną napięcia i kontrastów. Od pierwszego dźwięku wyczuł starcie emocji, a każda kolejna nuta potwierdzała jego przypuszczenia. Ale czy miłość i namiętność naprawdę się wykluczały? Dla niego te dwa uczucia mogły współistnieć, a nawet tworzyć idealny duet, dopełniając się nawzajem. Miłość potrzebowała namiętności, aby płonąć żywym ogniem, a namiętność zyskiwała głębię, gdy była podsycana przez miłość. Jednak każda interpretacja była unikalna, bo każdy widział świat inaczej. I to właśnie było niesamowite. O każdym człowieku który stąpał po tej ziemi, mógłby napisać książkę.

Isaac słuchał przemowy z uwagą, a kiedy dobiegła końca, poczuł zadowolenie. Zgadzał się ze słowami gospodyni i cieszył się, że poruszyła tak ważny temat. Doskonale oddała to, co sam od dawna myślał. Podziały oparte na czystości krwi są bezsensowne
Był jedną z pierwszych osób, które zaczęły klaskać kiedy wyróżniono Enzo.
-Piekna, to prawda. I dobra robota, chce coś podobnego we własnym ogrodzie.- Powiedział ze śmiechem i rozejrzał się po gościach. Chciał się przypatrzeć, kto był najmniej zadowolony z faktu pochodzenia Remingtona.

Percepcja III:

Rzut Z 1d100 - 80
Sukces!
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#17
03.10.2024, 20:21  ✶  
Podziwiam występy na widowni, zerkam na kolegę Ministry, a potem zwracam się do rozmówcy obok


Selwyn zjawił się na miejscu z odpowiednio
uformowanymi uszami, jak i w złotym wieńcu, którego zdobienia znalazły swoje przedłużenie na skroniach Selwyna w postaci domalowanych złotą farbką dyskretnych zawijasów i chociaż czarodziej preferował raczej garnitury, tak dzisiaj uznał, że jego wygląd świetnie będzie komplementowała białą szata z wyszytymi złotymi wzorami liści.
Wystąpienie Baldwina nie mogło mu nie przypaść do gustu, bo chociaż miał słabość do muzyki, tak w jego sercu istniało specjalne miejsce dla aktorów recytujących sonety, głosem który jedynie zapraszał do dalszego słuchania.
Kolejna artystka, była oczywiście jego faworytką. Może i był w tym nieco stronniczy, ale przecież nawet gdyby nie znał Rity, to nie miałby żadnych wątpliwości, że senna opowieść, którą im przedstawiała, przyćmiła wystąpienie Baldwina, jak i rzuciła cień na wszystkie kolejne występy, bo nie było się co oszukiwać – to młoda Kelly otrzymała od niego najgłośniejsze oklaski.
Następna była Lorraine, z którą tańczył nie tak dawno temu na weselu Blacków. Fascynującą kobieta, wirującą wokół kolorów własnej aury i nici, która teraz prezentowała im teraz utwór, samym swoim brzmieniem przywodzący na myśl wodospad, nad którym przesiadywały elfy, a który za pomocą magii, przemówił i zaczął dzielić się swoją melodią.
Występ Oleandra, był natomiast świetnym dopełnieniem całości i Jonathan z miłym zaskoczeniem odkrył, że dał się w pełni porwać muzyce młodego artysty, której tony prosiły wręcz by pozostał w świecie muzyki na zawsze, tak samo jak fae próbowały zaciągnąć śmiertelników do swoich krain.
Niestety wystąpienia się zakończyły, chociaż przemowa ich gospodyni, jak i to zaskoczenie niektórych, wywołały uśmiech na jego twarzy i oczywiście zamierzył nagrodzić je brawami. No proszę, najwidoczniej pan Remington jedynie marnował swój talent w ich biurze. 
Rzeczywistość niestety szybko do niego powróciła, najpierw przyjrzał się uważnie towarzyszącemu Ministrze Magii czarodziejowi, próbując podejrzeć jego nici, zwłaszcza wobec Jenkins i nie ważne jaki był wynik tego przedsięwzięcia, obrócił się do siedzących obok Jessiego i Morpheusa, tylko po to, by jego ciało przeszedł zimny dreszcz, gdy rozpoznał głos osoby siedzącej obok niego z drugiej strony.
Nie, nie, nie.
Przez jego głowę przemknęła od razy milion myśli. Musiał dać jakoś znać Morpheusowi. Musiał zabrać stąd jego, Jessiego i Ritę. Co robić? Ignorować? Nie zwracać na siebie uwagi? To byłoby pewnie rozsądne, ale… Ale złość szybko odepchnęła zmartwienie i pokierowała jego kolejnymi czynami. Tak bezczelnie jak tylko mógł, i niewiele przy tym myśląc, odwrócił się w stronę hrabiego, wtrącając się w prowadzona przez niego rozmowę.
– Oh, pan tutaj? Cóż za niespodzianka, myślałem, że żył pan w przeświadczeniu, że Anglia nie jest miejscem dla pana. Ale widzę, że francuskie nawyki wcale pana nie opuściły, bo ma pan rękaw ubrudzony czerwonym winem – Nie miał, ale niech się zirytuje. Jonathan mówił głośno i pewnie siebie, tak by siedzący obok Morpheus, pomimo całego dźwiękowego chaosu, zwrócił uwagę na ich sąsiada.

Percepcja nici kolegi Ministry (III)

Rzut Z 1d100 - 58
Sukces!
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#18
03.10.2024, 21:23  ✶  
Nie był zadowolony z dzisiejszego przydziału. Gdyby to zależało od niego, najchętniej zakończyłby ten dzień pracy szybkim patrolem po ulicy Pokątnej, aby koniec końców wrócić do Warowni i spędzić trochę czasu z psami. Chociaż słyszał o wydarzeniu towarzyskim, do jakiego miało dojść na obrzeżach Hogsmeade, tak nawet przez myśl mu nie przeszło, że mógłby zostać tutaj wysłany w roli lidera sił bezpieczeństwa Ministerstwa Magii.

Niespełna dwa-trzy tygodnie temu Bones pieklił się w listach, że Erik pozwolił Geraldine Yaxley wysadzić w powietrze groźnego błotoryja w Little Hangleton. Jakby tego było mało, postanowił raz a dobrze przemówić swemu pracownikami do rozumu i wysłał go na przymusowy urlop. A teraz? Jak trwoga, to do boga, skomentował z krzywą miną Erik, wygładzając poły służbowego uniformu. Eh, przynajmniej był jeden plus tego całego zamieszania. Brenna mogła skorzystać z tego, że nie musiała brać tego dyżuru. A więc oczywiście przyszła tutaj jako gość, kontynuował niemy wywód, rozglądając się po terenie przyjęcia.

Na pierwszy rzut oka był zadowolony ze zorganizowanych zabezpieczeń. Całkiem sprytny system teleportacyjny, który skutecznie utrudniał wizyty nieproszonych gości, jak i wybuch chaosu pośród gości. Dobrze, że rozsiałem resztę zespołów po całym terenie, dodał w myślach. Po Beltane i doniesieniach o tym, co wydarzyło się na Lithcie, dalej trzymało się go podenerwowanie. Wprawdzie Lammas ograniczyło się tylko do paru kłótni przy stoiskach, ale kto wie, co mogło się wydarzyć tutaj?

Mężczyzna wypuścił powoli powietrze z płuc, przesuwając się bliżej rzędów krzesełek, na których przysiadła znaczna część publiczności. Skoro już tutaj trafił, to mógł równie dobrze przekonać się, ile byli warci współcześni artyści, czyż nie? W pierwszej chwili zaskoczył go brak jednej konkretnej osoby: Stelli Avery. Kogo jak kogo, ale akurat jej się tutaj spodziewał... Może miała inne plany? Może była chora? Wzdrygnął się na tę myśl. Z drugiej strony, już lepiej, żeby odleżała swoje teraz, niż żeby wystawiła go na kilka dni przed planowanym przyjęciem urodzinowym. To dopiero byłaby katastrofa.

Co się zaś tyczyło samych występów... Cieszył się, że akurat tego dnia nie musiał przywdziewać fałszywego uśmiechu i przytakiwać postronnym, jak to dobrze ci ludzie sobie nie radzą. Występ Baldwina Malfoya wydawał mu się szalenie prosty, jednak efektywny. Czy miał jednak szansę konkurować z innymi uczestnikami tego małego koncertu? Rita Kelly poszła w zupełnie inną stronę, co zakomunikowała publiczności, gdy tylko zasiadła przy fortepianie. Nie polegała na własnym głosie, a na sile własnego talentu, uderzając palcami o klawisze, aby wygrać na nich poruszającą melodię.

Występ Lorraine wydał mu się bardzo tajemniczy, jednak koniec końców przyćmiła go wizyta Oleandra Croucha na scenie. Gdy ten dobiegł końca, nawet Erik zaczął głośno klaskać, chociaż w sumie nie był do tego w żaden sposób zobligowany. Bądź co bądź, miał chronić tych ludzi, a nie obdarowywać ich gromkimi oklaskami? No właśnie chronić... Gdy występy dobiegły końca, a na scenie nieco się uspokoiła podczas przemowy prezenterki, wzrok Erika powędrował ku gościom, aby zatrzymać się na Eugenii Jenkins, której towarzyszył jakiś młody mężczyzna. Chłopiec. Syn? Brat? Kuzyn? ...Kochanek? Erik wzdrygnął się po raz kolejny tego wieczora. To pewnie był po prostu prywatny asystent kobiety.

(Percepcja III) Zerkam na Ministrę Magii x1
Rzut Z 1d100 - 29
Akcja nieudana


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
miss goodman
rage, maybe rage would lift me up, make me stand, make me walk—
Wysoka (177 centymetrów) i niekształtna; wąska talia, niemalże płaska klatka piersiowa, szerokie ramiona oraz krzywe, bocianowate nogi zaskarbiły jej w szkolnych latach niechlubne przezwisko - oset. Jej miodowe włosy, jeśli nie potargane, upięte są w niedbały kok, zaś spojrzenie błękitnych oczu kryje w sobie zmęczenie. Poza tym nosi się elegancko, choć mało kobieco, lubując się w idealnie skrojonych garniturach.

Severine Crouch
#19
03.10.2024, 22:34  ✶  
Czuła się przytłoczona wszechobecnym blichtrem stylizowanym na leśną prostotę, choć przecież przywykła do przepychu wylewającego się z każdego kąta rodowej rezydencji. Dyskretnie poprawiła ciążący na jej skroniach wieniec laurowy i pośpiesznie wygładziła białą suknię na kolanach, upewniając się, że jej bocianowate, niekształtne nogi są dobrze ukryte pod materiałem. Nie mogła wyzbyć się wrażenia, że nie pasuje do tego miejsca - ona, oset pośród lilii. Była oszustem, paskudnym kleksem atramentu pod kaligraficznym podpisem i przeklinała samą siebie za butność, która pozwoliła jej myśleć, że jej szorstka aparycja pasuje do eterycznej otoczki całego wydarzenia.

Przyszła tu dla Oleandra. Jej małego, zagubionego braciszka, obdartego z ojcowskiej miłości nie mniej niż ona sama. Odrzuciła te żałosne przepychanki, próby zdominowania drugiej strony ciętością riposty i zadania jak najgłębszego ciosu. Siedziała napięta niczym struna gotowa do gry, a błękit spojrzenia po raz pierwszy od dawna przepełniała duma. Przyszła tu dla Desmonda, siedzącego teraz po jej lewej stronie, jak zwykle stanowiącego dla niego zagadkę. Ostrożnie ujęła jego dłoń i zaplotła palce z jego, uśmiechając się przy tym z niepodobną do niej łagodnością. A raczej - nieokazywaną publicznie. Wreszcie przyszła tu dla słodkiej Lorraine, której powab sprawiał, że serce wyrywało się z piersi; ach, jakże Severine lubiła na nią patrzeć. Tylko patrzeć, zbyt onieśmielona jej urokiem, by pomyśleć o chociażby rozmowie z tą boginką. Rita oraz Baldwin, ku jej własnemu zaskoczeniu, również ją porwali, choć uparcie chciała zostać na swoim niewzruszonym miejscu. Aż wreszcie, na koniec występów, zdała sobie sprawę z tego, że jej oczy szkliste są od łez.

— Był niesamowity, prawda? — szepnęła do Desmonda, gdy tylko Oleander zszedł ze sceny w towarzystwie gromkich oklasków. Z jej strony chyba najgłośniejszych; aż czuła pieczenie skóry dłoni.

Cień Prokrusta
the stronger becomes
master of the weaker
187 cm wzrostu, blond włosy i niebieskie oczy. Ubrany elegancko, od linijki, głównie w beże, brązy i błękity. Pachnie subtelnymi, cytrusowymi perfumami. Rzadko pokazuje emocje, mówi szybkim, oschłym monotonem. Porusza się spokojnie, dumnie i sztywno.

Desmond Malfoy
#20
03.10.2024, 23:58  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 04.10.2024, 09:24 przez Desmond Malfoy.)  
Beznamiętnym wzrokiem śledził ruchy kuzyna, tracąc uprzejmy uśmiech, który prezentował wcześniej witającym się wzajemnie gościom. Pośpiesznie zerknął na siedzącą po jego lewicy Calanthe i skupił się na scenie, starając się wyglądać na urzeczonego. Przewrotna, pełna emocji deklamacja Baldwina z każdym zdaniem jawiła mu się jako coraz bardziej meandryczna zagadka, której nie był w stanie rozwikłać wystarczająco szybko, nawet nie przez wypity alkohol, lecz przez wrodzony antytalent literacki. Gdyby był trzeźwiejszy, tylko trudniej byłoby mu przeżyć ten ewent, byłby teraz znacznie bardziej zestresowany swoją ignorancją. Obecnie dryfował przez czas z miałkim uśmiechem, układając w głowie przyzwoitą interpretację, o której mógłby później udawać, że dyskutuje.

Rozkład... kolosalnego wraku? Czyżby opowiadał właśnie o moralnej degradacji obecnego społeczeństwa? Klaskając, krzywił się lekko, myśląc o gorzkiej ironii faktu, że nad degeneracją rozpaczał właśnie degenerat. Jakkolwiek skręcało go żołądku, gdy starał się powstrzymać od rozgrzebywania wspomnień zawodu, który sam sprawił swojemu Ojcu, to przynajmniej nie żył w tak obmierzły, hańbiący nazwisko rodowe sposób, w jaki żył Baldwin.

Znaczącą ulgę przyniósł mu występ Rity Kelly, który był spokojny, pogodny i tematyczny. Słyszał delikatność, pewną kobiecą wątłość w jej grze; pozwoliła mu się ona odprężyć i poczuć zaklętą melodię, mającą przenieść go na dwór elfów. Jakkolwiek kojarzył ten utwór w wersji orkiestrowej i wiedział, że ograniczenie go do fortepianu odbierało mu intensywności, to wiedział, że właśnie tego teraz potrzebował.

Wpatrzony tępo w krawędź fortepianiu, słuchał oszałamiającego technicznie występu Lorraine. Dopiero po chwili zorientował się, że naprawdę dawno nie słyszał, jak grała. Niepokój i fascynująca intensywność utworu zmusiła go do odcięcia się od reszty bodźców - muzyka niespodziewanie pochłonęła go na to kilka minut, w których przeżył smutek, lękliwą radość i przejmujące poczucie straty, nigdy nie doświadczonych przez niego samego. Patrzył, jak półwiła krzyżuje ręce, czując, że chciałby wrócić do tego snu, który nigdy nie należał do niego.

Kiedy na scenę wkroczył Oleander, z uprzejmym uśmiechem powiódł po nim wzrokiem i raz jeszcze poczuł tęsknotę - tym razem za drinkiem. Zesztywniał; wiedział, że przyjaciel poprzedził swoją grę wyjaśnieniem specjalnie dla niego. Było to tak samo miłe, jak niepokojące. We wstydzie przeżywał kolejne fale burzliwych emocji sonaty, która zaskakująco dobrze pasowała do tego, co mógł sobie wyobrażać o Oleandrze. Ale czy faktycznie chciał to robić? Czy do niego należała ta decyzja?

- Uh - burknął, gdy dotyk Severine wyrwał go z zadumy. Wbił zaskakująco wrogie spojrzenie w oczy kobiety, nie śmiąc jednak wyrwać dłoni z jej uścisku. Bał się, że ktoś może zauważyć jego raptowny ruch. Sięgnął wzrokiem do siedzącej niedaleko Beatrice Crouch, zestresowany. "Czego chcesz? - nie miał odwagi zapytać. Czy widać było po nim za dużo? Czy dlatego chciała sprawdzić, jak się czuje? Czy wyliczała właśnie jego tętno?

Ostatnie pasaże cichnącego utworu przeżywał wraz z zapamiętałymi próbami przywrócenia się do porządku, do niewzruszonego spokoju. To już był koniec? Czuł frustrację, której się nie spodziewał, gdy grzecznie nagradzał Oleandra owacjami. Pomyślał, że po tym ewencie będą musieli dokończyć to na własną rękę, cokolwiek miałoby to oznaczać.

Dziwaczną przemowę prowadzącej skwitował ciężkim westchnięciem. W swoim zmęczeniu nie czuł się gotowy na starcie z powolnym upadkiem społeczeństwa. Może jednak występ Baldwina zgadzał się z tematem tego wydarzenia, nawet jeśli nie kojarzył się z elfim dworem? Z perspektywy czasu patrzył na jego monolog z goryczą.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Eden Lestrange (4515), Brenna Longbottom (6414), Erik Longbottom (2672), Atreus Bulstrode (5337), Bard Beedle (2515), Eugenia Jenkins (1038), Severine Crouch (722), Desmond Malfoy (1444), Oleander Crouch (2651), Lorraine Malfoy (6836), Morpheus Longbottom (2454), Isaac Bagshot (1489), Jonathan Selwyn (3317), Rita Kelly (3856), Jessie Kelly (3736), Baldwin Malfoy (4470), Enzo Remington (2776), Dearg Dur (13434), Calanthe Malfoy (942)


Strony (17): « Wstecz 1 2 3 4 5 … 17 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa