• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Śmiertelnego Nokturnu Podziemne Ścieżki v
1 2 Dalej »
[15.06.1972r.] - Praca | Robert, Richard, Rodolphus

[15.06.1972r.] - Praca | Robert, Richard, Rodolphus
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#21
17.01.2024, 12:47  ✶  
Rodolphus kiwnął głową na znak, że doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Tutaj popełnił pierwszy z wielu błędów, które udało mu się popełnić przez ostatnie dni. Jednak nie widział nic złego w tym, by udostępnić swoje wspomnienia Robertowi. Ten miał jednakowoż rację: będzie musiał popracować nad tym, by inni nie byli w stanie się włamać do jego umysłu. Planował się tym zająć razem z narzeczoną, ale... W takiej sytuacji nie był pewny, czy to dobry pomysł. Mogłaby odkryć jeszcze więcej, a nie planował wtajemniczać jej w swoje działania bardziej, niż powinien. Już raz popełnił ten błąd.

Gdy Robert odmówił zajrzenia w jego wspomnienia, bezemocjonalna maska pękła i uwidoczniła prawdziwe emocje Rodolphusa. Na jego twarzy odbiło się szczere, czyste zaskoczenie. Był przekonany, że Robert do niego podejdzie i zajrzy do umysłu, by potwierdzić jego słowa. Zaufał mu na tyle, czy... miał inny plan? A może po prostu szczegóły go nie interesowały?
- ... - otworzył usta, ale zaraz je zamknął. W jego szarych oczach po raz kolejny pojawiło się zaciekawienie. Nie podejrzewał, że Robert będzie w stanie go aż tak zaskoczyć. Na wspomnienie o przysiędze wieczystej kiwnął głową, na powrót starając się odzyskać ten beznamiętny spokój, który Mulciber zburzył swoimi słowami. - Gdy ją złamiesz, umrzesz.
Powiedział, przenosząc wzrok na drugiego z bliźniaków. Richard wydawał się bardziej zainteresowany tym, co zobaczyła Bella, niż Robert. To również go zaskoczyło, ale tym razem powieka mu nie drgnęła. Nie wiedział, czy jego bliźniak zawsze był taki dociekliwy, nie miał wobec niego żadnych oczekiwań - nie mógł go więc zaskoczyć tak, jak to zrobił Robert.
- Widziała na tyle dużo i jasno, by łatwo połączyć Roberta z naszymi dość... Niecodziennymi i niepochwalanymi przez Ministerstwo metodami badawczymi - szukał odpowiednich słów, bo mimo iż Robert dał mu do zrozumienia, że może przy nim swobodnie mówić, to Lestrange czuł wewnętrzny opór przed ujawnianiem szczegółów drugiemu z bliźniaków. - Jest uparta i niełatwo odpuszcza, co pokazała, działając za moimi plecami w tej sprawie. Zdaję sobie sprawę z powagi sytuacji, wiem doskonale że gdyby nie przyzwolenie Mistrza, drążyłaby nadal.
Bo gdyby Voldemort miał co do nich zastrzeżenia, to by jej powiedział, prawda? Akurat w tej kwestii był przekonany, że Bella nie kłamie. Rodolphus był spokojny i nie zdradzał swoją mową ciała zdenerwowania czy zwątpienia, ale w jego głosie pojawiła się nuta... no właśnie, czego? Wstydu? Zawodu? Coś pomiędzy i było to wyraźnie wyczuwalne, nie do ukrycia. Zdawał sobie sprawę z tego, że Black robiła to wyłącznie z miłości, ale nie prosił jej o to. Nie odczuwał tego jednak jako zdrady. Po prostu martwiła się tak, jak on martwił się o nią. Oby tylko nie sprowadziło to na niego nieszczęścia. Wydawało się jednak, że jest mocno rozczarowany tym, że dał się tak łatwo podejść i to osobie, którą kochał, której ufał. Nawet jeśli to nie ona była prowodyrem, tylko ten cholerny duch, to nie byłoby żadnego problemu i tej całej rozmowy, gdyby należycie chronił swój umysł. Doskonale wiedział, że to była wyłącznie jego wina. Rodolphus powrócił spojrzeniem do Roberta.
- Jestem gotowy przysięgać, że doprowadzimy to do końca, Robercie. Po to tu przyszedłem, nie zamierzam się wycofać - rozluźnił się odrobinę. Jeżeli mają złożyć przysięgę, niech i tak będzie. Dla niego ich wspólna praca znaczyła dużo więcej, niż niektórym mogłoby się wydawać.
Porządny Czarodziej
To zostanie między nami.
Tylko nami.
Mierzący 183 cm wzrostu, mężczyzna o ciemnych, acz wyraźnie posiwiałych włosach. Posiadacz oczu o kolorze brązowym, w których czasem da się dostrzec nieco zieleni. Robert jest zawsze gładko ogolony. Zadbany. Ubrany adekwatnie do sytuacji.

Robert Mulciber
#22
22.01.2024, 09:23  ✶  

Wolałby aby Richard pozwolił mu działać po swojemu. Nie wpływał na przebieg tego spotkania. Dlatego też nie spodobało mu się, kiedy postanowił wejść w role psa tropiącego i zadać tych kilka pytań. Oczywiście zasadnych, ale Robert na ten moment nieprzypadkowo je pominął. Zamierzał wszystko rozegrać w inny sposób. W innej kolejności. Ugryźć sprawę od innej strony. Powstrzymał się jednak przed interwencją. Pozwolił bratu się wtrącić. Sam w tym czasie skupił się na otrzymanym liście. Przez tych kilka chwil nie zdążył o nim zapomnieć.

Głupia, wścibska dziewucha – przeszło mu przez myśl, ale nie zdecydował się podzielić tym na głos. Interesowała się sprawami, które jej nie dotyczyły. Próbowała wpływać na kwestie, o których nie miała zielonego pojęcia. Najmniejszego. To było takie… typowe. Dawno temu doszedł do wniosku, że kobiety właśnie tak miały. Być może nie wszystkie, ale ich zdecydowana większość – już owszem. Rodolphus powinien zadbać o to, żeby Black trzymała się możliwie najdalej od jego spraw. Najlepiej byłoby pozbyć się kobiety ze swojego życia, ale że to nie zawsze było dostępnym rozwiązaniem…

Na ten moment nie wtrącał się, niczego nie narzucał. Pozwolił, żeby o szczegóły pytał Richard, podczas gdy sam skupił się na kolejnej kwestii. Na przysiędze. Miał co do niej jednak inne plany, niż to co zaproponował Lestrange. Owszem. Badania miały znaczenie. Doprowadzenie ich do końca mogło doprowadzić do przełomu. Tyle tylko, taki drobny problem, że taka przysięga nikomu nie zapewniała bezpieczeństwa. A to właśnie na tym zależało Mulciberowi. Zwłaszcza w obecnych okolicznościach.

- Nie wątpię w to, że badania zostaną doprowadzone do końca. – poinformował go, tym samym dając niejako do zrozumienia, że nie takiej przysięgi od niego oczekiwał. Pomysł był inny. Robert nie śpieszył się nadmiernie z tym, aby się nim podzielić. – Są one ważne tak samo dla Ciebie, jak i dla mnie. Zdajemy sobie sprawę z tego, że ich wyniki mogą w znaczącym stopniu wpłynąć na naszą… rzeczywistość. – wyraźnie zaakcentował ostatnie słowo. Nie odrywał przy tym spojrzenia od siedzącego po drugiej stronie biurka niewymownego. – Nie potrzebuje w tym przypadku żadnej przysięgi. Oczekuje od Ciebie czegoś... innego. – na moment spojrzenie przeniósł na brata. Richard powinien zrozumieć, że w tej właśnie chwili należało zachować czujność. Być gotowym do działania. Nie dało się przewidzieć w jaki sposób Rodolphus zareaguje. Co zrobi, kiedy wreszcie usłyszy konkrety. Pozna stawiane mu warunki. – Chce, żebyśmy w tym miejscu przysięgli, że żaden z nas nie wystąpi przeciwko drugiemu. Prowadzone badania będą dla nas priorytetem. Wspólnie postaramy się o to, aby doprowadzić je do końca. Będziemy dbać o to, aby nikt i nic nie zagroziło nie tylko im, ale również nam samym. Przede wszystkim nam samym.

Postawione warunki mogły do pewnego stopnia zaskakiwać. Wiązały obydwie strony, choć przecież mogły zrobić to tylko w przypadku Rodolphusa. Byli tutaj z Richardem we dwoje, mieli przewagę. Mogli Lestrange’a zmusić do pewnych ustępstw. Do podporządkowania się. Tylko jaki sens miałaby wówczas dalsza współpraca? Robert wyszedł z założenia, że przynajmniej pozornie, obydwaj powinni byli znaleźć się na równej pozycji. Czuć się w tym układzie względnie bezpiecznie, komfortowo. Jego celem nie było zdobycie kolejnego przeciwnika, wroga, który nawet związany przysięgą mógłby znaleźć jakąś lukę. Bo przecież z każdej sytuacji można było jakoś się wydostać. Niekiedy tylko wymagało to znacznie więcej zachodu. Włożonej w to wszystko pracy.

Osobiście wierzył, że dzięki temu zdoła poradzić sobie również z własnym potrzaskiem.

Porządny Ochroniarz
Nigdy nie wiesz, kiedy śmierć zapuka do twych drzwi.
183cm wzrostu. Brązowe oczy i włosy, u których można dostrzec siwe kosmyki. Często widnieje u niego zarost. Ogolony gładko jest tylko wtedy, kiedy brat każe mu się "ogarnąć". Ubiera się zawsze odpowiednio do sytuacji.

Richard Mulciber
#23
22.01.2024, 18:11  ✶  

Decyzja Roberta nie tylko zaskoczyła Richarda, ale i Rodolphusa, który aż zaniemówił. Odkrył swoje emocje i pomimo chęci oddania umysłu do przeglądu technicznego wspomnień, spotkał się z zaskakującą odmową. W takim wypadku Richard zamiast stać nadal cicho, słuchać, obserwować i pełnić wartę ochronną brata, wtrącił się. Nie przejmował się tym, że Robertowi mogło się to nie spodobać, akurat w tym momencie. Wiele razy Robert robił coś sam, ale nie wiadomo ile z tego kończyło się, dobrze. Według Richarda, to były istotne pytania, które wymagały odpowiedzi od razu, póki o nich się pamiętało. I nie należało ich zostawiać na później. Nie miał pojęcia, czy brat zamierzał do tego wrócić i w jaki sposób. Dał mu za to list do czytania, co powinno pomóc mu zebrać myśli, podjąć decyzję, skoro w jego spojrzeniu szukał wcześniej odpowiedzi? Wsparcia? Cokolwiek.

Robert nie interweniował, choć mógł, pozwalając Richardowi wyciągnąć sprawę wizji jakiejś zjawy na wierzch. Co widziała Bellatrix. Dzięki temu mogli poznać opisywany przez Rodolphusa, charakter jego narzeczonej, jaką jest kobietą. A to także było ważne i istotne w całej tej sprawie. Aby wiedzieć, jak z tym ”problemem” postąpić. Młodszy Mulciber zgodny był z tą myślą, że kobiety potrafiły być upierdliwe i węszące bardziej od mężczyzn. Jeżeli czegoś chciały się dowiedzieć. Miał tu już jeden taki przykład ze strony brata, który widocznie zaczął odtwarzać się na nowo u jego współpracownika.

Po kolejnej odpowiedzi Rodolphusa, dotyczącej przysięgi wieczystej, Richard westchnął. "Zakochał się czy co? Że taki oddany…" - przeszło mu przez myśl, aż spojrzał na brata. Gdyby chciał, Richard mógłby porządnie prześledzić całego Rodolphusa obawiając się o jakiś spisek. Nie miał jednak pojęcia, jak dobrze Ci dwoje się znają. Lecz nici powiązań nie mogą kłamać. Nic się w ich barwie nie zmieniało. Młodszy Mulciber spojrzał na starszego, który odezwał się w kwestii przysięgi wieczystej, wyjaśniając Lestrange’owi, czego miałaby dotyczyć.

Richard nie wnikał w szczegóły tych badań, o których rozmawiali. Już samo wspomnienie o pochodzeniu ich z Ministerstwa, były wystarczającą dla Richarda informacją, że kontynuowali coś po ojcu. To nie była piaskownica Richarda, więc o to nie dopytywał. Kiedy brat wyjaśniał, drugi wpatrywał się w Rodolphusa z uwagą. W momencie, kiedy padły akcentowane słowa ze strony Roberta, przeniósł na niego wzrok, wyłapując charakterystyczne sygnały. Wzmocnić czujność. Richard opuścił ręce, trzymając nadal różdżkę w pogotowiu. Nawet, jeżeli Lestrange wyraził oddanie i chęć przystąpienia do przysięgi wieczystej, nie mieli pewności, jak zareaguje na te słowa. Bezpieczeństwo Roberta było w tym momencie najważniejsze. Choć nie do końca Richardowi odpowiadało, aby była obustronna. To Rodolphus powinien ponieść konsekwencje nieostrożności i odkrycia swoich wspomnień. Richard dałby to do zrozumienia bratu, ale musiał pilnować tego drugiego durnia. Stał z boku przy jego fotelu, w każdej chwili mogąc zareagować na cokolwiek, co by chciał kombinować. Rzuciłby na niego jakieś zaklęcie albo przywalił jak coś zacznie robić podejrzanego. Nie ma co myśleć o tym, że ucieknie przed przysięgą. Będzie musiał ją złożyć.

Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#24
23.01.2024, 15:41  ✶  
Najwyraźniej jego odpowiedź na temat Bellatrix i wspomnień zadowoliła Roberta 2.0, bo ten nie odpowiedział nic. Lestrange skupił się więc w całości na Robercie 1.0, pierwszej wersji którą poznał, tej wersji, dla której gotów był wiele zaryzykować. A nawet… postawić na szali swoje własne życie. Czy słusznie? To miało się dopiero okazać, bowiem Robert zaskoczył go po raz kolejny. Przez myśl Rodolphusowi przemknęło, że to sztuczka - celowe działanie, mające na celu sprawić, że opuści gardę, że mu zaufa. Ale… Nie zgadzało mu się tu coś. Słowa przysięgi, którą mieli złożyć, jasno wskazywały na to, że będzie to pakt obustronny. Że nie wystąpią przeciw sobie, że będą dbać o to, by im samym nic nie groziło.

Rodolphus milczał. Milczał dłużej niż powinien w tej sytuacji, wpatrując się w Roberta z nieukrywaną ciekawością. Nie był w stanie jej ukryć, bo ten człowiek, którego myślał że zdążył już trochę poznać, okazał się być enigmą. Czy był na tyle przebiegły, że w ten sposób chciał zwabić Rolpha w jakiś niewypowiedziany pakt, zyskać sojusznika? Nie musiał tego robić w ten sposób, poza tym przysięgi wieczystej nie dało się złamać. A była obustronna.

Czy może tu chodziło o coś więcej? To, że Mulciber miał problem z zaufaniem, to Rodolphus zdążył zaobserwować już dużo wcześniej. Czy to, czego się dowiedział, miało związek z tym jak bardzo teraz wydawał się inny? Co, jeśli Czarny Pan postanowi pozbyć się Mulcibera? Jak wtedy Lestrange obejdzie przysięgę? Czy w ogóle da się ją obejść? Nie wystąpią przeciw sobie…
- Zgadzam się - można go było nazwać głupcem, ale tak jak i Robert, on sam widział tu wiele opcji i rozwiązań, w tym korzystnych dla niego samego. Istniały oczywiście pewne zagrożenia, lecz nie były one niczym, czego nie dałoby się pokonać, w razie gdyby niektóre sprawy się skomplikowały. Kącik ust Lestrange’a uniósł się lekko i jakby mniej sztywno niż zwykle, gdy ten powoli wstawał z fotela. Nie będą składać przysięgi na siedząco. Robił to jednak powoli, bez gwałtownych ruchów, żeby Mulciberowi numer 2 przypadkiem nie omsknęła się różdżka. Domyślał się, że to on będzie gwarantem, wszak nie było tu nikogo innego.
Porządny Czarodziej
To zostanie między nami.
Tylko nami.
Mierzący 183 cm wzrostu, mężczyzna o ciemnych, acz wyraźnie posiwiałych włosach. Posiadacz oczu o kolorze brązowym, w których czasem da się dostrzec nieco zieleni. Robert jest zawsze gładko ogolony. Zadbany. Ubrany adekwatnie do sytuacji.

Robert Mulciber
#25
25.01.2024, 14:27  ✶  

O ile w życiu Rodolphusa obecny był od pewnego czasu, niekrótko, to do tej pory starał się zachowywać względem niewymownego pewien dystans. Nie dopuszczał go szczególnie blisko swojej osoby. Nie pozwalał na to, aby Lestrange poznał drugą twarz człowieka, z którym nawiązał współpracę. To samo tyczyło się kolejnej, trzeciej czy czwartej. Tym sposobem, Robert pozwalał sobie na zachowanie pewnej przewagi. Zapewniał sobie komfort oraz względne bezpieczeństwo.

Gdyby sprawy wyglądały inaczej – czy nadal byłby w stanie chłopaka zaskoczyć?

Dzieciak nie robił problemów. Bardzo dobrze. Dzięki temu mieli jeden problem mniej, nie będą musieli go z Richardem do niczego przekonywać. Znaczy przymuszać. Widząc jego reakcje, słysząc odpowiedź, sam również podniósł się z zajmowanego miejsca. Przysięgi nikt nie będzie składał na siedząco, to nie ulegało wątpliwości.

Obszedł powoli swoje biurko, zajmując miejsce w bezpiecznej odległości od Lestrange’a. Ostrożność wciąż miała znaczenie. Bardzo duże znaczenie.

- W takim razie możemy przejść do działania. – skwitował wszystko, wskazując gestem na brata. Richard, zgodnie z podejrzeniami Rodolphusa, miał zostać ich gwarantem. Rzecz jasna, o ile tylko nie postanowi im tu zaraz stawać okoniem. Nie zacznie protestować. – Dasz radę wszystko przeprowadzić? – upewnił się. – Richardzie? – następnie jeszcze, pierwszy raz podczas tego spotkania, wypowiedział imię swojego bliźniaka. Przypadek? Czy może dotąd świadomie się nim nie posługiwał? To niech inni zgadują. Może uda im się trafić właściwą odpowiedź.

Cokolwiek nastąpiło po tych słowach Roberta, koniec końców musiał nastąpić ten moment, kiedy obaj z Rodolphusem uścisną swoje dłonie. Pozwolą na to, aby otoczył je świetlisty węzeł. Wypowiedzą słowa przysięgi – brzmiącej tak, jak to zostało wcześniej ustalone.

- Rodolphusie, czy przysięgasz nie wystąpić nigdy przeciwko mojej osobie oraz dbać o to, żeby nic i nikt mi nigdy nie zaszkodził? – kiedy nadszedł właściwy moment, zaczął od pierwszej części przysięgi. Kolejne warunki zamierzał przedstawiać jeden po drugim. Każdy kolejny miał zostać poprzedzony odpowiedzią udzieloną przez Lestrange’a.

Porządny Ochroniarz
Nigdy nie wiesz, kiedy śmierć zapuka do twych drzwi.
183cm wzrostu. Brązowe oczy i włosy, u których można dostrzec siwe kosmyki. Często widnieje u niego zarost. Ogolony gładko jest tylko wtedy, kiedy brat każe mu się "ogarnąć". Ubiera się zawsze odpowiednio do sytuacji.

Richard Mulciber
#26
25.01.2024, 15:15  ✶  

Odpowiedź na temat wizji, co widziała Bellatrix, była na razie wystarczająca. Dlatego Richard nie dopytywał więcej, pozwalając dalej kontynuować bratu, który wrócił do sprawy związanej z przysięgą wieczystą. Młodszemu Mulciberowi nadal nie podobała się opcja obustronna. Pozwolił pierw decyzję podjąć Rodolphusowi, czy się na to w ogóle zgadza. Wyjścia w sumie innego nie miał.

Swoją zgodą, potwierdził wcześniejsze oddanie Robertowi w celu współpracy. A kiedy się podnosił ze swojego miejsca, Richard skierował na niego różdżkę i pilnował po prostu, aby niczego nie kombinował. Ostrożność. Słusznie młody Lestrange uznał, że dobrze będzie wykonywać swoje czynności powoli.

- Jesteś pewien, że obustronna przysięga to dobry pomysł? Lepiej byłoby przeprowadzić jednostronną.
Zwrócił się do Roberta, który zatwierdził chęć przejścia do działania. Richard wolał się upewnić, zanim cokolwiek zaczną, aby nie było za późno. Musiał o to zapytać, póki jeszcze mogliby coś zmienić w swoich decyzjach. Nawet, jeżeli wiedział, że Robert rzadko stosował się do jego rad.

W zależności od odpowiedzi, jaką otrzymał, padło tym samym kolejne pytanie o odegranie swojej roli jako Gwarant. Stanął bliżej ich złączonych dłoni, zachowując co prawda odpowiednią odległość.

- Dam radę.
Zapewnił brata. Choć nie do końca był z tego zadowolony, to nie przeciwstawi się jego decyzji i spełni swoją rolę. Uniósł różdżkę nad ich dłoniami i wypowiedział mentalnie odpowiednie zaklęcie, skupiając się na przeprowadzeniu Przysięgi Wieczystej. Świetlisty węzeł wydobył się z końca różdżki Richarda i oplótł złączone dłonie osób składających przysięgę. Spojrzał na Roberta, że może zaczynać. Wtedy ten wygłosił swoją formułkę. Wzrok przeniósł na Rodolphusa, aby usłyszeć jego słowa.
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#27
25.01.2024, 15:39  ✶  
A więc Robert 2.0 miał na imię Richard. Rodolphus odnotował to w pamięci - nadal jednak nie wiedział, kim Richard był dla Roberta. To, że był kimś ważnym, to nie ulegało wątpliwości. W głowie miał kilka odpowiedzi na swoje pytanie, ale na razie nie zamierzał się wtrącać. To, kim był Richard, w zasadzie go nie interesowało w aż tak dużym stopniu. Wiedział już, że zachowują się inaczej, wiedział że i przed nim nie musi mieć tajemnic, choć nie zamierzał wtajemniczać go we wszystko, co robił z Robertem. Musiał tylko znaleźć lepszy, prostszy sposób na odróżnienie dwóch niemal takich samych osób.

Chociaż oczywiście irytował go fakt, że Richard był tak dociekliwy. Że mimo rozwiązania, jakie proponował Robert, ten wciąż próbował drążyć, wciąż trzymał go na celowniku i pilnował. Denerwował go nawet nie fakt, że mężczyzna próbował przekonać Roberta do zmiany zdania lub podaniu w wątpliwość jego decyzji, ale że on mógł to robić. Czyżby zazdrość? Rodolphus przeniósł spojrzenie na Richarda, lecz to nie wyraziło niczego szczególnego. Nie było w nim ani ostrzeżenia, ani pogardy, ani ciekawości. Po prostu wyglądało to tak, jakby patrzył na ścianę, ładnie pomalowaną, ale jednak ścianę.

Rodolphus wyciągnął rękę, by jego palce mogły otoczyć palce Roberta. Uścisk miał pewny i mocny, tak jak pewny był swojej decyzji. Robert nie wyraził chęci zmiany zdania, która sprawiłaby, że Rodolphus straciłby zaufanie do Mulcibera. Nie można było powiedzieć, że kamień spadł mu z serca, ale na pewno odczuł w środku ulgę. Gdy świetlista nić otoczyła ich dłonie, Lestrange spojrzał Robertowi w oczy. Dla odmiany w tym spojrzeniu było coś na kształt emocji. Jakaś pewność tego, że chłopak podjął decyzję. Być może nawet odrobina łagodności?
- Przysięgam - brew mu nie drgnęła, gdy przysięgał Mulciberowi wierność. - Robercie, czy przysięgasz że nie wystąpisz przeciwko mnie i będziesz dbał o to, by nic ani nikt nigdy mi nie zaszkodził?
To była parafraza identycznej przysięgi, którą składał Robert. Nic od siebie nie dodał, nie zamierzał szukać luk ani zmieniać słów tak, by wyszło na niego. Być może wpadał w pułapkę, z której nie było ucieczki, ale robił to z pełną świadomością, że oboje czynią słusznie. W imię być może wyższej konieczności i dobra całej magicznej społeczności, a być może we własnym interesie.
Porządny Czarodziej
To zostanie między nami.
Tylko nami.
Mierzący 183 cm wzrostu, mężczyzna o ciemnych, acz wyraźnie posiwiałych włosach. Posiadacz oczu o kolorze brązowym, w których czasem da się dostrzec nieco zieleni. Robert jest zawsze gładko ogolony. Zadbany. Ubrany adekwatnie do sytuacji.

Robert Mulciber
#28
26.01.2024, 14:19  ✶  

Był pewien, że obustronna przysięga, to w tym przypadku najlepsze rozwiązanie. Stawiało ich ono pozornie na równi. Pozwalało czuć się w tym układzie względnie bezpiecznie oraz komfortowo. Rozumiał zarazem wątpliwości, które względem tego wszystkiego odczuwał Richard. Miał ograniczoną wiedzę odnośnie łączącej Roberta i Rodolphusa relacji. Współpracy. Dalszych planów swojego brata. Tymi ostatnimi, Robert nigdy nie dzielił się szczególnie chętnie. Miał w zwyczaju przekazywać jedynie najbardziej istotne informacje.

- Wiem co robię. – dokładnie tymi słowy uciął dalsze dyskusje. Nie zamierzał teraz zajmować się tym tematem. Tłumaczyć się z tego, co zamierzał zrobić. Dlaczego miało to wyglądać tak, nie inaczej. Zamiast tego przeszli więc do składania przysięgi. Każdy znał tutaj swoją rolę. Wiedział co należało zrobić, co powiedzieć.

Kiedy pierwsza część dobiegła końca, przyszła kolej na to, aby swoje przysięgam wypowiedział Robert. Zrobił to. Dokładnie tak jak chwilę wcześniej ustalili. Następnie padły kolejne elementy przysięgi, również zaakceptowanej przez obydwie strony. Cały proces nie zajął im wiele czasu. Przeprowadzony został sprawnie, szybko. Nic go nie zakłóciło. Mogli więc ponownie zająć swoje wcześniejsze miejsca.

Rodolphus i Richard łatwo mogli się zorientować, że tego oczekiwał Robert; że to spotkanie jeszcze się dla nich nie skończyło. Tylko ile jeszcze miało trwać? Jak długo?

- Skoro mamy to już za sobą, możemy przejść do kolejnych kwestii. – odczekał chwilę, pozwalając im zająć miejsca. Jeśli Richard miał taką ochotę, teraz również mógł po prostu usiąść. Ryzyko zdawało się być znacznie mniejsze. Czy Rodolphusa powinni wciąż traktować jako potencjalne zagrożenie? – Nieprzypadkowo pominąłem kwestie Twojej narzeczonej oraz badań, których jest ona świadoma. – zaczął, zamierzając zająć się problemem dość istotnym. Może i Rodolphus sam w sobie nie stanowił zagrożenia, ale czy takim samym zaufaniem mogli obdarzyć jego partnerkę? To nie wchodziło w grę. W żadnym, cholernym razie. – Musisz rozwiązać ten problem. Kobiety bywają dość... nieprzewidywalne, emocjonalne, a my nie możemy pozwolić na to, żeby sytuacja wymknęła się spod kontroli. Nie możemy być od kogoś zależni. Nie narzucam Ci sposobu, w jaki sobie z tym problemem poradzisz, liczę jednak na to, że będzie on skuteczny.

Wszystko wytłumaczył. Zrobił to starannie. Dokładnie. Przedstawił swoje oczekiwania związane z drobną wpadką, którą Lestrange zaliczył. To nie powinno było mieć miejsca. Niewymowny musiał teraz cały ten bałagan posprzątać. W jaki sposób? Z reguły najlepszym rozwiązaniem było usunięcie niewygodnego elementu, ale przykład Henrietty pokazywał, że nie zawsze było to tak proste. Nie zawsze dało się to zrobić bez ściągania na siebie uwagi, zainteresowania.

Dlatego też nie zdecydował się niczego narzucać. Przynajmniej teraz. Tak wcześniej. Co będzie później… to już pokaże czas.

Porządny Ochroniarz
Nigdy nie wiesz, kiedy śmierć zapuka do twych drzwi.
183cm wzrostu. Brązowe oczy i włosy, u których można dostrzec siwe kosmyki. Często widnieje u niego zarost. Ogolony gładko jest tylko wtedy, kiedy brat każe mu się "ogarnąć". Ubiera się zawsze odpowiednio do sytuacji.

Richard Mulciber
#29
26.01.2024, 17:10  ✶  

Nie każdemu mogło się podobać to, jak działał Richard, w niektórych sprawach. W tym przypadku kierował się bezpieczeństwem swojego brata. Przez lata nie wtrącał się w jego działania, nie dociekał, nie ingerował, jeżeli nie został o to poproszony. Wierzył, że to jego "Wiem co robię", naprawdę coś znaczyło. I tak było do obecnego miesiąca i poprzedniego. Młodszy Mulciber zaczynał obawiać się decyzji jakie podejmuje, czy nie wpakuje się w coś gorszego niż obecnie. Dlatego wykorzystując moment przemyśleń Roberta, zadał te kluczowe pytania. Dlatego zanim przeszedł do wiązania ich przysięgą, chciał się upewnić, czy jest tego pewien. Z czystej, braterskiej troski, nieokazywanej jawnie przy osobach trzecich, ale będącej wewnątrz jego duszy.

Słysząc to znane mu od lat "Wiem co robię.", westchnął. Nie drążąc już tego tematu. "Obyś naprawdę wiedział co robisz…" - pomyślał i przeszedł do wprowadzenia Roberta i Rodolphusa w Przysięgę Wieczystą.

Obaj wypowiedzieli swoje słowa i przysięgli. Wykonali także kolejną turę, w której także złożyli przysięgi wzajemnie. Mając pewność, że to już wszystko, zrobił charakterystyczny ruch różdżką zatwierdzając ich przysięgi, jako Gwarant, a otaczająca ich dłonie świetlista nic, zniknęła wchłaniając się jakby w ich ręce.
Mieli to już za sobą.

Na tym jednak nie było końca. Richard zmarszczył lekko brwi, słysząc słowa brata. Spojrzał uważnie na Rodolphusa, jakby sprawdzając czy grzecznie usiądzie czy będzie coś kombinował. Nawet jeżeli przysięgli sobie wierność, to nie zmieniało faktu, że Richard będzie go miał na oku.

Skoro nie miał go już doszczętnie pilnować, usiadł na drugim wolnym fotelu. Nie chowając swojej różdżki. Wciąż ją trzymał. Oparł się wygodniej o oparcie fotela, kiedy brat przeszedł do pominiętej wcześniej kwestii narzeczonej Rodolphusa. To jest problem, z którym powinien się uporać sam Lestrange. Powinien dać sobie radę, jeżeli dobrze zna swoją kobietę. Nawet Richard wiedział jak potrafią być problematyczne i zgadzał się ze słowami Roberta. Zatem skierował swoje poważne spojrzenie na Lestrange’a. Co odpowie?

Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#30
27.01.2024, 12:29  ✶  
Powiedzieć, że nie odczuł satysfakcji gdy Robert uciął dalszą dyskusję słowami wiem co robię, byłoby kłamstwem. Nie dał po sobie jednak tego poznać, bo mimo iż wszystko zmierzało w dobrym kierunku, to wciąż wiele rzeczy mogło się najzwyczajniej w świecie posypać. Gdy przysięgli sobie z Robertem, że nie wystąpią przeciw sobie i będą siebie chronić, Rodolphusowi przeszło przez myśl, że dobrze że przysięgi małżeńskie nie wyglądały w ten sposób. Z różnych plotek wnioskował, że wiele osób miało problem z dotrzymywaniem obietnic, danych drugim osobom - gdyby więc na każdego nakładać przysięgę wieczystą, to albo nie byłoby ślubów, albo byłoby za dużo wdowców lub wdów.

Gdy Robert wspomniał o kolejnych kwestiach, Lestrange usiadł na fotelu i wlepił w mężczyznę wzrok. Oczywistym było, że nie porzucą tematu Black, ale to akurat Rolph, tak przynajmniej myślał, miał pod kontrolą. Czuł na sobie wzrok Richarda, aż chciałoby się rzucić nie zesraj się - mimo złożonej przysięgi kopia Roberta nadal mu nie ufała. Nie oczekiwał tego co prawda, ale nie ukrywał że miło by było, gdyby mężczyzna przestał wgapiać się w niego jak w obrazek. Rzucił mu spojrzenie, by dać mu do zrozumienia że czuje na sobie ten wzrok, ale zaraz powrócił wzrokiem do Roberta.
- Na ten moment wygląda na to, że sprawa została załatwiona, ale trzymam rękę na pulsie - Rodolphusowi nie przyszłoby do głowy, by pozbyć się Bellatrix. W przeciwieństwie do Henrietty Bella wiedziała i tak dużo. Mogła drążyć i grzebać, ale na ten moment wiedziała tyle, że nie robili niczego za plecami Mistrza, a nawet że działali na korzyść magicznego świata. Jeżeli będzie dopytywać, wystarczy ją odpowiednio zmanipulować. Miał swoje sposoby, lecz nie wątpił że cała ta sytuacja wyniknęła z troski, którą Bella chciała go otoczyć. Skoro on był bezpieczny, powinna porzucić temat. Nie miał zamiaru wdawać się w szczegóły. - Będę podejmował kroki, które odsuną ją od tego, jeśli tylko zobaczę nawet najmniejszy sygnał, że znowu działa za moimi plecami.
Nie wyjaśnił, jakie to są kroki, bo sam jeszcze nie miał pomysłu w jaki sposób miałby odsunąć Black od tego wszystkiego poza tym, co już zrobił. Z jego perspektywy wyglądało to tak, że Bella miała w nosie Roberta i zależało jej tylko na nim i jego bezpieczeństwie. Skoro ono było zapewnione, to nie było żadnego logicznego powodu, by rzucać im kłody pod nogi. Zwłaszcza że wyjaśnił jej, że badania mogą zmienić ich świat - a przecież podzielała jego poglądy, o czym Robert jako śmierciożerca tak wysokiej rangi doskonale wiedział.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Richard Mulciber (6927), Rodolphus Lestrange (7133), Robert Mulciber (6223)


Strony (5): « Wstecz 1 2 3 4 5 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa