Basilius obiecał swojej kuzynce, że w sierpniu będzie odpoczywał. A czymże byłby odpoczynek, bez terapeutycznego działania pokera na jego psychikę? Tak przynajmniej racjonalizował sobie pojawienie się na dzisiejszym wieczorze. Ale! Aby nie było, że nie jest rozsądny wziął ze sobą do towarzystwa Isaaca, zakładając, że przed kolega z Hogwartu, z którym przy okazji ostatnio niemal zginął wśród korzeni, głupiej mu będzie przegrać wszystko, więc będzie się bardziej pilnował. To, czy Isaac był do tego aby na pewno odpowiednią osobą, było już zupełnie inna sprawą i możliwe, ale tylko możliwe, że to, że Basilius tak chętnie przyszedł akurat z Bagshotem było jakąś formą samosabotażu własnego planu. Nie, że warto było o tym jakoś szczegolnie teraz myśleć.
Gdy tylko weszli od razu przywitał się ciepło z Agnes, przedstawiając przy okazji Isaaca i ruszył dalej od razu w kierunku stołu, przy którym mogli wymienić żetony, nie do końca zadowolony z tego, że zobaczył przy nim Shafiqa, ale oczywiście nie zamierzał dać po sobie tego pokazać. Po prostu jakoś dziwnie było kupować żetony przy mężczyźnie, który te dwa lata temu spłacił jego długi.
– Pamiętaj tylko nie szalej za bardzo – mruknął bardziej do siebie, niż do Bagshota, ale tak by Isaac myślał, że to zdecydowanie było do niego. — I nie rób nic głupiego. Czasami nie warto szaleć.
W głowie natomiast już kalkulował, jak bardzo mógł zaszaleć i ile żetonów kupić na dobry początek.
– Panie Shafiq, Lorien dobrze was widzieć – przywitał się z czarodziejem, jak i swoją kuzynką, gdy stanęli w końcu przed stolikiem. Oczywiście jego uwadze nie umknął też nieznany mu kolega Shafiqa, którego powitał skinieniem głowy.