• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
jesień 1972, 5 września // gdzie rodzina, tam i słońce

jesień 1972, 5 września // gdzie rodzina, tam i słońce
god (self-diagnosed)
Suffering feels religious if you do it right. Reach out and touch faith!
Celebryta; Jedno z najbardziej znanych nazwisk Londynu. Nosi się w drogich ubraniach w gwieździste wzory, a jego ulubiony kolor to niebieski (najczęściej w ciemnych tonach, przeszywany złotą lub srebrną, błyszczącą nicią). Jest bardzo wysoki, ma ponad 180 centymetrów wzrostu i jest przy tym bardzo chudy, wręcz wychudzony. Zawsze przepięknie pachnie - nie wychodzi z domu bez spryskania się drogimi, męskimi pachnidłami. Czaruje słowem - wie jak mówić, aby docierać do ludzi.

Vakel Dolohov
#1
28.04.2025, 00:09  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 28.04.2025, 00:11 przez Vakel Dolohov.)  
Cassandra, Vasilij, Peregrinus i Svietlana
spotykają się na wieczornej herbacie
Horyzontalna 14, 5 września 1972

Salon Dolohovów był jednym z tych miejsc, które zdawały się od początku obiecywać spokój — nie pustkę, bo przesyt i bodźcie odzywały się tu z każdej możliwej strony, ale spokój — to było miejsce odpoczynku i zaczytywania się Vasilija i Annaleigh w kolekcji opasłych tomiszczy spoczywających na półkach przy kominku. Spokój ducha. Spokój myśli. To było miejsce na uporządkowanie idei w ciepłym świetle świec palących się na pozłacanym kandelabrze.

Pomieszczenie było przestronne, utrzymane w odcieniach głębokiego granatu i stonowanych błękitów. Okna pokryto ciężkimi, aksamitnymi zasłonami, sięgającymi od sufitu po samą podłogę, tłumiącymi zgiełk wyjątkowo zatłoczonej ulicy. Na jednej ze ścian, wśród przepięknych pejzaży malowanych farbą olejną, wisiały dwa gobeliny — jeden z nich, ten z symbolem kruka na stosie monet, był skojarzony z rodziną Dolohovów. Drugi zaś — z krukiem i różą, był znanym w Brytanii herbem rodziny Lestrange. Wszystko to jednak ginęło w obliczu płaskorzeźby przedstawiającej słońce i księżyc splecione w dziwnym, niemal tanecznym uścisku, z dziwacznymi minami, w otoczeniu nieregularnych gwiazd rozsypanych po ścianie kominka. Ich oczy zdawały się śledzić obserwatora przy każdym ruchu, zaś ich uśmiech onieśmielał — bo te świecące się, roztaczające wokół siebie mlecznobiałą łunę obiekty był nieco przerażający, trochę jakby wpatrywały się nie w człowieka, a jego duszę i sedno istnienia.

Podłoga, z ciemnego, lśniącego drewna, została częściowo przykryta dywanami o geometrycznych wzorach, również utrzymanymi w barwach nocy — granacie i ziemi — momentami do złudzenia przypominając te znane z pokoju wspólnego Krukonów. Ciężkie meble, wykonane z dębu i orzecha, ustawione były tak, aby stworzyć dobre miejsce spotkań i odpoczynku. Ciemne fotele i głębokie, skórzane sofy otaczały niski stolik, na którym zwykle układano książki, notatki, drobne i misternie wykonane przedmioty. Sporadycznie kwiaty. Dzisiaj miała pojawić się tutaj taca herbaty.

Dolohov nigdy nie pracował w salonie. Lubił tu przebywać i odpoczywać. Czytać o sprawach niekoniecznie związanych z pracą. Tego entuzjazmu nie podzielała Annaleigh, stąd na wysokich półkach rozciągających się wzdłuż jednej ze ścian piętrzyły się nie tylko opowiadania, biografie i tomiki wierszy, ale też traktaty naukowe i czasopisma poświęcone uzdrowicielstwu.

Dzisiaj nastał już zmierzch.

Przez salon przeciągnęło się ciche brzęczenie magii przenoszącej wspomnianą wcześniej tacę, wlatującą tu powoli od strony kuchni. Na niej spoczywał dzbanek w towarzystwie czterech filiżanek. Jedna dla niego, druga dla towarzyszącego mu w pogawędce na sofie Peregrina. Trzecia — dla Cassandry, która powinna wejść tu lada moment. Czwarta — dla zaproszonej Lany. Nawet by się nie zdziwił, gdyby spotkały się dzisiaj przy drzwiach Horyzontalnej 14. Umówił się z kuzynką dokładnie na godzinę, którą przewidział przy piciu porannej kawy.

Zamilkł. Odetchnął powietrzem przesiąkniętym kuszącym aromatem herbaty: głęboki, lekko ziemisty zapach czarnej herbaty z Cejlonu (A raczej już Sri Lanki? Nie zdążył się przyzwyczaić.), przełamany nutą jaśminu i odrobiną bergamotki. Zawiesił spojrzenie na Trelawneyu, z subtelnym uśmiechem. Jego palce błądziły po oparciu.

— Zapomniałem ci powiedzieć, że skoro Cassandra wraca do Anglii, to nie zdziwi mnie, jeżeli otruła swojego męża. — Ton jego głosu wskazywał na żart. Ale czy to na pewno był żart? — Nigdy go nie lubiłem.


with all due respect, which is none
Badacz wróżbiarstwa
Hiding alone,
a prison is home
Nadchodzi spowity smrodem dymu papierosowego. Na pierwszy rzut wygląda porządnie, codzienna elegancja w neutralnych kolorach… niekiedy może nieco wymięta. To zależy, ile spał, a cienie pod zielononiebieskimi oczami odznaczające się na cerze bladej jak prześcieradło podpowiadają, że niewiele. Palce poznaczone tu i tam rozmazanym atramentem, ugina się pod ciężarem ulubionej skórzanej torby, w której jest… wszystko. Średniego wzrostu (179 cm) postać młodego mężczyzny koronuje imponująca burza czarnych loków, które niewątpliwie są jego największą ozdobą.

Peregrinus Trelawney
#2
05.05.2025, 14:09  ✶  
Wszystko było w tym salonie na miejscu: dopasowane, przemyślane, właściwe. Peregrinus również był tu właściwy. Nie tylko estetycznie — pomiędzy hebanowymi lokami a bladą cerą kolorowy akcent stanowiły jedynie ciemnogranatowe spodnie i marynarka, które zmierzchające słońce i tak próbowało zgasić w czerń; nie wybijał się więc Trelawney na tle wystroju pomieszczenia. Chodziło jednak o coś głębszego: swobodę, z jaką odnajdywał się na tej sofie, ale i obok drugiego jasnowidza. W ostatnich tygodniach uleciało z Peregrinusa poczucie, że mógłby naruszać w jakiś sposób prywatną przestrzeń Dolohova. Nie było już miejsca na najlichszy cień wątpliwości i wahania co do tego, czy aby na pewno był w pobliżu Vakela pożądany, co usunęło z niego sztywną ostrożność. I on sam oswoił się z obecnością drugiego wróża w najwęższym kręgu swojej strefy komfortu. Nabierał przekonania, że odnajduje powoli równowagę w nowych okolicznościach. Okolicznościach zarówno pomiędzy nimi dwoma, jak i w całokształcie sytuacji w Prawach Czasu, włącznie z krążącymi po nich nowymi osobami.
Dlatego też okazja poznania członkiń rodziny Dolohov, choć rozbudziła w nim ciekawość, zasiała również drobne ziarno niepokoju. Nieprzesadnie dręczącego, bo przecież czuł się w kamienicy Dolohova bezpiecznie i był raczej pewien swojej pozycji w jej murach, lecz taka już była natura tego introwertycznego wróżbity, że preferował stałość. Zmiana, jaką dokonywał w świecie czas, była fascynującym przedmiotem badań, ale — jeśli spytać Peregrinusa Trelawneya — wyłącznie takim właśnie przedmiotem obserwacji powinna pozostać, on sam zaś jej zewnętrznym obserwatorem, nie uczestnikiem. Mógł podglądać w kartach, wizjach i omenach naturę zmiany, jaką niósł powrót pań Dolohov do Anglii, lecz nie mogło dostarczyć mu to pełnego jej obrazu. I ten właśnie brak absolutnej wiedzy, absolutnej pewności — oto, co go denerwowało.
— Jak ja się cieszę, że nigdy nie miałem żony — mruknął, wysupłując ten żart z wypowiedzi Vakela. Być może w innych okolicznościach sprawdziłby, co też kryje się za tymi słowami i doborem dowcipu, lecz nie było na to czasu teraz, gdy lada chwila mieli zjawić się goście. — Mam nadzieję, że nigdy nic mnie nie zmusi do żenienia się. Masz wokół siebie same przerażające kobiety. Tylko czekać aż Lyssa poczuje pociąg do trucizny.
Podsumował tę wypowiedź krótkim pomrukiem zastanowienia, niby to naprawdę rozważał, czy aby nie ma w młodziutkiej czarownicy jakichś utajonych skłonności do trucicielstwa. W rzeczywistości o wiele rzeczy byłby gotów ją podejrzewać, lecz o tę… niekoniecznie.
Peregrin podniósł rękę, aby odnaleźć wędrujące palce Vakela i musnąć je własnymi, spleść na krótką chwilę, nim do salonu wejdą obcy i będzie musiał trzymać od niego dystans, być tylko współpracownikiem i przyjacielem.
— Zamierzasz angażować którąś z nich w projekt instytutu? — zapytał jeszcze mimochodem, zanim tęsknie wysunął dłoń z jego dłoni.


źródło?
objawiono mi to we śnie
Z pierwszych stron gazet
Przyszłość jest mglista, póki nie staje się teraźniejszością
Przeciętnego wzrostu (160 cm) szczupła brunetka o wielkich, niebiesko-szarych oczach. Porusza się z gracją, tak jakby od każdego jej kroku zależała jej reputacja. Odziana zawsze w najlepsze odzienia najznamienitszych projektantów czarodziejskich. Jej nadgarstki zdobią bransoletki z białego złota, a szyję naszyjniki z kamieni szlachetnych, najczęściej rubinów.

Cassandra Dolohov
#3
13.05.2025, 11:19  ✶  
Przybycie Cassandry do Anglii nie było niczym niespodziewanym. Już wcześniej, niedaleko Londynu, rozpoznano zarówno ją samą, jak i jej karocę, która transportowała łóżko. Łóżko, które dotarło do Praw Czasu jako pierwsze, z karteczką od Anastazji. Kim w tej opowieści była Anastazja Dolohov-Burke i dlaczego to ona odpowiadała za transport łóżka Cassandry do Anglii? To była jedna z tych zagadek, na których rozwiązanie przyjdzie jeszcze czas. Vakel doskonale wiedział, że jego siostra miała swoje pewne przyzwyczajenia. I tak jak Peregrinus, ona również lubiła stałość w teraźniejszości. Jej własne łoże, które wykonano jeszcze w Związku Radzieckim, było jedną z tych stałych rzeczy, które trzymały Cassandrę w teraźniejszości. Jej jedynym namacalnym wspomnieniem tego, że mieszkała tysiące kilometrów od Anglii przez wiele, wiele lat.

Czy jej brat miał rację i otruła swojego męża?

Nigdy nic jej nie udowodniono. Ba, otoczono ją należytą opieką, szanując żałobę, którą przechodziła jako wdowa. Patrzono na jej łzy, przypominające perły, gdy turlały się po policzkach, podawano jedwabne, miękkie chusteczki, by przetarła nos i nie naruszyła delikatnej bariery swojej skóry. Podawano jej uspokajające napary, dawano jej odpocząć. Cassandra nigdy nie była dobrą aktorką, lecz wtedy stanęła na wysokości zadania: być może dlatego, że przez pewien czas naprawdę darzyła Anatolija pewnym uczuciem? A może po prostu zobaczyła w przyszłości coś, co kazało jej wylewać krokodyle łzy na czarne suknie i pochylać głowę, przesłoniętą czarnym woalem niemal każdego dnia.

Podejrzanym mógł wydawać się fakt, że ciut zbyt szybko powróciła w rodzinne strony. Podejrzanym mógł się wydawać fakt, że plotki krążące po ich miejscowości wskazywały, że Vablatsky bywał agresywny i nadużywał alkoholu. Ale to wszystko były drobne podejrzenia, które teraz nie miały znaczenia, bo Cassandra stała przed drzwiami Praw Czasu, odziana w długą do kostek czarną sukienkę, miękko opadającą na każdą wystającą kosteczkę w jej ciele. Chude ramiona przesłonięte były czarnym, półprzezroczystym szalem, jakby miało to pomóc w opanowaniu chłodu. Lecz ona nie czuła chłodu: przyzwyczajona do mroźnych zim w Rosji czuła, że teraz znowu może odetchnąć. Na jej skórze żaden włosek nie stał dęba, jej ciało nie drżało a ona była wyjątkowo spokojna. Patrzyła na drzwi, jakby rozważając różne scenariusze, które mogły się wydarzyć po tym, jak naciśnie klamkę.
- Lano - czy wiedziała, że Lana też tu będzie? Kto wie. Na pewno jednak ją usłyszała, na pewno skierowała swoją bladą, tęskniącą za słońcem twarz w której osadzone były duże, jasne oczy, na kobietę. Na pewno ją rozpoznała i na pewno uśmiechnęła się delikatnie, gdy kobieta się zbliżyła. - Jesteś potwierdzeniem tego, że powrót do Londynu był dla mnie najlepszą opcją.
Głos miała ciepły, chociaż cichy i nieco zmęczony. Po drodze musiała zmierzyć się ze swoją popularnością - czymś, do czego była przyzwyczajona, lecz niekoniecznie jej chciała w tym momencie. Ucinając kilka pogawędek z przypadkowymi ludźmi w końcu skręciła w boczną uliczkę i narzuciła na głowę szal, dzięki któremu teraz mogła stać przed Prawami Czasu nie niepokojona przez nikogo. Gdyby nie szal, to pewnie ktoś znowu by ją zatrzymał po drodze.

Vakel miał rację, oczywistym było że spotkają się z Laną przy wejściu, bo jakże mogłoby być inaczej, skoro wiedział że obie kobiety przyjdą w niemalże identycznym czasie?
Lady Historian
old things have strange hungers
Drobna (163 cm) kobieta o wschodnioeuropejskich rysach, czarnych włosach i piwnych oczach. Zawsze elegancko ubrana, jak na czarownicę z dobrego domu przystało.

Lana Dolohov
#4
03.06.2025, 17:25  ✶  
Mimo iż kamienica należąca do Vasilija znajdowała się na tej samej ulicy, co mieszkanie matki Lany, przejście tej trasy stanowiło dla Dolohovówny swego rodzaju wyzwanie. Bowiem dalej miała w pamięci sytuację sprzed paru dni, kiedy to natrętny dziennikarz Proroka Codziennego zaczepił ją na ulicy, i bardzo nie chciała, by się to powtórzyło. Znając swoje braki w dziedzinie charyzmy, Lana przeczuwała, że publikacja takiego wywiadu byłaby kompromitująca zarówno dla niej jak i dla całej rodziny (na szczęście wtedy dziennikarz przekręcił jej nazwisko, więc Dolohovowie nie musieli się o nic obawiać).

Ze względu na swoją niechęć do latania oraz teleportacji, czarownica musiała iść żwawo, co nie było łatwe, biorąc pod uwagę jej słabą kondycję. Można by pomyśleć, że ostatnie osiem miesięcy pośród malowniczych gór północnej Norwegii zachęci Lanę do pieszych wycieczek i poniekąd była to prawda, jednak nawet taki krajobraz nie mógł zmienić jej natury. Dolohovówna większość swojego pobytu w Tromsø spędziła na przeglądaniu zakurzonych ksiąg oraz prowadzeniu badań. Dlatego teraz dotarła przed Horyzontalną 14 z lekką zadyszką, co niewątpliwie dotarło do uszu drugiej czarownicy.

— Cassandro. — również uśmiechnęła się delikatnie na widok kuzynki. O ile Lana nie przepadała za przebywaniem w większym towarzystwie, to pośród znajomych twarzy czuła się dość komfortowo. Zwłaszcza, jeśli te osoby podzielały jej pasję do zdobywania wiedzy, tak jak rodzeństwo jasnowidzów. — Och, dziękuję. Ja też się cieszę, że mogę cię zobaczyć po tak długim czasie. — nie umknął jej zmęczony ton głosu starszej czarownicy. Czy to przez żałobę? Matka Dolohovówny wspomniała przy śniadaniu, że mąż Cassandry zmarł tragicznie, a ona sama podobno wróciła do Anglii, bo również bała się o swój los. Jako historyczka, Lana nie mogła dawać wiary niepotwierdzonym plotkom, więc odsunęła snucie teorii na moment, w którym będzie mieć więcej informacji. Z drugiej strony, wypytywanie kuzynki o tragiczne wydarzenia z przeszłości było bardzo niekulturalne. Możliwe więc, że Dolohovówna nigdy nie pozna prawdziwych przyczyn powrotu Cassandry do ojczyzny.

Kobiety przekroczyły razem próg kamienicy i zostały zaprowadzone do salonu, dokładnie tak jak przewidział to Vakel. Lana już wcześniej była w odwiedzinach u kuzyna, także spodziewała się tego, co zobaczy w pomieszczeniu — poza jednym elementem, a raczej osobą. Obok Dolohova siedział nieznajomy mężczyzna z kruczoczarnymi włosami.
— Dobry wieczór... — przywitała się, starając się zachować neutralny ton. Jej spostrzegawczym towarzyszom zapewne jednak nie umknęła nutka zdziwienia.
god (self-diagnosed)
Suffering feels religious if you do it right. Reach out and touch faith!
Celebryta; Jedno z najbardziej znanych nazwisk Londynu. Nosi się w drogich ubraniach w gwieździste wzory, a jego ulubiony kolor to niebieski (najczęściej w ciemnych tonach, przeszywany złotą lub srebrną, błyszczącą nicią). Jest bardzo wysoki, ma ponad 180 centymetrów wzrostu i jest przy tym bardzo chudy, wręcz wychudzony. Zawsze przepięknie pachnie - nie wychodzi z domu bez spryskania się drogimi, męskimi pachnidłami. Czaruje słowem - wie jak mówić, aby docierać do ludzi.

Vakel Dolohov
#5
08.06.2025, 15:01  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 09.07.2025, 11:00 przez Vakel Dolohov.)  
Vasilij zaśmiał się, jak na swoje standardy odrobinę niezręcznie. Żartowanie trucicielskich zapędów jego ukochanej córeczki nie siadało szczególnie dobrze, kiedy go spotkało ze strony kobiet tak wiele nieuzasadnionego zła. Zdawał sobie sprawę z tego, że do tego śmiechu nie musiał dodawać już nic – bo Trelawney bezbłędnie wyczuje aluzję i prawdopodobnie będzie gniótł w sobie jakieś ciężkie do opisania uczucie, dopóki losowego poranka Dolohov nie powie: wyduś to z siebie, a on nie zada kolejnego pytania.

Nie chodziło tylko o to, że mocną stroną Peregrinusa nie było badanie terenu wokół od razu, tylko obserwowania go wpierw z daleka jak dzikie zwierzę muszące obwąchać każdy krzak. Dolohov mu zwyczajnie nie dał na to przestrzeni. Pociągnął go za tę rękę przylegającą do jego, zacisnął drugą z nich na materiale ciemnych spodni i pocałował go czule.

– Tak, Peregrinusie – powiedział gdzieś pomiędzy drugim zetknięciem się ich warg i trzecim – byłoby kiepsko, gdybyś miał żonę. – I być może nie powinien robić tego teraz, na kilka minut przed przyjęciem tutaj dwójki tak ważnych kobiet, ale kiedy połowa twojego życia jest teatrem dla mas, doszukujesz się prawdziwości w takich właśnie doświadczeniach, jak więź łącząca go z Trelawneyem. Było dla niego oczywistym, że czuje do chłopaka miętę – tak samo oczywiste było zainteresowanie płynące z drugiej strony. Ale istniała przecież spora różnica pomiędzy czuciem się przy kimś dobrze i dzieleniu łóżka pomiędzy kolejnymi badaniami a tym co prawdziwie rozpalało serce. Jak dzieciak, chociaż to jego nazwał w myślach chłopakiem, naciągał więc pewne granice i sprawdzał gdzie leżała ta młodszego badacza. – I tak, moja siostra i kuzynka są badaczkami – nie mam wątpliwości, że sprawdziłyby się w roli edukatorek. Właściwie to znasz jedną z nich, chociaż nie osobiście. Znasz jej pióro, Peregrinusie – ciężko ją przeoczyć, podobnie jak mnie.

I to powiedziawszy odsunął się od niego, jak zawsze punktualnie. Bo kiedy wstał, przetarł wierzchem dłoni swoje wargi i zbliżył się do drzwi, zarówno Cassandra jak i Svietlana znajdowały się już właściwie u wejścia do salonu.

– Cassandra! Svietlana! – Powitał je z szerokim uśmiechem, rozkładając ręce. Powitaniem Dolohova nie był jednak mocny uścisk wątłych, wychudzonych ramion, lecz charakterystyczne dla rodzinnego kręgu pocałunki w policzki. – Rozgośćcie się. – To powiedziawszy, wskazał na przygotowane do spędzenia wspólnie wieczoru miejsca przy stoliku. – Rzeczy, które do nas wysłałaś, znajdują się już na piętrze – na moment skierował wzrok na Cassandrę, następnie ruszył w kierunku miejsca zajmowanego przez siebie wcześniej, o ile żadna z kobiet go nie wybrała. – Annaleigh – jego żona – nie będzie nam towarzyszyć. To zaś jest, bo żadna z was nie miała przecież okazji poznać go osobiście – mój najbliższy współpracownik – Peregrinus Trelawney. – Przedstawił go uprzejmie. – Peregrinusie, oto moja młodsza siostra Cassandra, a to moja kuzynka Svietlana.

Jeżeli Dolohova głęboko nie znałeś, mogłeś bezpiecznie założyć, że przez Prawa Czasu zawsze przewijali się jacyś współpracownicy i asystenci, mniej i bardziej ważni badacze pomagający mu w prowadzeniu firmy. Jeżeli jednak byłeś uważny i pochylałeś się nad jego życiorysem, Dolohov miał typ. Typ „najbliższego współpracownika”, który towarzyszył mu częściej niż żona. Śliczna twarz, od której każdej pannie uginały się nogi, mądra głowa. To wszystko przyozdobione kępą brązowych, zadbanych loków.


with all due respect, which is none
Badacz wróżbiarstwa
Hiding alone,
a prison is home
Nadchodzi spowity smrodem dymu papierosowego. Na pierwszy rzut wygląda porządnie, codzienna elegancja w neutralnych kolorach… niekiedy może nieco wymięta. To zależy, ile spał, a cienie pod zielononiebieskimi oczami odznaczające się na cerze bladej jak prześcieradło podpowiadają, że niewiele. Palce poznaczone tu i tam rozmazanym atramentem, ugina się pod ciężarem ulubionej skórzanej torby, w której jest… wszystko. Średniego wzrostu (179 cm) postać młodego mężczyzny koronuje imponująca burza czarnych loków, które niewątpliwie są jego największą ozdobą.

Peregrinus Trelawney
#6
10.07.2025, 11:52  ✶  
Żarty o podtruwaniu były wyjątkowo niefortunnym tematem w tym towarzystwie i Peregrinus na sugestię, jakoby Cassandra również miała mieć w tym doświadczenie, zareagował najlepiej, jak umiał. Czyli niezbyt zręcznie. Świat niechybnie uwziął się w kwestiach trucicielskich na Dolohova. Żona, siostra… asystent? W pewnym sensie i on miał przecież podobnie niechlubną kartę w swojej historii, gdy to próbował ukrócić matczynych cierpień przedawkowaniem. Nie miałby jednak w tych okolicznościach odwagi przyznać się do tego.
Peregrinus nie miałby również odwagi sięgnąć w tamtej chwili aż ust Dolohova z własnej inicjatywy. Nie przy otwartych drzwiach salonu, gdy oczekiwali pojawienia się gości. Był obsesyjnie ostrożny. Nie, aby nie ufał temu, z jaką dokładnością Vakel przewidywał godzinę pojawienia się zaproszonych, ale… co jeśli stracili poczucie czasu?
Był jednak wciąż zbyt oczarowany świeżą możliwością wymieniania tych drobnych codziennych czułości, aby owa ostrożność była w stanie stłamsić zauroczenie. Odwzajemnił więc pocałunki, kładąc rękę na karku Vasilija, jakby dzięki temu mógł nieco na dłużej przytrzymać go przy sobie. Zaufał drugiemu czarodziejowi, widząc jego swobodę, i pozwolił sobie przez jeszcze jedną chwilę nie pamiętać, że powinni się pilnować.
— Nie sądzę, żeby akurat w tym żona cokolwiek zmieniła — dodał, nie ważąc na to, jak okrutnie wobec owej hipotetycznej żony to brzmiało, że nie miałby oporów jej zdradzić ze swoim szefem.
Bo przecież Vakelowi żona w niczym nie przeszkodziła, a i Peregrinus nie wyobrażał sobie, że miałby znaleźć się w małżeństwie inaczej niż właśnie z przymusu jakichś zewnętrznych okoliczności. Takie na szczęście się nigdy nie pojawiły. Nie miał rodziny, aby ktoś dopominał się od niego wnuków i przedłużenia jakiejś tradycji. Biznes ojca dawno sprzedano, a i samemu ojcu wyprawiono pogrzeb; nie było czego przedłużać. Zniknie Peregrinus i po tej gałęzi Trelawneyów nie zachowa się już żaden ślad.
— Tyle lat publikowania zza granicy i nie było okazji jej spotkać. Teraz okoliczności nie są może… optymistyczne, ale nie powiem, żebym nie był ciekaw tego, co Cassandra może wnieść. Lana oczywiście również. — Lecz o tej drugiej słyszał zdecydowanie mniej.
Choć jego introwertyczna dusza przyznawała to niechętnie — dyskusje twarzą w twarz wzbogacały sylwetkę danego badacza o ten pierwiastek osobisty nie do uchwycenia przy samym studiowaniu pism autorstwa takiej osoby. Pierwiastek, który pomagał później lepiej rozumieć cały tok myślenia, prace i wywody. Nie wszystko cudza publikacja przeczytana w zaciszu własnego gabinetu była w stanie przekazać. A szkoda.
Peregrinus nie wyrwał się do powitania kobiet z energią równą tej Dolohova. Trzymał się raczej z tyłu — oszczędny w ruchach, oszczędny w słowach. Instynktownie próbował uciekać od roli uczestnika tych zdarzeń ku wygodnej pozycji obserwatora, więc raz po raz intencjonalnie przypominał sobie o tym, aby szukać z czarownicami kontaktu wzrokowego oraz załagodzić bladą zamyśloną twarz uprzejmym uśmiechem.
— Miło mi, że w końcu się poznajmy — zwrócił się do obu, kłaniając się lekko każdej. Kolejne słowa skierował wyłącznie do Cassandry: — Moje kondolencje.
Nie był pewien, czy powinien je składać, i wcale nie pomógł mu w decyzji wcześniejszy komentarz Vakela, toteż wypowiedział to możliwie neutralnym tonem. Cassandra ubrana była wszakże jak na wdowę przystało — czarna suknia i szal krzyczały żałobę, toteż Trelawney nie chciał jej nietaktownie zignorować.
Usiadł jako ostatni, dając kobietom pierwszeństwo wyboru miejsca nie tylko z grzeczności, ale i ostrożności, coby przypadkiem nie wyszło na to, że podejrzanie mocno lgnie do Vasilija. Mimo że kiedyś podążał za nim jak cień i zupełnie nie zwracał uwagi na to, że kiedy tylko była ku temu okazja, siadał odruchowo blisko niego.
Z pierwszych stron gazet
Przyszłość jest mglista, póki nie staje się teraźniejszością
Przeciętnego wzrostu (160 cm) szczupła brunetka o wielkich, niebiesko-szarych oczach. Porusza się z gracją, tak jakby od każdego jej kroku zależała jej reputacja. Odziana zawsze w najlepsze odzienia najznamienitszych projektantów czarodziejskich. Jej nadgarstki zdobią bransoletki z białego złota, a szyję naszyjniki z kamieni szlachetnych, najczęściej rubinów.

Cassandra Dolohov
#7
18.08.2025, 13:47  ✶  
Plotki, plotki... Plotki potrafiły zniszczyć niejedno życie. Były jak oset, który rósł w każdym miejscu i niezwykle trudno było się go pozbyć. Niejednokrotnie nawet wyrwanie go z korzeniami nic nie dawało. Na dodatek kłuł, boleśnie celnie, raniąc nie tylko osoby, o których plotkowano, lecz także osoby, które plotek próbowały się pozbyć.

Plotki były potężnym narzędziem, którego trzeba było nauczyć się używać. W niepowołanych rękach mogły pochłonąć wszystko i wszystkich wokół jak ogień, który Cassandra widziała w swoich snach, lecz znaczenia jeszcze nie odgadła. Ale mogły także sprawić, że kłujące igiełki skierują uwagę tłumu na kogoś innego.
- Minęło kilka lat, prawda? - usta Cassandry rozciągnęły się w lekkim uśmiechu. Kobieta wydawała się nieobecna, jakby dopiero co przemknęła przez wizje przyszłości i z trudem wróciła do teraźniejszości. To nie było u niej nic nowego: od młodych lat nie stała twardo na ziemi, nie stąpała pewnie i mocno, tak jak jej brat. Zwykle sprawiała wrażenie, że wystarczyłby jeden mocniejszy podmuch wiatru, a zostanie porwana przez prąd czasu i domysłów. Jeden nieostrożny krok i Cassandra zniknie, bo nie będzie potrafiła wrócić. Teraz jednak kroki ciemnowłosej wróżbitki odbijały się echem od posadzki Praw Czasu, gdy podążała za Laną. Jej struny głosowe nie nadwyrężały się niepotrzebnym przywitaniem służby, skrzatów czy kogokolwiek, kogo mogłyby spotkać po drodze. Była zmęczona po podróży, tylko której? Fizycznej, czy eterycznej?

Gdy weszły do pomieszczenia, wzrok Cassandry niemal od razu przeskoczył z Vasilija na Peregrinusa. Dwa mięśnie jej twarzy drgnęły, wyrażając zaskoczenie, lecz to wszystko. Jej zimna jak lód skóra na policzkach przywitała usta Vakela, a w niebiesko-szarych oczach błysnęła iskierka ciepła.
- Dziękuję - powiedziała miękko w stronę Trelawneya, przesuwając opuszkami palców po policzku, na moment znowu wracając spojrzeniem do nieznajomego jej mężczyzny. Przesunęła się tak, by móc zająć miejsce możliwie naprzeciwko niego. Cel, nowy cel, nowy obiekt. Uwaga Dolohov niemalże od razu była skoncentrowana na tym mężczyźnie. - Londyn bardzo się zmienił od mojej ostatniej wizyty. Czy jest standardem sprawdzanie prywatnych rzeczy każdej jednej osoby, która postanawia się tu osiedlić?
Zapytała zmęczonym tonem, przesuwając wzrok na brata, a potem Lanę. Założyła wychudzoną noge na nogę, by w finalnym rozrachunku wygładzić materiał czarnej sukni. Prosta, bez ozdób, a jednak materiał krzyczał kosztowała mnie więcej niż twoja miesięczna pensja.
- Moja bratowa utknęła nad badaniami? - zapytała uprzejmie, chociaż znać w jej głosie było nutę czystego, uprzejmego zainteresowania, wymuszonego konwenansami. Nie interesowało ją to, dlaczego nie było tu Annaleigh. Interesowało ją to, dlaczego Peregrinus tu był. Jego obecność mogła świadczyć wszystko i nic. Czy Vasilij chciał im coś tym ruchem przekazać, czy może po prostu piękna twarz okolona miękkimi lokami była tu, bo mogła?

Kim jesteś, Peregrinusie? zdawały się pytać jej oczy, lecz usta pozostały nieruchome przez pewien czas.
- Trelawney... - Cassandra przejechała językiem po podniebieniu, jakby smakowała dźwięk tego nazwiska. - Poza talentem musisz także być osobą, która nie boi się ciężkiej pracy, skoro mój brat trzyma cię tak blisko.
Uśmiechnęła się łagodnie. Vasilij nie brał do siebie byle kogo, nigdy. Cassandra spojrzała na Lanę, jakby się nad czymś zastanawiała, lecz jej umysł powędrował na moment gdzieś indziej.
Lady Historian
old things have strange hungers
Drobna (163 cm) kobieta o wschodnioeuropejskich rysach, czarnych włosach i piwnych oczach. Zawsze elegancko ubrana, jak na czarownicę z dobrego domu przystało.

Lana Dolohov
#8
23.09.2025, 20:37  ✶  
— Tak... Zbyt dużo lat. — odpowiedziała kuzynce. Chciała dodać, że najwyraźniej los sprowadził je obie do Londynu w tym samym czasie, ale ugryzła się w język. Wspominanie o przeznaczeniu przy osobie w żałobie mogło być niestosowne. Nie skomentowała również wyglądu Cassandry, choć stan kobiety napawał ją niepokojem.

— Witaj Vasiliju. — nadstawiła policzek do pocałunku Dolohova. — Miło mi pana poznać. — skinęła głową w stronę Peregrinusa, zachowując wyuczony, neutralny wyraz twarzy. Nie mogła dać po sobie poznać, że obecność nieznajomego wywołała u niej lekką panikę. Lana co prawda nie bała się obcych, lecz w ich otoczeniu stawała się wycofana. Nawet podczas większości interakcji ze znanymi osobami jej odpowiedzi przypominały bardziej wyuczony skrypt niż swobodną rozmowę (skoro nie posiadała wrodzonej charyzmy, najlepszym rozwiązaniem było trzymanie się zasad etykiety). Kuzynostwo było jednak wyjątkiem, nie tylko ze względu na więzy krwi, ale głównie z uwagi na podobne zainteresowania. Dolohovówna czuła się najlepiej swobodnie dyskutując na temat swoich pasji, co nie zawsze spotykało się z pozytywnym odbiorem wśród czarodziejskiej socjety. Cieszyła się więc, że po powrocie do Londynu miała w swoim otoczeniu tak znakomitych badaczy, którzy nie mieli nic przeciwko wymianie zdań o astrologii czy numerologii.

Pytanie tylko, czy pan Trelawney również okazałby się odpowiednim towarzyszem rozmów? Co prawda był współpracownikiem Vakela, lecz Lana miała już w życiu styczność z badaczami, którzy pomimo ogromnej wiedzy nie grzeszyli umiejętnością odpowiedniego zachowania w towarzystwie. Najgorsi byli ci, którzy uważali, że ze względu na bycie kobietą Dolohovówna nie dorównywała im w kwestii kompetencji...

Zajęła miejsce obok Cassandry, starając się subtelnie wybadać wzrokiem Trelawney'a. Lana była spostrzegawcza, więc gdyby spędzała więcej czasu w Anglii zapewne zauważyłaby, że Peregrinus wpisywał się w "typ" asystenta Vakela. Nie była jednak aż tak zaznajomiona ze zwyczajami kuzyna, a nawet gdyby była, nie wpadłaby na to, że relacja łącząca mężczyzn była bardziej intymna. Wychowana w szacunku dla tradycji oraz konwenansów Dolohovówna nie posądzałaby nikogo o skandaliczne zachowania, o ile nie miałaby na to niezbitych dowodów. Prędzej wywnioskowałaby, że Dolohov i Trelawney byli po prostu dobrymi przyjaciółmi.

Najwyraźniej kuzynkę również nurtowała obecność współpracownika Vakela na rodzinnym spotkaniu, skoro postanowiła sprowadzić rozmowę na temat Peregrinusa i jego relacji z pracodawcą. Lana była jej wdzięczna, bo sama chyba by się na to nie odważyła. Poczuła na sobie wzrok Cassandry, lecz gdy na nią spojrzała, czarownica wydawała się pogrążona we własnych myślach.
— J-jak długo już ze sobą współpracujecie? — zebrała się w sobie i również spytała. Miała nadzieję, że jej ton nie zabrzmiał zbyt niezręcznie.


She was like a star,
nothing but a beautiful echo of death.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Vakel Dolohov (1038), Peregrinus Trelawney (996), Cassandra Dolohov (1025), Lana Dolohov (792)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa