Westchnął przeciągle. Nie wiedział już co o tym wszystkim myśleć. Zebrane dotychczas dowody wskazywały na to, że rozprzestrzeniający się po Londynie i Dolinie Godryka ogień mógł mieć to samo źródło: jakieś zaklęcie lub rytuał. Nie siedział jednak przecież w głowie winowajców, żeby móc potwierdzić to ponad wszelką wątpliwość. Kto inny zdecydowałby się jednak na taki ruch?, pomyślał trzeźwo Longbottom. Co by nie mówić Śmierciożercy byli pierwszą opcją, która przychodziła na myśl.
— Cóż, jest to jakiś sposób na osiągnięcie swoich celów — skomentował bezwiednie Erik. — Moglibyśmy nawet spróbować zatańczyć, jak nam grają: zradykalizować się, wejść jeszcze głębiej w społeczeństwo czystokrwistych. Jestem pewny, że będą zachwyceni, kiedy Longbottom, który zwyzywał Śmierciożerców od terrorystów, teraz będzie zabiegać o ich względy.
Uniesione kąciki ust Erika nagle wygięły się, przekształcając uśmiech w grymas. Ten plan po prostu nie miał dziur.
— Nawet jeśli by dotarły do adresatów, to obawiam się, że i tak niewiele to zmienia — wtrącił gładko Longbottom na wypowiedź Olivii. — Szczerze mówiąc w tym wszystkim, to nie brak komunikacji wstrząsa mną najbardziej, a cholernie niski poziom zabezpieczeń dzielnicy magicznej. — Wzniósł oczy ku sufitowi. — Wydawało mi się, że przed laty wpleciono w dzielnicę coś więcej niż zaklęcia zwodzące mugoli. Chyba, że ten ogień po prostu był na tyle mocno, że po prostu przedarł się przez to wszystko, jak gdyby nigdy nic.
Wyprostował się niespodziewanie, gdy Olivia wspomniała o nieznanym głosie, który zaczął szeptać jej coś do ucha. Czy i on nie doświadczył czegoś podobnego na pewnym etapie nocy? Z początku wydawało mu się, że to tylko szok wywołany rozpadającymi się budynkami, widokiem martwych ciał lub poturbowanej ludności Londynu, ale może kryło się w tym coś więcej? Nagle poczuł nieprzyjemne pulsowanie z tyłu głowy. Nie dość, że w pyle czaiły się widma, to jeszcze głosy wchodzące do głowy? Cudownie, po prostu cudownie.
— Trzeba będzie skontaktować się z naszymi wtykami w Wizengamocie i przekonać ich do obniżenia progu wiekowego na stanowisko Ministra Magii. Im młodszy kandydat lub kandydatka, tym łatwiej będzie nam nimi manipulować. Sugerowałbym rozejrzeć się pośród świeżo upieczonych absolwentów Hogwartu — odezwał się ponownie Erik, wyrzucając z siebie kolejny irracjonalny pomysł.
Chyba nie był w stanie wnieść zbyt wiele do tej dyskusji. Co mógł od siebie zaproponować? Kolejny wywiad dla Proroka Codziennego? Mogłoby to trochę ograniczyć konflikty wewnętrzne między mieszkańcami miasta, pomyślał przelotnie. Uprzedzenia potrafiły bardzo szybko zakorzenić się pośród ludności, a sądząc po wydarzeniach w mieście, niektórzy czekali tylko na wymówkę, aby obrócić się przeciwko swoim sąsiadom. Kto wie, może w ogóle było już za późno, aby zminimalizować straty?
Co bardziej trzeźwo myślący na pewno za parę dni domyślą się, że to była zorganizowana akcja. A Ministerstwo Magii na pewno wyda oficjalny komunikat, że to Śmierciożercy są uznawani za głównych podejrzanych. Czemu ludzie mieliby im nie uwierzyć? Przebieg ataku na Beltane, jak i jego pokłosie, były długo relacjonowane, a pomimo kilku tygodni spokoju raczej większość czarodziejów i czarownic dalej pamiętała z czym się to wiązało. A teraz celem stał się Londyn. Czy naprawdę dało się tutaj zrzucić winę na mugolaków lub przeciwników Czarnego Pana?
(rzucam bo wcześniej zapomniałem, poprzedni post usunięty bo nie odpalił się rzut)
!Strach przed imieniem
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.❞