• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
1 2 3 4 5 … 9 Dalej »
[09.09.72] We got too close to the flame

[09.09.72] We got too close to the flame
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#11
24.05.2025, 12:44  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.05.2025, 12:44 przez Erik Longbottom.)  
— Wydawało mi się, że widziałem podobne ślady na niebie w Dolinie Godryka, ale nie wiem, czy to na sto procent było to samo — przyznał niepewnie Erik, drapiąc się po szyi. — A tych widm z dymu nie miałem okazji zobaczyć. Jeśli faktycznie przypominają te istoty z Kniei, to nie wróży to zbyt dobrze. — Skrzywił się, rozglądając się po reszcie zebranych. — Tamtejsze zagrożenie zostało odizolowane na terenie lasu, ale takie widma w środku miasta? Ehh.

Westchnął przeciągle. Nie wiedział już co o tym wszystkim myśleć. Zebrane dotychczas dowody wskazywały na to, że rozprzestrzeniający się po Londynie i Dolinie Godryka ogień mógł mieć to samo źródło: jakieś zaklęcie lub rytuał. Nie siedział jednak przecież w głowie winowajców, żeby móc potwierdzić to ponad wszelką wątpliwość. Kto inny zdecydowałby się jednak na taki ruch?, pomyślał trzeźwo Longbottom. Co by nie mówić Śmierciożercy byli pierwszą opcją, która przychodziła na myśl.

— Cóż, jest to jakiś sposób na osiągnięcie swoich celów — skomentował bezwiednie Erik. — Moglibyśmy nawet spróbować zatańczyć, jak nam grają: zradykalizować się, wejść jeszcze głębiej w społeczeństwo czystokrwistych. Jestem pewny, że będą zachwyceni, kiedy Longbottom, który zwyzywał Śmierciożerców od terrorystów, teraz będzie zabiegać o ich względy.

Uniesione kąciki ust Erika nagle wygięły się, przekształcając uśmiech w grymas. Ten plan po prostu nie miał dziur.

— Nawet jeśli by dotarły do adresatów, to obawiam się, że i tak niewiele to zmienia — wtrącił gładko Longbottom na wypowiedź Olivii. — Szczerze mówiąc w tym wszystkim, to nie brak komunikacji wstrząsa mną najbardziej, a cholernie niski poziom zabezpieczeń dzielnicy magicznej. — Wzniósł oczy ku sufitowi. — Wydawało mi się, że przed laty wpleciono w dzielnicę coś więcej niż zaklęcia zwodzące mugoli. Chyba, że ten ogień po prostu był na tyle mocno, że po prostu przedarł się przez to wszystko, jak gdyby nigdy nic.

Wyprostował się niespodziewanie, gdy Olivia wspomniała o nieznanym głosie, który zaczął szeptać jej coś do ucha. Czy i on nie doświadczył czegoś podobnego na pewnym etapie nocy? Z początku wydawało mu się, że to tylko szok wywołany rozpadającymi się budynkami, widokiem martwych ciał lub poturbowanej ludności Londynu, ale może kryło się w tym coś więcej? Nagle poczuł nieprzyjemne pulsowanie z tyłu głowy. Nie dość, że w pyle czaiły się widma, to jeszcze głosy wchodzące do głowy? Cudownie, po prostu cudownie.

— Trzeba będzie skontaktować się z naszymi wtykami w Wizengamocie i przekonać ich do obniżenia progu wiekowego na stanowisko Ministra Magii. Im młodszy kandydat lub kandydatka, tym łatwiej będzie nam nimi manipulować. Sugerowałbym rozejrzeć się pośród świeżo upieczonych absolwentów Hogwartu — odezwał się ponownie Erik, wyrzucając z siebie kolejny irracjonalny pomysł.

Chyba nie był w stanie wnieść zbyt wiele do tej dyskusji. Co mógł od siebie zaproponować? Kolejny wywiad dla Proroka Codziennego? Mogłoby to trochę ograniczyć konflikty wewnętrzne między mieszkańcami miasta, pomyślał przelotnie. Uprzedzenia potrafiły bardzo szybko zakorzenić się pośród ludności, a sądząc po wydarzeniach w mieście, niektórzy czekali tylko na wymówkę, aby obrócić się przeciwko swoim sąsiadom. Kto wie, może w ogóle było już za późno, aby zminimalizować straty?

Co bardziej trzeźwo myślący na pewno za parę dni domyślą się, że to była zorganizowana akcja. A Ministerstwo Magii na pewno wyda oficjalny komunikat, że to Śmierciożercy są uznawani za głównych podejrzanych. Czemu ludzie mieliby im nie uwierzyć? Przebieg ataku na Beltane, jak i jego pokłosie, były długo relacjonowane, a pomimo kilku tygodni spokoju raczej większość czarodziejów i czarownic dalej pamiętała z czym się to wiązało. A teraz celem stał się Londyn. Czy naprawdę dało się tutaj zrzucić winę na mugolaków lub przeciwników Czarnego Pana?

(rzucam bo wcześniej zapomniałem, poprzedni post usunięty bo nie odpalił się rzut)
!Strach przed imieniem


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#12
24.05.2025, 12:44  ✶  
Chociaż nie doznajesz żadnych omamów słuchowych, nie jesteś w stanie wydusić z siebie Jego imienia. Kogo? Sam-wiesz-kogo... T-tego, którego imienia nie wolno wymawiać... Tego, który zasiał w ludziach strach.
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#13
25.05.2025, 12:24  ✶  
– U mnie chyba nie ma takiej potrzeby – powiedział, na pytanie Brenny, czy ktoś czegoś potrzebował i zerknął kontrolnie na Morpheusa, tak aby jeszcze raz, upewnić sie czy na pewno żył. Następnie natomiast zaśmiał się, dość wesoło jak na te warunki, kiedy Erik podrzucił im pomysł na zmianę wymaganego wieku, aby zostać Ministrem Magii, święcie przekonany, że Longbottom żartuje dla rozluźnienie atmosfery. Zaraz potem jednak spoważniał, gdy zorientował się, że tak nie było. – Obawiam się, że to byłby zadziałało tylko wtedy, gdybyśmy byli wrednymi matronami, próbującymi zmanipulować młodą głowę całego rodu do własnych celów. Zostańmy może przy wieku, który jest, ale Erik ma trochę racji. Naprawdę przydałoby się mieć kogoś na tym stanowisku. Nawet jeśli zmanipulowanego. Albo po prostu bardziej radykalnego w walce ze Śmierciożercami. Grunt to też zapobiec wyborowi radykała z tej drugiej strony. Ogólnie spróbuję załatwić w Ministerstie co tylko się da dla naszej korzyści i bezpieczeństwa wszystkich. Muszę po... – Zawahał się na chwilę. – Morpheus musi porozmawiać o tym z Anthonym Shafiqiem. Swoją drogą jest on w Norze i... Naprawdę pomógł mi i Morpheusowi tej nocy w ratowaniu Londynu. Dobrze się sprawdził. Można mu ufać.

A niech tylko Morpheus mu to przekaże, to przysięga, że urządzi mu taką awanturę za tą perfidną zdradę, że sam wieszcz jej nie przewidzi.

– Jest jeszcze jedna sprawa. W Fontannie Szczęścia barman powiedział nam, że znalazł sowę przebitą zaklęciem. Miała list, sugerujący, że osoba, kobieta, do której miał on dotrzeć jest w niebezpieczeństwie i mają po nią przyjść. Nie wiemy co się stało z adresatem,  ale barman poszedł po nią i... Jest obecnie nieresponsywna. Bezpieczna, ale nie da się z nią skontaktować. Będziemy potrzebować jakiegoś uzdrowiciela, a najlepiej magiterapeuty. List też coś wspominał o poszukiwaniu zapisków zanim skończy się czas. Myślę, że warto byłoby przetransportować ją i jej córkę w jakieś bezpieczniejsze miejsce. Nawet jeśli nie wątpię w obronność tego konkretnego barmana.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#14
27.05.2025, 13:53  ✶  
Zapewne gdyby nie pomoc Millie i Olivii to na zebraniu by się nie stawił. Nie chodziło nawet o to, że nie chciał, ale najzwyczajniej w świecie nie trafiłby do tego pomieszczenia. No może by trafił, jakby wrzeszczał na cały dom, gdzie się oni podzieli, ale jaki w tym sens. A tak? doprowadzono go jak niedołężne kocie do stołu i nawet usadzono. to dopiero by było, jakby siadając się wyjebał na podłogę.
Przez fakt, jak wiele się działo tej nocy miał wrażenie, że sam nie ma nic do wniesienia podczas tego zebrania, ale posłuchać zawsze warto, może dowie się czegoś przydatnego i będzie mógł coś powiedzieć sam.Dlatego z początku cprzysłuchwiłą się temu co opowiadają. Szczególnie o zachowaniu płomieni i co obierały za cel.
- Myślę, że nie ma co się palić z powrotem do lasu, najpierw musimy poradzić sobie z tym co się dzisiaj stało - zwrócił się do Millie i westchnął. odwracając się w stronę głosu Brenny, która powiedziała jego imię. Zdecydowanie te bandaże i brak wzroku nie pomagało mu w porozumiewaniu się z innymi, ile Basilius mówił, że musi tak siedzieć? Nie pamiętał, skupił się na tym, że to nie będzie na stałe i odzyska wzrok, szkoda, tylko, że nie pamiętał po jakim czasie.
- Pewnie, chętnie rzucę okiem na to wszystko co udało ci się zebrać - odpowiedział Brennie - Tylko wiesz nie dzisiaj, wypadałoby najpierw odpocząć żeby nie przeoczyć najmniejszego szkopułu - dodał jakby to, że oczy miał ukryte za bandażem było najmniejszym kłopotem.
- Wiecie, jak dym do was mówi, to chyba niezbyt dobry znak - rzucił żartobliwie, co jak co, ale stanowczo tutaj trzeba było wnieść nieco humoru, bo zaraz będzie tu posępniej niż w Azkabanie w otoczeniu wszystkich dementorów.

Pytanie Brenny sprawiło, że uśmiechnął się bardzo szeroko.
- Mi by się przydała sprawna para oczu, masz jakieś na zbyciu? Mogą być używane, nie pogardzę - zażartował, bawiąc się w najlepsze swoim tymczasowym inwalidztwem.

Wtem przypomniał sobie coś, odchrząknął i sięgnął przy tym do kieszeni, skąd wyciągnął pomięty kawałek pergaminu i rozwinął go, jakby chciał go odczytać.
- Nóż kurwa kto to zapisał, nie mogę się rozczytać - mruknął do siebie obracając pergamin na różne strony, nie wiedząc nawet, że wszelkie napisy są po jego stronie. [b]- Z Pandorą patrolowaliśmy Pokątną i tutaj macie zapisane kilka adresów gdzie zdawało się jakby dym nie chciał ulecieć nawet z wiatrem, a sadza po pożarze była ciemniejsza niż smoła[/b] - dodał kładąc na blacie pergamin, aby każdy mógł go sobie wziąć. Sam zaś ciągnął dalej.
- Z Dorą byliśmy u Waltersów, ale na szczęście nic im się nie stało, są bezpieczni. Byliśmy też w Wiernie, żeby zaczerpnąć języka i dowiedzieliśmy się, że... - urwał i odetchnął nieco głębiej, czują jak zbliża się atak kaszlu, którego niestety nie udało mu, dlatego nie dane mu było dokończyć i zaniósł się okropnym kaszel, zupełnie jakby jego płuca próbowały się wydostać i położyć na stole obok pergaminu.
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#15
28.05.2025, 16:31  ✶  

Morpheus przez cały czas, gdy trwały doniesienia, spisywano raporty i płynęły rozmowy, przepisywał swoje notatki z run na ogólnodostępny język i jakaś część jego umysłu była zajęta odtwarzaniem VI Suity Wiolonczelowej D-dur Jana Sebastiana Bacha, żeby nie słyszeć przynajmniej części tego czczego klepania jęzorem. Oczywiście, że to była magia, to byli czystokrwiści czarodzieje czy mugole, zaprzeczający istnieniu magii? Czy Dolina spłonęła? No nie wiedział, może gdyby przypomnieli sobie, jak opowiadał im jeszcze półtora tygodnia temu, o swoich wizjach, to wiedzieliby, że prawdopodobnie nie ma cegły na cegle i realistycznie są bezdomni. Chciałby powiedzieć, że taka zdrada ze strony rodziny, to gorzej niż Cruciatus w plecy, ale musiałby skłamać, bo nie była to prawda. Nie było nic gorszego niż to.

Ręka Morpheusa zaczęła się trząść, ale szybko schował ją pod stół i złapał za poły nadpalonej szaty. Był pełen goryczy, zmęczenia, ale przede wszystkim strachu, bo wszystko, co przewidywał, spełniało się i tego właśnie się lękał i miał wrażenie, że nikt nic nie zrobił, łącznie z nim. Że sprawa jest przegrana. Nikt nie pytał, kto żyje, gdzie są nieobecni członkowie Zakonu czy ich rodzina. Czy już byli tak odsunięci od własnych emocji, że ich to nie obchodziło? A może nie dopuszczali tego do siebie? Tyle pytań.

Ale się nie odezwał.

Parsknął pod nosem na żenująco szyderczą przemowę Erika. Może to jego, Złotego Chłopca Longbottmów, dziedzica Godryka, pana Detektywa, wystawią na Ministra Magii, w końcu... Nie dokończył myśli związanych z pacynkami, bo go zemdliło. Jego umysł był zbyt zmęczony, aby myśleć teraz jeszcze o takich koszmarkach z własnej woli. Pisanie, pisanie go uziemiało. Wszystko będą mieli na piśmie, a to, czego doświadczyli wspólnie z Jonathanem i Anthonym, będzie to Selwyn im przekaże, jego zdolności krasomówcze nie zostały sparaliżowane w żaden sposób. Po Fontannie lepiej już, żeby się nie odzywał. Miał być kompasem Dumbeldora. Koszmarny żart. Koszmarny. On nie potrafił znaleźć własnej północy, a co dopiero dla kogoś innego.

Jeżeli ta noc była testem ich możliwości, to oblali go z kretesem. Nie mieli haseł potwierdzających tożsamość, ludzi zaufanych w  najbardziej newralgicznych miejscach. Gdy oni dywagowali pogardliwie nad wyborem nowego Ministra, ten stołek mógł już być przejęty i ogłoszony w porannym wydaniu Proroka.

Popatrzył na Thomasa, wrak człowieka owinięty bandażami. Przypominał mu mumię z Egiptu, wspomnienie nieco lepszego czasu z trefnym kursem balsamowania. Oby to nie była wyrocznia kukułki, a jedynie to, skojarzenie:

— Ja mam trzecie oko jakbyś chciał — zażartował  ochrypłym głosem do Figga. I to było wszystko, co powiedział, bo nawet wewnętrznego monologu nie mógł ułożyć w sensowną całość.


!Trauma Ognia


And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#16
28.05.2025, 16:31  ✶  
Nie dotykają się żadne omamy, ale trauma ognia pozostaje silną. Kiedy w trakcie trwania tej sesji widzisz płomienie, na moment zastygasz w bezruchu przepełniony strachem. Wydaje ci się, że nadchodzą. Kto? Oni... One? Te istoty złożone z dymu i lęków...
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#17
28.05.2025, 19:00  ✶  
Miles nie ogarniała politycznej gadki. Stare dziadki się w tym specjalizowały, a może i Selwynowi łatwiej było o tym krakać odkąd papcio Morfina zasilił ich szeregi. Chciałaby podrwić trochę więcej, ale wyglądał na zmęczonego. Wszyscy wyglądali.

Siedziała blisko Thomasa, a ramiona drżały jej w niemym śmiechu jak raz za razem rzucał fantastyczne suchary na temat swoich oczu. Kurwa mać! Bawiło ją to, choć domyślała się, że mogło to być diablo histeryczne bawienie. Nie było czym popić - w końcu cała woda poszła na gaszenie Londynu.

W końcu i jemu te suchary stanęły w gardle i zaniósł się kaszlem. Otoczyła Thomasa opiekuńczo ramieniem i poklepała go trochę, potem wypatrzyła jakąś szklankę z jakimś płynem, żeby mógł popić. Pochylając się ku niemu pozwoliła sobie na w chuj egoistyczne szeptanie do ucha:
– Jo, najpierw grzybowa herbata, a teraz trzecie oko. W dupę Ci je wsadzę kurwa, nie będzie Cię mój szef podrywał na swoją pierdoloną genetykę

Gdy kaszel minął, wyprostowała się, odchrząknęła i już głośno i wyraźnie powiedziała do pozostałych:
– Ja znam takiego jednego hipno. Nie korzystałam nigdy z jego usług, ale mogłabym spróbować go namówić do współpracy. Mogę z nim pogadać. Dla tej laski i może dla nas. Jak łamanie klątw nie pomoże, bo nie wiem co to za gówno wylazło na nas z dymu. – Poklepała się po ramieniu za zajebisty wkład. Nie ma to jak odzywanie się do byłego w sprawie ściśle tajnych operacji. – I myśle, że Liszek, w sensie eee Basilius może ogarnąć te chaty i kryjówki. Ale to jak chociaż odrobinę odeśpi, bo nie jest z nim teraz najlepiej. Mogę pojutrze ogarnąć z nim te miejscówki tylko dajcie mi listę. – Może nie powinna rozporządzać dupą Prewetta, ale w sumie zależało jej na tym żeby się wykazać. Młot uderzał o kowadło. Nie traciła rozpędu, choć nie myślała już za bardzo na tym etapie.
Kwintesencja kobiecości
wpisano zdradę w pocałunek
w czułe spojrzenia, w szlachetny trunek
Co widzi się jako pierwsze po zauważeniu Tessy na ulicy? Na pewno to, że jest dosyć wysoka — ma w końcu 178 centymetrów wzrostu — a całe wrażenie potęgują buty na małym, ale wciąż!, obcasie. Po drugie, przenikliwe spojrzenie, które zdaje się równocześnie spoglądać prosto w duszę za twoimi oczami, a także patrzeć prosto przez ciebie. Jakby jednocześnie widziała wszystko i nic. Po trzecie, przy wizytach w mugolskim Londynie ubiera się dosyć stonowanie; świetnie skrojony komplet lub zwyczajna koszula, wciśnięta w dopasowane spodnie garniturowe. Kiedy, jednak, jest w zaciszu własnego domu lub wybiera się z wizytą do rodziny czy przyjaciół, pozwala wyjść na wierzch swojej nieco bardziej kolorowej, czarodziejskiej stronie. Po czwarte, a także, nareszcie, ostatnie, Tessa zawsze trzyma w ręku długą, staromodną lufkę z papierosem, nawet jeśli nie ma w intencji go odpalać.

Quintessa Longbottom
#18
28.05.2025, 19:06  ✶  
Teleportowała się na miejsce zebrania już jakiś czas temu. Początkowo nie mogła usiedzieć w miejscu i co jakiś czas przechodziła z jednego fotela, na drugi. Czuła brud pod paznokciami, a, choć nie powinna się tym teraz przejmować, włosy układały się jej w najgorszy możliwy sposób. To dodawało jej poczucia normalności — chociaż teraz mogła przejmować się czymś tak błahym, jak swój wygląd.
Popiół na policzkach wręcz nieprzyjemnie szczypał, a kłujące, acz opatrzone ślady na przedramieniu po rozbitej szybie w antykwariacie dawały o sobie znać zaraz po tym, jak o nich zapomniała. Przestała zaciskać palce na pociętej skórze. Nie mogła skupić się na niczym szczególnym. Nie chciała słuchać o tym, co działo się w mieście. Przynajmniej nie teraz. Nie w chwili, kiedy to wszystko było żywe i żarzyło się nieugaszonym płomieniem.
— Razem z Millie udało nam się sprowadzić trochę osób do antykwariatu i przetrwać najgorsze bez większego uszczerbku… Mamy tam też miejsce dla innych — są koce, leki i trochę jedzenia, więc powinno wystarczyć.
Mówiła prosto i z ręką przy skroni. Nie wiedziała, co powiedzieć więcej. Skupiała się na najważniejszych rzeczach.
W pewnym momencie wyszła z pomieszczenia zebrania — cicho zamknęła za sobą drzwi i miała nadzieję, że nikt nie zauważy jej zniknięcia. Nie sądziła, żeby ktokolwiek za nią ruszył. Wolała żeby nikt nie widział jej w tym stanie.
Spojrzała na siebie przelotnie w jednym z luster i otarła wierzchem opuszków kilka łez, które samotnie wymsknęło się w końcu spod powiek. To wszystko przez niego. Wszystko przez tego starego idiotę. Nie chciała o nic pytać. Nie chciała wychodzić na desperatkę, która nie przejmuje się niczym innym, jak wydziedziczonym Longbottomem, który nie pojawił się jeszcze na zebraniu. Pieprzyć te cholerne przykrywki i ukrywanie się na Nokturnie.
Wróciła po jakimś czasie i tym razem usiadła przy Morpheusie. Postawiła przed bratem kubek z parującą jeszcze herbatą i postukała palcem o rant porcelany, niemo nakazując mu przyjęcie naparu. Jej spojrzenie nie przyjmowało żadnego sprzeciwu. Potem tylko odchyliła się na krześle i ścisnęła go drżącą dłonią za przegub, aby zjechać palcami dalej i złapać go za rękę. I słuchała, starając się ignorować ból głowy.


It's such an ancient pitch
But one I wouldn't switch
'Cause there's no nicer witch than you
a guy who knows a guy
Ojciec Wirgiliusz uczył dzieci swoje,
a miał ich wszystkich sto dwadzieścia troje
Niemal zawsze towarzyszy mu nakrycie głowy: któryś z jego kapeluszy. Zmysł modowy ma raczej mierny i kiczowaty, ale lubi eksperymenty. Widać w jego kreacjach silną inspirację retro westernami, twoim starym na rybach ze szwagrem, ale też mugolską modą lat 70. Nie da się ukryć, że przekroczył pięćdziesiątkę, więc nie próbuje udawać, że tak nie jest. Ma charakterystyczną przerwę między jedynkami, niebieskie oczy, 186 centymetrów wzrostu i barczystą sylwetkę. Zarost na ogół maksymalnie kilkudniowy, choć zdarza się, że zapuści okresowo jasną brodę przetykaną siwymi włosami. Włosów na głowie od lat nie stwierdzono.

Woody Tarpaulin
#19
29.05.2025, 15:04  ✶  
Spotkanie z członkami Zakonu Feniksa było finalnym zrywem sił, na jaki zdobył się z trudem po tej nocy Woody. Czuł się podle, a przecież kac po alkoholu wyżłopanym po ostatnich zadaniach miał dopiero nadejść. Obolały, obdarty i śmierdzący czarodziej zjawił się u Nory lekko spóźniony. Wyjątkowo nie odstawał od towarzystwa aż tak swoją paskudną powierzchownością menela; wszyscy wyglądali godnie pożałowania.
Słuchał raportów składanych przez pozostałych członków Zakonu, lecz — prawdę powiedziawszy — nie potrafił wyłuskać z nich niczego wartościowego. Wszystko to składało się na zadymiony obraz koszmaru, przez który przeszedł jak oni wszyscy. Koszmaru, który nie miał dla niego na razie sensu innego niż ten, że Śmierciożercy postanowili przeprowadzić ich przez piekło. Cieszył się jednak, że inni zaczynali już snuć dalekosiężne plany o koniecznych pracach na następne dni. On nie był w stanie; wciąż funkcjonował w rzeczywistości Spalonej Nocy, w której liczyło się wyłącznie przetrwanie z minuty na minutę, nie przyszłościowe taktyki.
— Nie, kurwa, Morpheusie, nie, nie używaj już trzeciego oka — wycharczał, gdy brat zaoferował się Thomasowi ze swoim darem, chociażby robił to w duchu żartu. — Nic nam już nie wieszcz, mam dość.
Skrzywił się, po czym sięgnął do kieszeni spodni: tych pięknych, czyściutkich sztruksów, w które przebrał się przed spotkaniem z Jonathanem. Teraz wyglądały jak nadpalony łachman, co go już nawet na ściery człowiek nie potnie.
— Łaziłem całą noc po tym zapomnianym przez bogów padole. — Wyciągnął z kieszeni kartki wyrwane z notesu. — Po Nokturnie — uściślił na wypadek, gdyby ktoś miał wątpliwości co do tego, jakie jest najgorsze miejsce w Magicznym Londynie. — Tu mam, gdzie spłonęło, gdzie nie. — Zdał karteluszki do zasobów zakonnych.
Jego raport — choć lśniący srebrzystymi drobinkami brokatowego długopisu, którym został sporządzony — był uporządkowany i metodyczny. Znało się w nim rękę detektywa z wieloletnim stażem w przygotowywaniu dokumentów służbowych.
— Próbowałem się dowiadywać o plotkach na Podziemnych. Chuja, nic z tego. Upchnąłem też u siebie w Rejwachu kilku najbardziej ostentacyjnych mugolaków spod ciemnej gwiazdy. — Nie brzmiał na zadowolonego. — Jest z nimi w miarę, w miarę. Będo żyć.
Na szczęście czy nieszczęście — dodał sam do siebie w myślach.
— E, i żadnych dzieci na Ministra Magii — poparł Jonathana, gdy uświadomił sobie, co proponuje Erik. — Wizerunek władzy i bez tego jest żałośnie słaby. Wiecie, kto by zrobił dobrego Ministra? — Zapauzował na chwilę, nie dowierzając, że naprawdę to mówi. — Tatulo Longbottom. Stary skurwiel nie do zdarcia. Takiego człowieka nam trzeba. O ile w ogóle zrobią jakie wybory.

!Trauma Ognia


piw0 to moje paliwo
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#20
29.05.2025, 15:04  ✶  
Nie dotykają się żadne omamy, ale trauma ognia pozostaje silną. Kiedy w trakcie trwania tej sesji widzisz płomienie, na moment zastygasz w bezruchu przepełniony strachem. Wydaje ci się, że nadchodzą. Kto? Oni... One? Te istoty złożone z dymu i lęków...
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (2547), Erik Longbottom (2295), Nora Figg (721), Pan Losu (207), Olivia Quirke (899), Thomas Figg (858), Morpheus Longbottom (1527), Millie Moody (1541), Jonathan Selwyn (1245), Woody Tarpaulin (687), Quintessa Longbottom (353)


Strony (4): « Wstecz 1 2 3 4 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa