- Przepyszny - skwitował to jednym słowem, nie potrafiąc odnaleźć w odmętach swojej głowy ciekawszego komentarza. Starał się nie wgapiać w to, jak poprawiała włosy, chociaż nie mógł nie uznać tego za urocze. Wreszcie, kolejny raz przejeżdżając spojrzeniem po zebranych tu osobach, pociągnął nosem i dodał: Nigdy nie mówiłaś mi o kuzynie, który spłonął w ognisku.
Najpierw powiedział, zanim pomyślał, bo po dłuższej chwili zastanawiał się, czy na pewno w świetle przełkniętego kawałka miał w sobie tyle siły, aby nie parsknąć gromkim śmiechem po usłyszeniu kolejnej, absurdalnej historii.
- Dobrze wiesz, że jestem ostatnią osobą, przy której warto marnować ciszę na złożenie propozycji wolnego od pracy - przyznał, zarówno przed nią, jak i przed sobą. I miał tutaj rację - nawet jeżeli go nachodziły różne myśli, to by się te myśli nigdy nie przebiły przez twardą ścianę pracoholizmu. - Ale skoro tutaj jest spokojnie, to proponuję się przejść. - Jeżeli naprawdę nic nie miało się tutaj wydarzyć, to mogli chociaż pooglądać stoiska, zamiast stać tak z boku jak dwa ciołki wzbudzające postrach i grozę, przypominając swoją obecnością o tym, że to nie są dla czarodziejów najlżejsze czasy.
Po uzgodnieniu rzucam na to, czy dzielny pan Auror dostrzega zamieszanie przy szalonej Sally.
Akcja nieudana