• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 3 4 5 6 7 … 10 Dalej »
[05.08.72, Oxfordshire] Czarne wesele

[05.08.72, Oxfordshire] Czarne wesele
Dumbass bisexual
"Każdy problem ma rozwiązanie. Jeśli nie ma rozwiązania, to nie ma problemu."
Brązowe włosy, granatowe, błyszczące oczy, kapelusz i wieczny uśmiech na twarzy! Isaac ma 186 cm wzrostu, więc na randkę przygotuj szpilki:* Pachnie dymem, bursztynem oraz wanilią.

Isaac Bagshot
#31
28.05.2024, 19:09  ✶  


Stoję blisko muzyki, rozmawiam z Flynn'em oraz Imogen

Isaac stanął tuż obok Flynn'a, tak że prawie stykali się ramionami. Przystawił aparat do twarzy, żeby zrobić zdjęcie gościom pojawiającym się w zasięgu jego wzroku. Wypuścił powietrze nosem i zaśmiał się cicho na pierwsze słowa które padły z ust chłopaka.
-A można umówić się na prywatny pokaz?- Zapytał, unosząc brew i zerkając na niego kątem oka. Szybko jednak wrócił do pstrykania fotek. Samopiszące Pióro chwilowo przestało robić jakiekolwiek notatki. Nikt nie zwracał na nich również większej uwagi. W końcu byli częścią obsługi, a większość gości jeszcze nie dotarła na miejsce.
- Ty mnie nie polubiłeś, ale za to Jim mnie chyba polubił. Strasznie się spiąłeś jak tu podszedłem… co ty na to?- Zapytał nieco rozbawiony, przypominając sobie sytuację z przed kilku dni. Nie napisał w swoim artykule, że cyrk Bellów to złodzieje i oszuści, tak jakby na jego miejscu mógł zrobić to ktoś inny. Nie żałował poświęcenia portfela - warto było być częścią tego, co wtedy się wydarzyło. I warto było zobaczyć to, co zobaczył patrząc wtedy na Flynn'a. A i to co mu skradziono ostatecznie odzyskał, ponieważ rzecz nie miała dla Jimmy’ego żadnej wartości.
Odmówił, kiedy Flynn zaproponował mu drinka. Był w pracy i to nie była odpowiednia pora na picie. Musiał być trzeźwy i nie chciał żeby czuć było od niego alkohol. Może po północy? Wtedy pewnie daruje już sobie robienie jakichkolwiek zdjęć. No, chyba że będzie chciał uwiecznić jakieś żenujące momenty, a później szantażować głównych bohaterów zabawy.
- Nie, dziękuję.- Odparł więc, a aparat zadyndał mu na szyi. Ruszył się niespiesznie, żeby stanąć przed Flynn'em i poprawić mu kołnierzyk koszuli. Spojrzał w jego ciemne oczy, ciepłym palcem dotykając bladej skóry. Chciał coś powiedzieć, ale usłyszał za sobą głos koleżanki po fachu - Imogen. Odwrócił się i obdarzył ją zwyczajowym uśmiechem. Szybko przeleciał wzrokiem po ubiorze kobiety, szczególną uwagę zwracając na jej dekolt. Zrobił to jednak na tyle dyskretnie, że nie miała prawa tego zauważyć.
- Imogen! Pięknie wyglądasz.- Powiedział zgodnie z prawdą, kiedy już się przywitali. Nie przepadał za nią, ale przynajmniej miała ładna twarz i fajny tyłek, więc jak już pojawiał się w redakcji Czarownicy, to przynajmniej było na czym zawiesić oko.
- Nie przyszedłem tutaj żeby szukać sensacji.- Odparł, stając tak żeby nie zasłaniać Flynn'a. Isaac nie chciał, żeby chłopak poczuł, że jest "tylko kelnerem". Chciał żeby kobieta zauważyła, że ze sobą rozmawiali. Wprowadzanie go w dyskomfort było zabawne, jednak nie o taki dyskomfort chodziło. Bagshot nie lubił sztucznych podziałów.- To ślub i wesele, po którym państwo młodzi mają mieć miła pamiątkę. Chciałbym, żeby czytelnicy Czarownicy cieszyli się z czyjegoś szczęścia, a nie plotkowali na temat ciąży czy innych wymyślnych historii, także możesz być spokojna. Dobra z ciebie przyjaciółka, że tak dbasz o pannę młodą.- Powiedział lekkim tonem, jednak jego wyćwiczony uśmiech nie obejmował oczu. Domyślał się, jakie miałam intencje.
- Jak się bawisz, Imogen? Właśnie rozmawialiśmy sobie o jedzeniu.- Wskazał na Flynn'a.- Też masz ochotę spróbować już jakiegoś deseru? - Zapytał chłopaka, żeby włączyć go do rozmowy. Zauważył spojrzenie jakim obdarzyła go kobieta.
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#32
28.05.2024, 19:28  ✶  

Ogród

Ach, niewymowny. Laurent już niemal mógł powiedzieć, że ma z nimi doświadczenie. Uważać na żarty, uzbroić się w cierpliwość, nie być nadmiernie... emocjonalnym wobec nich, bo jeszcze gotowi się spłoszyć. I to nawet niekoniecznie dlatego, że będą się czuli niekomfortowo przez zbytnią poufałość, a będzie ich to męczyć i niemal zaczną wywracać oczami. Miał więc przed sobą niewymownego, który (jakże niefortunnie) okazał się chwilowo jego jedynym towarzystwem. Przy tym należy dodać, że nie wiedział, że mężczyzna para się tym szlachetnym zawodem, więc pozostało tylko i wyłącznie badanie nowej osoby, z którą co najwyżej mógł się kiedyś poznać, wielkie słowo, w Hogwarcie. Niekoniecznie jednak go kojarzył - Rodolphusa. Może wspomniała o nim kiedyś Victoria? Albo Louvain czy Atreus? Rodzina Lestrange była duża i to skondensowana w Londynie. Mimo, że Prewett najmniejszą rodziną również nie byli (wręcz przeciwnie) to jakoś rozeszli się nawet nie po Anglii, a nawet po całym świecie.

- Tak... zgadza się. - W pierwszym momencie podryg zaskoczenia pojawił się na jego twarzy, kiedy mężczyzna go rozpoznał, ale zaraz zniknął. - Nie dość, że towarzysz w doli szukający wytchnienia od tłumu to jeszcze zainteresowany jeździectwem? - Ajaj, ci niewymowni i żarty... ale kiedy się nie wiedziało, z kim ma się do czynienia, to i żart łatwiej było poczynić. Aach, próżno się oszukiwać, pewnie i tak by się zapomniał. Co za to stało się jasne jak słońce to skąd to podobieństwo, które najpierw go zmyliło - nazwisko. Chciał nawet to powiedzieć, zagaić, ale wpadło mu do głowy, że to coś, co ten mężczyzna może często słyszeć. On sam nie miał orlego wzroku, a z rozpoznawaniem twarzy radził sobie często kiepsko. Ale tutaj? Nawet by się nie zdziwił, gdyby ktoś go pytał, czy jest jakimś trzecim bliźniakiem tego (nie)sławnego rodzeństwa. Sławnego z różnych rzeczy - ze skandali między innymi. - Nie przepada pan za różami, żeby zamiast ich towarzystwa trzymać się bliżej ścian? - O to już zapytał z czystej ciekawości, bezwiednie, w automatycznym już nawyku, bawiąc się pierścionkiem na jednym z palców. - Czarne róże nie rosną naturalnie. Włożono wiele trudu w ich hodowlę. - Nie chciał go zanudzać czymś, czym się w ogóle nie będzie interesował... ale sam zamierzał się im przyjrzeć.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Sleeping Beauty
let it burn
Bellatrix jest kobietą niewielkiego wzrostu, mierzy bowiem jakoś 157 centymetrów. Jest szczupła. Włosy ma ciemne, niemalże czarne, kręcone. Cerę jasną, praktycznie białą. Oczy duże, widać w nich pewne szaleństwo, koloru niebieskiego. Ubiera się głównie w czerń, dba o to, jak wygląda. Używa perfum o zapachu liczi i czerwonej porzeczki z nutą róży, wanilii i wetywerii.

Bellatrix Black
#33
28.05.2024, 20:48  ✶  
Stoły

Bellatrix Black przebywała w Oxfordshire od kilku dni. Miała szansę obserwować przygotowania do tego wielkiego wydarzenia. Zrobiły na niej wrażenie, chociaż nie do końca rozumiała po co ze ślubu robić, aż takie przedstawienie. Może niektórzy lubili się pokazać, jednak skoro był to już drugi, a dla niektórych trzeci ślub, to czy faktycznie tak było? Nie szukała nawet specjalnie odpowiedzi na to pytanie. Pewnie miała być to dla nich przyjemność, czy coś.

Łatwo było przemykać niezauważonym w tym ogromnym tłumie, to pomagało w unikaniu tych, których nie chciała tutaj spotkać, a na jej liście znalazło się kilka osób. Nie zamierzała się tym jednak przejmować, najwyżej strzeli w kogoś piorunami z oczy i przepadnie w otchłani, ponownie zniknie w tłumie.

Ceremonia przebiegała bez żadnych nieprzewidzianych atrakcji i dobrze, lepiej uniknąć skandalu już na początku. Pozostawało mieć nadzieję, że będzie tak i później. Wbrew swojemu średniemu nastawieniu do takich przyjęć postanowiła, że będzie się dzisiaj bawić wyśmienicie. Mimo, że pojawiła się tutaj sama, co mogło wzbudzić kontrowersje. Wiedziała, że spotka tutaj kilka przyjaznych twarzy, tych, którym mogła naprawdę ufać, prawdziwych przyjaciół z którymi nawet lubiła się spotykać, co było rzadkością w jej przypadku, bo tak naprawdę najbardziej lubiła tylko swoje towarzystwo, no i Czarnego Pana. Wiedziała, że zabraknie tu Lorda Voldemorta, niestety, na pewno byłby dumny, że kolejne czyste rody splotły ze sobą swoje ścieżki (pewnie nie po raz pierwszy.)

Ubrana w czarną suknię, która była zdecydowanie bardziej zakryta, niż te w których nosiła się na co dzień podpierała ścianę w okolicach stołów. Zdążyła już złożyć życzenia młodej parze. Miała nadzieję, że się spełnią, a teraz szukała towarzystwa.

Sięgnęła po kieliszek czerwonego wina, Louvain ostatnio sprawił, że naprawdę jej zasmakowało, chociaż nigdy jakoś specjalnie nie przepadała za alkoholem, zanurzyła w nich usta i wtedy dostrzegła jego. Czarnego Kota, usta muśnięte burgundową szminką drgnęły jej w uśmiechu. Nie zastanawiała się nad tym specjalnie długo, podeszła do Sauriela. - Pijesz sam? - Wśród takiej liczby gości było to wręcz niewskazane. Miała nadzieję, że nie będzie mu przeszkadzało jej towarzystwo, zresztą, jak dopije swój kieliszek, to na pewno porwie go do tańca, po tym, co jej ostatnio zademonstrował, tych swoich kocich ruchach, na pewno nie będzie się nad tym zastanawiała.


!weselnedrinki
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#34
28.05.2024, 20:48  ✶  
Kiedy pojawiło się to palące, nieprzyjemne uczucie, że on/ona rozmawia ze wszystkimi, tylko nie z tobą? Czemu tańczy z innymi, nie z tobą? Czujesz nieznośną zazdrość o partnera/partnerkę bądź bliską ci osobę.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#35
28.05.2024, 20:56  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 28.05.2024, 21:30 przez Atreus Bulstrode.)  
stoły

Śluby były średnie, ale wesela? Wesela były super. Człowiek mógł się pokazać, porozmawiać, napić się i najeść. Jak sprzyjało towarzystwo to mógł się także założyć o jakąś głupotę czy też jakąś popełnić - do wyboru, do koloru. Atreus rozejrzał się po wnętrzu, wypatrując Louvaina, ale przyjaciel gdzieś mu zniknął i się zapodział, ale przecież nie ma tego złego.

Było już na szczęście po wszystkich uciążliwych ceremoniałach. Złożenie przysięgi w kowenie odbębnione, pierwszy taniec zatańczony, wpisanie do księgi gości odfajkowane, a prezent postawiony na właściwym miejscu. Szczęśliwej parze też zdążył już pogratulować, ale miał lepsze rzeczy do roboty niż wystawanie z nimi przez pół godziny, więc zrobił to szybko i zawinął się w poszukiwaniu drinków.

Właśnie też zgarnął jeden z baru i ruszył przez salę w poszukiwaniu... czegoś. Znaku z nieba chyba, którym dość szybko okazała się fontanna czekolady, okupowana przez Victorię i jego wuja - ale Atreus nazywał tak Anthony'ego tylko wtedy, kiedy miał na to ochotę. Po drodze jeszcze wyłapał Florence, porwaną do tańca przez Morpheusa, ale najwyżej później uda mu się ich zaczepić. Wciąż nie mógł wyjść z podziwu, że jakimś cudem zaproszenie dla jego siostry zagubiło się czasie i przestrzeni, albo niosąca je sowa wpadła w jakieś niewidzialne drzewo i dokonała żywota.

- Jak myślicie, ile truskawek w czekoladzie uda się wam zjeść na raz? - zapytał, zatrzymując się obok nich i uśmiechając lekko najpierw do Victorii, a następnie do Shafiqa. Sam też sięgnął po jeden z owoców, mocząc go w czekoladowej fontannie i z zadowoleniem zjadając.

!weselnedrinki
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#36
28.05.2024, 20:56  ✶  
Na świecie istnieją różne rodzaje zwierzątek, ale ty osiągnąłeś doskonałość słodkości! Zamieniasz się w uroczą kapibarę!
Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#37
28.05.2024, 21:14  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 28.05.2024, 21:15 przez Sauriel Rookwood.)  
Stoły

Nie ma alkoholu. ALKOHOLU NIE MA! Gdzie ten alkohol, bo zaraz zacznę się źle bawić i jednak zrobię nawrotkę do tego gnoja obok Vespery. Ciężko było nawet iść za zapachem, bo jednak alkohol był... tylko on coś nie mógł na niego trafić. Za to trafił na coś lepszego. Na kogoś lepszego z czymś lepszym. FONTANNA! Victoria! Fontanna czekolady, owocki i Victoria. Mniam. Możecie się domyślić, co z tej trójki było w oczach Sauriela najsmaczniejsze.

- Uważaj z czekoladą bo zgrubiesz, Truskaweczko. - Wyjął owoc z paluszków Victorii, gładkim ruchem machnął nim do fontanny i potem równie gładko i pełnosprytnie - prosto do swojego dzioba. A satysfakcja? Największego sortu. Spojrzał na Shafiqa, który do niej podszedł i zaczął tutaj... ćwierkać jak pierdolony kanarek na amfetaminie. Przeżuwanie truskawki było zajebiście interesującym zajęciem i tylko dlatego, żeby nie wkurwiać Victorii (jeszcze) nie wsadził dłoni do tej fontanny i nie odbił jej na garniturze tego typa. Dlaczego? No bo mógł? Nie powinien, ale jak najbardziej może! W końcu jaka jest szansa na to, że Vespera pożałuje tego zaproszenia i będzie błagała męża o zabranie stąd przypałowego kuzyna? No na pewno żadna, przecież oni u Rookwoodów to kochali się jak nigdzie... no dobra, może jednak szansa była, bo kto się czubi, ten się lubi. Ale żadnego odcisku na garniturze nie było. Było tylko przeżuwanie z godnością osła przeżuwającego sianko. Ku chwale zbrodniczego reżimu, bo tylko taki ostatnio Sauriel uprawiał i uznawał. Jakby każdy miał taką klientelę jak w Podziemnych Ścieżkach to byście zrozumieli.

A tak poza tym to miał nadzieję, że Victoria będzie miała zajebistą zabawę.

I tak właściwie to jeszcze sobie kawałek bananka zanurzył i go też chapnął w swoje zębiska i odszedł kawałek - niuchał. Albo raczej - chciał odchodzić i niuchać, chciał się nawet przywitać z Atreusem, swoim wiernym uczniem ogóraskowo-rzemieślniczym, ale... no cóż. Cóóóż...

- O kurwa! Znaczy: Atreus. - No żeby się kolega nie obraził, że go od prostytutek wyzywa. Podszedł do Atreusa w jego fenomalnej formie i złapał go na ręce. - Stary, nie chwaliłeś się, że zostałeś animagiem. Wyglądasz jak prosie, mogłeś wybrać dostojniejszą formę. - Pomiział Atreusa po wilgotnym nosku, złośliwie uśmiechnięty i postawił go na stole. Bo co będzie siedzieć na ziemi? - Działaj, samczyku, w końcu masz szansę, że cię dotknie jakaś laska. - I z godnością klepnął kapibarę w tyłek. A on sam obrócił się w kierunku Bellatrix, do której uśmiechnął się jak rasowy kocur.

- Bella! Jeszcze nawet pić nie zacząłem, a już zamiast kuzyna widzę kapibarę, pojebana akcja. - Pokazał kciukiem za siebie. Tak, siedziała tam kapibara. Bezsprzecznie. - Ale ponieważ jestem trzeźwy mogę tobą lepiej pokręcić na parkiecie. - I tak dla potwierdzenia swoich słów poruszył się nawet do rytmu granej aktualnie muzyki. - Trochę nie mógł klimat, ale nie będę przyprawiał bardziej o zawał pana młodego i zamieniał tych klasyczków na rock czy jazz.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
entropy
What if I fall into the abyss?
What if I swing only just to miss?
Jest w niej pewna nerwowość, którą widać tak samo w gestach jak i odległym spojrzeniu zielonych oczu, pod którymi rozsiane zostały konstelacje piegów. Blond włosy ma zawsze ścięte przed ramiona. Jej drobną, niewielką (160cm) sylwetkę otacza zwykle ciężki zapach kadzideł, który wydaje się wżerać w każdy skrawek jej ciała i noszonych przez nią materiałów, ale kiedy komuś dane jest znaleźć się dostatecznie blisko, spod spodu przebija się pewna o wiele lżejsza nuta, przywodząca na myśl letnią noc, podczas której z łatwością można policzyć na niebie wszystkie gwiazdy.

Ambrosia McKinnon
#38
28.05.2024, 21:22  ✶  
Niekoniecznie przepadała ze wszelkimi ludzkimi zgromadzeniami tej klasy i rozmachu. Zawsze, kiedy Alexander zabierał ją na jakieś czystokrwiste spędy, dokładnie odliczała minuty i sekundy do tej magicznej chwili, kiedy jako tako wypadało pierdolić to wszystko i zwyczajnie zniknąć, zamiast uśmiechać do innych grzecznie i słuchać co też stare raszple miały do powiedzenia na temat swoich krewnych. Na weselu Blacka i Rookwood pojawiła się jako towarzystwo dla Lorraine, ale nie pozostawiała jej złudzeń, że robi to dlatego że ją bardzo, ale to bardzo lubi, a nie dlatego że miała zamiar się tu świetnie bawić.

Może gdyby nie fakt, że w okolicy czaił się gdzieś Louvain, miałaby lepszy humor. Tak samo, gdyby nie spodziewała się wypatrzyć gdzieś w tłumie jego siostry bliźniaczki.

W kaplicy więc perfidnie przysypiała, w wyćwiczony sposób zachowując jednak pion na swoim miejscu w ławce i kładąc się po Lorraine, albo Eden. Potem, kiedy już znaleźli się w posiadłości, o wiele bardziej przejęta była swoim kotletem, niż pierwszym tańcem młodej pary czy składaniem im najwymyślniejszych życzeń. Była miła i uśmiechała się słodko, ale myślała tylko o tym, żeby znaleźć sobie jakieś inne zajęcie, a najlepiej zając deserkiem.

Cały kolorystyczny temat weseliska niekoniecznie do niej trafił; nie miała nic przeciwko czerni i czerwieni, ale o wiele bardziej wolała zwyczajową dla siebie zieleń. Dlatego też wybrała sukienkę pasującą do tej Lorraine, ale w jaśniejszym, mszystym odcieniu. Sukienka była ładna i dla lepszego efektu zaklęta, a może też chodziło sam materiał czy nici? Przypominała mszysty agat, w którym przeplatały się kolejne odcienie zieleni, ciekawiąc oko i nie pozwalając by kreacja wydawała się nudna pomimo prostego, ponadczasowego kroju. Przed przyjściem na wesele zastanawiała się, czy nie powinna założyć jakiejś sukienki od Louvaina - wysyłane przez niego kreacje były drogie i przepiękne, prosto spod ręki Rosierów, ale ostatecznie doszłaby do wniosku, że prędzej by zdechła niż dała mu się oglądać w takim wydaniu na tym weselu.

- Czemu Rookwood miałby płacić za pogrzeb zięcia? - zamrugała, przenosząc spojrzenie na stojącą obok wilę. Na wzmiankę o kartach uśmiechnęła się krótko, z pewnego rodzaju protekcjonalnym zacięciem, zamiast wyciągać karty wskazując na stół. - Weź sobie lepiej ciasteczko - zarządziła, zaraz jednak wzdychając na jej kolejny komentarz i znowu gestykulując - tym razem na siebie, żeby jej to ciastko oddała. Zjadła szybko, spoglądając na Eden, która podobno właśnie rozbrajała migrena i zanim się obejrzała, sięgnęła po kolejną porcję.

!ciastkazwróżbą


she was a gentle
sort of horror
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#39
28.05.2024, 21:22  ✶  
Miłość wisi powietrzu.
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#40
28.05.2024, 21:39  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.06.2024, 10:59 przez Rodolphus Lestrange.)  
Ogrody

Czy Laurent musiał uważać na żarty przy Rodolphusie... Cóż, patrząc na to, że mężczyzna nie wydawał się zbytnio ekspresyjny, jak również nie istniała żadna szansa na to, że był duszą towarzystwa, to chyba tak. Chociaż ci, którzy go znali, wiedzieli, że gdzieśtam w środku czaił się humor, chociaż dość specyficzny, nie do końca zrozumiały dla każdego. Z Victorią raczej blisko nie byli, przynajmniej nie do ostatniego spotkania u niego w mieszkaniu, gdy okazało się, że łączy ich dużo więcej, niż tylko nazwisko. W Hogwarcie jednak zachowywali dystans, podobnie jak w późniejszych latach po ukończeniu szkoły. Ot, rodzina Lestrange była duża, miała wiele odnóg, ciężko było utrzymywać dobry kontakt z absolutnie każdym: zwłaszcza jeżeli każdy z nich miał silny charakter.
- Nie do końca - odpowiedział, zdobywając się na oszczędny gest wzruszenia ramionami. Nie interesowały go konie, nie interesowało jeździectwo. Na wierzchowcu zapewne by się utrzymał, gdyby ten stał w miejscu. Jeśli by ruszył sam z siebie (bo sam pewnie nie potrafiłby go do tego zmusić), to by zleciał przy pierwszym zakręcie. Kojarzył Prewetta z zupełnie innych powodów, o których nie miał zamiaru mu mówić. - Aczkolwiek w jednym ma pan rację, tłumy to niekoniecznie moje otoczenie.
Tutaj nie zamierzał nawet ukrywać, że było inaczej. Widać to było i po jego sylwetce i po samym fakcie, że miast brylować wśród gości, był na zewnątrz, w ogrodach. Być może szukał spokoju, być może tego wytchnienia, a być może męczył go tłok, śmiech i to, co właśnie działo się w środku rezydencji?

Na pytanie o róże spojrzał na Laurenta uważniej. Lestrange miał jasne, bardzo jasne, stalowoszare oczy niemalże bez obwódek wokół tęczówek. Przypominały zimny metal bez żadnego wyrazu, chociaż gdyby spojrzeć w nie głębiej, dałoby się dostrzec błysk zaciekawienia. Uprzejmego, zdystansowanego, lecz w żaden sposób nie niegrzecznego. Matka dobrze go wychowała - jeżeli jesteś znudzony, nie dawaj tego po sobie poznać. A być może Rodolphus wcale znudzony nie był? Jego wzrok z twarzy Laurenta ześlizgnął się na jeden z pierścieni, którymi się bawił. Zastanawiał się, czy to był tik, zwyczajny ludzki odruch, czy być może Prewett również nie czuł się tutaj komfortowo? Nie zdziwiłoby go to: mało kto czuł się przy nim swobodnie. Nie był orłem, jeśli chodzi o rozmowy. Nie był duszą towarzystwa. Nie zagajał, stawiając na krótkie, treściwe odpowiedzi. Uprzejme lub mniej, lecz z reguły niezbyt wylewne.
- Nie przepadam za kwiatami, panie Prewett, chociaż moja kuzynka postawiła sobie za cel honoru zmienić tę cechę - odpowiedział, wyginając odrobinę kąciki ust w rozbawieniu. Na samym początku gdy dostał tego cholernego chwata to niemal wpadł w furię. Planował go pociąć, spalić i odesłać Victorii, pisząc że roślina się zepsuła, ale szybko zrezygnował z tego pomysłu. Głównie dlatego, że znając swoją kuzynkę, ta wysłałaby mu kolejną roślinę. Albo od razu tuzin. - Umysł ludzki jest skomplikowany - pamiętamy o podstawowych czynnościach, lecz jeżeli coś jest poza naszym obszarem zainteresowań, potrafimy ignorować potrzebę innej żywej istoty... Jak chociażby kwiatów w kwestii podlewania.
Dodał, podążając wzrokiem w kierunku starannie zasadzonych, czarnych róż. To, że te nie rosły naturalnie, wiedział. O tyle dobrze, punkt dla niego.
- Zielarstwo i wszelkie jego odmiany niestety są poza moim zasięgiem. Nigdy nie miałem ręki do kwiatów - pewnych rzeczy nie da się w sobie zmienić, nawet jeśli byśmy mocno tego chcieli. Nawet nie wiem, jak udało im się wyhodować róże o tak niecodziennej barwie. Lecz trzeba przyznać, że ród Black posiada wiele ukrytych talentów - zauważył, zgrabnie przekierowując rozmowę na Blacków. - Oraz wiele różnych znajomości.
Czy to był przytyk i sugestia, że Prewett tu nie pasował? Można było to tak odebrać, lecz ton wypowiedzi Rodolphusa był tak bezbarwny, że równie dobrze mogło to powiedzieć drzewo. Ciężko to było odebrać personalnie, zwłaszcza że mogło chodzić równie dobrze o mistrzów ogrodnictwa.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Eutierria (86), Vakel Dolohov (4601), Eden Lestrange (3470), Erik Longbottom (1959), Geraldine Yaxley (2553), Elliott Malfoy (1818), Atreus Bulstrode (3090), Maeve Chang (2327), Perseus Black (6995), Florence Bulstrode (4185), Annaleigh Dolohov (2420), Bard Beedle (3687), Rowena Ravenclaw (1633), Lyssa Dolohov (4335), Peregrinus Trelawney (2902), Victoria Lestrange (9114), Sauriel Rookwood (8778), Pan Losu (1065), Ulysses Rookwood (3480), Louvain Lestrange (2769), The Edge (3390), Bellatrix Black (2539), Desmond Malfoy (1847), Oleander Crouch (1811), Augustus Rookwood (739), Laurent Prewett (5386), Laurence Lestrange (2605), Christopher Rosier (2447), Imogen Rookwood (1243), Lorraine Malfoy (6872), Edward Prewett (463), Septima Ollivander (677), Leviathan Rowle (855), The Overseer (1575), Alexander Mulciber (6092), Ambrosia McKinnon (1617), Rodolphus Lestrange (3360), Albert Rookwood (1218), Morpheus Longbottom (3345), Anastazja Dolohov-Burke (619), Millie Moody (3720), Isaac Bagshot (1894), Anthony Shafiq (6079), Jonathan Selwyn (3381), Mirabella Plunkett (567), Charlotte Kelly (2647), Jagoda Brodzki (1744)

Wątek zamknięty  Dodaj do kolejeczki 

Strony (33): « Wstecz 1 2 3 4 5 6 … 33 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa